Witam.
Potrzebuje rady bardziej doswiadczonych ode mnie, stad ten post. Opisze najpierw sytuacje.
Mam 20 lat Jestem z pewnym chlopakiem od miesiaca i jest to wlasciwie moj pierwszy powazny partner. W sumie w sprawach damsko meskich nie mam zadnego doswiadczenia. Pozanalismy sie przypadkiem i podeszlam do tej znajomosci z mysla ' a co mi szkodzi, mozna sprobowac'. On podoba mi sie jesli chodzi o wyglad, charakter, ale...no wlasnie...Czuje ze nie ma miedzy chemii, fajerwerkow, ochow i achow (z mojej strony, bo widze ze on jest bardzo mna zauroczony). Jest mi z nim po prostu dobrze, lubie jak sie o mnie troszczy, jak spedzamy razem czas, rozmawiamy. Jednak nie ciagnie mnie do niego tak jak sobie wyobrazalam ze bedzie mnie ciagnac do faceta z ktorym bede sie spotykac. Mimo ze tesknie za nim gdy nie widzimy sie od 1, 2 dni to nie mam tak ze mysle o nim calymi dniami i ze nie moge bez niego wytrzymac.
Tak samo jest kiedy sie calujemy, piescimy. Nie czuje niewiadomo jakiej rozkoszy, momentami jedynie jest mi przyjemnie. I tu jest problem, nie wiem co z tym dalej zrobic. Dac nam szanse, probowac? Myslicie ze z czasem moge poczuc do niego cos wiecej? Czy odpuscic zanim on sie powaznie zaangazuje? Nie chce zeby on potem cieprial przez moje niezdecydowanie. Moze ja za duzo wymagam, nie wiem ale prosze zebyscie mi powiedzialy co o tym sadzicie, jak to u Was bylo na poczatku.
Pozdrawiam )