Cześć wszystkim! Ja i mój chłopak bardzo długo się przyjaźniliśmy i od około pół roku oficjalnie się spotykamy. To jest pierwszy związek nas obu (oboje mamy po 23 lata), i oboje mamy pewne tendencje aspołeczne.
Bardzo podoba mi się to, jak wygląda, lubię spędzać z nim czas, ale niestety wszystko wiąże się z dużym wysiłkiem z mojej strony. To ja planuję i płacę za wszystkie randki, zapraszam go do siebie, robię jedzenie, daję prezenty, iniciuję spotkania. Sytuacja finansowa mojego chłopaka jest krucha (nie pracuje, jest studentem), a ja już znalazłam trochę lepszą pracę po licencjacie i rozumiem, że muszę mu jakoś pomagać finansowo. Ale organizowanie czegokolwiek z nim to ogromny ból głowy! On właściwie nigdy nie proponuje pierwszy spotkania, i potrafi często podać jakiś powód z dupy (za przeproszeniem) żeby się nie spotkać. Nawet głupi spacer pięć minut, przytulenie się - on akurat nie ma czasu/ochoty. Zwróciłam mu uwagę, że nigdy nie zaczyna rozmów online, teraz całe szczęście częściej to iniciuje, ale i tak wymieniamy się paroma wiadomościami i tyle. Zawsze mówi, że fajnie byłoby pograć/pooglądać coś razem, ale nigdy nie robi konkretnych planów i to ja zajmuje się organizowaniem wszystkiego, nawet online. Niezmiernie mnie to wszystko frustruje. Wiem, że tak samo zachowuje się ze swoimi kolegami, też on sam nie zaczyna rozmów/grania razem/spotkań, ale ja jestem jego dziewczyną, czego on nie potrafi zrozumieć.
Jeszcze raz o finansach, odkąd z nim jestem zaczęłam wydawać na wszystko dużo kasy. Chcę się mu podobać więc kupuję rzęsy, hybrydę (wcześniej po prostu robiłam maskarę i lakier z essence żeby nie wydawać kroci), ubrania, jak wspomniałam płacę za wszystko (a w restauracji żarcie jest od 100zł przez inflację), zawsze coś gotuję albo zamawiam jak przychodzi, pakuję lunche do uczelni. I czuję się okropnie z tym dodatkowym ciężarem finansowym, musiałam zrezygnować z jednego z moich hobby żeby być w związku (bo po prostu nie mieści się w budżecie już). Co robić??? Lubię go ale odpowiedzialność mnie przerasta.