Może ja przesadzam??
Ale do rzeczy
Jestem w 30 letnim zwiazku. Razem z partnerem mieszkamy z jego matką. Kobieta ma swoje lata a ma ich 89 ale daje sobie radę ze wszystkim.
Mój partner ma 57 lat.
Tesciowa jest kobietą która zawsze ma rację nawet jak nie ma. Jest skupiona na sobie wyłącznie. Krytyka wszystkich leży w jej naturze. Od początku chciała żebym była jej kopciuszkiem w stylu ona rzadzi a ja mam się dostosować. Nie bardzo jej to wyszło, nie mam zamiaru jej słuchać. Do wszystkiego się wtrąca.
Oczywiście swoje dzieci lubi w końcu jest ich matką. W tym Sęk że mój 57 partner jest pod pantoflem swojej matki. Kiedy nie ma mnie w domu ona koło niego skacze. Robi herbatki synusiowi, kanapki,kawki bo uważa że on sobie tego nie zrobi. Nadskakuje mu z każdej strony a jemu tak wygodnie jak ma podane pod brodę.
Przyklad z dzisiaj. Pojechalsm do pracy on był w domu. Mówię zrób coś na obiad.przyjezdzam a tam tesciowa zrobiła tylko dla niego i siebie. Dla mnie miejsca już nie było.
Nie ruszył palcem wcale ale po co skoro mamusia zrobi.
Szlag mnie trafia już.
Jak jest chory to siedzę koło niego ale jak ja jestem chora to szklanki wody nie przyniesie bo mamusia zabroniła chodzić do chorej bo się synuś zarazi
Czy to nie jest zaburzona relacja matka syn??