Mam 25lat, ostatnie dwa lata spędziłem w więzieniu za handel narkotykami. Myślałem że po wyjściu wszystko wyjdzie jakoś na prostą ale jest wręcz przeciwnie.. nie umiem odnaleźć się w rzeczywistości. Handlowałem od 13r.ż i prowadziłem tryb życia który większość z was zna tylko w filmów. Dorobiłem się wielkich pieniędzy i co z tego? Przez te dwa lata odsiadki prokuratura zajęła mi wszystko czego się dorobiłem..mieszkanie, działkę, samochody, pieniądze, biżuterię... Rozstałem się z kobietą z którą spędziłem prawie 6lat życia, po prostu nie wytrzymała presji i mojego stylu życiu. Z racji profesji którą się zajmowałem, nie miałem wielu kolegów. Znajomych owszem ale byli to ludzie z którymi robiłem interesy a nie przyjaciele z którymi wychodzi się do kina czy na basen. Przyjaciół moge powiedzieć że miałem 5. Dwóch z nich aktualnie odbywa długie wyroki (jeden 7lat drugi 9lat). Kolejny z tej piątki ukrywa się gdzieś na Filipinach i zamierza tam już zostać na stałe. A dwóch ostatnich niestety poszło na współpracę z policją co permanentnie przekreśla ich obecność w moim życiu. Przyjaźń musi opierać się na zaufaniu a jeśli ktoś sprzedaje kolegów żeby bronić swoją dupe to ja dziękuję za takich przyjaciół.. to nie jest sytuacja że ktoś kradnie ci auto czy cię napada i zgłaszasz to na policję. Oni dokładnie wiedzieli jakie mogą być konsekwencje czynów które popełniają. Pogodziłem się z tym, że mój standard życia już nigdy nie będzie taki jak przed odsiadką a zarobki rzędu 30-40tyś miesięcznie są mało realne, chyba że wrócę do tego co robiłem. A nie chce! Nie chce znów patrzeć przez kraty i być kontrolowany 24/7, myśleć o tym co ludzie w tym czasie robią na zewnątrz i cieszą się życiem. No właśnie ale ja nie potrafię cieszyć się zwykłym zyciem jak inni. Pisząc to siedzę teraz na balkonie i patrzę na plac zabaw gdzie uśmiechnięci rodzice bawią swoje dzieci. Wcale nie potrzebują najdroższych ubrań czy samochodów żeby uśmiech gościł na ich twarzach. Ja natomiast bez tego wszystkiego totalnie straciłem poczucie wartości i bezpieczeństwa. Nie umiem utrzymać żadnej pracy ponieważ nie jestem jej nauczony. Całe życie szedłem na skróty. Postanowiłem zmienić to w swoim życiu i by nie wracać do handlu i towarzystwa wyprowadziłem się na drugi koniec Polski. Z kolei tu mam inne problemy, doskwiera mi samotność. Fakt poznałem kilka osób ale nie umiem utrzymać z nimi relacji, oni są z zupełnie innej bajki niż ja. Brak nam wspólnych tematów. Jednak całe życie otaczalem się kryminogennym towarzystwem i z takimi ludźmi zawsze miałem co robić i o czym rozmawiać. Tak bardzo chciałbym zmienić się w zwykłego szarego Kowalskiego który nigdy nie przeżył tego co ja.. nie mówię tu o wiezieniu ale o wbrew pozorom tych dobrych rzeczch. Chciałbym nigdy nie poznać życia w luksusie. Wiele zyskałem ale też wiele straciłem będąc tak młodą osobą i ciężko mi przez to zacząć normalne życie. Dziś brak mi motywacji żeby wstać z łóżka, gdyby nie mój kochany piesek to pewnie już dawno bym przedawkował jakieś leki ale muszę zadbac o tego małego potworka. To cały mój sens życia. Przed odsiadką bardzo dobrze się prowadziłem, mówię tu o zdrowym trybie życia. Samo zdrowe żarcie, basen, siłownia, wiele podróżowałem. Byłem też na cyklu sterydowym przez co czułem się mega silny i bardzo pewny siebie. Dziś z tego giganta który ważył 84kg czystego mięsa (przy wzroście 170) został 65kg szczypiorek na którym wiszą wszystkie ubrania. Nie mogę nawet patrzeć na siebie w lustrze. Wcześniej mieszkałem z piękną kobietą w wielkim apartamencie z pięknym widokiem na miasto, dziś stać mnie tylko na wynajem pokoju w mieszkaniu w którym mieszkają jeszcze 2osoby. Dużym problemem jest też to że chyba nigdy nie pogodziłem się z rozstaniem z moją bylą. Jednak 6lat to spory kawałek życia będąc tak młodym i wszystko co poznawałem,przezywalem oraz wszystkie wspomnienia są razem z nią.. a teraz brak jej w moim życiu. Choć mamy wciąż ze sobą kontakt to wiemy że nigdy już razem nie będziemy. A teraz nawet jak poznaje jakąś dziewczynę to nie umiem jej zaakceptować bo nie jest jak moja była. Mam już serio dosyć tego wszystkiego i nie wiem gdzie szukać pomocy, boje się że w gorszej chwili i natłoku myśli zrobię coś sobie a tak bardzo chcę żyć i być szczesliwy. Może miał ktoś podobny problem i wie gdzie się zwrócić o pomoc. Dodam że mieszkam teraz we Wrocławiu
Mam 25lat, ostatnie dwa lata spędziłem w więzieniu za handel narkotykami. Myślałem że po wyjściu wszystko wyjdzie jakoś na prostą ale jest wręcz przeciwnie.. nie umiem odnaleźć się w rzeczywistości. Handlowałem od 13r.ż i prowadziłem tryb życia który większość z was zna tylko w filmów. Dorobiłem się wielkich pieniędzy i co z tego? Przez te dwa lata odsiadki prokuratura zajęła mi wszystko czego się dorobiłem..mieszkanie, działkę, samochody, pieniądze, biżuterię... Rozstałem się z kobietą z którą spędziłem prawie 6lat życia, po prostu nie wytrzymała presji i mojego stylu życiu. Z racji profesji którą się zajmowałem, nie miałem wielu kolegów. Znajomych owszem ale byli to ludzie z którymi robiłem interesy a nie przyjaciele z którymi wychodzi się do kina czy na basen. Przyjaciół moge powiedzieć że miałem 5. Dwóch z nich aktualnie odbywa długie wyroki (jeden 7lat drugi 9lat). Kolejny z tej piątki ukrywa się gdzieś na Filipinach i zamierza tam już zostać na stałe. A dwóch ostatnich niestety poszło na współpracę z policją co permanentnie przekreśla ich obecność w moim życiu. Przyjaźń musi opierać się na zaufaniu a jeśli ktoś sprzedaje kolegów żeby bronić swoją dupe to ja dziękuję za takich przyjaciół.. to nie jest sytuacja że ktoś kradnie ci auto czy cię napada i zgłaszasz to na policję. Oni dokładnie wiedzieli jakie mogą być konsekwencje czynów które popełniają. Pogodziłem się z tym, że mój standard życia już nigdy nie będzie taki jak przed odsiadką a zarobki rzędu 30-40tyś miesięcznie są mało realne, chyba że wrócę do tego co robiłem. A nie chce! Nie chce znów patrzeć przez kraty i być kontrolowany 24/7, myśleć o tym co ludzie w tym czasie robią na zewnątrz i cieszą się życiem. No właśnie ale ja nie potrafię cieszyć się zwykłym zyciem jak inni. Pisząc to siedzę teraz na balkonie i patrzę na plac zabaw gdzie uśmiechnięci rodzice bawią swoje dzieci. Wcale nie potrzebują najdroższych ubrań czy samochodów żeby uśmiech gościł na ich twarzach. Ja natomiast bez tego wszystkiego totalnie straciłem poczucie wartości i bezpieczeństwa. Nie umiem utrzymać żadnej pracy ponieważ nie jestem jej nauczony. Całe życie szedłem na skróty. Postanowiłem zmienić to w swoim życiu i by nie wracać do handlu i towarzystwa wyprowadziłem się na drugi koniec Polski. Z kolei tu mam inne problemy, doskwiera mi samotność. Fakt poznałem kilka osób ale nie umiem utrzymać z nimi relacji, oni są z zupełnie innej bajki niż ja. Brak nam wspólnych tematów. Jednak całe życie otaczalem się kryminogennym towarzystwem i z takimi ludźmi zawsze miałem co robić i o czym rozmawiać. Tak bardzo chciałbym zmienić się w zwykłego szarego Kowalskiego który nigdy nie przeżył tego co ja.. nie mówię tu o wiezieniu ale o wbrew pozorom tych dobrych rzeczch. Chciałbym nigdy nie poznać życia w luksusie. Wiele zyskałem ale też wiele straciłem będąc tak młodą osobą i ciężko mi przez to zacząć normalne życie. Dziś brak mi motywacji żeby wstać z łóżka, gdyby nie mój kochany piesek to pewnie już dawno bym przedawkował jakieś leki ale muszę zadbac o tego małego potworka. To cały mój sens życia. Przed odsiadką bardzo dobrze się prowadziłem, mówię tu o zdrowym trybie życia. Samo zdrowe żarcie, basen, siłownia, wiele podróżowałem. Byłem też na cyklu sterydowym przez co czułem się mega silny i bardzo pewny siebie. Dziś z tego giganta który ważył 84kg czystego mięsa (przy wzroście 170) został 65kg szczypiorek na którym wiszą wszystkie ubrania. Nie mogę nawet patrzeć na siebie w lustrze. Wcześniej mieszkałem z piękną kobietą w wielkim apartamencie z pięknym widokiem na miasto, dziś stać mnie tylko na wynajem pokoju w mieszkaniu w którym mieszkają jeszcze 2osoby. Dużym problemem jest też to że chyba nigdy nie pogodziłem się z rozstaniem z moją bylą. Jednak 6lat to spory kawałek życia będąc tak młodym i wszystko co poznawałem,przezywalem oraz wszystkie wspomnienia są razem z nią.. a teraz brak jej w moim życiu. Choć mamy wciąż ze sobą kontakt to wiemy że nigdy już razem nie będziemy. A teraz nawet jak poznaje jakąś dziewczynę to nie umiem jej zaakceptować bo nie jest jak moja była. Mam już serio dosyć tego wszystkiego i nie wiem gdzie szukać pomocy, boje się że w gorszej chwili i natłoku myśli zrobię coś sobie a tak bardzo chcę żyć i być szczesliwy. Może miał ktoś podobny problem i wie gdzie się zwrócić o pomoc. Dodam że mieszkam teraz we Wrocławiu
Intensywnie i wcześnie wszystko zacząłeś. Być może w twoim samopoczuciu i sytuacji pomogłaby ci terapia. Ale nie znam się na tym. W sumie mam wrażenie, że większość ludzi doświadcza samotności i zagubienia w życiu. Czasami przewinie się kilka dni przyjemnych. Może przytłacza cię ciągłe porównywanie przeszłości z teraźniejszością? Może narzucasz na siebie za dużą presję i oczekiwania? Płyń z życiem, ale też nie uciekaj od niego. Ćwicz poczucie wdzięczności za małe sprawy. Nie śpiesz się, bo to ci odbiera spokój oceny sytuacji, stresuje. Nie zmuszaj się do bycia (gówniane określenie) "lepszą wersją siebie".
Apartamenty, samochody, podróże i luksusy... chrzanić to. Dasz radę?
Utracona miłość, to duża strata. Życiowa.
Nie odzyskasz byłej dziewczyny. Aby z nową być szczęśliwy to musisz sam siebie podnieść.
Co robić?
Zacznij od pracy. Źle to zabrzmi, ale "Arbeit Macht Frei" — dobrze umotywowana wewnętrznie praca będzie Cię ładować energią. Pracuje się, aby innym było lepiej. Dajesz coś i otrzymujesz coś — nie pieniądze, tylko coś dla twojej duszy.
Każdego dnia śpisz 8 godzin, masz do wykorzystania 16 godzin. To dużo.
Nie masz rodziny na utrzymaniu, dziecka, ani chorego dziecka. Więc po prostu bierz się do roboty.
Gdy znajdziesz pracę, to bierz na siebie najwięcej odpowiedzialności, największy ciężar, idź tam gdzie jest najtrudniej.
Samobójstwo się nie opłaca, bo urodzisz się na nowo. Nie będziesz pamiętał poprzedniego życia i problemów jakie miałeś, a te problemy nie znikną.
Troszkę mnie rozśmieszyło że dziewczyna odeszła bo nie wytrzymała Twojego stylu życia.
Była z Tobą 6 lat i styl życia jej pasował, a dokładnie Twoje bogactwo. Strzelam że odeszła, gdy zaczęły się Twoje problemy z prawem?
Nie łudź się że przeciętny Kowalski jest na bank szczęśliwy. Nawet ci uśmiechnięci rodzice na placu zabaw. Nie wiesz co w kim siedzi, niejedna z tych osób może mieć depresję.
Przez kilka lat swojego życia zarabiałam ok. 20 tys zł na miesiąc i trochę mnie wtedy uderzył fakt, że nie jestem szczęśliwsza niż wtedy gdy zarabiałam mało. Poziom szczęścia w mojej głowie był dokładnie taki sam, albo powiem inaczej: był uzależniony od innych rzeczy. Np. zdrowia czy tego że wszystko jest dobrze z moją rodziną. Pieniądze dawały jedynie taki wewnętrzny spokój że nie boję się żadnych rachunków itd.
Kto broni Ci wrócić na siłownię? Może od tego zacznij? To zbuduje Twoją pewność siebie.
Myśli samobójcze to ja mam już z 20 lat każdego dnia. Niestety życie niektórych ludzi jest po prostu przejebane i nic ani nikt nigdy tego nie zmieni. Żeby nie strach i instynkt samozachowawczy już dawno bym się powiesił. A jebać to wszystko... . A suma summarum śmierć i tak zawsze jest na końcu życia i potem nie ma już nic.
Dzwoń na Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym
Była z Tobą 6 lat i styl życia jej pasował, a dokładnie Twoje bogactwo. Strzelam że odeszła, gdy zaczęły się Twoje problemy z prawem?
Nie znęcaj się nad nim
Mam 25lat (...) a tak bardzo chcę żyć i być szczesliwy.
Hej Samotniku,
myślałam nad tym co pomaga w takich ciężkich chwilach samotności,
widzę takie sposoby:
- ludzie - szukanie kontaktu z ludźmi mimo naszej niechęci, mimo wszystko pomyśl czy jest ktoś, po rozmowie z kim czujesz się lepiej,
to może być ktokolwiek, najlepiej ktoś pozytywnie myślący i mądry życiowo, ale też ludzie z sąsiedztwa z którymi zagadasz dla żartów,
to może być doświadczony psycholog - kiedy się nie ma przyjaciela, musisz świadomie powiększać sobie krąg ludzi wokół siebie,
to jest ciężkie, kiedy cierpimy i nie widzimy zrozumienia, albo kiedy nie możemy opowiedzieć innym o swoim bólu,
jednak nie da się tego obejść, po prostu ludzie potrzebują siebie nawzajem i pewnych rzeczy nie zmienimy
- zwierzęta - Ty już masz psa i świetnie, przy okazji spacerów staraj się zagadywać do ludzi,
- przyroda - staraj się odpoczywać wśród przyrody, zieleni, lasu, bądź na słońcu które pobudza do życia (to procesy chemiczne),
wykorzystaj ten czas na rozmowę z sobą samym, na przeżywanie emocji, na wyciąganie wniosków (po tym jak piszesz widać, że masz potencjał by wprowadzić zmiany i mieć dobre satysfakcjonujące Ciebie życie). Jeśli się robiło coś złego to trzeba się do tego przed sobą samym przyznać, żałować i naprawiać czyniąc dobro. Oto klucz do sukces i osiągnięcia spokoju ducha. Uciekając od tego, uciekasz od siebie samego i od swego życia.
Twoim wielkim atutem jest młody wiek. Jeszcze wszystko możesz. Możesz być szczęśliwy, ale to buduje się małymi kroczkami.
Możesz mieć dobre, zwyczajne życie, żonę, dzieci, dom o który będziesz się troszczył, pracę, którą będziesz wykonywał z przyjemnością, bo będziesz wiedział, że ona służy innym ludziom.
Nie ma co świata wymyślać na nowo i tracić bez sensu czas, energię i w końcu całe życie. Bo na końcu tej drogi i tak okazuje się, że wystarczyło obserwować rytm życia i dostosować się do odwiecznych praw, aby poczuć się na właściwym miejscu, a wtedy czujesz się dobrze każdego dnia, a nie głupio gonisz za szczęściem, które okazuje się być ułudą.
Jeśli teraz jest Ci ciężko, to myśl tak: OK, w sumie schrzaniłem parę lat, ale teraz wykorzystam to jako doświadczenie, wiem już że to była droga donikąd, teraz przeznaczę swoją energię na dobre rzeczy, w ten sposób będę stopniowo budował dobre życie, które z czasem docenię i pokocham, a także dzięki temu odkupię zło które sprowadziłem na innych ludzi.
Każdy popełnia błędy, zwłaszcza w młodym wieku można zejść na złe drogi. Wybacz sobie, wybacz innym. Ludzie są tylko ludźmi, skoro my sami popełniamy błędy, to i inni także.
Jedni zostali lepiej ukształtowani a inni gorzej. Możemy wybierać z kim nam po drodze, możemy wybaczać tym którzy nas zawiedli, pamiętając, że i my innym też czasami źle czyniliśmy.
Wybaczając uczymy innych wybaczać. Przypomnij sobie jak czułeś się kiedy Tobie ktoś wybaczył, czy nie miałeś ochoty czynić dobrze innym wtedy?
Teraz jesteś już dorosły i świadomy, masz doświadczenie i czas. To wielkie bogactwo. Bierz je w swoje ręce i stwarzaj dobre rzeczy dla siebie i innych każdego dnia.
Ja bym Ci zasugerował, żebyś się zajął jakimś wolontariatem. Albo pomagając ludziom, albo zwierzętom. Pomoc ludziom pozwoliłaby Ci się z jednej strony spotkać z ludźmi, którzy mogliby Ci w pewnym stopniu przeformatować system wartości i spojrzenie na życie, na to co jest najważniejsze. A z drugiej strony przyjemność z pomagania potrafi się stać takim naturalnym "hajem", czymś co daje sens i power w życiu. Skupiłbyś się bardziej na teraźniejszości, a nie tkwił w tym co było kiedyś.
Dzień dobry
25 lat..i spore doświadczenie życiowe oraz biznesowe
Można spojrzeć w ten sposób na to, co było.
Praca...
Z więzieniem w papierach i niespecjalistycznym wykształceniem pewnie trudno o sensowną, nie nudną pracę u kogoś.
Wrocław to duże miasto, więc i sporo możliwości również w zgodzie z prawem, nie mówię żeby od razu, ale może przyszłościowo w tym kierunku..swojej działalności, wykorzystując umiejętności, które już Pan ma, tyle, że trzeba stworzyć nowe środowisko biznesowe i zgodny z prawem towar.
Co do uczucia straty po związku niestety nie pomogę..
Powodzenia życzę.