500 dni miłości - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » KULTURA » 500 dni miłości

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2 ]

1 Ostatnio edytowany przez KSandraK (2025-01-05 05:47:16)

Temat: 500 dni miłości

Właśnie obejrzałam i jestem ciekawa jak odbieracie ten film.

(Przewija się w polecankach na forum, ale wydaje mi się, że zasługuje na osobny wątek).

Wyraźnie się wyróżnia od "standardowych" romkomów i jest aż boleśnie realistyczny.

UWAGA SPOJLERY!!!
*******************************
Tak jak ja to widzę, Summer manipulowała Tomem. Była totalnie niedojrzała, żyła chwilą i kaprysami. Na pewnym etapie mieli funkcjonalny związek, któremu brakowało tylko oficjalnej "łatki" chodzenia ze sobą, ale dziewczyna uparła się że ma być niezobowiązująco (i owinęła chłopaka wokół palca całusem i banałem że "nikt nie może obiecać, że będzie stały w uczuciach"). Gdy potem była rosnąco sfrustrowana, zamiast próbować problemy w związku jakoś poruszyć i rozwiązać, najpierw nic nie mówi i jest wymijająca (gdy popłakała się na filmie w kinie i nie chce o tym rozmawiać), a potem znienacka zrywa ("powinniśmy przestać się spotykać") kiedy koleś się najmniej spodziewa. W zasadzie nawet nie do końca wiadomo co jej właściwie nie pasowało. Wygląda, że na początku był fun i schelbiało jej zainteresowanie Toma, a potem przeszła do "ostatnio tylko się kłócimy" (kłócili się który Beatels był naj, naprawdę widziałam bardziej dramatyczne / poważne kłótnie...) i zdecydowała, że skoro przestało być ekscytująco, to trzeba się rozstać (wait, nie rozstać, przecież byli "tylko przyjaciółmi"). Strasznie to wszystko księżniczkowe / kapryśne. Powala mnie ironia, że miała funkcjonalny związek i wystarczyło o niego zadbać i pielęgnować, jak o roślinkę, żeby kwitnął. Ale wyrzuciła wszystko do kosza i konsekwentnie zwalała winę za swoje błędy życiowe na życie (jak opowiadała o poprzednich związkach). Potem był twist, w którym ona odnawia kontakt i facet ma nadzieję, że jednak się zejdą, ale okazuje się, że jest zaręczona i wychodzi za mąż za jeszcze kogoś innego jakoś po miesiącu znajomości z tym nowym. I tym razem nie ma, że nie jest gotowa na związek ani że nikt nie może obiecać stałości. Swój nowy związek i zaręczyny praktycznie ukrywa przed byłym. A na koniec dowala Tomowi, że przy nim nie czuła tego czegoś, a przy tym nowym uwierzyła w przeznaczenie/true love. Tak jakby sugerując że za mało się starał. Facet musiał mieć naprawdę anielską cierpliwość do takiej bezczelnej i krótkowzrocznej zołzy. Musiał z tego wyjść solidnie rozjechany psychologicznie i z solidnym niefajnym bagażem przeniesionym na kolejne związki. Przygnębiający efekt motyla / domino. Nie mówiąc o tym że półtora roku to szmat czasu, niestety zmarnowanego.

No i tak sobie myślę, że jakby ich gender swapnąć, byłaby jednoznaczna historia o nieśmiałej dziewczynie z biura zabujanej w przystojnym asystencie, któremu chodzi tylko o seks, coś jak pierwsza połowa Dziennika Bridget Jones. Scena przy kopiarce to byłby aż materiał na #metoo.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: 500 dni miłości
KSandraK napisał/a:

Właśnie obejrzałam i jestem ciekawa jak odbieracie ten film.

(Przewija się w polecankach na forum, ale wydaje mi się, że zasługuje na osobny wątek).

Wyraźnie się wyróżnia od "standardowych" romkomów i jest aż boleśnie realistyczny.

UWAGA SPOJLERY!!!
*******************************
Tak jak ja to widzę, Summer manipulowała Tomem. Była totalnie niedojrzała, żyła chwilą i kaprysami. Na pewnym etapie mieli funkcjonalny związek, któremu brakowało tylko oficjalnej "łatki" chodzenia ze sobą, ale dziewczyna uparła się że ma być niezobowiązująco (i owinęła chłopaka wokół palca całusem i banałem że "nikt nie może obiecać, że będzie stały w uczuciach"). Gdy potem była rosnąco sfrustrowana, zamiast próbować problemy w związku jakoś poruszyć i rozwiązać, najpierw nic nie mówi i jest wymijająca (gdy popłakała się na filmie w kinie i nie chce o tym rozmawiać), a potem znienacka zrywa ("powinniśmy przestać się spotykać") kiedy koleś się najmniej spodziewa. W zasadzie nawet nie do końca wiadomo co jej właściwie nie pasowało. Wygląda, że na początku był fun i schelbiało jej zainteresowanie Toma, a potem przeszła do "ostatnio tylko się kłócimy" (kłócili się który Beatels był naj, naprawdę widziałam bardziej dramatyczne / poważne kłótnie...) i zdecydowała, że skoro przestało być ekscytująco, to trzeba się rozstać (wait, nie rozstać, przecież byli "tylko przyjaciółmi"). Strasznie to wszystko księżniczkowe / kapryśne. Powala mnie ironia, że miała funkcjonalny związek i wystarczyło o niego zadbać i pielęgnować, jak o roślinkę, żeby kwitnął. Ale wyrzuciła wszystko do kosza i konsekwentnie zwalała winę za swoje błędy życiowe na życie (jak opowiadała o poprzednich związkach). Potem był twist, w którym ona odnawia kontakt i facet ma nadzieję, że jednak się zejdą, ale okazuje się, że jest zaręczona i wychodzi za mąż za jeszcze kogoś innego jakoś po miesiącu znajomości z tym nowym. I tym razem nie ma, że nie jest gotowa na związek ani że nikt nie może obiecać stałości. Swój nowy związek i zaręczyny praktycznie ukrywa przed byłym. A na koniec dowala Tomowi, że przy nim nie czuła tego czegoś, a przy tym nowym uwierzyła w przeznaczenie/true love. Tak jakby sugerując że za mało się starał. Facet musiał mieć naprawdę anielską cierpliwość do takiej bezczelnej i krótkowzrocznej zołzy. Musiał z tego wyjść solidnie rozjechany psychologicznie i z solidnym niefajnym bagażem przeniesionym na kolejne związki. Przygnębiający efekt motyla / domino. Nie mówiąc o tym że półtora roku to szmat czasu, niestety zmarnowanego.


No i tak sobie myślę, że jakby ich gender swapnąć, byłaby jednoznaczna historia o nieśmiałej dziewczynie z biura zabujanej w przystojnym asystencie, któremu chodzi tylko o seks, coś jak pierwsza połowa Dziennika Bridget Jones. Scena przy kopiarce to byłby aż materiał na #metoo.

Obejrzałem ten film kilkakrotnie.
Zapomniałem nazwiska głównej bohaterki, ale przypomniałem sobie z kolei, ze jej siostra grała w serialu f/f.  Taka, z mieczem biegająca.
Mnie film się podobał. Że chłopak pierdola (telefon w gumki ze mną gra) itd, zagrany znakomicie został. smile

Posty [ 2 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » KULTURA » 500 dni miłości

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024