Jakiś czas temu w wakacje poznałam faceta. Poznaliśmy sie przez wspólnych znajomych, w zasadzie przypadkiem. Od razu zaiskrzylo, ale ze oboje mieliśmy zle wspomnienia z poprzednich związków, początkowo to miała być tylko próba.
On pierwszy sie wkrecil, pisal, dzwonil, tesknil. Zaczal mi zarzucac, ze ja tego jednak nie traktuje powaznie. Otworzyłam sie, a wtedy on zaczął sie wycofywać. Nie osaczalam go, bylam przy nim i starałam się jak mogłam żeby okazać mu wsparcie,ale on się ciągle odcinal. Ja nie naciskalam na nic, po prostu przy nim bylam,wiedział, ze mi na nim zalezy. Stwierdził,ze to nie ma sensu, odszedł, ale szybko wrocil-powiedzial ze za bardzo mu mnie brakuje i to byla chyba zła decyzja. I historia sie powtorzyla-bylo idealnie,potem kolejne watpliwosci. On nie byl pewien czy to jest to,a oliwy do ognia dodawalo jego otoczenie odradzajac mu bycie ze mną i wymyślając na mój temat bajki. Nie chcial,żebym go zranila, wiec zrobil to mnie. On bal sie,ze będzie zalowal gdy będzie za późno,ale musial odejść. Wylalam na niego wiele swoich zali, bo bardzo mnie zranił. Powoli nauczyłam sie zyc bez niego, nie miałam z nim kontaktu, choc nadal w glebi mysle i tesknie.
Odezwał sie niedawno,chcial sie spotkać. Ja głupia zrobiłam sobie niepotrzebna nadzieje, a on chcial po prostu wyrównać rachunki,żebym mu wybaczyla, bo jego ciągle dręczą wyrzuty sumienia. Twierdzi,ze to rozstanie musiało nastapic, bardzo sie o mnie martwi, ale chce jedynie przyjaźni.
Nie mogę miec z nim kontaktu, dla własnego dobra. Ale są momenty ze tracę rozum, on nie chce byc ze mną, a ja nadal nie nauczyłam sie do konca zyc bez niego. Chciałabym żeby to zostalo juz tylko wspomnieniem...
1 2016-02-02 10:42:52 Ostatnio edytowany przez minnie90 (2016-02-02 10:44:01)
Czy to jakiś wysyp facetów unikających bliskości i bojących się odrzucenia? Moja droga, zapomnisz, kiedy podejmiesz decyzję, że zapominasz. Utnij kontakt do zera, dla własnego dobra. Taki człowiek bawi się tylko twoimi uczuciami i naiwnością. Nie żyj nadzieją, że on się zmieni, stanie się dobry dla ciebie i wróci, bo tak nie będzie .
Wiem z nieoficjalnych źródeł, że po rozstaniu dość szybko znalazł nowy materiał na dziewczynę ale, również wiem to nieoficjalnie, podobno nie układa im się najlepiej. Nie wiem ile w tym prawdy, ale wydaje mi się, że to spotkanie i chęć zakopania toporu wojennego była po to, żeby w końcu mógł mieć spokojne sumienie i znaleźć to prawdziwe szczęście u boku innej.
Problem w tym, że to nie była dla mnie zwykła znajomość, znaczył naprawdę dużo i on doskonale o tym wiedział, znał wszystkie powody. Uczuć się tak łatwo pozbyć nie można, nawet gdy się to postanowi..
rozumiem, że ludzie się rozstają, i tak faktycznie jest lepiej, niż gdybyśmy mieli być razem i ranić się tylko nawzajem. Nie chcę się wdawać w szczegóły, ale to nie było normalne rozejście, ani dojrzałe, ani powody nie były racjonalne, jak dla mnie. A teraz nie mam zamiaru udzielać nikomu rozgrzeszeń, cudze wyrzuty sumienia to nie mój problem. Poza tym zawsze mi się wydawało, że one pojawiają się wtedy, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, że postąpiliśmy źle?
Poza tym zawsze mi się wydawało, że one pojawiają się wtedy, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, że postąpiliśmy źle?
To nie wyrzuty sumienia, tylko chęć zrobienia sobie dobrze (ego). Dokładnie chodzi o to, aby powrócić do stanu sprzed, innymi słowy: "niech wybaczy, bo nie chcę w swoich oczach postrzegać się jako złamany...'' . Twoja osoba jest tutaj zbędna.
Kiedy ktoś ma wyrzuty sumienia i wie, że źle zrobił, to chce to naprawić. Przeprasza i stara się zadośćuczynić, jeśli może.
On wie, że mnie zranił, ale wydaje mu się, że jeśli mnie przeprosi to będzie wszystko ok. Mówił o tym, że mu mnie brakuje w życiu, nie umie spokojnie słuchać o tym, że ktoś inny robi mi krzywde czy sprawia przykrość. Ciągle wszystko pamięta, wspomina i myśli o tym co było. Robił delikatne plany w zw. z przyszłymi potencjalnymi spotkaniami. Ale to wszystko na zasadzie przyjaźni i neutralności.
wiem, że był przejęty rozstaniem i stanem w jakim mnie zostawił potem z tym wszystkim.
Największy problem on ma chyba z samym sobą...
minnie90 napisz mi PW
On wie, że mnie zranił, ale wydaje mu się, że jeśli mnie przeprosi to będzie wszystko ok. Mówił o tym, że mu mnie brakuje w życiu, nie umie spokojnie słuchać o tym, że ktoś inny robi mi krzywde czy sprawia przykrość. Ciągle wszystko pamięta, wspomina i myśli o tym co było. Robił delikatne plany w zw. z przyszłymi potencjalnymi spotkaniami. Ale to wszystko na zasadzie przyjaźni i neutralności.
wiem, że był przejęty rozstaniem i stanem w jakim mnie zostawił potem z tym wszystkim.
Największy problem on ma chyba z samym sobą...
No, cóż.
Gość poprawił sobie samopoczucie wygłoszeniem kilku frazesów dla uspokojenia własnego poczucia wyrzadzonej Tobie krzywdy.
To, według mnie, nie koniec.
Będzie Ci zawracał cztery litery zawsze wtedy, gdy wyniknie jakiś problem w tworzeniu związku " z nowym materiałem na partnerkę".
Jeśli nie zrównasz go z poziomem podłogi i nie odetniesz, nie uwolnisz się od zarządzonej przez niego "przyjaźni" dla Waszej relacji. A ty będziesz tą, "z ktorą zawsze dobrze się czuł i zawsze będzie o Ciebie troszczył". Śmiechu warte.
Pogoń "przyjaciela", a troskę o Ciebie niech wsadzi sobie głęboko.
dziwnie znajome wydaje mi się wszystko co napisalaas
w jakim wieku jestescie?
Podejście masz nieprawidłowe. Są trzy możliwości. Odcinać się od facetów, wejść od razu w kontakt bez sprawdzania i właściwa trzecia droga, to jest poznawać się powoli i testować. To jest jedyny sposób żeby mieć zaufanie do drugiego człowieka.
Po rozstaniu wylałam na niego wszystkie swoje żale i frustracje, niektóre z tych słów były bardzo mocne i dosadne, były chyba ze 3 takie epizody w przeciągu pół roku. Po tym nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek będziemy mieć ze sobą kontakt, starannie tego unikałam i żyłam już z myślą, ze to koniec raz na zawsze.
Teraz równieź powtórzyłam większość rzeczy, które już powiedziałam mu wcześniej. To aż zakrawa o manię, ale zawsze muszę z siebie wyrzucić wszystko do końca.
Wiem, że dla mnie aktualnie jedyną drogą do normalnego życia jest zapomnienie o jego istnieniu, ale jednocześnie wiem, że to prawdopodobnie będzie oznaczało brak kontaktu już do końca. Niestety nie należę do osób, które łatwo przeżywają rozstania, tym bardziej, że jak mówiłam - on jest i w zasadzie zawsze będzie dla mnie kimś ważnym.
11 2016-02-03 18:58:10 Ostatnio edytowany przez Excop (2016-02-03 19:09:54)
Wiem, że dla mnie aktualnie jedyną drogą do normalnego życia jest zapomnienie o jego istnieniu, ale jednocześnie wiem, że to prawdopodobnie będzie oznaczało brak kontaktu już do końca. Niestety nie należę do osób, które łatwo przeżywają rozstania, tym bardziej, że jak mówiłam - on jest i w zasadzie zawsze będzie dla mnie kimś ważnym.
Sformułowanie "zapomnisz o nim z czasem" jest niestety, tylko figurą retoryczną w formie apelu do Twojego rozsądku i bardziej realistycznego podejścia do sytuacji, w której się znalazłaś.
Jak myślisz, dlaczego "stare miłości nie rdzewieją", choć większość tych odgrzanych relacji rozpada się dość szybko?
Bo jedna ze stron, ta porzucona zazwyczaj, wciąż wierzy w miłość po grób, wbrew nagim faktom. Fakty te jednak, z czasem są wypierane przez dobre wspomnienia. Często poparte - jak u Ciebie, rzekomą troską o Twoje samopoczucie i gotowość "niesienia pomocy", gdyby inny męzczyzna miał czelność zainteresować Cię swoją osobą.
Dlatego "zapominam o nim" jest decyzją podejmowaną racjonalnie, a nie emocjonalnie. Bo emocje grać będą pierwsze skrzypce jeszcze jakiś czas.
Racjonalne myślenie powróci, gdy - choć nie zapomnisz, to przestaniesz rozpamiętywać i docenisz, co masz wokół siebie tu i teraz.
Do tego niezbędne jest jednak pokazanie wyprostowanego palca gościowi w geście międzynarodowego "pozdrowienia".
Nie wiem czy to ja jestem nienormalna, czy o co chodzi.
Wczoraj chciałam, żeby wyjaśnił mi jeszcze parę kwestii związanych z naszym rozstaniem. On od długiego czasu konsekwentnie odmawia potwierdzenia, że rozpoczął już życie z nową dziewczyną, a ja mam w końcu odpuścić temat (tak, takie potwierdzenie zawsze było mi konieczne, jako strzał w pysk na otrzeźwienie). Poza tym, okazało się, że ja wcale nie mam zostać przyjaciółką ani nawet koleżanką, tylko chodziło o przejście na neutralny poziom znajomości. Czy to tylko moje wyobrażenie, czy neutralność oznacza obojętność i kolokwialnie mówiąc to przekaz 'mam cię w dupie'?
jeśli tak, po co w tym momencie konieczne dla niego było spotkanie? Mówienie o tym, że brakowało mu mnie? Że nadal wspomina pewne rzeczy?
Naprawdę nie rozumiem, czemu inni ludzie mogą mieć normalne życie uczuciowe, a mnie się trafiają jakieś dziwne cyrki..