Wstyd, zażenowanie i nic poza tym - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 44 ]

Temat: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Odczuwam wstyd i strach myśląc o tym, jak teraz wygląda moje życie. Mam 29 lat, od 3 lat stałą pracę na etacie. Cieszę się, że mam tę pracę, bo było mi ciężko utrzymać się w poprzednich firmach i ciągle mnie zwalniali. Teraz nie zarabiam ani źle, ani nie są to kokosy - życie na poziomie ,,w miarę''. Boję się wszystkiego. Boję się jechać na wakacje, odezwać się w towarzystwie, bo jestem głupia, nudna i na pewno powiem coś nie tak, ani nie mam zupełnie nic ciekawego do powiedzenia, nie potrafię mówić tak, by ludzie mnie słuchali, więc nie lubię rozmawiać, już mnie to nie interesuje. Lubię słuchać, najchętniej podcastów, bym nie musiała się angażować w dyskusję. Słuchanie pomaga mi też zablokować gonitwę myśli, które niemal przez 99% dnia są sabotujące, negatywne, wstydliwe, okropne. Słuchanie czyjegoś gadania pomaga mi to wyłączyć.
Boję się podróżować, bo jestem tępa, nieogarnięta i nie poradziłabym sobie za granicą. Poza tym, ja nawet nie potrafię się bawić. Nic nie sprawia mi radości, ja już zwyczajnie nie wiem, jak ją odczuwać. Ciągle się wstydzę. Wstydzę się za siebie codziennie, bo przecież w jakiejś sytuacji mogłam zachować się lepiej, inaczej. Mogłam być bardziej błyskotliwa i opanowana podczas rozmowy z szefem, mogłam coś tam inaczej załatwić.Wstydzę się siebie z przeszłości, z podstawówki, z lat liceum. W szkole nie byłam orłem, ale też nie miałam problemu ze zdaniem do kolejnej klasy. Taki uczeń na 3 i 4, zdarzało się 5 z polskiego i angielskiego. Tragicznie radziłam sobie z matematyką, co bardzo, ale to bardzo zaniżyło moje poczucie własnej wartości, gdyż w gimnazjum dostrzegłam, że nikt z mojej klasy nie ma takich problemów z matematyką, jak ja. Inni koledzy z klasy umieli coś szybko pojąć, szybko sie nauczyć, a w moim przypadku myślenie i intelekt nie są mocną stroną. Teraz widzę, jaka byłam nierozsądna wtedy. Mogłam się bardziej przykładać do nauki, starać coś zrozumieć, mimo porażek, próbować sobie radzić, a nie machnąć na wszystko ręką, stwierdziwszy ,, i tak jestem wystarczjąco mądra, TO mi nie jest potrzebne''. To błąd. Nigdy niczego ode mnie nie wymagano, nie stawiano wysoko poprzeczki. W podstawówce pięknie rysowałam i pisałam, rodzicom pewnie się wydawało, że będę genialnym dzieckiem, co okazało się nieprawdą w późniejszych latach mojej edukacji. W liceum wszystko rzuciłam i przestałam rozwijać swoje talenty. Teraz uważam, że nie mam i nigdy nie miałam żadnych talentów, ani uzdolnień. Studia magisterskie ukończyłam z dobrym wynikiem, ale to dla mnie nic nie znaczy - każdy dziś może mieć skończone studia, nawet średniaki, takie jak ja. Gdybym miała iść na studia w dawnych czasach, gdy ich ukończenie nie było takie proste, na pewno nie dałabym rady. W danych czasach, gdy nie było Internetu, zdobycie wiedzy było czesto kwestią kombinowania, załatwiania podręczników, siedzenia w bibliotekach, dochodzenia do źródel wiedzy - ja tego nie potrafię. Nie potrafię kombinować, ani właściwie czegokolwiek się nauczyć. Jestem miernotą. Co przeczytam, to zapomnę. Nie interesuje mnie nic. Zgłębianie jakiejkolwiek wiedzy jest dla mnie niemożliwe i męczące.

Podczas studiów coś tam pracowałam dorywczo w barach, restauracjach, ale byłam roztrzepana, mało bystra i robiłam głupoty. Z nikim się nie dogadywałam, nie radziłam sobie, z tego okresu mam mnóstwo boleśnie wstydliwych i żenujących wspomnień. Niby proste rzeczy, a ja sobie z nimi nie radziłam - utwierdziło mnie to jeszcze mocniej w przekonaniu, że jestem do niczego.

Po studiach udałam się na staż za granicę, ale nie poradziłam tam sobie dobrze. Pracownicy placówki, w której odbywałam staż nie mieli o mnie dobrego zdania, nie radziłam sobie z zadaniami i w końcu zupełnie przestali mi je dawać, by już tylko nie mieć ze mną do czynienia. Chciałam wypaść dobrze, ale wyszło inaczej. Teraz z perspektywy czasu myślę, że mogłam się bardziej skupić, postarać, ale myślę tylko o porażce. Patrzę na stażystów w firmie, w której pracuję, jak niektózy są chwaleni i zdolni, dają radę, myślę, że oni od najmłodszych lat są dobrzy, mają potencjał - ja go nie miałam te kilka lat temu, gdy byłam na ich miejscu.

Jest mi wstyd, gdy myślę o swoim dzieciństwie i latach nastoletnich. Myślę o swojej przeszłości ze szczególną pogardą i pożałowaniem.

Dziś jak coś odwalę, zrobię źle, zapomnę, lub coś przeskrobię (nieumyślnie, przez zaniedbanie, lub brak wyobraźni, w moim przypadku ogromny brak) to mam ochotę sobie napluć w twarz. Uważam, że jestem okropnym, próżnym i zwyczajnie złym człowiekiem. Nie umiem dać nikomu nic, bo nic mi się nie chce. Żyję z dnia na dzień, nie interesują mnie rozwój i wyzwania. W zeszłym roku coś mi się ubzdurało i poszłam na studia podyplomowe. Tam od jednej pani wykładającej przedmiot usłyszałam, że nie nadaję się do tego fachu, gdy oddała mi egzamin, który ledwo zdałam na 3. Uwierzyłam, tematu już dalej nie zgłębiałam, choć studia jakoś udało mi się skończyć z dobrym wynikiem, bez poprawek, choć uważam że to kwestia szczęścia, które dobrze się trzyma ludzi głupich, jak ja.

Dziś żyję tylko trybem praca-dom. Każdy mój dzień wygląda tak samo. Mam chłopaka, którego bardzo kocham i on jest dla mnie jak rodzina. Mieszkamy razem od 2 lat. Rodziców widuję rzadko, mamy dobre relacje, ale nie przepadam już za swoją rodziną. Męczy mnie ich towarzystwo. Nie mam zupełnie żadnych zainteresowań, ani pasji, czy zdolności. Czasem przeczytam książkę, czy obejrzę jakiś film/serial. Nie jestem ciekawym człowiekiem. Najchętniej bym umarła za parę lat, gdy już bede miała wszystkiego totalnie dosyć. Nie chcę długo żyć. Chciałabym umrzeć w wieku ok. 40 lat, by nie starzeć się i nie wymagać niczyjej opieki. Dzieci miała nie będę. Nie cierpię dzieci, byłabym bardzo złą matką i zwyczajnie rozmnażać się nie powinnam. Uważam, że w życiu nie spotka mnie już nic dobrego. Smieję się na myśl o rozwoju, wychodzeniu ze strefy komfortu i innych takich frazesów. Traktuję to, co napisałam jako ,,wysryw'', pomyślałam, że jak to napiszę, poukładam sobie w głowie, jak fatalna jestem.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:

Nie mam zupełnie żadnych zainteresowań, ani pasji, czy zdolności. Czasem przeczytam książkę, czy obejrzę jakiś film/serial.

A czym się zajmujesz w pracy?




... ,,wysryw'', pomyślałam, że jak to napiszę, poukładam sobie w głowie, jak fatalna jestem.

No i jak Ci poszło?

Bo napisałaś wszystko całkiem ładnie i składnie. smile

3

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

^ W pracy nic nadzwyczajnego, rejestrowanie różnych informacji i przekazywanie jej do poszczególnych osób, wykonywanie prostych zleceń, monitorowanie pewnych kwestii. Znam swoją robotę na pamięć i codziennie ją wykonuję praktycznie tak samo, co mi odpowiada, bo w sytuacjach nowych/stresowych robię głupoty i wychodzę na rozkapryszoną idiotkę. A wysryw, jak wysryw, ostatnio tyle myśli kotłuje mi się w głowie (tych bardzo negatywnych na swój temat), że poczułam nieprzepartą potrzebę spisania tego gdzieś.

4

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:

^ W pracy nic nadzwyczajnego, rejestrowanie różnych informacji i przekazywanie jej do poszczególnych osób, wykonywanie prostych zleceń, monitorowanie pewnych kwestii. Znam swoją robotę na pamięć i codziennie ją wykonuję praktycznie tak samo, co mi odpowiada,

Czyli codziennie robisz to samo i to Ci odpowiada... dla pracodawcy to też też wartościowe przecież, że ktoś robi coś jak trzeba i każdego dnia tak samo dobrze. smile




bo w sytuacjach nowych/stresowych robię głupoty i wychodzę na rozkapryszoną idiotkę.

Kto użył słów "rozkapryszona"?



A wysryw, jak wysryw, ostatnio tyle myśli kotłuje mi się w głowie (tych bardzo negatywnych na swój temat), że poczułam nieprzepartą potrzebę spisania tego gdzieś.

Spoko. A czytałaś to co napisałaś?

5

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Nie wiem jak można mieć takie złe nastawienie do siebie, zero poczucia własnej wartości.
Tak się nie da żyć.
Powinnaś skorzystać z terapii i pracować nad podniesieniem swojej wartości

6 Ostatnio edytowany przez stodwa (2023-03-23 23:52:12)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Wygląda na nerwice i punkt zapalny w gimnazjum, wiem doskonale co opisujesz bo sam byłem w gimnazjum i takich wręcz identycznych historii w internecie jest mnóstwo, dzieciak w najgorszym okresie w życiu zostaje osadzony w najgorszym możliwym miejscu.

7 Ostatnio edytowany przez blueangel (2023-03-24 00:46:50)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

a ja uwazam, ze nie masz sieczego wstydzic.sporo osiagnelas.wbrew pozorom nie kazdy ma studia. tojuz oznacza, ze niejestes glupia. a szkola? dzis nikt juz nie pamieta. masz prace. jestes dobrym sluchaczem.
wedlug mnie jedyne czegoc i brakuje to jakies hobby. ale takie zeby wlasnie wyjsc do ludzi. moze jakis kurs? to sa mniejsze grupy niz na studiach,a gdy bedziesz cos umieclepiej od innych i bedziesz sie wlanczac aktywnie doda ci pewnosci siebie. gadaj tam z innymi nawet jesli wedlug ciebie to glupoty. macie jakis dom kultury? czasem jest cos jak kolko teatralna. wystepy przed publicznoscia moglyby cie z czasem pozbawic wstydu.
masz jakas kolezanke? nie to znajdz.

masz poukladane zycie, mezczyzne, ktory cie kocha, mysle, ze nie jedna osoba moglaby ci zazdroscic. naucz sie doceniac,  co masz. nawet male rzeczy. niektorzy nie maja NIC. masz naprawde duzo. mozesz byc z siebie dumna.

8

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Opisałaś przeciętne życie.
Jesteś "średnia" i nie ma się czego wstydzić.

Nie masz może ADHD?

9

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Prz
eczytałam Twoje oba wątki i zauważyłam pewną zależność. Osoby z niskim poczuciem własnej wartości żeby czuć się w miarę dobrze (bo całkiem dobrze się nigdy nie czują) muszą być perfekcyjni czy to w pracy czy w szkole. Nie widzą swoich zalet w ogóle, przesłaniają im oczy wszystkie najdrobniejsze błędy, których przeciętny człowiek nie pamięta, nie zwraca na nie uwagi. Zauważyłaś żeby ktokolwiek Ci opowiadał jak bardzo czuł się ostatnio "zażenowany"? No właśnie. Zawsze jest : ej posłuchaj co glupiego ostatnio odwaliłem.." następnie pośmieje się z siebie i zmienia temat. U Ciebie sięga to do rangi KATASTROFY. Na prawdę uważasz że ludzie którzy Cię otaczają są zawsze nieomylni i doskonali? NIE SĄ. Masz 30 lat i pocieszę Cię, od teraz, nie będzie Ci już tak bardzo zależało na tym żeby idealnie gdzieś wypaść. Popatrz ile Ty czasu marnujesz na analizowaniu i wracaniu do sytuacji do których nie chcesz wracać. Zamiast cieszyć się życiem które jest krótkie, nigdy nie będzie idealne, a Ty nigdy również - nie będziesz idealna. Zawsze palniesz w towarzystwie coś głupiego albo popełnisz durny błąd w pracy. Przestań sobie wmawiać że jesteś i inna i gorsza. Popatrz jaką inni mają przewagę w Twojej głowie - wszystkich w ogół oceniasz na plus a siebie tylko i wyłącznie na minus. Kolejna sprawa zarobków i życia jako takiego. Uważasz że jakbyś miała wyższe stanowisko, lepiej płatne itd to nagle polubilabys swoje życie? Nie koleżanko. Nie z Twoim nastawieniem. Masz jedno życie. Przeciętne jak 95% ludzi na tej planecie. Doceń to że je jeszcze masz. Wyluzuj, naucz się z siebie śmiać a nie się biczować. Jak nie masz hobby na ten moment - zacznij oglądać filmy. Ogladajac je wyłącz swoj samodestrukcyjny mózg - nie porównuj siebie do postaci które zawsze wiedzą co powiedzieć tylko znajdź ciekawą historię która Cię wciągnie i pozwoli w końcu zapomnieć.

10

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Można na problem spojrzeć dwojako.

1. Zamiast porównywać się do lepszych, porównaj się do gorszych. W Polsce ok. 81% mężczyzn i prawie 75% kobiet NIE MA wykształcenia wyższego. Więc o czym Ty mówisz, że każdy może? No jak widać nie każdy i jesteś w mniejszości osób które mają studia.
Masz chłopaka, czyli nie jesteś ani brzydka ani okropna, skoro z Tobą jest i Cię kocha.

2. Niestety większość kobiet nie ma zainteresowań, serio. Faceci przeważnie mają, kobiety przeważnie nie. Niech to będzie dla Ciebie pocieszające, że nie jesteś w tym jedyna. Nie jesteś też jedyna która wstydzi się na myśl o przeszłości - sądzę że ma tak bardzo dużo ludzi. Tak samo jak to że krępują się odezwać w towarzystwie bo palną coś głupiego.
Nawet jeśli myślisz o sobie że jesteś szara, zwykła - to co z tego? Te szaraki też są potrzebne. Chyba lepiej być szarym i przeciętnym, niż na marginesie społeczeństwa (typu: byłabyś szkaradna, z problemami z prawem czy upośledzona). Jesteś zupełnie normalną, przeciętną dziewczyną i to jest dobre. Wybitnych jednostek jest o wiele, wiele mniej niż sądzisz.

Czy jest choć jedna jedyna rzecz która sprawia Ci przyjemność? Chociażby robienie sobie makijażu, oglądanie serialu, kolekcjonowanie świeczek zapachowych, gotowanie, spacery? Jeśli tak, to skup się na tej jednej rzeczy, pielęgnuj ją, rozwijaj, czytaj o niej.
A jeśli nie ma takiej rzeczy, to może jej poszukaj.
Np. kup sobie sztalugi i farby (nie są aż takie drogie, max 200 zł za cały komplet na Allegro) i maluj nawet bohomazy, głupoty. Nawet abstrakcyjne maźnięcia pędzlem mogą być piękne.
A może pisz recenzje książek, które przeczytałaś?
Może zostań wolontariuszką w schronisku lub zrób Dom Tymczasowy?

Jeśli skupisz się choć na jednej rzeczy, będziesz się na niej znała, to podniesie Twoją samoocenę.

11

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
madoja napisał/a:

A może pisz recenzje książek, które przeczytałaś?

Pisze świetnie to fakt smile smile


Co tam Wero napisał/a:

... Słuchanie pomaga mi też zablokować gonitwę myśli, które niemal przez 99% dnia są sabotujące, negatywne, wstydliwe, okropne. Słuchanie czyjegoś gadania pomaga mi to wyłączyć. .... ...
a w moim przypadku myślenie i intelekt nie są mocną stroną. ...
.... Studia magisterskie ukończyłam z dobrym wynikiem,
... ...zdobycie wiedzy było czesto kwestią kombinowania, załatwiania podręczników, siedzenia w bibliotekach, dochodzenia do źródel wiedzy
....
Najchętniej bym umarła za parę lat, gdy już bede miała wszystkiego totalnie dosyć. Nie chcę długo żyć. Chciałabym umrzeć w wieku ok. 40 lat, by nie starzeć się i nie wymagać niczyjej opieki. Dzieci miała nie będę.
...
Smieję się na myśl o rozwoju, wychodzeniu ze strefy komfortu i innych takich frazesów. Traktuję to, co napisałam jako ,,wysryw'',

12 Ostatnio edytowany przez Co tam Wero (2023-03-24 12:49:03)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Próbowałam kiedyś napisać książkę, nawet kilka, ale to bez sensu. Nie mam wyobraźni, ani nie jestem w ogóle kreatywna, więc nie potrafiłam wymyślić żadnej ciekawej fabuły. Nie mam talentów, zainteresowań, ani chęci, by czegokolwiek się podjąć, więc robienie czegokolwiek jest bez sensu. Lubię gotować, ale przeważnie nie da się tego zjeść, bo brak fantazji i wyobraźni mnie pogrąża. Muszę trzymać się przepisu, żeby nie otruć TŻ. Wyjście do ludzi, zrobienie czegokolwiek jest dla mnie bardzo, bardzo trudne, bo myślę, że to nie ma zwyczajnie sensu. Ani nie umiem nic ciekawie opowiedzieć, ani nie jestem zabawna/ciekawa. Siedzę i słucham, rozmowy nawet nie potrafię pociągnąć, no bo co mam powiedzieć.

13 Ostatnio edytowany przez stodwa (2023-03-24 15:54:50)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

A ile alkoholu wypijasz dziennie? tygodniowo? jakie jeszcze używki spożywasz? ile kawy ile papierosów ile energetyków?

14

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:

Próbowałam kiedyś napisać książkę, nawet kilka, ale to bez sensu. Nie mam wyobraźni, ani nie jestem w ogóle kreatywna, więc nie potrafiłam wymyślić żadnej ciekawej fabuły. Nie mam talentów, zainteresowań, ani chęci, by czegokolwiek się podjąć, więc robienie czegokolwiek jest bez sensu. Lubię gotować, ale przeważnie nie da się tego zjeść, bo brak fantazji i wyobraźni mnie pogrąża. Muszę trzymać się przepisu, żeby nie otruć TŻ. Wyjście do ludzi, zrobienie czegokolwiek jest dla mnie bardzo, bardzo trudne, bo myślę, że to nie ma zwyczajnie sensu. Ani nie umiem nic ciekawie opowiedzieć, ani nie jestem zabawna/ciekawa. Siedzę i słucham, rozmowy nawet nie potrafię pociągnąć, no bo co mam powiedzieć.

I dalej się pogrążasz, zamiast szukać pomocy psychologicznej, więc po co napisałaś na forum, jak nic do Ciebie nie dociera i do niczego się nie odnosisz.
A zacznij od psychiatry, niech Cię zdiagnozuje.

Myślę, że trollujesz, po stylu pisania nie widać, żebyś była taką niemotą,

15

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:

Próbowałam . Nie mam ... ani nie jestem   nie potrafiłam ... Nie mam talentów, ....ani chęci, ... robienie czegokolwiek jest bez sensu.... to nie ma zwyczajnie sensu. Ani nie umiem nic ... ani nie jestem ... nawet nie potrafię ....no bo co mam


Moja rada dla Ciebie jest taka:     rób co chcesz smile

16

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Niesamowite smile. Przecież to żeńska wersja Włodka smile. JAKIŚ_CZŁOWIEK ktoś podobny do Ciebie smile Może uda się go tu ściągnąć.

Autorko. Przy takim ciężkim myśleniu jestem zaskoczona, że masz partnera, o którym nic więcej nie piszesz. Jak się układają Wasze stosunki i co na Twój temat mówi partner? A inne relacje, ze znajomymi, przyjaciółmi? No i jeszcze: jakich miałaś rodziców i życie rodzinne? Jak je wspominasz?

17 Ostatnio edytowany przez stodwa (2023-03-24 18:02:37)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
wieka napisał/a:
Co tam Wero napisał/a:

Próbowałam kiedyś napisać książkę, nawet kilka, ale to bez sensu. Nie mam wyobraźni, ani nie jestem w ogóle kreatywna, więc nie potrafiłam wymyślić żadnej ciekawej fabuły. Nie mam talentów, zainteresowań, ani chęci, by czegokolwiek się podjąć, więc robienie czegokolwiek jest bez sensu. Lubię gotować, ale przeważnie nie da się tego zjeść, bo brak fantazji i wyobraźni mnie pogrąża. Muszę trzymać się przepisu, żeby nie otruć TŻ. Wyjście do ludzi, zrobienie czegokolwiek jest dla mnie bardzo, bardzo trudne, bo myślę, że to nie ma zwyczajnie sensu. Ani nie umiem nic ciekawie opowiedzieć, ani nie jestem zabawna/ciekawa. Siedzę i słucham, rozmowy nawet nie potrafię pociągnąć, no bo co mam powiedzieć.

I dalej się pogrążasz, zamiast szukać pomocy psychologicznej, więc po co napisałaś na forum, jak nic do Ciebie nie dociera i do niczego się nie odnosisz.
A zacznij od psychiatry, niech Cię zdiagnozuje.

Myślę, że trollujesz, po stylu pisania nie widać, żebyś była taką niemotą,

To wszystko jest oparte o podstawowe potrzeby człowieka, w jej przypadku (i wielu innych) pewnie po prostu czerpie zaspokojenie z takiego biczowania się przez co wpada ciaglę w pętlę.

18 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-03-24 18:42:57)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Farmer napisał/a:

Opisałaś przeciętne życie.
Jesteś "średnia" i nie ma się czego wstydzić.

Nie masz może ADHD?

Czy teraz ADHD staje się najbardziej popularną diagnozą na forum? To już nie spektrum zaburzeń autystycznych? tongue

19

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Evergreen napisał/a:

Niesamowite smile. Przecież to żeńska wersja Włodka smile. JAKIŚ_CZŁOWIEK ktoś podobny do Ciebie smile Może uda się go tu ściągnąć.

Autorko. Przy takim ciężkim myśleniu jestem zaskoczona, że masz partnera, o którym nic więcej nie piszesz. Jak się układają Wasze stosunki i co na Twój temat mówi partner? A inne relacje, ze znajomymi, przyjaciółmi? No i jeszcze: jakich miałaś rodziców i życie rodzinne? Jak je wspominasz?

On akceptuje mnie taką, jaka jestem. I tak chyba powinnam go za to codziennie całować po rękach, bo to pierwszy facet, jaki kiedykolwiek zwrócił na mnie uwagę. Przed nim nie byłam w związku, zeszliśmy się dość późno, gdy miałam 25 lat i to mój pierwszy związek, także tak, chyba trzeba to rozpatrywać w kategoriach cudu. Tez jestem zaskoczona, że mam partnera smile Partner doskonale widzi, jaka jestem i czasem mnie z tego powodu przedrzeźnia/nasmiewa sie, że nie wierzę w siebie i nic nie robię z tym, żeby się rozwijać/walczyć o poczucie własnej wartości. Przyjaciół i znajomych nie mam, więc trudno tu mówić o jakiś relacjach. Rodzice - jestem jedynaczką, co juz pewnie wiele tłumaczy. Wstydzę sie tego, bo mając rodzeństwo pewnie byłabym innym człowiekiem. Matka duzo na mnie krzyczała, nie miała do mnie cierpliwosci, ojciec podobnie. Duzo sie przy mnie kłócili. Dopiero jak sie wyprowadziłam od nich, nasze relacje są ,,spoko''.

20

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
stodwa napisał/a:

To wszystko jest oparte o podstawowe potrzeby człowieka, w jej przypadku (i wielu innych) pewnie po prostu czerpie zaspokojenie z takiego biczowania się przez co wpada ciaglę w pętlę.

Tu znowu wstyd się przyznać, ale to 100% prawdy. Nic mi nie sprawia takiej satysfakcji jak obsmarowanie samej siebie i pomyślenie/powiedzenie o sobie jak najgorszych rzeczy. Zupełnie nie wiem, dlaczego tak jest, to jest jakieś chore.

21 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-03-24 21:45:07)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:
stodwa napisał/a:

To wszystko jest oparte o podstawowe potrzeby człowieka, w jej przypadku (i wielu innych) pewnie po prostu czerpie zaspokojenie z takiego biczowania się przez co wpada ciaglę w pętlę.

Tu znowu wstyd się przyznać, ale to 100% prawdy. Nic mi nie sprawia takiej satysfakcji jak obsmarowanie samej siebie i pomyślenie/powiedzenie o sobie jak najgorszych rzeczy. Zupełnie nie wiem, dlaczego tak jest, to jest jakieś chore.

Zdajesz sobie sprawę, że to jest chore i nic z tym nie robisz!?  Jeśli to ma być zaspokojenie, to czego?
Zapytaj psychiatry dlaczego tak masz.

22

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Niesamowite smile. Przecież to żeńska wersja Włodka smile. JAKIŚ_CZŁOWIEK ktoś podobny do Ciebie smile Może uda się go tu ściągnąć.

Autorko. Przy takim ciężkim myśleniu jestem zaskoczona, że masz partnera, o którym nic więcej nie piszesz. Jak się układają Wasze stosunki i co na Twój temat mówi partner? A inne relacje, ze znajomymi, przyjaciółmi? No i jeszcze: jakich miałaś rodziców i życie rodzinne? Jak je wspominasz?

On akceptuje mnie taką, jaka jestem. I tak chyba powinnam go za to codziennie całować po rękach, bo to pierwszy facet, jaki kiedykolwiek zwrócił na mnie uwagę. Przed nim nie byłam w związku, zeszliśmy się dość późno, gdy miałam 25 lat i to mój pierwszy związek, także tak, chyba trzeba to rozpatrywać w kategoriach cudu. Tez jestem zaskoczona, że mam partnera smile Partner doskonale widzi, jaka jestem i czasem mnie z tego powodu przedrzeźnia/nasmiewa sie, że nie wierzę w siebie i nic nie robię z tym, żeby się rozwijać/walczyć o poczucie własnej wartości. Przyjaciół i znajomych nie mam, więc trudno tu mówić o jakiś relacjach. Rodzice - jestem jedynaczką, co juz pewnie wiele tłumaczy. Wstydzę sie tego, bo mając rodzeństwo pewnie byłabym innym człowiekiem. Matka duzo na mnie krzyczała, nie miała do mnie cierpliwosci, ojciec podobnie. Duzo sie przy mnie kłócili. Dopiero jak sie wyprowadziłam od nich, nasze relacje są ,,spoko''.

big_smile Ależ to wspaniała wiadomość! To, że Cię przedrzeźnia i żartuje z Twoich ułomności, to naprawdę interesujący pomysł. Mądry ten człowiek smile. Nie jest tak, że te straszne zapętlenia i stany zapaści w czeluść stają się wtedy mniej straszne? Jak to jest? A co do znajomych: poprzez tego partnera nie widujecie się z nikim? On też nie posiada grona znajomych? Warto trochę wyjść z tej strefy komfortu, to daje większą pewność siebie, sprawdzanie się w sytuacjach niepewnych, nieprzewidywalnych. A to może rozlać się na inne pola życia, zawodowe też.

Z tą jedynaczką, to niekoniecznie coś by pomogło, mamy tu jeden przykład, który nie jest jedynakiem, a też uderza w takie tony. Ty jednak wydajesz się dużo bardziej świadoma - co akurat uznaję za bardzo pozytywne w tym świecie "niczego" "nigdy" "zero" itd wink Ale już kwestia rodziców...hmmm.. no to jest podobnie. Chwalili Cię za osiągnięcia? Wspierali jakoś? Zauważyli, że masz kłopoty?

Przepraszam, że się tak ekscytuję, a pewnie nie jest Ci często do śmiechu, ale właśnie podobna osoba spędzała mi kiedyś sen z powiek, zatem miło mi, że tu jesteś i... (wbrew Twoim zapewnieniom) Twoja komunikatywność jest na bardzo dobrym poziomie smile. Będę jeszcze pytać.

23

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
KoralinaJones napisał/a:
Farmer napisał/a:

Opisałaś przeciętne życie.
Jesteś "średnia" i nie ma się czego wstydzić.

Nie masz może ADHD?

Czy teraz ADHD staje się najbardziej popularną diagnozą na forum? To już nie spektrum zaburzeń autystycznych? tongue

Nie, po prostu niektóre cechy pasują.

24

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

https://deon.pl/blogi/artykuly-blogerow … tyk,656916

To artykuł o Tobie.

25

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Evergreen napisał/a:

big_smile Ależ to wspaniała wiadomość! To, że Cię przedrzeźnia i żartuje z Twoich ułomności, to naprawdę interesujący pomysł. Mądry ten człowiek smile. Nie jest tak, że te straszne zapętlenia i stany zapaści w czeluść stają się wtedy mniej straszne? Jak to jest? A co do znajomych: poprzez tego partnera nie widujecie się z nikim? On też nie posiada grona znajomych? Warto trochę wyjść z tej strefy komfortu, to daje większą pewność siebie, sprawdzanie się w sytuacjach niepewnych, nieprzewidywalnych. A to może rozlać się na inne pola życia, zawodowe też.

Nie wiem, czy jestem jakaś przytępa (pewnie tak), czy poprawnie wyczuwam tu lekką ironię wink Bo tak, jak on się ze mnie naśmiewa (w zupełnie, myślę, niewinny i żartobliwy sposób), gdy mówię, że czegoś nie umiem/nie zrobię/nie dam rady/nie nauczę się, sama też zaczynam się śmiać i nastrój się nieco rozjaśnia. Co o mnie sprawia, o nie, że problem znika. Majestat problemu zostaje wtedy lekko poniżony, ale zaraz on się otrzepuje, wstaje i męczy dalej. A co do znajomych - on lubi siedzieć w domu, ale lubi wyjść z kolegami na piwo/zagrać w grę. Ja już na takie rzeczy nie chodzę, bo nie widzę sensu - marny ze mnie rozmówca i nudziara, więc nie zmuszam się do wychodzenia. TŻ jest domatorem i lubi grać na komputerze, ale jak już idzie w towarzystwo, zdaje się dobrze bawić, jest wesoły, roześmiany - i to tak szczerze, jak dziedziak. Miło mi wtedy, gdy na niego patrzę, cieszę się jego szczęściem.

Evergreen napisał/a:

Z tą jedynaczką, to niekoniecznie coś by pomogło, mamy tu jeden przykład, który nie jest jedynakiem, a też uderza w takie tony. Ty jednak wydajesz się dużo bardziej świadoma - co akurat uznaję za bardzo pozytywne w tym świecie "niczego" "nigdy" "zero" itd wink Ale już kwestia rodziców...hmmm.. no to jest podobnie. Chwalili Cię za osiągnięcia? Wspierali jakoś? Zauważyli, że masz kłopoty?

Tak, dość często mnie chwalili i byli ze mnie zadowoleni. Nie wiem, co się stało - albo faktycznie rodzice zrobili coś nie tak, albo bycie złym i sfrustrowanym człowiekiem to moja natura. Było jednak kilka sytuacji, gdy dziecięce porażki zostały w matczynych oczach rozdmuchane do rozmiaru rodzinnej tragedii - jedna taka sytuacja jest w mojej pamięci. Słaba ocena z matematyki i łzy, wrzask, wyrzucenie w twarz, że inne mamy na pewno się cieszą, że córki mają dobre oceny. Pamiętam do dziś, jak się czułam. Nie chcę za dużo pisac na ten temat, ale to bardzo bolało i boli nadal.

Evergreen napisał/a:

Przepraszam, że się tak ekscytuję, a pewnie nie jest Ci często do śmiechu, ale właśnie podobna osoba spędzała mi kiedyś sen z powiek, zatem miło mi, że tu jesteś i... (wbrew Twoim zapewnieniom) Twoja komunikatywność jest na bardzo dobrym poziomie smile. Będę jeszcze pytać.

Cieszę się, że mój zaburzony łeb jest dla kogoś ciekawym i ekscytującym zagadnieniem big_smile

26

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
wieka napisał/a:

https://deon.pl/blogi/artykuly-blogerow … tyk,656916

To artykuł o Tobie.

Przeczytałam cały, bardzo daje do myślenia. Jakby faktycznie ktoś opisał wiele sytuacji z mojego życia.

27 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-03-25 10:19:52)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Cóż, gdyby było średniowiecze,  powiedziałabym,  dołącz do biczownikow i miej  w tym przyjemność..
Tobie powiem: pojedź na wojnę albo co? To nie sarkazm bynajmniej.

28

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:

Nie wiem, czy jestem jakaś przytępa (pewnie tak), czy poprawnie wyczuwam tu lekką ironię wink Bo tak, jak on się ze mnie naśmiewa (w zupełnie, myślę, niewinny i żartobliwy sposób), gdy mówię, że czegoś nie umiem/nie zrobię/nie dam rady/nie nauczę się, sama też zaczynam się śmiać i nastrój się nieco rozjaśnia. Co o mnie sprawia, o nie, że problem znika. Majestat problemu zostaje wtedy lekko poniżony, ale zaraz on się otrzepuje, wstaje i męczy dalej. A co do znajomych - on lubi siedzieć w domu, ale lubi wyjść z kolegami na piwo/zagrać w grę. Ja już na takie rzeczy nie chodzę, bo nie widzę sensu - marny ze mnie rozmówca i nudziara, więc nie zmuszam się do wychodzenia. TŻ jest domatorem i lubi grać na komputerze, ale jak już idzie w towarzystwo, zdaje się dobrze bawić, jest wesoły, roześmiany - i to tak szczerze, jak dziedziak. Miło mi wtedy, gdy na niego patrzę, cieszę się jego szczęściem.

Żadna ironia, serio. Uważam, że to świetny pomysł smile. Nie rozwiązuje problemu, ale na bieżąco daje pozytywne rezultaty, jak tabletki szczęścia. A powiedz mi jak wyglądało Wasze poznanie i jak doszło do tego, że jesteście razem?

Co tam Wero napisał/a:

Tak, dość często mnie chwalili i byli ze mnie zadowoleni. Nie wiem, co się stało - albo faktycznie rodzice zrobili coś nie tak, albo bycie złym i sfrustrowanym człowiekiem to moja natura. Było jednak kilka sytuacji, gdy dziecięce porażki zostały w matczynych oczach rozdmuchane do rozmiaru rodzinnej tragedii - jedna taka sytuacja jest w mojej pamięci. Słaba ocena z matematyki i łzy, wrzask, wyrzucenie w twarz, że inne mamy na pewno się cieszą, że córki mają dobre oceny. Pamiętam do dziś, jak się czułam. Nie chcę za dużo pisac na ten temat, ale to bardzo bolało i boli nadal.

Jakiś psycholog/psychiatra diagnozowali Cię kiedyś? Nie jesteś też przypadkiem WWO (osobą wysoko wrażliwą)?

Co tam Wero napisał/a:

Cieszę się, że mój zaburzony łeb jest dla kogoś ciekawym i ekscytującym zagadnieniem big_smile

big_smile He, no jest wink

P.S. Wieka, niezły przykład bloga dla autorki. Też poczytałam.

29

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Farmer napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:
Farmer napisał/a:

Opisałaś przeciętne życie.
Jesteś "średnia" i nie ma się czego wstydzić.

Nie masz może ADHD?

Czy teraz ADHD staje się najbardziej popularną diagnozą na forum? To już nie spektrum zaburzeń autystycznych? tongue

Nie, po prostu niektóre cechy pasują.

No nie wiem. A niby które? Z tekstu autorki strumieniami wylewa się marazm, bierność i zgnuśnienie.

30

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
KoralinaJones napisał/a:

No nie wiem. A niby które?

zdolności kognitywne

31 Ostatnio edytowany przez stodwa (2023-03-25 15:01:07)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
KoralinaJones napisał/a:
Farmer napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Czy teraz ADHD staje się najbardziej popularną diagnozą na forum? To już nie spektrum zaburzeń autystycznych? tongue

Nie, po prostu niektóre cechy pasują.

No nie wiem. A niby które? Z tekstu autorki strumieniami wylewa się marazm, bierność i zgnuśnienie.


Nadpobudliwość czy tam ta nerwica może trwać dalej ale zmienia się tylko jej treść, ona jest już chyba w okolicach 30 roku życia a człowiek w tym wieku zaczyna patrzeć inaczej na świat, zaczyna czuć swój koniec, dostrzega że jest tylko kupą mięsa, powstaje masa nowych problemów itd. a to zmienia całkowicie narracje w głowie człowieka.

32

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Wydaje mi się, że najważniejsze jest odcięcie się od konieczności spełniania jakichś oczekiwań. To, że masz 29 lat o niczym nie świadczy, wiek nie ma zupełnie nic do rzeczy. Zawsze możesz spróbować coś zmienić, ale porównując się do innych niestety sama siebie podkopujesz. sad

33

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Evergreen napisał/a:

Żadna ironia, serio. Uważam, że to świetny pomysł smile. Nie rozwiązuje problemu, ale na bieżąco daje pozytywne rezultaty, jak tabletki szczęścia. A powiedz mi jak wyglądało Wasze poznanie i jak doszło do tego, że jesteście razem?

Internet.

Nie od razu zaiskrzyło między nami, bły to miesiące ciszy, podchodów i minęło ok. 1,5 roku zanim tak na stałe, oficjalnie zostaliśmy parą, ale to jest ,,to''. Bardzo kocham tego człowieka i staram mu się nieba przychylić, chociaż czasem zastanawiam się, czy jestem dla niego odpowiednio dobra. Nie robię nigdy awantur o nic, nie jestem kłótliwa, ani konfliktowa w ogóle. Nigdy, przenigdy z nikim się nie kłócę, bo NIE POTRAFIĘ. Od razu zakładam, że ja nie mam racji, że powinnam ustąpić, bo to ja jestem głupia, na przegranej pozycji, więc jakiekolwiek dochodzenie swojej racji u mnie jest bezzasadne. Nie obrażam się o nic, pozwalam wychodzić z kumplami, grać godzinami na kompie. Sprzątanie i gotowanie dla niego to dla mnie radość, więc tak, chyba jego obecność w moim życiu działa kojąco.

34 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2023-04-19 00:38:26)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Evergreen napisał/a:

Niesamowite smile. Przecież to żeńska wersja Włodka smile. JAKIŚ_CZŁOWIEK ktoś podobny do Ciebie smile Może uda się go tu ściągnąć.

Przypadek podobny. Ale trochę różnic jest tongue

1) Autorka jednak kogoś poznała i to w dość młodym wieku.
2) Autorka jest kobietą, więc więcej można jej wybaczyć.
3) Poznała faceta w wieku 25 lat, to wtedy jeszcze sporo rzeczy można wybaczyć. W moim wieku już nie.

Więc no, nie ma co porównywać nas, bo autorka zjada mnie na śniadanie smile


Dla jej faceta pewnie jest miłą nieśmiałą dziewczyną. W drugą stronę to nie zadziała. Ktoś taki jak ja zawsze będzie dla dziewczyn zwykłą pierdołą.

35

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
jakis_czlowiek napisał/a:

Ktoś taki jak ja zawsze będzie dla dziewczyn zwykłą pierdołą.


Nie.
Wśród kobiet też są pierdoły.

36

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że masz zaniżone poczucie własnej wartości i wysoką wrażliwość. Nie każdy lubi przebojowe kobiety, karierowiczki i takie, których wszędzie pełno. Dla wielu mężczyzn są męczące. Piszesz spójnie, wysławiasz się poprawnie, za mało w siebie wierzysz.

37 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2023-04-19 17:04:20)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Farmer napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:

Ktoś taki jak ja zawsze będzie dla dziewczyn zwykłą pierdołą.


Nie.
Wśród kobiet też są pierdoły.

Ale ja nie mówię, że nie ma tongue

Po prostu dziewczyny dużo bardziej krytycznie patrzą na nieogarniętego faceta, niż facet patrzy na nieogarniętą dziewczynę. Taki facet zostanie skreślony zawsze przez każdą dziewczynę. A taka dziewczyna spokojnie kogoś znajdzie.

38

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
jakis_czlowiek napisał/a:
Farmer napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:

Ktoś taki jak ja zawsze będzie dla dziewczyn zwykłą pierdołą.


Nie.
Wśród kobiet też są pierdoły.

Ale ja nie mówię, że nie ma tongue

Po prostu dziewczyny dużo bardziej krytycznie patrzą na nieogarniętego faceta, niż facet patrzy na nieogarniętą dziewczynę. Taki facet zostanie skreślony zawsze przez każdą dziewczynę. A taka dziewczyna spokojnie kogoś znajdzie.

Co nie znaczy, że nieogarnięta dziewczyna nie ma lęków, że któregoś dnia, ten ,,ktoś'', kto ją chcial mimo wszystko, zmęczy się, dostrzeże, że spotyka się z kimś ułomnym i zdecyduje się odejść, bo np. pozna kogoś fajniejszego. Na chwilę obecną to chyba mój największy lęk.

39

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:

Co nie znaczy, że nieogarnięta dziewczyna nie ma lęków, że któregoś dnia, ten ,,ktoś'', kto ją chcial mimo wszystko, zmęczy się, dostrzeże, że spotyka się z kimś ułomnym i zdecyduje się odejść, bo np. pozna kogoś fajniejszego. Na chwilę obecną to chyba mój największy lęk.

No tak. Ale i tak nadal taka dziewczyna, w przeciwieństwie do faceta, ma szansę kogoś znaleźć smile

40

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Żadna ironia, serio. Uważam, że to świetny pomysł smile. Nie rozwiązuje problemu, ale na bieżąco daje pozytywne rezultaty, jak tabletki szczęścia. A powiedz mi jak wyglądało Wasze poznanie i jak doszło do tego, że jesteście razem?

Internet.

Nie od razu zaiskrzyło między nami, bły to miesiące ciszy, podchodów i minęło ok. 1,5 roku zanim tak na stałe, oficjalnie zostaliśmy parą, ale to jest ,,to''. Bardzo kocham tego człowieka i staram mu się nieba przychylić, chociaż czasem zastanawiam się, czy jestem dla niego odpowiednio dobra. Nie robię nigdy awantur o nic, nie jestem kłótliwa, ani konfliktowa w ogóle. Nigdy, przenigdy z nikim się nie kłócę, bo NIE POTRAFIĘ. Od razu zakładam, że ja nie mam racji, że powinnam ustąpić, bo to ja jestem głupia, na przegranej pozycji, więc jakiekolwiek dochodzenie swojej racji u mnie jest bezzasadne. Nie obrażam się o nic, pozwalam wychodzić z kumplami, grać godzinami na kompie. Sprzątanie i gotowanie dla niego to dla mnie radość, więc tak, chyba jego obecność w moim życiu działa kojąco.

Hmm.. jeśli te podchody trwały aż 1,5 roku to szacun dla wytrwałości, ale też jaka musiała być determinacja tej drugiej strony, aby doszło do tego połączenia. Można zatem określić, że wolno się rozkręcasz. Nie wierzyłaś, że się uda? Nie zależało Ci na tej relacji? Samo wyszło?
Drugie: czy już w samym związku masz takie poczucie, że jeśli wyskoczysz z jakimkolwiek stawianiem granic, zaspokojeniem Twoich potrzeb, to on odejdzie? Dlatego ustawiasz się w pozycji podległej? Chyba już pośrednio na to odpowiedziałaś pisząc o lęku wynikającym z utraty partnera. Tylko, że na jego decyzje nie masz wpływu, pamiętaj. Jednostronne poświęcanie się dla sprawy nie da gwarancji sukcesu. A dobra inwestycja w samego siebie w środowisku komfortowym, bo wynikającym z miłości drugiej strony, jest świetną okazją do realizacji tego projektu samonaprawy. Może warto dopieścić również siebie wink.
I, bardzo Cię przepraszam, ale głupia nie jesteś tongue Nie masz pewności siebie, ale to żadna wielka zbrodnia. Za to masz widzę pewien... specyficzny i bystry zmysł spostrzegania Twojej rzeczywistości i zasad w niej panujących, i zadziwiającą akceptację swojej pozycji. W tym klimacie, którym wewnętrznie opływasz, radzisz sobie naprawdę stabilnie. Może to właśnie przez ta akceptację?

Co tam Wero napisał/a:

Co nie znaczy, że nieogarnięta dziewczyna nie ma lęków, że któregoś dnia, ten ,,ktoś'', kto ją chcial mimo wszystko, zmęczy się, dostrzeże, że spotyka się z kimś ułomnym i zdecyduje się odejść, bo np. pozna kogoś fajniejszego. Na chwilę obecną to chyba mój największy lęk.

big_smile Dobra odpowiedź, Wero. Widzisz, Włodek (jakiś_człowiek) jest tu naszą forumową marudą nr 1, zatem nie tak prosto odda swoją koronę wink Ale z tytułu Twej inteligencji i świetnej świadomości i dentyfikacji swoich problemów, może uda Ci się go strącić z tego podium zwyczajną logiką wypowiedzi i nakłonieniem go do wyjścia ze swojego kołowrotka, w którym lubi siedzieć. Możesz nam w tym pomóc?

W bardzo niewielkim zakresie się z nim zgodzę, że od facetów społecznie wymaga się większego zdecydowania i ogarnięcia w świecie zewnętrznym niż od kobiet. Od kobiet za to wymaga się ogarnięcia wszystkiego i naraz - jej się nie chwali za to jak jej dobrze idzie, bo to jej psi obowiązek - dom, dzieci, praca, więzi rodzinne i przyjacielskie. Wszystko jest na jej głowie. Za to facet jeśli tylko osiąga sukcesy zawodowe, to już jest bogiem i chwalą go pod niebiosa big_smile. A jak ktoś zauważy tatusia z wózkiem na spacerze raz na rok, to z marszu staje się bohaterem big_smile

41

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Evergreen napisał/a:

big_smile Dobra odpowiedź, Wero. Widzisz, Włodek (jakiś_człowiek) jest tu naszą forumową marudą nr 1, zatem nie tak prosto odda swoją koronę wink Ale z tytułu Twej inteligencji i świetnej świadomości i dentyfikacji swoich problemów, może uda Ci się go strącić z tego podium zwyczajną logiką wypowiedzi i nakłonieniem go do wyjścia ze swojego kołowrotka, w którym lubi siedzieć. Możesz nam w tym pomóc?

Nope. Nadal nie zauważacie jednego, o czym już pisałem wyżej. Co z tego, że dziewczyna jest taka jak ja, skoro podejście jest takie, że ona znajdzie spokojnie kogoś, a ja nie? Dziewczyna ZAWSZE pozna kogoś, nawet jak będzie mega nieogarnięta. Facet zostanie skreślony od razu.

42

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Co tam Wero napisał/a:

Odczuwam wstyd i strach myśląc o tym, jak teraz wygląda moje życie. Mam 29 lat, od 3 lat stałą pracę na etacie. Cieszę się, że mam tę pracę, bo było mi ciężko utrzymać się w poprzednich firmach i ciągle mnie zwalniali. Teraz nie zarabiam ani źle, ani nie są to kokosy - życie na poziomie ,,w miarę''. Boję się wszystkiego. Boję się jechać na wakacje, odezwać się w towarzystwie, bo jestem głupia, nudna i na pewno powiem coś nie tak, ani nie mam zupełnie nic ciekawego do powiedzenia, nie potrafię mówić tak, by ludzie mnie słuchali, więc nie lubię rozmawiać, już mnie to nie interesuje. Lubię słuchać, najchętniej podcastów, bym nie musiała się angażować w dyskusję. Słuchanie pomaga mi też zablokować gonitwę myśli, które niemal przez 99% dnia są sabotujące, negatywne, wstydliwe, okropne. Słuchanie czyjegoś gadania pomaga mi to wyłączyć.
Boję się podróżować, bo jestem tępa, nieogarnięta i nie poradziłabym sobie za granicą. Poza tym, ja nawet nie potrafię się bawić. Nic nie sprawia mi radości, ja już zwyczajnie nie wiem, jak ją odczuwać. Ciągle się wstydzę. Wstydzę się za siebie codziennie, bo przecież w jakiejś sytuacji mogłam zachować się lepiej, inaczej. Mogłam być bardziej błyskotliwa i opanowana podczas rozmowy z szefem, mogłam coś tam inaczej załatwić.Wstydzę się siebie z przeszłości, z podstawówki, z lat liceum. W szkole nie byłam orłem, ale też nie miałam problemu ze zdaniem do kolejnej klasy. Taki uczeń na 3 i 4, zdarzało się 5 z polskiego i angielskiego. Tragicznie radziłam sobie z matematyką, co bardzo, ale to bardzo zaniżyło moje poczucie własnej wartości, gdyż w gimnazjum dostrzegłam, że nikt z mojej klasy nie ma takich problemów z matematyką, jak ja. Inni koledzy z klasy umieli coś szybko pojąć, szybko sie nauczyć, a w moim przypadku myślenie i intelekt nie są mocną stroną. Teraz widzę, jaka byłam nierozsądna wtedy. Mogłam się bardziej przykładać do nauki, starać coś zrozumieć, mimo porażek, próbować sobie radzić, a nie machnąć na wszystko ręką, stwierdziwszy ,, i tak jestem wystarczjąco mądra, TO mi nie jest potrzebne''. To błąd. Nigdy niczego ode mnie nie wymagano, nie stawiano wysoko poprzeczki. W podstawówce pięknie rysowałam i pisałam, rodzicom pewnie się wydawało, że będę genialnym dzieckiem, co okazało się nieprawdą w późniejszych latach mojej edukacji. W liceum wszystko rzuciłam i przestałam rozwijać swoje talenty. Teraz uważam, że nie mam i nigdy nie miałam żadnych talentów, ani uzdolnień. Studia magisterskie ukończyłam z dobrym wynikiem, ale to dla mnie nic nie znaczy - każdy dziś może mieć skończone studia, nawet średniaki, takie jak ja. Gdybym miała iść na studia w dawnych czasach, gdy ich ukończenie nie było takie proste, na pewno nie dałabym rady. W danych czasach, gdy nie było Internetu, zdobycie wiedzy było czesto kwestią kombinowania, załatwiania podręczników, siedzenia w bibliotekach, dochodzenia do źródel wiedzy - ja tego nie potrafię. Nie potrafię kombinować, ani właściwie czegokolwiek się nauczyć. Jestem miernotą. Co przeczytam, to zapomnę. Nie interesuje mnie nic. Zgłębianie jakiejkolwiek wiedzy jest dla mnie niemożliwe i męczące.

Podczas studiów coś tam pracowałam dorywczo w barach, restauracjach, ale byłam roztrzepana, mało bystra i robiłam głupoty. Z nikim się nie dogadywałam, nie radziłam sobie, z tego okresu mam mnóstwo boleśnie wstydliwych i żenujących wspomnień. Niby proste rzeczy, a ja sobie z nimi nie radziłam - utwierdziło mnie to jeszcze mocniej w przekonaniu, że jestem do niczego.

Po studiach udałam się na staż za granicę, ale nie poradziłam tam sobie dobrze. Pracownicy placówki, w której odbywałam staż nie mieli o mnie dobrego zdania, nie radziłam sobie z zadaniami i w końcu zupełnie przestali mi je dawać, by już tylko nie mieć ze mną do czynienia. Chciałam wypaść dobrze, ale wyszło inaczej. Teraz z perspektywy czasu myślę, że mogłam się bardziej skupić, postarać, ale myślę tylko o porażce. Patrzę na stażystów w firmie, w której pracuję, jak niektózy są chwaleni i zdolni, dają radę, myślę, że oni od najmłodszych lat są dobrzy, mają potencjał - ja go nie miałam te kilka lat temu, gdy byłam na ich miejscu.

Jest mi wstyd, gdy myślę o swoim dzieciństwie i latach nastoletnich. Myślę o swojej przeszłości ze szczególną pogardą i pożałowaniem.

Dziś jak coś odwalę, zrobię źle, zapomnę, lub coś przeskrobię (nieumyślnie, przez zaniedbanie, lub brak wyobraźni, w moim przypadku ogromny brak) to mam ochotę sobie napluć w twarz. Uważam, że jestem okropnym, próżnym i zwyczajnie złym człowiekiem. Nie umiem dać nikomu nic, bo nic mi się nie chce. Żyję z dnia na dzień, nie interesują mnie rozwój i wyzwania. W zeszłym roku coś mi się ubzdurało i poszłam na studia podyplomowe. Tam od jednej pani wykładającej przedmiot usłyszałam, że nie nadaję się do tego fachu, gdy oddała mi egzamin, który ledwo zdałam na 3. Uwierzyłam, tematu już dalej nie zgłębiałam, choć studia jakoś udało mi się skończyć z dobrym wynikiem, bez poprawek, choć uważam że to kwestia szczęścia, które dobrze się trzyma ludzi głupich, jak ja.

Dziś żyję tylko trybem praca-dom. Każdy mój dzień wygląda tak samo. Mam chłopaka, którego bardzo kocham i on jest dla mnie jak rodzina. Mieszkamy razem od 2 lat. Rodziców widuję rzadko, mamy dobre relacje, ale nie przepadam już za swoją rodziną. Męczy mnie ich towarzystwo. Nie mam zupełnie żadnych zainteresowań, ani pasji, czy zdolności. Czasem przeczytam książkę, czy obejrzę jakiś film/serial. Nie jestem ciekawym człowiekiem. Najchętniej bym umarła za parę lat, gdy już bede miała wszystkiego totalnie dosyć. Nie chcę długo żyć. Chciałabym umrzeć w wieku ok. 40 lat, by nie starzeć się i nie wymagać niczyjej opieki. Dzieci miała nie będę. Nie cierpię dzieci, byłabym bardzo złą matką i zwyczajnie rozmnażać się nie powinnam. Uważam, że w życiu nie spotka mnie już nic dobrego. Smieję się na myśl o rozwoju, wychodzeniu ze strefy komfortu i innych takich frazesów. Traktuję to, co napisałam jako ,,wysryw'', pomyślałam, że jak to napiszę, poukładam sobie w głowie, jak fatalna jestem.

Jakbym czytał o sobie, naprawdę, tylko z tym iż ja mam rok mniej i spierdolony wygląd i nigdzie nie pracuje, studiów nie skończyłem i siedzę całe dnie w domu ze starymi. Czyli w sumie gorzej dużo od Ciebie. Najchętniej to bym się chciał jutro już nie obudzić. Ale nie ma tak łatwo. Trzeba się jeszcze trochę pomęczyć. Ile, tego nie wiem...

43

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
maciolla1995 napisał/a:

Jakbym czytał o sobie, naprawdę, tylko z tym iż ja mam rok mniej i spierdolony wygląd i nigdzie nie pracuje, studiów nie skończyłem i siedzę całe dnie w domu ze starymi. Czyli w sumie gorzej dużo od Ciebie. Najchętniej to bym się chciał jutro już nie obudzić. Ale nie ma tak łatwo. Trzeba się jeszcze trochę pomęczyć. Ile, tego nie wiem...

Tak, też mam na to ochotę, by się nie obudzić. To, że mam dobrą pracę i skończone studia uważam za coś w stylu ,,trafiło się ślepej kurze ziarno'' i jestem święcie przekonana, że powinnam swoją relatywnie wygodną pozycję w życiu zwolnić i w jakiś posób oddać komuś zdolnemu, kto na to bardzo zasługuje, a może nie ma warunków - ja wszystko dostałam bez specjalnego starania się. Już sama nie rozumiem, czy to syndrom oszusta, czy ja naprawdę jestem oszustem. Obstawiam to drugie.

44 Ostatnio edytowany przez Co tam Wero (2023-04-26 22:32:54)

Odp: Wstyd, zażenowanie i nic poza tym
Evergreen napisał/a:

Hmm.. jeśli te podchody trwały aż 1,5 roku to szacun dla wytrwałości, ale też jaka musiała być determinacja tej drugiej strony, aby doszło do tego połączenia. Można zatem określić, że wolno się rozkręcasz. Nie wierzyłaś, że się uda? Nie zależało Ci na tej relacji? Samo wyszło?

To dość odległe czasy, ale nie, nie zależało mi na tej relacji, do pewnego momentu, gdy zupełnie zmieniłam pogląd o 180 stopni. Otrzeźwiło mnie, że to jeden, jedyny chłopak, który daje jasne i wyraźne sygnały, że mu na mnie zależy, w dodatku bije od niego szlachetność. Był asertywny i nie czekał aż się łaskawie zdecyduję być z nim - rozpoczynał właśnie relację z inną dziwczyną, ale wtedy wyskoczyłam jak Filip z konopii, że chcę być z nim i on kilka dni się zastanawiał, którą wybrać. No i wybrał mnie. Z jednej strony czuję się z tym wspaniale, a z drugiej chyba okropnie, bo dostałam coś, czego nie powinnam, bo nie traktowałam go dobrze na początku relacji. Teraz mu próbuję nieba przychylić - pewnie w jakimś sensie z pobudek takich, by mu zrekompensować to, że kiedyś byłam dla niego wredną suką.

Evergreen napisał/a:

Drugie: czy już w samym związku masz takie poczucie, że jeśli wyskoczysz z jakimkolwiek stawianiem granic, zaspokojeniem Twoich potrzeb, to on odejdzie? Dlatego ustawiasz się w pozycji podległej? Chyba już pośrednio na to odpowiedziałaś pisząc o lęku wynikającym z utraty partnera. Tylko, że na jego decyzje nie masz wpływu, pamiętaj. Jednostronne poświęcanie się dla sprawy nie da gwarancji sukcesu. A dobra inwestycja w samego siebie w środowisku komfortowym, bo wynikającym z miłości drugiej strony, jest świetną okazją do realizacji tego projektu samonaprawy. Może warto dopieścić również siebie wink.
I, bardzo Cię przepraszam, ale głupia nie jesteś tongue Nie masz pewności siebie, ale to żadna wielka zbrodnia. Za to masz widzę pewien... specyficzny i bystry zmysł spostrzegania Twojej rzeczywistości i zasad w niej panujących, i zadziwiającą akceptację swojej pozycji. W tym klimacie, którym wewnętrznie opływasz, radzisz sobie naprawdę stabilnie. Może to właśnie przez ta akceptację?

Mam problem, by stawiać w związku granice. Uważam, że jak jestem uległa i posłuszna, to tak właśnie ma być, bo gdy jest inaczej, karce sama siebie w duchu, że zachwouję się jak bachor, kim ja w ogóle jestem, żeby tu czegoś wymagać, skoro sama jestem utytłana niedoskonałościami - charakteru i wyglądu, rzecz jasna. I tak, pewność siebie to u mnie pojęcie abstrakcyjne - taka cecha u mnie nie występuje.

Co tam Wero napisał/a:

Co nie znaczy, że nieogarnięta dziewczyna nie ma lęków, że któregoś dnia, ten ,,ktoś'', kto ją chcial mimo wszystko, zmęczy się, dostrzeże, że spotyka się z kimś ułomnym i zdecyduje się odejść, bo np. pozna kogoś fajniejszego. Na chwilę obecną to chyba mój największy lęk.

Evergreen napisał/a:

big_smile Dobra odpowiedź, Wero. Widzisz, Włodek (jakiś_człowiek) jest tu naszą forumową marudą nr 1, zatem nie tak prosto odda swoją koronę wink Ale z tytułu Twej inteligencji i świetnej świadomości i dentyfikacji swoich problemów, może uda Ci się go strącić z tego podium zwyczajną logiką wypowiedzi i nakłonieniem go do wyjścia ze swojego kołowrotka, w którym lubi siedzieć. Możesz nam w tym pomóc?

Nie znam Włodka, ale fakt, czytając jego posty mam taką myśl ,,rety, co za maruda''. A w życiu pewnie jest normalnym facetem, który może jeszcze nie pogodził się ze swoją przeciątnością, nie nauczył się cieszyć z prostych rzeczy, tylko szuka dziury w całym. Ja sobie doskonale zdaję sprawę z mojej masy wad, nieogarnięcia, głupoty, nieumiejętności przyswajania wiedzy i braku inteligencji (tu skończę, bo mogłabym wymieniać bez końca). Ostatnio zdałam sobie sprawę, że wieczory spędzam coś tam robiąc, ogarniając mieszkanie, ćwicząc, czy po prostu krzątając się, a w mojej głowie aż huczy od głosów, które przypominają mi wszystkie żenujące słowa przeze mnie wypowiedziane danego dnia, fakapy, błędy, sytuacje, gdy po prostu mogłam zamknąć japę i siedzieć cicho, ale pod wpływem stresu/strachu nie panuję nad buzią i mówię, co mi ślina na język przyniesie. To jest chyba coś, czego najabrdziej w sobie nienawidzę - słowotok, wypluwanie słów w zawrotnym tempie, a refleksja nad tym, co powiedziałam przychodzi dopiero dużo później. Dlatego kocham sytuacje, gdy mogę siedzieć cicho, wtedy czuję, że jestem na właściwym miejscu. Nie pomaga słuchanie muzyki, próby relaksowania sie. Ja po prostu ciągle jestem zestresowana, sfrustrowana, boję się, że zrobiłam coś źle, powiedziałam źle, no bo na pewno tak było. Zabija to całą radość, co ja gadam, dawno zabiło i nie umiem już jej odczuwać.

Posty [ 44 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Wstyd, zażenowanie i nic poza tym

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024