Tworzę ten wątek bo ostatnio mam sporą rozkminę w tej kwestii. Mój główny wątek służy raczej do monitorowania stanu zdrowia psychicznego i zmian na poziomie egzystencjalnym, a poza tym jest teraz jakaś moda na tworzenie nowych tematów. Jak większość z was wie słucham różnych podcastów, staram się słuchać w miarę konkretnych treści choć ich weryfikacja nie jest łatwa. Przykładowo taki Marcin Wąsik, z początku wygląda jak ci wszyscy coachowie podrywu ale jak się go posłucha to się okazuje, że to na prawdę konkretny gość. I tu dochodzimy do sedna wątku. Spora część kwestii poruszanych przez tego Pana dotyczy stricte męskości. Osobiście uświadomiłem sobie wiele rzeczy dzięki jego filmom. Jedna rzecz szczególnie mnie zainteresowała. Powiedział, że jako mężczyzna najpierw trzeba mieć dobre relacje z innymi mężczyznami żeby móc je mieć z kobietami. Wcześniej nawet o tym nie pomyślałem. Zawsze myślałem, że lepiej się dogaduję z kobietami niż z mężczyznami, a prawda jest taka, że ja zawsze się bałem relacji z mężczyznami więc ich unikałem co widać nawet na moich treningach. Wolałem trenować z kobietami bo podświadomie miałem przekonanie, że dziewczyny są słabsze więc nie trzeba jakoś szczególnie się starać by być od nich lepszym. Teraz się okazuje, że nawet na studiach miałem tak samo. Trzymałem się z dziewczynami bo myślałem, że lepiej się z nimi dogaduję, a z facetami musiałbym konkurować na jakichś etapach. Tak samo gość mówił, że trzeba mieć jakąś swoją męską grupę, wyłącznie męskie towarzystwo by samemu być zdrowym mężczyzną. Jak patrzę po sobie czy podobnych do mnie znajomych to się zgadza, nie mamy takich męskich grup. Ogólnie u Pana Marcina ale nie tylko u niego jest dużo więcej podobnych rzeczy, o których przynajmniej ja nie miałem pojęcia albo nie zdawałem sobie sprawy, że mają jakieś znaczenie. Panuje takie przekonanie, że współcześni mężczyzni stali się słabi, że brakuje im tej męskości, że idą bardziej w kierunku kobiecych cech. Ja myślę, że to nie jest kwestia słabości czy świadomej zmiany cech tylko ogromnej niewiedzy wynikającej z jej ogólnego zatracenia w społeczeństwie i kompletnym braku odpowiednich wzorców. Takich rzeczy jakie tu opisuję nie powinno się dowiadywać z internetu tylko powinny być oczywiste. Wiem, że to tematy skierowane bardziej do mężczyzn ale jestem ciekaw co kobiety o tym sądzą. Co sądzicie o tym wszystkim co tu napisałem, jakie macie na ten temat przemyślenia?
Kobiety to moga i sa tez slabsze, ale TYLKO pod wzgledem fizycznym i to tez sa od tego wyjatki. Inteligencja to napewno jestesmy madrzejsze od was
Kobiety to moga i sa tez slabsze, ale TYLKO pod wzgledem fizycznym i to tez sa od tego wyjatki. Inteligencja to napewno jestesmy madrzejsze od was
Doprawdy? Zdefiniuj dokładnie "my" i "was"
4 2024-11-27 16:20:03 Ostatnio edytowany przez Serduszko<3 (2024-11-27 16:21:46)
Uważam że to świetny pomysł. Zawsze (w szkole czy coś) miałam wrażenie że chłopcy trzymający z dzieeczynami mentalnie są do nas dziewczyn podobni. Teraz to nie wiem bo jak facet ma koleżanki to next bo po co mi sie zastanawiać czy cos jest na rzeczy czy nie (chwilowo zawieszone z powodu pewnego eksperymentu jaki przeprowadzam xD)
W każdym bądź razie kobietom chyba bardziej sie podobają męscy mężczyźni niż ci z mentalnością dziewczyn. Myśle że to dobry pomysł bo w jakimś sensie zbierzesz inne doświadczenia, zyskasz kolegów, a na dodatek może będziesz inaczej działał na kobiety?
A ewentualnych wad pomysłu brak.
Bardziej miałem na myśli dyskusję na temat teorii ale jako pomysł na rozwiązanie indywidualnego problemu też brzmi dobrze. Wolałbym tu nie pisać o swoich problemach tylko popisać ogólnie o kwestiach, które wymieniłem. Co najwyżej jako przykłady można użyć swojego doświadczenia.
6 2024-11-27 18:37:46 Ostatnio edytowany przez R_ita2 (2024-11-27 18:39:12)
Szczerze, to nigdy nie pochylałam się nad tematyką męskości, tematu w ogóle, kwestii toksycznej męskości, czy zdrowej męskości, nie słuchałam na ten temat podcastów, nie czytałam artykułów. Mogę jedynie napisać czym dla mnie jest i jakie ja mam spostrzeżenia.
Męskość to dla mnie określona energia nastawiona na rozwiązywanie problemów, inicjowanie, działanie, dawanie. To ambicja, rozsądek, logika. Ale to też pewnego rodzaju władczość, chęć dominacji i prowadzenia, liderowania. Siła fizyczna. Uważam, że w moim otoczeniu mam wielu takich mężczyzn. Czy wziąć na tapetę kuzynów, wujków i jeszcze męża, tatę. Wszyscy oni są w mojej opinii męscy. Mają określone sukcesy, są siebie samoświadomi na dość dobrym poziomie (choć mogłoby być lepiej co u niektórych)
A co do męskiego towarzystwa. Jak mąż szedł na męski wypad to zawsze wracał rozluźniony, rozrywkowy, pewny siebie i zadowolony. Określone tematy, określone żarty, rozładowanie emocji. Ładował tak baterie, porywalizował trochę. Taka obserwacja co do męskiego towarzystwa.
Akurat on nie miał relacji z najważniejszym mężczyzną życia czyli ojcem więc doszło do wielu zaburzeń na tle męskości, przybierała formę toksyczności (zapędy dyktatorskie np ) I próba przejmowania władzy nad ludźmi, jakby zarządzanie w pracy ok ale nie bliskimi. A z drugiej strony ogromna opiekuńczość.
Do czego dążę. Że jakiś kryzys męskości jest to coś tam słyszałam. Większość swoich rówieśników uważam za "szczypiorki" z mlekiem pod nosem. Mało męskości, mało decyzyjności, obawy, nie umiejętność brania tego co się chce i sięgania po sukces. Większość pochodzi z rozbitych rodzin, więc może to znowu brak ojca który poszedł w drugą stronę. Nie wiem bo jak pisałam nie znam sie
7 2024-11-27 18:48:08 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-11-27 18:49:49)
Szczerze, to nigdy nie pochylałam się nad tematyką męskości, tematu w ogóle, kwestii toksycznej męskości, czy zdrowej męskości, nie słuchałam na ten temat podcastów, nie czytałam artykułów. Mogę jedynie napisać czym dla mnie jest i jakie ja mam spostrzeżenia.
Męskość to dla mnie określona energia nastawiona na rozwiązywanie problemów, inicjowanie, działanie, dawanie. To ambicja, rozsądek, logika. Ale to też pewnego rodzaju władczość, chęć dominacji i prowadzenia, liderowania. Siła fizyczna. Uważam, że w moim otoczeniu mam wielu takich mężczyzn. Czy wziąć na tapetę kuzynów, wujków i jeszcze męża, tatę. Wszyscy oni są w mojej opinii męscy. Mają określone sukcesy, są siebie samoświadomi na dość dobrym poziomie (choć mogłoby być lepiej co u niektórych)
A co do męskiego towarzystwa. Jak mąż szedł na męski wypad to zawsze wracał rozluźniony, rozrywkowy, pewny siebie i zadowolony. Określone tematy, określone żarty, rozładowanie emocji. Ładował tak baterie, porywalizował trochę. Taka obserwacja co do męskiego towarzystwa.
Akurat on nie miał relacji z najważniejszym mężczyzną życia czyli ojcem więc doszło do wielu zaburzeń na tle męskości, przybierała formę toksyczności (zapędy dyktatorskie np ) I próba przejmowania władzy nad ludźmi, jakby zarządzanie w pracy ok ale nie bliskimi. A z drugiej strony ogromna opiekuńczość.Do czego dążę. Że jakiś kryzys męskości jest to coś tam słyszałam. Większość swoich rówieśników uważam za "szczypiorki" z mlekiem pod nosem. Mało męskości, mało decyzyjności, obawy, nie umiejętność brania tego co się chce i sięgania po sukces. Większość pochodzi z rozbitych rodzin, więc może to znowu brak ojca który poszedł w drugą stronę. Nie wiem bo jak pisałam nie znam sie
Coś w tym jest, chłopcy nie mają męskich wzorców, wychowywani przez matki i babcie. lub wypaczone przez toksycznych ojców, stąd trzymanie z dziewczynami.
A to nie uczy męskości.
"Powiedział, że jako mężczyzna najpierw trzeba mieć dobre relacje z innymi mężczyznami żeby móc je mieć z kobietami."
- zgadzam się.
Ja akurat lepiej się dogaduję z facetami
Natomiast kiedyś natknęłam sie jakiś artykuł, czy badania odnośnie męskości. Wychodziło na to, że damskie cechy są często z wyniku braku wzorca męskiego w domu. Przyczyniły się do tego rozwody i wychowywanie chłopców przez kobiety. Niby teoretycznie chłopcy wiedzą jaki jest stereotypowy samiec alfa, ale nieświadomie chłoną kobiece cechy.
Drugą kwestią jest hm parcie społeczne, trochę taka moda nakładana chłopcom do głów, aby byli wrażliwi itp. Oczywiście nie jest to złe, ale facetom coraz ciężej jest wyważyć złotą granicę.
Niedawno widziałam też wykres z którego wynikało że obecnie kobiety stają się bardziej "męskie". To znaczy potrafiące walczyć o swoje, głośno wygłaszając swoje zdanie itp. Być może mężczyźni przerośnięci oczekiwaniami (dom, hajs itp) w tej roli po prostu wolą ustąpić kobietom, być może są przytłoczeni i po części zszokowani tym jakie stały się kobiety. A przecież kulturowo uczono mężczyzn, że kobiety to takie biedne istotki, które trzeba bronić. Obecnie to oni muszą się bronić często przed kobiecym silnym "ja".
Nie wiem czy to źle czy dobrze. Sądzę, że trzeba tu znaleźć balans
9 2024-11-27 20:34:20 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-11-27 20:35:00)
Ja akurat lepiej się dogaduję z facetami
Natomiast kiedyś natknęłam sie jakiś artykuł, czy badania odnośnie męskości. Wychodziło na to, że damskie cechy są często z wyniku braku wzorca męskiego w domu. Przyczyniły się do tego rozwody i wychowywanie chłopców przez kobiety. Niby teoretycznie chłopcy wiedzą jaki jest stereotypowy samiec alfa, ale nieświadomie chłoną kobiece cechy.
Drugą kwestią jest hm parcie społeczne, trochę taka moda nakładana chłopcom do głów, aby byli wrażliwi itp. Oczywiście nie jest to złe, ale facetom coraz ciężej jest wyważyć złotą granicę.
Niedawno widziałam też wykres z którego wynikało że obecnie kobiety stają się bardziej "męskie". To znaczy potrafiące walczyć o swoje, głośno wygłaszając swoje zdanie itp. Być może mężczyźni przerośnięci oczekiwaniami (dom, hajs itp) w tej roli po prostu wolą ustąpić kobietom, być może są przytłoczeni i po części zszokowani tym jakie stały się kobiety. A przecież kulturowo uczono mężczyzn, że kobiety to takie biedne istotki, które trzeba bronić. Obecnie to oni muszą się bronić często przed kobiecym silnym "ja".Nie wiem czy to źle czy dobrze. Sądzę, że trzeba tu znaleźć balans
To prawda dwoje moich ex bylo wychowanych w rozbitych rodzinach. Jeden przez matke a drugi przez ojca - bylo widac roznice.
Natomiast nie zgdzam sie, ze kobiety maja meskie zachowania poniewaz "walcza o siebie " i "maja swoje zdanie". To tak jakby stwierdzic, ze kobieta tylko wtedy zachowuje sie kobieco, gdy we wszystkim sie zgadza z facetem. Przeciez posiadanie wlasnego zdania to cecha ludzka niezalezna od plci
(,,,))
Mam nadzieję skojarzysz tylko Kamila Błocha, takiego typka z podcastow
on pisze bardziej o takim jakby rozdwojeniu męskości, niestety facet musi być ,, wręcz powinien być trochę jak kobieta i jak twardziel jednoczesbie,, ale zalozyl z jakim s gościem inicjatywę żeby zwalczać taka tendencje
W pojedynczych odcinkach można znaleźć definicje których poszukujesz np u Jakuba czarodzieja,, z tym że on. ma strasznie krociutkie odcinki
Oby mi się. coś dodatkowo przypomniało xpp
Istotka6 napisał/a:Ja akurat lepiej się dogaduję z facetami
Natomiast kiedyś natknęłam sie jakiś artykuł, czy badania odnośnie męskości. Wychodziło na to, że damskie cechy są często z wyniku braku wzorca męskiego w domu. Przyczyniły się do tego rozwody i wychowywanie chłopców przez kobiety. Niby teoretycznie chłopcy wiedzą jaki jest stereotypowy samiec alfa, ale nieświadomie chłoną kobiece cechy.
Drugą kwestią jest hm parcie społeczne, trochę taka moda nakładana chłopcom do głów, aby byli wrażliwi itp. Oczywiście nie jest to złe, ale facetom coraz ciężej jest wyważyć złotą granicę.
Niedawno widziałam też wykres z którego wynikało że obecnie kobiety stają się bardziej "męskie". To znaczy potrafiące walczyć o swoje, głośno wygłaszając swoje zdanie itp. Być może mężczyźni przerośnięci oczekiwaniami (dom, hajs itp) w tej roli po prostu wolą ustąpić kobietom, być może są przytłoczeni i po części zszokowani tym jakie stały się kobiety. A przecież kulturowo uczono mężczyzn, że kobiety to takie biedne istotki, które trzeba bronić. Obecnie to oni muszą się bronić często przed kobiecym silnym "ja".Nie wiem czy to źle czy dobrze. Sądzę, że trzeba tu znaleźć balans
To prawda dwoje moich ex bylo wychowanych w rozbitych rodzinach. Jeden przez matke a drugi przez ojca - bylo widac roznice.
Natomiast nie zgdzam sie, ze kobiety maja meskie zachowania poniewaz "walcza o siebie " i "maja swoje zdanie". To tak jakby stwierdzic, ze kobieta tylko wtedy zachowuje sie kobieco, gdy we wszystkim sie zgadza z facetem. Przeciez posiadanie wlasnego zdania to cecha ludzka niezalezna od plci
Oczywiście to był skrót myślowy, wręcz stereotypowy
12 2024-11-27 20:50:12 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-27 20:51:48)
Już od wielu lat zmienia się symetria zarówno w kobiecym jak i męskim świecie. Coraz częściej to kobiety przejmują stery w wielu dziedzinach życia. Dzieje się to po części dlatego, że coraz więcej kobiet posiada świetne wykształcenie, a co za tym idzie pracę i wynagrodzenie. To z kolei przekłada się na ich wyższe poczucie wartości, wysoką samoocenę, samodzielność i niezależność.
Natomiast w męskim świecie nastąpił marazm, totalny. Jedna skrajność goni drugą. Kiedyś mężczyźni byli wręcz predestynowani do bycia głową rodziny. Dzisiaj wszystko uległo poważnym zmianom. Z jednej strony zaostrzył się skrajny radykalizm. Niektórzy uważając siebie za samców alfa próbują, z różnym skutkiem, narzucać własne zasady, często bardzo surowe i brutalne zarówno w treści jak i praktyce. Z drugiej zaś strony liberalne prądy próbują łagodzić wszelkie pojawiające się napięcia. Równouprawnienie. Szacunek. Tolerancja. Dla jednych wartości, dla innych wyświechtane slogany.
Istotka wspomniała o balansie. Czy jest on w ogóle możliwy? Mizoginizm vs mizoandria, równouprawnienie vs dyskryminacja, tolerancja vs fanatyzm, szacunek vs chamstwo.
Ale moim skromnym zdaniem taki balans jest możliwy do osiągnięcia. Tylko jakim kosztem? To trudne do oszacowania.
Męskość to dla mnie określona energia nastawiona na rozwiązywanie problemów, inicjowanie, działanie, dawanie. To ambicja, rozsądek, logika. Ale to też pewnego rodzaju władczość, chęć dominacji i prowadzenia, liderowania. Siła fizyczna. Uważam, że w moim otoczeniu mam wielu takich mężczyzn. Czy wziąć na tapetę kuzynów, wujków i jeszcze męża, tatę. Wszyscy oni są w mojej opinii męscy. Mają określone sukcesy, są siebie samoświadomi na dość dobrym poziomie (choć mogłoby być lepiej co u niektórych)
Do czego dążę. Że jakiś kryzys męskości jest to coś tam słyszałam. Większość swoich rówieśników uważam za "szczypiorki" z mlekiem pod nosem. Mało męskości, mało decyzyjności, obawy, nie umiejętność brania tego co się chce i sięgania po sukces. Większość pochodzi z rozbitych rodzin, więc może to znowu brak ojca który poszedł w drugą stronę. Nie wiem bo jak pisałam nie znam sie
Z tego co ja zauważyłem zarówno u siebie jak i znajomych to z logiką czy rozsądkiem problemu za bardzo nie ma ale już inicjowanie, działanie to inna historia. Z siłą fizyczną też zbytnio problemu nie widzę ale mężczyzn mających tą chęć dominacji i prowadzenia mógłbym policzyć na palcach jednej ręki w ciągu całego mojego życia i za każdym razem ci ludzie przynajmniej dla mnie byli totalnie odpychający. Teraz już sam nie wiem czy to był strach czy coś innego. To jest dziwne bo przecież tacy ludzie powinni być przykładem, powinno się chcieć za nimi podążać więc dlaczego sama ich obecność budziła niepokój i ciągłe napięcie?
To jest właśnie to o czym wspominany przeze mnie Pan dużo opowiada. Ta decyzyjność, branie tego co się chce i sięganie po sukces. Ja od najmłodszych lat miałem wbijane do głowy, że wręcz nie wolno brać tego co się chce, że to jest jednoznacznie złe więc to się zawsze kojarzyło z karą. Spora część mojego pokolenia miała dokładnie tak samo. Do dziś pamiętam jak już w podstawówce karano za każde wychylenie się z tłumu, każde działanie niezgodnie z narzuconymi normami od razu było karane przez nauczycieli, a rodzice bezwzględnie im wierzyli. Każdy tak miał więc ja traktowałem to jako oczywistość, a teraz słuchając takich podcastów okazuje się, że to właśnie były dobre cechy. Już od najmłodszych lat w moim pokoleniu zabijano męskość i decyzyjność. Każdy wychodzący przed szereg był za to gnojony i traktowany jak przestępca.
Coś w tym jest, chłopcy nie mają męskich wzorców, wychowywani przez matki i babcie. lub wypaczone przez toksycznych ojców, stąd trzymanie z dziewczynami.
A to nie uczy męskości."Powiedział, że jako mężczyzna najpierw trzeba mieć dobre relacje z innymi mężczyznami żeby móc je mieć z kobietami."
- zgadzam się.
Dodaj do tego jeszcze fakt, że większość grona pedagogicznego w szkołach to kobiety.
Kiedyś nawet bym o tym nie pomyślał, a teraz też się zgadzam.
Ja akurat lepiej się dogaduję z facetami
Natomiast kiedyś natknęłam sie jakiś artykuł, czy badania odnośnie męskości. Wychodziło na to, że damskie cechy są często z wyniku braku wzorca męskiego w domu. Przyczyniły się do tego rozwody i wychowywanie chłopców przez kobiety. Niby teoretycznie chłopcy wiedzą jaki jest stereotypowy samiec alfa, ale nieświadomie chłoną kobiece cechy.
Drugą kwestią jest hm parcie społeczne, trochę taka moda nakładana chłopcom do głów, aby byli wrażliwi itp. Oczywiście nie jest to złe, ale facetom coraz ciężej jest wyważyć złotą granicę.
Niedawno widziałam też wykres z którego wynikało że obecnie kobiety stają się bardziej "męskie". To znaczy potrafiące walczyć o swoje, głośno wygłaszając swoje zdanie itp. Być może mężczyźni przerośnięci oczekiwaniami (dom, hajs itp) w tej roli po prostu wolą ustąpić kobietom, być może są przytłoczeni i po części zszokowani tym jakie stały się kobiety. A przecież kulturowo uczono mężczyzn, że kobiety to takie biedne istotki, które trzeba bronić. Obecnie to oni muszą się bronić często przed kobiecym silnym "ja".Nie wiem czy to źle czy dobrze. Sądzę, że trzeba tu znaleźć balans
Problem w tym, że ten samiec alfa często był kojarzony jako ktoś zły, jako osoba nie przestrzegająca zasad więc karana za wszystko. Zarówno rodzice jak i nauczyciele zawsze wmawiali, że "Nie bądź taki jak on", "Nie zadawaj się z nim" itp. Jak teraz patrzę na to wszystko to wyglądało niemal tak jakby ktoś to dokładnie zaplanował. Jakby to zniechęcanie do męskich wzorców było celowe. Dla mnie akurat nie jest dziwnym to jakie stały się kobiety bo mają do tego idealne warunki. Coraz większe przywileje i coraz większe wsparcie z niemal każdej strony. Nie twierdzę, że to jest złe ale z całą pewnością niezbalansowane względem mężczyzn, których się wręcz marginalizuje. Mało się mówi o męskich problemach choć ostatnio to się zaczyna zmieniać co widać właśnie po omawianych podcastach. To wygląda trochę tak jakby kobiety się mściły za tysiące lat męskiej dominacji i teraz chciałyby się zamienić miejscami, a to po pierwsze nie jest wina obecnych pokoleń, po drugie nie jest żadnym rozwiązaniem. Wszędzie jest potrzebna równowaga i powoli zaczynamy zmierzać w jej kierunku ale to jeszcze długo potrwa. Jeszcze co do bronienia kobiet to od czasów prehistorycznych było oczywiste, że pod względem fizycznym mężczyzna wygrywa więc to on jest obrońcą. I tak było przez tysiące lat, aż do teraz. Jeszcze 100 lat temu nikt się nie zastanawiał nad tym, że przed kobietami trzeba będzie się bronić bo nikt nawet nie myślał, że dostaną możliwości by w jakiś inny niż fizyczny sposób wygrać czy choć dorównać mężczyznom. To się zmieniło, a ludzkość jako całość nie ogarnęła to na czas przez co teraz mamy tyle problemów społecznych i tą całą wojnę płci. Jedna strona poszła za bardzo w jedną stronę, a druga w drugą i za bardzo się poróżniliśmy, a prawdziwe tego efekty będzie widać za jakieś 20-30lat.
(,,,))
Mam nadzieję skojarzysz tylko Kamila Błocha, takiego typka z podcastow
on pisze bardziej o takim jakby rozdwojeniu męskości, niestety facet musi być ,, wręcz powinien być trochę jak kobieta i jak twardziel jednoczesbie,, ale zalozyl z jakim s gościem inicjatywę żeby zwalczać taka tendencje
W pojedynczych odcinkach można znaleźć definicje których poszukujesz np u Jakuba czarodzieja,, z tym że on. ma strasznie krociutkie odcinki
Oby mi się. coś dodatkowo przypomniało xpp
Jego akurat jeszcze nie kojarzę, dzięki za namiar. Tego drugiego też sprawdzę.
Już od wielu lat zmienia się symetria zarówno w kobiecym jak i męskim świecie. Coraz częściej to kobiety przejmują stery w wielu dziedzinach życia. Dzieje się to po części dlatego, że coraz więcej kobiet posiada świetne wykształcenie, a co za tym idzie pracę i wynagrodzenie. To z kolei przekłada się na ich wyższe poczucie wartości, wysoką samoocenę, samodzielność i niezależność.
Natomiast w męskim świecie nastąpił marazm, totalny. Jedna skrajność goni drugą. Kiedyś mężczyźni byli wręcz predestynowani do bycia głową rodziny. Dzisiaj wszystko uległo poważnym zmianom. Z jednej strony zaostrzył się skrajny radykalizm. Niektórzy uważając siebie za samców alfa próbują, z różnym skutkiem, narzucać własne zasady, często bardzo surowe i brutalne zarówno w treści jak i praktyce. Z drugiej zaś strony liberalne prądy próbują łagodzić wszelkie pojawiające się napięcia. Równouprawnienie. Szacunek. Tolerancja. Dla jednych wartości, dla innych wyświechtane slogany.
Istotka wspomniała o balansie. Czy jest on w ogóle możliwy? Mizoginizm vs mizoandria, równouprawnienie vs dyskryminacja, tolerancja vs fanatyzm, szacunek vs chamstwo.
Ale moim skromnym zdaniem taki balans jest możliwy do osiągnięcia. Tylko jakim kosztem? To trudne do oszacowania.
Z tym nie do końca mogę się zgodzić. Nie wiem jak było u ciebie czy w twoim otoczeniu ale z moich obserwacji wynika coś innego. To poczucie własnej wartości, wysoka samoocena, samodzielność i niezależność nie wynikają z lepszego wykształcenia tylko bardziej z trochę uprzywilejowanego traktowania kobiet. Dziewczynkom się mówi, że są księżniczkami, że "to facet powinien zagadać pierwszy", że to on ma się postarać, że są ładne itd. Z kolei po chłopcach się ciśnie, od nich się wymaga nie mówiąc nawet po co i dlaczego. I od razu zaznaczam, że to są moje osobiste obserwacje z mojego otoczenia. W praktycznie każdym związku jaki widziałem to facet pracował więcej i ciężej, to on miał więcej obowiązków, to on musiał ogarniać więcej rzeczy. W szczegóły życia związkowego czy małżeńskiego nie będę wchodził bo nie mam w tej kwestii żadnego doświadczenia.
Dokładnie jak pisała Istotka, ty i na końcu ja, chodzi o ten balans. To jest ta równowaga, która została utracona, a raczej nigdy nie powstała. W pewnym momencie szala przechyliła się z jednej strony w drugą, z jednej skrajności w drugą. Niby powstaje coraz więcej takich podcastów czy ogólnie treści poruszających tematykę męskich problemów i tego jak powinny wyglądać współczesne relacje damsko-męskie ale niestety też ta wojna płci się zaostrza.
Dla mnie ogólnie najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja się takich rzeczy dowiaduję z internetu, z filmu na YT od obcego gościa, którego znalazłem przypadkowo. O tym nikt nigdzie nie mówi. Ja na prawdę nie miałem pojęcia, że te typowo męskiej cechy, które od zawsze były wpajane jako te złe, których trzeba za wszelką cenę unikać tak na prawdę są tymi dobrymi. Cale życie w Matrixie i dopiero teraz po straconej młodości zaczynam się dowiadywać jak powinien wyglądać prawdziwy świat. Jak tak patrzę na całe moje i jeszcze kilka pokoleń wstecz i do przodu to mam wrażenie, że my od samego początku byliśmy niszczeni. Nie przez wojnę, zarazę czy katastrofy naturalne tylko przez nas samych i ludzi nam najbliższych, a dodatkowo nikt w tym układzie nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Sun Tzu miał rację, najskuteczniejszym sposobem by zniszczyć jakiś naród czy grupę to sprawić by zniszczyli się sami nawet o tym nie widząc.
Jezeli np chodzi o zwiazki, a przynajmniej dwa, o ktorych moge powiedziec na 100%, nie wiem czy jest regula to kobiety mialy wieksze jaja niz ich partnerzy, dlatego ze ci partnerzy wlasnie nie mieli ich wcale. W skrocie ktos musial i te role przejely kobiety.
15 2024-11-28 02:27:15 Ostatnio edytowany przez R_ita2 (2024-11-28 02:28:18)
Natomiast nie zgdzam sie, ze kobiety maja meskie zachowania poniewaz "walcza o siebie " i "maja swoje zdanie". To tak jakby stwierdzic, ze kobieta tylko wtedy zachowuje sie kobieco, gdy we wszystkim sie zgadza z facetem. Przeciez posiadanie wlasnego zdania to cecha ludzka niezalezna od plci
Dokładnie. Zaraz się okaże, że ideałem i symbolem kobiecości jest żoneczka rodem z lat 60 z USA (model, który kreowano) , a mężczyzną... już sama nie wiem kto. Poza tym sama wspominalam o kwestii rozbitych rodzin i braku wzorca męskiego ale jak kiedyś było? Gdzie byli ojcowie? Sporo z nich było niedostępnych emocjonalnie, ich rola sprowadzała się do przenoszenia pieniędzy i trzymania krótko rodziny. I potem mieliśmy/mamy plagę nieumiejących okazywać emocji dorosłych chłopców, nie umiejących nazywać problemów, nie dopuszczających myśli, że potrzebują pomocy bo "mężczyzna sobie radzi sam". To dopiero "nie męskie".
Ja dodam od siebie że majac okazję obserwować z bliska i od środka zwiazki międzykulturowe to mam wrażenie że z kryzysem męskości to mają głównie problem biali mężczyźni, którzy uwierzyli w kult zachodu i dali się "wykastrować". To oczywiście pewne uproszczenie, ale naprawdę, znam powiedzmy 30-40 letnich sporo mężczyzn z blizszego, dalszego wschodu i nie ma strachu przed odpowiedzialnoscią, decyzyjnością. Oczywiście to się równa z pewnymi tendencjami w postrzeganiu płci, ale o dziwo wiele kobiet preferuje właśnie to. Moi rówieśnicy to dramat i nie znam 30latka, którego nazwałabym mężczyzną. Z powodów opisanych w pierwszym poście to raz i z powodów które dorzuciłam tutaj.
To jak kreuje się samca alfa przeważnie to dla mnie ma to cechy toksycznej męskości. To jak kreuje się kobiecość (to co wspomniała Istotka) też jest dla mnie toksyczne.
O balansie trudno jeszcze mówić, kiedy świat dopiero co stanął na głowie w kwestii podziału ról i tego jakie kto ma względem siebie oczekiwania. Zbyt duża rewolucja nastąpiła na przestrzeni lat i mam wrażenie, że Panowie nie do końca nadążają. A z drugiej strony wiele kobiet już się nowoczesnością sparzyło i tęskno im do "klasycznych" mężczyzn.
PS. Shini, widziałam, że mi odpisałeś. Wbijanie pewnych przekonań od dziecięcych lat i mnie dotknęło i do dzisiaj odbija mi się czkawką i wiem, jak ciężko się z tego wyrwać, bo i mi wtaczano do głowy pewne modele, schematy, tendencje, jak każdemu. I jak próbujesz inaczej to jest ciężko ale da się . Choć skłonności i tendencje zostają i trzeba że sobą walczyć.
Przyznaję, że mężczyznom obecnie jest po prostu ciężko. Ciężko odnaleźć się w dzisiejszych oczekiwaniach. Zakładam, że gdyby zachowywali się jak kobiety (skrót myślowy), gdyby korzystali z pewnych przywilejów nadanych przez społeczeństwo kobietom to by usłyszeli, że albo są toksykami albo pizdusiami.
Natomiast nadal niektórzy potrafią się odnaleźć, mimo wszystko. Wydaje mi się, że to kwestia zdrowych wzorców i przebywania w dobrym środowisku społecznym, oraz przede wszystkim własnej inteligencji i umiejętności filtrowania pewnych bodźców
Oczywiście mam na myśli podwójne standardy
18 2024-11-28 18:38:01 Ostatnio edytowany przez R_ita2 (2024-11-28 18:39:48)
No ja tak też uważam. Bo jednoczesnie:
1. Mają być twardzi, ale jednocześnie wrażliwi. Co zatem kryje się pod pojęciem twardości, a co wrażliwości? Gdzie granica by nie dostać krzywdzącej łatki?
2. Mają spełniać swoje klasyczne funkcje, ale jednocześnie być otwartym na nowe modele i style życia, by nikt nie zarzucił konserwatyzmu, wszak trzeba być nowoczesnym. Więc gdzie złoty środek?
3. Mają dalej mieć lepsze stanowiska i przenosić więcej hajsu bo kobieta będzie w ciąży I wyłączona na jakiś czas z kariery, ale jednocześnie ma być równy podział obowiązków bo jak nie to "nie jest partnerem"
4. Ma wierzyć w to, że kobiety są silne i niezależne czy jednoczesnym oczekiwaniu, że to dalej oni będą bardziej inicjującą wszystko stroną i dalej będą roztaczać jakąś formę opieki.
5.6.7.8.9.10... Bo jeszcze tyle rzeczy przychodzi mi do głowy, a nie mam czasu pisać.
Kobiety same nie wiedzą czego chcą. Albo chcą tak, by było im wygodnie. Chcą niezależności ale jednoczesnie opieki, najpierw się rzucają o podział obowiazków by na końcu powiedzieć "ja to zrobię lepiej, zostaw". W jednym modelu byly wychowywane, w drugim modelu wzrastały i teraz same nie wiedzą czego chciec, jak artykułować oczekiwania. Mężczyźni w mojej opinii mają przekichane...
Ja dodam od siebie, że żyjąc prawie 5 lat w modelu tradycyjnym, gdzie podział ról był jasny i klarowny było pod wieloma względami bardzo łatwo funkcjonować. Nie byłam przetyrana pracą na 8 etatów (matka, żona, kochanka, etatowy pracownik i tak dalej), nie przynosiłam frustracji zawodowych do domu, nie padałam na pysk wycieńczona tym, opiekowałam się ogniskiem domowym w miarę możliwości swoich, dostawałam pieniądze, gospodarowałem nimi, była opieka i troska i każdy wiedział od czego jest. (To że egoizm i ambicje wzięły górę i przestało mi to odpowiadać to inna sprawa). Ale widzę po koleżankach, że chcą partnerstwa a same w nie nie potrafią. Chcą pomocy w obowiązkach ale "zostaw, zrobię to lepiej". Chcą pracować ale "zarabiasz więcej, więc utrzymuj mieszkanie/płać rachunki i na randkach bo nierówność płac". I bądź w tym mężczyzną i się odnajdź. Model klasyczny z tradycyjnym podziałem jest prosty i tyle.
Facet usłyszy, że albo jego męskość jest toksyczna bo ma skłonności do dominacji I prowadzenia, albo usłyszy że jest pizdą bo tego nie ma. Niby kobiety chcą "po nowoczesnemu" a tkwią dalej w schematach pod tytułem "facet powinien..."
19 2024-11-28 19:18:59 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-11-28 19:53:11)
Zawsze myślałem, że lepiej się dogaduję z kobietami niż z mężczyznami, a prawda jest taka, że ja zawsze się bałem relacji z mężczyznami więc ich unikałem co widać nawet na moich treningach. Wolałem trenować z kobietami bo podświadomie miałem przekonanie, że dziewczyny są słabsze więc nie trzeba jakoś szczególnie się starać by być od nich lepszym. Teraz się okazuje, że nawet na studiach miałem tak samo. Trzymałem się z dziewczynami bo myślałem, że lepiej się z nimi dogaduję, a z facetami musiałbym konkurować na jakichś etapach. Tak samo gość mówił, że trzeba mieć jakąś swoją męską grupę, wyłącznie męskie towarzystwo by samemu być zdrowym mężczyzną.
Moim zdaniem ten fragmet swiadcy o tym, ze masz niska samoocene. Chcesz wygrać, ale obnizasz sobie poprzeczke na tyle nisko, zeby wygrac bez zadnego wysilku. Wygram z kobietą, bo to łatwiejsze. Zaprzyjaznie się z kobietą bo to łatwiejsze.
Czyli podswiadomie zakładasz, ze nie ma nawet po co rywalizować z facetem bo i tak przegrasz. A przecież może być tak że wygrasz, albo przegrasz, ale się więcej nauczysz niż wygrywając z kobietą.
Reszty nie skomentuje bo nie znam typa. Wydaje mi się jednak, ze troche za bardzo szukasz na sile mentora-kolejny objaw niskiej pewnosci siebie. Zamiast zaufać sobie-wiem co mniej więcej chce zmienić, zakladasz ze jakis typ z generycznymi poradami wyjaśni ci to lepiej. Czasem tacy coache sprzedają raczej to co ludzie chca usłyszec, a nie to co działa.
Podobny trend jest z trenerami. Łatwiej sprzedać jakiś magiczny plan treningowy na siłke i sterydy, niż powiedzieć, że dobra technika przysiadu i wyciskania na klate szlifowana przez 10 lat w zuplenosci wystarczy. Wystarczy, ale brzmi zbyt nudno żeby ktoś ci zapłacił za twoją porade, albo przyszedł na twój kurs samodoskonalenia się. Incele wydają się naturalnym targetem dla cwaniaków którzy chcą zarobić na coachingu.
Panuje takie przekonanie, że współcześni mężczyzni stali się słabi, że brakuje im tej męskości, że idą bardziej w kierunku kobiecych cech.
Myślę że samiec alfa to taki fikcyjny byt stworzony przez media i popkulturę. Jesli nawet mezczyzni sa mniej mescy niz kiedyś (co brzmi jak kolejne boomer ranting), to kobiety musza się dostosowac do tego ze po prostu z takich mezczyzn musza wybierać sobie partnerów. I może fajnie miec chłopa na schwał co po zmianie w kopalni zabije dzika i upiecze nad ogniskiem(ten mityczny facet z ubiegłej epoki), ale starszy księgowy, który wprawdzie dzika nie upiecze, ale zamówi go w 5 minut z glovo też jest ok. IMO najwazniejsze żeby taki księgowy z glovo po prostu wiedział że jest fajny i siebie lubił, docenił te zaletuy które ma i dobrze sprzedał, a nie ciągle smęcił że jeszcze nie jest alfa i dazyl do jakiegos fikcyjnego konstruktu.
Jedna rzecz szczególnie mnie zainteresowała. Powiedział, że jako mężczyzna najpierw trzeba mieć dobre relacje z innymi mężczyznami żeby móc je mieć z kobietami.
Dla mnie to brzmi jak takie ukryto powiedzenie piwniczniakom żeby wyszli z piwnicy, ale zeby im nie było przykto. Skoro nawet nie umiesz zainteresowac innego faceta wyjsciem "na piwo", to czym chcesz zainteresowac kobiete. coś w ten deseń. ale nie wiem, nie słuchałam całosci. Wyrwane z kontekstu może znaczyć coś innego niż całościowo.
No ja tak też uważam. Bo jednoczesnie:
1. Mają być twardzi, ale jednocześnie wrażliwi. Co zatem kryje się pod pojęciem twardości, a co wrażliwości? Gdzie granica by nie dostać krzywdzącej łatki?
2. Mają spełniać swoje klasyczne funkcje, ale jednocześnie być otwartym na nowe modele i style życia, by nikt nie zarzucił konserwatyzmu, wszak trzeba być nowoczesnym. Więc gdzie złoty środek?
3. Mają dalej mieć lepsze stanowiska i przenosić więcej hajsu bo kobieta będzie w ciąży I wyłączona na jakiś czas z kariery, ale jednocześnie ma być równy podział obowiązków bo jak nie to "nie jest partnerem"
4. Ma wierzyć w to, że kobiety są silne i niezależne czy jednoczesnym oczekiwaniu, że to dalej oni będą bardziej inicjującą wszystko stroną i dalej będą roztaczać jakąś formę opieki.
5.6.7.8.9.10... Bo jeszcze tyle rzeczy przychodzi mi do głowy, a nie mam czasu pisać.
Kobiety same nie wiedzą czego chcą. Albo chcą tak, by było im wygodnie. Chcą niezależności ale jednoczesnie opieki, najpierw się rzucają o podział obowiazków by na końcu powiedzieć "ja to zrobię lepiej, zostaw". W jednym modelu byly wychowywane, w drugim modelu wzrastały i teraz same nie wiedzą czego chciec, jak artykułować oczekiwania. Mężczyźni w mojej opinii mają przekichane...
Ja dodam od siebie, że żyjąc prawie 5 lat w modelu tradycyjnym, gdzie podział ról był jasny i klarowny było pod wieloma względami bardzo łatwo funkcjonować. Nie byłam przetyrana pracą na 8 etatów (matka, żona, kochanka, etatowy pracownik i tak dalej), nie przynosiłam frustracji zawodowych do domu, nie padałam na pysk wycieńczona tym, opiekowałam się ogniskiem domowym w miarę możliwości swoich, dostawałam pieniądze, gospodarowałem nimi, była opieka i troska i każdy wiedział od czego jest. (To że egoizm i ambicje wzięły górę i przestało mi to odpowiadać to inna sprawa). Ale widzę po koleżankach, że chcą partnerstwa a same w nie nie potrafią. Chcą pomocy w obowiązkach ale "zostaw, zrobię to lepiej". Chcą pracować ale "zarabiasz więcej, więc utrzymuj mieszkanie/płać rachunki i na randkach bo nierówność płac". I bądź w tym mężczyzną i się odnajdź. Model klasyczny z tradycyjnym podziałem jest prosty i tyle.
Facet usłyszy, że albo jego męskość jest toksyczna bo ma skłonności do dominacji I prowadzenia, albo usłyszy że jest pizdą bo tego nie ma. Niby kobiety chcą "po nowoczesnemu" a tkwią dalej w schematach pod tytułem "facet powinien..."
Trudne jest zycie faceta. Niewiadomo co by biedaczysko nie zrobilo to zawsze jest zle
21 2024-11-28 20:07:50 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-28 20:08:59)
W czasach kiedy nie było żadnych mediów i innych temu podobnych przekazów to wydarzenia danej epoki kształtowały definicje kobiecości i męskości. Typ mężczyzny był określany inaczej w okresach nieustannych wojen, a inaczej w epoce kolonializmu czy rewolucji przemysłowej, itd. To dany okres w dziejach i wydarzenia z nim związane kształtowały właściwą terminologię męskości, kobiecości i całego ówczesnego życia.
Dzisiaj mamy i różnego rodzaju media, i internet, i inne jeszcze różnorodne formy przekazów. W nich znajdziemy setki rozmaitych trendów modowych, psychologicznych, socjologicznych, itd. We wszystkich tych nurtach znajdziemy jednocześnie cechy wspólne jak i zdecydowanie odmienne wyróżniki. Poza tym nikt nie powiedział, że mamy obowiązek wybrać wyłącznie jeden kierunek, z którym mamy się identyfikować. Możemy wybierać, przebierać, mieszać, łączyć. Wszystko w zależności od naszego charakteru, humoru, nastawienia, oczekiwań, osobowości...Przesyt informacyjny, przebodźcowanie różnymi stymulacjami, zmęczenie materiału. To wszystko powoduje, że gubimy się w tym całym współczesnym gąszczu różnorakiej wiedzy. Ilu ludzi tyle określeń współczesnej męskości.
Dlatego uważam, że wszyscy macie rację.
Z powyższych powodów, moim zdaniem, niezwykle trudno jest zdefiniować w sposób jednoznaczny współczesną męskość. To samo dotyczyłoby również tematu współczesnej kobiecości.
Dokładnie. Zaraz się okaże, że ideałem i symbolem kobiecości jest żoneczka rodem z lat 60 z USA (model, który kreowano) , a mężczyzną... już sama nie wiem kto. Poza tym sama wspominalam o kwestii rozbitych rodzin i braku wzorca męskiego ale jak kiedyś było? Gdzie byli ojcowie? Sporo z nich było niedostępnych emocjonalnie, ich rola sprowadzała się do przenoszenia pieniędzy i trzymania krótko rodziny. I potem mieliśmy/mamy plagę nieumiejących okazywać emocji dorosłych chłopców, nie umiejących nazywać problemów, nie dopuszczających myśli, że potrzebują pomocy bo "mężczyzna sobie radzi sam". To dopiero "nie męskie".
Ja dodam od siebie że majac okazję obserwować z bliska i od środka zwiazki międzykulturowe to mam wrażenie że z kryzysem męskości to mają głównie problem biali mężczyźni, którzy uwierzyli w kult zachodu i dali się "wykastrować". To oczywiście pewne uproszczenie, ale naprawdę, znam powiedzmy 30-40 letnich sporo mężczyzn z blizszego, dalszego wschodu i nie ma strachu przed odpowiedzialnoscią, decyzyjnością. Oczywiście to się równa z pewnymi tendencjami w postrzeganiu płci, ale o dziwo wiele kobiet preferuje właśnie to. Moi rówieśnicy to dramat i nie znam 30latka, którego nazwałabym mężczyzną. Z powodów opisanych w pierwszym poście to raz i z powodów które dorzuciłam tutaj.
To jak kreuje się samca alfa przeważnie to dla mnie ma to cechy toksycznej męskości. To jak kreuje się kobiecość (to co wspomniała Istotka) też jest dla mnie toksyczne.
O balansie trudno jeszcze mówić, kiedy świat dopiero co stanął na głowie w kwestii podziału ról i tego jakie kto ma względem siebie oczekiwania. Zbyt duża rewolucja nastąpiła na przestrzeni lat i mam wrażenie, że Panowie nie do końca nadążają. A z drugiej strony wiele kobiet już się nowoczesnością sparzyło i tęskno im do "klasycznych" mężczyzn.
PS. Shini, widziałam, że mi odpisałeś. Wbijanie pewnych przekonań od dziecięcych lat i mnie dotknęło i do dzisiaj odbija mi się czkawką i wiem, jak ciężko się z tego wyrwać, bo i mi wtaczano do głowy pewne modele, schematy, tendencje, jak każdemu. I jak próbujesz inaczej to jest ciężko ale da się . Choć skłonności i tendencje zostają i trzeba że sobą walczyć.
To, że ojcowie byli nieobecni to jedno ale moim zdaniem jest tu jeszcze jeden powód braku okazywania uczuć przez mężczyzn i nawet nie dopuszczania do siebie możliwości potrzebowania pomocy. Niestety tym powodem są kobiety. Zobacz chociażby te wszystkie aktywistki i pseudopsycholożki, które tak ochoczo nawołują do tego, że mężczyźni powinni okazywać uczucia, że mogą poprosić o pomoc, że mogą iść na terapię, że facet wcale nie musi być twardy, że może płakać czy się załamać. Owszem nie musi ale każdy za wyjątkiem ich faceta, on ma być niezniszczalny. Osobiście znam dwóch facetów, którzy doświadczyli dramatycznych wydarzeń, u jednego tragiczna śmieć członka rodziny, u drugiego okropne dzieciństwo. Długo sobie z tym radzili i tłumili to w sobie ale w końcu nałożyło się tyle rzeczy na raz, że nie wytrzymali i się załamali, a ich ukochane dziewczyny nie tylko nie kiwnęły nawet palcem by ich wesprzeć ale jeszcze niedługo po tym ich zostawiły. Tak samo chyba nigdy nie zapomnę jak kiedyś dziewczyna, która ze mną studiowała opowiadała historię, że jej chłopak miał wypadek i nie było wiadomo czy z tego wyjdzie, groziło mu trwałe kalectwo. Jak ona przyszła do niego do szpitala to pielęgniarka jej powiedziała "Z niego już nic nie będzie, zostaw go i nie marnuj życia na warzywo". Nie wiem jak to się ostatecznie rozwiązało i oczywiście to musiała być bardzo trudna sytuacja ale usłyszeć coś takiego od pielęgniarki w szpitalu.
To ja mam w większości odwrotne obserwacje. Z tego co ja do tej pory widziałem to bardzo niewiele było 30 latek, które można by było nazwać kobietami. 30 latki to może trochę za daleko idące bo chodzi bardziej o dziewczyny w wieku około 25 lat ale na prawdę nie raz już widziałem takie, które mimo tego wieku zachowywały się jakby miały góra 15 lat. Jak dziewczynki, które chcą wszystkiego od razu bo są dziewczynkami i im się należy, i które robiły awantury o każdą głupotę. Oczywiście to wszystko może wynikać z postrzegania płci przeciwnej i może tylko mi czy innym facetom się tak wydawało. Prawda jest taka, że mimo iż mężczyźni i kobiety należą do tego samego gatunku to bardzo słabo się rozumieją. Nie zgodzę się z tym, że "mężczyźni dali się wykastrować" bo żeby coś dać, w tym przypadku na coś pozwolić trzeba wiedzieć o istnieniu tego czegoś. Ta kastracja nastąpiła bez świadomości zarówno kastrowanych jak i kastrujących.
Samiec alfa zawsze był kojarzony z bad boyem, to był ten niegrzeczny chłopak, który się nie uczył, który bił się z innymi, który ogólnie łamał wszelkie zasady.
Ja mam wrażenie, że nie tylko Panowie za tym nie nadążają, kobiety też, tak na prawdę cała ludzkość za tym nie nadąża. Chcielibyśmy eksplorować kosmos, a jako gatunek nadal kierujemy się pierwotnymi instynktami jak za czasów jaskiniowców. Tak jest na wielu płaszczyznach nie tylko w przypadku relacji damsko-męskich. Przykładowo sen, organizmu nie obchodzi jak pracujemy, mamy się wysypiać i tyle. Nie ważne, że na 7 rano do roboty, a potem czujemy się jak zombie bo jesteśmy chronicznie nie wyspani. Ludzkie ciało i umył nie nadąża za postępem.
To dotknęło każdego ale mam takie wrażenie, że po moim pokoleniu to jest szczególnie widoczne.
Przyznaję, że mężczyznom obecnie jest po prostu ciężko. Ciężko odnaleźć się w dzisiejszych oczekiwaniach. Zakładam, że gdyby zachowywali się jak kobiety (skrót myślowy), gdyby korzystali z pewnych przywilejów nadanych przez społeczeństwo kobietom to by usłyszeli, że albo są toksykami albo pizdusiami.
Natomiast nadal niektórzy potrafią się odnaleźć, mimo wszystko. Wydaje mi się, że to kwestia zdrowych wzorców i przebywania w dobrym środowisku społecznym, oraz przede wszystkim własnej inteligencji i umiejętności filtrowania pewnych bodźców
Zgadzam się, tu nie ma dobrego rozwiązania, przynajmniej na razie. Ja też widzę to tak, że ci, którzy potrafią się odnaleźć zawdzięczają to dobremu środowisku albo wręcz przeciwnie takiemu, które doprowadziło ich do granic możliwości wyzwalając ich talent, potencjał, cechy pasujące do miejsca i czasu czy nawet szczęście. Wbrew pozorom ci, którzy od najmłodszych lat szli w jakąś skrajność najlepiej na tym wyszli, oczywiście nie wszyscy bo są rzeczy nie do przeskoczenia.
Rita co do twojego ostatniego posta to usłyszeć czy w tym przypadku przeczytać coś takiego ze strony kobiety to rzadkość i piszę to jako komplement. Podoba mi się to nie dlatego, że jest krytyczne wobec kobiet tylko dlatego, że pokazuje powoli wzrastającą świadomość. Obie płcie muszę sobie zdawać sprawę z tego braku równowagi, o którym tu pisaliśmy żeby kiedyś zdołać tą równowagę osiągnąć. Czytając takie posty pojawia się wrażenie, że choć malutkimi krokami to jednak wszyscy zmierzamy w dobrą stronę, a tematy takie ten nie są jedynie pustą pisaniną.
Moim zdaniem ten fragmet swiadcy o tym, ze masz niska samoocene. Chcesz wygrać, ale obnizasz sobie poprzeczke na tyle nisko, zeby wygrac bez zadnego wysilku. Wygram z kobietą, bo to łatwiejsze. Zaprzyjaznie się z kobietą bo to łatwiejsze.
Czyli podswiadomie zakładasz, ze nie ma nawet po co rywalizować z facetem bo i tak przegrasz. A przecież może być tak że wygrasz, albo przegrasz, ale się więcej nauczysz niż wygrywając z kobietą.
Reszty nie skomentuje bo nie znam typa. Wydaje mi się jednak, ze troche za bardzo szukasz na sile mentora-kolejny objaw niskiej pewnosci siebie. Zamiast zaufać sobie-wiem co mniej więcej chce zmienić, zakladasz ze jakis typ z generycznymi poradami wyjaśni ci to lepiej. Czasem tacy coache sprzedają raczej to co ludzie chca usłyszec, a nie to co działa.
Podobny trend jest z trenerami. Łatwiej sprzedać jakiś magiczny plan treningowy na siłke i sterydy, niż powiedzieć, że dobra technika przysiadu i wyciskania na klate szlifowana przez 10 lat w zuplenosci wystarczy. Wystarczy, ale brzmi zbyt nudno żeby ktoś ci zapłacił za twoją porade, albo przyszedł na twój kurs samodoskonalenia się. Incele wydają się naturalnym targetem dla cwaniaków którzy chcą zarobić na coachingu.Myślę że samiec alfa to taki fikcyjny byt stworzony przez media i popkulturę. Jesli nawet mezczyzni sa mniej mescy niz kiedyś (co brzmi jak kolejne boomer ranting), to kobiety musza się dostosowac do tego ze po prostu z takich mezczyzn musza wybierać sobie partnerów. I może fajnie miec chłopa na schwał co po zmianie w kopalni zabije dzika i upiecze nad ogniskiem(ten mityczny facet z ubiegłej epoki), ale starszy księgowy, który wprawdzie dzika nie upiecze, ale zamówi go w 5 minut z glovo też jest ok. IMO najwazniejsze żeby taki księgowy z glovo po prostu wiedział że jest fajny i siebie lubił, docenił te zaletuy które ma i dobrze sprzedał, a nie ciągle smęcił że jeszcze nie jest alfa i dazyl do jakiegos fikcyjnego konstruktu.
Dla mnie to brzmi jak takie ukryto powiedzenie piwniczniakom żeby wyszli z piwnicy, ale zeby im nie było przykto. Skoro nawet nie umiesz zainteresowac innego faceta wyjsciem "na piwo", to czym chcesz zainteresowac kobiete. coś w ten deseń. ale nie wiem, nie słuchałam całosci. Wyrwane z kontekstu może znaczyć coś innego niż całościowo.
Jest dokładnie tak jak piszesz, a najgorsze jest to, że ja nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. To unikanie konfrontacji i przekonanie, że nie ważne co bym robił i tak nie wygram więc nie ma sensu w ogóle się zastanawiać nad tą konfrontacją było tak wdrukowane w umysł, że nawet nie myślałem, że da się inaczej. Jak się przyjrzeć znajomym czy ogólnie ludziom, którzy byli w moim otoczeniu to się okazuje, że takich ludzi było i wciąż jest mnóstwo. Większość ludzi nawet nie próbuje się wychylać poza wąskie ramy bo są one jedynym co znają. Teraz zaczynam rozumieć dlaczego zawsze miałem niemal obsesje na punkcie talentu. Talent pozwala osiągnąć coś z łatwością, bez wysiłku, a ja zawsze myślałem, że to właśnie jest oznaka sukcesu. Nie znaczy to, że naglę zmienię moje postrzeganie talentu i ciężkiej pracy bo osoby z forum dobrze je znają. Nadal uważam, że talent daje ogromną przewagę i dzięki niemu ludzie osiągają poziom nieosiągalny dla innych, a nawet najcięższa praca może się okazać całkowicie bezwartościowa czego ja jestem przykładem ale zaczynam widzieć w tym trochę więcej.
Ciekawy przykład z tym zamówieniem z Glovo i trochę się gryzie ze zdaniem niektórych osób z forum. Nie raz różne osoby chciały mnie tu rozszarpać bo sam nie gotuję, a teraz się okazuje, że to wcale nie jest konieczne bo można sobie zamawiać jedzenie. Z tym "mitycznym facetem z ubiegłej epoki" to nie do końca prawda. Wierz mi, że nie byłoby tak trudno dziś znaleźć faceta, który po zmianie w kopalni upolowałby dzika i upiekł nad ogniskiem, powiem więcej, znalazłoby się sporo facetów, którym coś takiego sprawiłoby frajdę. Problem w tym, że współczesny świat nie pozwala na taki tryb życia no chyba, że się wyprowadzisz gdzieś na Alaskę albo Syberię. To po pierwsze, a po drugie współczesne kobiety raczej nie uznałyby czegoś takiego za atrakcyjne. Właśnie tak jak piszesz z tym księgowym to się wydaje kluczem do choć trochę lepszego życia. Być tylko księgowym i cieszyć się takim życiem, uważać się za fajnego i lubić siebie brzmi niesamowicie prosto, a jest niesamowicie trudne. Patrząc na ogół społeczeństwa coraz mniej ludzi to potrafi, a jeszcze mniej zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo to jest ważne.
Chodziło o to, że są pewne rzeczy, które można mówić czy zrobić tylko w męskim towarzystwie. Takie spędzanie czasu w męskim gronie pozwala naładować baterie albo rozładować stres no i oczywiście jest to trening komunikacji. Coś w stylu, że żeby mieć żonę, która mogłaby ci nie pozwolić wyjść na piwo z kolegami najpierw trzeba mieć tych kolegów. Mniej więcej o coś takiego chodziło.
Z powyższych powodów, moim zdaniem, niezwykle trudno jest zdefiniować w sposób jednoznaczny współczesną męskość. To samo dotyczyłoby również tematu współczesnej kobiecości.
Ciężko się nie zgodzić i właśnie po to powstał ten wątek. Tutaj możemy popisać o tym z perspektywy obu płci i próbować skonstruować jakieś współczesne definicje tych pojęć. Dwa dni od stworzenia wątku i wciąż jest normalna rozmowa, bez kłótni, wyzwisk itd. to już niezły wynik jak na to forum.
23 2024-11-29 00:48:49 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2024-11-29 00:56:48)
Długo sobie z tym radzili i tłumili to w sobie ale w końcu nałożyło się tyle rzeczy na raz, że nie wytrzymali i się załamali, a ich ukochane dziewczyny nie tylko nie kiwnęły nawet palcem by ich wesprzeć ale jeszcze niedługo po tym ich zostawiły.
Ja bym sie tego rozpadu zwiazku w pierwszej kolejnosci wlasnie doszukiwal w tym "radzeniu sobie i tlumeniu w sobie az sie nawarstwilo".
Nie ma nic gorszego niz ukrywanie swoich emocji wzgledem czegos co sie w naszym zyciu wydarza.
Bo emocji sie nie da ukryc a bez aktywnej komunikacji co je powoduje, naturalne, ze druga osoba obawia sie, ze to ona jest ich zrodlem.
Przestan dzielic ludzi na kobiety i mezczyzn w kontekscie zachowania bo Ci to nie sluzy.
Ludzie to ludzie - znajdziesz tych, z ktorymi budowac mozna i tych, ktorzy sa zbyt zagubieni wsrod obu plci mniej wiecej po rowno.
Jesli bedziesz wchodzic w relacje malymi kroczkami i testowac zamiast sie palic jak Songo Khan na 3'cim levelu to nie ryzykujesz wiele a duzo mozesz zyskac.
Samiec alfa zawsze był kojarzony z bad boyem, to był ten niegrzeczny chłopak, który się nie uczył, który bił się z innymi, który ogólnie łamał wszelkie zasady.
Ja mam wrażenie, że nie tylko Panowie za tym nie nadążają, kobiety też, tak na prawdę cała ludzkość za tym nie nadąża. Chcielibyśmy eksplorować kosmos, a jako gatunek nadal kierujemy się pierwotnymi instynktami jak za czasów jaskiniowców.
Wszystko sie rozbija o poczucie bezpieczenstwa.
Jesli twoja buzka / honor / opinia ludzi / zycie / kasa / komfort sa dla Ciebie zbyt cenne aby je ryzykowac dla drugiej osoby to trudno bedzie Ci to poczucie drugiej osobie okazac.
A wtedy to kwestia czasu az zwiazek sie rozpadnie albo bedziesz mial obok siebie warzywo.
Ty caly czas piszesz o tym co jest z Toba nie tak i co Ty bys chcial.
Proponuje zaczac myslec o tym jakie problemy maja inni i czego oni chca.
Jak bedziesz potrafil rozwiazywac problemy innych ludzi to znajda sie tacy, ktorzy rozwiaza twoje.
25 2024-11-29 11:57:38 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-11-29 13:44:56)
Chodziło o to, że są pewne rzeczy, które można mówić czy zrobić tylko w męskim towarzystwie. Takie spędzanie czasu w męskim gronie pozwala naładować baterie albo rozładować stres no i oczywiście jest to trening komunikacji. Coś w stylu, że żeby mieć żonę, która mogłaby ci nie pozwolić wyjść na piwo z kolegami najpierw trzeba mieć tych kolegów. Mniej więcej o coś takiego chodziło.
Z takim podejściem zgadzam się.
A co do samooceny to jest dużo ksiązek i poradników jak ją podnosić. W necie za darmo. Wystarczy czytać
Problem w tym, że współczesny świat nie pozwala na taki tryb życia no chyba, że się wyprowadzisz gdzieś na Alaskę albo Syberię. To po pierwsze, a po drugie współczesne kobiety raczej nie uznałyby czegoś takiego za atrakcyjne.
Tu jest problem. Zastanawiasz się czego chcą kobiety a nie czego ty chcesz. Prawda jest tak, że nawet jak pojedziesz na Alaske i zaczniesz polowac na foki okaze sie ze poznasz tam kobiete ktora się jara tym samym co ty. Mysle że kobiecie wychowanej na Alasce zaimponuje raczej duża foka ładnie oprawiona a nie klata z siłowni i drogie auto. Jakiego nie wybierzesz stylu życia, jesli bedziesz go w miare lubił i w miare nie bedziesz depresyjnym zamulaczem to zawsze poznasz kobiete której to zaimponuje. Myslenie odwrotne: zrobię to co spodoba się komuś jest skazane na porazke i to kolejna przesłanka że samoocena ci szwankuje. Tworzy to tez duaż presje na partnerze. Musi ci wynagrodzić jakoś twoje poświęcenie/.
Taki epskeryment myślowy: czy gdybys poznał dziś laske, która mówi że uwielbia pulchnych facetów i w sumie jej się podobasz ale mógłbyś przestać chodzić na siłownie, przestał trenować, i cały wolny czas spędzał z nią gotując i jedząc super tuczące potrawy to byś w to poszedł? Niby masz laske, ale za rok po twoich treningach nie ma śladu, jesteś otyły i nie masz hobby.
Shinigami napisał/a:Samiec alfa zawsze był kojarzony z bad boyem, to był ten niegrzeczny chłopak, który się nie uczył, który bił się z innymi, który ogólnie łamał wszelkie zasady.
Ja mam wrażenie, że nie tylko Panowie za tym nie nadążają, kobiety też, tak na prawdę cała ludzkość za tym nie nadąża. Chcielibyśmy eksplorować kosmos, a jako gatunek nadal kierujemy się pierwotnymi instynktami jak za czasów jaskiniowców.
Wszystko sie rozbija o poczucie bezpieczenstwa.
Jesli twoja buzka / honor / opinia ludzi / zycie / kasa / komfort sa dla Ciebie zbyt cenne aby je ryzykowac dla drugiej osoby to trudno bedzie Ci to poczucie drugiej osobie okazac.
A wtedy to kwestia czasu az zwiazek sie rozpadnie albo bedziesz mial obok siebie warzywo.Ty caly czas piszesz o tym co jest z Toba nie tak i co Ty bys chcial.
Proponuje zaczac myslec o tym jakie problemy maja inni i czego oni chca.
Jak bedziesz potrafil rozwiazywac problemy innych ludzi to znajda sie tacy, ktorzy rozwiaza twoje.
O to bardzo madre napisane. Nie skupiac sie na swoich problemach tylko na problemach innych. Mnie bardzo pomaga, gdy sie stresuje swoim problemami, a komus pomoge to mnie stres przechodzi, bo skupiam sie na problemie innej osoby
27 2024-11-29 12:14:19 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-11-29 12:28:25)
Ty caly czas piszesz o tym co jest z Toba nie tak i co Ty bys chcial.
Proponuje zaczac myslec o tym jakie problemy maja inni i czego oni chca.
Jak bedziesz potrafil rozwiazywac problemy innych ludzi to znajda sie tacy, ktorzy rozwiaza twoje.
To jest dobra rada dla osoby mocno zadufanej w sobie i skupionej na swoich przyjemnościach. Oraz takiej która ma tendencję do eksploatowania innych ludzi dla własnej wygody/potrzeb.
Shimi ma dość niską samoocene, uważa że podejmowanie wyzwań jest niemożliwe, Czesto z takim mindsetem idzie w parze zaniedbywanie swoich emocji i potrzeb, brak asertywnosci. Dlatego ja bym doradzała odwrotnie, bo on przez całe życie nie był w relacji z nikim kogo eksploatował dla swojej przyjemności, czyli myslał o swoich potrzebach i tym jak ta osoba je realizuje zamiast o potrzebach tej osoby.
Troche brzmi jakbyś w kolejnnym wątku to co pomogło tobie projektował na innych ludzi oraz zarzucał komuś to z czym sam miałes problemy. A zarzucasz głównie narcyzm, na co lekarstwem jest to o czym piszesz.
Socjalizować chłopców, mogą tylko zscocializowanie mężczyźni, najlepiej robi to jakaś zhierarchizowana męska wspólnota.
Niestety na skutek transformacji ustrojowej, a potem społecznej wynikającej z powstania i rozpowszechnianie internetu. Ojcowie złamani szerzącym się w Polsce alkoholizmem oraz ztyrani robotą w współczesnych kołchozach, po 10/12 h. Całkowicie zrezygnowali z wychowania. Internet spustoszył więzi międzyludzkie, boiska są puste, harcerstwo umiera, a sport i właśnie społeczność druhów, świetnie, w jakim sensie niwelowały brak ojca.
Można żądać też pytanie, czy zmiana to kryzys.
Bo czasem jest tak, że żeby zostać kim się jest, trzeba się zmieniać
29 2024-11-29 22:41:22 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-11-29 22:43:23)
Jest coś takiego jak kryzys normatywny, konieczny dla rozwoju.
Może i obserwujemy coś takiego odnośnie tej męskości i kobiecości.
Nie przypisywałabym tego akurat internetowi, prędzej zmianom technologicznym szerzej pojmowanym.
Wielosetletnie wzorce nam (przede wszystkim cywilizacji tzw. Zachodu) się zaczęły robić niefunkcjonalne, nie pasować do realnego życia, i to się zaczęło zauważalnie dawniej niż internet zaistniał. Tak bardziej w kierunku Pierwszej Wojny Światowej, niektórzy przesuwają to na XIX wiek nawet i rozwój przemysłu plus ruchy emancypacji kobiet. A ze takie procesy zmian kulturowych liczy się raczej w pokoleniach niż latach...no jak dla mnie jesteśmy w fazie transformacji, bo "świat mężczyzn" i "świat kobiet" może nie zupełnie zanikają ale na pewno zauważalnie się zlewać zaczęły i zlewają się coraz bardziej.
Szeptuch, zhierarchizowana męska wspólnota umiera śmiercią naturalną mimo prób reanimacji. Ostatnia ostoja to chyba zakon męski, bo już w wojsku kobiet coraz więcej.
Ani alkoholizm, ani zatyranie nie są wynalazkiem współczesnym. Nieobecni wychowawczo albo i fizycznie ojcowie to też nie wynalazek współczesny, po każdej z wojen liczba wdów rosła, po tych światowych bardzo rosła. Rodziny niepełne to też nienowe coś, bo wprawdzie kiedyś rozwodów nie było, ale za to ludzie umierali na potęgę na choroby dziś uleczalne, efekt był podobny - wdowa czy wdowiec plus dzieci. Ile godzin kiedyś się pracowało - walka o 8-godzinny dzień pracy wcale nie była łatwa ani krótka i takie 10-12 godzin w historii ludzkości to nie żadne współczesne szaleństwo.
Współczesny za to jest brak jednolitego powszechnie społecznie akceptowanego ( w miarę przynajmniej) wzorca mężczyzny i wzorca kobiety przy okazji też. Role społeczne niegdyś mniej więcej jasne przestały takimi być. Jak socjalizować bez wzorca? Ano wychodzi chaotycznie i ten chaos chyba jest najtrudniejszy teraz.
Mnie nieodmiennie nieco irytuje tekst, ze "internet pustoszy więzi międzyludzkie", tak mi brzmi nostalgicznym smęceniem, ze "kiedyś było dobrze, a teraz jest źle", podczas gdy kiedyś było jakoś, a teraz jest inaczej. Jak dla mnie internet zmienił bardzo wiele w kwestii więzi międzyludzkich, ale czy akurat spustoszył? Osobiście dzięki internetowi poznałam ileś wspaniałych osób, których w wersji tradycyjnej w życiu bym nie poznała. Internet to narzędzie i problem z nim taki, żeśmy wykombinowali coś, czego jeszcze za bardzo nie umiemy używać. Używamy nieco na oślep, nieumiejętnie oraz nie zawsze ku pożytkowi.
Harcerstwo jako organizacja paramilitarna zapewne umiera śmiercią naturalną, bo odchodzi w przeszłość świat, w którym było potrzebne. Pojęcie patriotyzmu zmienia znaczenie, bo świat się mianowicie zmienia i tyle. Szybko się zmienia, nadążyć trudno.
Szaleństwo naszego świata trwa. Dokąd to wszystko zmierza? Można snuć setki teorii, można bawić się w gdybanie, ale czy to coś zmieni?
Świat jaki niektórzy z nas pamiętają już nie wróci.
Ważne jest to co mamy zapisane w naszej pamięci. Tego nikt nam nie odbierze poza jednym takim Niemcem. Jego nazwisko brzmi Alzheimer.
Muggin
Wychodzisz chyba z założenia, że wolność, niepodległości i sprawczość jaką masz w życiu dane są raz na zawsze. Wnioskuję to po tym że piszesz o harcerstwie jako organizacji już nie potrzebnej, nie przystojącej do realiów zmieniającego się świata. Wiem że zapanował mit o końcu historii francisa fukuyamy, że wszyscy na ziemi będą dążyć do modelu społecznego jaki gwarantuje liberalna demokracja. Tylko okazało się, że to nie prawda, bo ani to nie jest atrakcyjne dla wszelkiej maści satrapów, a i w tej liberalnej demokracji, tak jak by coraz mniej demokracji, i coraz więcej do powiedzenia mają nowe kasty braminów.
Internet, podobnie jak broń palna, to są narzędzia.
Zgadza się.
Problem leży w tym że żeby móc się posługiwać bezpiecznie i legalnie bronią musisz odbyć masę kursów i udowodnić że umiesz z tego korzystać.
Niestety, nikt nie uczył jak bezpiecznie korzystać z internetu.
Efektem tego mamy ogromny problem z alienacją społeczną.
Argument że ty kogoś tam poznałaś przez internet jest słaby.
Bo wszelkie badania mówią wprost o ogromnym problemie samotności, wyobcowania, braku wspólnoty i przynależność, które są podstawowymi potrzebami człowieka.
Czy choćby tego że współcześni 20 latkowie uprawiają mniej seksu niż ich rodzice.
Więc tak będę bronił poglądu że internet spustoszył więzi międzyludzkie. Nawet jeżeli to wytarty frazes.
Tak alkoholizm czy tyranię ponad siły były zawsze.
Tylko po pierwsze problem alkoholizmu w Polsce rośnie, a Polacy piją więcej niż za komuny.
Następnie odnosząc się do polskich realiów, w komunizmie było chujowo, ale stabilnie, nie musiałeś obawiać się o pracę, bo był obowiązek pracy. Całe życie w jednym zakładzie. Transformacja ustrojowa w Polsce i związane z nią przemiany tak gospodarcze jak i społeczne, całkowicie zachwiały poczuciem bezpieczeństwa. Wpędzając miliony ludzi w nędzę i biedę. I miałeś do wyboru albo bezrobocie albo tyranię u Janusza, na gorszych warunkach niż za komuny. Są całe książki i prace naukowe jak transformacja ustrojowa, konieczna sama w sobie, ale przeprowadzona w tak fatalny sposób, przekręciła kark polskiemu społeczeństwu, do tego stopnia że do dziś ludzie mający te 50 lat potrafią chodzić do pracy mimo że nie mają płacone od miesięcy. Bo najważniejsze że jest praca.
Jak bedziesz potrafil rozwiazywac problemy innych ludzi to znajda sie tacy, ktorzy rozwiaza twoje.
Jak będzie próbował rozwiązać problemy innych, to sobie na głowę dodatkowo ściągnie problemy innych, które dołączą do jego już istniejących.
Z resztą co w sytuacji, gdy jego rozwiązania potrzeb innych nie spotkają się z entuzjazmem, bo ktoś powie, że nie takiego rozwiązania się spodziewał?
Szeptuch, absolutnie i zdecydowanie nie wychodzę z założeń przez ciebie sugerowanych. Pomijając kwestię definicyjną wolności, niepodległości i sprawczości to ja już dawno się przekonałam, ze w życiu absolutnie nic nie mam na zawsze. A moja osobista sprawczosć to poziom "mogę sobie skutecznie zrobić herbatę" i tu mam sprawczość 100% - która jednakowoż mi siądzie jeśli skręcę nogę.
Koncepcja Fukuyamy dla mnie jest absurdalna do spodu. Jeśli chcesz mogę rozwinąć, ale to by było nie na temat.
Że internet to narzędzie - oczywiście. Ale już analogia do broni palnej? Jak dla mnie prędzej nóż. Bo nóż posiada bardzo dużo bardzo pożytecznych i całkiem niegroźnych zastosowań, w przeciwieństwie do broni palnej, która tych pożytecznych pokojowych zastosowań ma zauważalnie niewiele. O ile w ogóle takowe posiada.
Nikt nie nauczył korzystania z internetu, albowiem nie ma mądrego co by to umiał. Uczymy się na sobie, na bieżąco. Brak starszych pokoleń, które by swą mądrością i doświadczeniem mogły służyć, tego narzędzia zwyczajnie nie było.
Co słabego w argumencie, że ja kogoś poznałam właśnie dzięki narzędziu zwanym internetem? Nie je jedna. W ten sposób też się tworzą w jakiejś wersji więzi z ludźmi. Więzi z rodziną tez znacznie skuteczniej mi się utrzymuje z użyciem tego narzędzia. I też nie mnie jednej.
Brak wspólnoty i poczucia przynależności, wyobcowanie itd - pytanie otwarte czy aby nie jest to proces bądź szereg procesów, które zaczęły się znacznie dawniej i których przyczyny w cywilizacji Zachodu są znacznie bardziej złożone. Chłop co szedł w XIX wieku do fabryki w mieście też wychodził ze swojej wspólnoty, też był wyobcowany, ino chłopa nikt nie badał i się nad jego poczuciem wyobcowania nie pochylał z troską. A on sam był tak skupiony na tym, żeby przeżyć, że nie kombinował tylko tyrał. Rodzina kiedyś dawała poczucie przynależności - sorki, to nie internet zmienił rodzinę wielką w tzw. nuklearną, co to rodzice + dzieci. No ale to też nie zasługa internetu. Grupa lokalna dawała a poczucie bezpieczeństwa i przynależności - jak wyżej, to nie internetu wina, to się zrobiło z wielu powodów.
Wyobcowanie w blokowisku ... zaistnieć mogło, jak się blokowiska zwane kamiennymi pustyniami pojawiły, zapewniam cię, ze wcześniej niż internet. Le Corbusier miał jakaś wizję - wyszło całkiem odwrotnie, ale to kurczę lata 50-te ubiegłego wieku. A dokładniej problem mieszkaniowy może ciut rozwiązało, ale kosztem straszliwym, właśnie relacji międzyludzkich w takich miejscach, zmian w mentalności ludzi.
Ile Polacy piją - nie badam, to się liczy w ilości spirytusu na głowę, przelicza znaczy z tego co pamiętam. Istotne jest też to, co się pije, przed przeliczeniem. W PRL to były alkohole mocne, obecnie o ile wiem bardziej słabe - a tu już wychodzi, ze nie tylko ważne ile ale też co. Czyli kwestia nawyków. Za diabła nie wiem, czy społecznie lepiej trochę więcej ale piwa i wina czy trochę mniej ale za to wódki.
Każdy system można zjechać od góry do dołu albo wynieść pod niebiosa. PRL miał swoje zalety. Liczne. I miał wady, też liczne. Pewnie, ze PRL dawał poczucie bezpieczeństwa w jakiejś wersji bytowo socjalnej. Za to nie dawał w innej sferze życia, też istotnej. Coś za coś.
Najgorzej jak burza dziejowa wstawia jednostkę z jednego w drugie czyli radykalna zmiana, bo tu jedni się dostosują, ale inni zginą. Są prace opisujące "przetrącenie karku polskiemu społeczeństwu" - ujęte w tych słowach jest to emocjonalne. Sorki, od pracy naukowej to ja oczekuję jako - takiego obiektywizmu, a co najmniej nie epatowania emocjonalnymi obrazkami. Każda zmiana na taką skalę musiała wygenerować problemy w dostosowaniu, no kurczę Ameryki nie odkrywamy takim stwierdzeniem. Są tacy co nadal do pracy choć im nie płacą? Są. I są tacy, co "w dupie mam pracodawcę, na swoje pójdę". Też są. Od razu się pojawili i wpasowali w nowe realia.
Harcerstwo pojawiło się, bo jakoś tam było potrzebne. Dosyć szybko zresztą idea harcerstwa wypuściła także swoje pokraczne odmiany. A czy całość czyli pewna forma organizowania życia młodzieży do dzisiejszych realiów pasuje ? Moim zdaniem nie, tak z obserwacji. Jeśli się mylę i pasuje to po prostu przetrwa.
Wracając trochę do tematu to Szeptuch, czy uważasz, że istnieje jakiś wzorzec męskości, pod który da się socjalizować chłopców? Taki ogólny wzorzec w cywilizacji naszej czyli Zachodu, który ma powszechną społeczną akceptacje jako "dobry i sprawdzający się wzorzec"? Bo mnie to się wydaje, że właśnie brak obecnie takiego uzgodnionego wzorca, stąd chaos i poczucie , że "nikt nie wie, jak to właściwie być powinno, żeby sprawnie działało".
34 2024-11-30 17:22:17 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-11-30 17:23:43)
Jest coś takiego jak kryzys normatywny, konieczny dla rozwoju...
Mądrego to dobrze posłuchać
Trudno coś dodać, bo Muqin powoli wyczerpuje temat.
Mądrego to dobrze posłuchać
Trudno coś dodać, bo Muqin powoli wyczerpuje temat.
Luz, ja coś wymyślę, tylko trochę później.
Ja bym sie tego rozpadu zwiazku w pierwszej kolejnosci wlasnie doszukiwal w tym "radzeniu sobie i tlumeniu w sobie az sie nawarstwilo".
Nie ma nic gorszego niz ukrywanie swoich emocji wzgledem czegos co sie w naszym zyciu wydarza.
Bo emocji sie nie da ukryc a bez aktywnej komunikacji co je powoduje, naturalne, ze druga osoba obawia sie, ze to ona jest ich zrodlem.Przestan dzielic ludzi na kobiety i mezczyzn w kontekscie zachowania bo Ci to nie sluzy.
Ludzie to ludzie - znajdziesz tych, z ktorymi budowac mozna i tych, ktorzy sa zbyt zagubieni wsrod obu plci mniej wiecej po rowno.Jesli bedziesz wchodzic w relacje malymi kroczkami i testowac zamiast sie palic jak Songo Khan na 3'cim levelu to nie ryzykujesz wiele a duzo mozesz zyskac.
I to jest coś czego nie mogę zrozumieć. Dla mnie takie tłumienie w sobie swoich problemów świadczy o tym, że ktoś nie chcę ich zrzucać na inną osobę. Gdybym miał dziewczynę, która też by tak w sobie wszystko tłumiła, a potem nie wytrzymała i się załamała to po pierwsze bym ją pochwalił, że tak długo wytrzymała, a po drugie od tej chwili próbowałbym jej pomóc sobie z tym poradzić. Oczywiście też do pewnych granic. Nawet bym nie pomyślał żeby odchodzić od niej z powodu jej załamania, to chyba najgorsze co można by było zrobić.
Właśnie taki jest plan by wchodzić w relację krok po kroku tylko najpierw musi w ogóle dojść do jakiejkolwiek relacji.
Wszystko sie rozbija o poczucie bezpieczenstwa.
Jesli twoja buzka / honor / opinia ludzi / zycie / kasa / komfort sa dla Ciebie zbyt cenne aby je ryzykowac dla drugiej osoby to trudno bedzie Ci to poczucie drugiej osobie okazac.
A wtedy to kwestia czasu az zwiazek sie rozpadnie albo bedziesz mial obok siebie warzywo.Ty caly czas piszesz o tym co jest z Toba nie tak i co Ty bys chcial.
Proponuje zaczac myslec o tym jakie problemy maja inni i czego oni chca.
Jak bedziesz potrafil rozwiazywac problemy innych ludzi to znajda sie tacy, ktorzy rozwiaza twoje.
Tego nie musisz mi tłumaczyć bo wiem, że poczucie bezpieczeństwa jest dla kobiety najważniejsze. Ale po pierwsze nie rozumiem co wspólnego z tym mają cechy bad boya, po drugie jeśli niezbędne dla zapewnienia poczucia bezpieczeństwa jest poświęcanie czegoś to chyba coś tu nie działa jak powinno.
Co do drugiej części twojego posta to Smutna już wytłumaczyła.
Tu jest problem. Zastanawiasz się czego chcą kobiety a nie czego ty chcesz. Prawda jest tak, że nawet jak pojedziesz na Alaske i zaczniesz polowac na foki okaze sie ze poznasz tam kobiete ktora się jara tym samym co ty. Mysle że kobiecie wychowanej na Alasce zaimponuje raczej duża foka ładnie oprawiona a nie klata z siłowni i drogie auto. Jakiego nie wybierzesz stylu życia, jesli bedziesz go w miare lubił i w miare nie bedziesz depresyjnym zamulaczem to zawsze poznasz kobiete której to zaimponuje. Myslenie odwrotne: zrobię to co spodoba się komuś jest skazane na porazke i to kolejna przesłanka że samoocena ci szwankuje. Tworzy to tez duaż presje na partnerze. Musi ci wynagrodzić jakoś twoje poświęcenie/.
Taki epskeryment myślowy: czy gdybys poznał dziś laske, która mówi że uwielbia pulchnych facetów i w sumie jej się podobasz ale mógłbyś przestać chodzić na siłownie, przestał trenować, i cały wolny czas spędzał z nią gotując i jedząc super tuczące potrawy to byś w to poszedł? Niby masz laske, ale za rok po twoich treningach nie ma śladu, jesteś otyły i nie masz hobby.
Wiem, że tu jest problem, a mój jest wyjątkowo wielki. Ja do niemal wszystkiego podchodzę właśnie by znaleźć dziewczynę. To się stało tak nadrzędnym celem, że totalnie podświadomie wszystko do tego podporządkowuje. Odkąd tylko pamiętam myślę, że kiedy już znajdę dziewczynę to się od tego uwolnię, że wreszcie będę mógł zająć się wszystkim innym w życiu bo ten najważniejszy cel będzie już osiągnięty i nie będę się tym przejmował. Samoocena szoruje po dnie bo mija coraz więcej czasu, a ja ciągle jestem uwięziony w tej pułapce myśli tylko o jednym. Nie tylko ja tak mam, jest sporo facetów, którzy też mają ten problem.
Co do eksperymentu to jeszcze kilka lat temu zrobiłbym to bez zastanowienia. Teraz już za bardzo się wkręciłem ogólnie w trening i to takie zrównoważenie siedzącego i aktywnego trybu życia, dodatkowo jeszcze dbanie o zdrowie, że teraz w życiu bym na to nie poszedł. Nawet moje minimalne wymagania co potencjalnej partnerki zmieniły się w tym sensie, że gruba całkowicie odpada.
To jest dobra rada dla osoby mocno zadufanej w sobie i skupionej na swoich przyjemnościach. Oraz takiej która ma tendencję do eksploatowania innych ludzi dla własnej wygody/potrzeb.
Shimi ma dość niską samoocene, uważa że podejmowanie wyzwań jest niemożliwe, Czesto z takim mindsetem idzie w parze zaniedbywanie swoich emocji i potrzeb, brak asertywnosci. Dlatego ja bym doradzała odwrotnie, bo on przez całe życie nie był w relacji z nikim kogo eksploatował dla swojej przyjemności, czyli myslał o swoich potrzebach i tym jak ta osoba je realizuje zamiast o potrzebach tej osoby.
Troche brzmi jakbyś w kolejnnym wątku to co pomogło tobie projektował na innych ludzi oraz zarzucał komuś to z czym sam miałes problemy. A zarzucasz głównie narcyzm, na co lekarstwem jest to o czym piszesz.
Dla mnie to skupienie się na problemach innych brzmi trochę jakby chodziło o stworzenie sobie dłużnika. Coś w stylu "Ja ci pomagam rozwiązać twój problem więc ty będziesz mieć u mnie dług". Kiedyś też tak myślałem i nigdzie to nie zaprowadziło. Ogólnie sporo ludzi myśli w ten sposób co nie raz miałem okazję widzieć.
Dokładnie jak piszesz, ja zawsze właśnie się skupiałem na problemach innych niemal całkowicie zaniedbując swoje. Nie tylko w żaden sposób mi się to nie zwróciło ale jeszcze coraz bardziej przestawałem sobie radzić z własnymi problemami, a teraz widać tego ostateczną formę. Z asertywnością tak samo, kiedyś w ogóle nie potrafiłem nikomu odmówić nawet wiedząc, że sam na tym stracę, teraz jest już trochę lepiej w tej kwestii ale do poziomu zadowalającego wciąż daleko. To jest kolejna rzecz, z którą mnóstwo ludzi ma ogromne problemy. W ogóle spotkać osobę, która cechuje się taką zdrową i zrównoważoną asertywnością to rzadkość. O wiele częściej idzie to w skrajności, w jedną lub drugą stronę. Tak samo jest z prawdziwymi narcyzami, to też rzadkość. O wiele częściej występują przypadki gdzie ktoś jest wręcz przeciwieństwem narcyza, a jedynie sprawia wrażenie jakby tym narcyzem był.
Mnie nieodmiennie nieco irytuje tekst, ze "internet pustoszy więzi międzyludzkie", tak mi brzmi nostalgicznym smęceniem, ze "kiedyś było dobrze, a teraz jest źle", podczas gdy kiedyś było jakoś, a teraz jest inaczej. Jak dla mnie internet zmienił bardzo wiele w kwestii więzi międzyludzkich, ale czy akurat spustoszył? Osobiście dzięki internetowi poznałam ileś wspaniałych osób, których w wersji tradycyjnej w życiu bym nie poznała. Internet to narzędzie i problem z nim taki, żeśmy wykombinowali coś, czego jeszcze za bardzo nie umiemy używać. Używamy nieco na oślep, nieumiejętnie oraz nie zawsze ku pożytkowi.
Harcerstwo jako organizacja paramilitarna zapewne umiera śmiercią naturalną, bo odchodzi w przeszłość świat, w którym było potrzebne. Pojęcie patriotyzmu zmienia znaczenie, bo świat się mianowicie zmienia i tyle. Szybko się zmienia, nadążyć trudno.
Ja po części się zgadzam z tym tekstem ale tylko po części. Nie powinno się mówić, że internet w ujęciu ogólnym pustoszy więzi międzyludzkie bo jedynie jego część to robi. Co ciekawe ta część ma swojej nazwie "społecznościowe". Internet jako narzędzie do komunikacji zadziałało ale nie tak jak wszystkim się wydawało. Tym, którzy nigdy nie mieli problemów z kontaktami międzyludzkimi pomógł. Tym, którzy od zawsze mieli te problemy nie tylko nie pomógł ale jeszcze bardziej przeszkodził. Dla osoby, która nie potrafi nawiązywać kontaktów nie ma znaczenia czy chodzi o zagadanie w realu czy napisanie przez internet. W realu jest ryzyko i strach, w internecie jest poczucie, że się nie opłaca bo przecież i tak się nie uda.
Co do pojęcia patriotyzmu to nawet nie chodzi o to, że się zmienia tylko wręcz zanika. Zapytaj dziś pierwszą lepszą osobę na ulicy z pokolenia mojego lub młodszych czy byłaby patriotą w przypadku wrogiego ataku. Najbardziej prawdopodobne odpowiedzi to "Czemu mam walczyć za kraj, który nic mi nie dał, a ciągle tylko zabiera" albo "Nie będę się narażać za polityków, którzy mają mnie i ten kraj za nic i jako pierwsi by z niego uciekli". Kiedyś widziałem mema przedstawiającego na oko 100 letniego powstańca z dopiskiem "Idź i mu powiedz, że mnie chcesz żyć w tym gównianym kraju bez przyszłości", a pod spodem komentarz "Patrząc na to co się dzieje w tym kraju podejrzewam, że by się z tym zgodził".
Bo wszelkie badania mówią wprost o ogromnym problemie samotności, wyobcowania, braku wspólnoty i przynależność, które są podstawowymi potrzebami człowieka.
Czy choćby tego że współcześni 20 latkowie uprawiają mniej seksu niż ich rodzice.Tak alkoholizm czy tyranię ponad siły były zawsze.
Tylko po pierwsze problem alkoholizmu w Polsce rośnie, a Polacy piją więcej niż za komuny.
Następnie odnosząc się do polskich realiów, w komunizmie było chujowo, ale stabilnie, nie musiałeś obawiać się o pracę, bo był obowiązek pracy. Całe życie w jednym zakładzie. Transformacja ustrojowa w Polsce i związane z nią przemiany tak gospodarcze jak i społeczne, całkowicie zachwiały poczuciem bezpieczeństwa. Wpędzając miliony ludzi w nędzę i biedę. I miałeś do wyboru albo bezrobocie albo tyranię u Janusza, na gorszych warunkach niż za komuny. Są całe książki i prace naukowe jak transformacja ustrojowa, konieczna sama w sobie, ale przeprowadzona w tak fatalny sposób, przekręciła kark polskiemu społeczeństwu, do tego stopnia że do dziś ludzie mający te 50 lat potrafią chodzić do pracy mimo że nie mają płacone od miesięcy. Bo najważniejsze że jest praca.
To jest jeden z największych jeśli nie największy problem społeczny współczesnych czasów. Kiedyś ludzie masowo umierali z powodu wojen i zaraz, a teraz coraz więcej ich umiera z powodu samotności i nie radzenia sobie z własną psychiką. U nas jeszcze problem z seksem przybiera postać pewnego sprzeciwu w postaci choćby inceli, chcą ale nie mogą. A w takiej Japonii to już osiąga poziom braku sprzeciwu, coraz więcej młodych ludzi mówi wprost, że z własnej woli nie chcą tego robić nawet jeśli mają do tego możliwość.
Z alkoholizmem też jest znacznie większy problem niż większość ludzi myśli. Przeciętny obywatel kojarzy alkoholika jako menela spod monopolowego, brudnego, śmierdzącego, zaniedbanego, ogólnie z patolą. A prawda jest taka, że alkoholizm jest największy w tych "wyższych" sferach. Czy to biznesmeni, czy to lekarze, czy to oficerowie służb mundurowych, czy to celebryci czy też politycy. Mnóstwo tych silnych i niezależnych kobiet na kierowniczych stanowiskach w korporacjach raczy się małpką przed pracą i butelką wina po pracy i tak dzień w dzień. Podobnie jest z narkotykami. Niedawno rozmawiałem z osobą pracującą w firmie farmaceutycznej, która obraca się w towarzystwie osób z szeroko pojętej branży medycznej. Powiedziała, że to ile ćpają na przykład lekarze jest zatrważające.
Co do "kultu zapierdolu" to jest to bardzo mocno wdrukowane w umysły znacznej części starszych pokoleń. To pokazuje jak świetnie ten komunizm zadziałał, ci ludzie są takimi niewolnikami, że jeszcze za to dziękują i nie wyobrażają sobie życia bez tego. Oczywiście z upływem lat to się zmniejsza ale wciąż jest sporo takich ludzi.
Muqin, jak zawsze miło poczytać mądre treści. To prawda, że takie wzorce niemal przestały istniej, a przynajmniej ja prawie nigdzie ich nie widzę. Prawie bo właśnie w tym od czego zaczął się ten wątek można by się ich doszukać. Pan, o którym wspomniałem w pierwszym poście Marcin Wąsik stworzył taką jakby grupę terapeutyczną gdzie różni mężczyźni wymieniają się informacjami, historiami, spostrzeżeniami i tworzą sobie właśnie taką wspólnotę, która ma być czymś w rodzaju terapii dla każdego uczestnika. Ile w tym prawdy i czy to działa nie wiem ale brzmi jak jedno z możliwych rozwiązań.
37 2024-12-01 23:50:42 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-12-01 23:53:50)
Dzięki za dobre słowo, Shini
Ja dlatego internet jako narzędzie porównałam do noża - i chyba się w pełni z Tobą zgodzę, że ci co nie mieli zauważalnych problemów z relacjami szeroko pojmowanymi dostali prezent, ale dla tych z problemami zrobiło się jeszcze trudniej.
Patriotyzm w wersji sprzed lat, taki rozbiorowo/przedwojenny masz raje, raczej umiera. Z drugiej strony ten patriotyzm to w historii ludzkości twór wbrew pozorom stosunkowo nowy, może to efemeryda po prostu, tak w skali dziejów świata. Czy tak całkiem umarł? Ja tam jak zwykle - może się po prostu przekształca?
Z wzorcami mam wrażenie jest zwyczajny chaos. Jest ich ileś, nie jeden. Na któryś trzeba postawić, nie da się realizować kilku jednocześnie. No i wychodzi tak, że co jednej pani pasuje jako "wzorcowy partner" drugiej nie pasuje, bo dla niej inny partner jest "wzorcowy". To samo w drugą stronę.
38 2024-12-02 13:23:50 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2024-12-02 13:24:55)
W przekonaniu, ze to moze byc jedna z najlepszych zmian, w twoim zyciu, zaproponowalbym Ci zmiane sposobu w jaki myslisz - i co za tym idzie jak sie komunikujesz.
Napisales:
Przykładowo taki Marcin Wąsik, z początku wygląda jak ci wszyscy coachowie podrywu ale jak się go posłucha to się okazuje, że to na prawdę konkretny gość. I tu dochodzimy do sedna wątku. Spora część kwestii poruszanych przez tego Pana dotyczy stricte męskości. Osobiście uświadomiłem sobie wiele rzeczy dzięki jego filmom.
Uwazam, ze o ile wiele osob w ten sposob wlasnie mysli, to tego rodzaju myslenie jest bledne - objawia sie utrzymaniem samego siebie w ignorancji i wiekszym ryzykiem choroby psychicznej.
Teraz,
Fajnie, ze podajesz przyklad. To na plus.
Zamiast: "z początku wygląda jak ci wszyscy coachowie podrywu"
Moglbys napisac: "z poczatku wygladal dla mnie jak ci wszyscy coachowie podrywu"
Wyjasnienie: fakt, ze dla Ciebie ktos tak wygladal, nie oznacza, ze dla kazdego wygladal tak samo - piszac sugerujesz, ze dla kazdego tak wygladal.
Mozliwe, ze powiesz, ze to taki "skrot myslowy" - ale wlasnie o to chodzi. Ten skrot myslowy jest bledny i zabiera Ci pokore, ktora jest konieczna aby stawac sie madrzejszym.
Zamiast: "ale jak się go posłucha to się okazuje, że to na prawdę konkretny gość"
Moglbys napisac: "ale jak go dluzej posluchalem, to zmienilem o nim zdanie i zaczalem uwazac, ze to naprawde konkretny gosc"
Wyjasnienie: Nic sie nie "okazuje" - to nie jest prawo fizyki, biologii, czy psychologii. Zwyczajnie Ty zmieniles zdanie na inne.
Teraz, jesli zmieniles o kims / o czyms zdanie to jest mozliwe, ze zmieniles je z blednego na inne bledne lub z prawidlowego na bledne.
Jesli piszesz i myslisz w kategoriach "to sie okazuje, ze to" - to zakladasz, ze jedyna zmiana twojego zdania jaka jest mozliwa to taka, gdzie wczesniej byles w bledzie a teraz "wiesz jak jest" - co jest bledem.
Zamiast: "Osobiście uświadomiłem sobie wiele rzeczy dzięki jego filmom"
Moglbys napisac: "Osobiscie zmienilem wiele swoich przekonan po obejrzeniu jego filmow"
Wyjasnienie: Koncept "uswiadomienia sobie czegos" jest absurdem, nie ma czegos takiego. To narzedzie literackie.
Np. "Monika przeczytala wiadomosc w telefonie Macka i uswiadomila sobie, ze ten ja zdradza".
Podczas gdy w rzeczywistosci Maciek moze jej nie zdradzac tylko Monika doszla do pochopnych, blednych wnioskow.
Zatem "uswiadomienie sobie" jest ignorancja faktu, ze to co sie wydarzylo w naszej glowie to zwyczajnie zmiana swojej opinii na jakis temat - i nowa opinia moze byc bardziej lub mniej poprawna od poprzedniej.
Gdy zaczniesz pisac (a co za tym idzie rowniez myslec) w bardziej poprawny, pokorny sposob to nadal bedziesz mogl utrzymac te same opinie, ktore posiadasz.
Natomiast dzieki dodatkowej pokorze bedziesz potrafil myslec bardziej krytycznie i latwiej zmieniac przekonania gdy napotkasz w nich niespojnosc.
39 2024-12-02 13:39:52 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2024-12-02 13:40:47)
JohnyBravo777 napisał/a:Ja bym sie tego rozpadu zwiazku w pierwszej kolejnosci wlasnie doszukiwal w tym "radzeniu sobie i tlumeniu w sobie az sie nawarstwilo".
Nie ma nic gorszego niz ukrywanie swoich emocji wzgledem czegos co sie w naszym zyciu wydarza.
Bo emocji sie nie da ukryc a bez aktywnej komunikacji co je powoduje, naturalne, ze druga osoba obawia sie, ze to ona jest ich zrodlem.Przestan dzielic ludzi na kobiety i mezczyzn w kontekscie zachowania bo Ci to nie sluzy.
Ludzie to ludzie - znajdziesz tych, z ktorymi budowac mozna i tych, ktorzy sa zbyt zagubieni wsrod obu plci mniej wiecej po rowno.Jesli bedziesz wchodzic w relacje malymi kroczkami i testowac zamiast sie palic jak Songo Khan na 3'cim levelu to nie ryzykujesz wiele a duzo mozesz zyskac.
I to jest coś czego nie mogę zrozumieć. Dla mnie takie tłumienie w sobie swoich problemów świadczy o tym, że ktoś nie chcę ich zrzucać na inną osobę. Gdybym miał dziewczynę, która też by tak w sobie wszystko tłumiła, a potem nie wytrzymała i się załamała to po pierwsze bym ją pochwalił, że tak długo wytrzymała, a po drugie od tej chwili próbowałbym jej pomóc sobie z tym poradzić. Oczywiście też do pewnych granic. Nawet bym nie pomyślał żeby odchodzić od niej z powodu jej załamania, to chyba najgorsze co można by było zrobić.
Właśnie taki jest plan by wchodzić w relację krok po kroku tylko najpierw musi w ogóle dojść do jakiejkolwiek relacji.
JohnyBravo777 napisał/a:Wszystko sie rozbija o poczucie bezpieczenstwa.
Jesli twoja buzka / honor / opinia ludzi / zycie / kasa / komfort sa dla Ciebie zbyt cenne aby je ryzykowac dla drugiej osoby to trudno bedzie Ci to poczucie drugiej osobie okazac.
A wtedy to kwestia czasu az zwiazek sie rozpadnie albo bedziesz mial obok siebie warzywo.Ty caly czas piszesz o tym co jest z Toba nie tak i co Ty bys chcial.
Proponuje zaczac myslec o tym jakie problemy maja inni i czego oni chca.
Jak bedziesz potrafil rozwiazywac problemy innych ludzi to znajda sie tacy, ktorzy rozwiaza twoje.Tego nie musisz mi tłumaczyć bo wiem, że poczucie bezpieczeństwa jest dla kobiety najważniejsze. Ale po pierwsze nie rozumiem co wspólnego z tym mają cechy bad boya, po drugie jeśli niezbędne dla zapewnienia poczucia bezpieczeństwa jest poświęcanie czegoś to chyba coś tu nie działa jak powinno.
Co do drugiej części twojego posta to Smutna już wytłumaczyła.
Cytuje do swoich notatek bo fajnie obrazuje absurd i krzywdzace implikacje psychoterapeutycznych farmazonow.
Ciekawa jest tez zaslepka na brak argumentu, ktora czesto slysze: "jesli X to chyba coś tu nie działa jak powinno" - bez pochylenia sie nad tym jak cos powinno dzialac.
Moglbym zapytac Ciebie Shini jak powinien wedlug Ciebie dzialac zwiazek, ale nie ludze sie, ze otrzymam wyczerpujaca odpowiedz.
Co do eksperymentu to jeszcze kilka lat temu zrobiłbym to bez zastanowienia. Teraz już za bardzo się wkręciłem ogólnie w trening i to takie zrównoważenie siedzącego i aktywnego trybu życia, dodatkowo jeszcze dbanie o zdrowie, że teraz w życiu bym na to nie poszedł. Nawet moje minimalne wymagania co potencjalnej partnerki zmieniły się w tym sensie, że gruba całkowicie odpada.
To tez zalezy od etapu na którym ty jesteś. Za 5-10 lat jeśli dalej bedziesz trenował może się okazać, że aktywny tryb zycia bedzie ci się wylewał uszami i sprawi ci radość, że juz nie tylko otaczasz się ludzmi ktorzy trenują, ale bedziesz szukał okazji do tego żeby kogoś zaniedbanego sportowo wciągnąć na zdrowa ścieżkę.
Kiedyś byś zrezygnował z siebie dla relacji, teraz bys nie zrezygnował, ale jak już ugruntujesz sobie nawyki i styl życia, to nawet niesportowa dziewczyna jesli pojawi się w twoim zyciu to pewnie zostanie w sport wciągnięta. Normalna ścieżka rozwijania kompetencji. Od sytuacji gdzie cokolwiek jest w stanie cie rozproszyc, do sytuacji kiedy ty rozpraszasz innych swoim skupieniem na celach i zasadach. Od ucznia do mistrza.
IMO warto przed wejściem w relacje ugruntować sobie wszystkie dobre cechy i nawyki oraz pewność siebie, żeby potem bez względu jak się sytuacja rozwinie zachować troche indywidualizmu.