Cześć Wszystkim.
Piszę tu, bo nie mam z kim obiektywnym porozmawiać. Jestem w związku małżeńskim 12 lat. Praktycznie przez.caly ten okres mąż nigdy mnie nie szanował, ubliżał mi, miał się za kogoś lepszego. Jakiś czas temu podjęłam decyzję o rozstaniu. I nagle on się zmienił. Niby zrozumiał co robił źle, że obowiązki powinny być wspólne, ze mu na mnie zależy. I wszystko ok, doceniam. Każdy powinien dostać szanse. Tylko, że ja nie potrafię uwierzyć, że ta zmiana jest trwała. I tu zaczynają się schody. Oddaliłam się od męża w sensie fizycznym, nie potrafię się do niego zbliżyć, okazać czułości. Wciąż mi na nim zależy, ale nie ufam mu. Nie wierzę, że już nigdy nie poczuje się jak śmieć. Z tego powodu są ogromne problemy, bo on się stara, zrobił wszystko na co nalegałam, a ja wciąż mu odmawiam seksu, dotyku, pocałunków. Mam wrażenie, że powoli cała wina za rozpad związku zwala się na mnie. Przecież on się naprawił, a ja wciąż jestem w tym samym punkcie. Mimo, że mi zależy, wciąż w jakiś sposób go kocham, chciałabym znów budować z nim przyszłość to nie potrafię. Wracają złe chwile, każde jedno upokorzenie, poniżenie, wyzwisko. Czy ciągnąć to dalej ma jakiś sens? Mąż odmówił terapii, proponowałam. Mamy dzieci, które mimo, że nie są świadkami naszych nieporozumień, na pewno odczuwają atmosferę w domy. Wydaje mi się, że najlepiej się rozstać, ale on nie ma dokąd pójść. Raz twierdzi, że się zabije, innym razem, ze będzie mieszkal w samochodzie. Czy to ze mną jest coś nie tak, bo nie umiem stworzyć z nim normalnych relacji, czy z nim, bo nie potrafi ze mnie zrezygnować. Doradźcie cokolwiek.
Twój mąż na pewno się nie zmienił. Tylko udaje, aby zatrzymać Ciebie przy sobie - nie może bowiem wypuścić z rąk kobiety, która daje sobą pomiatać. Gdzie znajdzie taką drugą? Masz rację, nie ufając mu i czując się, jak czujesz. Skoro on nie chce terapii - a jest jak najbardziej wskazana - świadczy to jedynie o tym, co powiedziałam wyżej. Ja bym zwiewała na Twoim miejscu. Chcesz ocknąć się za kolejne 12 lat z wnioskiem, że żałujesz że nie odeszłaś teraz? Nie daj mu się nabrać na piękne słówka i gesty teraz, kiedy pali mu się grunt pod stopami. Jeśli naprawdę by Cię kochał, byłby taki zawsze, od początku. Sama wiesz, jak było naprawdę. Szkoda życia!
Twój mąż na pewno się nie zmienił. Tylko udaje, aby zatrzymać Ciebie przy sobie - nie może bowiem wypuścić z rąk kobiety, która daje sobą pomiatać. Gdzie znajdzie taką drugą? Masz rację, nie ufając mu i czując się, jak czujesz. Skoro on nie chce terapii - a jest jak najbardziej wskazana - świadczy to jedynie o tym, co powiedziałam wyżej. Ja bym zwiewała na Twoim miejscu. Chcesz ocknąć się za kolejne 12 lat z wnioskiem, że żałujesz że nie odeszłaś teraz? Nie daj mu się nabrać na piękne słówka i gesty teraz, kiedy pali mu się grunt pod stopami. Jeśli naprawdę by Cię kochał, byłby taki zawsze, od początku. Sama wiesz, jak było naprawdę. Szkoda życia!
Naprawdę uwazasz, że nie ma szans na zmianę? Tacy ludzie sie nie zmieniaja? Grzebiąc trochę w necie mam wrażenie, że w jakiś sposób uzależnił mnie od siebie i dlatego nie umiem podjąć stanowczych kroków. Ignoruje jego wszelkie szantaze emocjonalne, a on i tak nie odpuszcza.
Im mniej mnie ma, tym bardziej się stara. Sądzisz, że to dlatego, że nie będzie miał gdzie się podział po rozstaniu?
Przez całe 12 lat był uosobieniem zła a teraz nagle, kiedy zagroziłaś odejściem, postanoiwł się zmienić? Czy to nie podejrzane? A gdzie przez te wszystkie latachował to, co niby teraz pokazał? Bo raczej nagle tego w sobie nie rozbudził...
5 2022-05-07 22:39:42 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-05-07 22:40:19)
Tak, owszem, tak sądzę - biedaczek nie będzie się miał gdzie podziać i nikt mu nie upierze, posprząta i nie ugotuje (dobrze myślę, że Ty to wszystko zawsze robiłaś?). I tak właśnie - tacy mężczyźni się nie zmieniają.
A zagrania, że kiedy króliczek ucieka, to on bardziej go goni to przecież standard. Ale jak mówiłam - nie wierz w jego nagłą zmianę. Ja bym zwiewała i w końcu poczuła się wolna i w zgodzie z samą sobą.
Przez całe 12 lat był uosobieniem zła a teraz nagle, kiedy zagroziłaś odejściem, postanoiwł się zmienić? Czy to nie podejrzane? A gdzie przez te wszystkie latachował to, co niby teraz pokazał? Bo raczej nagle tego w sobie nie rozbudził...
I chyba dlatego w to nie wierze. Dopiero gdy stracił stabilizację, zaczął się starać. A może jednak zrozumiał? Czy to nierealne?
Tak, owszem, tak sądzę - biedaczek nie będzie się miał gdzie podziać i nikt mu nie upierze, posprząta i nie ugotuje (dobrze myślę, że Ty to wszystko zawsze robiłaś?). I tak właśnie - tacy mężczyźni się nie zmieniają.
A zagrania, że kiedy króliczek ucieka, to on bardziej go goni to przecież standard. Ale jak mówiłam - nie wierz w jego nagłą zmianę. Ja bym zwiewała i w końcu poczuła się wolna i w zgodzie z samą sobą.
To fakt, zawsze robiłam ja. Teraz dużo robi on. Chyba czas na dorosłe decyzję. Dziekuje
Szkoda, że wcześniej przyzwalałaś na takie traktowanie i nie podjęłaś tego kroku co ostatnio.
Ale czasu nie cofniesz, ludzie się niby nie zmieniają, ale sytuacja ich zmienia.
Myślę, że teraz mąż wie, że powtórka z rozrywki, równa się rozwód.
Zawsze jak są dzieci, rozwód to ostateczność, ale jak nie potrafisz się do niego zbliżyć, dać szansy, zobaczyć czy wróci normalność, to pozostaje się rozstać.
Sama musisz rozważyć co będzie dla Ciebie najlepsze, bo dla dzieci to zawsze najgorsze rozwiązanie.
Ja nie wiem czy tu by coś dała mu terapia, chamstwa raczej nie obejmuje.
[
Naprawdę uwazasz, że nie ma szans na zmianę? Tacy ludzie sie nie zmieniaja?
Szanse niby zawsze są. Niektórzy ludzie się zmieniają. Czasem. Jednak czy naprawdę wierzysz w przemianę z dnia na dzień? Wierzysz, że człowiek, który dokuczał Ci przez 12 lat małżeństwa zmienił się od tak? Czy może raczej chce coś uzyskać?
a ja uwazam, ze JEDNA szanse powinnas mu dac. moze dopiero, gdy mogl cie stracic, zrozumial, ze mu na tobie zalezy? nie mowie, zebys za kazdym razem wybaczala, ale malzenstwo, dzieci, tyle lat razem szkoda to wszystko wyrzucic do kosza bez sprobowania, a jesli sie okaze, ze jednak udawal to i tak jeszcze mozesz sie rozstac. bedziesz miala pewnosc, ze sprobowalas wszystkiego i nie ma czego zalowac.
na twoim miejscu zrobilabym jeszcze dwie rzeczy:
1. pozwolilabym sobie na bliskosc, moze jesli przelamiesz bariere, np wypijecie razem winko przed to pojdzie latwiej, nie klocilabym sie i rowniez bym sie starala, zrob cos milego, wyjdzcie gdzies razem, np. na kolacje. jesli tylko jedna strona bedzie dazyc to "pojednania" to i tak nic z tego nie bedzie.
2. porada u adwokata. jesli nie wypali to lepiej wiedziec, jak rozwod wygladalby ze strony prawnej, jakie masz mozliwosci i wgle. poprostu sie "zabezpieczyc" tak na wszelki wypadek. gdyby wrocil do swoich nawykow ponizania cie to jakie dowody moglabys zebrac.
tak czy siak oplaca ci sie narazie pozostac w tym zwiazku: jesli naprawde sie zmienil to przeciez dobrze, a jesli nie to bedziesz mogla zebrac dowody i wystapic o rozwod z jego winy.
Nie szanował ,czyli co ?
Ubliżał, czyli co ?
Podasz jakiś przykład ?
12 lat razem i hmmm było ok, a teraz nagle ubliża i nie szanuje ?
12 2022-05-08 07:25:05 Ostatnio edytowany przez Umbraaa (2022-05-08 07:26:03)
Nie szanował ,czyli co ?
Ubliżał, czyli co ?
Podasz jakiś przykład ?
12 lat razem i hmmm było ok, a teraz nagle ubliża i nie szanuje ?
Nie szanował, tzn, że zawsze czuł się lepszy. Ja byłam od obowiazkow, on od leżenia. Teraz to się troszkę zmieniło, tzn, zaczął coś robić. Ublizal, tak owszem, potrafiłam być k*rwą, j*banym debilem, każda moja odmowa czego by nie dotyczyła, kończyła się slowami "spierd*laj". Zdarzało się, że gdy jego złość sięgała zenitu, potrafił chodzić po domu, trzaskac wszystkim, nie zważając na to, że dzieci idą spać. Jeszcze jedna kwestia chyba dosyć ważne, mąż pije dużo piwa, prawie codzienne i uważa, że sam jest w stanie z tym skończyć. Zawsze ma powód, dlaczego pije. Ja sądzę, że sam nie da rady, a z pomocy skorzystać nie chce. Właśnie 12 lat to trwało, teraz jest inaczej, niby lepiej, ale ja nie potrafię w to wierzyć.
13 2022-05-08 07:59:03 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-08 08:03:41)
Autorko, na pewno masz jakieś wady, bo każdy człowiek je posiada. Niemniej jednak niepotrzebnie myślisz w ten sposób, że być może, to Ty nie potrafisz stworzyć normalnych relacji. Nie miałaś na to szans, nawet gdybyś była złota i brylantowa. Z tego, co opisałas wynika, że żyjesz z człowiekiem złośliwym, konfliktowym oraz agresywnym. Nie ma możliwości, żeby z takim człowiekiem zbudować prawidłową relacje. Tacy ludzie mają w sobie całe pokłady nienawiści i złości i muszą od czasu upuścić pary. Przemocowiec, to przemocowiec.
On teraz się stara, bo na jakiś czas upuścił z pary i dlatego funduje Ci miesiąc miodowy. To taki cykl u tych ludzi - agresja, miesiąc miodowy, agresja i miesiąc miodowy. Przy czym określenie miesiąc miodowy jest czysto umownym, w praktyce taki miesiąc miodowy trwać może kilka miesięcy, kilka tygodni, kilka dni albo kilka godzin.
Ten facet nie miałby gdzie mieszkać po rozwodzie i wiele by stracił. Dzisiaj kobiety są coraz bardziej świadome i raczej nie pozwoliłyby sobie na takie traktowanie. Nie byłoby mu tak łatwo znaleźć druga taką kobietę, jaka jesteś Ty.
On przez wszystkie te lata doskonale wiedział, że jest wobec Ciebie nie fair, ale miał sobie Ciebie za nic, byłaś czymś oczywistym w jego życiu, więc poszedł na całość. Był pewny, że taka niemota jak Ty niczego mu nie zrobi.
Teraz ku jemu zaskoczeniu sytuacja vsie zmieniła, bo powiedziałaś stop.
On wyczuł, że tym razem mówisz poważnie i dlatego zgiął się w scyzoryk.
Jeśli dasz mu szansę, a on upewni się, że wszystko wróciło do normy znowu zacznie Tobą pomiatać. On tak po prostu musi, tak ma.
I wtedy abarot będziesz miała powtórkę z rozrywki.
Jeśli chodzi o to, że zanikł u Ciebie jakikolwiek pociąg fizyczny do tego człowieka, to przecież nic dziwnego. Straciłaś serce do męża i przede wszystkim zaufanie. Jakim więc cudem mogłabyś chcieć chodzić z nim do łóżka i jak gdyby nigdy nic odczuwać przyjemność z kontaktów seksualnych.
To raczej trwały rozkład pożycia małżeńskiego i jako taki może być podany jako jedyny powód do rozwodu.
Jeśli mimo wszystko nie dowierzasz w to, że jest aż tak źle, to daj mu szansę, a za jakiś czas na własnej skórze przekonasz się, że wróci domowy horror.
Jeszcze doczytałam to, co przed chwilą napisałaś.
To typowy przemocowiec, który z czasem będzie chlal coraz więcej.
Nie miej złudzeń co do niego.
14 2022-05-08 08:16:33 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-05-08 10:23:28)
Zgadzam się z tym, że z tej mąki już chleba nie będzie. 12 lat czekałaś na jego poprawę a mąż zrobił sobie z ciebie worek treningowy dla swoich chorych emocji. Byłaś (wciąż jesteś) ofiarą przemocy w tym związku i dobrze reagujesz i myślisz jeśli nie wierzysz w jego poprawę. Ufaj swoim uczuciom, intuicji i doświadczeniu z nim, bo przecież ty znasz swojego męża najlepiej. Poniżał cię i nawet obecność dzieci mu w tym nie przeszkadzała, a teraz zmienił się bo coś zrozumiał? Paradne.
Przemocowiec nieustannie sprawdza, na ile może sobie pozwolić, i nieustannie próbuje przyzwyczaić krzywdzoną osobę do coraz gorszego traktowania. Tak, jak „miodowe miesiące” stają się coraz krótsze, tak wyrządzane krzywdy stają się coraz dotkliwsze, a pogarda i lekceważenie głębsze. Stawiam dolary przeciw orzechom, że jak się ugniesz i zgodzisz zostać, to wszystko wróci "do normy" wcześniej niż się spodziewasz. Aż boję się pomyśleć co będzie, gdy np. staniesz się w jakiś sposób zależna od niego, np. zachorujesz czy jakoś inaczej będziesz zdana na jego łaskę czy niełaskę. Nie chciałabym wtedy być w twojej skórze.
Pewnie macie rację. Tylko tak trudno jest w jakimś stopniu zaczynać od nowa. Tak po prawdzie to całe "dorosle" życie spędziłam z nim. Chyba rzeczywiście czas pomyśleć o sobie i o dzieciach. Dziękuję.
16 2022-05-08 10:36:01 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-05-08 10:38:53)
Autorko z Twoich wypowiedzi wyczuwa się niechęć do rozstania z mężem, mimo tego że mówisz o odejściu. Szukasz natomiast potwierdzenia, że on się naprawdę zmienił i nie wróci to, co było. Nie damy Ci takiej gwarancji bo znamy już nieco życie i wiemy, że cudów nie ma
Musisz otrząsnąć się z iluzji i działać. Tym bardziej, że ten Twój mąż to alkoholik. Każdy boi się zmian i niewiadomych, ale warto. Szkoda każdego dnia!
Druga sprawa, są tacy co nie znoszą słowa sprzeciwu, szczególnie odnośnie seksu, wściekają się i kobiety widząc jedynie sens w utrzymaniu rodziny, zgadzają się dla świętego spokoju.
Dlatego chcąc dać szansę temu małżeństwu, musiałabyś też sama się zmienić, bo Ty mu odmawiasz, on na złość Ci nie pomaga, do tego wyżywa się, no ale z piciem też by musiał skończyć.
Jeśli obydwu stronom zależy na rodzinie można wiele.
Taki byk chojrak, a zobacz jaki się zrobił malutki...
Tak się zastanawiam, czy on nie ma czegoś z Piotrusia Pana, czy te jego zachowania wynikały ze złości na Ciebie, żeby wymóc z kolei zmianę Twojego zachowania.
Jednym słowem: śmierdzący leń, prostak i wulgarny toksyk, który sądzi, że kobieta ma mu usługiwać i uważa się za lepszego od - jest tu materiał na kogoś, kogo można w ogóle szanować, nie mówiąc o miłości?
Ratuj siebie, bo jesteś wartościową kobietą i zasługujesz na godne życie!
Ja uważam że ludzie się zmieniają, ale jest to długotrwały proces, a nie jedna chwila.
Znam osoby które naprawdę się zmieniły gdy długoletni partner odszedł, zostali sami i mogli analizować związek. Po latach byli innymi ludźmi, wyciągnęli wnioski i w kolejny związek wchodzili mądrzejsi i z pokorą.
Nauczką za złe zachowanie nie jest postraszenie rozstaniem, tylko realne rozstanie. Tylko wtedy taki człowiek może się zmienić.
Powiedz mu że niestety ale jego zachowanie sukcesywnie zabijało Twoją miłość dzień po dniu i teraz niewiele można zrobić.
Jednym słowem: śmierdzący leń, prostak i wulgarny toksyk, który sądzi, że kobieta ma mu usługiwać i uważa się za lepszego od - jest tu materiał na kogoś, kogo można w ogóle szanować, nie mówiąc o miłości?
Jak sama Autorka twierdzi można. Jak zakończy się ta cała sytuacja? Żonka sobie pokrzyczy, pan mąż coś tam poudaje i wrócą do wielkiej miłości.
Co innego gdyby facet był spokojny i ułożony, oj wtedy albo kochanek, albo kopniak w tyłek.
I chyba dlatego w to nie wierze. Dopiero gdy stracił stabilizację, zaczął się starać. A może jednak zrozumiał? Czy to nierealne?
Niczego nie stracił,najwyżej trochę się przestraszył,a teraz jest do rany przyłóż,żeby przeczekać i ciebie udobruchać,liczy też na seks.
Jego zachowania wcześniejsze te przemocowe,z brakiem szacunku,złośliwością,lekceważeniem,wulgarne wiążą się z tym piciem dużych ilości piwa,ponieważ Twój mąż już najprawdopodobniej jest uzależniony od alkoholu,a to jak się zachowuje jest bardzo charakterystyczne dla obsesji picia i niektórych typów alkoholików,zależności psychicznej i nałogowego sterowania uczuciami,walką o kontrolę nad bliską osobą.
Ten miodowy miesiąc to tymczasowe na przetrwanie ,wróci do "normy" jak dasz się zwieść i będzie tak samo albo gorzej niż przedtem zyska pewność że może jeszcze więcej .
Uzależnienia i konsekwencje życie z obsesją picia mają destruktywny wpływ na charakter alkoholizm ma taki wpływ na ludzi
nie stają się lepsi żyjąc nałogowo,przeszkadzasz mu ,musi mieć nad Tobą kontrolę,irytujesz go ,złościsz byle czym prowokuje
odruchowo i reaguje agresją ,ponieważ jesteś nieposłuszna i nie taka jaka masz być według niego.
Jesteś dostarczycielką emocji,które musi rozładować na różne sposoby i żeby w końcu doznać ulgi napić się
to w sporym uproszczeniu oczywiście,bo to znacznie bardziej skomplikowany system.
Na moje oko jeżeli sam z siebie nie pójdzie się leczyć to tylko w pewnych coraz krótszych okresach będzie "dobry"
jesteś dla niego również do jego obsługi i taką gwarantką jego normalności ,bo to Ty masz według niego problem nie on.
Idź do prawnika i być może po psychologiczne wsparcie potrzebne do uwolnienia się od niego,on ma wybór czy che pić być chorym,czy zdrowieć,w tym układzie nic się nie zmieni bo nie sięgnie dna jeżeli dalej będziesz ulegać i wierzyć w jego pozorne zmiany.
W szantaże nie wierz,a to że nie ma dokąd pójść to chore żądanie litości od Ciebie gra na emocjach zniszczy Cię tym,a Ty sobie będziesz wydawać się nieludzka i okrutna.We współuzależnieniu litość rozczulanie się użalanie jest niemal zabójcza, ma dla alkoholika odwrotny skutek rozwija chory egoizm.
Z tego powodu są ogromne problemy, bo on się stara, zrobił wszystko na co nalegałam, a ja wciąż mu odmawiam seksu, dotyku, pocałunków. Mam wrażenie, że powoli cała wina za rozpad związku zwala się na mnie. Przecież on się naprawił, a ja wciąż jestem w tym samym punkcie.
Jeśli "naprawiony" człowiek pije kilka piw dziennie po czym domaga się pocałunków i seksu, to strach myśleć jak wyglądał przed zmianą. Jedyny powód, że pije, to ten, że chce pić. Nie dziwię się, że nie potrafisz się do niego zbliżyć. Dzielenie rodzinnych powinności w po kilku piwach zapewne też takie po łebkach, bo zmęczony jest, spracowany, a tak naprawdę skacowany.
Ja tutaj naprawy nie widzę i bardzo wątpię czy kiedykolwiek nastąpi, skoro twierdzi, że sam da radę z tym skończyć a nie kończy.
Emocjonalny szantaż to dalsza część tej samej udręki, tylko forma się zmieniła.
A ja myślę, że aby mąż pokazał faktyczną długotrwałe zmianę powinniście dać sobie czas w postaci separacji. On się wyprowadza i niech pokazuje swoim codziennym zachowaniem swoje zmiany na lepsze, a Ty miałabyś czas na spokojne analizowanie związku, siebie, emocji, może będąc "na odległość" sama odpowiesz sobie na pytanie "co i jak dalej?".
W takie szybkie i nagle zmiany to bym nie wierzyła, każda zmiana to proces. Wytrwałości i siły!
Widzę, że mam bardzo dużo do przemyślenia i przeanalizowania. Łatwo nie będzie, ale muszę wziąć się w garść. Dziękuję Wszystkim za słowa prawdy, chyba sama do końca nie chciałam widzieć jak jest.
Jeszcze jedno mam pytanie. Mówiąc mężowi, że zawsze czułam się traktowana jak smiec, on zarzuca mi, że ja go tak traktuje przez ostatnie kilka miesięcy. I tu wszystko sprowadza się do bliskości. Czy odmawiając mu, bo nie mam na to ochoty, robie coś nie tak? Czy facet naprawde nie potrafi wytrzymac kilka tyg bez stosunku? Czy to mój mąż ma jakieś swoje wyobrażenia?
26 2022-05-08 22:28:52 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-08 22:29:38)
Seks dla facetów jest bardzo ważny, organizm sam się dopomina i jeśli nie ma seksu w związku, to jeden się wścieka, drugi posłusznie czeka na ochotę żony, więc sami muszą sobie radzić, inny zdradza bo jakimś sposobem muszą się rozładować. A są tacy co uzależniają się od seks kamerek i seks z partnerką ich nie interesuje.
Dlatego jest to bardzo duży problem w małżeństwach, najlepiej mają kobiety, które nigdy nie odmawiają bo chcą, inne gorzej bo ślubowałam jak mówiła jedna, faceci nie rozumieją braku ochoty u kobiety, a kobiety ich chęci...
A zawsze jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz... dlatego najlepiej się dogadać w tej kwestii.