Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 158 ]

Temat: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Ja to się chyba nigdy nie wyprowadzę od mamusi big_smile
trzeba mieć za co a ja nie mam za co

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Do 21 roku zycia

3

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

19

4

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Anna Renard napisał/a:

19

Szybciej ode mnie fajnie

5

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Do 19. Potem do wojska po przekątnej naszego kraju - z południowego zachodu na północny wschód.
Byłem kawalerem bez tzw. zobowiązań. Dwa lata i 3 miesiące to trwało. Nie żałuję jednak. Bo w  poznałem wartościowe osoby obu płci w tzw międzyczasie.

6

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
JuliaUK33 napisał/a:
Anna Renard napisał/a:

19

Szybciej ode mnie fajnie

Studia w innym mieście, a potem w innym kraju.

7

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Anna Renard napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Anna Renard napisał/a:

19

Szybciej ode mnie fajnie

Studia w innym mieście, a potem w innym kraju.

Co studiowalas?

8

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Niestety zaczynam coraz bardziej wątpić czy to się kiedykolwiek uda. Niedawno kolega przeglądał oferty kupna mieszkań bo myślał, że po awansie w pracy starczy mu na kredyt. Okazało się jednak, że wciąż mu daleko. Nawet malutkie kawalerki na max jedną osobę kosztują po 400-500k.

9

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

miałam  20 lat.

10

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Ja mieszkam nadal, mam 29 lat. Miałam 20, kiedy wyjechałam na studia do innego miasta, potem jeszcze się przeprowadziłam do partnera prawie na drugi koniec Polski i razem mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Byliśmy parą 5 lat, ale nic z tego nie wyszło, a ja w tym czasie znalazłam pracę w swojej rodzinnej miejscowości no i wróciłam do rodziców.

11 Ostatnio edytowany przez JuliaUK33 (2024-10-10 22:05:56)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Mabel Wilbury napisał/a:

Ja mieszkam nadal, mam 29 lat. Miałam 20, kiedy wyjechałam na studia do innego miasta, potem jeszcze się przeprowadziłam do partnera prawie na drugi koniec Polski i razem mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Byliśmy parą 5 lat, ale nic z tego nie wyszło, a ja w tym czasie znalazłam pracę w swojej rodzinnej miejscowości no i wróciłam do rodziców.

To wlasnie jest glupie ze w Polsce jak kobieta skonczy zwiazek to musi czesto wracac do rodziny mieszkac.  Dlatego w UK jest super 'ze rzad pomaga kobietom daje mieszkania z urzedu 'zeby wlasnie nie musialy byc zalezne albo od faceta albo od rodziny

12

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

UK niby wyszło z UE, ale we wprowadzaniu komunistycznych przepisów i zamordyzmu to prześcigają UE na każdym kroku.

13

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
JuliaUK33 napisał/a:
Mabel Wilbury napisał/a:

Ja mieszkam nadal, mam 29 lat. Miałam 20, kiedy wyjechałam na studia do innego miasta, potem jeszcze się przeprowadziłam do partnera prawie na drugi koniec Polski i razem mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Byliśmy parą 5 lat, ale nic z tego nie wyszło, a ja w tym czasie znalazłam pracę w swojej rodzinnej miejscowości no i wróciłam do rodziców.

To wlasnie jest glupie ze w Polsce jak kobieta skonczy zwiazek to musi czesto wracac do rodziny mieszkac.  Dlatego w UK jest super 'ze rzad pomaga kobietom daje mieszkania z urzedu 'zeby wlasnie nie musialy byc zalezne albo od faceta albo od rodziny

Ty jesteś bardziej zależna od Państwa smile

14

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Motocyklistka napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Mabel Wilbury napisał/a:

Ja mieszkam nadal, mam 29 lat. Miałam 20, kiedy wyjechałam na studia do innego miasta, potem jeszcze się przeprowadziłam do partnera prawie na drugi koniec Polski i razem mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Byliśmy parą 5 lat, ale nic z tego nie wyszło, a ja w tym czasie znalazłam pracę w swojej rodzinnej miejscowości no i wróciłam do rodziców.

To wlasnie jest glupie ze w Polsce jak kobieta skonczy zwiazek to musi czesto wracac do rodziny mieszkac.  Dlatego w UK jest super 'ze rzad pomaga kobietom daje mieszkania z urzedu 'zeby wlasnie nie musialy byc zalezne albo od faceta albo od rodziny

Ty jesteś bardziej zależna od Państwa smile

No tak.ale nie musze sie wdzieczyc np taka zona na utrzymaniu meza musi mu uslugiwac a ja wam nie musze uslugiwac ot cala roznica a to tylko jeden przyklad

15

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

No jak tak widzisz małżeństwo, to faktycznie chyba lepiej,  że zdecydowałaś się zostać sama smile

16

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Motocyklistka napisał/a:

No jak tak widzisz małżeństwo, to faktycznie chyba lepiej,  że zdecydowałaś się zostać sama smile

Nie tylko z tego powodu sa jeszcze rozne inne.

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
rakastankielia napisał/a:

UK niby wyszło z UE, ale we wprowadzaniu komunistycznych przepisów i zamordyzmu to prześcigają UE na każdym kroku.

I dobrze ci tak libku. Oczywiście nie piję do prawdziwych liberałów, o jakich mówi Piotr Napierala, ale do konserwatystów sprowadzających liberalizm do gospodarki tj. neoliberalizm albo tzw. szkoła austriacka. To nie jest liberalizm. Liberalizm to dziecko oświecenia.

18

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Miklosza napisał/a:

Ja to się chyba nigdy nie wyprowadzę od mamusi big_smile
trzeba mieć za co a ja nie mam za co

Ja właśnie jestem na etapie wyprowadzania. Chłopak (28). Do 25 roku życia studiowałem i mieszkałem poza domem. Potem niecałe 3 lata pracy. Coś tam uzbierałem, część dostanę od rodziców i powinienem mieć spokojnie na 50% wkładu własnego. Czekam na kredyt i od razu kupuje coś. Będę miał nieporównywalnie niższą ratę, w porównaniu do raty wynajmu.

19

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
JuliaUK33 napisał/a:
Mabel Wilbury napisał/a:

Ja mieszkam nadal, mam 29 lat. Miałam 20, kiedy wyjechałam na studia do innego miasta, potem jeszcze się przeprowadziłam do partnera prawie na drugi koniec Polski i razem mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Byliśmy parą 5 lat, ale nic z tego nie wyszło, a ja w tym czasie znalazłam pracę w swojej rodzinnej miejscowości no i wróciłam do rodziców.

To wlasnie jest glupie ze w Polsce jak kobieta skonczy zwiazek to musi czesto wracac do rodziny mieszkac.  Dlatego w UK jest super 'ze rzad pomaga kobietom daje mieszkania z urzedu 'zeby wlasnie nie musialy byc zalezne albo od faceta albo od rodziny

No a co z mężczyznami, po zakończeniu związku?

20

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
ANTOINE_W napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Mabel Wilbury napisał/a:

Ja mieszkam nadal, mam 29 lat. Miałam 20, kiedy wyjechałam na studia do innego miasta, potem jeszcze się przeprowadziłam do partnera prawie na drugi koniec Polski i razem mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Byliśmy parą 5 lat, ale nic z tego nie wyszło, a ja w tym czasie znalazłam pracę w swojej rodzinnej miejscowości no i wróciłam do rodziców.

To wlasnie jest glupie ze w Polsce jak kobieta skonczy zwiazek to musi czesto wracac do rodziny mieszkac.  Dlatego w UK jest super 'ze rzad pomaga kobietom daje mieszkania z urzedu 'zeby wlasnie nie musialy byc zalezne albo od faceta albo od rodziny

No a co z mężczyznami, po zakończeniu związku?

No oni zazwyczaj maja lepiej bo zwykle maja prace I lepiej zarabiaja(z wyjatkami) no ewentualnie tez musza wracac do   rodzicow dlatego uwazam ze zasilki tutaj duzo pomagaja mlodym ludziom zeby nie musieli wracac na utrzymanie rodzicow

21 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2024-10-14 21:32:57)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Socjallibertarianin napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

UK niby wyszło z UE, ale we wprowadzaniu komunistycznych przepisów i zamordyzmu to prześcigają UE na każdym kroku.

I dobrze ci tak libku. Oczywiście nie piję do prawdziwych liberałów, o jakich mówi Piotr Napierala, ale do konserwatystów sprowadzających liberalizm do gospodarki tj. neoliberalizm albo tzw. szkoła austriacka. To nie jest liberalizm. Liberalizm to dziecko oświecenia.

Nie sprowadzam liberalizmu do gospodarki, natomiast to co robi obecnie UK, UE, USA i cała reszta cywilizowanego świata nie ma z liberalizmem nic wspólnego.

22

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Miklosza napisał/a:

Ja to się chyba nigdy nie wyprowadzę od mamusi big_smile
trzeba mieć za co a ja nie mam za co

Tak na stałe to do matury. Na studia wyjechałam do innego miasta i tam wynajmowałam pokój. Do rodzinnego domu przyjeżdżałam więc na co któryś weekend i wakacje. Po zrobieniu licencjatu stwierdziłam, że magisterka nie jest mi do niczego potrzeba, ale już byłam zaręczona i za rok mieliśmy mieć ślub. Wróciłam więc do rodzinnego domu na ten jeden rok żeby zamiast topić pieniądze w wynajem to odkładać je na ten ślub.
Mogę więc napisać, że takie całkowite już odcięcie pępowiny nastąpiło od niedzieli po ślubie gdy zamieszkałam z mężem. Mieliśmy obydwoje po 23 lata.

23 Ostatnio edytowany przez JuliaUK33 (2024-10-15 15:03:12)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Nawoja napisał/a:
Miklosza napisał/a:

Ja to się chyba nigdy nie wyprowadzę od mamusi big_smile
trzeba mieć za co a ja nie mam za co

Tak na stałe to do matury. Na studia wyjechałam do innego miasta i tam wynajmowałam pokój. Do rodzinnego domu przyjeżdżałam więc na co któryś weekend i wakacje. Po zrobieniu licencjatu stwierdziłam, że magisterka nie jest mi do niczego potrzeba, ale już byłam zaręczona i za rok mieliśmy mieć ślub. Wróciłam więc do rodzinnego domu na ten jeden rok żeby zamiast topić pieniądze w wynajem to odkładać je na ten ślub.
Mogę więc napisać, że takie całkowite już odcięcie pępowiny nastąpiło od niedzieli po ślubie gdy zamieszkałam z mężem. Mieliśmy obydwoje po 23 lata.

Moim zdaniem tak najlepiej od razu po slubie przestac mieszkac z rodzicami/tesciami niewazne nawet czy ma sie wlasny dom czy wynajmuje sie czy na kredyt czy w spadku wazne zeby pod jednym dachem byl tylko zona i maz plus ewentualne dzieci

24 Ostatnio edytowany przez Nawoja (2024-10-15 15:09:03)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
JuliaUK33 napisał/a:
Nawoja napisał/a:
Miklosza napisał/a:

Ja to się chyba nigdy nie wyprowadzę od mamusi big_smile
trzeba mieć za co a ja nie mam za co

Tak na stałe to do matury. Na studia wyjechałam do innego miasta i tam wynajmowałam pokój. Do rodzinnego domu przyjeżdżałam więc na co któryś weekend i wakacje. Po zrobieniu licencjatu stwierdziłam, że magisterka nie jest mi do niczego potrzeba, ale już byłam zaręczona i za rok mieliśmy mieć ślub. Wróciłam więc do rodzinnego domu na ten jeden rok żeby zamiast topić pieniądze w wynajem to odkładać je na ten ślub.
Mogę więc napisać, że takie całkowite już odcięcie pępowiny nastąpiło od niedzieli po ślubie gdy zamieszkałam z mężem. Mieliśmy obydwoje po 23 lata.

Moim zdaniem tak najlepiej od razu po slubie przestac mieszkac z rodzicami/tesciami niewazne nawet czy ma sie wlasny dom czy wynajmuje sie czy na kredyt czy w spadku wazne zeby pod jednym dachem byl tylko zona i maz plus ewentualne dzieci

Ja się zgadzam tylko wiadomo - nie zawsze jest to możliwe i też wiele zależy po prostu od ludzi. Ja osobiście nie mogłabym mieszkać ani z moimi rodzicami ani z teściami. Nawet gdybyśmy mieszkali na osobnych piętrach. Ba! Jak w pewnym momencie była możliwość aby teściowie podarowali nam działkę do wybudowania się obok nich (dosłownie za siatką) to powiedziałam, ze mowy nie ma, bo nie chcę mieć za oknem żadnych rodziców. Ale znam całkiem dużo rodzin mieszkających tak wielopokoleniowo w jednym domu i są szczęśliwi, nikt nikomu nie wchodzi w paradę.

Jak to mówią - wszystko ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne wink

25

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Nawoja napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Nawoja napisał/a:

Tak na stałe to do matury. Na studia wyjechałam do innego miasta i tam wynajmowałam pokój. Do rodzinnego domu przyjeżdżałam więc na co któryś weekend i wakacje. Po zrobieniu licencjatu stwierdziłam, że magisterka nie jest mi do niczego potrzeba, ale już byłam zaręczona i za rok mieliśmy mieć ślub. Wróciłam więc do rodzinnego domu na ten jeden rok żeby zamiast topić pieniądze w wynajem to odkładać je na ten ślub.
Mogę więc napisać, że takie całkowite już odcięcie pępowiny nastąpiło od niedzieli po ślubie gdy zamieszkałam z mężem. Mieliśmy obydwoje po 23 lata.

Moim zdaniem tak najlepiej od razu po slubie przestac mieszkac z rodzicami/tesciami niewazne nawet czy ma sie wlasny dom czy wynajmuje sie czy na kredyt czy w spadku wazne zeby pod jednym dachem byl tylko zona i maz plus ewentualne dzieci

Ja się zgadzam tylko wiadomo - nie zawsze jest to możliwe i też wiele zależy po prostu od ludzi. Ja osobiście nie mogłabym mieszkać ani z moimi rodzicami ani z teściami. Nawet gdybyśmy mieszkali na osobnych piętrach. Ba! Jak w pewnym momencie była możliwość aby teściowie podarowali nam działkę do wybudowania się obok nich (dosłownie za siatką) to powiedziałam, ze mowy nie ma, bo nie chcę mieć za oknem żadnych rodziców. Ale znam całkiem dużo rodzin mieszkających tak wielopokoleniowo w jednym domu i są szczęśliwi, nikt nikomu nie wchodzi w paradę.

Jak to mówią - wszystko ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne wink

Bardzo dobrze zrobilas.  Mlodzi ludze(najczesciej kobiety) przechodza gehenne ktora trwa wiele lat z tesciami. A jak jeszcze maz zawsze staje po stronie mamusi a mamusia po stronie synka to zona jest tam NIKIM i musi kazdemu uslugiwac. Zero prywatnosci i ciagle wypominanie jak to sie pomoglo albo cos dalo

26

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

great!

27

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

do 25 - 26 roku życia ale gdyby nie chłopak to myślę, ze bym dłużej z nimi mieszkała.

28 Ostatnio edytowany przez Nawoja (2024-12-12 12:44:26)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
JuliaUK33 napisał/a:

Bardzo dobrze zrobilas.  Mlodzi ludze(najczesciej kobiety) przechodza gehenne ktora trwa wiele lat z tesciami.

Pisałam powyżej - znam dużo rodzin mieszkających teściowie/rodzice + młode małżeństwo w jednym domu i bardzo dobrze się razem dogadują. Ale to wyłącznie kwestia ludzi.

29

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Pierwszy raz z rodzinnego domu wyprowadziłam się, jak miałam 18 lat.
Potem wróciłam na trochę, a już tak "na stałe" odfrunęłam z gniazda, jak miałam 23 lata.

30 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2024-12-12 14:29:38)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Mrs.Happiness napisał/a:

odfrunęłam z gniazda, jak miałam 23 lata.

Problem z uzywaniem tego typu jezyka, polega na tym, ze wprowadza nas w bledne myslenie, ktore zaweza nasza swiadomosc mozliwosci i umyka logice.
Sugeruje, ze jest jakis prawidlowy kierunek, ktory jest uniwersalnie poprawny i to jest kierunek w jedna strone z domu rodzinnego na mieszkanie samemu.
Psychoterapeuci uzywaja tego rodzaju manipulacji do swoich celow.

Natomiast:
W domu rodzinnym mozna mieszkac lub nie.
Mozna sie z niego wyprowadzic, mozna sie do niego wprowadzic.
Czlowiek moze w ciagu swojego zycia wielokrotnie wyprowadzac i wprowadzac w zaleznosci od tego co jest akurat dobre dla niego i jego bliskich.

"odfruniecie z gniazda" sugeruje osiagniecie, kamien milowy w zyciu.
"wyprowadzka z domu" niczego takiego sugeruje.

Jakiekolwiek podejscie do laczenia poziomu rozwoju czlowieka do jego mieszkania lub nie z rodzicami jest bledne - bo w roznych sytuacjach, rozne akcje sa sensowne (np. jesli ktos ma silna, duza, wspierajaca rodzine i duzy rodzinny dom to wyprowadzka z domu ma zdecydowanie mniej sensu niz gdy jest w odwrotnej sytuacji).

Wiec wyprowadzka z rodzinnego domu moze byc bledem, czlowiek moze zostac zmuszony do wyprowadzki itp - wiec jest mnostwo sytuacji, w ktorych to nie jest zadno osiagniecie ani kamien milowy, a raczej zwykla zmiana, ktora moze byc zarowno na lepsze jak i gorsze.


Mozemy rozmawiac o sytuacjach i wieku, w ktorym wyprowadzka jest sensowna.
Ale utrzymujac dyskusje w ramach "wyfruwania z gniazda", ta traci sens bo w zyciu nie chodzi o to aby sie wyprowadzic od rodzicow tylko aby wspolzyc z innymi w satysfakcjonujacy dla wszystkich sposob.

31

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Klaryssa napisał/a:

do 25 - 26 roku życia ale gdyby nie chłopak to myślę, ze bym dłużej z nimi mieszkała.

Przynajmniej jedna osoba zdolna przyznać, że wyprowadzka "na swoje" w pojedynkę to problem. Szacunek, chyba jako jedyna widzisz jak w obecnych czasach wygląda sytuacja z wyprowadzaniem się od rodziców.

32 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-12 15:20:37)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
JohnyBravo777 napisał/a:

Mozemy rozmawiac o sytuacjach i wieku, w ktorym wyprowadzka jest sensowna.
Ale utrzymujac dyskusje w ramach "wyfruwania z gniazda", ta traci sens bo w zyciu nie chodzi o to aby sie wyprowadzic od rodzicow tylko aby wspolzyc z innymi w satysfakcjonujacy dla wszystkich sposob.

A to nie jest tak, że w świecie natury oznacza to ni mniej, ni więcej osiągnięcie dojrzałości i samodzielności?
Ptak jest w stanie zdobyć pożywienie, zadbać o własne bezpieczeństwo i stworzyć swoje gniazdo?
Nie jestem co prawda ornitologiem, może się mylę, ale chyba zbyt wiele się doszukujesz w tych słowach.
Dla mnie osobiście było to czymś znaczącym, bo po stokroć zmieniło moje życie na lepsze.
Przy czym nie sugeruję, że jest to jakaś uniwersalna zasada, by w tym wieku się wyprowadzać od rodziny.
Jakbym miała lepszą, to istnieje spora szansa, że zostałabym na dłużej.
W każdym razie na pewno nie uciekałabym stamtąd w wieku nastu lat.

Swoją drogą, chyba niespecjalnie przepadasz za psychoterapeutami?
Pytam, bo to już kolejny raz, gdy widzę, jak wypowiadasz się o nich w dość negatywny sposób.
Tak między nami, to nigdy u żadnego nie byłam.
Więc jeśli coś tam piszę w tych klimatach, to sama z siebie, nikt mi tego nie wpoił.

33 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-12-12 15:21:34)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Shinigami napisał/a:
Klaryssa napisał/a:

do 25 - 26 roku życia ale gdyby nie chłopak to myślę, ze bym dłużej z nimi mieszkała.

Przynajmniej jedna osoba zdolna przyznać, że wyprowadzka "na swoje" w pojedynkę to problem. Szacunek, chyba jako jedyna widzisz jak w obecnych czasach wygląda sytuacja z wyprowadzaniem się od rodziców.

Wiesz kiedy ja sie wyprowadzalam od rodzicow majac 21 lat to wtedy tez nie bylo latwo,bo akurat wtedy bylo duze bezrobocie ,a ja wtedy nie myslalam jeszcze o zasilkach i musialam na starcie wyjechac do innego kraju. Wczesniej szukalam pracy w Polsce to znalazlam jedna jako pomoc do kuchni to mialam tak marna pensje, ze po oddaniu czesci rodzicom do budzetu domowego ani nawet mowy nie bylo zebym ja sie kiedykolwiek wyprowadzila na swoje.  Wizja tego,ze pracuje jak niewolnik i bedac dorosla nadal podlegam rodzicom "bo jestem pod ich dachem" mnie przerazala.  No akurat wtedy bylo cos takiego jak nasza klasa przez ten profil moja kolezanka napisala do mnie z Anglii  przez prawie rok pisalismy  Ona mnie zaprosila do Anglii. Na poczatku matka mowila ,ze nie jade, ale w koncu powiedziala no to lec damy Ci kase na bilet powrotny gdybys chciala wrocic. No to sobie pojechalam i tak juz sobie zostalam w tej Anglii  big_smile.

34 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2024-12-12 17:19:30)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

New Me super, ze sobie poradziłaś w UK i miałaś tam pomoc 'na starcie'.

Ja pochodzę w wielkiego miasta wiec automatycznie studia = mieszkanie z rodzicami (reszta przyjezdnych była już na etapie przed 'na swoim' ale to rodzice im opłacali pokoje i dawali na utrzymanie ... na moim kierunku na studiach dziennych nie było nikogo kto utrzymywał się sam).
Potem pierwsza praca ok. 2000 zł netto, kontynuacja nauki na studiach zaocznych i po ich zakończeniu rodzice nie wymagali ode mnie nadal bym się dokładała (jeśli by oczekiwali za wynajem np. 500 zł to oczywiście bym myślała o wyprowadzce bo wtedy wynajem pokoju wynosił średnio ok. 600 zł). Nie płaciłam nic rodzicom a jedynie od czasu do czasu robiłam zakupy spożywcze ... do momentu aż pojawił się mój chłopak i razem już byliśmy w stanie wynająć mieszkanie. Obecnie wiem oczywiście ze wynajmy są droższe i także pensje wyższe ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia co bym zrobiła (pracując ale będąc samotna bądź gdyby mój chłopak nie był gotowy na wspólne zamieszkanie). Na kupno nie było by mnie stać, kredyt nie wchodziłby w grę, pomocy finansowej od rodziców żadnej itd. wiec pewnie bym nadal wtedy mieszkała z nimi i odkładała pieniądze ... Oczywiście za mieszkanie z rodzicami płaci się bardzo duża cenę (emocjonalną) ale ... nie wiem czy bym znalazła jakieś 'sensowne' rozwiazanie.

35 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-12-12 17:31:56)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Klaryssa napisał/a:

New Me super, ze sobie poradziłaś w UK i miałaś tam pomoc 'na starcie'.

Ja pochodzę w wielkiego miasta wiec automatycznie studia = mieszkanie z rodzicami (reszta przyjezdnych była już na etapie przed 'na swoim' ale to rodzice im opłacali pokoje i dawali na utrzymanie ... na moim kierunku na studiach dziennych nie było nikogo kto utrzymywał się sam).
Potem pierwsza praca ok. 2000 zł netto, kontynuacja nauki na studiach zaocznych i po ich zakończeniu rodzice nie wymagali ode mnie nadal bym się dokładała (jeśli by oczekiwali za wynajem np. 500 zł to oczywiście bym myślała o wyprowadzce bo wtedy wynajem pokoju wynosił średnio ok. 600 zł). Nie płaciłam nic rodzicom a jedynie od czasu do czasu robiłam zakupy spożywcze ... do momentu aż pojawił się mój chłopak i razem już byliśmy w stanie wynająć mieszkanie. Obecnie wiem oczywiście ze wynajmy są droższe i także pensje wyższe ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia co bym zrobiła (pracując ale będąc samotna bądź gdyby mój chłopak nie był gotowy na wspólne zamieszkanie). Na kupno nie było by mnie stać, kredyt nie wchodziłby w grę, pomocy finansowej od rodziców żadnej itd. wiec pewnie bym nadal wtedy mieszkała z nimi i odkładała pieniądze ... Oczywiście za mieszkanie z rodzicami płaci się bardzo duża cenę (emocjonalną) ale ... nie wiem czy bym znalazła jakieś 'sensowne' rozwiazanie.

No wlasnie u mnie rodzice mi nie placili za bardzo bo wszystko dawali prawie bratu jak byl na studiach, a ode mnie tylko chcieli kase, zebym im dawala do budzetu domowego.  Dobrze,ze tak sie mi losy potoczyly i mi kolezanka ze szkolnych lat pomogla. Gdyby nie ona to pewnie nadal bym byla u rodzicow. Pozniej ona poszla mieszkac do Londynu z nowym chlopakiem,ale i tak duzo mi pomogla na start

36 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2024-12-12 19:07:52)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Mrs.Happiness napisał/a:

A to nie jest tak, że w świecie natury oznacza to ni mniej, ni więcej osiągnięcie dojrzałości i samodzielności?
Ptak jest w stanie zdobyć pożywienie, zadbać o własne bezpieczeństwo i stworzyć swoje gniazdo?

No na tym polega problem, ze nie.
Porownywanie jakichkolwiek ludzkich zachowan do danego gatunku zwierzat i wskazywania go jako "naturalne" (lub nawet "dobre") jest powszechnym zabiegiem retorycznym, bo ludzie nie widza, ze opiera sie to na bledzie logicznym (fallacy of composition).

To staje sie oczywiste gdy np. zwrocimy uwage na to, ze nie zwierzeta a ptaki (a dokladnie tylko czesc gatunkow ptakow) opuszczaja gniazdo.
Gdyby to co napisalas wyzej bylo prawda (ktora zwroty jak "odfrunac z gniazda" probuja nielogicznie wymusic na naszym mysleniu) to zwierzeta stadne (krowy, wilki, owce) by nigdy nie osiagaly dojrzalosci a jaskolki tak...

Nie znam sie na zoologii, ale jesli moje zrozumienie laika - ze czlowiek jest zwierzeciem stadnym - jest zgodne z tym jak sie go rzeczywiscie kwalifikuje, to bardziej precyzyjnym okresleniem na wyprowadzke z domu byloby "odlaczenie sie od stada".
Widzisz jak inna potrafi byc konnotacja, ktora sugeruje, ktore zachowanie jest poprawne?
Ale nie o to chodzi aby zmieniac konnotacje... tylko nie uzywac ich by nie zamykac sobie nimi mozliwosci logicznej refleksji bo to daje nam wiecej elastycznosci wyboru i sprawia, ze te czesciej prowadza do zamierzonych rezultatow.

Mrs.Happiness napisał/a:

Dla mnie osobiście było to czymś znaczącym, bo po stokroć zmieniło moje życie na lepsze.

No i super. Istotne sa problemy, ktore sie rozwiazaly w twoim zyciu dzieki wyprowadzce jako srodkowi ku celu (w twojej sytuacji) - a nie sama wyprowadzka jako cel ostateczny.

Wyprowadzka od rodzicow rowniez nie oznacza samodzielnosci.
Mozna sie wyprowadzic i byc zaleznym od partnera, szefa (nie zarabiajac wiecej niz na obecne potrzeby) lub programow socjalnych.
Mozna zyc z rodzicami i byc samodzielnym - zycie w rodzinnym domu nie uniemozliwia pracy, prania, sprzatania i gotowania (np. na zmiane z rodzicami, dzieki czemu wszystkim jest latwiej) - podczas gdy jest wielu ludzi, ktorzy nie wykonuja tych aktywnosci mimo, ze nie mieszkaja z rodzicami.

Jest jeszcze kwestia, ktora rowniez nie jest oczywista - czy zycie "samodzielne" jest dobre.
Bo w mojej opinii nalezy rozdzielic bycie samodzielnym i bycie przydatnym.
Podczas gdy bycie przydatnym jest pozadane, bycie samodzielnym nie jest.
Ogromny zysk efektywnosci dzieki "division of labor" sprawia, ze wszyscy sa od siebie zalezni i nikt samodzielny nie jest (ale kazdy moze sie bardziej wyspecjalizowac w niewielkim zakresie).
Wiec sam jestem zdania, ze dobrze jest byc od siebie zaleznym.
Niedobrze jak ktos nie chce byc przydatny a jednoczesnie jest roszczeniowy wobec innych.

Mrs.Happiness napisał/a:

Swoją drogą, chyba niespecjalnie przepadasz za psychoterapeutami?
Pytam, bo to już kolejny raz, gdy widzę, jak wypowiadasz się o nich w dość negatywny sposób.
Tak między nami, to nigdy u żadnego nie byłam.
Więc jeśli coś tam piszę w tych klimatach, to sama z siebie, nikt mi tego nie wpoił.

Nie psychoterapeutami a psychoterapia jako zawodem.
Psychoterapeuci - jak ludzie, sa tacy co staraja sie pomoc innym i tacy co staraja sie pomoc glownie sobie.

Niestety psychoterapeutyczna anty-religia i jej frazesy ("wylot z gniazda", "odciecie pepowiny" itp sa jednymi z nich) bardzo mocno przesiaknely Zachodnia kulture.
Ludzie, ktorzy przyjeli te frazesy jako czesc swojego myslenia pozniej potrzebuja "terapii" bo poodcinali wszystkie pepowiny, powylatywali z wszystkich gniazd, zostali sami i pozostaje im placic aby ktos ich posluchal.
Christopher Lash juz o tym pisal w latach 70'tych jak psychoterapia popularyzowala sie w US (w Culture of Narcissism).

37

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Shinigami napisał/a:

Niestety zaczynam coraz bardziej wątpić czy to się kiedykolwiek uda. Niedawno kolega przeglądał oferty kupna mieszkań bo myślał, że po awansie w pracy starczy mu na kredyt. Okazało się jednak, że wciąż mu daleko. Nawet malutkie kawalerki na max jedną osobę kosztują po 400-500k.

Jeśli ktoś kurczowo trzyma się swojego miejsca zamieszkania, a to jest drogie na tle innych części kraju, a równocześnie ma świadomość, że w takich okolicznościach będzie mu trudno się usamodzielnić, to pozostaje przyznać samemu przed sobą, że wyraźnie nie jest dla niego aż tak ważne. 
Znajomy niedawno kupił dwupokojowe, w pełni urządzone mieszkanie za 260 tys. Musiał jednak wyjść ze swojej strefy komfortu zamieszkując w sąsiedzkim, mniej atrakcyjnym mieście.

38

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
ANTOINE_W napisał/a:

Ja właśnie jestem na etapie wyprowadzania. Chłopak (28). Do 25 roku życia studiowałem i mieszkałem poza domem. Potem niecałe 3 lata pracy. Coś tam uzbierałem, część dostanę od rodziców i powinienem mieć spokojnie na 50% wkładu własnego. Czekam na kredyt i od razu kupuje coś. Będę miał nieporównywalnie niższą ratę, w porównaniu do raty wynajmu.

Jak to czekasz na kredyt, a potem od razu coś kupujesz? Chcesz sfinansować zakup mieszkania, nawet jeśli tylko częściowo, pożyczką gotówkową? Równocześnie wspominasz o wkładzie własnym, a ten przecież wymagany jest przy kredytach hipotecznych, dlatego opierając się na całości Twojej wypowiedzi wnioskuję, że chyba nie do końca orientujesz się, na jakich zasadach odbywa się kredytowanie zakupu mieszkania.

39 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-13 02:24:38)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
JohnyBravo777 napisał/a:

No na tym polega problem, ze nie.
Porownywanie jakichkolwiek ludzkich zachowan do danego gatunku zwierzat i wskazywania go jako "naturalne" (lub nawet "dobre") jest powszechnym zabiegiem retorycznym, bo ludzie nie widza, ze opiera sie to na bledzie logicznym (fallacy of composition).

Johny, ze mnie chyba jednak zbyt prosta dziewczyna jest, żeby pojąć tak zawiły sposób myślenia.
Według mnie nie ma nic złego w takich zwrotach, jak odfruwanie z gniazda w kontekście wyprowadzki.
Nawet jeśli, gdy rozłoży się to na czynniki pierwsze, jest to oparte na błędzie logicznym.
Wiele mamy różnych takich powiedzonek, które porównują zachowania ludzi do zwierząt.
Gdybym miała wszystko tak dokładnie analizować, to bym chyba zwariowała.

JohnyBravo777 napisał/a:

Jest jeszcze kwestia, ktora rowniez nie jest oczywista - czy zycie "samodzielne" jest dobre.
Bo w mojej opinii nalezy rozdzielic bycie samodzielnym i bycie przydatnym.
Podczas gdy bycie przydatnym jest pozadane, bycie samodzielnym nie jest.
Ogromny zysk efektywnosci dzieki "division of labor" sprawia, ze wszyscy sa od siebie zalezni i nikt samodzielny nie jest (ale kazdy moze sie bardziej wyspecjalizowac w niewielkim zakresie).
Wiec sam jestem zdania, ze dobrze jest byc od siebie zaleznym.
Niedobrze jak ktos nie chce byc przydatny a jednoczesnie jest roszczeniowy wobec innych.

Ale Ty lubisz tak głęboko kopać, co?
Choć tym razem i ja chwycę za łopatę.

Prawdę mówiąc, zdaję sobie sprawę, że generalnie nie da się być całkowicie samodzielnym w życiu. Nie potrafię wybudować domu, naprawić zmywarki, nie wniosę sama mebli. Potrzebuję do tego innych ludzi, przy czym jest to zupełnie inny rodzaj zależności, niż w relacjach prywatnych, bo za tamte usługi zazwyczaj płacę. W tym drugim przypadku, gdybym miała wybierać między jakimś toksycznym współuzależnieniem, albo życiem na czyjejś łasce bądź niełasce, wolałabym być samodzielna, nawet jeśli oznaczałoby to samotność. Za to w zdrowej relacji, na przykład w związku z partnerem, bardzo lubię się odwdzięczać i czuć, że ktoś mnie potrzebuje. Tak po ludzku, bo mnie kocha i chce mnie przy sobie. On wzbogaca moje życie, a ja jego. Na taką zależność między dwójką ludzi jestem chętna się godzić i mi ona odpowiada.

JohnyBravo777 napisał/a:

Niestety psychoterapeutyczna anty-religia i jej frazesy ("wylot z gniazda", "odciecie pepowiny" itp sa jednymi z nich) bardzo mocno przesiaknely Zachodnia kulture.
Ludzie, ktorzy przyjeli te frazesy jako czesc swojego myslenia pozniej potrzebuja "terapii" bo poodcinali wszystkie pepowiny, powylatywali z wszystkich gniazd, zostali sami i pozostaje im placic aby ktos ich posluchal.

Wiesz, czasem to jest jedyne rozsądne wyjście, jeśli chcesz od życia czegoś więcej.
Lepiej pogadać do terapeuty, a nawet do ścian, niż dać się powoli wyssać emocjonalnym wampirom.
Albo zwariować razem z pozostałymi członkami chorej, pokręconej rodzinki.
Bywa, że nie ma nic pomiędzy, Johny. Choćby ktoś bardzo mocno chciał.

Oczywiście nie zawsze trzeba się całkowicie odciąć, ale w pewnych sytuacjach tylko wyprowadzka może poprawić czyjąś sytuację. Na przykład jak się ma bardzo zaborczych i nadopiekuńczych rodziców, którzy zamiast przygotować dziecko do życia, wpoić mu wiarę we własne możliwości, uczą je tylko, jak być zależnym od drugiej osoby. Byle tylko zatrzymać je jak najdłużej przy sobie. Mamusia zrobi śniadanko, obiadek, upierze gacie, opłaci rachunki. No żyć, nie umierać. Rzecz jasna do czasu, aż rzeczywistość zasadzi temu dziecku kopa z półobrotu, bo okaże się, że w dorosłym życiu jest kompletnie bezradne. Z takimi rodzicami najczęściej nie da się dyskutować, ani dojść do kompromisów, bo kieruje nimi nieuświadomiony lęk przed samotnością, który tłumaczą sobie tym, że przecież chcą dla dziecka jak najlepiej. Wypruwają sobie żyły dla niewdzięcznego gówniarza. Zostaniesz, to prędzej czy później znów się temu poddasz. Zwykle nie ma innego sposobu na przecięcie tej nici współuzależnienia, niż przeprowadzka. Jak kurz opadnie, to można wrócić do kontaktu z rodziną, tylko już na własnych warunkach.

40

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

W temacie wątku, jak zresztą w wielu innych rozmaitych przypadkach, możemy niestety się mocno pomyli, oceniając czyjąś sytuację. Akurat mieszkanie z rodzicami zdaje się być klasycznym tego przykładem. Wiadomo, że jednak większość ludzi do tego dąży, aby się usamodzielnić i opuścić dom rodzinny. Natomiast jeśli już ktokolwiek, szczególnie facet, pomieszkuje choćby czasowo u rodziców w wieku powiedzmy tych 25 lat i więcej, dostaje z automatu łątkę nieudacznika i pasożyta. Rzadko kiedy ma możliwość nawet przedstawić swoją motywację oraz przesłanki, jakie leżały u podstaw powzięcia takiej decyzji. W odbiorze społecznym nic nie jest na tyle istotne, by niejako "usprawiedliwić" fakt, że się mieszka pod jednym dachem z rodzicami. Zupełnie tak, jakby ktoś miał mieć z założenia dwie lewe ręce. Brak pracy czy jakichkolwiek zajęć, do tego całkowity nieogar przy jednoczesnym zerowym wkładzie do budżetu domowego - za każdym razem, jak czytam takie brednie zaczyna mnie to już bawić. Ludzie zawsze widzą to, co chcą widzieć - zgodność z przyjętymi wyobrażeniami i schematami, bo człowieka trzeba przecież dopasować do idealnego wzorca...

41

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
JohnyBravo777 napisał/a:
Mrs.Happiness napisał/a:

A to nie jest tak, że w świecie natury oznacza to ni mniej, ni więcej osiągnięcie dojrzałości i samodzielności?
Ptak jest w stanie zdobyć pożywienie, zadbać o własne bezpieczeństwo i stworzyć swoje gniazdo?

No na tym polega problem, ze nie.
Porownywanie jakichkolwiek ludzkich zachowan do danego gatunku zwierzat i wskazywania go jako "naturalne" (lub nawet "dobre") jest powszechnym zabiegiem retorycznym, bo ludzie nie widza, ze opiera sie to na bledzie logicznym (fallacy of composition).

To staje sie oczywiste gdy np. zwrocimy uwage na to, ze nie zwierzeta a ptaki (a dokladnie tylko czesc gatunkow ptakow) opuszczaja gniazdo.
Gdyby to co napisalas wyzej bylo prawda (ktora zwroty jak "odfrunac z gniazda" probuja nielogicznie wymusic na naszym mysleniu) to zwierzeta stadne (krowy, wilki, owce) by nigdy nie osiagaly dojrzalosci a jaskolki tak...

Nie znam sie na zoologii, ale jesli moje zrozumienie laika - ze czlowiek jest zwierzeciem stadnym - jest zgodne z tym jak sie go rzeczywiscie kwalifikuje, to bardziej precyzyjnym okresleniem na wyprowadzke z domu byloby "odlaczenie sie od stada".

Johny, "gniazdo" odruchowo łączymy z ptakami, składaniem jaj , pisklętami i ogólnie z ornitologią. Fakt, większość znanych ptaków to gniazdowniki. Tym niemniej zoologia żywa słowa "gniazdo" także w innym znaczeniu, odnoszącym się do tego, ile czasu upływa od narodzin/wyklucia do osiągnięcia przez młode zdolności do samodzielnego/niezależnego od rodziców/opiekunów dbania o siebie czyli od stopnia bezradności młodych w momencie narodzin. Do gniazdowników w tym rozumieniu należy chyba większość ptaków, ale też część gryzoni, niektóre drapieżniki , a nawet głowacz białopłetwy, czyli ryba. Przy tym znaczeniu ma sens mówić o opuszczeniu gniazda przez młode.
Bycie gniazdownikiem w tym znaczeniu nie ma za wiele wspólnego ze stadnością, o ile ma jakiekolwiek. Zebry gniazdownikami nie są, ale psy i owszem, są.
To z zoologii.

Błąd logiczny, powiadasz...ba!  pokopiemy szybciutko i już nam się pojawia pytanko, czy jesteśmy zwolennikiem koncepcji, iż gramatyka (język) i logika (arystotelejska) warunkują się wzajemnie czy też język logiki jest językiem sztucznym i stoi obok języków naturalnych czyli wchodzimy w rejony mocno już wysublimowane.

"Odfruwanie z gniazda" w kontekście wyprowadzki od rodziców jest przenośnią, od lat funkcjonującą w polszczyźnie i całkiem, IMHO, udaną.

"Samodzielność" w znaczeniu słownikowym z pewnego punktu widzenia nie występuje w naturze, bo cała ta szeroko pojmowana natura to przeraźliwie skomplikowana sieć wzajemnych zależności. Jak tu pokopać da się chyba nawet  obronić tezę, że samodzielność nie istnieje. smile

Żeby ciut wrócić do tematu to czym innym moim zdaniem jest "mieszkać u rodziców" (stan wieloaspektowej zależności od nich, układ jednostronny, rodzice nie są zależni przede wszystkim mentalnie od dziecka, ono od nich jest) i "mieszkać z rodzicami". To drugie jest sprawą znacznie bardziej techniczną, praktyczną i różnie to się układa. Na pewno w cywilizacji Zachodu daje się zaobserwować dosyć moim zdaniem absurdalne dążenie do wyprowadzenia się z domu rodzinnego jako celu samego w sobie i osoby, które z różnych powodów tego nie czynią, stawiane są w sytuacji opisanej przez bagienni_ka czyli dostają łatkę niedojd, nieudaczników oraz osobników mentalnie niedojrzałych i tak, też dostrzegam ten stereoptyp. Jak wszystkie stereotypy dla wielu krzywdzący.

Johny, te frazesy, o których piszesz, to obawiam się między innymi smętny skutek uboczny popularyzacji wiedzy psychologicznej czyli "jak przystępnie opisać zagadnienia trudne i skomplikowane". Taka druga twarz popularyzacji. Jakiejkolwiek wiedzy. I trochę wybór między dżumą a cholerą, nie upowszechniać wiedzy źle, upowszechniać też źle....
Tak ode mnie osobiście -  nie pakuj mnie do zbioru "ludzie, co przyjęli te frazesy jako część swojego myślenia". Mogę tylko prosić, bo zrobisz co zechcesz. Za mało mnie znasz, żeby mieć wystarczająco mocne po temu przesłanki, lecisz po stereotypie, a zbyt dociekliwy masz umysł, żeby taka szybka stereotypizacja do ciebie pasowała. smile

42

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
bagienni_k napisał/a:

W temacie wątku, jak zresztą w wielu innych rozmaitych przypadkach, możemy niestety się mocno pomyli, oceniając czyjąś sytuację. Akurat mieszkanie z rodzicami zdaje się być klasycznym tego przykładem. Wiadomo, że jednak większość ludzi do tego dąży, aby się usamodzielnić i opuścić dom rodzinny. Natomiast jeśli już ktokolwiek, szczególnie facet, pomieszkuje choćby czasowo u rodziców w wieku powiedzmy tych 25 lat i więcej, dostaje z automatu łątkę nieudacznika i pasożyta. Rzadko kiedy ma możliwość nawet przedstawić swoją motywację oraz przesłanki, jakie leżały u podstaw powzięcia takiej decyzji. W odbiorze społecznym nic nie jest na tyle istotne, by niejako "usprawiedliwić" fakt, że się mieszka pod jednym dachem z rodzicami. Zupełnie tak, jakby ktoś miał mieć z założenia dwie lewe ręce. Brak pracy czy jakichkolwiek zajęć, do tego całkowity nieogar przy jednoczesnym zerowym wkładzie do budżetu domowego - za każdym razem, jak czytam takie brednie zaczyna mnie to już bawić. Ludzie zawsze widzą to, co chcą widzieć - zgodność z przyjętymi wyobrażeniami i schematami, bo człowieka trzeba przecież dopasować do idealnego wzorca...

Moim zdaniem nie ma nic złego w tym, by mężczyzna mieszkał z rodzicami, o ile nie wynika to z tego, że potrzebuje mieć w życiu taką mamusię, która wokół niego wszystko zrobi, bo tacy faceci bardzo często przenoszą to potem na związek i krok po kroku przeobrażają partnerkę w swoją nową opiekunkę. Jeśli rodzice po prostu mają wystarczająco duży dom, by każdy miał w nim własną przestrzeń, do pracy blisko, oszczędza na wynajmie, to po co miałby iść bulić za mieszkanie? Dla mnie to całkiem rozsądne podejście, ale właśnie, tylko pod warunkiem, że sam wokół siebie robi te podstawowe rzeczy, pracuje i nie uwiesza się na rodzicach.

43

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Priscilla napisał/a:

Jeśli ktoś kurczowo trzyma się swojego miejsca zamieszkania, a to jest drogie na tle innych części kraju, a równocześnie ma świadomość, że w takich okolicznościach będzie mu trudno się usamodzielnić, to pozostaje przyznać samemu przed sobą, że wyraźnie nie jest dla niego aż tak ważne. 
Znajomy niedawno kupił dwupokojowe, w pełni urządzone mieszkanie za 260 tys. Musiał jednak wyjść ze swojej strefy komfortu zamieszkując w sąsiedzkim, mniej atrakcyjnym mieście.

Nadal nie ogarniam twojego sposobu myślenia. Dla ciebie "chcieć to móc", a ja się z tym nie zgadzam i nie zgodzę chyba, że wydarzy się coś totalnie niespodziewanego. Nie rozumiem jaki miałby być sens w przeprowadzaniu się do miejsca, w którym możliwości byłyby jeszcze mniejsze niż w obecnym.

Mrs.Happiness napisał/a:

Oczywiście nie zawsze trzeba się całkowicie odciąć, ale w pewnych sytuacjach tylko wyprowadzka może poprawić czyjąś sytuację. Na przykład jak się ma bardzo zaborczych i nadopiekuńczych rodziców, którzy zamiast przygotować dziecko do życia, wpoić mu wiarę we własne możliwości, uczą je tylko, jak być zależnym od drugiej osoby. Byle tylko zatrzymać je jak najdłużej przy sobie. Mamusia zrobi śniadanko, obiadek, upierze gacie, opłaci rachunki. No żyć, nie umierać. Rzecz jasna do czasu, aż rzeczywistość zasadzi temu dziecku kopa z półobrotu, bo okaże się, że w dorosłym życiu jest kompletnie bezradne. Z takimi rodzicami najczęściej nie da się dyskutować, ani dojść do kompromisów, bo kieruje nimi nieuświadomiony lęk przed samotnością, który tłumaczą sobie tym, że przecież chcą dla dziecka jak najlepiej. Wypruwają sobie żyły dla niewdzięcznego gówniarza. Zostaniesz, to prędzej czy później znów się temu poddasz. Zwykle nie ma innego sposobu na przecięcie tej nici współuzależnienia, niż przeprowadzka. Jak kurz opadnie, to można wrócić do kontaktu z rodziną, tylko już na własnych warunkach.

Lepszego przykładu niż ja chyba nie znajdziesz. Istotnie przeprowadzka najprawdopodobniej rozwiązałaby większość moich problemów ale ta bezradność i lęk przed tak dużą zmianą jest tak głęboko zakorzeniony w podświadomości, że sama przeprowadzka jest niewykonalna. Patrząc na to z boku gdybym z jakiegoś niezależnego ode mnie powodu znalazł się w nowym miejscu i musiałbym sobie w nim poradzić sam to pewnie jakoś by się udało. Byłoby to bardzo trudne, ciężkie, bolesne ale pewnie odkryłbym w sobie umiejętności, o których istnieniu teraz nie mam pojęcia. A najciekawsze jest to, że moja matka nawet teraz wprost mówi, że nie wyobraża sobie bym się wyprowadził dalej niż na swoją działkę 100m od domu. To jest dla niej tak oczywiste, jest do tego tak przekonana, że nawet nie podejrzewa, że może być coś nie tak w tej wizji. Jedyny plus z tego wszystkiego jest taki, że mam realną możliwość rozpoczęcia terapii i to na NFZ.

44

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Shinigami napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Jeśli ktoś kurczowo trzyma się swojego miejsca zamieszkania, a to jest drogie na tle innych części kraju, a równocześnie ma świadomość, że w takich okolicznościach będzie mu trudno się usamodzielnić, to pozostaje przyznać samemu przed sobą, że wyraźnie nie jest dla niego aż tak ważne. 
Znajomy niedawno kupił dwupokojowe, w pełni urządzone mieszkanie za 260 tys. Musiał jednak wyjść ze swojej strefy komfortu zamieszkując w sąsiedzkim, mniej atrakcyjnym mieście.

Nadal nie ogarniam twojego sposobu myślenia. Dla ciebie "chcieć to móc", a ja się z tym nie zgadzam i nie zgodzę chyba, że wydarzy się coś totalnie niespodziewanego. Nie rozumiem jaki miałby być sens w przeprowadzaniu się do miejsca, w którym możliwości byłyby jeszcze mniejsze niż w obecnym.

Mrs.Happiness napisał/a:

Oczywiście nie zawsze trzeba się całkowicie odciąć, ale w pewnych sytuacjach tylko wyprowadzka może poprawić czyjąś sytuację. Na przykład jak się ma bardzo zaborczych i nadopiekuńczych rodziców, którzy zamiast przygotować dziecko do życia, wpoić mu wiarę we własne możliwości, uczą je tylko, jak być zależnym od drugiej osoby. Byle tylko zatrzymać je jak najdłużej przy sobie. Mamusia zrobi śniadanko, obiadek, upierze gacie, opłaci rachunki. No żyć, nie umierać. Rzecz jasna do czasu, aż rzeczywistość zasadzi temu dziecku kopa z półobrotu, bo okaże się, że w dorosłym życiu jest kompletnie bezradne. Z takimi rodzicami najczęściej nie da się dyskutować, ani dojść do kompromisów, bo kieruje nimi nieuświadomiony lęk przed samotnością, który tłumaczą sobie tym, że przecież chcą dla dziecka jak najlepiej. Wypruwają sobie żyły dla niewdzięcznego gówniarza. Zostaniesz, to prędzej czy później znów się temu poddasz. Zwykle nie ma innego sposobu na przecięcie tej nici współuzależnienia, niż przeprowadzka. Jak kurz opadnie, to można wrócić do kontaktu z rodziną, tylko już na własnych warunkach.

Lepszego przykładu niż ja chyba nie znajdziesz. Istotnie przeprowadzka najprawdopodobniej rozwiązałaby większość moich problemów ale ta bezradność i lęk przed tak dużą zmianą jest tak głęboko zakorzeniony w podświadomości, że sama przeprowadzka jest niewykonalna. Patrząc na to z boku gdybym z jakiegoś niezależnego ode mnie powodu znalazł się w nowym miejscu i musiałbym sobie w nim poradzić sam to pewnie jakoś by się udało. Byłoby to bardzo trudne, ciężkie, bolesne ale pewnie odkryłbym w sobie umiejętności, o których istnieniu teraz nie mam pojęcia. A najciekawsze jest to, że moja matka nawet teraz wprost mówi, że nie wyobraża sobie bym się wyprowadził dalej niż na swoją działkę 100m od domu. To jest dla niej tak oczywiste, jest do tego tak przekonana, że nawet nie podejrzewa, że może być coś nie tak w tej wizji. Jedyny plus z tego wszystkiego jest taki, że mam realną możliwość rozpoczęcia terapii i to na NFZ.

A czego sie boisz w wielkim swiecie bedac bez opieki rodzicow? Ze nie poradzisz sobie z rachunkami? Ze bedziesz mial za duzo obowiazkow?

45 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-13 20:03:17)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Shinigami napisał/a:

Nadal nie ogarniam twojego sposobu myślenia. Dla ciebie "chcieć to móc", a ja się z tym nie zgadzam i nie zgodzę chyba, że wydarzy się coś totalnie niespodziewanego. Nie rozumiem jaki miałby być sens w przeprowadzaniu się do miejsca, w którym możliwości byłyby jeszcze mniejsze niż w obecnym.

Ja z kolei mam problem ze zrozumieniem Twojej skrajnie asekuracyjnej postawy.
Dlaczego z góry zakładasz, że możliwości byłyby jeszcze mniejsze niż obecnie, jeśli mowa jest o miejscu, w którym można znaleźć pracę z godziwą płacą, a ceny mieszkań są nieporównywalnie mniejsze niż te w Warszawie?

46

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Obecnie panuje tendencja, że wiele osób wyjeżdża z wielkich aglomeracji. Powodem są przede wszystkim niebotyczne koszty utrzymania, nie mówiąc już o kupnie mieszkania. Z tych właśnie powodów ludzie ci decydują się na przeprowadzkę do mniejszego ośrodka. Na miejscu okazuje się zazwyczaj, że możliwe jest znalezienie pracy z godnym wynagrodzeniem, że kupno własnego lokum nie przyprawia już o kosmiczny ból głowy. Poza tym jest o wiele spokojniej i bezpieczniej. Chcieć to móc. Owszem, nie jest to takie proste, ale możliwe.

47 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-13 20:27:18)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Alessandro napisał/a:

Obecnie panuje tendencja, że wiele osób wyjeżdża z wielkich aglomeracji. Powodem są przede wszystkim niebotyczne koszty utrzymania, nie mówiąc już o kupnie mieszkania. Z tych właśnie powodów ludzie ci decydują się na przeprowadzkę do mniejszego ośrodka. Na miejscu okazuje się zazwyczaj, że możliwe jest znalezienie pracy z godnym wynagrodzeniem, że kupno własnego lokum nie przyprawia już o kosmiczny ból głowy. Poza tym jest o wiele spokojniej i bezpieczniej. Chcieć to móc. Owszem, nie jest to takie proste, ale możliwe.

Dokładnie tak. Działa to zresztą analogiczne jak niechęć do przeprowadzki ze strony mieszkańców mniejszych ośrodków miejskich do stolicy albo innych miast, w których życie jest droższe niż gdzieś indziej, a na zakup mieszkania stać tylko najlepiej zarabiających. Ja sama jestem w takiej sytuacji, że tu gdzie jestem żyje mi się zupełnie dobrze, ale na przykład w Warszawie mogłabym mieć problem, by kupić dla siebie jakieś sensowne mieszkanie, zaś klitka mnie nie interesuje.
To dlatego dziwi mnie, że ktoś, kto kiepsko zarabia i nie widzi większych szans na zmianę swojej bieżącej sytuacji, tak kurczowo trzyma się Warszawy i jej najbliższych okolic.

48

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Ja nigdy nie mieszkałam u rodziców a bardzo bym chciała.

49

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Iza19 napisał/a:

Ja nigdy nie mieszkałam u rodziców a bardzo bym chciała.

Ciebie to akurat rozumiem. Natomiast kazdy w koncu w pewnym wieku musi isc na swoje

50

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
New Me napisał/a:
Iza19 napisał/a:

Ja nigdy nie mieszkałam u rodziców a bardzo bym chciała.

Ciebie to akurat rozumiem. Natomiast kazdy w koncu w pewnym wieku musi isc na swoje

Musi pójść na swoje  ?
A jak ta osoba jest samotna i całe życie sam to ma mieszkać całe życie samemu jak palec

51

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Miklosza napisał/a:
New Me napisał/a:
Iza19 napisał/a:

Ja nigdy nie mieszkałam u rodziców a bardzo bym chciała.

Ciebie to akurat rozumiem. Natomiast kazdy w koncu w pewnym wieku musi isc na swoje

Musi pójść na swoje  ?
A jak ta osoba jest samotna i całe życie sam to ma mieszkać całe życie samemu jak palec

Moze wlasnie dlatego jest samotna taka osoba, bo mieszka z rodzicami. Pomysl wiekszosci kobiet nie usmiecha sie mieszkac z tesciowymi pod jednym dachem. To wlasnie jak taka "samotna" osoba postawi na niezaleznosc od rodzicow to czesto sobie kogos znajdzie

52

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
New Me napisał/a:
Miklosza napisał/a:
New Me napisał/a:

Ciebie to akurat rozumiem. Natomiast kazdy w koncu w pewnym wieku musi isc na swoje

Musi pójść na swoje  ?
A jak ta osoba jest samotna i całe życie sam to ma mieszkać całe życie samemu jak palec

Moze wlasnie dlatego jest samotna taka osoba, bo mieszka z rodzicami. Pomysl wiekszosci kobiet nie usmiecha sie mieszkac z tesciowymi pod jednym dachem. To wlasnie jak taka "samotna" osoba postawi na niezaleznosc od rodzicow to czesto sobie kogos znajdzie

Może tak może nie różnie bywa

53

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Miklosza napisał/a:
New Me napisał/a:
Miklosza napisał/a:

Musi pójść na swoje  ?
A jak ta osoba jest samotna i całe życie sam to ma mieszkać całe życie samemu jak palec

Moze wlasnie dlatego jest samotna taka osoba, bo mieszka z rodzicami. Pomysl wiekszosci kobiet nie usmiecha sie mieszkac z tesciowymi pod jednym dachem. To wlasnie jak taka "samotna" osoba postawi na niezaleznosc od rodzicow to czesto sobie kogos znajdzie

Może tak może nie różnie bywa

No roznie, ale wiekszosc kobiet woli mieszkac z mezem/partnerem w calkiem osobnym domu lub mieszkaniu, a nie siedziec z cala familia na kupie. No i zazwyczaj taki samodzielny, niezalezny facet predzej sobie znajdzie dziewczyne

54

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
New Me napisał/a:
Miklosza napisał/a:
New Me napisał/a:

Moze wlasnie dlatego jest samotna taka osoba, bo mieszka z rodzicami. Pomysl wiekszosci kobiet nie usmiecha sie mieszkac z tesciowymi pod jednym dachem. To wlasnie jak taka "samotna" osoba postawi na niezaleznosc od rodzicow to czesto sobie kogos znajdzie

Może tak może nie różnie bywa

No roznie, ale wiekszosc kobiet woli mieszkac z mezem/partnerem w calkiem osobnym domu lub mieszkaniu, a nie siedziec z cala familia na kupie. No i zazwyczaj taki samodzielny, niezalezny facet predzej sobie znajdzie dziewczyne

No może masz rację ale musiał bym mieszkać na tym samym osiedlu za bardzo pszyzwyczaiony do rodziny  big_smile

55

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Miklosza napisał/a:
New Me napisał/a:
Miklosza napisał/a:

Może tak może nie różnie bywa

No roznie, ale wiekszosc kobiet woli mieszkac z mezem/partnerem w calkiem osobnym domu lub mieszkaniu, a nie siedziec z cala familia na kupie. No i zazwyczaj taki samodzielny, niezalezny facet predzej sobie znajdzie dziewczyne

No może masz rację ale musiał bym mieszkać na tym samym osiedlu za bardzo pszyzwyczaiony do rodziny  big_smile

To moze byc na tym samym, ale jak chcesz w koncu znalezc dziewczyne to lepiej mieszkac osobno od rodzicow

56

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Priscilla napisał/a:

Ja z kolei mam problem ze zrozumieniem Twojej skrajnie asekuracyjnej postawy.
Dlaczego z góry zakładasz, że możliwości byłyby jeszcze mniejsze niż obecnie, jeśli mowa jest o miejscu, w którym można znaleźć pracę z godziwą płacą, a ceny mieszkań są nieporównywalnie mniejsze niż te w Warszawie?

Teraz mieszkam ok. 20 km od Warszawy, samochodem to jakieś 30 min jazdy. Do niemal wszystkiego co oferuje wielkie miasto mam względnie niedaleko. Wyprowadzając się gdzieś dalej możliwości maleją, w małym mieście też. Nie chodzi nawet o miejsca typu kawiarnie, centrum handlowe, kino, basen itd tylko możliwości poznania nowych ludzi, szczególnie dziewczyn. Wiesz, że mam spory problem z podporządkowywaniem niemal całego życia znalezieniu dziewczyny. Na wsiach nie muszę pytać czy są jakieś wolne dziewczyny bo wiem, że ich nie ma, a jak jest z małymi miastami? O pracy na tą chwilę nie mogę pomyśleć bo to jest zbyt duży temat do przerobienia na terapii, lęk i blokady są zbyt duże i sam sobie z tym nie poradzę.

Priscilla napisał/a:
Alessandro napisał/a:

Obecnie panuje tendencja, że wiele osób wyjeżdża z wielkich aglomeracji. Powodem są przede wszystkim niebotyczne koszty utrzymania, nie mówiąc już o kupnie mieszkania. Z tych właśnie powodów ludzie ci decydują się na przeprowadzkę do mniejszego ośrodka. Na miejscu okazuje się zazwyczaj, że możliwe jest znalezienie pracy z godnym wynagrodzeniem, że kupno własnego lokum nie przyprawia już o kosmiczny ból głowy. Poza tym jest o wiele spokojniej i bezpieczniej. Chcieć to móc. Owszem, nie jest to takie proste, ale możliwe.

Dokładnie tak. Działa to zresztą analogiczne jak niechęć do przeprowadzki ze strony mieszkańców mniejszych ośrodków miejskich do stolicy albo innych miast, w których życie jest droższe niż gdzieś indziej, a na zakup mieszkania stać tylko najlepiej zarabiających. Ja sama jestem w takiej sytuacji, że tu gdzie jestem żyje mi się zupełnie dobrze, ale na przykład w Warszawie mogłabym mieć problem, by kupić dla siebie jakieś sensowne mieszkanie, zaś klitka mnie nie interesuje.
To dlatego dziwi mnie, że ktoś, kto kiepsko zarabia i nie widzi większych szans na zmianę swojej bieżącej sytuacji, tak kurczowo trzyma się Warszawy i jej najbliższych okolic.

Wiem, że coraz więcej ludzi wyprowadza się z dużych miast ale to są niemal wyłącznie ludzie już ustatkowaniu, mający wieloletnich partnerów albo nawet dzieci. Niestety młodych i wolnych dziewczyn w ogóle nie widać na wsiach czy nawet w odległości takiej jak moja od dużego miasta. Nawet najmniejsza klitka by mi nie przeszkadzała byle bym miał możliwości by kogoś poznać i by nabrać obycia w towarzystwie kobiet.

Miklosza napisał/a:

Musi pójść na swoje  ?
A jak ta osoba jest samotna i całe życie sam to ma mieszkać całe życie samemu jak palec

Coś na pewno w tym jest. Kiedyś słuchałem wywiadu z Panią Wieczorkiewicz, tą od książki o przegrywach. Pisząc tą książkę nawiązała bliską znajomość z kilkoma osobami z tej grupy i mówiła, że znaczna część z nich nie ma nawet znajomych ani nikogo z kim mogliby chociaż porozmawiać. Pojawiały się tam też historie gdzie właśnie ktoś się wyprowadził daleko od rodziców ale nie potrafił zawrzeć żadnej znajomości i całkowicie samotny. Oczywiście to tylko jednostkowe przypadki ale ciężko było tego słuchać.

57 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-12-14 00:08:13)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Taki offtop ale z moich obserwacji widze że wylot z gniazda, żeby uzyskać samodzielnośc, jest potrzebny tylko w przypadku patologicznych czy skrajnie niewydolnych rodziców.
Nastolatkowie których znam, a którzy mają rodziców zorientowanych na wychowanie dziecka, a nie wychodowanie, są dosyć samodzielni. Potrafią sobie ogarniać zagraniczne staże na studiach, pojechać na Erasmusa na rok, prowadzić jakiś mały biznes internetowy zanim dostaną mature.
Paradoksalnie najmniej samodzielne są dzieci z patologicznych rodzin, gdzie rodzice mocno forsują żeby dzieci zajmowały się same sobą i jak najszybciej zniknęły im z oczu. Przez zbyt szybkie "odcięcie pępowiny" takie dzieci w wieku szkolnym nie wiedza, że po łazience myje się rece, nie mają nawyku mycia zębów, zmiany ubrań na czyste, a nauczyciel który "męczy" i kaze się czegoś nauczyć to największy wróg, bo przeciez nieznajomość ojczystej mowy, jezyka angielskiego albo chociaz podstawowych ulamków to ich święte prawo. Taka wczesna "samodzielność" w podejmowaniu decyzji o swoim życiu owocuje czesto problemami z odnalezieniem się na rynku pracy, czy jako tako w społeczeństwie i powtarza się schemat pokoleniowy życia na marginesie społecznym.
Przypomina to sytuacje z przyrody, gdzie gniazdownik w ramach ograniczania zużycia zasobów potrafi wypchnąc młode z gniazda, skazując je na smierć, albo u niektorych ssaków zjada je kiedy poczuje, że gniazdo jest zagrozone.
Sytuacji gniazdownika, takiego jak opisuje się w Nesweeku nie kojarze z przyrody.
Ale nie kojarze tez sytuacji żeby jakieś zwierze opiekowało się osobnikami starymi czy chorymi.
Metafora gniazda wydaje sie niepełna w tych dwóch przypadkach.

58

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

U zwierząt to wylot z gniazda chyba nie jest po to, żeby uzyskać samodzielność tylko raczej dlatego, że zwierzak już ją ma.

Trafna moim zdaniem obserwacja - wielu młodych i bardzo młodych oddala się z rodzinnego domu, bo "wszystko lepsze niż to, co w domu", są też tacy, co są  z domu nie wprost ale wypychani przez rodziców. Przedwcześnie, zanim osiągną stosowną dojrzałość.

Starymi i chorymi na pewno opiekują się szympansy, zapewne także jakieś inne zwierzaki, kiedyś słyszałam o jakiejś wersji takiej opieki u słoni, ale głowy nie dam.

Jaką sytuację gniazdownika opisuje się w Newsweeku?

59 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-14 03:42:29)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Shinigami napisał/a:

Teraz mieszkam ok. 20 km od Warszawy, samochodem to jakieś 30 min jazdy. Do niemal wszystkiego co oferuje wielkie miasto mam względnie niedaleko. Wyprowadzając się gdzieś dalej możliwości maleją, w małym mieście też. Nie chodzi nawet o miejsca typu kawiarnie, centrum handlowe, kino, basen itd tylko możliwości poznania nowych ludzi, szczególnie dziewczyn. Wiesz, że mam spory problem z podporządkowywaniem niemal całego życia znalezieniu dziewczyny. Na wsiach nie muszę pytać czy są jakieś wolne dziewczyny bo wiem, że ich nie ma, a jak jest z małymi miastami? O pracy na tą chwilę nie mogę pomyśleć bo to jest zbyt duży temat do przerobienia na terapii, lęk i blokady są zbyt duże i sam sobie z tym nie poradzę.

Niby masz 30 minut jazdy samochodem do Warszawy, ale czy to cokolwiek w Twoim życiu zmienia? Jak kojarzę, na co dzień nie żyjesz w sposób, do którego potrzebujesz wielkomiejskich możliwości i rozrywek.
Zresztą znam Warszawę dość dobrze i na dobrą sprawę u siebie mam niemal wszystko, co tam macie, ale w mniejszej skali i z tą różnicą (to już w odniesieniu stricte do Ciebie), że ja nie muszę nigdzie jechać i jestem u siebie.

Mieszkam w mieście średniej wielkości i widuję tu zarówno samotnych młodych mężczyzn, jak i kobiety. Ba, mojej mieszkającej w nieco większym mieście przyjaciółki córka, 23-letnia studentka, naprawdę wartościowa dziewczyna, sympatyczna, rozgarnięta i - bo to też jest pewnie ważne - ładna, ma ten sam problem co Ty - uważa, że wokół niej nie ma żadnych wolnych facetów. Jest sama i jest jej z tym źle, zwłaszcza że jej koleżanki albo mają chłopaków, albo z tymi chłopakami już mieszkają.

Shinigami napisał/a:

Wiem, że coraz więcej ludzi wyprowadza się z dużych miast ale to są niemal wyłącznie ludzie już ustatkowaniu, mający wieloletnich partnerów albo nawet dzieci.

Ty zwyczajowo we wszystkim musisz znaleźć coś, żeby przypadkiem się w to nie wpasować, a przecież właśnie o to chodzi, że w mniejszym mieście byłoby Ci łatwiej się urządzić i nie trzeba być do tego ani ustatkowanym, ani mieć wieloletniego partnera, ani tym bardziej dzieci. Skąd ten pomysł?

60

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Priscilla napisał/a:

Niby masz 30 minut jazdy samochodem do Warszawy, ale czy to cokolwiek w Twoim życiu zmienia? Jak kojarzę, na co dzień nie żyjesz w sposób, do którego potrzebujesz wielkomiejskich możliwości i rozrywek.
Zresztą znam Warszawę dość dobrze i na dobrą sprawę u siebie mam niemal wszystko, co tam macie, ale w mniejszej skali i z tą różnicą (to już w odniesieniu stricte do Ciebie), że ja nie muszę nigdzie jechać i jestem u siebie.

Mieszkam w mieście średniej wielkości i widuję tu zarówno samotnych młodych mężczyzn, jak i kobiety. Ba, mojej mieszkającej w nieco większym mieście przyjaciółki córka, 23-letnia studentka, naprawdę wartościowa dziewczyna, sympatyczna, rozgarnięta i - bo to też jest pewnie ważne - ładna, ma ten sam problem co Ty - uważa, że wokół niej nie ma żadnych wolnych facetów. Jest sama i jest jej z tym źle, zwłaszcza że jej koleżanki albo mają chłopaków, albo z tymi chłopakami już mieszkają.

Ty zwyczajowo we wszystkim musisz znaleźć coś, żeby przypadkiem się w to nie wpasować, a przecież właśnie o to chodzi, że w mniejszym mieście byłoby Ci łatwiej się urządzić i nie trzeba być do tego ani ustatkowanym, ani mieć wieloletniego partnera, ani tym bardziej dzieci. Skąd ten pomysł?

Faktycznie nie żyję w sposób wymagający tych możliwości i rozrywek, a powinienem nawet jeśli sam uważa to za niepotrzebne. Tu nie chodzi o to co jest mi faktycznie potrzebne do aktualnego życia tylko co powinienem mieć lub robić by to życie zmienić nawet jeśli sam tego nie chcę. Myślisz, że ja bym chciał ciągle chodzić po centrach handlowych, klubach, kinie czy restauracjach? Jestem introwertykiem i miejsca, w których jest dużo ludzi mnie męczą, czuję się w nich niekomfortowo. Ja muszę przebywać w takich miejscach bo mam za mało obycia i kontaktu z ludźmi. Nawet zmuszając się do tego kontaktu nie mam innego wyboru jeśli nie chcę być jeszcze bardziej samotny i jeśli mam znaleźć dziewczynę. Z pewnością istnieją dziewczyny takie jak ja w tej kwestii ale co z tego skoro nie mamy możliwości się spotkać nigdzie indziej poza miejscami, których oboje nie lubimy?

Z tą córką koleżanki o ile faktycznie jest taka jak opisujesz tylko dwie opcje przychodzą do głowy. Albo ma nierealne wymagania albo nie pozwala nikomu się do siebie zbliżyć. To bardzo mało prawdopodobne by nie miała żadnych kandydatów w pobliżu, zwłaszcza jeśli na prawdę jest ładna.

Nie chodzi o to, że trzeba być ustatkowanym, mieć wieloletniego partnera albo dzieci. Ja po prostu nie znam nikogo kto nie spełniając choć jednego z powyższych wymagań sam się wyprowadził. Nie ważne jak bardzo nieprawdopodobnie to dla was brzmi, na prawdę nie znam nikogo takiego. Nie licząc osób pochodzących z bogatych rodzin nigdy nie znałem dosłownie nikogo kto w pojedynkę gdziekolwiek by się urządził. ZAWSZE KAŻDY robił to dopiero z kimś, z partnerem/partnerką więc i ja uznałem takich układ za naturalny i jedyny możliwy.

61 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-17 01:18:27)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Shinigami napisał/a:

Faktycznie nie żyję w sposób wymagający tych możliwości i rozrywek, a powinienem nawet jeśli sam uważa to za niepotrzebne. Tu nie chodzi o to co jest mi faktycznie potrzebne do aktualnego życia tylko co powinienem mieć lub robić by to życie zmienić nawet jeśli sam tego nie chcę. Myślisz, że ja bym chciał ciągle chodzić po centrach handlowych, klubach, kinie czy restauracjach? Jestem introwertykiem i miejsca, w których jest dużo ludzi mnie męczą, czuję się w nich niekomfortowo. Ja muszę przebywać w takich miejscach bo mam za mało obycia i kontaktu z ludźmi. Nawet zmuszając się do tego kontaktu nie mam innego wyboru jeśli nie chcę być jeszcze bardziej samotny i jeśli mam znaleźć dziewczynę. Z pewnością istnieją dziewczyny takie jak ja w tej kwestii ale co z tego skoro nie mamy możliwości się spotkać nigdzie indziej poza miejscami, których oboje nie lubimy?

No dobrze, ale tak szczerze, to ile razy w miesiącu jedziesz do dużego miasta, by kogoś poznać? Uważasz, że w mniejszym są mniejsze możliwości? Często przeciwnie, bo ludzie bywają tam bardziej otwarci.

Shinigami napisał/a:

Nie chodzi o to, że trzeba być ustatkowanym, mieć wieloletniego partnera albo dzieci. Ja po prostu nie znam nikogo kto nie spełniając choć jednego z powyższych wymagań sam się wyprowadził. Nie ważne jak bardzo nieprawdopodobnie to dla was brzmi, na prawdę nie znam nikogo takiego. Nie licząc osób pochodzących z bogatych rodzin nigdy nie znałem dosłownie nikogo kto w pojedynkę gdziekolwiek by się urządził. ZAWSZE KAŻDY robił to dopiero z kimś, z partnerem/partnerką więc i ja uznałem takich układ za naturalny i jedyny możliwy.

Ja dla odmiany znam takich osób naprawdę sporo i w każdym wieku. Wśród moich znajomych, także tych młodszych, mało kto wciąż mieszka z rodzicami, bo najczęściej na swoim, przy czym niektórzy we własnym mieszkaniu, inni w wynajmowanym.
Wciąż uważam, że Twoje ograniczenia są sztucznie narzucone i chwytasz się wszystkiego, co może usprawiedliwić Twój lęk przed zmianą.

62

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Wogole jak sie mozna bac wolnosci i niezaleznosci od rodzicow. Ja to sie zawsze wlasnie balam,ze bede zmuszona wrocic do rodzicow i jako dorosla osoba zyc na ich warunkach

63 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2024-12-17 17:39:54)

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Po moich znajomych zauważyłam ze najwiecej maja zawsze do powiedzenia jak to jest wszystko proste Ci którzy a) dostali mieszkanie w spadku po dziadkach b) dostali mieszkanie od rodziców c) rodzice ich tak wyedukowali/zainwestowali w dzieciństwie w ich przyszłość ze rzeczywiście teraz dobrze zarabiają i mogą stawiać warunki ... oni są 'najlepszymi' doradcami.

Nie mieszkam z rodzicami już od wielu lat, wyjechałam za granice ale moje cale życie 'ustawil' fakt, ze poznałam kogoś. Wcześniej byłam w długich związkach z dwoma chłopakami którzy mieli mieszkania kupione przez rodziców wiec jakbym za nich wyszła za maz to te kwestie gdzie zamieszkać tez miałabym 'z głowy'.

64

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?
Miklosza napisał/a:

No może masz rację ale musiał bym mieszkać na tym samym osiedlu za bardzo pszyzwyczaiony* do rodziny  big_smile

Brak odciętej pępowiny to dodatkowy i niestety bardzo duży problem. Już niejeden związek, a nawet małżeństwo, się przez to rozpadło.






* przyzwyczajony wink

65

Odp: Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Klaryssa: Zgadzam się z Tobą. Właśnie tacy ludzie mają najwięcej do powiedzenia. Oni nie patrzą na to, że łatwo przyszło. Oni patrzą, że już mają. Oczywiście nie wszyscy, ale zdecydowana większość na pewno.

Posty [ 1 do 65 z 158 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Jak długo mieszkaliście mieszkacie u rodziców ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024