Witam,
dwa lata temu poznałam mężczyznę przez internet. Wiem co niektórzy myślą o poznawaniu się w taki sposób, ale znam kilka par, które w taki sposób na siebie wpadły i są ze sobą szczęśliwi. Ja i M. poznaliśmy się, gdy oboje byliśmy na zakręcie życiowym. M. był w trakcie rozwodu, żona Go zdradzała, kilka razy próbowali naprawiać związek, ale w końcu ona stwierdziła, że odchodzi na zawsze. Ja w tym czasie byłam od dłuższego czasu sama i traciłam powoli nadzieję na poznanie kogokolwiek. Ale trafiliśmy na siebie. Na początku wspólne poznawanie i w ogóle te pierwsze chwile były wspaniałe. Dzieliło nas 100 km prawie, więc widywaliśmy się tylko w weekendy. Miałam motyle w brzuchu, w końcu uwierzyłam, że i ja mogę być szczęśliwa. Czułam, że to moja bratnia dusza, pierwszy raz czułam coś tak pięknego do mężczyzny. O przeszłości M. wiedziałam od początku, ale później doszła wiadomość o jego chorobie, przez którą nie mógł mieć dzieci (to między innymi dlatego rozpadło się jego małżeństwo, gdyż żona chciała mieć dziecko). W tamtym momencie mi to zupełnie nie przeszkadzało. Może nie myślałam przyszłościowo, ale wtedy liczyło się dla mnie to, że byliśmy razem. M. mówił, że dzięki mnie odzyskał wiarę, że może być szczęśliwi i może na nowo kochać. Moje szczęście trwało rok, później wszystko się posypało w przeciągu dwóch tygodni. Nic tego nie wskazywało... M. powiedział, że zna mnie bardzo dobrze, że kocha, że pragnie, żebym była szczęśliwa, a tego szczęścia nie jest mi w stanie zapewnić. Ze nie jest dobrym mężczyzną dla mnie na całe życie, bo nie da mi dziecka, a sam o adopcji nie myśli. Zostawił mnie tak po prostu. Próbowałam rozmawiać, przekonywać, ale nic to nie dało. M. wyjechał zagranicę, gdzie od paru lat mieszkali jego rodzice. A mnie pękało serce. Długo nie mogłam się pozbierać...
Jestem teraz w związku od prawie pół roku. T. poznałam przypadkiem przez wspólnych znajomych. Jest dobry, opiekuńczy, troskliwy, mogę mu zaufać, czuje się przy nim bezpiecznie. Dzielą nas kilometry, dokładnie 250. Widzimy się w weekendy. Myślimy nad wspólną przyszłością, w sensie, żeby zamieszkać bliżej siebie, żeby było łatwiej i żeby mieć siebie blisko. Tęsknie za nim każdego dnia jak go nie ma obok. T. wychowuje sam 5 letnią córkę, która mnie zaakceptowała, a ja pokochałam ją całym sercem. Od początku śmialiśmy się z T., że ja biorę ich oboje w pakiecie, nie inaczej
Los bywa i taki... Jadąc do T. spotkałam M. na dworcu. Serce mi stanęło w gardle, nie wiedziałam co powiedzieć. Poszliśmy na kawę. T. ma narzeczoną, planują wspólną przyszłość. Zabolało mnie to, bo mnie nie chciał psuć życia, a innej może tak robić? Znam T. i z oczu jego zobaczyłam, że boi się samotności, że z tą chorobą może zostać sam jak palec. Dlatego pewnie znalazł sobie kogoś , dziewczynę, co nie ma zamiaru być matką i z nią spędzi życie. Wydaje mi się, że jej nie kocha, czułam to...
Od tego czasu trochę przygasłam. W myślach mam ciągle to spotkanie. Pocałunek w policzek na pożegnanie. Nie czuje, że zrobiłam coś bardzo złego. Ale to spotkanie M., wróciły do mnie wspomnienia i nie umiem sobie z tym poradzić. Chcę być z T., bo czuję, że to wspaniały człowiek albo po prostu boję się być sama.
Za dużo mam myśli w głowie. Boję się, że przez te wszystkie myśli mogę zniszczyć to co mnie łączy z T...
2 2016-02-01 23:09:03 Ostatnio edytowany przez new88balance (2016-02-01 23:11:09)
Nie potrafiłbym być w związku bez miłości, a jedynie z rozsądku. Od kilku lat jestem nieszczęśliwie zakochany i nie mogę zapomnieć o pewnej dziewczynie. Od tego czasu poznałem wiele atrakcyjnych dziewczyn, zarówno wizualnie jak i duchowo, ale do żadnej nie potrafię poczuć czegoś więcej prócz początkowej fascynacji czy też przywiązania. Od kilku tygodni spotykam się z pewną dziewczyną, ale widzę, że ona dość szybko zaczęła się angażować, a mi serduszko tym czasem jakoś mocniej nie bije w jej obecności. Nawet pocałunki nie są tym czymś. Jutro mam zamiar z nią szczerze porozmawiać, że potrzebuję czasu i że niczego jej nie obiecuję. Muszę z nią o tym porozmawiać póki jeszcze nie jest za późno i dziewczyna całkiem nie straciła głowy. Czuję się trochę jak dupek, bo to 5-ta lub 6-sta dziewczyna w przeciągu 2 lat, z którą zachowuję się identycznie. A dlaczego? Bo wciąż kocham inną ...
Odpowiedz sobie na pytanie: czy zostawiłabyś T. dla M. jeśli on byłby zainteresowany poważnym związkiem tudzież małżeństwem? Bo ja zostawiłbym każdą dziewczynę dla tej jednej, przynajmniej na dzień dzisiejszy. I dlatego właśnie wolę być sam i czekać na prawdziwe uczucie.
3 2016-02-01 23:18:11 Ostatnio edytowany przez new88balance (2016-02-01 23:19:15)
Znam osoby, które są w związkach z rozumu, ale ja tak nie potrafię Wszyscy dookoła mają facetów/kobiety, a ja sam, mimo tego, że nie narzekam na brak zainteresowania ze strony kobiet. Najlepsze jeszcze przed nami
W jakim jesteś wieku ?
Facet który raz zawiódł nie zasługuje na obdarzenie go ponownym zaufaniem. Ta strategia ma zadanie chronić przed takimi niezdecydowanymi typami jak ten M. Jeśli by mu na Tobie zależało nic nie byłoby w stanie oddzielić go od ciebie. Nie szukałby innej. Zapamiętaj to na zawsze .
Wydaje mi się, że odżyło to wszystko między Wami, ale tylko w Twojej głowie, bo za bardzo to analizujesz. Za dwa tygodnie, jak się zajmiesz czymś innym, wrócisz na stare tory. A myśli o M. przycichną.
M. nie jest właściwym kolesiem tak jak piszą dziewczyny, ale T. ? Mam wątpliwości, bo skoro na widok M. masz motyle, tzn. że T. nie daje Ci tych emocji. Być może to chwilowe, a być może nie. Ale skoro M. i T. "nie są odpowiedni", to być może pojawi się w Twoim życiu ktoś trzeci? Nie chcę Ci mieszać w głowie, więc możesz moich myśli nie brać wcale pod uwagę, chociaż znając przekorność kobiet.... tak właśnie będzie.
7 2016-02-02 16:19:38 Ostatnio edytowany przez katsue (2016-02-02 16:20:05)
W jakim jesteś wieku ?
Mam 28 lat, M. jest w moim wieku, a T. 3 lata starszy.
Wydaje mi się, że odżyło to wszystko między Wami, ale tylko w Twojej głowie, bo za bardzo to analizujesz. Za dwa tygodnie, jak się zajmiesz czymś innym, wrócisz na stare tory. A myśli o M. przycichną.
Może faktycznie masz rację. Zawsze wszystko analizuje, rozbieram na czynniki pierwsze. Mam umysł ścisły dlatego tak postępuje, choć nie zawsze mi się to podoba.
Na spotkaniu M. napisał mi na serwetce swój numer telefonu, włożyłam ją do kieszeni spodni i tyle. Spodnie wyciągnęłam dzisiaj z pralki, można się domyśleć co się stało z serwetką. Może i dobrze.
Jestem pewna swoich uczuć co do T. Ale po prostu wróciło do mnie wspomnienie tak silne, że nie potrafię sobie z tym dać rady
czemu bierzesz sie w tak młodym wieku za rozwodników lub facetów z dziećmi
taki bagaż doświadczeń brać na barki w takim wieku skoro sama nie ciągniesz za sobą jakiś starych spraw?
powinnaś się cieszyć z życia a nie plątać w coś takiego ...
new88balance napisał/a:W jakim jesteś wieku ?
Mam 28 lat, M. jest w moim wieku, a T. 3 lata starszy.
blimka napisał/a:Wydaje mi się, że odżyło to wszystko między Wami, ale tylko w Twojej głowie, bo za bardzo to analizujesz. Za dwa tygodnie, jak się zajmiesz czymś innym, wrócisz na stare tory. A myśli o M. przycichną.
Może faktycznie masz rację. Zawsze wszystko analizuje, rozbieram na czynniki pierwsze. Mam umysł ścisły dlatego tak postępuje, choć nie zawsze mi się to podoba.
Na spotkaniu M. napisał mi na serwetce swój numer telefonu, włożyłam ją do kieszeni spodni i tyle. Spodnie wyciągnęłam dzisiaj z pralki, można się domyśleć co się stało z serwetką. Może i dobrze.
Jestem pewna swoich uczuć co do T. Ale po prostu wróciło do mnie wspomnienie tak silne, że nie potrafię sobie z tym dać rady
Biorąc pod uwagę Twój główny post, wynika z niego, że gdyby M. Ciebie chciał, nie byłoby T.
Uczciwość nakazywałaby porozmawiać z T. Bo nie wierzę, że nie nastąpiły żadne zmiany w Twoim zachowaniu wobec T., po ostatnim spotkaniu M.
Ale życie swoje, a hołdowanie dotychczas wyznawanym zasadom, swoje.
Niektórzy nie potrafią pogodzić obu tych wartości.
Przyznam, że sam nie wiem, jak bym postąpił w takiej sytuacji, ale wyrzuty sumienia zjadłyby mnie, jak nic. Zwłaszcza, że byłem w sytuacji T. Tyle, że w innych okolicznościach. I dawno temu.
Ja i M. poznaliśmy się, gdy oboje byliśmy na zakręcie życiowym.
Dzieliło nas 100 km prawie, więc widywaliśmy się tylko w weekendy.
Moje szczęście trwało rok, później wszystko się posypało w przeciągu dwóch tygodni. Nic tego nie wskazywało...
M. powiedział, że zna mnie bardzo dobrze, że kocha, że pragnie, żebym była szczęśliwa, a tego szczęścia nie jest mi w stanie zapewnić. Ze nie jest dobrym mężczyzną dla mnie na całe życie, bo nie da mi dziecka, a sam o adopcji nie myśli.
Zostawił mnie tak po prostu.
Jadąc do T. spotkałam M. na dworcu. Serce mi stanęło w gardle....
T. ma narzeczoną, planują wspólną przyszłość...
Znam T. i z oczu jego zobaczyłam, że boi się samotności, że z tą chorobą może zostać sam jak palec. Dlatego pewnie znalazł sobie kogoś , dziewczynę, co nie ma zamiaru być matką i z nią spędzi życie. Wydaje mi się, że jej nie kocha, czułam to...
Koniec cytatu.
OK, więc reasumując jakiś czas temu poznałaś starszego faceta z innego miasta w trakcie rozwodu. Widywaliście się rzadko ale według ciebie to była wielka miłość. Po roku ten facet wymyślił jakiś słaby tekst żeby cię spławić. Dokładnie taki jak mówi większość facetów kiedy nie chce się już umawiać ze swoją dziewczyną. Błagałaś i prosiłaś ale on naprawdę miał cię dosyć. Spotkałaś go po jakimś czasie kiedy ten facet jest na tyle zakochany że oświadczył się innej kobiecie.
Oczywiście ty wymawiasz sobie że to ty byłaś jego wielką miłością a ta jest na otarcie łez.
Kobieto on się z tobą spotykał bo byłaś jego plasterkiem. Gdyby nie kochał swojej aktualnej narzeczonej to by z nią nie brał ślubu w przyszłości.
Większość tej historii o waszej wielkiej miłości jest tylko i wyłącznie w twojej głowie.
11 2016-02-03 22:58:16 Ostatnio edytowany przez new88balance (2016-02-03 22:58:50)
O ile ja również mam wątpliwości co do M., to cała ta sytuacja pokazuje, że jednak nie czujesz do T. tego czego chciałabyś i powinnaś czuć. W przeciwnym wypadku wspomniałabyś o M., ale nawet do głowy by Ci nie przyszło, że to co łączy Cię z T. to nie jest "to coś". A tutaj jednak pojawiają się pewne wątpliwości. Także moim zdaniem ani M. ani T. nie są Ci pisani.
Hmmm ... być może niebawem spotkasz kogoś, kto będzie taką osobą jak T., ale będziesz czuła do niego coś takiego jak do M.