Zdarza się że krzycze albo zwyczajnie podnosze ton ale mam juz sam w sobie dosyc donosny głos i na prawde musze sie postarac by go ściszyć, ostatnio moj partner nie wrocil na noc nie poinformowal mnie o tym ( byl w warsztacie w domu swoich rodzicow w ktorym on sam ma "mieszkanie" ) mimo to cala noc nie spalam nie wiedzialam gdzie jest cos sie z nim dzieje... on smiertelnie sie obrazil i powiedzial ze go nie szanuje bo dzwoniac do niego nawrzeszczalam na niego byłam rozżalona, wściekła i bezsilna i krzyki zazwyczaj sa gdy juz do niego racjonalne argumenty nie docieraja... Czy naprawde krzyk w jego kierunku to brak szacunku? Robie to sporadycznie i naprawde w momencie totalnej bezsilnosci...
Tak.
Jednak twój partner również ma problem z brakiem szacunku, bo sytuacja, którą zaserwował tobie jest lekceważeniem.
W tym przypadku krzyk był wyrazem złości. Wcale nie trzeba krzyczeć by wyrazić brak szacunku, zdecydowanie lepiej można to zrobić przez ironię czy cynizm. Postawa Twojego partnera jest właśnie klasycznym przykładem braku szacunku - nie wrócić na noc i nie powiadomić, zafundować partnerce koszmarną noc a potem przerzucić całą winę na nią.
Krzyk jest brakiem szacunku, a nawet przemocą słowną, przemocą emocjonalną.
Jest mnóstwo sposobów na okazanie niezadowolenia z zachowań innych osób.
Mnie krzyk paraliżuje i nie jestem w stanie podjąć dyskusji z krzykaczem, chociaż
zdarza się, że mówię podniesionym tonem, że nie życzę sobie by na mnie krzyczano.
Przyznam, że czytając, jak stresową noc zafundował Tobie partner, pomyślałam
sobie, że jest nieodpowiedzialny, bo wystarczyło, by to On do Ciebie zadzwonił informując, że nie wróci na noc i nie byłoby problemu.
Myślę, że gdy ochłoniecie oboje, to wyjaśnicie sobie swoje racje bez krzyku.