cześć
Pierwszy raz w życiu zarejestrowałam się na takim forum, a mam 52 lata.
Od 3 lat jestem w związku. Początkowo było świetnie pod każdym względem, wiadomo początki zawsze są ekscytujące, te motyle w brzuchu - niezależnie od wieku.
Zgadzaliśmy się pod każdym względem, wyglądało to wręcz niewiarygodnie, ale to prawda.
Kupiliśmy wspólne mieszkanie za granicą z myślą o przyszłości i od 2 lat połowę roku tu mieszkamy.
Nie przyniosło to nic dobrego, bo z fajnego związku mało zostało.
Myślę sobie, że stałam się zgorzkniałą czepiającą się frustratką! której zaczęło z przeszłości i teraźniejszości dużo przeszkadzać!
Chciałam was poprosić o ocenę jego zachowania, z którym tutaj sobie nie mogę emocjonalnie poradzić:
- przez 3 lata nie zapoznał mnie z nikim ze swojej rodziny, twierdząc, że jego dorosły syn jest niemiły, a mama nie życzy sobie mnie poznawać.
- jedna kobieta tu notorycznie mnie obraża i mi dokucza w jego obecności, on nigdy nie stanął w mojej obronie, po prostu tego nie słyszy.
Te dwie rzeczy podczas naszych kłótni się przewijają. Bliskość, intymność nie istnieje!
Żyjemy jako para znajomych, każdy w swoim pokoju.
Obecnie oceniam nasz statut jako "lokatorzy wspólnego mieszkania".
Widzę, że jemu jest tak dobrze, o nic nie trzeba się starać, jest "zdystansowanie" miło.
Boli mnie to, dlatego napisałam!
cześć
Pierwszy raz w życiu zarejestrowałam się na takim forum, a mam 52 lata.
Od 3 lat jestem w związku. Początkowo było świetnie pod każdym względem, wiadomo początki zawsze są ekscytujące, te motyle w brzuchu - niezależnie od wieku.
Zgadzaliśmy się pod każdym względem, wyglądało to wręcz niewiarygodnie, ale to prawda.
Kupiliśmy wspólne mieszkanie za granicą z myślą o przyszłości i od 2 lat połowę roku tu mieszkamy.
Nie przyniosło to nic dobrego, bo z fajnego związku mało zostało.
Myślę sobie, że stałam się zgorzkniałą czepiającą się frustratką! której zaczęło z przeszłości i teraźniejszości dużo przeszkadzać!
Chciałam was poprosić o ocenę jego zachowania, z którym tutaj sobie nie mogę emocjonalnie poradzić:
- przez 3 lata nie zapoznał mnie z nikim ze swojej rodziny, twierdząc, że jego dorosły syn jest niemiły, a mama nie życzy sobie mnie poznawać.
- jedna kobieta tu notorycznie mnie obraża i mi dokucza w jego obecności, on nigdy nie stanął w mojej obronie, po prostu tego nie słyszy.
Te dwie rzeczy podczas naszych kłótni się przewijają. Bliskość, intymność nie istnieje!
Żyjemy jako para znajomych, każdy w swoim pokoju.
Obecnie oceniam nasz statut jako "lokatorzy wspólnego mieszkania".
Widzę, że jemu jest tak dobrze, o nic nie trzeba się starać, jest "zdystansowanie" miło.
Boli mnie to, dlatego napisałam!
Sprzedajcie to mieszkanie i się rozejdźcie, nie widzę innego wyjścia, bo niby po co macie mieszkać razem i masz się męczyć.
W tym wieku to nie jest takie proste.
Rozejście jest proste w młodości.
Zainwestowaliśmy oszczędności życia, w mieszkanie za granicą.
Ono przynosi dochód wakacyjny.
On porzucił swoją pracę w Polsce, ale może do niej wrócić.
W zasadzie to ja nie mam do kogo i czego wracać, nie mam rodziny.
W zasadzie to ja nie mam do kogo i czego wracać, nie mam rodziny.
Może problem nie jest w nim?
Myślę sobie, że stałam się zgorzkniałą czepiającą się frustratką! której zaczęło z przeszłości i teraźniejszości dużo przeszkadzać!
Napisałam jak ja siebie tutaj oceniam, ale ja uważam, a zarazem zadaję pytanie czy są powody ku temu?
- ja całe dnie siedzę tu w domu, on ma tu pracę
Poza tym uważam, że są znaczące dwie tezy dla mnie problematyczne z pierwszej wiadomości.
6 2024-02-04 00:04:09 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-02-04 00:06:49)
W tym wieku to nie jest takie proste.
Rozejście jest proste w młodości.
Zainwestowaliśmy oszczędności życia, w mieszkanie za granicą.
Ono przynosi dochód wakacyjny.
On porzucił swoją pracę w Polsce, ale może do niej wrócić.
W zasadzie to ja nie mam do kogo i czego wracać, nie mam rodziny.
Przed poznaniem tego faceta miałaś swoje miejsce na ziemi, więc nie mów, że nie masz do czego wracać.
Możesz też nie wracać, ale nie musisz być z nim, jakbyś go nie poznała też umiałabyś żyć.
Masz dwa wyjścia, zostać albo odejść, od Ciebie zależy co zrobisz, czy chcesz zmienić swoje życie czy nie. Jeśli nie, to pozostaje Ci zaakceptować życie z sublokatorem.
Dlaczego nie pracujesz?
cześć
Pierwszy raz w życiu zarejestrowałam się na takim forum, a mam 52 lata.
Od 3 lat jestem w związku. Początkowo było świetnie pod każdym względem, wiadomo początki zawsze są ekscytujące, te motyle w brzuchu - niezależnie od wieku.
Zgadzaliśmy się pod każdym względem, wyglądało to wręcz niewiarygodnie, ale to prawda.
Kupiliśmy wspólne mieszkanie za granicą z myślą o przyszłości i od 2 lat połowę roku tu mieszkamy.
Nie przyniosło to nic dobrego, bo z fajnego związku mało zostało.
Myślę sobie, że stałam się zgorzkniałą czepiającą się frustratką! której zaczęło z przeszłości i teraźniejszości dużo przeszkadzać!
Chciałam was poprosić o ocenę jego zachowania, z którym tutaj sobie nie mogę emocjonalnie poradzić:
- przez 3 lata nie zapoznał mnie z nikim ze swojej rodziny, twierdząc, że jego dorosły syn jest niemiły, a mama nie życzy sobie mnie poznawać.
- jedna kobieta tu notorycznie mnie obraża i mi dokucza w jego obecności, on nigdy nie stanął w mojej obronie, po prostu tego nie słyszy.
Te dwie rzeczy podczas naszych kłótni się przewijają. Bliskość, intymność nie istnieje!
Żyjemy jako para znajomych, każdy w swoim pokoju.
Obecnie oceniam nasz statut jako "lokatorzy wspólnego mieszkania".
Widzę, że jemu jest tak dobrze, o nic nie trzeba się starać, jest "zdystansowanie" miło.
Boli mnie to, dlatego napisałam!
Jak to mieszkania nie można sprzedac? Wszystko można sprzedać, jeśli oczywiście bardzo się tego chce. Ty wciąż myślisz o nim, gdzie on się podzieje i czy będzie mial do czego wrócić w Polsce, a powinnaś pomyśleć; Sprzedamy mieszkanie i każde pójdzie w swoją stronę.
Jesli się nie ogarniesz w miarę szybko, to zdziadziejesz przy tym facecie i też z czasem zacznie ci być wszystko jedno. Masz 52 lata, to nie jest aż tak dużo, ale też nie malo. Skoncentruj się i zawalcz o te ostatnie lata swojego życia bo nikt za ciebie tego n ie zrobi. Wpakowałaś się w kłopoty? To teraz z nich się wygramol, tyle i aż tyle.
Kiecka w górę i do przodu, jeśli nie teraz to kiedy?
przepraszam, nie umiem jeszcze tu cytować, aby odpowiedzieć. W Polsce żyję z renty - ale samotnie, boję się tego!
Dlaczego nie dajecie rozwiązań na poprawę związku? Na naprawę? Dajecie radykalne rozwiązania - tylko takie istnieje?
Tak to oceniacie? Sprzedać, rozstać się!?
A gdy nie możemy tu tego teraz / na tą chwilę sprzedać to co? jak żyć dalej?
Oceńcie proszę moje pytania o to, że nie znam jego rodziny od 3 lat? Że pozwala mnie obrażać?
Tylko rozstanie wchodzi w grę? mam zaczynać wszystko od nowa? On ma zaczynać?
Salomonka! myślę o sobie, mniej o nim. On sobie radzi w każdej sytuacji.
Ja kiedyś też. Tu zostałam stłamszona - tak czasami się w życiu dzieje!
przepraszam, nie umiem jeszcze tu cytować, aby odpowiedzieć. W Polsce żyję z renty - ale samotnie, boję się tego!
Dlaczego nie dajecie rozwiązań na poprawę związku? Na naprawę? Dajecie radykalne rozwiązania - tylko takie istnieje?
Tak to oceniacie? Sprzedać, rozstać się!?
A gdy nie możemy tu tego teraz / na tą chwilę sprzedać to co? jak żyć dalej?
Oceńcie proszę moje pytania o to, że nie znam jego rodziny od 3 lat? Że pozwala mnie obrażać?
Tylko rozstanie wchodzi w grę? mam zaczynać wszystko od nowa? On ma zaczynać?
Ha... Czyli ty tak naprawdę nie wiesz czego chcesz, a my mamy wiedzieć? Raz piszesz, że nic do gościa nie czujesz i nie ma czego ratować, a potem znowu że szukasz rozwiązań na naprawę związku. Ty masz 52 lata czy 12?
Nie gniewaj się, ale jak można ci pomóc? Sama piszesz, że tak naprawdę niewiele was lączy, nie znasz jego rodziny, czujesz się źle z tym, że ktoś cię obraża a on nie reaguje i co? Nie połączyło was nawet wspólne mieszkanie, a ktoś z tego forum znajdzie złoty środek i sprawi że będziecie cudowną parą?
Kobieto.. Zejdź na ziemię. Czas zacząć wszystko od nowa, obojętnie czy to boli. Chyba że akceptujesz jego zachowania (bo one się nie zmienią). Decyzja należy do ciebie.
Dziewczyno, nie pisz że jesteście w związku....bo tego nie widać.
Nie piszesz jak wyglada wasze życie na codzień ....
Gotowanie, sprzątanie, finanse, rozmowy.
Te dwie rzeczy, które opisujesz to jest nic w porównaniu do całości.
Jedno jest pewne, w tym wieku facet się nie zmieni.
Może znowu będę żałować, że to napiszę ale jednak to zrobię.
Kiedyś odeszlam od mojego męża z malutkim dzieckiem (córka nie miala nawet miesiąca), zamieszkałam w piwnicy bez okna, gdzie jak padal deszcz to woda zalewała mi podłogę i nie można było niczego wysuszyć. Zostawiłam wszystko, nawet to co mialo dla mnie jakąkolwiek wartość, BO CHCIAŁAM.
Znasz jezyk kraju do ktorego wyjechaliscie?
Poszukaj pracy, np w sklepie, cokolwiek. To daloby ci jakas stabilnosc na start bez niego. I zanim sprzedacie mieszkanie.
przepraszam, nie umiem jeszcze tu cytować, aby odpowiedzieć. W Polsce żyję z renty - ale samotnie, boję się tego!
Dlaczego nie dajecie rozwiązań na poprawę związku? Na naprawę? Dajecie radykalne rozwiązania - tylko takie istnieje?
Tak to oceniacie? Sprzedać, rozstać się!?
A gdy nie możemy tu tego teraz / na tą chwilę sprzedać to co? jak żyć dalej?
Oceńcie proszę moje pytania o to, że nie znam jego rodziny od 3 lat? Że pozwala mnie obrażać?
Tylko rozstanie wchodzi w grę? mam zaczynać wszystko od nowa? On ma zaczynać?
To, że nie znasz jego rodziny mówi, że może ma coś do ukrycia, chyba, że sam nie utrzymuje żadnego kontaktu, ale to nie powinno Ci tak bardzo przeszkadzać.
Z tą sąsiadką sama dobie poradź.
I już masz sprawę rozwiązaną, jak chciałaś, więc zaakceptuj i się nie kłóć.
Znajdź też sobie jakąś pracę dla zdrowia psychicznego, jak nie potrzebna Ci dodatkowa kasa.
Porozmawiaj z partnerem o waszym chłodzie, o swoim złym samopoczuciem z tym związanym, badź miła... da się?
Porozmawiaj z partnerem o waszym chłodzie, o swoim złym samopoczuciem z tym związanym, badź miła... da się?
Sądzisz, że oni o swoim chłodzie dotąd nie rozmawiali? Wieka! Ona ma być miła? Jeszcze jej doradź żeby go przeprosiła, że on jej nie szanuje..
Salomonka! myślę o sobie, mniej o nim. On sobie radzi w każdej sytuacji.
Ja kiedyś też. Tu zostałam stłamszona - tak czasami się w życiu dzieje!
Nic się nie dzieje bez naszej wiedzy czy zgody.
Zostałaś stłamszona, bo na to pozwoliłaś. Czas żebyś w końcu zaczęła myśleć o sobie.
wieka napisał/a:Porozmawiaj z partnerem o waszym chłodzie, o swoim złym samopoczuciem z tym związanym, badź miła... da się?
Sądzisz, że oni o swoim chłodzie dotąd nie rozmawiali? Wieka! Ona ma być miła? Jeszcze jej doradź żeby go przeprosiła, że on jej nie szanuje..
Jskaś przyczyna musiała być, że sielanka tak szybko się skończyła, więc należałoby wrócić do tego punktu, skoro autorka nie chce się rozstawać, to trzeba się starać żyć lepiej dla swojego komfortu i nie szukać dziury....A ją załatać ;)
Salomonka napisał/a:wieka napisał/a:Porozmawiaj z partnerem o waszym chłodzie, o swoim złym samopoczuciem z tym związanym, badź miła... da się?
Sądzisz, że oni o swoim chłodzie dotąd nie rozmawiali? Wieka! Ona ma być miła? Jeszcze jej doradź żeby go przeprosiła, że on jej nie szanuje..
Jskaś przyczyna musiała być, że sielanka tak szybko się skończyła, więc należałoby wrócić do tego punktu, skoro autorka nie chce się rozstawać, to trzeba się starać żyć lepiej dla swojego komfortu i nie szukać dziury....A ją załatać
Autorka chce zjeść ciasto i mieć ciastko, a to się da Panie Hawranek
Najgorzej doradzać osobom, które same nie wiedzą czego chcą.
Ale jeśli autorka chce dalej żyć z kimś kto jej nie szanuje, nie zwraca uwagi na jej potrzeby, pozwala aby ją obrażano przy nim, to tylko przyklasnąć. W końcu ma tylko 52 lata i wszystko przed nią. Nie ma to jak piękna starość z kimś kto jest zupełnie obcy, zorientowany tylko na własne potrzeby i żyje w swojej częsci wspólnego mieszkania.
Może kiedyś kopnie w kalendarz przed autorką i to chyba jedyna nadzieja dla niej. Wystarczy poczekać i żywić pozytywne emocje w tym temacie.
Naprawdę, ludzie to sobie potrafią poplątać życie.
Wiele kobiet ma XiX wieczną naturę. Cedują stery swojego życia na mężczyznę, a jedyne co chcą robić to oceniać jak temu facetowi idzie kierowanie. Autorka nic nie może poza narzekaniem. Kiepsko jej szło w kraju i myślała, że jak wyjedzie za granice, to jak za magiczną różdżką jej życie się odmieni. Niestety problemy z samą sobą też wraz z nią wyjechały.
Ale jeśli autorka chce dalej żyć z kimś kto jej nie szanuje, nie zwraca uwagi na jej potrzeby, pozwala aby ją obrażano przy nim, to tylko przyklasnąć
To nie jest takie oczywiste, bo wiele kobiet jest tak pojebanie przewrażliwionych na swoim punkcie, że zwykłe uwagi/żarty/przekomarzanie się odbierają jako obrazę majestatu.
Piszesz o zaspokajaniu potrzeb, ale sama zauważyłaś, że autorka nie wie czego chce. Tutaj Legat uważam, że ma rację.
cześć
Pierwszy raz w życiu zarejestrowałam się na takim forum, a mam 52 lata.
Od 3 lat jestem w związku. Początkowo było świetnie pod każdym względem, wiadomo początki zawsze są ekscytujące, te motyle w brzuchu - niezależnie od wieku.
Zgadzaliśmy się pod każdym względem, wyglądało to wręcz niewiarygodnie, ale to prawda.
Kupiliśmy wspólne mieszkanie za granicą z myślą o przyszłości i od 2 lat połowę roku tu mieszkamy.
Nie przyniosło to nic dobrego, bo z fajnego związku mało zostało.
Myślę sobie, że stałam się zgorzkniałą czepiającą się frustratką! której zaczęło z przeszłości i teraźniejszości dużo przeszkadzać!
Chciałam was poprosić o ocenę jego zachowania, z którym tutaj sobie nie mogę emocjonalnie poradzić:
- przez 3 lata nie zapoznał mnie z nikim ze swojej rodziny, twierdząc, że jego dorosły syn jest niemiły, a mama nie życzy sobie mnie poznawać.
- jedna kobieta tu notorycznie mnie obraża i mi dokucza w jego obecności, on nigdy nie stanął w mojej obronie, po prostu tego nie słyszy.
Te dwie rzeczy podczas naszych kłótni się przewijają. Bliskość, intymność nie istnieje!
Żyjemy jako para znajomych, każdy w swoim pokoju.
Obecnie oceniam nasz statut jako "lokatorzy wspólnego mieszkania".
Widzę, że jemu jest tak dobrze, o nic nie trzeba się starać, jest "zdystansowanie" miło.
Boli mnie to, dlatego napisałam!
Chocbys sie zesrala, to nic nie zmienisz jak jemu sie nie chce. A jemu sie nie chce.
Mozesz probowac z nim porozmawiac, ze albo cos zmieniacie albo kazde idzie w swoja strone. Ale watpie, ze on cos zmieni na stale w swoim zachowaniu, brzmi na skapcanialego dziadyge.
Nie mozesz sama powiedziec tej osobie ktora cie obraza zeby spierdalala?
Chociaz w sumie rozumiem, tez bym nie chciala miekkiej faji za partnera.
Mam pytania, które są ważne aby obiektywnie spojrzeć na sprawę.
Kim jest ta kobieta, która notorycznie Cię obraża? W jakich sytuacjach? z jakiego powodu? co ma Ci do zarzucenia?
Ile lat ma Twój partner?
Jest wolny? rozwiedziony? Byłaś przyczyną rozpadu jego związku?
Czy mieszkając przez pół roku w Polsce mieszkacie razem? Gdzie? Każdy u siebie?
23 2024-02-04 18:22:12 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-02-04 18:28:04)
Dlaczego nie pracujesz?
Jak to możliwe że Twoja aktywność mózgowa toczy się wokół jakiejś sąsiadki?
I przepraszam że zapytam: miałaś kiedykolwiek problemy psychiczne?
Wyglada jakbyś była strasznie infantylna, toszczeniowa, robiła z igly widly i wisiała na facecie.
Roszczeniową postawę masz nawet wobec ludzi na forum.
Na mnie to co piszesz robi bardzo złe wrazenie
24 2024-02-04 18:29:12 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-02-04 18:29:24)
Dlaczego nie pracujesz?
Napisała wcześniej, że w żyje z samotnie renty. W PL w zasadzie z automatu oznacza to niezdolność do pracy. A przynajmniej ja nie znam innych przypadków renty.
Problemy psychiczne chodzą krok w krok z osobami niepełnosprawnymi i samotnymi. Nawet jeśli nie jest to bezpośrednia przyczyna niepełnosprawności lub samotności, to często jest to ich skutek.
25 2024-02-04 18:37:16 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-02-04 18:40:49)
Miałam na mysli problemy psychiczne.
Znałam po prostu kogoś z identyczną narracją o sąsiadkę.. tam zaczynał siekaxdy epizod schizofrenii. Latami spokój, potem odstawienie lekartw I taki początek..między epizodami cudowna osoba.
Ale to moje odczucie, stąd pytanie, mogę się mylić. Takie skupianie sie na sąsiadce nie jest normalne
Gdzie to jest napisane, ze to jest sąsiadka?
Zapytałam autorkę kim jest ta kobieta, czemu ja obraża?
Zachowanie tej kobiety może być zasadne jeśli autorka źle się zachowuje, ta kobieta zwraca jej uwagę a partner patrzy na to sprawiedliwym okiem.
Dodatkowo to mogą być jakieś bzdury.
O sąsiadce wspomniała Wieka...
O sąsiadce wspomniała Wieka...
Ale to nie ma znaczenia, skojarzyłam sąsiadkę, bo musi raczej blisko mieszkać, ale to przecież nie jest ważne.
Mam pytania, które są ważne aby obiektywnie spojrzeć na sprawę.
Kim jest ta kobieta, która notorycznie Cię obraża? W jakich sytuacjach? z jakiego powodu? co ma Ci do zarzucenia?
Ile lat ma Twój partner?
Jest wolny? rozwiedziony? Byłaś przyczyną rozpadu jego związku?
Czy mieszkając przez pół roku w Polsce mieszkacie razem? Gdzie? Każdy u siebie?
Zanim Autorka odpowie na te pytania to możemy sobie jedynie snuć opowieści dziwnej treści i przelewać z pustego w próżne.
przepraszam, nie umiem jeszcze tu cytować, aby odpowiedzieć. W Polsce żyję z renty - ale samotnie, boję się tego!
Dlaczego nie dajecie rozwiązań na poprawę związku? Na naprawę? Dajecie radykalne rozwiązania - tylko takie istnieje?
Tak to oceniacie? Sprzedać, rozstać się!?
A gdy nie możemy tu tego teraz / na tą chwilę sprzedać to co? jak żyć dalej?
Oceńcie proszę moje pytania o to, że nie znam jego rodziny od 3 lat? Że pozwala mnie obrażać?
Tylko rozstanie wchodzi w grę? mam zaczynać wszystko od nowa? On ma zaczynać?
Przecież żeby cokolwiek zmienić w relacji, to potrzebne są do tego dwie osoby, a sama piszesz, ze jemu jest dobrze tak, jak jest. On nie potrzebuje i nie chce żadnej zmiany. Ten układ, który wspólnie stworzyliście tylko Tobie nie odpowiada, więc o jakiej naprawie związku chcesz dyskutować z nami na forum?
Zbyt szybko weszłaś w ten związek, kierując się chyba swoimi życzeniami i oczekiwaniami zamiast realnie patrzeć na to, kim jest Twój partner i obserwując Waszą relację, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że jemu odpowiada układ współlokatorski, a Ty chciałabyś bliskości i intymności między Wami? Jak to mówią, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Źle ulokowałaś swoje hmmm…chyba nadzieje. Dorosłego faceta nie zmienisz na swoją modłę, to mission impossible. Albo go zaakceptuj takiego, jakim jest, albo idź swoją drogą, bogatsza o to doświadczenie