2 miesiące temu maż wrócił do domu pijany. Tłumaczył się tym, że kolega miał problemy, chciał coś wypić na rozluźnienie, nie chciał mu odmówić i siedzieć o suchym pysku. Tylko, że dotąd mąż nie pił, nawet na imprezach, na których alkohol się, niestety, lał (mąż jest niepijącym od 7 lat alkoholikiem).
Obiecał, że to tylko ten jeden raz, żebym się nie martwiła, bo on teraz ma wszystko pod kontrolą. Ale dwa tygodnie później znowu wyczułam od niego alko. Tym razem też się przyznał, że trochę wypił, ale żeby się nie martwić, bo jak od czasu do czasu wypije coś, to nic się nie stanie, nie ma zagrożenia. Ostatnio robiłam w domu generalne, przedświąteczne porządki, wysprzątałam wszystko i wszędzie i znalazłam w szufladzie męża kilka butelek z piwem.
Zapaliła mi się czerwona lampka w głowie, jak mąż wrócił zapytałam, co się dzieje i po co mu to; powiedział, żeby się nie martwić i usłyszałam, że ostatnio jak wychodzę do pracy na nocną zmianę albo jak mocno zasnę, to on czasem wypije dwa piwa albo coś mocniejszego. Wywiązała się nieprzyjemna rozmowa, maż zaczął wyzywać mnie od idiotek i bezmyślnych histeryczek, i zamknął się obrażony.
Męża od kilku miesięcy męczyła bezsennosc, nie mógł długo zasnąć, spał niespokojnie, pocił się tak, że można było wyżymać pościel (a nie jest gruby, nie odżywia się niezdrowo). Nalegałam na wizytę u psychiatry, żeby dostał tabletki nasenne - nie chciał.
Wczoraj do domu przyprowadzili go sąsiedzi; był tak pijany, że jakim cudem w ogóle dotarł - nie wiem, ale pomylił numery mieszkania i dobijał się tam, gdzie nie powinien. Ledwo łapał kontakt, zaległ na łóżku i tak spał do rana. Dzisiaj zdycha, prawie z łóżka nie wychodzi. Krótko zadałam mu pytanie, czy nadal uważa, że ma nad wszystkim kontrolę i ja histeryzuję - nie odpowiedział na to.
Czy to, co opisałam, świadczy o tym, że mąż wrócił do nałogu? I co ja powinnam zrobić?
Powinnaś wykopać męża na odwyk. Więcej i tak nie zrobisz.
Nie ma żadnej bezpiecznej ilości alkoholu dla osoby uzależnionej.
Tak, to nawrót. Nic nie zrobisz jeśli on sam nie zechce przestać. Ja postawiłabym ultimatum - albo przestaje pić i idzie na odwyk i terapię AA, albo do widzenia. Innego wyjścia nie ma. Poznaliście się jak on już nie pił?
Czy to, co opisałam, świadczy o tym, że mąż wrócił do nałogu? I co ja powinnam zrobić?
Tak to klasyczny nawrót zakończony piciem i pewne jego fazy które opisałaś ,ale nie wiadomo czy Twój mąż się już dopił ,Ty nie jesteś w stanie niczego pewnego w skutkach spowodować ani prośbą ani groźbą
Nic za niego nie zrobisz jeżeli nie dobił do swego dna teraz konkretnie,jeżeli wcześniej się leczył chodził na mityngi AA to dobrze wie sam co ma zrobić mając nawrót jak się nie leczył to jedynie co możesz daj mu namiary na ośrodek terapii i mityngi AA w waszej okolicy
Namawianie dyskutowanie przymuszanie go to teraz to słaby sposób i bardzo mało skuteczny,niestety odruchowo chcesz za niego wytrzeźwieć i ponieść jego konsekwencje biorąc odpowiedzialność za jego chorobę/nałóg/uzaleznienie na siebie.Tylko na to czeka a Twoje gadanie ma w nosie odporny jest na argumenty chociaż jak się wystraszy to będzie może i przytakiwał dla świętego spokoju albo milczał z udawaną obrazą majestatu
Jak sam z siebie nigdzie nie pójdzie po pomoc, zacznij organizować życie bez niego, idź do psychologa i do prawnika
nie czekaj na jego ruchy decyzje.
Ciężko go będzie eksmitować teraz w tej sytuacji jaką mamy, to niemożliwe w sumie
z reszta niewiele narozrabiał jak dotąd
nie popełnił żadnego przestępstwa, nie było przemocy z jego strony etc
koniecznym może być zostawienie go samego sobie ,żeby się porządnie dopił i poczuł walnięcie o dno
co wymagać może od Ciebie siły i odwagi
to nie jest nieludzkie i okrutne pozwolić komuś na uderzenie o dno - bezpieczne to też nie jest ale takie cykanie się z nim niby pod Twoją opieką też niczego bezpiecznego nie gwarantuje
Zajmij się przede wszystkim sobą nie nim, Ty też masz nawrót jeżeli jesteś osobą współuzależnioną.
Zajmij się przede wszystkim sobą nie nim (...).
Dokładnie tak. To jest dorosły człowiek i to jest JEGO problem, a Ty najlepsze, co teraz możesz zrobić, to w żaden sposób go NIE chronić i NIE brać odpowiedzialności za to, co robi.
Oczywiście, że to nie będzie ani łatwe, ani lekkie w przeżywaniu, ale zdecydowanie najskuteczniejsze i najlepsze dla Was obojga.
Tak, to nawrót. Nic nie zrobisz jeśli on sam nie zechce przestać. Ja postawiłabym ultimatum - albo przestaje pić i idzie na odwyk i terapię AA, albo do widzenia. Innego wyjścia nie ma. Poznaliście się jak on już nie pił?
Tak, jak już nie pił.
Na terapię nie pójdzie, bo on nie widzi problemu. Idzie w zaparte, że on to kontroluje, a że zdarzyło mu się ostre zachlanie? No życie, zdarza się - tak wygląda jego podejście. I że go żaden nawrót.
Do widzenia? Z domu go przecież nie wyrzucę.
szeptem napisał/a:Tak, to nawrót. Nic nie zrobisz jeśli on sam nie zechce przestać. Ja postawiłabym ultimatum - albo przestaje pić i idzie na odwyk i terapię AA, albo do widzenia. Innego wyjścia nie ma. Poznaliście się jak on już nie pił?
Tak, jak już nie pił.
Na terapię nie pójdzie, bo on nie widzi problemu. Idzie w zaparte, że on to kontroluje, a że zdarzyło mu się ostre zachlanie? No życie, zdarza się - tak wygląda jego podejście. I że go żaden nawrót.
Do widzenia? Z domu go przecież nie wyrzucę.
A czemu nie możesz go wyrzucić? Plus wniosek o separację i rozdzielność majątkową. Jak się stacza to niech to robi sam, a nie z Twoim cichym przyzwoleniem.
Na terapię nie pójdzie, bo on nie widzi problemu. Idzie w zaparte, że on to kontroluje, a że zdarzyło mu się ostre zachlanie? No życie, zdarza się - tak wygląda jego podejście. I że go żaden nawrót.
I właśnie to, że on problemu nie widzi, w całej tej sytuacji stanowi największy problem. Przynajmniej po jego stronie.
Jakieś plany i/lub decyzje siebie dotyczące?
10 2022-12-16 19:19:48 Ostatnio edytowany przez Krysk_a (2022-12-16 19:21:08)
Nie widzi. Za to prezentuje poglad i powtarza, że w pewnym wieku można spokojnie pić w sposób kontrolowany, on swoje przeżył i nie dopuści, żeby doszło do czegoś gorszego, i będzie umiał wyhamować. To, że był napruty tak, że do domu nie umiał trafić i go musieli przyprowadzać - drobiazg.
Lady loka, rady o wyrzucaniu z domu są łatwe do dawania, jak w związku się dobrze układa. Słynne wystawianie walizek przestaje być proste, jak dotyka nas osobiście i to my stoimy przed takim wyrzuceniem kogoś.
Jak to miałoby w praktyce wyglądać? On miałby gdzie iść: pod most?
11 2022-12-16 19:19:59 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-12-16 19:21:26)
Krysk_a napisał/a:szeptem napisał/a:Tak, to nawrót. Nic nie zrobisz jeśli on sam nie zechce przestać. Ja postawiłabym ultimatum - albo przestaje pić i idzie na odwyk i terapię AA, albo do widzenia. Innego wyjścia nie ma. Poznaliście się jak on już nie pił?
Tak, jak już nie pił.
Na terapię nie pójdzie, bo on nie widzi problemu. Idzie w zaparte, że on to kontroluje, a że zdarzyło mu się ostre zachlanie? No życie, zdarza się - tak wygląda jego podejście. I że go żaden nawrót.
Do widzenia? Z domu go przecież nie wyrzucę.A czemu nie możesz go wyrzucić? Plus wniosek o separację i rozdzielność majątkową. Jak się stacza to niech to robi sam, a nie z Twoim cichym przyzwoleniem.
Wiśta wio łatwo powiedzieć
Po pierwsze jedyne co Autorka ma to sąsiedzi jako świadkowie że mąż się upił, to wierz mi Loka bardzo bardzo niewiele żeby udowodnić problem z alkoholem,
zwłaszcza, że sąsiedzi widzieli go prawdopodobnie pierwszy raz w takim stanie,nie miał konfliktu z prawem, nie wylądował na izbie wytrzeźwień, upiekło mu się ,Po drugie dalej obowiązują przepisy o pandemii
jest grudzień a wszelkie decyzje o eksmisji są zawieszone od października do marca o ile mnie pamięć nie myli i czegoś nie pomyliłem.
12 2022-12-16 19:57:25 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-12-16 19:58:23)
A skąd ty się w ogóle w tym małżeństwie wzięłaś? Wyszłaś za niego wiedząc, że jest alkoholikiem? Bo jeśli tak, to przepraszam, ale twoja powinność wobec niego to nie tylko wywalenie mu szpargałow przez okno. Stare przysłowie mówi; Widziały gały co brały", to znaczy jeśli wzięłaś alkoholika za męża, to sorry, ale sielanki nie będzie. Teraz nie wystarczy pogniewać się i poójść w swoją stronę. Alkoholizm to choroba i gdy się wiąże z człowiekiem chorym, to nie tylko na czas gdy choroba nie daje objawów.
Czeka cię trudny czas i moim zdaniem powinnaś czym prędzej skontaktować się z kimś z poradni alkoholowej. Tam dostaniesz wytyczne, co robić dalej i jak ratować męża i siebie.
Nie widzi. Za to prezentuje poglad i powtarza, że w pewnym wieku można spokojnie pić w sposób kontrolowany, on swoje przeżył i nie dopuści, żeby doszło do czegoś gorszego, i będzie umiał wyhamować. To, że był napruty tak, że do domu nie umiał trafić i go musieli przyprowadzać - drobiazg.
Lady loka, rady o wyrzucaniu z domu są łatwe do dawania, jak w związku się dobrze układa. Słynne wystawianie walizek przestaje być proste, jak dotyka nas osobiście i to my stoimy przed takim wyrzuceniem kogoś.
Jak to miałoby w praktyce wyglądać? On miałby gdzie iść: pod most?
Nie ma bezpiecznej ilości alkoholu dla człowieka uzależnionego.
Ty pozwalając mu mieszkać w domu dajesz mu ciche przyzwolenie na dalsze picie.
Powinnaś w tym momencie ogarnąć rozdzielność majątkową tak, żeby on nie mógł pić za Twoje pieniądze. Potem oficjalna separacja. W międzyczasie mówisz mu, że ma tydzień. Albo idzie na odwyk albo zmieniasz zamki. Chodzi o to, żeby nim wstrząsnąć.
A Ty koniecznie na terapię dla współuzależnionych. Bo to jest współuzależnienie.
14 2022-12-16 20:41:57 Ostatnio edytowany przez Krysk_a (2022-12-16 20:51:35)
A skąd ty się w ogóle w tym małżeństwie wzięłaś? Wyszłaś za niego wiedząc, że jest alkoholikiem? Bo jeśli tak, to przepraszam, ale twoja powinność wobec niego to nie tylko wywalenie mu szpargałow przez okno. Stare przysłowie mówi; Widziały gały co brały", to znaczy jeśli wzięłaś alkoholika za męża, to sorry, ale sielanki nie będzie. Teraz nie wystarczy pogniewać się i poójść w swoją stronę. Alkoholizm to choroba i gdy się wiąże z człowiekiem chorym, to nie tylko na czas gdy choroba nie daje objawów.
Czeka cię trudny czas i moim zdaniem powinnaś czym prędzej skontaktować się z kimś z poradni alkoholowej. Tam dostaniesz wytyczne, co robić dalej i jak ratować męża i siebie.
Niczego mu przez okno nie wywalam. Jego też nie.
Lady loka, mąż na żadną terapię nie pójdzie.
Nie widzi. Za to prezentuje poglad i powtarza, że w pewnym wieku można spokojnie pić w sposób kontrolowany, on swoje przeżył i nie dopuści, żeby doszło do czegoś gorszego, i będzie umiał wyhamować.
Oczywiście, że można pić w sposób kontrolowany, ale pod warunkiem, że NIE jest się osobą uzależnioną. On jest alkoholikiem i jak każdy alkoholik zostanie w swoim nałogu już do końca życia. Postawa, którą teraz prezentuje, to oszukiwanie - samego siebie i otoczenia.
Przykro mi, ale on ma ewidentnie nawrót i właściwie po raz drugi (a być może trzeci lub nawet dziesiąty - tego nie wiemy) musi swoją drogę do życia w trzeźwości zaczynać od nowa, co znaczy między innymi, że najpierw musi sobie uświadomić problem, a dopiero potem może coś z nim zrobić. Dotknięcie dna, jego dna, na pewno ten proces przyspieszy, dlatego raz jeszcze powtarzam, że jeśli będziesz go chronić i zdejmować z jego osoby odpowiedzialność za cokolwiek, co się z tym wiąże, jedynie ten etap oddalisz.
Salomonka napisał/a:A skąd ty się w ogóle w tym małżeństwie wzięłaś? Wyszłaś za niego wiedząc, że jest alkoholikiem? Bo jeśli tak, to przepraszam, ale twoja powinność wobec niego to nie tylko wywalenie mu szpargałow przez okno. Stare przysłowie mówi; Widziały gały co brały", to znaczy jeśli wzięłaś alkoholika za męża, to sorry, ale sielanki nie będzie. Teraz nie wystarczy pogniewać się i poójść w swoją stronę. Alkoholizm to choroba i gdy się wiąże z człowiekiem chorym, to nie tylko na czas gdy choroba nie daje objawów.
Czeka cię trudny czas i moim zdaniem powinnaś czym prędzej skontaktować się z kimś z poradni alkoholowej. Tam dostaniesz wytyczne, co robić dalej i jak ratować męża i siebie.Niczego mu przez okno nie wywalam. Jego też nie.
Lady loka, mąż na żadną terapię nie pójdzie.
Brak odpowiedzi. Wyszłaś za alkoholika, czy dopiero rozpił się w czasie małżeństwa?
Poznałam go, jak był po terapii i już nie pił, ale tak, wiedziałam, że jest alkoholikiem.
Więc tak, wiedziałam, kogo biorę.
Poznałam go, jak był po terapii i już nie pił, ale tak, wiedziałam, że jest alkoholikiem.
Więc tak, wiedziałam, kogo biorę.
Nie radzę ci poświęcać dla tego gościa życia, ale podać mu rękę powinnaś
Sama sobie z tym nie poradzisz, więc poproś o pomoc kogoś zorientowanego w temacie.
Rozbieranie na atomy waszego związku na forum w niczym ci nie pomoże. Choć pewnie wyjaskrawi ci twoje słabe strony, a to już coś.
Salomonka napisał/a:A skąd ty się w ogóle w tym małżeństwie wzięłaś? Wyszłaś za niego wiedząc, że jest alkoholikiem? Bo jeśli tak, to przepraszam, ale twoja powinność wobec niego to nie tylko wywalenie mu szpargałow przez okno. Stare przysłowie mówi; Widziały gały co brały", to znaczy jeśli wzięłaś alkoholika za męża, to sorry, ale sielanki nie będzie. Teraz nie wystarczy pogniewać się i poójść w swoją stronę. Alkoholizm to choroba i gdy się wiąże z człowiekiem chorym, to nie tylko na czas gdy choroba nie daje objawów.
Czeka cię trudny czas i moim zdaniem powinnaś czym prędzej skontaktować się z kimś z poradni alkoholowej. Tam dostaniesz wytyczne, co robić dalej i jak ratować męża i siebie.Niczego mu przez okno nie wywalam. Jego też nie.
Lady loka, mąż na żadną terapię nie pójdzie.
No to jak Ty to widzisz?
On sobie będzie pił, a Ty mu będziesz dawać na to ciche przyzwolenie, bo póki co to nie ma w Tobie żadnej chęci zmiany stanu obecnego.
Czyli on będzie pił, a Ty będziesz narzekał. Poczekasz, aż się zapije na śmierć?
20 2022-12-16 22:23:57 Ostatnio edytowany przez Krysk_a (2022-12-16 22:25:21)
Nie, nie mam zamiaru czekać aż się zachla na smierc, ale pewnych spraw nie da się ot tak na szybko zrobić. Tym bardziej, że niejako jest to dla mnie ''obcy'' temat, nie musiałam się nigdy wczesniej bujać z kims czynnie uzależnionym. I mieć swiadomosc, jak może być, a mieć to na żywo, obok siebie, to nie jest to samo.
Ale zdania ws wywalania z domu nie zmienię, bo nawet nie mam prawa go wyrzucać.
Nie, nie mam zamiaru czekać aż się zachla na smierc, ale pewnych spraw nie da się ot tak na szybko zrobić. Tym bardziej, że niejako jest to dla mnie ''obcy'' temat, nie musiałam się nigdy wczesniej bujać z kims czynnie uzależnionym. I mieć swiadomosc, jak może być, a mieć to na żywo, obok siebie, to nie jest to samo.
Ale zdania ws wywalania z domu nie zmienię, bo nawet nie mam prawa go wyrzucać.
Nikt nie mówi, że masz zrobić wszystko narychmiast.
Ale podejmij jakąś decyzję.
Zostając z nim w domu dajesz mu komfort picia. Ma ciepło, ma popłacone rachunki, ma łóżko, ma pełną lodówkę.
Dopóki tak będzie miał, to będzie pił aż się stoczy.
Dlatego mówię, że w pierwszej kolejności powinnaś zrobić podział majątku, żeby on nie mógł przepijać Twojej wypłaty. Jak mu się własna kasa skończy, a uwierz, że się skończy, to zacznie Ci wynosić rzeczy z domu. Tu skup, tam lombard, żeby kasa była. Przepije oszczędności, weźmie chwilówkę, którą Ty będziesz spłacać. Dlatego separacja, żeby jego długi nie przeszły na Ciebie.
Im szybciej to zrobisz tym lepiej dla Ciebie i Twojego zdrowia psychicznego.
Tylko dalej będziesz mu picie umożliwiać. Ale to już Twój wybór.