Widzę u siebie ten problem i to bardzo wyraźnie. Mam ogromny problem z odbiorem i interpretacją treści kierowanych do mnie przez inne osoby przez wiadomości. Ja praktycznie wszystko odbieram jako:
- atak,
- próbę upokorzenia,
- próbę wyśmiania,
- kpiny,
- litość.
Czytam wiadomości np. od kolegi i w uszach słyszę lejące się z nich szyderstwo...i od razu się wściekam, bo taka jest moja reakcja na jakiekolwiek próby urażenia mojej osoby. Nie jestem osobą, która daje innym bezkarnie po sobie 'jeździć', potrafię ugryźć ze zdwojoną siłą i zaciekle się bronić. Mam ostry język i nie boję się wyrażać swoich emocji, nie chowam pretensji tylko je okazuje. Jestem wybuchowa, więc bywają chwile, że nie jest ciekawie. Coś przeczytam, zinterpretuję coś po swojemu i awanti gotowe. Męczy mnie to strasznie i nie tylko mnie. Ale...w rozmowie twarzą w twarz nie mam żadnych problemów. Nie wiem czy wynika to z faktu, że widzę drugą osobę, jej wzrok, reakcje i potrafię wywnioskować, co ta osoba ma na myśli lub wyczuc ironię, sarkazm, kpinę...ale z wcześniej wspomnianym kolegą jeszcze nigdy nie sprzeczałam się podczas spotkania, gdy pisząc potrafię wkurzyć się o byle pierdołe...twarzą w twarz z takich rzeczy się wręcz śmieje i nie wynika to z faktu braku odwagi, bo to mi nie grozi. Ale czuję że niszczę wiele przez takie zachowania, ale nie potrafię zmienić swojego rozumienia pewnych rzeczy na ten pozytywny sposób. Wiem, że na dłuższą metę tak się z nikim nie dogadam i ciągle będą sprzeczki o pierdoły, a nie chcę rezygnować z tego rodzaju kontaktu.
Nie chcę też zmienić się w kretynke, która łyka wszystko, co chłop jej naskrobie i co wydaje się być miłe, a w rzeczywistości jest ukrytą kpiną. O właśnie, to jest najlepsze podsumowanie - ukryta kpina.
Będę poruszać temat z terapeuta, ale może miał ktoś kiedyś podobnie?