Śledzę forum ale rzadko się na nim udzielam. Przyszedł ten czas zapytać was o opinie. Od 2 lat jestem z facetem w związku. Pierwsze symptomy hipochondryka zauważyłam szybko ale problem się pogłębia. Obecnie co tydzień chodzi do lekarzy. Jak jeden mu powie że nic mu nie jest idzie do nastepnego. Bo tamten się nie znał. 4 lekarzy mówi mu to samo a on i tak idzie wyciąć pieprzyka. Laboratorium to jego nowy dom marzeń. Zbadał się już na wszystko ( wyszła tarczyca do obserwacji) myślałam że po tej diagnozie odpuści ale nie. To chyba dało mu kopa bo jednak coś mu jest.... Najśmieszniejsze jest to jak chodzi i opowiada bzdury o chorobach których nawet nie umie nazwać - ma "czyraka" raka skóry albo "toksykopalmoze" - czyli wg niego gronkowca. Pół dnia potrafi oglądać zdjęcia w internecie a potem każe mi je porównywać z każdą komórka jego ciała. Powoli mam tego dosyć. Z każdym siniakiem pieprzykiem, strupkiem idzie do lekarza. Po roku zaczęłam mu sugerować ( co zresztą widzą też inni) że chyba jest hipochondrykiem. W odpowiedzi usłyszałam że my wszyscy mu to wmawiamy. A ja to już w ogóle jestem psychiczna i powinnam iść do psychiatry bo to nie jest normalne że ja do niego takie rzeczy mówię. Sytuacja robi się coraz gorsza. Sam zaczyna temat swoich chorób gdy ja próbuję go uświadomić ile z jego 'chorob' naprawdę było i na ile to już powinien umrzeć. Staje się agresywny. Wybucha i czasami się zastanawiam czy czymś we mnie nie rzuci. Spirytus to jego nowy nabytek - nie, nie do konsumpcji a traktuje go jak krem do rąk. Na zewnątrz co chwilę przeprowadza dezynfekcję i jakby mógł to deratyzację i inne dekleszczacje Gdy olewam temat również zaczyna wytykać że mam go w dupie. Nie mam pojęcia jak mu wytłumaczyć. Do psychologa zgodził się pójść - ale uwaga... Że mną.. żebym pojęła że jestem "psychopatyczna" i wmawiam mu chorobę psychiczną. Czy pójdzie nawet 'ze mna' to się okaże... Bo na razie brak czasu.... Martwi mnie najbardziej to że staje się agresywny i wmawia mi że to ja jestem psychiczna, psychopatyczna i w ogóle agresywna
żadne próby spokojnej rozmowy, żartowania sobie z niego 'moze masz aids idź się na to zbadaj' czy olewanie tematu powoduje że albo wybucha agresja albo ja mam w dupie jego i jego zdrowie oraz swoje - bo ja mam całkiem katastroficzne podejscie do swojego i cudzego zdrowia. Strach przy nim zakaszlec czy ziewnąć.... Sytuacja rozpętała się na tyle że już psa zabiera na cotygodniowe orszaki do weterynarza... Jak mu przemówić? A może to ja przesadzam???
Gratuluję, że to wytrzymujesz i znosisz....
Od psychicznych ludzi, którzy nie chcą się leczyć i nie widzą prawdziwego problemu należy trzymać się z daleka...
Moim zdaniem to głębszy problem. Twój partner chce być wyjątkowo potraktowany i wszędzie widzi choroby, nawet u psa. Od czegoś się musiało zacząć.
Moim zdaniem to głębszy problem. Twój partner chce być wyjątkowo potraktowany i wszędzie widzi choroby, nawet u psa. Od czegoś się musiało zacząć.
Z tego co wiem nikt bliski mu nie zmarł nagle na raka czy inna chorobę. Nie mam pojęcia skąd mu się to wzięło. Najgorsze jest to że 'on już przechodził takie akcje z poprzednią dziewczyna' Ona oczywiście była psychiczna... Tak jak mi wmawia że ja jestem. Jego rodzice są nadopiekuńczy ale czy to to?
Nie jesteś w stanie przemówić mu do rozsądku, pozostaje zaakceptować lub się rozejść.
Tamiraa napisał/a:Moim zdaniem to głębszy problem. Twój partner chce być wyjątkowo potraktowany i wszędzie widzi choroby, nawet u psa. Od czegoś się musiało zacząć.
Z tego co wiem nikt bliski mu nie zmarł nagle na raka czy inna chorobę. Nie mam pojęcia skąd mu się to wzięło. Najgorsze jest to że 'on już przechodził takie akcje z poprzednią dziewczyna' Ona oczywiście była psychiczna... Tak jak mi wmawia że ja jestem. Jego rodzice są nadopiekuńczy ale czy to to?
No,i chyba sprawa charakteru, z tego, co piszesz, to straszny egocentryk. Chcesz się z nim umówić do psychiatry? Będziesz kolejna dziewczyną psychiczną.
Nie lepiej odpuścić? Nie przekonasz go, skoro nawet lekarz nie jest.