Cześć, od niedawna spotykam się z nowym facetem. Problem w tym, że on nie ma prawka i jak umawiamy się w innym mieście, to potem wracamy razem moim autem. Ciężko go zostawić, żeby na przykład po nocy gdzieś wracał z przesiadką albo po basenie marzł na przystanku, więc sam prosi, żeby się ze mną zabrać z powrotem. Tylko zaczęło mi doskwierać, że tylko ja pokrywam koszty tego auta, ubezpieczeń, paliwa, ostatnio jak zrobiłam przegląd, ubezpieczenia, opony to wyszło ponad dwa koła i nie chcę, żeby ktoś mnie traktował jak darmowe taxi. Na razie to wychodzi tak z raz w tygodniu tylko, więc nie wiem, jak to poruszyć, żeby nie wyjść na materialistkę.
I ile w ogóle powinnam chcieć za przejazd ? jakieś 10-20 km? Głupio brać od kogoś po 4-6 zł Tyle co bilet na autobus, ale przecież w skali miesiąca ja ciągle będę stratna. Ostatnio spojrzałam na appkę i Uber na tej trasie która go podwozilam by kosztował 50 - 60 zł a on mi nic nie kupi, nawet kawy ani biletu na koncert, tylko ze wszystkiego rozliczamy się co do złotówki każdy za siebie. Mój poprzedni facet proponował, że mnie też podwiezie, bo też miał auto, a ten nie ma prawka i też nie powie na przykład "Spokojnie, ja zapłacę za bilet, w końcu na taxi bym więcej wydał".