Nawet jeśli dziś pamiętam je dosyć mgliście, to uwielbiałam słuchać opowieści moich dziadków, których niestety już z nami nie ma. Najbardziej chyba, bo aż z zapartym tchem, słuchałam tych wszystkich historii o czasach wojny i okresie tuż po niej. Dla mnie był to czas odległy, znany wyłącznie z książek i filmów, więc te wszystkie słowa stanowiły żywy dowód na to, że to działo się naprawdę.
Moja mama pochodzi z podłódzkiej, zabitej dechami wsi. Naprawdę pięć domów na krzyż. Sąsiedzi mieli ładny dom, więc zajęli go Niemcy, a dziadkowie żyli z nimi po sąsiedzku. Co prawda nie było to wymarzone sąsiedztwo, ale nie czuli z ich strony zagrożenia. Niemniej babcia opowiadała, że miała piękną kuzynkę, która wpadła w oko jednemu z Niemców. Dziewczyna nie chciała jednak chłopaka Niemca, więc odrzuciła jego zaloty, po czym tak bardzo się bała, że weźmie ją siłą, że w końcu zaczęła się ukrywać. Jeśli się nie mylę, to słuch po niej potem zaginął.
Babcia opowiadała też, że już po wojnie jej ciotkę zabiła banda, która grasowała po okolicy. W tamym czasie takich band po lasach ukrywało się sporo. Kobieta zginęła we własnym domu, kiedy uciekała po schodach do góry. Ta historia zawsze budziła we mnie grozę.
Przypomina mi się jeszcze opowieść o ciotce chorej na schizofrenię. Na co dzień żyła zupełnie normalnie, ale kiedy następował atak, to zwykle zaczynała w domowników rzucać jakimiś ostrymi narzędziami. W tamtym czasie nie potrafiłam zrozumieć dlaczego oni, dla własnego bezpieczeństwa, tej kobiety na stałe nie umieszczą w jakimś zakładzie. Dziś już chyba rozumiem.
W babcinych opowieściach przewijał się jeszcze jeden temat - szkoła! Te wszystkie kałamarze, stalówki, zamiast tornistrów sznurki (panowała wielka bieda), którymi przewiązywano książki i kajety, buty, które były tylko od święta, bo na co dzień do szkoły biegało się boso. Dla mnie to wszystko brzmiało jak opowieści z zupełnie innej epoki
.
No i rzecz jasna to od babci dowiadywałam się jakim dzieckiem była moja mama, jakimi łobuzami byli moi wujkowie, jak wygladała pierwsza wizyta mojego taty, jak...
Z kolei mojej przyjaciółki dziadek w czasie wojny trafił do niemieckiego obozu pracy. Na szczęście ocalał i kiedy tylko przyjeżdżał do nich w odwiedziny, to urządzaliśmy sobie wieczory wspominek. Te opowieści robiły na mnie tym większe wrażenie, że tematyka obozowa w tamtym czasie bardzo mnie fascynowała. Do tego starszego pana czułam zresztą ogromną sympatię, sądzę, że odwzajemnioną
.