Nudny związek... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 21 ]

Temat: Nudny związek...

Cześć. Piszę tu, bo liczę na wsparcie (lub też wylanie na mnie zimnego kubła wody), pocieszenie, ocenę sytuacji, wskazówki, ostatecznie - nie chcę po prostu tego tłumić w sobie.

Jestem z T 1,5 roku (znamy się o wiele dłużej). Krótki staż związku, a jednak czuję się jakbym była w 20letnim małżeństwie. Przez prawie 1,5 roku żyliśmy w związku na odległość. Początki były cudowne (jak zawsze), mieliśmy mniej zmartwień, a spotkania (co tydzień, 2, 3 tygodnie, na dzień, tydzień miesiąc) były radosne i beztroskie. Jednak pół roku temu coś się popsuło, była ogromna kłótnia (w której T był okropnie bezwzględny, a ja zachowałam się jak furiatka), jednak wróciliśmy do normalności. Kilka miesięcy szczęścia i spokoju (chociaż już nie było takiej szalonej miłości jak na początku), a potem wiele ciężkich tygodni (każdy w swoim mieście miał milion spraw do ogarnięcia, mogliśmy wspierać się tylko przez telefon). Było ciężko. Ale ciągle byliśmy zadowoleni, bo wiedzieliśmy, że od Nowego Roku się przeprowadzę do jego miasta. Obiecywał, że będziemy spędzali ze sobą masę czasu, będziemy ze sobą sypiać prawie codziennie (nie tylko chodziło o seks ale i o normalne spanie), że będzie mi pomagał, blabla. I oczywiście - jak obiecał mojej mamie - ładnie się mną zaopiekował, pomagał z przeprowadzką, zapraszał do siebie na obiady, bym nie wydawała kasy, czasem coś ugotował, pomagał się odnaleźć (tłumaczył gdzie i czym dojechać)m pomagał szukać pracy. Był dobry i pomocny.

Jednak mi to nie wystarczy. Miało być bajkowo, a jest nijak. On ma wiele spraw na głowie i najgorsze jest to, że ich jest coraz więcej, bo dostaje w pracy coraz to nowsze zlecenia i ma tego pełno. Ma dla mnie mało czasu i wcale nie jest tak kolorowo jak być miało. Jeżeli spędzamy ze sobą jedną noc w tygodniu to jest to sukces. Spotkania są chwilowe i przelotne. Dodatkowo - on stał się nudny, co mu w końcu powiedziałam (bo od kilku miesięcy taki się powoli stawał) - może niezbyt to miłe z mojej strony, ale powiedziałam, że nudzę się przy nim... Nie dość, że się zaniedbał (z figury sportowego faceta niewiele zostało, a brzuch urósł), to stał się byle jaki. Jak już siedzimy razem, to on by ciągle spał. Jesteśmy oboje zmęczeni, robimy drzemkę max 20 min., a on potem nie wstanie tylko śpi 2h, budzi się i mówi, że (jak jest u mnie) idzie do domu, albo idzie spać (już tak na dobre, na noc). Nie robimy nic ciekawego, on ciągle narzeka na brak kasy (bo niewiele zarabia, powiedziałabym, że nic - to taka praca, która wymaga wiele uwagi, ale niewielkie z tego zyski - to taka furtka na przyszłość i tyle), ale na fajki pieniądze ma. Nie pamiętam kiedy dostałam kwiatka, nie pamiętam kiedy zrobił coś nieprzewidywalnego i innego. Nie fascynuje mnie tak jak kiedyś. Ja stałam się marudna i jestem na siebie zła, on ma dość marudzenia. Marudziłam mu o kinie, zrobiłam aferę o to, że nic nie robimy, to na drugi dzień zaprosił mnie do kina! Niby się ucieszyłam, ale o wiele lepiej by to wyglądało, gdyby zrobił to wcześniej, sam z siebie... Najlepsze jest to, że ja odebrałam i zapłaciłam za bilety (byłam wcześniej w kinie) i on mi oddał kasę tylko za siebie, poszedł po zakupy pytając co chcę na seans, ja mu powiedziałam, a on kupił coś czego nie lubię, a gdy zapytałam czemu to odpowiedział, że to było najtańsze. Fajna randka. smile

Nie, że czepiam się szczegółów, ale ciągle mnie zawodzi w mniejszym czy też większym stopniu. Mówi, że przyjedzie - godzinę przed mówi, że nie da rady. Wiem, że ma racjonalne powody, jednak jestem zdenerwowana, że jest niesłowny ZNOWU. Do tego mieszkam u jego znajomych. I często siedzę sama, nie znam w mieście prawie nikogo. Kiedy siedzę tu sama (miał u mnie bywać często...) to czuję się jak idiotka - rzuciłam wszystko, by przyjechać do chłopaka, a on nie ma dla mnie czasu.

Generalnie sytuacja jest bardziej skomplikowana. Wiem, że chce dobrze, ale nie do końca mu się to udaje. Wiem, że nie zawsze przez niego. Ale czasem odmawia mi spotkania, bo musi tatę odebrać z imprezy, bo tata chciał popić.
Bliskości jest mało, seksu jest mało, bo jak już się trafi bliskość, to ja chcę po prostu leżeć i cieszyć się jego obecnością.

Żeby nie było, że ja ciągle wymagam - ostatnio, gdy był chory - opiekowałam się nim, jechałam do szpitala z nim, cały weekend skakałam wokół niego i to mnie bardzo cieszyło, że mogłam pomóc.
Fakt, że sama mogłabym czasem coś zaproponować, ale kiedy mówię mu, że może gdzieś pójdziemy, to on, że nie ma kasy. To już jest nudne, bo przecież by iść pokarmić kaczki (^^) nie musi mieć w portfelu miliona dolarów.
Dużo obiecywał - że będziemy razem uprawiać sport, że znajdziemy wspólne zajęcie, że będzie fajnie, że będziemy razem. A ja znowu siedzę sama w domu jego znajomych, którzy są dziwni i praktycznie się do mnie nie odzywają.

Jestem zawiedziona i przerażona. Bo zostawiłam wszystko, a okazało się, że nie jest tak kolorowo, nie wiem co robić. Czekać? Przestać go męczyć i czekać aż zechce coś robić? Chociaż po wczorajszej kłótni może mieć mnie dość (kłótnia sprowokowana przeze mnie). Ma obowiązki, oczywiście. Ale nie można zapominać o podtrzymywaniu związku... A on tak oklapł, że aż przykro, mam wrażenie, że mamy po 70 lat, a nie 25.

Dodam, że znalazłam pracę, też wracam zmęczona, ale chcę coś robić, chcę z nim spędzać czas, czasem też godzę się na odpoczynek przed tv czy komputerem...

On kiedyś był fajny, stał się nudny, a ja przez znudzenie jego zachowaniem stałam się męcząca, bo się czepiam.

Wiem, że dużo w tym mojego egoizmu. Ale naprawdę się starałam, by to wszystko jakoś wyglądało, ale się poddałam i chcę by to on działał, by nabrał witalności i chęci do życia.
Skoro teraz nie ma siły, to co będzie za 20 at, kiedy będziemy codziennie chodzili do pracy i powoli zdrowie będzie się pogarszało? Może to frustracja z braku środków pieniężnych z pracy? Stał się nerwowy, dziwny. Nie rozumiem...

Co robić, co robić, byśmy byli szczęśliwi?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nudny związek...

Oczywiście, że frustrujący jest fakt braku pieniędzy.
Ty natomiast, moje spostrzeżenie, zawijasz temat wokół kasy...

A to za tanie, a to nie postawił biletów, a to a tamto.

Próbujesz go zrozumieć?
Może faktycznie zmęczony jest pracą, natłokiem obowiązków, świadomością, że ma pewne finansowe ograniczenia.
Takie sytuacje dobijają człowieka, a marudzenie i wiercenie dziury w brzuchu nie są przyjemne.

Może skup się na jednym i zacznij go motywować. Nie wszystko na raz.

Mnie odechciałoby się działać gdybym ciągle słyszała narzekania i widziała dąsy.

Odp: Nudny związek...
Leila01 napisał/a:

Oczywiście, że frustrujący jest fakt braku pieniędzy.
Ty natomiast, moje spostrzeżenie, zawijasz temat wokół kasy...

A to za tanie, a to nie postawił biletów, a to a tamto.

Próbujesz go zrozumieć?
Może faktycznie zmęczony jest pracą, natłokiem obowiązków, świadomością, że ma pewne finansowe ograniczenia.
Takie sytuacje dobijają człowieka, a marudzenie i wiercenie dziury w brzuchu nie są przyjemne.

Może skup się na jednym i zacznij go motywować. Nie wszystko na raz.

Mnie odechciałoby się działać gdybym ciągle słyszała narzekania i widziała dąsy.

Nie, mi nie chodzi o kasę, bo sama mam jej bardzo mało. Ale chodziło mi o to, że myślałam, że raz chociaż zaprosił mnie na normalną randkę...

Wiem, ma ich dużo, ale nie zanosi się na to, by przez najbliższy rok miał tego mniej. Dlatego nie chcę byśmy popadli w taką rutynę...

4

Odp: Nudny związek...

Poznaj szarą rzeczywistość! smile

Zderzenie z nią musiało być bolesne, skoro w jednej chwili odcięła Ci dopływ do niuansów, na które składał się wasz związek przez ostatnie 1.5 roku, ale uwierz weterance, że nie taka cholera ponura, jak się na początku maluje. wink Wystarczy zrozumienie, szacunek, i dialog, żeby szara eminencja była bezproblemowym współlokatorem, z tym że u was nie wyczuwa się ani szacunku, ani zrozumienia, dialogu też nie słychać, więc problemu należy dopatrywać się w podwalinach związku. Ja bym też poszperała trochę w Twojej głowie, bo zamiast próbować dla własnego dobra samodzielnie odnaleźć się w nowej sytuacji, uwieszasz się wraz z tobołkiem frustracji na partnerze, i próbujesz zrobić z niego konia pociągowego. Jak nie rusza, wszczynasz awantury, jak rusza, to wkurzasz się, że po dopingu z Twojej strony.

5

Odp: Nudny związek...

po ile macie lat?

Odp: Nudny związek...

Nie umiemy oboje opanować tego wszystkiego badziewia jakie się dzieje.
Dziś przyszedł po mnie do pracy. Powiedział co o tym myśli. Że ma wiele na głowie, że ja ciągle wymagam, że nie ma przyjaciół, a ja też nie jestem jego przyjaciółką, bo boi się mi mówić cokolwiek. Powiedział wiele, serce mi pękło, bo wiem, że taka jestem dla niego zła. Nie wie co dalej, niby chce, niby nie, bo się boi wspólnej przyszłości jeżeli się nie zmienimy. Ja sama zastanawiam się czy po takich upadkach damy razem wyjść na prostą?
Byliśmy umówieni na weekend, jemu oczywiście coś wypadło (powiedział o tym w środę), ale miał przyjechać w niedzielę, byśmy wreszcie spokojnie razem spędzili czas. Powiedział, że nie da rady przyjechać. Nic nie powiedziałam, ale po mojej minie widział, że znowu nie jestem zadowolona (bo kolejny raz obiecał, a znowu ma coś do roboty...), chciałam to przemilczeć, ale on powiedział, że widzi, że stoimy w tym samym punkcie. Że nic się nie zmieni jeżeli ja tego nie zaakceptuję. Ale do tego też potrzeba trochę czasu...

Szliśmy, rozmawialiśmy, co prawda nie była to miła rozmowa, ale ja starałam się uspokajać, łagodzić, tłumaczyć na spokojnie i prosiłam, by nie brał wszystkiego co mówię za atak. Powiedział, że znowu ma taką sytuację (znowu - ze mną już był ten kryzys pół roku temu no i z byłą zakończył przez takie coś związek), że dawał z siebie wszystko, a nie zostało to docenione. Powiedziałam, że wiem, ale, że nie musi gadać o byłej, bo gadamy o nas. Zdenerwował się, ma po ojcu taki charakter, ale ostatnio przez te wszystkie nerwy (które "dzięki mnie" są częste) jest okropnym nerwusem. Chłopak 25 lat pognał do przodu i kurwował pod nosem, potem mną szarpnął, zaczął się wściekać i klnąć do mnie przy ludziach. Ja go łapię i mówię, by przestał, a on dalej, miałam wrażenie, że coś rozwali. Uspokajam go, łapię, przytulam, a on nic. Nie jest złym człowiekiem, chodzi o to, że był dobry, że tak ukazywał miłość - wspieraniem, gotowaniem - ale przez wszystkie stresy zmienił się. Mi przykro, łzy w oczach, że jak on może takie sceny robić, ale wiem, że sama go do takiej nerwicy doprowadziłam... Wsiedliśmy w tramwaj, chciał bym usiadła mu na kolana. Ale całą drogę patrzał wszędzie tylko nie na mnie.

Poruszaliśmy ostatnio poważne tematy (sama nie wiem po co na takim dziwnym etapie związku). Po pierwsze: on jest b. wierzący, ja nie. Powiedział, że wiele rzeczy powinnam w nim zaakceptować, mimo, że mi się nie podobają, tak samo jak on akceptuje to, że ja nie jestem religijna. Że bardzo mu to przeszkadza, ale nie mówi mu o tym, bo to nie ma nic do miłości. Ma rację, powinnam wiele zaakceptować.
Drugi temat - przyszłościowe mieszkanie z jego rodzicami. Wiele razy mówiłam, że nigdy nie będę mieszkała z teściami, a on się denerwuje i pyta jak mogę mu to robić, to ja jak on mi może to robić, on znowu swoje i ja swoje...

Czuję, że go kocham, że jesteśmy totalnie pogubieni, boję się tego zawahania w związku. Taki misz-masz.

Forum chyba będę traktowała jako pamiętnik.
Dzięki za wszystkie komentarze, te negatywne też. To wszystko jest dość dziecinne i nie mam pojęcia jak to zmienić, męczy mnie to. Nie wiem dlaczego tacy jesteśmy. Jak ma wyglądać związek dwóch osób, które ze sobą nie mieszkają i w tygodniu mają masę spraw na głowie? Jak być w dzisiejszych czasach szczęśliwym?

Wiem, wiem, że go osaczyłam, wiem, że to nie wygląda fajnie. Ale w sumie zamiast krytyki (bo wiem, że bez takiej się raczej nie obejdzie) wolałabym usłyszeć rady jak wyjść z tej sytuacji... Jak to zmienić...

7

Odp: Nudny związek...

może moja wypowiedz bedzie troche chaotyczna ale to jest to co ja myslę:

po pierwsze myślę ze wcale nie musisz tego akceptowac i na to sie godzić, jesli oczekujesz czegos innego i odpowiada ci inny styl zycia a ten styl zycia sie nie zmieni bvo jst jak jest ze wzgledu na jego prace to myślę ze jeśli po kilku rozmowach nic sie nie zmieni i po jakims  czasie to i tak odejdziesz bo wypali Ci sie uczucie, poczujesz ze to nie jest zycie jakie chcesz mieć i poi prostu ruszysz dalej...

po drugie kiedyś mialam nardzo podobnie, duzo obiecanek wyporwadzilam sie do niego, i bylo tylko gorzej. podobne problemy, on nie mial czasu bo wiecznie pracowal ja mialam go troche wiecej. on wracal z pracy to byl wiecznie zmezony, ja po 10h pracy dalej moge cos robic a on po 7 byl zmeczony... wiec ja bylam wicznie zla, wreszcie plakalam z tego powodu i wreszcie doszlam do tego ze to nie jest to czego chce... wyprowadzilam sie spowrotem do mista z ktorego przyjechalam, on po 6 m-cach przyjechal do mnie... ja nie mialam dalej nikogo wiec zaczelismy sie spotykac. zmienil sie... restauracje, kino, puby w kazdy weekend to jest moj styl zycia to jest to co kocham wiec on sie dostosowal bo podobno mnie kochal...trwalo to jakies 3 m-ce... nie wytrzymal bo mu sie to znudzilo to staranie, on taki po prostu nie byl. wiec moze twoj chlopak jest tez type domatora? moze nie lubi wyjsc, woli siedziec  w domu nudzic sie? ja osobiscie tego nienawidze wiec mam gdzies taki zwiazek ktory mnie zwyczajnie od srodka niszczy.

jeszcze dodam, ze wyjezdzanie dla faceta to jest duzy blad i rzucanie swojego zycia.

Odp: Nudny związek...
takaja87 napisał/a:

może moja wypowiedz bedzie troche chaotyczna ale to jest to co ja myslę:

po pierwsze myślę ze wcale nie musisz tego akceptowac i na to sie godzić, jesli oczekujesz czegos innego i odpowiada ci inny styl zycia a ten styl zycia sie nie zmieni bvo jst jak jest ze wzgledu na jego prace to myślę ze jeśli po kilku rozmowach nic sie nie zmieni i po jakims  czasie to i tak odejdziesz bo wypali Ci sie uczucie, poczujesz ze to nie jest zycie jakie chcesz mieć i poi prostu ruszysz dalej...

po drugie kiedyś mialam nardzo podobnie, duzo obiecanek wyporwadzilam sie do niego, i bylo tylko gorzej. podobne problemy, on nie mial czasu bo wiecznie pracowal ja mialam go troche wiecej. on wracal z pracy to byl wiecznie zmezony, ja po 10h pracy dalej moge cos robic a on po 7 byl zmeczony... wiec ja bylam wicznie zla, wreszcie plakalam z tego powodu i wreszcie doszlam do tego ze to nie jest to czego chce... wyprowadzilam sie spowrotem do mista z ktorego przyjechalam, on po 6 m-cach przyjechal do mnie... ja nie mialam dalej nikogo wiec zaczelismy sie spotykac. zmienil sie... restauracje, kino, puby w kazdy weekend to jest moj styl zycia to jest to co kocham wiec on sie dostosowal bo podobno mnie kochal...trwalo to jakies 3 m-ce... nie wytrzymal bo mu sie to znudzilo to staranie, on taki po prostu nie byl. wiec moze twoj chlopak jest tez type domatora? moze nie lubi wyjsc, woli siedziec  w domu nudzic sie? ja osobiscie tego nienawidze wiec mam gdzies taki zwiazek ktory mnie zwyczajnie od srodka niszczy.

jeszcze dodam, ze wyjezdzanie dla faceta to jest duzy blad i rzucanie swojego zycia.

Właśnie najgorsze jest to, że on mówi, że mam to zaakceptować. Marudziłam mu i marudzę wciąż, jestem egoistyczna i to jest prawda niestety. On mówi, bym to akceptowała, ale ja nie czuję się dobrze z tym, że co weekend musi jechać do rodziców i ciągle coś im pomagać. Jeżeli ja tego nie akceptuję - marudzę i wówczas to on nie czuje się dobrze.
Co prawda kiedyś był inny. Znam go długo i wiem, że właśnie lubił imprezować itd. Ja generalnie nie jestem typem ani domatorki, ani imprezowiczki. Lubię siedzieć z nim sam na sam w domu, ale od czasu do czasu po prostu korci mnie by wyjść i zrobić coś innego. On teraz ma dużo obowiązków i problemów i przez to stał się jaki się stał. Ja powinnam przy nim być, wspierać i robię to na swój sposób, a kiedy robi coś co mi nie pasuje to marudzę, tak, bo nie jestem zadowolona...

Nie wrócę do domu, bo to wielki wstyd przed rodziną i znajomymi, powiedzieliby "a nie mówiłam"? Wszyscy myślą, że jest mi bajecznie (było na początku), a jest jak napisałam wyżej...

On twierdzi, że za dużo od niego wymagam. Ale to, bym akceptowała te różne jego zachowania to też jest wymaganiem jego w moją stronę. A jak powiem, że tak właśnie uważam jak teraz napisałam, to on powie, że jestem dziecinna, że podcinam mu skrzydła, że to nie ma sensu, bo stoimy w miejscu...

Ja już czuję jak się wypalam. Ja już czuję śmiechy jego znajomych, u których mieszkam, że znowu siedzę zamknięta w pokoju, bo T wyjechał do mamusi...

Ale nie mogę mu tego wciąż mówić, że źle mi, że wyjechał na weekend, bo dalej będzie zły i nie da się z nim pogadać... Masakra ale się narobiło.

9

Odp: Nudny związek...

ja naprawde wiem co czujesz bo też marudzilam, ze koledzy ważniejsi, ze musi wiecznie cos z nimi załatwiać po pracy, a później nie ma czasu dla mnie albo jest jak zwykle zmeczony wiec chce obejrzeć film w domu, po 20 minutahc zasypiał... co to ma byc w ogole?  wiec tez bylo marudzenie, klotnie. mialam wcześniej dlugo związek i wiem ze szczesliwy związek tak nie wygląda ze ja sie ciągle czepiam i dnerwuje, wiec wyjechalam.

i co z tego ze przyjechał, starał się jak nie wyszło bo jednak to nie to jaki on był, mimo że kochał, ten tryb życia go męczył. i to wcale nie byly wielkie wymagania, to bylo jaka ja jestem a nie będe przepraszała za to kim jestem i się zmieniała po prędzej czy poźniej i tak bedę chciala byc tym kim byłam smile

kochana poczekaj chwilkę, pogadajcie, przeczekaj może sie cos zmieni. może będzie lepiej. jesli nie to nie godz sie na coś co Ci nie odpowiada co cie zmienia na taka jaką być nie chcesz tylko szukaj dalej swojego szczęścia. to nie koniec świata nawet jeśli byście sie rozstali, ale może uda się znaleźć wyjście z tej sytuacji smile

10

Odp: Nudny związek...

Jedna strona medalu jest taka, że Twój chłopach się zapracował i zaniedbał i zamęczył. Czy specjalnie czy przez przypadek? To już jego pytać.

Druga strona wygląda tak, że Ty się przeniosłaś z całym majdanem do obcego miasta i uważałaś, ze on na rękach Cię będzie nosił, czas zajmował i w ogóle cudownie jak w liceum. Owszem, obiecywał, ale chyba sam nie wiedział co.

Ty, zwyczajnie w świecie się nudzisz, bo nikogo nie znasz, dobrze, że chociaż prace masz. Zajmij się wkońcu sobą, przestań od niego wymagać, że będzie skakał wokół Ciebie. Swoim życiem się zajmij i swoim czasem. On ma w pracy ciężko, a Ty mu jeszcze kołki ciosasz na głowie, bo Ci się nudzi.

11

Odp: Nudny związek...

Zgadzam się z Teo

nudzi ci się chyba w tym nowym mieście i potrzebujesz ciągłej uwagi faceta tak jak to było kilka lat wczesniej w beztroskich czasach. Niestety okazało się, że pora się skonfrontwać z PROZĄ ŻYCIA. czyli stresem, zmęczeniem, pracą. Pamiętaj, że każdy potrzebuje też poza tym czasu dla siebie, dla rodziny. Nie będę cię teraz pouczać jak to nieładnie być egoistką (choć pora sobie uświadomić, że może warto popracować nad charakterem) tylko proponuje bardziej praktyczne wskazówki. Po pierwsze odpuść. Widac rozmowy do niczego nie prowadzą na razie, więc odpuśćcie je sobie na razie aż emocje opadną. na kilka tygodni postaraj się nie poruszać ciężkich tematów, okaż trochę empatii i wyrozumiałości. Nikt nie lubi jak ktoś wiecznie gęga mu nad głową. Sama nakręcasz swojego faceta. Może jakbyś ty się zachowywała tak jak zachowywałaś się na początku związku to on by ciebie też inaczej traktował? bo każdy widzi tylko złe zachowanie drugiej osoby- ale przypatrz się sobie. kiedyś na pewno byłaś milsza, wyrozumialsza, a teraz? wiecznie się czepiasz (może i masz powody ale na razie odpuść) i gęgasz, wiecznie niezadowolona-on tak cię odbiera. Spotkania z tobą przestały mu sprawiać przyjemność, stresują go więc cię unika. Może pora wrzucić na luz i postrać się aby znowu być taką jak kiedyś. wtedy on też inaczej na ciebie spojrzy. Przede wszystkim zajmij się sobą. Nie masz chyba co robić, ani o czym gadać z nim skoro non stop trujesz mu o swoich rozterkach. Jakbyś chodziła na fitness, albo z koleżankami do kina czy poczytałabyś jakąs ciekawą ksiazke to mielibyście o czym gadac i on pewnie z przyjemnoscią by z tobą rozmawiał. Co do wpsolnie spędzanego czasu to proponuje ci jedną rzecz która sprawdziła się u mnie (mimo ze ja mieszkam z facetem) -nie spędzajcie randek bezczynnie. Idzcie na basen (kilka zł), siłownie, rower, pobiegajcie (to za darmo mozna robic) ( bedziecie miec fajne tematy i przy tym dobre nastroje), czasem oczywiscie tez do kina czy na kawe(tania sprawa) do kawiarni. O wiele lepiej spędza się w ten sposób czas i mysle ze ciężej sie w takich okolicznosciach kłócić. no i przede wszystkim odpuść te rozmowy na jakis czas. bo w atmosferze jaka teraz u was panuje one i tak do niczego nie prowadza.

12

Odp: Nudny związek...

jeszcze mam pytanie:
1.czemu nie mieszkacie razem?
2. jak często się spotykacie?

13 Ostatnio edytowany przez kate0876 (2014-01-25 12:02:19)

Odp: Nudny związek...
Malgorzattowska napisał/a:

Właśnie najgorsze jest to, że on mówi, że mam to zaakceptować. Marudziłam mu i marudzę wciąż, jestem egoistyczna i to jest prawda niestety. On mówi, bym to akceptowała, ale ja nie czuję się dobrze z tym, że co weekend musi jechać do rodziców i ciągle coś im pomagać.

Przepraszam,ale co ci przeszkadza,że chłopak pomaga rodzicom ? Zajmij się czymś , znajdź jakieś hobby bo tak naprawdę męczysz go swoim marudzeniem i siebie . 
Z twoich postów widać ,że chciałabyś ,żeby świat kręcił się w koło ciebie , a to sorry, ale tak nie będzie . Facet ma pracę , czuje się po niej zmęczony , a tu jeszcze ma  babę ,która mu wiecznie marudzi. Czemu sama nie wyjdziesz z jakąś inicjatywą do niego ? A nie robisz mu awantury , bo nie chce iść z Tobą do kina ...ojej i co ma się z tego powodu świat załamać , bo nie jest tak jak ty chcesz? I jeszcze pomaga rodzicom. No tak , przecież nie ma tej uwagi dla ciebie. I napewno wychodziłaś z inicjatywą , pewnie w awanturze , gdzie jemu się z miejsca odechciało , a nawet jeśli bez awantury , to przecież dlaczego on nie ? Przecież TO JA CHCĘ!!!!!
Nie pomyślisz nawet o nim , tylko ciągle myślisz o tym co ty chcesz.
Tłumaczenie i spokojnie rozmowy raczej nic tu nie zadziałają , ty już przedstawiłaś mu siebie w takim a nie innym świetle , marudząca baba , któa go nie rozumie i nie umie się zająć sobą . A może byś tak zaczeła spędzac czas z kimś innym , masz pracę , musisz mieć tam jakieś znajomości , może jakieś zajęcie też by ci pomogło ......
Bo jakoś nic nie piszesz o tym jak ty spędzasz wolny czas i mam wrażenie ,że bardzo się nudzisz;p
A może lepiej by było wrócić tam skąd przyszłaś i poprostu zaczęła sama żyć bez niego , skoro ci tak źle .
A może facet od twojego marudzenia , nudzi się już tobą i ma dość ? Nie pomylałaś o tym ? Wyobraź sobie odwrotną sytuację .

14

Odp: Nudny związek...
kate0876 napisał/a:
Malgorzattowska napisał/a:

Właśnie najgorsze jest to, że on mówi, że mam to zaakceptować. Marudziłam mu i marudzę wciąż, jestem egoistyczna i to jest prawda niestety. On mówi, bym to akceptowała, ale ja nie czuję się dobrze z tym, że co weekend musi jechać do rodziców i ciągle coś im pomagać.

Przepraszam,ale co ci przeszkadza,że chłopak pomaga rodzicom ? Zajmij się czymś , znajdź jakieś hobby bo tak naprawdę męczysz go swoim marudzeniem i siebie . 
Z twoich postów widać ,że chciałabyś ,żeby świat kręcił się w koło ciebie , a to sorry, ale tak nie będzie . Facet ma pracę , czuje się po niej zmęczony , a tu jeszcze ma  babę ,która mu wiecznie marudzi. Czemu sama nie wyjdziesz z jakąś inicjatywą do niego ? A nie robisz mu awantury , bo nie chce iść z Tobą do kina ...ojej i co ma się z tego powodu świat załamać , bo nie jest tak jak ty chcesz? I jeszcze pomaga rodzicom. No tak , przecież nie ma tej uwagi dla ciebie. I napewno wychodziłaś z inicjatywą , pewnie w awanturze , gdzie jemu się z miejsca odechciało , a nawet jeśli bez awantury , to przecież dlaczego on nie ? Przecież TO JA CHCĘ!!!!!
Nie pomyślisz nawet o nim , tylko ciągle myślisz o tym co ty chcesz.
Tłumaczenie i spokojnie rozmowy raczej nic tu nie zadziałają , ty już przedstawiłaś mu siebie w takim a nie innym świetle , marudząca baba , któa go nie rozumie i nie umie się zająć sobą . A może byś tak zaczeła spędzac czas z kimś innym , masz pracę , musisz mieć tam jakieś znajomości , może jakieś zajęcie też by ci pomogło ......
Bo jakoś nic nie piszesz o tym jak ty spędzasz wolny czas i mam wrażenie ,że bardzo się nudzisz;p
A może lepiej by było wrócić tam skąd przyszłaś i poprostu zaczęła sama żyć bez niego , skoro ci tak źle .
A może facet od twojego marudzenia , nudzi się już tobą i ma dość ? Nie pomylałaś o tym ? Wyobraź sobie odwrotną sytuację .

Noale poszedł przecież do tego kina! Ale on z inicjatywą nie wyszedł, to już sie nie liczy, to źle jest. smile

A To, że on pewnie ma jej po dziurki w nosie, jest pewne smile Bo ileż można nie otrzymywac wsparcia tylko dostawać ciosy smile

15 Ostatnio edytowany przez kate0876 (2014-01-25 16:58:10)

Odp: Nudny związek...
Teo napisał/a:
kate0876 napisał/a:
Malgorzattowska napisał/a:

Właśnie najgorsze jest to, że on mówi, że mam to zaakceptować. Marudziłam mu i marudzę wciąż, jestem egoistyczna i to jest prawda niestety. On mówi, bym to akceptowała, ale ja nie czuję się dobrze z tym, że co weekend musi jechać do rodziców i ciągle coś im pomagać.

Przepraszam,ale co ci przeszkadza,że chłopak pomaga rodzicom ? Zajmij się czymś , znajdź jakieś hobby bo tak naprawdę męczysz go swoim marudzeniem i siebie . 
Z twoich postów widać ,że chciałabyś ,żeby świat kręcił się w koło ciebie , a to sorry, ale tak nie będzie . Facet ma pracę , czuje się po niej zmęczony , a tu jeszcze ma  babę ,która mu wiecznie marudzi. Czemu sama nie wyjdziesz z jakąś inicjatywą do niego ? A nie robisz mu awantury , bo nie chce iść z Tobą do kina ...ojej i co ma się z tego powodu świat załamać , bo nie jest tak jak ty chcesz? I jeszcze pomaga rodzicom. No tak , przecież nie ma tej uwagi dla ciebie. I napewno wychodziłaś z inicjatywą , pewnie w awanturze , gdzie jemu się z miejsca odechciało , a nawet jeśli bez awantury , to przecież dlaczego on nie ? Przecież TO JA CHCĘ!!!!!
Nie pomyślisz nawet o nim , tylko ciągle myślisz o tym co ty chcesz.
Tłumaczenie i spokojnie rozmowy raczej nic tu nie zadziałają , ty już przedstawiłaś mu siebie w takim a nie innym świetle , marudząca baba , któa go nie rozumie i nie umie się zająć sobą . A może byś tak zaczeła spędzac czas z kimś innym , masz pracę , musisz mieć tam jakieś znajomości , może jakieś zajęcie też by ci pomogło ......
Bo jakoś nic nie piszesz o tym jak ty spędzasz wolny czas i mam wrażenie ,że bardzo się nudzisz;p
A może lepiej by było wrócić tam skąd przyszłaś i poprostu zaczęła sama żyć bez niego , skoro ci tak źle .
A może facet od twojego marudzenia , nudzi się już tobą i ma dość ? Nie pomylałaś o tym ? Wyobraź sobie odwrotną sytuację .

Noale poszedł przecież do tego kina! Ale on z inicjatywą nie wyszedł, to już sie nie liczy, to źle jest. smile

A To, że on pewnie ma jej po dziurki w nosie, jest pewne smile Bo ileż można nie otrzymywac wsparcia tylko dostawać ciosy smile

Biedny poszedł ,żeby mu więcej nie marudziła , bez obrazy dla autorki wątku:-)
Dziewczyna zapętliła się w świecie gdzie tylko jest on ...gdzie ona i to liczy się najbardziej . No,ale coż ..potem jest tylko łkanie ''O jezu co ja takiego zrobiłam?"
Facet też ma swoje granice , sprawdzone na moim . Mój jak nie ma na coś ochoty , jest zmęczony , ma mnie centralnie w nosie , bo np. nie ma nastroju ... olewam zostawiam go niech sobie chłopak i ode mnie ''odsapnie'' choć mu nie marudzę big_smile
Ale bywały chwile ,że faktycznie nie było fajnie , był strasznie obojętny na wszystko . Okazało się ,że wyszły jakieś problemy i nie chciał mówić dopóki sam nie zechciał i moje marudzenie i ciągłe czepianie się nie dwały nic a wręcz bardziej go dołowały .
Ok , ja rozumiem ,że wystawienie do wiatru nie jest miłe ,ale .... no co tu wiele tłumaczyć ... facet pracuje , ma wiele na głowie , jest wymęczony , psychicznie też i nie ma na nic ochoty . I właśnie zamiast tego wsparcia dostaje kopy ... no bo przecież dlaczego ty masz być taki ? Ma być tak jak chcę i nic mnie nie obchodzi tongue Druga sprawa w domu też można miło spędzić czas , razem . Czy to zaraz muszą być mega wielkei wyjścia ? Zmęczony , przygotować mu kąpiel , niech się odpręży , pooglądać film razem. Śpi ? Niech śpi skoro organizm tego potrzebuje , w ten sposób się regeneruje. A ja w tym czasie zajmuję się sobą . Proste.
Autorka myśli tylko o sobie ,ale druga połowa ... to on jest ten zły . I on musi , ona nie ;p

16

Odp: Nudny związek...

Dziś powiedział, że jeszcze w poniedziałek się nie zobaczymy, bo ma rehabilitację wieczorem i zostaje w swojej miejscowości, a nie w mieście, w którym mieszkamy. Wkurzyłam się, że znów odwleka, ale chcę by tą rehabilitację miał, więc nie gęgałam.
Od rana rozmawialiśmy przez tel normalnie, bo tylko o sprawach komputerowych (miałam problem z kompem i prosiłam go o pomoc). Niedawno zadzwonił od tak, pogadaliśmy chwilę na luzie, zaproponował w przyszłym tygodniu wyjść ze znajomymi na wódkę, no i powiedział, że 3 noce przed jego tygodniowym wyjazdem (w piątek) spędzi ze mną.
Nie gęgałam, był luz.

sosenek - masz rację i bardzo podoba mi się to, co napisałaś, bo krytykujesz mnie, ale konstruktywnie - pokazujesz mi co powinnam zrobić. Tak, gęganie nic nie da i będzie tylko gorzej. Będzie ciężko, ale postaram się by zapomniał, że często się nad nim uwieszam i nie pozwalam mu oddychać. Jego wyjazd na tydzień pewnie nie dość, że dobrze nam zrobi (chociaż przyjechałam tu by być z nim a nie się nie widzieć, ale przede wszystkim on sam się rozluźni, odpręży i wyszaleje.
Nie mieszkamy razem, bo póki co nie mamy na to warunków, ale 2 tygodnie temu (zanim gęgałam tak natarczywie) mówił, że zaczyna myśleć powoli o wspólnym mieszkaniu... Widujemy się różnie, czasem codziennie, a w okolicach weekendu nawet i 4 dni się nie widzimy, różnie.

kate0876 - To mi przeszkadza, że on jest od nich uzależniony i że ciągle oni go potrzebują, że on nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji - że ja przyjechałam byśmy mogli weekendy (wiadomo, że nie każdy) spędzać razem, a jak narazie to słabo z tym jest... A jego rodzice mają masę pomysłów na zatrzymanie go u nich i to mnie denerwuje. Wiem, że potrafi mi powiedzieć: "Następny weekend jest cały nasz", a jego tata powie mu by wrócił do domu i zawiózł go na imprezę i oleje to, że weekend miał nasz i pojedzie, bo tata prosi.
I mam zajęcia, co prawda nie tyle, co w moim rodzinnym mieście, ale poznaję osoby nowe i wychodzę z nimi, chociaż niezbyt często. Tylko tu chodzi o to, że przyjechałam, bo oboje chcieliśmy tego bym była i byśmy żyli razem, a ja czuję się zawiedziona, on tak naprawdę też, bo myślał, że będzie inaczej, że nie będzie miał tylu problemów...
"Biedny poszedł żeby mu nie marudziła"... Nie wiem czy to ironia, czy nie, ale wiem, że tak źle i tak niedobrze. Nie chodziliśmy do tego kina to byłam zła, a jak poszedł to mam właśnie takie odczucie jak napisałaś, że poszedł dla świętego spokoju, dlatego jestem niezadowolona, chociaż powinnam się cieszyć, że dopięłam swego...

17

Odp: Nudny związek...

Omatkokochana... TAK, wszyscy wiem już, że TY się poświęciłaś i PRZYJECHAŁAŚ, powtarzasz to prawie w każdym zdaniu. I to wielkie Twoje poświęcenie on powinien być ciągle Twój i na wyłączność i w ogóle stopy Ci całować, bo TY przyjechałaś.
Przyjechałaś bo chciałaś. Przyjechałaś i nikt Cię do tego nie zmuszał. Przyjechałaś, bo podjęłaś taką decyzję. Zaletą dorosłego wieku jest to, że można konstruktywnie i bez emocji swoje decyzje weryfikować. Nie przyjechałaś tam "w gości", więc zajmij się sobą wreszcie i przestań na każdym kroku kazać mu być dozgonnie wdzięcznym, że TY łaskawie przyjechałaś.

I NAGLE w ostatnim poście okazało się, ze to nie jest tak, że on dla Ciebie czasu nie ma, bo widzicie się różnie - czasem codziennie. Czyli jak wszystkie inne normalne pary. Wniosek? Włączyła Ci się Królewna i nie chce się wyłączyć. Przestań oczekiwać wdzięczności od niego na każdym kroku, a jak sobie nie radzisz i Ci nie pasuje to wracaj do siebie.

18

Odp: Nudny związek...

Mam kolegę, normalny chłopak. Znamy się od jakiś 5 lat, zawsze uśmiechnięty, często imprezował, jak my wszyscy. Lata mijają i praktycznie każdy z naszej paczki miał jakieś przejścia, ale do tej pory lubimy razem wyjść, na jakąś imprezę i się pobawić, pogadać. Poza nim jednym. Strasznie zmarudniał, nie wychodzi, nie ma na nic ochoty, siedzi w domu, a jak już wyjdzie to narzeka, narzeka, narzeka ... aż do znudzenia. Powód? Brak kasy. Mało zarabia, nie ma perspektyw. Strasznie go to dręczy. Ludzie tak mają, kasa jest ważna w życiu, ale nie najważniejsza. Różnica jest taka, że mój kolega nikogo nie ma i nie ma go kto wesprzeć, węc moim zdaniem albo zmień podejście do swojego chłopaka albo go zostaw i układajcie sobie życie z kimś innym.

19 Ostatnio edytowany przez kate0876 (2014-01-25 22:16:25)

Odp: Nudny związek...
Malgorzattowska napisał/a:

kate0876 - To mi przeszkadza, że on jest od nich uzależniony i że ciągle oni go potrzebują, że on nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji - że ja przyjechałam byśmy mogli weekendy (wiadomo, że nie każdy) spędzać razem, a jak narazie to słabo z tym jest... A jego rodzice mają masę pomysłów na zatrzymanie go u nich i to mnie denerwuje. Wiem, że potrafi mi powiedzieć: "Następny weekend jest cały nasz", a jego tata powie mu by wrócił do domu i zawiózł go na imprezę i oleje to, że weekend miał nasz i pojedzie, bo tata prosi.
I mam zajęcia, co prawda nie tyle, co w moim rodzinnym mieście, ale poznaję osoby nowe i wychodzę z nimi, chociaż niezbyt często. Tylko tu chodzi o to, że przyjechałam, bo oboje chcieliśmy tego bym była i byśmy żyli razem, a ja czuję się zawiedziona, on tak naprawdę też, bo myślał, że będzie inaczej, że nie będzie miał tylu problemów...
"Biedny poszedł żeby mu nie marudziła"... Nie wiem czy to ironia, czy nie, ale wiem, że tak źle i tak niedobrze. Nie chodziliśmy do tego kina to byłam zła, a jak poszedł to mam właśnie takie odczucie jak napisałaś, że poszedł dla świętego spokoju, dlatego jestem niezadowolona, chociaż powinnam się cieszyć, że dopięłam swego...

Pomysłów ?Tzn? Poza tym to co może tobie się dziewczyno wydawać , nie musi wcale być tym jak to widzisz. Jakie masz przykłady ego,że jego rodzice specjalnie to robią ? Z drugiej strony musieli by wiedzieć ,że akurat w ten weekend się spotykacie ....
Wiesz rodzice są rodzicami , ja też swoim muszę się ''dzielić '' z jego matką i uwierz mi nie wszystkie rzeczy mi się podobają ,ale zagryzam zęby , bo wiem ,że nic nie wskóram a tylko pogorszę relację między mną a moim.
Druga sprawa , jeśli twój faktycznie nie umie rozdzielić tego ,że akurat jakiś tam weekend chciał a raczej powiedział ,że spędzi z Tobą i nagle takie coś ,że on jedzie do ojca , bo ten chce jechać na imprezę , no to owszem sama bym się wkurzyła , bo przecież tata , to nie małe dziecko . Jednak to twój musi nad tym zapanowac i rozgraniczyć to gdzie jest pomoc rodzicom i nie chodzi o pierdołę a o coś poważnego. I tu bym radziła poważną rozmowę , bez kłótni i oskarżania .
O tym kinie nie napisałam nawet tego z ironią ,ale napisałam prawdę , jak to z nimi jest ... "baba marudzi,pójdę dla świętego spokoju...własnego" , z jednej strony mu się nie dziwię . Jeśli cię tym uraziłam to przepraszam, nie było to celowe :-)
Ja bym tu odbyła poważną rozmowę ,nie marudzenie ani kótnie itp. zwykłą rozmowę dwojga dorosłych ludzi , a potem zajęcie się sobą . Jak facet będzie mądry to postara się to ogarnąć , a szczególnie to z rodzicami .
Postaraj się byc jego przyjaciółką i wsparciem a nie gęgającą babą , bo oni tego nie lubią. I naprawdę zajmij się sobą . Szczególnie jak nie ma go przy Tobie .
Piszesz ,że widujecie się codziennie , i 4 dni się nie widzicie. Jeszcze się go naoglądasz big_smile Serio to nie "wieszaj się'' na nim na każdym kroku , bo ci facet ucieknie i nie dojdzie do żadnego zamieszkania razem.
Ty przyjechałaś do niego , ty powinnaś się dostosować a nie on . Nie widzicie się , jest to czas dla ciebie .
Wiesz i to nie jest nudny związek, po motylkach następuje kolejny etap w związku gdzie wszystko jest oczywiste . Gdzie oboje wiecie ,że się kochacie i że chcecie być razem ,ale on też potrzebuje powietrza ... ty jak narazie mu go nie dajesz . Wręcz go ucinasz .
Powiedział ci ,że ma rehabilitację i odwleka spotkanie z tobą , i nie gęgałaś ....ale się wkurzyłas ... na co ? Na to ,że on ma rehabilitację czy na to ,że nie spotka się z Tobą . Dziewczyno ...no sorry,ale uwierz ,że świat nie kręci się w koło ciebie i są sprawy które są ważniejsze od ciebie , tu ta rehabilitacja .
Powiem tak, budujesz mu powoli nie widzialną klatkę , pewnie ze złota , gdzie będziesz go miała tylko dla siebie .
Wyluzuj smile

20

Odp: Nudny związek...

A o czym rozmawialiście do rej pory? Nie trzeba mieć wspólnych zainteresowań żeby mieć temat do rozmów. Chodzicie na randki? Robicie coś wspólnie? Szukacie czegoś dla siebie wspólnego np. Kino, wyjścia na rower, knajpy, oglądanie filmów, gry. Cokolwiek wspólnie robicie?

Dobrze jest równiez zastanowić się nad jakimiś ciekawymi gadżetami erotycznymi
https://redarena.pl/seksowna-bielizna-erotyczna

Polecam kupienie sobie jakiejś fajnej seksownej bielizny jak tutaj smile
https://redarena.pl/files/_product/259900/__product_h/seksowne-ponczochy-do-pasa-ze-szwem-z-tylu-bezowe-2-1.webp

21 Ostatnio edytowany przez Elena_Lenu (2023-12-29 15:29:00)

Odp: Nudny związek...

W pierwszej chwili odebrałam ten wątek nieco podobnie, jak niektórzy koledzy wyżej - jako dość infantylne narzekania dziewczyny, która miała w głowie bajkowe wizje i dość mocno zderzyła się z rzeczywistością. Po dokładnym przeczytaniu poszczególnych postów sądzę, że to jednak nie ten wypadek.

Bo heloł, serio chcielibyście być w związku gdzie Wasz partner/partnerka nigdy nie ma dla was czasu, bo w tygodniu jest zmęczony/a, a w weekend też nie, bo musi pomagać rodzicom? Oczywiście, życie to nie bajka, wiadomo, że ludzie czasem padają ze zmęczenia, czasem marzą tylko, żeby odespać, czasem się mijają. Są takie momenty w życiu gdy warto tylko przygotować drugiej połówce aromatyczną kąpiel i się wycofać, by mogła ogarnąć swoje sprawy. Tyle że osoba, która decyduje się wejść w związek, robi to po to, by czuć, że jest w związku - a nie spędzać czas samotnie czy w nieskończoność na coś czekać i nie narzucać się. O związek trzeba dbać, co dla mnie obejmuje przede wszystkim jakościowy czas spędzany razem. Tutaj tego nie ma, bo co z tego, że niby regularnie się widują, skoro wygląda to bardzo byle jak - posiedzimy chwilę razem przy filmie i zaraz zasnę/pojadę do siebie.

Osobiście nie chciałabym być w związku, gdzie jestem postrzegana jako "baba, która wiecznie marudzi", więc prawdopodobnie dostosowałabym się do rad udzielanych wyżej i zajęła się swoimi zainteresowaniami czy znajomościami. Tylko że podejrzewam, że gdyby mój facet zachowywał się jak partner autorki, to bardzo szybko rozstalibyśmy się, bo po co być razem - skoro i tak wszystkie ciekawe/atrakcyjne przeżycia i ważne momenty w życiu dzielę z innymi ludźmi, a nie z nim?

Jeżeli ten związek ma przetrwać, to myślę, że oboje na dłuższą metę powinniście zupełnie inaczej podejść do organizowania czasu razem.  Umawiać się może nawet rzadziej, nie złościć się/marudzić o czas spędzany osobno, bo każdy potrzebuje też własnej przestrzeni. Z drugiej strony b. potrzebny jest wam czas taki tylko dla was, ewidentnie go tu brakuje. Tylko to powinien być cały dzień spędzony razem czy popołudnie/wieczór gdy macie chęci i siły - taki, który wspólnie celebrujecie np. spacer po ogrodzie botanicznym i mała kawka w ładnej scenerii, prawdziwa randka. Naprawdę nie wydając dużo da się wymyślić wiele fajnych scenariuszy, tylko trzeba chcieć. Może na razie postarasz się kilka razy sama wyjść z inicjatywą i zaplanować dzień tak, jakbyś chciała (uwzględniając realia i jego możliwości finansowe), a za jakiś czas on podłapie/będzie to dla niego inspiracja. Pytanie tylko, czy macie wspólną wizję przyszłości.

Kolejna kwestia: Ty absolutnie nie musisz akceptować rzeczy w związku, które ewidentnie Ci nie pasują i nie powinnaś dać się szantażować.
Owszem, dziwne byłoby gdybyś wiedząc od początku o tym, że jest wierzący teraz robiła mu wyrzuty, że jak to, przecież ludziom na pewnym poziomie intelektualnym nie wypada uczestniczyć w gusłach i chodzić na msze wink, ale czym innym jest akceptacja dla pewnych zachowań. Ja osobiście szczerze nie znoszę sytuacji, gdy ktoś (zwłaszcza partner) nie szanuje mojego czasu i jasno powiedziałabym, że nie będę tego akceptować. Jeżeli umawiamy się na weekend razem, to oczekuję że spędzimy go razem (chyba że naprawdę stanie się coś nieprzewidzianego typu choroba w rodzinie, wypadek). Mam też wiele swoich "osobnych" zainteresowań i rozumiem, że partner też potrzebuje przestrzeni dla siebie - ale nie na tej zasadzie, że "nasze" wspólne plany można zawsze odwlekać w nieskończoność.

Posty [ 21 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024