Mam wrażenie że odkąd jestem za granicą to moja samoocena i samopoczucie jest jeszcze gorsze. Wcześniej przebywałam większości sama w domu i ludźmi których znałam i oni mnie. Zawsze się izolowałam od ludzi, chciałam to wyszłam na przeciw, nie chciałam to się chowałam. W pracy jako dziewczyna zawsze odstawałam, z reguły zawsze byłam spokojna,skryta , nieśmiała i tutaj w Holandii jest tak samo. Poznałam ludzi z hotelu razem pracujemy, każde wyjście z nimi kończy się tekstami " Czy wszystko ok?" " Strasznie spokojna jesteś" Dziś koordynator coś do mnie mówił po angielsku, mój angielski jest bardzo słaby i go nie rozumiałam,spięłam się i jakaś dziewczyna z pracy mi przetłumaczyła,mimo że pokazywał na palcach,że o 11 kończę pracę
. Widziałam że ta inna laska się podsmiechuje. Po mnie na pierwszy rzut oka nie widać tej niepewności, bo dbam o siebie, jestem wysoka ogólnie dość atrakcyjna (choć nie jestem jakaś piękność czy faceci jakoś nie latają za mną jak psy) Dużo tracę przy bliższym Poznaniu,z reguły nie mam nic ciekawego do powiedzenia, jestem taka bez życia,mam tiki nerwowe itp. I bardzo w życiu sytuacji przez to mnie ominęło, nie poznaje dużo ludzi,unikam sytuacji społecznych, faceci raczej nie lubię aż takich niepewnych siebie dziewczyn. Widziałam że sie kilka razy komus spodobałam, ale jak ktoś widzi moja aspołeczność, małomówność to traci zainteresowanie i nie zwraca na mnie uwagi. W domu raczej czułam się bardziej bezpieczniej, po pracy wracalam do swojego domu,swojej oazy i miałam spokój. Tutaj mam kontakt z ludźmi, choćby mijam się w windzie ,na mieście ,na mieszkaniu , w pracy. I widzę że moja zachowanie jest dziwne. Jak widzę że jakiś facet patrzy na mnie na ulicy to jadę inną drogą. Jak ktoś popatrzy na mnie przed wejściem do sklepu to włącza mi się radar i najpierw obserwuje czy nadal tam jest czy już poszedł. Ja nie wyglądam na taką nieśmiała,czuję się jak dziewczynka uwięziona w ciele dorosłej kobiety. Nie wiem czy to stany depresyjne . Ale napewno odczuwam duży dyskomfort,chce coś powiedzieć ale głos mi grzęźnie w gardle . Czuję się źle ze sobą . Brałam różne leki, żadne nie pomogły . Mam terapię na nfz online ,ale mam długa przerwę bo terapuetka nie może ,jakieś superwizję to urlop blabla... Najlepsze jest to że ja się w ogóle nie rozkręcam , nie ma we mnie energii i nie ma przy mnie ludzi. Nie mam odwagi żyć tak jakbym chciała. Męcze się wśród ludzi, bo każdy wydaje mi się bardziej ludzki, pogodniejszy. Wyjechałam za granicę żeby zarobić, ale nie wiem czy nie wrócić do domu i tam samotności konać ale czuć się bezpieczniej i pewniej to nie wiem co lepsze. W sumie tutaj też czuje się samotnie . Założyłam portal randkowy w Holandii chyba wszyscy szukają jednego albo sa rozrywkowi. Jak facet pisze że jest ekstrawertykiem dużo gada ,i się śmieje, to tracę chyba poczucie bezpieczeństwa, bo ja bym za nim nie nadążyła A on przy mnie by się zanudził i podświadomie chyba tracę nim zainteresowanje.
Zaczęłam oglądac jakieś filmiki na YouTube staram się oddychać głęboko. Ale mam wrażenie że jestem nielicznym przypadkiem, któremu nic nie pomoże. Dodam,że jako dziecko, miałam swój krąg znajomych i wszędzie mnie bylo pełno, chodź zawsze byłam nieśmiałym dzieckiem i bałam się dorosłych.Dzieci w szkole mnie nie lubiły.I nie lubiłam tam chidzic.Pod koniec szóstej klasy Zauważyłam że zaczyna się ze mną cos złego dziać . Spadek nastroju , niechęć i reagowanie na wszystko lękiem. Co robić ? ..