Cześć wam dziewczyny. Mam nietypową sprawę. Przez ostatnie 6 miesięcy pracowałam za granicą wraz ze swoim partnerem. Obecnie jesteśmy w Polsce na urlopie. Od początku męczyłam się tam strasznie, płakanie w poduszkę, na okrągło praca sen praca sen, choć praca jest fajna, podoba mi się, ale psychicznie nie daje tam rady. Czuje się tam bardzo źle, psychicznie jestem na dnie przez ten wyjazd, jestem bardzo przywiązana do Polski i rodziny i tylko tutaj czuje się szczęśliwa i szczerze mówiąc nie chce już tam wracać, nie wyobrażam sobie tego. Mamy powrót zaplanowany za 10 dni, ale ja już płacze na samą myśl i nie wiem jak się ratować. Mój partner chce jechać, chce abyśmy odłożyli pieniądze na życie i ja to rozumiem, ale czy na prawdę to musi być kosztem moje zdrowia psychicznego i tyłu łez? Najbardziej na świecie nie chcę tam jechać. Kocham swoje chłopaka, pomaga mi tam i mnie wspiera ale ja na prawdę nie dam rady psychicznie tam, to jest tak zwana wegetacja i pogoń za pieniędzmi, za lepszym życiem w przyszłości, ale przerasta mnie to. Nie mam zielonego pojęcia co mam zrobić, po prostu nie mam. Może ktoś mi coś doradzi, proszę o pomoc.
Cześć wam dziewczyny. Mam nietypową sprawę. Przez ostatnie 6 miesięcy pracowałam za granicą wraz ze swoim partnerem. Obecnie jesteśmy w Polsce na urlopie. Od początku męczyłam się tam strasznie, płakanie w poduszkę, na okrągło praca sen praca sen, choć praca jest fajna, podoba mi się, ale psychicznie nie daje tam rady. Czuje się tam bardzo źle, psychicznie jestem na dnie przez ten wyjazd, jestem bardzo przywiązana do Polski i rodziny i tylko tutaj czuje się szczęśliwa i szczerze mówiąc nie chce już tam wracać, nie wyobrażam sobie tego. Mamy powrót zaplanowany za 10 dni, ale ja już płacze na samą myśl i nie wiem jak się ratować. Mój partner chce jechać, chce abyśmy odłożyli pieniądze na życie i ja to rozumiem, ale czy na prawdę to musi być kosztem moje zdrowia psychicznego i tyłu łez? Najbardziej na świecie nie chcę tam jechać. Kocham swoje chłopaka, pomaga mi tam i mnie wspiera ale ja na prawdę nie dam rady psychicznie tam, to jest tak zwana wegetacja i pogoń za pieniędzmi, za lepszym życiem w przyszłości, ale przerasta mnie to. Nie mam zielonego pojęcia co mam zrobić, po prostu nie mam. Może ktoś mi coś doradzi, proszę o pomoc.
Nie jedź. Porozmawiaj ze swoim chłopakiem, wytłumacz mu jak bardzo cierpisz wyjeżdzając z Polski. Jeśli nie zrozumie, to żaden z niego partner na resztę życia, poważnie. Nic to nie da, jak będziesz chciała jego zadowolić i pojedziesz wbrew sobie, do miejsca którego nie lubisz i pracy która nie spełnia twoich oczekiwań.
Dokładnie powiedz mu to co napisałaś, albo daj mu przeczytać, bo Twoje zdrowie psychiczne jest ważniejsze od pieniędzy.
Jak nie zrozumie, pozostanie się niestety rozstać, innej drogi nie ma.
Albo niech sam jedzie, najwyżej związek nie przetrwa, choć jak jesteście sobie "pisani"...
Pytanie co tam robisz, jakie masz wykształcenie, jaką znajomość języka? To są podstawowe pytania o sens wyjazdu.
Bo może więcej zarobisz w Polsce. O psychice nie wspominając.
Absolutnie nie kontynuuj tego.
Trzeba czasami być hedonistą, pomyśleć o własnym szczęściu.
Tzn. jedź pozamykać sprawy, zabrać resztę rzeczy - bo przecież nie wypada nagle zostawić pracodawcy bez pracownika. Uprzedź go czy złóż wypowiedzenie.
Czy masz jakąś wizję pracy w Polsce?
Czy macie możliwość w miarę częstych spotkań z chłopakiem, gdy wyjedzie?
Czy jest ryzyko że związek na odległość doprowadzi do Waszego rozstania?