Kilka lat temu nocowałem w Warszawie u znajomych - typowo nowobogacka, platformerska warszafka. Mąż, jako jedną z głównych przyczyn współczesnych problemów w relacjach męsko-damskich zdefiniował niezależność finansową kobiet. W znanych mi rodzinach pisowskich, nigdy takiej argumentacji nie zauważyłem. Zresztą, na mapie naszego kraju dość wyraźnie zarysowana jest prawidłowość, że im większa przewaga PO nad PiS, tym więcej statystycznie zarabiają mężczyźni od kobiet.
Same bastiony PiS - czyli Lubelszczyzna i Podkarpacie, to jedyne miejsce na świecie gdzie kobiety zarabiają statystycznie więcej od mężczyzn (dzielą tę prawidłowość ze sfeminizowaną branżą turystyczną w południowych Włoszech) i jednocześnie stanowią największy odsetek inżynierów (podobnie jest w Finlandii)
Jak więc się ma konflikt polityczny w Polsce do narzucania ról tradycyjnych?