hej, czy też tak macie, że po jakimś stresującym ( ale nawet nie bardzo) incydencie czy sytuacji nie jesteście w stanie pracować czy normalnie egzystować dzień, dwa po ?
ja zauważyłam u siebie taką zmianę ok 3-4 lata temu kiedy 'odpuściłam' i 'nie cisnę', nie zadręczam się i staram się harmonijnie podchodzić do życia. Mam inna filozofię niż te kilka lat temu. I zauważyłam, ze tak jak kiedyś potrafiłam np po bardzo stresującej sytuacji normalnie odpocząć i zacząć robic inne rzeczy, albo następnego dnia iść do pracy bez rozkminić, tak teraz bardzo długo muszę 'emocjonalnie odpoczywać', aby się zregenerować.
Staram się, tez inaczej odbierać sytuacje, nie denerwować się, tak jak mówiłam- zmieniłam filozofię, żyje bardziej świadomie i mam wrażenie, ze w większej harmonii ze sobą. Jednak tak jak kiedyś potrafiłam się otrząsnąć i dalej iść do przodu obecnie np muszę wziąć urlop z pracy następnego dnia, albo zacząć prace później np ok południa następnego dnia. ( jeśli jakaś stresująca sytuacja wydarzyła mi się po pracy, wieczorem).
Mialam taką sytuacje we wtorek od godziny 14 do godziny 20:00. Musiałam się przysłowiowo spiąć, adrenalina buzowała, dużo ludzi na około, różne poglądy, trochę konfliktów, wiele rozmów, ale dałam radę. Kiedyś bym normalnie odpoczęła od powrotu do domu i np do pracy poszłabym zamiast na 8 to na 9:00. A ja w środę byłam tak przytłoczona ze dopiero dziś poszłam do pracy i musiałam wziąć 2 dni urlopu bezpłatnego na zadanie... I nadal dziś jeszcze nie jest ok. Pewnie dopiero zregeneruje si przez weekend.
Tez tak macie? To nie żadna fobia, tylko zauważyłam,ze zupełnie inaczej odbieram stres. Kiedyś właśnie mogłam iść dalej ale kumulowalaa go w sobie, obecnie po prostu on jest we mnie i bardzo wolno ze mnie wychodzi.
O co chodzi?