Moja historia.
Poznalam go w pracy. Spotykalismy sie przez kilka miesiecy, i jakos gadalismy o trojkacie i ogolnie o sprawach sexu. Pozniej on powiedzial, ze w pracy jest jedna laska ktora niby mnie lubi (ze niby lubi dziewczyny i facetow). To jakos pogadalismy wszyscy w trojke i jakosz szybko wyszlo, ze mielismy trojkat 2 razy.
Pozniej sie okazalo, ze ta laska to tak naprawde byla jego byla i po tym trojkacie jego uczucia do niej wrocily. Mnie zdradzil i pozniej zostawil dla niej.
Ja przeszlam meke. To byla moja druga zdrawa (w poprzednim zwiazku tez). Zalamalam sie a na dodatek musialam ich razem ogladac w pracy prawie codziennie.
Po 2 miesiacach powoli wychodzilam na prosta i oni sie roztsali w miedzy czasie i on chial wrocic do mnie. ja oczywiscie slepo zakochana pobieglam do niego. Spotykalismy sie przez pare miesiecy, i pare dni temu dowiedzialam sie ze spotkali siel w sklepie razem na ich przerwie w pracy. On powiedzial ze spotkal ja przez przypadek (mozliwe), ale nie powiedzial mi nic bo nie widzial sensu. Ja zrobilam awanture bo to jego byla z ktora mnie zdradzil, a on mowi ze nie bylo sensu tego wspominac. I on sie tez wkurzyl i zerwalismy.
No i dzisiaj tak siedze i mysle... Wiem, ze to d*pek i rozstanie jest dobra rzecza. Ale i tak mi jakos smutno.. i szukam potwierdzenia, ze dobrze zrobilam. Na dodatek jest on 9 lat starszy i ma synka z poprzedniego malzenstwa, wiec wiem ze to tez jest troche roznica, wiec wmawiam sobie ze dobrze sie stalo.
My nadal pracujemy razem w 3 i widzimy sie co iles tam dni w pracy.