Witam. Jestem ze swoją żoną od 20 lat. Moja żona wcześniej miała jednego partnera, ja miałem pięć kobiet. Zanim ze sobą zaczęliśmy być, długo bo około roku ze sobą flirtowaliśmy, aż w końcu zaczęliśmy rozmawiać o tym, że chcemy ze sobą być i się ze sobą przespać. Pierwszy nasz raz był bardzo fajny, był seks klasyczny, nic ponad standard. Podczas długich rozmów okazało się, że nie wchodząc w szczegóły, miała trudne przeżycia w sferze wykorzystania, przez co nie do końca czerpała radość ze zbliżeń. Zrobiłem wszystko, aby baaardzo powoli małymi krokami bez najmniejszej presji zaczęła czerpać radość z sexu. Między innymi namówiłem ją aby poszła do psychologa, aby to przepracowała. Cały proces trwał może rok, może dłużej. Dziś jesteśmy w takiej sytuacji, że bardzo często to ona inicjuje zbliżenia. Naszego życia seksualnego może nam zazdrościć wielu dwudziestolatków. Powoli poznając nasze oczekiwania, nasze reakcje na nowe rzeczy WSPÓLNIE robiliśmy pewne kroki. Pod prysznicem myłem jej pawie oczko, przejeżdżając paluszkami głęboko między pośladkami, później zatrzymywałem się tam paluszkami, następnie delikatne pieszczoty. Po kilku wspólnych prysznicach zauważyłem że sprawia jej to przyjemność, sama zaczęła wypinać się abym tam ją popieścił. Zacząłem delikatnie wkładać paluszek w jej dupcię i obserwowałem jej twarz, jej reakcje. Widziałem że zaczęła czerpać z tego radość. Po kilku miesiącach powiedziała mi, że chciałaby spróbować pełnego seksu analnego. Powoli zaczynając od pieszczot, paluszka, potem dwóch rozluźniłem ją i wszedłem doszła po kilku minutach, aż dostała drgawek. Powiedziała że czegoś takiego nigdy nie przeżyła i że jej się to spodobało. Tak samo było z sexem oralnym, moim kończeniem w jej buzi, na jej całym ciele, szczególnie na piersiach, wspólną masturbacją, patrzeniem na siebie, 69, oralnym pieszczeniem dupci, sexem na tarasie, na stole, schodach, w garażu, piwnicy u niej w pracy i innych miejscach których dziś nie pamiętam nawet. Dziś bardzo często zachowujemy się jak nastolatkowie, niemal rzucamy się na siebie. Znamy siebie doskonale, wiem co sprawia jej przyjemność a co nie. A co najważniejsze że wszystko co robimy sprawia przyjemność nam obojgu. Dużo rozmawiamy o sexie czego chcielibyśmy spróbować i chociaż mamy po 50 lat to zdarza nam się zaparkować auto w lesie podczas podróży tylko po to aby mi ustami zrobiła dobrze, albo ja jej. Nawet zdarza się, że w kinie bierze mnie za rękę i kładzie na swojej pusi abym ją popieścił. Dużo lepiej jest w sezonie zimowym, gdy mamy kurtki ze sobą
Bardzo bardzo często zdarza się nam wieczorem, że dochodzimy pod dwa, trzy razy. Chcę zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Pomimo wieku, pomimo czasu jaki już jesteśmy razem bardzo ale to bardzo moja żona mi się podoba i mnie pociąga. Z drugiej strony czuję to samo, tzn. ja też jej się chyba podobam. Mamy bardzo duży wzajemny szacunek dla siebie. Podczas sprzeczek bo ciężko to nazwać kłótniami nigdy nie obrażaliśmy się wzajemnie. Mogliśmy obrazić się na siebie ale nigdy siebie. Ciche dni trwają zazwyczaj JEDEN dzień. Słowo "przepraszam" nie boli. Wyjaśniamy sobie co i dlaczego. Oboje twierdzimy, że pasujemy do siebie idealnie. Często po seksie leżymy sobie z kołdrą gdzieś obok łóżka (bo strasznie gorąco) i rozmawiamy co tym razem było niesamowitego. Pokazujemy sobie wzajemną fascynację, miłość i czerpiemy PRZEOGROMNĄ radość z sexu. Nadal często aż nas telepie podczas orgazmów bo są tak silne. Nawet dziś po tylu latach razem czasem po sexie słyszę "Jezu, nigdy nie przeżyłam czegoś takiego" i jest to bardzo szczere. Moja rady dla wszystkich to: szczerość, wzajemny szacunek, brak naciskania, higiena, świadomość tego, że w sexie nie najważniejszy/a jestem ja i to wszystko razem daje NIESAMOWITY efekt. Ja w swoim małżeństwie jestem najszczęśliwszy na świecie. Z tego co mi mówi żona to ona też. Nie ma dla nas tematów tabu, nasze ciała, jej wilgoć, moje nasienie nie są rzeczami które nas odpychają wręcz przeciwnie, uwielbiam spijać jej nektar, a ona często połyka cały mój wytrysk i mówi że jej moja sperma bardzo smakuje. JEST CUDOWNIE!!!!!