Co zrobić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 92 ]

1 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-09 12:27:25)

Temat: Co zrobić?

Cześć,

chciałabym po prostu się wyżalić, porozmawiać z osobami, które obiektywnie spojrzą na sytuację. Nie szukam winnych, po prostu, mój związek chyli się ku końcowi, jest mi smutno, szkoda mi tego wszystkiego. Poznaliśmy się prawie rok temu, od pierwszego spotkania strzała amora, od tego dnia tak nas do siebie ciągnęło, że nie było opcji, aby nie być razem. Oboje wolni, bezdzietni, planujący małżeństwo, dzieci, z dobrą pracą. Ja jestem lekko starsza. Nie chciałam od razu zamieszkać razem, ale bardzo szybko to się stało, przedstawienie mnie rodzinie itp. Po jakimś czasie było mi trudno, bo wszystko było dla mnie nowe, żyłam kilka lat sama, a teraz nowy dom, dzielnica, nowa praca, rodzina, inne spędzanie wolnego czasu. Po dwóch miesiącach chciałam się roztać, lecz kilka dni osobno, uświadomiło mi, że kocham tego człowieka i podjęłam wew. decyzję, że z nim już zostaję i się tego trzymałam. Przeszkadzały mi jego zmiany nastrojów, bałaganiarstwo, krytykanctwo, pouczanie mnie, jak coś ma być robione, bo tedy jest lepiej, optymalniej, korzystniej szybciej, a także małe chęci na wspólne aktywności, wyjazdy, brak planowania wycieczek, siedzeneie w domu w weekendy, ma pojedynczych znajomych, głównie koleżanki, nie poznałam nigdy żadnych kolegów. On z kolei zarzucał mi, że nie akceptuję jego rodziny i wspólnie spędzanego z nimi czasu (dla mnie za dużo w tym wieku, o czym tu rozmawiać z potencjalnymi teściami przez 2, 3 dni z rzędu, planować od raz jakieś urlopy zagraniczne, uważam, że zdrowo jest podzielić czas na znajomych, przyjaciół, rodzinę), że nie szanuję jego podjeścia do pieniędzy (na początku myślałam, że jest po prostu skąpy, ale jak go poznałam bliżej, to okazało się, że on po prostu skrajnie oszczędza, wszystko przelicza na złotówki, optymalizuje jak wydać, kupić coś po najlepszej cenie, ale moim daniem jest to skrajność, brak elastyczności, nawet prezentów nie potrafił przyjmować naturalnie, krępowało go to, nie chiał mi też powiedzieć ile zarabia, bolało mnie to, o mnie wiedział wszystko, bliśmy przecież razem). Na tym tle dochodziło do kłótni, nie raz wybuchłam, bo ile można siedzieć w domu, chciałam od czasu do czasu gdzieś wyjść, coś zobaczyć, przeżyć, a z nim było cieżko. Poza tym, ja lubię aktywność, pójść na spacer, rower, basen, w góry co jakiś czas, uważam, że jest to minimum, jeśli chodzi o dbanie o siebie. Na kanapie też lubię spędzać czas i oglądać Netflixa. Nie jestem tutaj skrajna.

I tak żyliśmy, szczęśliwi, aż do kolejnej kłótni. Wiele rzeczy udało się wypracować, docieraliśmy się moim zdaniem, raz ja zrobiłam ukłon w jego stronę, raz on, choć dziś widzę, że w dużej mierze, to ja odpuściłam wiele spraw, dopasowałam się i z tego powodu pojawiała się względna harmonia. Odkąd ja postanowiłam, że się już wprowadzam na stałe, że wybieram tego faceta i z nim zostaję, to ona zaczął mnieć wątpliowości. Mnie się trudno z nim komunikowało, bo on jest mało elastyczny, mówi bardzo ogólnie, zakłada, że ja odkodowuję jego intencje i słowa, tak jak on. Moim zdaniem, były ogromnie problemy w komunikacji, piętrzył się żal, urazy. Kiedy ja mówiłam na głos jasno o swoich potrzebach, preferencjach, tego, czego mi brakuje, albo jakbym coś widziała, on czuł się niekochany, pomniejszany, nawet niemęski, w zasadzie stosował pózniej strategię rezygnacji, wycofania, a pózniej mówił już o rozstaniu.

Najlepszą rzeczą jest to, że w łóżku, w czułościach był bardzo wlewny. Bardzo mnie kochał, wiem to, nie chciał rozstania, tęsknił, starał się, ale nie wychodziło. Strefa seksu była dla niego cholernie ważna. Tak okazywał uczucia, otwierał się. Mogłby się kochać kilka razy dziennie, ja musiałam się tego uczyć, pokochać to, ale nie byłam w stanie mu sprostać pod tym względem. Dostawało mi się za to bardzo. Żyłam w poczuciu winy. W ogóle, patrzę na to wszystko i zastanawiam się, co ja zrobiłam nie tak, oprócz tych wybuchów złości i czasami krzyczenia w złości (ale bez jaki patologii moim zdaniem), dbałam o niego, jestem samodzielna, zadbana, dość inteligentna, optymistyczna, zaradna, mam poczucie humoru, dbałam o dom i wystrój, czasami gotowałam, w łóżku było świetnie, mam pracę, wprowadzałam go w kręgi znajomych, zachęcałam do aktywności, dbania o siebie. Nie żebym sobie słodziła, mam swoje za uszami, ale okazywałam mu miłość, troskę, wsparcie.

Co się dzieje, że związki się rozpadają, nie komunikowałam w swoim zachowaniu, że nie jestem gotowa na bycie żoną i matką, wręcz odwrotnie myślę. Dlaczego czuję się jak potwór, któremu wmówiono, że rozpad tego związku to przeze mnie, przez moje wybuch złości, że go nie akceptowąłam, poniżałam, obrażałam. Serio? Powiedzenie marudzie szorstkim tonem, że mi czegoś już za dużo, albo żeby się ogarnął, to poniżanie? Zapytanie o to, dlaczego nie przyjaznisz się z mężczyznami, to uwłaczanie jego godności? Pózniej przestałam tych bzdur słuchać. bo wiedziałam, że coś jest nie tak z jego poczuciem własnej wartości, że ma obok siebie osobę, która go kocha, chce z nim być, stara się o niego, a on i tak za chwilę się do czegoś przyczepi. Ja przynajmniej czepiałam się o konkretne rzeczy. Mnie jakieś błahe sprawy dnia codzienniego nie ruszają, nie robię z tgo powodu dramy, a on chyba by tak chciał.

Nie wiem, wczoraj ostentacyjnie odwołał urodzinowych gości i wyjechał do rodziców, manipulując mną tak, że to moja wina, że on teraz już wszystko o nas powie swojej rodzinie, że to finał, próbowałam go zatrzymać, mówiłam, że ma się usppkoić, nieodwalać jakiś scen. No dobrze, niech pojechał do mamusi. Notabene, goście, którzy mnieli to nas przyjechać to właśnie jego mama, tata i brat z dziewczyną.

A więc, szykuje się rozstanie. Nie pozstaje mi nic innego, jak wyprowadzka z jego domu. Moje pytanie jest, dlaczego, pomimo żaliwych uczuć, się rozstajemy. Ja nie chciałam, od czasu decyzji nigdzie już nie uciekałam, a on odwrotnie. Gdzie popełniłam błąd? Czy on wszedł mi na głowę, po co dąży w manipulatywny sposób do rozstania, jest jak granatnik, który niewiadomo kiedy się odpali, prowokuje mnie, tak jakby nie chciał wziąć odpowiedzialności, całą winą za niepowodzenie obarczył mnie - ooo, widzisz, miałaś się zmienić, koniec, rozstajemy się. Czy to jest dojrzałe? Gdzie popełniłam błąd? Oczywiście, jak też mam swoje za uszami i z wielu zachowań, słów nie jestem dumną, nie wybielam się.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Co zrobić?

Facet wydawał się super partią, a jak zwykle za pociągającym obrazem kryje się co się kryje. Pewnie kobieciarz, lekkoduch, który jest ustawiony, bo ma bogatych rodziców.

3

Odp: Co zrobić?
Legat napisał/a:

Facet wydawał się super partią, a jak zwykle za pociągającym obrazem kryje się co się kryje. Pewnie kobieciarz, lekkoduch, który jest ustawiony, bo ma bogatych rodziców.

Z tych rzeczy, które wymieniasz, to tylko ustawiony, z bardzo dobrą pracą i pozycją zawodową. Reszta się nie zgadza. Taka trochę przylepa, lojalny, ambitny, ale na polu zawodowo-finansowym. Generalnie konserwa, mało elastyczny pod kobietę i w związku, chyba, że w łóżku. Na moje oko, pojawiły się problemy, związek chciał się rozwijać, ja wymagałam, trawa zieleńsza u sąsiada. Taka partia, będą lepsze kandydatki, lepiej dopasowane do niego, będzie lekko i lżej, nikt mu nie będzie suszył głowy.

4 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-12-09 12:50:39)

Odp: Co zrobić?

Niedojrzały egoista, najprawdopodobniej narcyz - to zwalanie winy na drugą osobę i wieczne obwinianie, odwracanie kota ogonem by o tym świadczyły. Przy tym zapewne histeryk. i to am być ten idealny facet? Ciesz się, że sam się ewakuuje bo nie pasujecie do siebie po prostu, macie kompletne inne potrzeby i priorytety.

5

Odp: Co zrobić?

Może jednak nie pasujecie do siebie. Pewnie obie strony chciałyby aby to poszło dalej ale czuja że to niedopasowanie dopiero w pełnym zakresie się ujawni po pełnym zaangażowaniu. Z tego opisu wynika że jednak masz do niego jakąś krytykę osobowości. Wiesz, jak jesteśmy z kimś to ta osoba to wyczuwa i podświadomie wywołujesz u niej jakas niepewność czy to na pewno nie będzie eskalować w przyszłości. Mam na myśli to niedopasowanie. Np jedna osoba chce siedzieć w domu. A druga wychodzić. To raczej rozwiązuje się przez dobranie takiej osoby która jest jak ty a nie próbę nawracania na właściwą drogę. Może tyle tych nawracan macie ze sobą że nieuchronnie to jest niekompatybilne. Chyba że jedna osoba się dopasuje do drugiej. Ale jak obie nie chcą to na pewno nie będzie to działać. Nie wiem czy jest sens wskazywać kto winny temu.

6

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

Może jednak nie pasujecie do siebie. Pewnie obie strony chciałyby aby to poszło dalej ale czuja że to niedopasowanie dopiero w pełnym zakresie się ujawni po pełnym zaangażowaniu. Z tego opisu wynika że jednak masz do niego jakąś krytykę osobowości. Wiesz, jak jesteśmy z kimś to ta osoba to wyczuwa i podświadomie wywołujesz u niej jakas niepewność czy to na pewno nie będzie eskalować w przyszłości. Mam na myśli to niedopasowanie. Np jedna osoba chce siedzieć w domu. A druga wychodzić. To raczej rozwiązuje się przez dobranie takiej osoby która jest jak ty a nie próbę nawracania na właściwą drogę. Może tyle tych nawracan macie ze sobą że nieuchronnie to jest niekompatybilne. Chyba że jedna osoba się dopasuje do drugiej. Ale jak obie nie chcą to na pewno nie będzie to działać. Nie wiem czy jest sens wskazywać kto winny temu.

Tak, jeśli spojrzeć na to obiektywnie, to można powiedzieć, że byliśmy niedopasowani stylem życia, ale czy znasz jakąś kobietę po 30 szykującą się do małżeństwa i dzieci, której nie będzie niepokoiło, że jakby budzik nie zadzwonił, to by facet w weekend czy jak nie pracuje spał do południa. Siedziałby w łóżku, przed kompem lub uprawiał seks, zero sportu, wstał, zjadł jakąś kanapkę i dołożyłby jakąś rzecz do brudu walającego się po domu, bo już o odkładaniu rzeczy z powrotem na miejsce nie wspomnę. On się podciągnął w tych sprawach, ale miał o to do mnie żal jakiś. Albo ten brak aktywności, młody tatuś miałby być, a tu brzuch już rośnie, może by z dzieckiem nigdzie nie wyjechał, nie pograł w piłkę, w góry nie zabrał, na pływanie, bo szkoda czasu, pieniędzy, lepiej 2-3 razy do roku wybyć na duże wakacje, bo przecież wtedy wiadomo, że się zapłaciło i się ma. Albo te zmiany nastrojów, udziwnione rozmowy, usztywnione poglądy lub brak wyjść towarzyskich, wszędzie tylko rodzice mieliby być. Tak, można zatem powiedzieć, że krytykowałam jego osobowość i trochę rzeczy mi nie pasowało. Ale przymykałam oko, dopasowywałam się, szłam na kompromis, bo wiem, że idealnych ludzi nie ma. Sama nie jestem idealna. Może po prostu bałam się, że zawiedzie jako mąż. Tatą byłby super, lubię gościa, dobrze mi z nim było, lubię z nim spędzać czas, wtulać się w niego i zapominać o całym świecie. Nie wiem co zrobiłam nie tak? Oczekiwania chyba mam realistyczne na tę dekadę i plany na przyszłość.

7

Odp: Co zrobić?

Bo jakby wszystko rrobil na skinięcie palcem to byłby wspanialym mężem? Posprzątaj idzie, wyjdź idzie, zero asertywności i własnego zdania? Coś w tym stylu? Nie mówię że gość jest idealny, najwyraźniej się trochę zapuścił. Ale każdy ma gorsze okresy w życiu. Ludzie naprawdę potrafią się zmienić w zwiazku. Co nie zmienia faktu iż pewnie i tak nie pasujecie do siebie. Możliwe też że gość faktycznie nie jest materiałem. Tylko czy taki twój ideał to na pewno jest tam za rogiem i czeka tylko na ciebie? Taki albo będzie zajęty albo będzie miał równie wielką listę w stosunku do twoich przyzwyczajeń, zachowań, cech i równie otwarcie mówił co go denerwuje u ciebie. Więc nie wiem czy to nie jest problem ze trawa jest bardziej zielona za rogiem.

8

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

Więc nie wiem czy to nie jest problem ze trawa jest bardziej zielona za rogiem.

To on ma teraz takie podejście. Ja jestem starsza od niego, kiedyś tak myślałam, dziś po latach już wiem, że z każdym można się dogadać lub można się w związku ułożyć, to zależy od nas, a trawa nie jest zieleńsza u sąsiada. Wszystkie związki są w jakiś sposób podobne do siebie. Dlatego ja wiele spraw odpuściłam, łącznie z tym sprzątaniem czy aktywnościami. Ale jemu było i tak źle, w sensie jak zajęłam się bardziej sobą, nie wymagając od niego bycia kompanem, to źle, jak odpuściłam w domu, to też lament. Zastanawiam się, w którym momencie popełniłam błąd, że znaleźliśmy się w tym, a nie innym miejscu. Facet pomimo tego, iż kocha, wypalił się. W sumie, ja po wczorajszej akcji, też odpuściłam, zdjęłam różowe okulary, nie ma sensu jednostronnie się starać. Ja wierzyłam, że się uda, pracowałam nad sobą i dobrem relacji, a on starał się, ale w głębi duszy już nie wierzył. Smutno mi... Ciekawa jestem jak się zachowa jak wróci do domu, choć zamiast tego powinnam się już szykować psychicznie na wyprowadzkę.

9

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

Bo jakby wszystko rrobil na skinięcie palcem to byłby wspanialym mężem? Posprzątaj idzie, wyjdź idzie, zero asertywności i własnego zdania?

Nie, po prostu był oszczędnym leniem. Nazwijmy rzeczy po imieniu. Długo nie przechodziło mi to przez gardło. Za to własne zdanie na wszystko miał, ''znał się na wszystkim'', choć to bardzo dobry człowiek, z ciepłym sercem. Dlatego chciałam z nim być.

10

Odp: Co zrobić?

Może to wynika z czegoś? Jak facet ma cel to nagle leniem może przestanie być. Wiem że idealnie lepiej byłoby nie mieć tego problemu. Ale nieoszlifowany diament jest nadal diamentem. Może gościa trzeba odkurzyć tylko. Sama mówisz że przejawiał jakieś oznaki poprawy.

11

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

Może to wynika z czegoś? Jak facet ma cel to nagle leniem może przestanie być. Wiem że idealnie lepiej byłoby nie mieć tego problemu. Ale nieoszlifowany diament jest nadal diamentem. Może gościa trzeba odkurzyć tylko. Sama mówisz że przejawiał jakieś oznaki poprawy.

Tak został wychowany. Mnie to już później nie przeszkadzało tak bardzo, bo tak jak pisałam, szykowałam się do poważnego związku na lata, więc nie będę przeciągać liny o te sprawy, kierunki na przyszłość były ważniejsze. Z jakiś standardów, często tylko w naszej głowie, trzeba było zrezygnować, aby nie drzeć głupio kotów. Problem jest innego rodzaju, tu nie ma co gościa odkurzać, bo on ewidentnie chce wyjść z tego związku. Ja mogłabym być teraz ze złota, ale on się poddał, chce spokoju, wrócić do swojej rutyny, zwyczajów, jest jeszcze młody, więc odwago dodaje mu fakt, że z tymi atrybutami materialnymi, które ma, na pewno znajdzie lepiej dopasowaną laskę. Taka co nie marudzi, nie wymaga standardu jakiegoś, nie jest zbytnio aktywna, lubi siedzieć w domu, ufa mu bezkrytycznie, akceptuje jego megalomanię, buduje mu ego, no i będzie się z nim kochała 3 razy dziennie i czas spędzała w łóżku, tak jak lubi najbardziej smile. Aha, jeszcze 3 razy do roku wyjeżdżała na urlop z jego rodzicami, gościła ich co 2 tygodnie u siebie na chacie, a dodatkowo będzie dość ładna, zadbana, samodzielna i z dobrą pracą. Najlepiej jakby miała własne mieszkanie, on koniecznie chce mieć intercyzę. Dobra, trochę tutaj jestem kąśliwa i prześmiewcza, ale kto wie, może są takie kandydatki, tylko ja jakaś nieteges byłam.

12 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-09 15:05:25)

Odp: Co zrobić?

Nie wiem czy się poddał do końca. Watpie. To może być taki opowiednik shit test tylko ze strony faceta. na ile jesteś w stanie negocjować.Zazwyczaj strona chce ustąpić w jakimś stopniu ze swojej pozycji ale wymaga drugiej strony żeby zeszła ze swoich. Jedna i druga strona ma swój ideał. Jak nigdzie nie ustapisz to uzna że będziesz niekooperatywna w związku i tak. I po co mu to. Uwierz mi, największy strach faceta to że baba mu będzie na głowę wchodzić jak się zwiąże. Przynajmniej faceta która ma za grosz respektu dla siebie.

13 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-09 14:58:34)

Odp: Co zrobić?

W każdym razie, jak wróci i będzie chciał się rozstać, nie zatrzymuj go, bo to daje odwrotny skutek.

On chciałby, żebyś się całkowicie podporządkowała, a i tak by coś znalazł, bo nie da się spełniać wszystkich oczekiwań partnera. Musiałabyś wyprzedzać jego mysli...
Tak się nie da.

Dość dużo was dzieli.. Tym bardziej nie staraj się utrzymywać relacji, która pozostawia wiele do życzenia.

14

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

W każdym razie, jak wróci i będzie chciał się rozstać, nie zatrzymuj go, bo to daje odwrotny skutek.

A co z jej matczynymi potrzebami?

15 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-12-09 16:11:15)

Odp: Co zrobić?

Hania, czy nie przyszło Tobie do głowy, że de facto nie pasujecie, czy też nie pasowaliście do siebie? Po początkowym zauroczeniu przyszła codzienność i okazało się, że Tobie nie odpowiada to, jaki on jest, a jego choćby zaczęło męczyć Twoje gadanie i wymagania?

Jak tak pisałaś o jego niechęci do większej aktywności, to przypomniało mi się jak znajomy z pracy opowiadał o swoich spostrzeżeniach odnośnie swojego pierwszego małżeństwa. Otóż on rozstał się z żoną z jej inicjatywy, potem okazało się, że zdradzała go zanim odeszła, ale to nieważne akurat w tej historii. Ta żona wg mojego znajomego była ciagle zmęczona, zniechęcona do jakiejkolwiek aktywności, ciągle siedziałaby najlepiej w domu, nawet z ich dziećmi na spacery nie miała ochoty wychodzić. Po tym jak się rozstali, to on się bardzo zdziwił, bo np. przyjeżdża po dzieci, a ona gra z dziećmi i nowym facetem w siatkówkę w ogrodzie, a on nawet nie wiedział, że ona potrafi grać w siatkówkę. Potem okazało się, że ona organizuje rowerowe weekendy, w które wciąga też innych. Mój znajomy podsumował to tak, że być może to on ją jakoś osłabiał, odbierał energię, bo ich małżeństwo było konsekwencją ciąży, która dość szybko im się przytrafiła a nie dojrzałą decyzją dwojga osób, które zjadły wspólnie beczkę soli i wspólnie uznały, że z sobą będzie im najlepiej, a ona utknęła przy facecie, którego nie kochała i z którym była z braku laku.
Ostatecznie im obojgu rozstanie wyszło na dobre.

16

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:
ABC50 napisał/a:

Może to wynika z czegoś? Jak facet ma cel to nagle leniem może przestanie być. Wiem że idealnie lepiej byłoby nie mieć tego problemu. Ale nieoszlifowany diament jest nadal diamentem. Może gościa trzeba odkurzyć tylko. Sama mówisz że przejawiał jakieś oznaki poprawy.

Tak został wychowany. Mnie to już później nie przeszkadzało tak bardzo, bo tak jak pisałam, szykowałam się do poważnego związku na lata, więc nie będę przeciągać liny o te sprawy, kierunki na przyszłość były ważniejsze. Z jakiś standardów, często tylko w naszej głowie, trzeba było zrezygnować, aby nie drzeć głupio kotów. Problem jest innego rodzaju, tu nie ma co gościa odkurzać, bo on ewidentnie chce wyjść z tego związku. Ja mogłabym być teraz ze złota, ale on się poddał, chce spokoju, wrócić do swojej rutyny, zwyczajów, jest jeszcze młody, więc odwago dodaje mu fakt, że z tymi atrybutami materialnymi, które ma, na pewno znajdzie lepiej dopasowaną laskę. Taka co nie marudzi, nie wymaga standardu jakiegoś, nie jest zbytnio aktywna, lubi siedzieć w domu, ufa mu bezkrytycznie, akceptuje jego megalomanię, buduje mu ego, no i będzie się z nim kochała 3 razy dziennie i czas spędzała w łóżku, tak jak lubi najbardziej smile. Aha, jeszcze 3 razy do roku wyjeżdżała na urlop z jego rodzicami, gościła ich co 2 tygodnie u siebie na chacie, a dodatkowo będzie dość ładna, zadbana, samodzielna i z dobrą pracą. Najlepiej jakby miała własne mieszkanie, on koniecznie chce mieć intercyzę. Dobra, trochę tutaj jestem kąśliwa i prześmiewcza, ale kto wie, może są takie kandydatki, tylko ja jakaś nieteges byłam.


Może byłaś nieteges, może będziesz bardziej teges z kimś innym. Zamiast pisać długie pełne żalu posty, pakuj się z tego związku, bo rok czasu to nie dziesięć lat, za jeden rok nie warto ślęczęć nad tematem dłużej niż, nie wiem, jeden-dwa dni, może kwadrans. Nie pasujecie do siebie, chłopak to widzi, Ty to widzisz i tyle.

17

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

Nie wiem czy się poddał do końca. Watpie. To może być taki opowiednik shit test tylko ze strony faceta. na ile jesteś w stanie negocjować.Zazwyczaj strona chce ustąpić w jakimś stopniu ze swojej pozycji ale wymaga drugiej strony żeby zeszła ze swoich. Jedna i druga strona ma swój ideał. Jak nigdzie nie ustapisz to uzna że będziesz niekooperatywna w związku i tak. I po co mu to. Uwierz mi, największy strach faceta to że baba mu będzie na głowę wchodzić jak się zwiąże. Przynajmniej faceta która ma za grosz respektu dla siebie.

Tak, tylko ja już przejrzałam te jego manipulacje. Nie traktuję już tego poważnie, ani jego, jako stabilnego człowieka, choć deklaruje, że on jest mega stabilny, a ja rozchwiana. To był jego sposób prowadzenia w związku, tam gdzie się znacznie różniliśmy w podejściu, wartościach, nie negocjował, ale szachował mnie, będzie tak jak on chce, albo koniec. Nie było mowy o jakiś negocjacjach, kompromisie, dopiero może po jakimś czasie coś drgnęło z jego strony. Na moje oko, i z doświadczenia powiem tak, że on nie chce kończyć tego związku, ale nie wie jak inaczej to rozegrać. Nie chce brać za to odpowiedzialności, bo wciąż mnie kocha, jestem w jakiś sposób cenna i wartościowa dla niego, ale że nie jest na jego warunkach, to nie może tego ścierpieć. W ostatnich tygodniach starałam się bardzo dla niego, pracowałam nad sobą, swoim podejściem, postawami i zrachowaniami, włączył mi się pierwszy raz lęk o to, że go stracę. On to wykorzystał podświadomie, zaciągnął ręczny i mierzył licznikiem Geigera, czy idę w odpowiednim kierunku. Uznał, że to mu się należy, że to ja jestem problemem.

Tylko, że po wczorajszej akcji, idiotycznym, niedojrzałym zachowaniu, przejrzałam na oczy. On nie chce już ze mną być, tylko nie wie jak to zakończyć, bo przecież obiektywnie to nie ma się do mnie do czego doczepić. Stąd wczoraj od rana jakieś jego prowokacje, a to nie skomentowałaś tego, a zobacz co zrobiłem, a ty nawet nie spojrzałaś, nie skomentowałaś. Jezu, kto ma czas na takie pierdoły.

W każdym razie, dziś się przespałam i widzę jasno. To się nie układa, nie idzie nam, trzeba to zakończyć. W ostatnich tygodniach starałam się tylko ja, ale tak z pełnym zaangażowaniem, on niby też, ale tak na odczepne, a w środku już wiedział, że to nie wyjdzie. Dlatego trochę był tutaj nie fair, bo ja się starałam i żyłam z nim, nie myśląc o zakończeniu relacji, a on tak. Teraz to widzę, więc mam poczucie, że byłam OK i nie mam sobie nic do zarzucenia. Aby wyszło, obie strony muszą być tak samo zaangażowane, wzajemnie zainteresowane poprawą tej relacji i komunikacji.

18

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

W każdym razie, jak wróci i będzie chciał się rozstać, nie zatrzymuj go, bo to daje odwrotny skutek.

On chciałby, żebyś się całkowicie podporządkowała, a i tak by coś znalazł, bo nie da się spełniać wszystkich oczekiwań partnera. Musiałabyś wyprzedzać jego mysli...
Tak się nie da.

Dość dużo was dzieli.. Tym bardziej nie staraj się utrzymywać relacji, która pozostawia wiele do życzenia.

Tak, taki mam plan, tym bardziej, że to się uda, bo w końcu to poczułam. Poczułam, po prostu, że mogę już z nim nie chcieć być. Obrzydły mi jego zagrywki, ciągłe utarczki, marudzenie, niechęć, letnie podejście do zaangażowania, ciągle zacągnięty ręczny, że tam nie pojedziemy bo za drogo, bo nie optymalnie, bo się nie opłaca, bo świeci słońce, albo pada deszcz. Serio, co za utapienie. Szkoda mi życia.

19 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-09 17:20:09)

Odp: Co zrobić?
MagdaLena1111 napisał/a:

Hania, czy nie przyszło Tobie do głowy, że de facto nie pasujecie, czy też nie pasowaliście do siebie? Po początkowym zauroczeniu przyszła codzienność i okazało się, że Tobie nie odpowiada to, jaki on jest, a jego choćby zaczęło męczyć Twoje gadanie i wymagania?

Jak tak pisałaś o jego niechęci do większej aktywności, to przypomniało mi się jak znajomy z pracy opowiadał o swoich spostrzeżeniach odnośnie swojego pierwszego małżeństwa. Otóż on rozstał się z żoną z jej inicjatywy, potem okazało się, że zdradzała go zanim odeszła, ale to nieważne akurat w tej historii. Ta żona wg mojego znajomego była ciagle zmęczona, zniechęcona do jakiejkolwiek aktywności, ciągle siedziałaby najlepiej w domu, nawet z ich dziećmi na spacery nie miała ochoty wychodzić. Po tym jak się rozstali, to on się bardzo zdziwił, bo np. przyjeżdża po dzieci, a ona gra z dziećmi i nowym facetem w siatkówkę w ogrodzie, a on nawet nie wiedział, że ona potrafi grać w siatkówkę. Potem okazało się, że ona organizuje rowerowe weekendy, w które wciąga też innych. Mój znajomy podsumował to tak, że być może to on ją jakoś osłabiał, odbierał energię, bo ich małżeństwo było konsekwencją ciąży, która dość szybko im się przytrafiła a nie dojrzałą decyzją dwojga osób, które zjadły wspólnie beczkę soli i wspólnie uznały, że z sobą będzie im najlepiej, a ona utknęła przy facecie, którego nie kochała i z którym była z braku laku.
Ostatecznie im obojgu rozstanie wyszło na dobre.

Moje podejście jest takie, że nie widzę, abyśmy aż tak znacznie się różnili w podejściu do życia, rodziny i planach na życie, a także intelektualnie, aspiracyjnie czy z poczuciem humoru. Problemem jest sposób spędzania czasu wolnego, podejście do rozwoju związku czy rozwiązywania konfliktów. Jego poprzedni związek też m.in. rozpadł się z tych powodów, czyli dziewczyna chciała gdzieś wychodzisz z nim, pojechać, coś zobaczyć, doświadczyć, wspólnie spędzić czas poza domem, a on budował jej wizję przyszłości i aktywności za parę lat, a życie toczy się tu i teraz.

Z opowieści, którą przytoczyłaś wnioskuję, że Pani po prostu w drugim związku zrozumiała, że jak będzie dalej taka leniwa, w niskiej energii, to i ten związek się rozpadnie. Dlatego się zmieniła, to nie wyczyn lekkoatlety, aby zorganizować wycieczkę rowerową, pograć w siatkówkę z rodziną w ogrodzie. Ja mam zupełnie przyziemne potrzeby, od czasu do czasu gdzieś wyskoczyć, coś zjeść na mieście, poruszać się, mieć jedną aktywność, którą regularnie praktykujemy. Jemu się po prostu nie chce tego robić, bo trzeba się wysilić, a po co ma wydatkować energię. Za to jak gdzieś już na dłużej wyjeżdżaliśmy, to o dziwo stawał się super aktywnym kompanem, i do tańca i do różańca, także o codzienne umysłowe lenistwo się rozbija. Jeszcze zrozumiałabym, gdybyśmy mieli problemy finansowe czy zdrowotne, ale my jesteśmy super zdrowi, wciąż młodzi, mamy pieniądze. Wiele razy mówiłam mu też, że takie siedzenie w domu nam nie służy, on jest bardzo neurotyczny, w domu mieli się te same tematy, a jak się wychodzi jest inna energia, stymulacja, zmienia się otoczenie. To widać zaraz po zwykłym spacerze.

My też nie jesteśmy ze sobą z braku laku. Świadomie weszliśmy w ten związek. Był on wyczekiwany, trafiła nas strzała amora, przez przypadek, była przeszkoda obiektywna, aby go rozwijać, ale nawet to nas nie zniechęciło. Lgniemy do siebie jak ćmy, nasze ciała ciągnie do siebie, są one w swojej obecności zrelaksowane, są silne uczucia, więc jak ja widzę, że przy tym całym obrazie, komuś po prostu nie chce się postarać dobrze, od czasu do czasu, zorganizować nam czas czy być chętnym na wyjazd czy aktywności, to świadczy tylko o braku mądrości.

Ale może i nie. Jestem niedojrzała i nie znam się. Ale tak, masz rację, na chwilę obecną, na tym etapie, nie pasujemy do siebie. Wczoraj to zrozumiałam.

20

Odp: Co zrobić?
Samba napisał/a:

Może byłaś nieteges, może będziesz bardziej teges z kimś innym. Zamiast pisać długie pełne żalu posty, pakuj się z tego związku, bo rok czasu to nie dziesięć lat, za jeden rok nie warto ślęczęć nad tematem dłużej niż, nie wiem, jeden-dwa dni, może kwadrans. Nie pasujecie do siebie, chłopak to widzi, Ty to widzisz i tyle.

Jak byłam młodsza, to też tak myślałam, mało się nad swoim zachowaniem i strategią życiowo zastanawiałam. Nie działało, pakowałam walizki i hop siup do przodu. A teraz, z perspektywy lat i doświadczenia związkowego widzę, że relacje romantyczne są bardzo podobne. Zawsze są obszary problematyczne, z tym było to, z tamtym inne. I co? Można tak przeskakiwać od związku do związku, ale dziś już wiem, że w miarę wszystko na poszczególnych etapach da się poukładać, niektóre tematy należy zaparkować, wrócić do nich po czasie, kiedy przyjdzie odpowiednia pora. A przede wszystkim trzeba rozmawiać, chcieć słyszeć to, o co druga osoba prosi. Nie musi być od razu zgoda, ale że się do niej dąży.

21 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-09 18:03:53)

Odp: Co zrobić?

@Hania15

Twoje emocje są naturalne w takiej sytuacji. Chciałabyś aby facet byl xyz. No i nie wygląda że ma x. Kwestia co chcesz tu osiągnąć. Bo powiem że on na pewno ciebie nie skreśla. To jest po prostu nadal proba dopasowania. Podświadoma albo świadoma. On prostu ma też swój ideał osoby z którym chce być. I twoja postawa się z tym kloci. Ty chcesz z nim negocjować. Ale problem z tym ze to nie jest tak że negocjujesz czy wychodzimy cz zostajemy. Zawsze ktoś tu jest uległy w wyniku takich negocjacji. Ktoś musi przegrac. To jest trochę jak z dzieckiem i namawianiem na wyście z domu . Możesz stać nad głową i krzyczeć wychodź, wychodź, no kurde wyjdź wreszcie. Ale możesz też alternatywnie dać mu rower i poczekać albo spowodowac sytuację w której będzie musiał wyjść i przy okazji przekona się że to lubi czy nie. Wiem ten facet to nie dziecko i to nie twoja rola powinna być. Ale sęk w tym że ty chcesz kogoś kim on nie jest. Może nim być jak dasz mu szansę w naturalny sposob się rozwinac. Jeśli to nie jest twoja sciezka to po prostu znajdujesz gościa który ma już te cechy. Tylko jak dobrze wiesz  zawsze będzie coś nad czym trzeba wspólnie pracować.
ponadto piszesz że nie masz sobie nic do zarzucenia. Właśnie to jest problem. On pewnie nie chce ciągle czuć że musi wszystko negocjować. Nie możesz negocjować że staniesz się kimś innym polubisz coś nowego itp. to staje się albo nie. Może na jego liście jest właśnie to.

22

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

@Hania15

Twoje emocje są naturalne w takiej sytuacji. Chciałabyś aby facet byl xyz. No i nie wygląda że ma x. Kwestia co chcesz tu osiągnąć. Bo powiem że on na pewno ciebie nie skreśla. To jest po prostu nadal proba dopasowania. Podświadoma albo świadoma. On prostu ma też swój ideał osoby z którym chce być. I twoja postawa się z tym kloci. Ty chcesz z nim negocjować. Ale problem z tym ze to nie jest tak że negocjujesz czy wychodzimy cz zostajemy. Zawsze ktoś tu jest uległy w wyniku takich negocjacji. Ktoś musi przegrac. To jest trochę jak z dzieckiem i namawianiem na wyście z domu . Możesz stać nad głową i krzyczeć wychodź, wychodź, no kurde wyjdź wreszcie. Ale możesz też alternatywnie dać mu rower i poczekać albo spowodowac sytuację w której będzie musiał wyjść i przy okazji przekona się że to lubi czy nie. Wiem ten facet to nie dziecko i to nie twoja rola powinna być. Ale sęk w tym że ty chcesz kogoś kim on nie jest. Może nim być jak dasz mu szansę w naturalny sposob się rozwinac. Jeśli to nie jest twoja sciezka to po prostu znajdujesz gościa który ma już te cechy. Tylko jak dobrze wiesz  zawsze będzie coś nad czym trzeba wspólnie pracować.
ponadto piszesz że nie masz sobie nic do zarzucenia. Właśnie to jest problem. On pewnie nie chce ciągle czuć że musi wszystko negocjować. Nie możesz negocjować że staniesz się kimś innym polubisz coś nowego itp. to staje się albo nie. Może na jego liście jest właśnie to.

Nie wiem. Dziś mi to już jakoś obojętne. W sensie, wypaliłam się, już chyba nie chcę z nim być, ani się starać, chcę spokoju i stabilności z facetem. Po prostu. Ja z nim chciałam być, układałam się pod niego, tylko różnica jest taka, że on od wielu miesięcy niby się układał, a finalnie nie było to na takim zaangażowaniu jak ja. Teraz, tak samo jak i on, nie widzę szans, że to ma jeszcze rację bytu. Nie po wczoraj. Coś we mnie pękło, na za dużo sobie pozwolił. Dostał to, co chciał - miałam finalnie poczuć i zrozumieć, że w takiej konfiguracji to nie pojedzie. Tak jakby czekał na to, aż do tego sama dojdę, prowokując te wszystkie sytuacje, sabotując naszą relację. Czy to nie jest chore, że ktoś jednego dnia mówi ci, że nie chce się rozstawać, że ciągle kocha, stara się, okazuje swoje zaangażowanie, a wieczorem mówi do Ciebie: czy nie widzisz, że to się nie może udać, ale nadal jest z tobą, wtula się w ciebie, kocha się z tobą, troszczy się, jest spanikowany na samą myśl o rozłące. To się kupy nie trzyma. Tak jakby sam siebie, intelektem, chciał przekonać, że nie warto, choć serce i ciało mówi coś innego.

W każdym razie, jakoś spadł u mnie z piedestału. Nie warto dla niego, nawet nie myślę już o tym, aby coś negocjować, jakąś przyszłość planować. W sumie, to takie rozluźniające, choć smutno mi i chce mi się płakać. Chyba straciłam po prostu nadzieję i widzę, że ktoś mnie po prostu nie kocha.

23

Odp: Co zrobić?

@Hania15

Na początku znajomości a nawet często długo później kochamy nasze wyobrażenie o danej osobie.Czesto ludzie ślepo nie chcą dostrzegać że ta osoba jest inna i wmawiają sobie że to jakiś moment słabości, albo złe zrozumienie sytuacji. Kiedy te dwa światy się rozjeżdżają wtedy są takie momenty sprzeczności, w których chcemy byc ale jednocześnie chcemy się rozejść. Myślę że coś podobnego można znaleźć w tej sytuacji.

Tylko jedno dalej w sumie mnie nurtuje. Czy ty uważasz że on nie jest w stanie być bardziej towarzyski, przykładać się do szczegółów, itd, ? Co ci mówi intuicja? Czy to nie jest bardziej kwestia tego że on nie chce się podporządkować twoim zasadom i boisz się że będziesz miała mała kontrolę nad związkiem?

24

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

@Hania15

Tylko jedno dalej w sumie mnie nurtuje. Czy ty uważasz że on nie jest w stanie być bardziej towarzyski, przykładać się do szczegółów, itd, ? Co ci mówi intuicja? Czy to nie jest bardziej kwestia tego że on nie chce się podporządkować twoim zasadom i boisz się że będziesz miała mała kontrolę nad związkiem?

Mnie nigdy tak naprawdę nie przeszkadzało to, że on nie jest super towarzyski, bo sama mam już ograniczone grono znajomych, głownie małżeństwa z dziećmi, więc wyjścia są rzadkie, choć zawsze na nie czekam i są treściwe. Z koleżankami czy kolegą załatwiam bieżące potrzeby na wyjścia i to wszystko mi wystarcza. Mnie przeszkadzało to, że nie można z nim nigdzie wyskoczyć, zaplanować czegoś, bo to za drogo, bo zły termin, nie opłaca się, szkoda kasy, on woli coś innego. Większość wyjść była trochę taka na siłę, kolacje z moimi znajomymi czy rodziną organizowane przeze mnie. Nigdy nie byliśmy razem w górach, w teatrze, może 3 razy w kinie. Na żadnym koncercie, spektaklu. Ja w pewnym momencie czułam się jak szara myszka, niedoinwestowana, zabiedzona, a przecież go stać i jest młody. Co do szczegółów i bałaganiarstwa - w ostatnim okresie po prostu odpuściłam. Dwa razy miałam strajk generalny, gdzie nic w domu nie robiłam, straszny syf był. Raz za to dostałam opieprz, wyobrażasz sobie? Potem już starałam się w tym znaleźć przyjemność, jak trzeba było, to pomagał. Chodzi o to, że jak widzisz, coś się zmieniało, ja też pewne rzeczy w sobie zmieniłam, aby mu się lepiej ze mną żyło, ale w tym związku, dlatego, że było tyle spięć, a on od miesięcy był na zaciągniętym ręcznym, albo chciał zrywać, nie można było nawet w pełni się osadzić w tym związku i przejść pełnego cyklu. Ja nie potrzebuję go jako czyścioszka, duszę towarzystwa, bo sama taka nie jestem, ale żeby nie być zainteresowanym robieniem niczego regularnie w tygodniu po pracy, ani też nie zaplanować jakoś ciekawie weekendów - serio, czujesz jak dusza ci umiera, jak stajesz się coraz mniejsza. Nie było też tak, że w każdy weekend mieliśmy gdzieś wyjeżdżać, ale ja po prostu nie chciałam siedzieć non stop na dupie, w domu, przed TV, tylko np. pójść do parku na lody, pogadać, pobiegać razem. Zawsze jakieś dąsy, krytykanctwo, wahania nastrojów. Kiedyś mu powiedziałam, że jest młody, a zachowuje się jak stary dziad i być może, jakby znalazł po pracy jakiś cel, poszedł na siłownię, do czegoś dążył, to by przeszły mu tego głupie myśli, stałby się lekki, można by było o czymś innym porozmawiać - wtedy się obraził, uznał, że go poniżam, nie szanuję i nie cenię. Tylko serio, ile można mieć cierpliwości do słuchania jakiś głupot, które ewidentnie są powodowane tym, że ktoś nie ma czym się zająć. On najchętniej zajmował się mną - tuleniem, dotykaniem, głaskaniem, dotykaniem, seksem, najchętniej spędzając tak czas do nocy, w objęciach na kanapie przed TV czy w sypialni. Ja to wszystko naprawdę jakoś pomieściłam, uznałam, z mniejszym lub większym zaangażowanemu, polubiłam niektóre rzeczy, inne wynegocjowałam czy skróciłam, ale jak tylko znów napotkaliśmy problemy w komunikacji czy porozumieniu się, wolał zamieść to pod dywan. Nie wiem, po prostu, można inna nie będzie miała z tym problemu.

25 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-09 20:49:56)

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

@Hania15
Czy ty uważasz że on nie jest w stanie być bardziej towarzyski, przykładać się do szczegółów, itd, ? Co ci mówi intuicja? Czy to nie jest bardziej kwestia tego że on nie chce się podporządkować twoim zasadom i boisz się że będziesz miała mała kontrolę nad związkiem?

Dopiero teraz doczytałam poprawnie. Tak - on na przykład raz na imprezie rodzinnej był duszą towarzystwa. Serio, oczy przecierałam, co on tam robił, ale myślę, że alkohol zrobił swoje. Na innych imprezach, tanecznych, nie byliśmy nigdy. Kiedyś wspominał, że lubi wygłupiać się nieźle na parkiecie. Nie doświadczyłam. Jeśli chodzi o szczegóły, to zakomunikował mi, że on żyje dla wyższych idei i celów, więc taką obrał strategię. Dlatego jest to jakiś wybór życiowy, na tyle na ile go poznałam, sam lubi czyste, nowoczesne przestrzenie i design, ale to kobieta ma to organizować, dbać, sprzątać, generalnie on coś większego omiecie. Więc taki leń, matka musiała na to pozwalać. Podobno przede mną, żył w wielkim burdelu. Lubi chomikować, upychać po szafach.

26

Odp: Co zrobić?

Może on szantażuje Cię tym swoim wyjazdem i zerwaniem, żebyś była bardziej uległa tongue

27 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-09 20:48:41)

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

Może on szantażuje Cię tym swoim wyjazdem i zerwaniem, żebyś była bardziej uległa tongue

No a jak smile. Tak w połowie związku, kiedy starliśmy się coś naprawdę ważnego, bo dotyczyło systemu wartości, to praktycznie siłą chciał mnie zgiąć. Krzyczał, że albo to i to i mam to zaakceptować, albo to koniec. W życiu nikt tak się z pozycji siły przy mnie nie zachowywał. Niestety, jak widzisz kogoś tak słabego, że musi aż siłą coś forsować, to jak on myślał, że ja będę czuć się przy nim bezpiecznie i go podświadomie szanować. Takie sprawy załatwia się inaczej, a już na pewno nie z pozycji postawienia ultimatum. Wtedy wyszedł z niego lew, a na zewnątrz, do ludzi, ma buzię anioła i tak jest postrzegany.

28 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-09 20:54:36)

Odp: Co zrobić?

@Hania15

Wyglada jakby gość miał jakiś wewnętrzny problem z samoocena. Internalizuje krytykę zewnętrzna jako atak na siebie samego. Pewnie stąd takie gwałtowne reakcje. Bałaganiarstwo i te zamknięcie w sobie to skutki. Co nie zmienia faktu iż nie twoim zadaniem jest składanie gościa do kupy. I kto chciałby funkcjonować na codzien na polu minowym gdzie nigdy nie wiesz czy następny wybuch nie urwie ci nogi.

Moznaby współczuć nawet ale facet wyraźnie nie jest zainteresowany poprawa więc chyba się nawet nie należy. Niestety sukces materialny nigdy nie oznacza że człowiek jest zdrowy psychicznie.

29

Odp: Co zrobić?

Hania15 chyba zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś dla niego najlepszym materiałem na żonę.

Czas poszukać sobie następnego.

30

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:
wieka napisał/a:

Może on szantażuje Cię tym swoim wyjazdem i zerwaniem, żebyś była bardziej uległa tongue

No a jak smile. Tak w połowie związku, kiedy starliśmy się coś naprawdę ważnego, bo dotyczyło systemu wartości, to praktycznie siłą chciał mnie zgiąć. Krzyczał, że albo to i to i mam to zaakceptować, albo to koniec. W życiu nikt tak się z pozycji siły przy mnie nie zachowywał. Niestety, jak widzisz kogoś tak słabego, że musi aż siłą coś forsować, to jak on myślał, że ja będę czuć się przy nim bezpiecznie i go podświadomie szanować. Takie sprawy załatwia się inaczej, a już na pewno nie z pozycji postawienia ultimatum. Wtedy wyszedł z niego lew, a na zewnątrz, do ludzi, ma buzię anioła i tak jest postrzegany.

Widać u niego zaburzenie osobowości, chwiejność emocjonalną,
poza tym skapstwo, brak szacunku do partnerki, to najgorsze wady.

We wszystkim mu nie ulegasz i dobrze, bo doszło by do tego, że musiałabyś siedzieć, jak on by chciał, wstać wtedy kiedy pozwoli... To taki skrót myślowy.

31

Odp: Co zrobić?

Cóż widocznie do siebie do końca nie pasujecie, czasami tak bywa. Może to będzie ciężka decyzja, ale w niektórych sytuacjach lepiej się rozstać niż zmarnować kolejne x czasu.

32

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

@Hania15

Wyglada jakby gość miał jakiś wewnętrzny problem z samoocena.

No ma i to bardzo duży, choć absolutnie nie chce przyjąć tego do wiadomości. Nikt, kto jest w miarę poukładany w środku sam ze sobą, tak emocjonalnie nie odbiera krytyki. Ja wiem, że on się zarąbał we mnie jak szczeniak, ze wzajemnością, i chciałby być w moich oczach najpiękniejszy, ale cała ta szopka, że ja go niszczę, że musi się przede mną płaszczyć, czy poniża się - przestałam na to reagować, bo wiedziałam, że nie ma to związku ze mną, a z jego wewnętrznymi konfliktami. Stąd też te jego siłowe próby kontroli mnie i rozwoju związku. Walka o władzę z pozycji siły. Nie odsłanianie się całkowite przede mną, np. jeśli chodzi o kasę. Trzymanie małych tajemnic. Duży wpływ ma na niego rodzina, nakładli mu do głowy, że jego sukces zawodowy i materialny jest wyznacznikiem tego, jakim jest człowiekiem. On ciągle nie może zrozumieć, że na polu zawodowym jest świetny, jego umysł idealnie tam pasuje, dostarcza wartość, natomiast przenosząc te same procesy myślowe i kierowanie na życie codzienne, jest jak czołg, nie do życia, brak mu elastyczności, spontaniczności.

A to kurka taki dobry facet jest. Złote serce, ale ja nie mogę z takim niestabilnym, skonfliktowanym wewnętrznie człowiekiem żyć.

33

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

Widać u niego zaburzenie osobowości, chwiejność emocjonalną,

unikający styl przywiązania, introwertyk

wieka napisał/a:

poza tym skapstwo, brak szacunku do partnerki, to najgorsze wady.

skąpstwo jest opisane przez autorkę, dlatego ciężko powiedzieć

nigdzie nie napisała ile się dokłada, kiedy to ona stawiała wyjścia, wakacje itp.

w opisie autorki nie widzę szacunku do partnera

wieka napisał/a:

We wszystkim mu nie ulegasz i dobrze, bo doszło by do tego, że musiałabyś siedzieć, jak on by chciał, wstać wtedy kiedy pozwoli... To taki skrót myślowy.

Autorka była w kilku/-nastu związkach i zawsze coś nie pasowało.
Czas spojrzeć w lustro.

34 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-09 21:26:44)

Odp: Co zrobić?

Jest kilka rodzajów narcyzmu. To nie jest ten główny rodzaj tylko ten rzadziej spotykany. Narcyzm wrażliwy. Związany z niską samooceną, zaburzeniami rozwoju osobowosci w dzieciństwie. Normalnie narcyza tworzysz mówiąc mu cały czas jaki to on nie jest wspaniały. Cudowne dziecko. Bóg wrodzony. Ten drugi to jest przeciwieństwo. Całe dzieciństwo ktoś miesza cię z błotem. Możesz zerknąć na opisy i zobaczyć czy pasuje do zachowania. Dlatego mówiłem że można mu współczuć. Pewnie ma jakieś traumatyczne przeżycia z dzieciństwa które to wywolaly. Ale ponownie, jak gość nie chce tego leczyć to pomachać na drogę.

35

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

Jest kilka rodzajów narcyzmu. To nie jest ten główny rodzaj tylko ten rzadziej spotykany. Narcyzm wrażliwy. Związany z niską samoocena i zaburzeniami rozwoju w osobowosci w dzieciństwie. Normalnie narcyza tworzysz mówiąc mu cały czas jaki to on nie jest wspaniały. Ten drugi to jest przeciwieństwo. Całe dzieciństwo ktoś miesza cię z błotem. Możesz zerknąć na opisy i zobaczyć czy pasuje do zachowania.

No nieźle tu diagnozujecie big_smile Według niego, ja mam jakieś zaburzenia osobowości big_smile.

Ale fakt jest taki, że ma problem z niską samooceną, choć próbuje to za wszelką cenę ukryć. Pozycja zawodowa i społeczna pozwala mu się przed tą refleksją ukryć. Ja może jestem zbytnio wybuchowa, nieraz dałam popalić, ale mam tego pełną świadomość już, pracuję nad tą reaktywnością, wiem, że mogę być przez to ciężką osobą. Tylko, że ja potrzebuję ciszy, spokoju, kogoś, kto nie lata jak oparzony, jak wytknę mu jakąś wadę lub skrytykuję, co się normalnie zdarza w relacji. Tak sobie w sumie piszę teraz, ale zaraz zaleję się łzami. Tam mi go brakuje, tak tęsknię, tak mi żal, że go nie ma tu ze mną. Nie wiem jak mam sobie wyobrazić życie bez niego. Tak bardzo go kocham, taka szkoda.

36

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:
Samba napisał/a:

Może byłaś nieteges, może będziesz bardziej teges z kimś innym. Zamiast pisać długie pełne żalu posty, pakuj się z tego związku, bo rok czasu to nie dziesięć lat, za jeden rok nie warto ślęczęć nad tematem dłużej niż, nie wiem, jeden-dwa dni, może kwadrans. Nie pasujecie do siebie, chłopak to widzi, Ty to widzisz i tyle.

Jak byłam młodsza, to też tak myślałam, mało się nad swoim zachowaniem i strategią życiowo zastanawiałam. Nie działało, pakowałam walizki i hop siup do przodu. A teraz, z perspektywy lat i doświadczenia związkowego widzę, że relacje romantyczne są bardzo podobne. Zawsze są obszary problematyczne, z tym było to, z tamtym inne. I co? Można tak przeskakiwać od związku do związku, ale dziś już wiem, że w miarę wszystko na poszczególnych etapach da się poukładać, niektóre tematy należy zaparkować, wrócić do nich po czasie, kiedy przyjdzie odpowiednia pora. A przede wszystkim trzeba rozmawiać, chcieć słyszeć to, o co druga osoba prosi. Nie musi być od razu zgoda, ale że się do niej dąży.

Przetrzeć się ze sobą zawsze trzeba, ale u was tego jest w znacznym nadmiarze.
Masz rację, trzeba rozmawiać, chcieć słyszeć to, o co druga osoba prosi.
Z Twojego pierwszego postu:

Hania15 napisał/a:

Odkąd ja postanowiłam, że się już wprowadzam na stałe, że wybieram tego faceta i z nim zostaję, to ona zaczął mnieć wątpliowości. Mnie się trudno z nim komunikowało...

Czy chcesz mieś powiedziane: odejdź, nie chcę z tobą być?

Z dalszych znajomości: kobieta wymyśliła sobie, żę jak mieć dzieci to z kimś, kto zapewni godziwy byt tym dzieciom (o chałupę chodziło). Znalazła takiego osła, zapłodnił ją ze dwa razy, ale zamiast zapewnić im godny byt, popadł w ciężki alkoholizm. Kobita musiała brać zasiłki na te swoje dzieci, bo z ziemi nici, z domu też. Mam nadzieję, że to nie twoje podejście mimo wszystko. Bo jeśli niczym nie poparta strategia przewyższa jednak tyle złych i niegodziwych momentów, to to nigdy się dobrze nie skończy.

37 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-09 21:46:39)

Odp: Co zrobić?

Pewnie dlatego tak kurczowo trzyma się rodziny. Syndrom sztokholmski. Atakujesz samego siebie zamiast oprawce. Kochasz oprawce, to ty jesteś źródłem problemów etc. Stąd niska samoocena i internalizja krytyki. Jak coś powiesz że źle zrobił to wywołuje demony z przeszłości i uczucia z tym związane. Dlatego taka gwałtowna reakcja. A że nigdy tego nieskonfrontowal to reflektuje na osobę która mówi. Wydaje się nieracjonalne dla postronnej osoby, naturalne jak rozumiesz proces. najprawdopodobniej nawet o tym nie wie. Z jego punktu widzenia to ty jesteś nieracjonalna.

38 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-09 21:47:51)

Odp: Co zrobić?

Oczywiście to tylko taka ocena na chybił trafił. Ale te wszystkie opisy które dałaś naprawdę pasują. Oczywiście mogę się mylić. Narcyzi generalnie należą do grupy której bardzo dobrze się powodzi na polu zawodowym, co jest ciekawym tematem samym w sobie. Fakt ten powoduje to że przyciągają wiele kobiet, jeśli narcyz jest mezczyzna. Z wiadomych względów. To czego nie widzisz to że życie z narcyzem nie należy do przyjemnych, żeby nie powiedzieć dosadniej, czego namiastkę sama doświadczyłaś.

39

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:
ABC50 napisał/a:

Jest kilka rodzajów narcyzmu. To nie jest ten główny rodzaj tylko ten rzadziej spotykany. Narcyzm wrażliwy. Związany z niską samoocena i zaburzeniami rozwoju w osobowosci w dzieciństwie. Normalnie narcyza tworzysz mówiąc mu cały czas jaki to on nie jest wspaniały. Ten drugi to jest przeciwieństwo. Całe dzieciństwo ktoś miesza cię z błotem. Możesz zerknąć na opisy i zobaczyć czy pasuje do zachowania.

No nieźle tu diagnozujecie big_smile Według niego, ja mam jakieś zaburzenia osobowości big_smile.

Ale fakt jest taki, że ma problem z niską samooceną, choć próbuje to za wszelką cenę ukryć. Pozycja zawodowa i społeczna pozwala mu się przed tą refleksją ukryć. Ja może jestem zbytnio wybuchowa, nieraz dałam popalić, ale mam tego pełną świadomość już, pracuję nad tą reaktywnością, wiem, że mogę być przez to ciężką osobą. Tylko, że ja potrzebuję ciszy, spokoju, kogoś, kto nie lata jak oparzony, jak wytknę mu jakąś wadę lub skrytykuję, co się normalnie zdarza w relacji. Tak sobie w sumie piszę teraz, ale zaraz zaleję się łzami. Tam mi go brakuje, tak tęsknię, tak mi żal, że go nie ma tu ze mną. Nie wiem jak mam sobie wyobrazić życie bez niego. Tak bardzo go kocham, taka szkoda.

Nikt nie lubi krytki, inni wręcz nie znoszą, wiec w związku potrzebna jest dyplomacja.

Ty chcesz jego zmieniać, on Ciebie i to w walce wręcz big_smile
A zmieniać to możemy siebie, jak druga strona stoi w miejscu, to nie da się dogadać.

On też tęskni, szczególnie za tym seksem, skoro nie wychodziłby z łóżka big_smile
Tak się zastanawiam, jak byś z nim była, to czy za 10-20 lat byś mu w tym dorównała big_smile

40 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-09 21:56:14)

Odp: Co zrobić?

Gość generalnie do odratowania jakby robił jakas terapię. Pewnie te wszystkie cechy osobowości o których pisałaś mogłyby nawet zmienić się o 180 stopni. Bo taka osoba generalnie nie ma osobowości. To jest wieczne samoniszczenie tylko żeby żadna osobowość się nie wykształciła. Bo ona jest wrogiem. Dlatego jak taka osoba przejdzie terapię to najczęściej bardzo się zmienia. Nie poznasz człowieka nawet bo nigdy go nie było. Ten drugi rodzaj narcyzmu natomiast jest nieuleczalny.

41

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

Oczywiście to tylko taka ocena na chybił trafił. Ale te wszystkie opisy które dałaś naprawdę pasują. Oczywiście mogę się mylić. Narcyzi generalnie należą do grupy której bardzo dobrze się powodzi na polu zawodowym, co jest ciekawym tematem samym w sobie. Fakt ten powoduje to że przyciągają wiele kobiet, jeśli narcyz jest mezczyzna. Z wiadomych względów. To czego nie widzisz to że życie z narcyzem nie należy do przyjemnych, żeby nie powiedzieć dosadniej, czego namiastkę sama doświadczyłaś.

Wiesz co, generalnie to przyszłam tu po to, aby się wyżalić, nie być dziś sama, aby jakoś znieść tę sytuację, nie po jakieś diagnozy. Nie ma to chyba żadnego sensu. Nie sądzę, że to jakiś narcyz, tak, może trochę egocentryczny, z zachwianą samooceną, walczący ze mną w związku, ale to bardzo dobry człowiek, ciepły kochany, wrażliwy, serdeczny. Jak wszystko jest dobrze, to on właśnie taki jest. Dobry dla zwierząt, dbający o rodzinę. Tak samo jak ja, jak jestem spokojna. Tak, ma jakieś wewnętrzne konflikty, tak mocno trzyma z rodziną pochodzenia, tak jest upierdliwy, marudzący i dość leniwy, myśli, że wie wszystko najlepiej, brakuje mu pokory, nie znosi mojej krytyki, domaga się uznania i komplementów stale. Ja nie wiem. Wyobrażam sobie, że już nie mieszkamy razem i serce mi pęka. On mnie znał, czuł mnie, choć nie potrafił zaspokoić mi kilku ważnych potrzeb. Ale ja też tego nie potrafiłam, aż w końcu to on pierwszy chciał to skończyć, bo nie widział już sensu i przyszłości razem. Jeju, gdzie on jest, dlaczego go nie ma przy mnie.

42

Odp: Co zrobić?

@Hania15

Faktycznie widzę teraz że trochę słabo to brzmi co napisalem. Nie wiem czy to w ogóle ma jakieś znaczenie ale może po jakimś czasie jak przeczytasz ten cały watek jeszcze raz to pomoże ci to zrozumieć. A może postanowicie się zejść, to zawsze dobrze wiedzieć skąd wynikają problemy i jak można rozwiazac. A myślę że trop jest warty poświęcenia czasu. czesto można zauważyć taka maniakalnosc zachowań w tym problemie. jak oszczędzasz to to nie jest oszczędzanie to jest maniakalne oszczędzanie. Jak kontrola to nie kontrola tylko maniakalna kontrola. Jak coś robisz to nie robisz tylko bardzo maniakalnie coś robisz. Wszystko urasta do takich ekstremalnych emocji. Dlatego człowiek później potrzebuje więcej spokoju żeby odreagować. Stąd to dziwne spanie i brak energii w pewnych okresach. wszystko logicznie da się wytlumaczyc. Może łatwiej będzie ci zrozumieć że to nie ty jesteś przyczyna problemu jeżeli to jakieś pocieszenie. A jak może postanowisz próbować nawiązać relacje z nim to będziesz miała łatwiej nawigować cały ten system. Nie jest to łatwe sam mam coś podobnego i też kiedyś dawno temu rozpadl mi się związek w podobnym schemacie. Dlatego tak w sumie z mojej strony rozmawiałem z zainteresowaniem. Cokolwiek postanowisz będę trzymał kciuki. Trzymaj się. To ostatnie co napisałem. Kończę już to maniakalne moje pisanie:)

43 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-09 23:50:59)

Odp: Co zrobić?
ABC50 napisał/a:

@Hania15

Faktycznie widzę teraz że trochę słabo to brzmi co napisalem. Nie wiem czy to w ogóle ma jakieś znaczenie ale może po jakimś czasie jak przeczytasz ten cały watek jeszcze raz to pomoże ci to zrozumieć. A może postanowicie się zejść, to zawsze dobrze wiedzieć skąd wynikają problemy i jak można rozwiazac. A myślę że trop jest warty poświęcenia czasu. czesto można zauważyć taka maniakalnosc zachowań w tym problemie. jak oszczędzasz to to nie jest oszczędzanie to jest maniakalne oszczędzanie. Jak kontrola to nie kontrola tylko maniakalna kontrola. Jak coś robisz to nie robisz tylko bardzo maniakalnie coś robisz. Wszystko urasta do takich ekstremalnych emocji. Dlatego człowiek później potrzebuje więcej spokoju żeby odreagować. Stąd to dziwne spanie i brak energii w pewnych okresach. wszystko logicznie da się wytlumaczyc. Może łatwiej będzie ci zrozumieć że to nie ty jesteś przyczyna problemu jeżeli to jakieś pocieszenie. A jak może postanowisz próbować nawiązać relacje z nim to będziesz miała łatwiej nawigować cały ten system. Nie jest to łatwe sam mam coś podobnego i też kiedyś dawno temu rozpadl mi się związek w podobnym schemacie. Dlatego tak w sumie z mojej strony rozmawiałem z zainteresowaniem. Cokolwiek postanowisz będę trzymał kciuki. Trzymaj się. To ostatnie co napisałem. Kończę już to maniakalne moje pisanie:)

Hej, nie uciekaj, dobrze się rozmawia smile. Cieszę się, że zainteresowałeś się moją historią i to z Tobą jakoś rezonuje. Przez to, nie czuję się dziś taka samotna. Kiedyś być może szybko podłapałabym temat, wskazała palcem na niego, że on taki śmaki i owaki, ale życie nauczyło mnie pokory, tego, że się nie jest świętym, że jednak diagnozy nic nie dają, ważne jest to, jak ty sobie z tym wszystkim radzisz, co dajesz partnerowi, czy pracujesz nad sobą i swoimi wadami. To jest chyba pierwszy związek, w którym byłam w stanie wejść na wyższy poziom relacji, bo byłam lepszą wersją siebie.

Ale wracając do tych tropów. Jest coś na rzeczy. On długie lata ciężko pracował, praktycznie po nocach, no life, do wycieńczenia, może dlatego nie ma znajomych czy przyjaciół z tego okresu, bo właśnie wtedy czas poświęcił na karierę, nie było czasu na budowanie relacji. Gdy się poznaliśmy, miał żal do eks partnerki, że na niego nie zaczekała, a on się tak poświęcał, chciał zapewnić im dobre życie, no ale żadna dziewczyna nie będzie chciała czekać na bóg wie jakie bogactwo, kiedy życie jest tu i teraz. Myślę, że on mnie też tak obwinia, że nie doceniam go, uważa że osiągnął wielki sukces zawodowy, czym oczywiście mi imponuje, ale to nie powinno stanowić o jego wartości, jako człowieka. Powiedział, że jeszcze w ubiegłym roku, nasze spotkanie nie mogłoby mieć miejsca, bo był tak skupiony na karierze czy innych rzeczach. Co do skrajności, to zdarzały mu się w trakcie naszego związku ciągi - zarywane nocki, na niby pracę, ale finalnie zapytany co robił, mówił, że już tak ekstremalnie pracować nie może. Budziło to mój niepokój wtedy, samotnie spałam w sypialni, czułam się z tym źle. Mnie się wydaje, że on teraz trochę do tego ciągnie, duże napięcie było o to pomiędzy nami. Były też dziwne cyrki, kiedy gdzieś wylatywał. Pakował się na ostatnią chwilę, tuż przed wylotem, czasami nie śpiąc całą noc. Dla mnie nie pojęte, jak można tak źle zarządzić swoim czasem przed podróżą. Kiedyś nawet mi się oberwało, że wciągnęłam go w oglądanie serialu. Tak jasne, wiedział, że ma wylot, a ja go przykułam do fotela kajdankami. Jest też sprawa, powiem to, bo nie mam z kim o tym porozmawiać, temat porno i jego masturbacji. On mi o tym bez pardonu mówi. W seksie naszym było cudownie, nic złego się nie działo, ale co ja się nasłuchałam, że on przeze mnie musi sobie konia zw. albo że będąc ze mną w związku ilość oglądanego porno powinna się zmienić. Czy to normalne, że ja muszę w takich wyznaniach uczestniczyć? Mnie niepokoi temat porno, on ogląda to od najmłodszych lat, nie sądzę, że jest to coś złego (choć ja tam swoje wiem i badania to też pokazują), niech sobie tam ogląda, ale chwalenie się, że on jest z tego dumny, że wszystko już widział - nie sądzicie, że coś jest tutaj lekko nieeleganckie? W temacie skąpstwa, jest coś na rzeczy, takie ciągłe polowanie na promki, obliczenia, co się lepiej opłaca. Jak jakiś hazard. W supermarkecie, to najlepiej jakby on robił zakupy, bo przecież ja nie zaoszczędzę tyle co on. Jasne, super jest być zaradnym, oszczędnym facetem, dorobił się już dużo, można powiedzieć, że ma łeb na karku, ale żeby nie mieć gestu, aby dziewczynę gdzieś zabrać spontanicznie, albo nie widzieć, że czasami słabo to wygląda, tak zachowujący się facet przy kobiecie?

No i jak tak patrzę na to wszystko, na ten krótki związek, to taki człowiek, ten jego świat, taki konstrukt osobowościowy, psychiczny - to była dla mnie zupełna nowość. Ale chciałam go poznawać, był dla mnie trudny, ale bardzo interesujący, kocham go mocno, starłam się dla niego, chciałam, aby był ze mną szczęśliwy, dopasowywałam się, choć oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku i sporym wyznaczaniem granic, co budziło duże emocje.

44 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-10 00:33:45)

Odp: Co zrobić?

Powinien odchodzić od porno jak ma partnerkę, ale jak jemu mało pięć razy dziennie, to nie ma wyjścia, ale ile można big_smile
Może Ci dał do zrozumienia, że on ma potrzeby powiedzmy 10 razy i powinien tak mieć z Tobą... Bo jest seksoholikiem!?
A faceci nie za bardzo tolerują odmowy i to się przekłada na relację.

45

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

Powinien odchodzić od porno jak ma partnerkę, ale jak jemu mało pięć razy dziennie, to nie ma wyjścia, ale ile można big_smile
Może Ci dał do zrozumienia, że on ma potrzeby powiedzmy 10 razy i powinien tak mieć z Tobą... Bo jest seksoholikiem!?
A faceci nie za bardzo tolerują odmowy i to się przekłada na relację.

Masakra 10x dziennie to kiedy on ma czas na inne rzeczy jakis nalog

46 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-10 08:57:34)

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

Powinien odchodzić od porno jak ma partnerkę, ale jak jemu mało pięć razy dziennie, to nie ma wyjścia, ale ile można big_smile
Może Ci dał do zrozumienia, że on ma potrzeby powiedzmy 10 razy i powinien tak mieć z Tobą... Bo jest seksoholikiem!?
A faceci nie za bardzo tolerują odmowy i to się przekłada na relację.

Nie no, przesadzasz w swoich wypowiedziach. To normalny, zdrowy facet, chciałby się kochać co dziennie, w idealnym scenariuszu 1-3 razy dziennie. Dla mnie co drugi dzień byłoby super, ale w okresach stabilizacji dobijaliśmy do raz dziennie, dwa i też było fajnie. Mnie bardziej męczył jego brak cierpliwości pod tym względem, robienie mi jakiś wyrzutów, niby pod przykrywką tego, że rozmawiamy poważnie na ten temat, albo komentarze w stylu: jak urodzisz, to już na pewno pójdę w odstawkę, bo tak kobiety mają. Mnie męczyło takie gdybanie, pokazywało, że on ma jakieś kompleksy. Skąd mamy wiedzieć, jak będzie w przyszłości. Wiadomym jest, że trzeba się starać o partnera, a dziecko nie może przysłonić priorytetów z mężem. Denerwowały mnie takie teksty, szczególnie kiedy znów temat był wałkowany, czułam się wtedy, że mu nie odpowiadam jako partnerka, że mu nie pasuję, czułam się wtedy odrzucona, nieakceptowana, że tracimy czas i niszczymy atmosferę tu i teraz, gadając o rzeczach, które nawet nie wiemy czy się wydarzą.

47

Odp: Co zrobić?

Chciałam Was też zapytać, jak mam się dziś zachować, jak wróci? Nie wiem w jakiej energii się pojawi, bo od tego przecież będzie zależało, co dalej. Może wróci zamknięty, chłodny, rodzice go przekonali, że trzeba dać sobie ze mną spokój i poszukać lepszej kandydatki, wróci utwierdzony w przekonaniu, że to koniec. Albo na odwrót, może przemyślał, rodzice powiedzieli, stary, co ty wyprawiasz, idź to naprawiaj, bo dziewczyna fajna i my was razem widzimy.

Tylko... Ja coś czuję, że format się wyczerpał. Że on sobie wobec mnie za dużo pozwolił, bo jest u siebie i ma nade mną przewagę. Ja nie jestem złą partnerką, tak mnie się przynajmniej wydaje i może dopiero po mojej wyprowadzce, dostrzeże, że jednak dużo ze mną miał, byliśmy dopasowani, tylko trzeba było się dogadać. On teraz tego tak nie widzi, a ja z kolei poczułam, że już czas też odpuścić. Obawiam się tylko, i znając mnie, że jak już się rozstaniemy, każdy zamieszka osobno, to na siłę zabijemy te uczucia, każdy się okopie po swojej strony i nie będzie co zbierać. Nie chcę tego rozstania, z mojej perspektywy to tak głupia rzecz, mamy co prawda silny kryzys, ale to nie jest zły związek, ma ogromny potencjał, kochamy się. Nie wiem jak mam się zachować, na pewno nie chcę już za nim latać, po tej ostatniej, dziecinnej akcji na pokaz.

48 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-10 13:27:14)

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:
wieka napisał/a:

Powinien odchodzić od porno jak ma partnerkę, ale jak jemu mało pięć razy dziennie, to nie ma wyjścia, ale ile można big_smile
Może Ci dał do zrozumienia, że on ma potrzeby powiedzmy 10 razy i powinien tak mieć z Tobą... Bo jest seksoholikiem!?
A faceci nie za bardzo tolerują odmowy i to się przekłada na relację.

Nie no, przesadzasz w swoich wypowiedziach. To normalny, zdrowy facet, chciałby się kochać co dziennie, w idealnym scenariuszu 1-3 razy dziennie. Dla mnie co drugi dzień byłoby super, ale w okresach stabilizacji dobijaliśmy do raz dziennie, dwa i też było fajnie. Mnie bardziej męczył jego brak cierpliwości pod tym względem, robienie mi jakiś wyrzutów, niby pod przykrywką tego, że rozmawiamy poważnie na ten temat, albo komentarze w stylu: jak urodzisz, to już na pewno pójdę w odstawkę, bo tak kobiety mają. Mnie męczyło takie gdybanie, pokazywało, że on ma jakieś kompleksy. Skąd mamy wiedzieć, jak będzie w przyszłości. Wiadomym jest, że trzeba się starać o partnera, a dziecko nie może przysłonić priorytetów z mężem. Denerwowały mnie takie teksty, szczególnie kiedy znów temat był wałkowany, czułam się wtedy, że mu nie odpowiadam jako partnerka, że mu nie pasuję, czułam się wtedy odrzucona, nieakceptowana, że tracimy czas i niszczymy atmosferę tu i teraz, gadając o rzeczach, które nawet nie wiemy czy się wydarzą.

Tu ma słuszne obawy, pokazuje, że to jest dla niego najważniejszy aspekt w związku i jak już teraz czasem odmówisz, to tym bardziej po porodzie, może więc oczekuje, że się zdeklarujesz na brak odmowy i temat byłby zamknięty.
Jak odmawia się facetowi, też czuje się odrzucony i nieakceptowany.

Ja tu wyglądam na adwokata facetów, ale tylko patrzę okiem Twojego faceta, wcale tak nie myślę i jestem za Twoim punktem widzenia.

49 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-10 13:26:55)

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:

Chciałam Was też zapytać, jak mam się dziś zachować, jak wróci? Nie wiem w jakiej energii się pojawi, bo od tego przecież będzie zależało, co dalej. Może wróci zamknięty, chłodny, rodzice go przekonali, że trzeba dać sobie ze mną spokój i poszukać lepszej kandydatki, wróci utwierdzony w przekonaniu, że to koniec. Albo na odwrót, może przemyślał, rodzice powiedzieli, stary, co ty wyprawiasz, idź to naprawiaj, bo dziewczyna fajna i my was razem widzimy.

Tylko... Ja coś czuję, że format się wyczerpał. Że on sobie wobec mnie za dużo pozwolił, bo jest u siebie i ma nade mną przewagę. Ja nie jestem złą partnerką, tak mnie się przynajmniej wydaje i może dopiero po mojej wyprowadzce, dostrzeże, że jednak dużo ze mną miał, byliśmy dopasowani, tylko trzeba było się dogadać. On teraz tego tak nie widzi, a ja z kolei poczułam, że już czas też odpuścić. Obawiam się tylko, i znając mnie, że jak już się rozstaniemy, każdy zamieszka osobno, to na siłę zabijemy te uczucia, każdy się okopie po swojej strony i nie będzie co zbierać. Nie chcę tego rozstania, z mojej perspektywy to tak głupia rzecz, mamy co prawda silny kryzys, ale to nie jest zły związek, ma ogromny potencjał, kochamy się. Nie wiem jak mam się zachować, na pewno nie chcę już za nim latać, po tej ostatniej, dziecinnej akcji na pokaz.

Tak trzymaj. Bądź sobą. Jak powie, że się rozstajecie, powiedz ok i zacznij się pakować , Ty musisz widzieć, że jemu na Tobie zależy, jeśli Cię zatrzyma, jesteś wygrana.
Jeśli nie, to nie ma czego ratować.

A może wróci i rzuci Ci się na szyję, albo będzie się zachowywał jakby nic się nie stało...

Żeby ktoś nas szanował, musimy szanować siebie.

50

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

Tu ma słuszne obawy, pokazuje, że to jest dla niego najważniejszy aspekt w związku i jak już teraz czasem odmówisz, to tym bardziej po porodzie, może więc oczekuje, że się zdeklarujesz na brak odmowy i temat byłby zamknięty.
Jak odmawia się facetowi, też czuje się odrzucony i nie akceptowany.

Ja tu wyglądam na adwokata facetów, ale tylko patrzę okiem Twojego faceta, wcale tak nie myślę i jestem za Twoim punktem widzenia.

Ja go rozumiem i robiłam naprawdę dużo, aby się z nim spotkać w tej kwestii. Nawet to pokochałam, bo przecież innego sposobu nie ma, powinien być zadowolony, bo seks był naprawdę jakościowy i coraz lepszy. Ale... Jak można być aż tak zachłannym, niecierpliwym, nie szykować się na długą drogę odkrywania razem seksualności. Był czas, że oboje mieliśmy infekcję, nie można było się kochać. Obiektywnie nikt nic nie zawinił, ale oczywiście już lamenty, że seksu nie ma. Czy to jest dojrzałe? Albo porównywanie do byłej partnerki, że częstotliwość była większa, robili ze sobą wszystko, tylko jednak ze mną jest lepiej i bardziej jakościowo - coś się tu kupy nie trzyma. Oni byli ze sobą wiele lat, mieli czas, poza tym ona była małolatą, wtedy się jest mocno plastycznym, najczęściej ulega się fantazjom faceta. Poza tym, dałby sobie już spokój z tym marudzeniem na tym polu, bo ja naprawdę się podciągałam i starałam. Ja bym nawet chciała, żeby on poszedł do następnego związku i tam miał jakaś dziewczynę, z którą miałby seksu tyle ile pragnie. Tylko nie wiem, kto ma na to czas, przy pracy na etacie, plus taka dziewczyna rozbudzona, to już z niejednego pieca chleb jadła i pewnie jak w seksie ma taki temperament, to i na życie miałaby większą chrapkę, nie byłaby potulna, a przecież ja, już w miarę zbalansowana, byłam dla niego za dużym wyzwaniem. Może niech da w ogłoszeniu od razu informację: codziennie seks, 2 razy dziennie przez kolejne 30 lat. Od razu pewnie miałby chętne.

51

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

Tak trzymaj. Bądź sobą. Jak powie, że się rozstajecie, powiedz ok i zacznij się pakować , Ty musisz widzieć, że jemu na Tobie zależy, jeśli Cię zatrzyma, jesteś wygrana.
Jeśli nie, to nie ma czego ratować.

A może wróci i rzuci Ci się na szyję, albo będzie się zachowywał jakby nic się nie stało...

Żeby ktoś nas szanował, musimy szanować siebie.

Pakować w jakimś stresie i na pokaz nie mam zamiaru, nie ma takiej potrzeby. Zrobię to na spokojnie, po świętach i w swoim tempie. Jak wróci i będzie się zachowywał jakby się nic nie stało, to mam odpowiedz - czyli koniec. Więc na spokojnie i tak po świętach zajmę się przeprowadzką. Jak będzie ciepły, miły, otwarty, będzie chciał porozmawiać, to OK, ale i tak nie mam zamiaru za nim latać. Coś się skończyło. Na dzień dzisiejszy, moja wyprowadzka wydaje mi się, przy obu opcjach, najlepszym wyjściem. W każdym razie, muszę być gotowa, że przyjedzie zimny i będę musiała to zaakceptować.

52

Odp: Co zrobić?

Czy ten człowiek jest typem, który potrafi uderzyć ręką w stół, ze ma być po jego myśli? Czy raczej ciepła kluska bojąca się wyrazić wprost własnego zdania?

53

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:
wieka napisał/a:

Tu ma słuszne obawy, pokazuje, że to jest dla niego najważniejszy aspekt w związku i jak już teraz czasem odmówisz, to tym bardziej po porodzie, może więc oczekuje, że się zdeklarujesz na brak odmowy i temat byłby zamknięty.
Jak odmawia się facetowi, też czuje się odrzucony i nie akceptowany.

Ja tu wyglądam na adwokata facetów, ale tylko patrzę okiem Twojego faceta, wcale tak nie myślę i jestem za Twoim punktem widzenia.

Ja go rozumiem i robiłam naprawdę dużo, aby się z nim spotkać w tej kwestii. Nawet to pokochałam, bo przecież innego sposobu nie ma, powinien być zadowolony, bo seks był naprawdę jakościowy i coraz lepszy. Ale... Jak można być aż tak zachłannym, niecierpliwym, nie szykować się na długą drogę odkrywania razem seksualności. Był czas, że oboje mieliśmy infekcję, nie można było się kochać. Obiektywnie nikt nic nie zawinił, ale oczywiście już lamenty, że seksu nie ma. Czy to jest dojrzałe? Albo porównywanie do byłej partnerki, że częstotliwość była większa, robili ze sobą wszystko, tylko jednak ze mną jest lepiej i bardziej jakościowo - coś się tu kupy nie trzyma. Oni byli ze sobą wiele lat, mieli czas, poza tym ona była małolatą, wtedy się jest mocno plastycznym, najczęściej ulega się fantazjom faceta. Poza tym, dałby sobie już spokój z tym marudzeniem na tym polu, bo ja naprawdę się podciągałam i starałam. Ja bym nawet chciała, żeby on poszedł do następnego związku i tam miał jakaś dziewczynę, z którą miałby seksu tyle ile pragnie. Tylko nie wiem, kto ma na to czas, przy pracy na etacie, plus taka dziewczyna rozbudzona, to już z niejednego pieca chleb jadła i pewnie jak w seksie ma taki temperament, to i na życie miałaby większą chrapkę, nie byłaby potulna, a przecież ja, już w miarę zbalansowana, byłam dla niego za dużym wyzwaniem. Może niech da w ogłoszeniu od razu informację: codziennie seks, 2 razy dziennie przez kolejne 30 lat. Od razu pewnie miałby chętne.

Podpisuje się pod tym co napisałaś, musiałby trafić na podobną "seksoholiczkę".
A już porównywanie do ex jest słabe.
Powinien się przekonać, że związek nie polega na samym seksie, bo jednak związek mu się rozpadł.
Ale widać, że on się nie zmieni w tej kwestii i będąc z nim musisz liczyć, że ten temat będzie na porządku dziennym.

54

Odp: Co zrobić?
Samba napisał/a:

Czy ten człowiek jest typem, który potrafi uderzyć ręką w stół, ze ma być po jego myśli? Czy raczej ciepła kluska bojąca się wyrazić wprost własnego zdania?

Na pewno nie jest ciepłą kluską, ale jest rozdźwięk pomiędzy tym, jaki jest w domu, a jaki wizerunek ma na zewnątrz. Tak jak pisałam, zdarzył się jeden temat sporny, gdzie on kompletnie nie chciał nic negocjować, miało być po jego myśli, albo rozstanie. Ja wtedy pierwszy raz się wystraszyłam, ale też pierwszy raz tak uległam mężczyźnie. Uznałam to, odpuściłam. Nie wiem co się wtedy stało, może zależało mi tak na nim i na związku, że uznałam, że temat jest na tyle ważny dla niego, że nie będę chciała tu o nic walczyć. Ale to takie z pozycji siły było, nie podobało mi się to, takie niepartnerskie.

Nie wiem, dziś jak na to wszystko patrzę, to tak naprawdę nie wiem o co chodzi, dlaczego my doszliśmy aż do takiego kryzysu i dlaczego on chce się rozstawać. Jak czytam niektóre wątki tu na forum, historie związków, to włos mi się aż na głowie jeży. U nas była całkiem normalna relacja, dużo spięć, kłótnie wybuchały, docieraliśmy się, zmienialiśmy się pod siebie, ale nie było jakiś większych problemów czy naprawdę różnic nie do pogodzenia. Dlatego ja tego rozstania nie chciałam, bo nie widzę sensu, aby ten związek orać. Tu jest duży potencjał, kochamy się. Tylko jak facet, od wielu miesięcy, deklaruje, że jest, stara się, a wszystko jest na zaciągniętym ręcznym... Człowiek się męczy, energia się marnuje. Jak sobie podsumowuję jego zachowanie, na przestrzeni ostatniego pół roku, to on zawsze się asekurował, nie odsłaniał się w pełni, nie inwestował we mnie w 100%. Zrobił to raz, z grubej rury na początku, a jak ja przestałam się wahać, zdecydowałam się na niego, zaczęło być poważnie, to on zaczął mieć wątpliwości i praktycznie teraz całą winę zrzucił na mnie. Że to przeze mnie on czegoś nie planuje, bo nie wie, co mi do głowy strzeli. Nie wiem, gdzieś popełniłam błąd, za który teraz dużo płacę.

55

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

Podpisuje się pod tym co napisałaś, musiałby trafić na podobną "seksoholiczkę".
A już porównywanie do ex jest słabe.
Powinien się przekonać, że związek nie polega na samym seksie, bo jednak związek mu się rozpadł.
Ale widać, że on się nie zmieni w tej kwestii i będąc z nim musisz liczyć, że ten temat będzie na porządku dziennym.

Nie wiem, czy seksoholiczkę, po prostu kobietę z takim samym wysokim libido, jak on. Tylko seks nie jest gwarantem udanego związku. Jest ważny, ale to nie jest jedyna sfera, która powinna aż tak dominować. Przecież może być tak, że za 10 lat, jemu spadnie potencjał, będzie chciał raz w tygodniu i co? Rozwód? No chyba, że tak, bo się na co innego umawiali, byli inni, mieli inne potrzeby, jak się poznali. Nie wiem, ja nie jestem taka skrajna. Mam jakoś w miarę symetrycznie poukładane te potrzeby, nic raczej mi nie dominuje, no chyba, że przychodzi jakaś skrajność, jak na przykład za każdym razem brak konkretnych planów, chociażby na jeden dzień weekendu, tak wtedy mnie to męczy i jestem sfrustrowana. Tylko mi wystarczy coś drobnego razem porobić, gdzieś pojechać, nawet skosić razem trawę i już czuję się szczęśliwa, że razem coś robiliśmy.

56 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-10 14:32:23)

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:
Samba napisał/a:

Czy ten człowiek jest typem, który potrafi uderzyć ręką w stół, ze ma być po jego myśli? Czy raczej ciepła kluska bojąca się wyrazić wprost własnego zdania?

Na pewno nie jest ciepłą kluską, ale jest rozdźwięk pomiędzy tym, jaki jest w domu, a jaki wizerunek ma na zewnątrz. Tak jak pisałam, zdarzył się jeden temat sporny, gdzie on kompletnie nie chciał nic negocjować, miało być po jego myśli, albo rozstanie. Ja wtedy pierwszy raz się wystraszyłam, ale też pierwszy raz tak uległam mężczyźnie. Uznałam to, odpuściłam. Nie wiem co się wtedy stało, może zależało mi tak na nim i na związku, że uznałam, że temat jest na tyle ważny dla niego, że nie będę chciała tu o nic walczyć. Ale to takie z pozycji siły było, nie podobało mi się to, takie niepartnerskie.

Nie wiem, dziś jak na to wszystko patrzę, to tak naprawdę nie wiem o co chodzi, dlaczego my doszliśmy aż do takiego kryzysu i dlaczego on chce się rozstawać. Jak czytam niektóre wątki tu na forum, historie związków, to włos mi się aż na głowie jeży. U nas była całkiem normalna relacja, dużo spięć, kłótnie wybuchały, docieraliśmy się, zmienialiśmy się pod siebie, ale nie było jakiś większych problemów czy naprawdę różnic nie do pogodzenia. Dlatego ja tego rozstania nie chciałam, bo nie widzę sensu, aby ten związek orać. Tu jest duży potencjał, kochamy się. Tylko jak facet, od wielu miesięcy, deklaruje, że jest, stara się, a wszystko jest na zaciągniętym ręcznym... Człowiek się męczy, energia się marnuje. Jak sobie podsumowuję jego zachowanie, na przestrzeni ostatniego pół roku, to on zawsze się asekurował, nie odsłaniał się w pełni, nie inwestował we mnie w 100%. Zrobił to raz, z grubej rury na początku, a jak ja przestałam się wahać, zdecydowałam się na niego, zaczęło być poważnie, to on zaczął mieć wątpliwości i praktycznie teraz całą winę zrzucił na mnie. Że to przeze mnie on czegoś nie planuje, bo nie wie, co mi do głowy strzeli. Nie wiem, gdzieś popełniłam błąd, za który teraz dużo płacę.

No tak, dopóki gonił króliczka... Jak miał go w garści, to odpuścił.

Są tacy co w domu "diabeł", a dla obcych "anioł"... Każdy pomyśli, co za dobry, wspaniały człowiek, rozeszli się, bo ta baba musiała być jędza :D

Dba o wizerunek na zewnątrz, zamiast wewnątrz, chyba można mówić o takich ludziach, że mają dwie twarze, na swój użytek.

57

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

No tak, dopóki gonił króliczka... Jak miał go w garści, to odpuścił.

Są tacy co w domu "diabeł", a dla obcych "anioł"... Każdy pomyśli, co za dobry, wspaniały człowiek, rozeszli się, bo ta baba musiała być jędza big_smile

Dba o wizerunek na zewnątrz, zamiast wewnątrz, chyba można mówić o takich ludziach, że mają dwie twarze, na swój użytek.

Nie wiem. Pierdolę to. Idę na spacer. Oczywiście sama, a jakże. Jprd.

58

Odp: Co zrobić?

Faceci kochają zołzy...
Szkoda, że wtedy tak uległaś pod presją dla niego wbrew sobie... Nie warto przekraczać swoich granic.

Spacer super, słuchaj muzyki przy okazji.

59 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-10 15:48:32)

Odp: Co zrobić?
wieka napisał/a:

Faceci kochają zołzy...

No nie wiem, czy kochają zołzy. Moje zdanie i granice były dla niego problematyczne. On głównie przez to się ze mną rozstaje. Podobno za szybko się irytuję, wpadam w złość i jestem zbyt wymagająca. No plus jeszcze ten seks zapewne. W jego oczach on za to jest stabilny, dojrzały i super partia. Mądry, z ponad przeciętnym umysłem. Wad nie ma big_smile. To ja jestem jakaś nie dożycia. Nadal go nie ma. Tak bym chciała nie mieć żadnych emocji, nie czuć, wyprowadzić się, nie uronić łezki już. Po prostu, aby był mi obojętny, ja zwykły przechodzień na ulicy, którego mijam przypadkiem.

60

Odp: Co zrobić?

On ci dał czas na spakowanie się i wyniesienie do siebie.
Masz gdzie się wyprowadzić tak na już?
Ja już pewnie miałabym wszystko przygotowane by księciu po powrocie do domu widział, że podjęłaś decyzję.
Po jego reakcji dowiesz się czy faktycznie chce z tobą być.

Jak dla mnie to nie ma tutaj co ratować, ale jeśli chcesz się przed nim płaszczyć ze względu na uczucia do niego - to już tylko twoja decyzja.

61

Odp: Co zrobić?
Diarmuid napisał/a:

On ci dał czas na spakowanie się i wyniesienie do siebie.
Masz gdzie się wyprowadzić tak na już?
Ja już pewnie miałabym wszystko przygotowane by księciu po powrocie do domu widział, że podjęłaś decyzję.
Po jego reakcji dowiesz się czy faktycznie chce z tobą być.

Jak dla mnie to nie ma tutaj co ratować, ale jeśli chcesz się przed nim płaszczyć ze względu na uczucia do niego - to już tylko twoja decyzja.

Nie wiadomo co jemu siedzi w głowie, w każdym razie sama miłość nie wystarczy do życia.

Z tymi już spakowanymi walizkami, to wg mnie dobry pomysł, z tego względu o którym piszesz.

Hania, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale sama wiesz, że różnie bywa.

W waszym przypadku w razie rozstania, nie będzie powrotu, za dużo jest między wami rozbieżności i jakbyście wrócili pod wpływem emocji, byłaby powtórka z rozrywki.

62

Odp: Co zrobić?

Dobrze wcześniej napisałaś - facet jest oszczędnym leniem.
Jego aktywność skupia się na pracy zawodowej bo to przynosi wymierne korzyści materialne.
Zadbanie o dobra atmosferę w związku, dzielenie pasji z dziewczyną, praca w domu - to wszystko wymaga energii a wymiernych korzyści nie widać, kasy z tego nie ma.
W Waszym związku ma być tak, że Ty  mu rekompensujesz jego wysiłek zawodowy. Dom ma być dla niego miejscem odpoczynku, w którym ktoś inny zaspokoi JEGO potrzeby. Nie robisz tego? To go nie kochasz, nie dbasz o niego, nie robisz tego co powinnaś.
Wmówił Ci, że jemu się to należy, stąd w Tobie życie w poczuciu winy.

Nie da się spędzić życia w poczuciu winy bo Cię to zniszczy. Facet doskonale manipuluje Twoim poczuciem wartości jako partnerki.
Albo zaczynacie oboje wkładać wysiłek w życie dobre dla was obojga, albo będziecie razem dotąd, dokąd będziesz rezygnowała z siebie "dla wspólnego dobra"

63 Ostatnio edytowany przez Samba (2023-12-10 17:44:40)

Odp: Co zrobić?
Hania15 napisał/a:
wieka napisał/a:

Faceci kochają zołzy...

No nie wiem, czy kochają zołzy. Moje zdanie i granice były dla niego problematyczne. On głównie przez to się ze mną rozstaje. Podobno za szybko się irytuję, wpadam w złość i jestem zbyt wymagająca. No plus jeszcze ten seks zapewne. W jego oczach on za to jest stabilny, dojrzały i super partia. Mądry, z ponad przeciętnym umysłem. Wad nie ma big_smile. To ja jestem jakaś nie dożycia. Nadal go nie ma. Tak bym chciała nie mieć żadnych emocji, nie czuć, wyprowadzić się, nie uronić łezki już. Po prostu, aby był mi obojętny, ja zwykły przechodzień na ulicy, którego mijam przypadkiem.


Kilka spraw.
Podkreślasz parę razy, że pracujesz nad sobą. A to znaczy - albo - że jesteś osobą wybuchową i łatwo wpadającą w gniew, czyli agresywną albo on jest nie do wytrzymania i cię nieraz prowokuje. Być może rzeczywiście jest jakimś rodzajem narcyza-manipulatora. W  pierwszym przypadku może być to kwestią twojego zdrowia (polecić mogę badania np. tarczycy).

Zauważyłam też, że w paru postach piszesz o dorównywaniu mu, o  dopasowywaniu się, o udowodnieniu mu. Haniu, do czego miałabyś mu dorównywać? Do tego śmierdzącego z zalegającym brudem domu?

Rozumiem, ze nie jesteście nawet narzeczeństwem, a sama starasz się co najmniej jak w pięcioletnim małżeństwie. Wiesz jak to można skrócić? - Twój luby wziął sobie panienkę do ogarniania chałupy, seksu i przytulanek. W zamian nie zaproponował nic, niczego co jest dla Ciebie ważne - od wyjść na spacer, po narzeczeństwo. Za to nie ma problemu z pretensjami.
Nie widzisz po tych postach, że jest w tym coś upokarzającego, w pisaniu w taki sposób o sobie i o nim w tym wątku?

Sorry, ale ten człowiek to totalna fleja mająca na wszystko wywalone. Przynajmniej kąpie się częściej, niż raz na dwa tygodnie, czy może też mu się nie chce?

64 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-10 18:04:40)

Odp: Co zrobić?
Agnes76 napisał/a:

Dobrze wcześniej napisałaś - facet jest oszczędnym leniem.
Jego aktywność skupia się na pracy zawodowej bo to przynosi wymierne korzyści materialne.
Zadbanie o dobra atmosferę w związku, dzielenie pasji z dziewczyną, praca w domu - to wszystko wymaga energii a wymiernych korzyści nie widać, kasy z tego nie ma.
W Waszym związku ma być tak, że Ty  mu rekompensujesz jego wysiłek zawodowy. Dom ma być dla niego miejscem odpoczynku, w którym ktoś inny zaspokoi JEGO potrzeby. Nie robisz tego? To go nie kochasz, nie dbasz o niego, nie robisz tego co powinnaś.
Wmówił Ci, że jemu się to należy, stąd w Tobie życie w poczuciu winy.

Nie da się spędzić życia w poczuciu winy bo Cię to zniszczy. Facet doskonale manipuluje Twoim poczuciem wartości jako partnerki.
Albo zaczynacie oboje wkładać wysiłek w życie dobre dla was obojga, albo będziecie razem dotąd, dokąd będziesz rezygnowała z siebie "dla wspólnego dobra"

Tak. Jest tak jak, jak mówisz. Nie, że się tu jakoś specjalnie wywyższam czy coś, ale ja już jakiś czas temu zauważyłam, że on ma mentalność tradycjonalisty. Jak w dawnych czasach. On będzie zarządzał kasą, a w domu ma być czysto, żona i ogarnięte dzieci. Dla mnie to był szok, bo ja specjalnie poszłam po młodszego, bo wydawało mi się, że oni są bardziej nowocześni, mają partnerski podejście. Te wszystkie napięcia, spięcia, kłótnie to właśnie o tę władzę. Na zewnątrz super liberalny, w domu ma być tradycja. Nie praktykuję nauk i tradycji kościoła katolickiego, żyję wbrew jego zasadom, ale ślub ma być w kościele, chrzciny i będę dzieci do kościoła prowadził. Jak zapytałam, po co mu taka hipokryzja i że np. dzieci to w lot pojmą i go wyśmieją, że nie jest prawdziwy, to wojna. Serio, ja nie widziałam jeszcze takiego światopoglądowego poplątania. Ja raczej jestem spójna, mój system wartości jest spójny z moim stylem życia, wartościami i zachowaniami. Także ja w pewnym momencie przestałam to, co on mówi, brać na poważnie. Wtedy oczywiście go nie szanowałam, nie miał u mnie autorytetu - tak to odczuwał.

65 Ostatnio edytowany przez Hania15 (2023-12-10 18:05:13)

Odp: Co zrobić?
Samba napisał/a:

Kilka spraw.
Podkreślasz parę razy, że pracujesz nad sobą. A to znaczy - albo - że jesteś osobą wybuchową i łatwo wpadającą w gniew, czyli agresywną albo on jest nie do wytrzymania i cię nieraz prowokuje. Być może rzeczywiście jest jakimś rodzajem narcyza-manipulatora. W  pierwszym przypadku może być to kwestią twojego zdrowia (polecić mogę badania np. tarczycy).

Zauważyłam też, że w paru postach piszesz o dorównywaniu mu, o  dopasowywaniu się, o udowodnieniu mu. Haniu, do czego miałabyś mu dorównywać? Do tego śmierdzącego z zalegającym brudem domu?

Rozumiem, ze nie jesteście nawet narzeczeństwem, a sama starasz się co najmniej jak w pięcioletnim małżeństwie. Wiesz jak to można skrócić? - Twój luby wziął sobie panienkę do ogarniania chałupy, seksu i przytulanek. W zamian nie zaproponował nic, niczego co jest dla Ciebie ważne - od wyjść na spacer, po narzeczeństwo. Za to nie ma problemu z pretensjami.
Nie widzisz po tych postach, że jest w tym coś upokarzającego, w pisaniu w taki sposób o sobie i o nim w tym wątku?

Sorry, ale ten człowiek to totalna fleja mająca na wszystko wywalone. Przynajmniej kąpie się częściej, niż raz na dwa tygodnie, czy może też mu się nie chce?

Nie no spoko, na pewno mam problem z moją wysoką reaktywnoscią, ale to też jest spowodowane tym, że czasami bywam przeciążona. Ale mam świadomość swojego problemu, znam techniki zarządzania emocjami, naprawdę staram się być stabilna. Na co dzień jestem mega poukładna, świadoma, pogodna. Tak, on mną manipulował, sabotował, robił to oczywiście nieświadomie. W ostatnim okresie patrzyłam na jego zachowania i pytałam się wewnętrznie: serio, gościu, mam komentować takie pierdoły, albo tracić czas czy energię na jakieś ustarczki słowne, np. bo ty masz inne poglądy polityczne? I tak, ja już co jakiś czas miałam przebłyski, że on wiele wymagał, dużo ode mnie dostał jakości, ale chciał to po taniości. Serio, to widać w nakładzie materialnym i inwestycjach we mnie. Mam już jakieś doświadczenie związkowe, miałam hojnych partnerów, jak kochali, to inwestowali, nie kalkulując tak jak on, czy się im to opłaca czy nie. Reszty pozwolisz, że nie będe komentować.

Posty [ 1 do 65 z 92 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024