Hej, moze zaczne od tego, ze niezle sie usmialam czytajac moj ostatni wpis tu. Dotyczyl obecnego partnera i mojego totalnego zauroczenia jego osoba. Niestety po kilku tygodniach od tego tematu wieeeeele sie zmienilo. Ale do rzeczy. Jestesmy razem dwa lata, w tym czasie podejmowalam kilka prob zakonczenia tego zwiazku, jednak nie bylam na tyle twarda zeby zrobic to raz na zawsze. Powodem byly co raz czestsze klotnie i wyzwiska ktore padaly z jego ust (po czasie zaczelam mu to odwzajemniac). Niestety los tak chcial, ze wpadlismy. Bardzo zle czulam sie psychicznie w ciazy, ktora z reszta od poczatku byla ciaza zagrozona z wieloma komplikacjami. Juz w 10 tyg wyladowalam w lozku z zakazem wstawania dalej niz do toAlety. Partner wcale mnie wtedy nie wspieral a wrecz dolewal oliwy do ognia, jak mowilam mu, ze brakuje mi pracy, wyjscia do sklepu czy na obiad z kolezankami to uslyszalam "idz sie wyskrob i wypierdalaj na impreze". To jeden przyklad z wielu takich sytuacji. Cala ciaze non stop sie klocilismy a ja plakalam. Po porodzie chwile bylo lepiej ale to trwalo moze z 2 tygodnie. Po tym czasie przestal sie interesowac mna i dzieckiem. Nie zajmuje sie nia w ogole, wszystko jest na mojej glowie, ale jak to powtarza "placa mi za siedzenie z dzieckiem". Ostatnio powiedzialam mu, ze chce sie rozstac, nie kocham go co tez wiele razy mu powtarzalam. Uslyszalam, ze dziecko zostaje z nim a jesli ja zabiore to mnie zniszczy i wyladuje w psychiatryku. Jestem juz klebkiem nerwow, nie wychodze kompletnie w ogole z domu bo nie mam z kim zostawic dziecka, ciagle klotnie i wyzwiska mnie wykanczaja. Sama mam niezly charakterek i potrafie zrobic z igly widly i wlasnie on widzi tylko moja wine. Tylko ja sie czepiam, tylko ja jestem egoistka. Zyje i wstaje z lozka w tym momencie tylko dls dziecka. Boje sie zlozyc sprawe w sadzie o opieke nad dzieckiem, boje sie z nia uciec pod jego nieobecnosc. Boje sie, ze sad odbierze mi mala. A jesli nie to boje sie tego, ze jak bedzie ja bral na widzenia to ja uprowadzi. On nie robi tego dla jej dobra, tylko zeby mnie zniszczyc, gdzie wciaz powtarza, ze pomimo tego, ze mu mowie, ze go nienawidze to on mnie wciaz kocha. Poradzcie cos, moze ktos mial chociaz ciut podobna sytuacje...
Przepraszam, ze moze tak bez ladu i skladu
Najpierw byś musiała korzystać z terapii, żeby przestać się bać i wymiksować się tej chorej relacji... lepiej późno niż wcale.
Poźniej skorzystać z porady prawnika, zbierać dowody, nagrywać jego groźby tak, żeby sąd uwzględnił, aby widzenia miał tylko w Twojej obecności.
Jak z nim jesteś, to nie ma sensu mówić, że go nienawidzisz, bo to nic Ci nie daje.
W Polsce jest prawie niewykonalne żeby sąd zabrał dziecko matce. Musiałabyś być jakąś upadłą narkomanką żeby to się stało.
4 2022-05-27 08:47:10 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-05-27 08:47:37)
W Polsce jest prawie niewykonalne żeby sąd zabrał dziecko matce. Musiałabyś być jakąś upadłą narkomanką żeby to się stało.
Racja, ale on uprowadzać dziecko może. Jedyna szansa aby czuć się w miarę spokojnie, to aby sąd zdecydował o jego widzeniach z małą tylko w obecności kuratora. Do tego potrzebne byłby dowody, że facet grozi uprowadzeniem dziecka czy zrobieniem mu krzywdy.
Zacząć trzeba jednak od psychoterapii, aby wyzbyć się strachu przed nim i otrzymać wsparcie. Najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku i autorko powinnaś go zrobić jak najprędzej.