Cześć,
Piszę ten temat, ponieważ nie mam pojęcia troche co o tym myśleć i jak to odbierać. Zacznę może od początku. Poznaliśmy się na tinderze od tamtego dnia zaczelismy pisac ze soba co dziennie chociaz chwile ale co dziennie.. jakoś tak niefortunnie opowiedzieliśmy o swoich przeżyciach z ostatniego związku. Ona 2 związki po 3 i 4 lata, ja 3 związki dwa związki po 2 lata i jeden 8 miesięcy. Mój ostatni związek wyglądał tak, że dziewczyna z podejrzeniem narcyzmu (była u psychoterapeuty czy innego specjalisty, który to stwierdził) i jakiś dodatkowych ewentualnych zaburzeń, miała przez 6-7 ostatnich miesięcy chłopaka na boku i prowadziła podwójne życie, były wyzwiska w moja strone, obgadywanie mnie, a mialem tez przez chwile wtedy trudna sytuacje, to mi nawet pochowała pastę do zebów czy ketchup abym nie uzywal bo ona kupila, mimo ze ja zawsze wszystko dla nas kupowałem i nie żałowałem nigdy na związek. Ona przeżycia typu, przychodzi z pracy a jej chłopak mowi ze ma sie wyprowadzic, wywala ja z mieszkania i zdradza ja z ukrainką z która pozniej tam mieszka i mieszka nadal. Do tego dodatkowa relacja, która trwała chwile i facet się wycofał z niej, tak nagle.
Nasza relacja rozwijała się super, po pewnym czasie ustaliliśmy spotkanie. Ja pewnej niedzieli pomyślałem, że trzeba zrobić coś ciekawego, zaproponowalem spontaniczne spotkanie.. zobaczyliśmy się po 22 i spędziliśmy ze soba kilka godzin, nie tylko na rozmowe, ale też na całowaniu i przytulaniu. Kolejne spotkania były super, dużo chemii, magnetyzmu i spędzenai fajnie czasu. Troche oboje czuliśmy, że może idzie to za szybko, bo 1,5 tyg sie spotkamy i już robimy to co powinnismy moze w 3 tygodnie.. doszło niestety pewnego razu do seksu... niestety doszlo do tego w dzień, kiedy ona byla po imprezie i była po prostu "cyknięta" a ja tego dnia bylem na urodzinach mojej babci, na cmentarzu.. bo zmarła nagle jakiś czas temu i wszyscy do tej pory jesteśmy w szoku.. do tego mielismy inaczej zaplanowany dzien i jej byłu tez głupio.. koniec koncow seks kiepsko wypalił przez zmeczenie obu stron... tego samego dnia dalem jej tez bukiet kwiatów takich jakie lubi i zoorganizowalem piknik, z jej ulubionymi rzeczami i moimi - mamy te same , lubimy te same rzeczy.. Zrobilem m.in owoce pod kruszonką czy inne jakies tam wytrawne rzeczy. Widzialem ze po tym seksie juz jakos jest inaczej, tak jak zawsze chciała łapać mnie za rękę, tak juz nie lapała i widzialem ze jest taka jakby coś się stało.
Nie odzywała się do mnie przez niedziele i poniedziałek, bo uznala ze musi cos przemyslec, dodatowo napisala ze nie ma sily bo sie zle czuje.. i faktycznie.. dzis sie nagle odezwała, napisala ze zachorowoala ze ledwo zyje i wyslala nawet zdj kartki ze byla u lekarza, bierze antybiotyk.. Dziś po takim czasie kontakt byl taki kiepski, ale rozmawialismy troche i teraz wlasnie tego nie rozumiem.
Bo z jednej strony, widac bylo, ze jednak troche tesknila za kontaktem, rano mi pisala, ze czuje sie beznadziejnie ale kwiaty ode mnie trzymaja ja przy zyciu, pozniej napisalem ze mam kiepskie wyniki i cos jej sie tam zwierzalem, to mi tez napisala ze damy sobie z tym rade i jakos to będzie.. z jednej strony mówi, ze musi sobie to przemyslec, z drugiej angazuje sie w rozmowe opowiadaja mi i zwierzając się z pracy czy tez rodzinnych spraw.. z jednej strony sie martwi o mnie a z drugiej mnie hamuje typu.. wyslala mi godzine temu zdjecie kwiatow i napisala ze nadal pieknie sie trzymaja, po czym powiedziala ze ususzy jedna roze na pamiatke, a ja sie zapytalem czy zawsze bedzie tak suszyla jak jej bede dawal, to mi odpowiedziala ze tak i stworzy bukiet... 3-4 wiadomosci na inny temat i nagle wysyla wiadomosc, aby sie nie rozpedzac co do tych kwiatow i nie wybiegac w przyszlosc... albo pisze jej, ze wynajmowac bede mieszkanie przez jakis czas od listopada, to mnie sie pyta czy moze wpadac na herbate lub wino...
Nie rozumiem jej zachowania, z jednej strony pisze ze mna dzis caly dzien o wszystkim, zwierza sie, cieszy sie z tych glupich kwiatow, martwi sie jakby o mnie przez te wyniki, a z drugiej jakby mnie hamowala.
Czasami się zastanawiam, czy moze ona mnie w jakis sposob sprawdza? np. kiedys jej mowilem ze sie latwo nie wycofuje nawet jak jest zle i mi na kims zalezy to zawsze zostaje do konca.. mam wrazenie jakby z jednej strony mnie wyhamowywała bo faktycznie troche za szybko poszlismy z niektorymi rzeczami, ale jakby chciala zobaczyc czy faktycznie tak bedzie, ze zostane.. jakby chciala sprawdzic czy faktycznie mi na niej zalezy w sensie jak na tym etapie, zalezy... i mam takie odczucie jakby chciala sprawdzic czy sie odetne od niej czy zdystansuje w takiej sytuacji tak jak ten jeden z ktorym kiedys probowała. Czuje ze mnie z jednej strony testuje, a z drugiej moze mowic prawde, sam nie wiem co o tym myslec, bo jestem troche zdziwiony ze to tak wyszło po tym seksie.. zwlaszcza ze bardzo mocna inicjatywa wyszla... z jej strony, chociaz widziala podczas rozbierania, ze nie jestem jakos specjalnie chetny. ale nie wiem co serio o tym myslec..
Możecie kobiety spojrzeć swoim okiem? bo nie wiem czy faktycznie dziewczyna chce sie wycofac (no to po co pisze ze mna caly dzien i mi pokazuje ze sie cieszy z tych kwiatow po 2 dnaich, martwi i zwierza?) czy moze mnie sprawdza, czy po prostu szukam dziury w całym i jest tak jak jest bez podtekstów?