Dylematy porzucenia - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Dylematy porzucenia

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4 ]

Temat: Dylematy porzucenia

Temat pewnie oklepany, jednak mam wrażenie, z resztą jak pewnie każda z Was, że sytuacja do końca nie jest jasna, bo czy można tak zupełnie stracić jasność umysłu w moim wieku?
Związek mój trwał 3 lata. Zachłyśnięta nim praktycznie od samego początku snułam marzenia o naszej przyszłości. Jednak to on pierwszy wyznał miłość, pierwszy poruszył temat przyszłości, a ja złapałam przynętę. I popłynęłam. Pojawiły się kłótnie i proza życia. Nigdy razem nie zamieszkaliśmy, choć sytuacje pomieszkiwania zdarzały się często. Wspólne weekendy, zaangażowane dzieci, rodzina i ich pełna akceptacja (obydwoje jesteśmy po przejściach) zaczął wątpić, wycofywać się, ja wtedy na przekór widziałam w tym coraz większy sens i próbowałam go do siebie przywiązać. Wzięłam w ręce naszą przyszłość i namawiałam do kolejnych kroków, takich od których ciężko będzie się oderwać ( rezerwacja wspólnego mieszkania, dalekosiężne plany…) on nie pozostawał obojętny, nie mogłam przecież być tak ślepa. I choć z początku nie do końca był przekonany później brał w tym ze mną udział i nawet cześć z tych planów brał na siebie. Do tego nałóg… relaksował się popijając drineczki. Coraz więcej drineczków i więcej… sytuacja stawała się ciężka, próbowałam rozmawiać, przekonywać, mówił, że wszystko ma pod kontrolą. Czas mijał. Coraz więcej kłótni, cichych dni i mojej rozpaczy, a jego obojętności. Poza tym wszystko jak dotychczas. Przyszedł czas kiedy poprosił o rozmowę. Stwierdził, że nie chce już tak żyć, że musi wziąć życie w swoje ręce. Poprosił mnie o wyrozumiałość, bo czas ten będzie dla niego ciężki. Cieszyłam się, że chce coś zrobić. Myślałam, że się do tego przyczyniłam. Minęło kilka tygodni. Przestał się odzywać. Zadzwoniłam, stwierdził, że lepiej mu teraz, że jest spokojniejszy i w zasadzie to ja byłam przyczyną tego, że pił, że tak się stoczył. Mój lament… niedowierzanie, przecież tak się starałam. Uwierzyłam jak nigdy, nie pozostawiając furtki nawet na inną ewentualność. Okropny ból, wręcz fizyczny. A on spokojny… poprosił o czas… i znów minęło kilka tygodni, nie wytrzymywałam, pisałam, dzwoniłam, przekonywałam. Kolejna rozmowa i już jego zdecydowanie o definitywnym zakończeniu, moje łzy, prośby, argumenty, które wszystkie wybijał. Widzi we mnie samo zło. Nasz związek nie kojarzy mu sie z niczym dobrym. I ten spokój, takt, opanowanie, żadnych emocji. Porostu trzeba pójść dalej … nie ma miłości. Nie kocha mnie. Moja prośba o szansę, może tak, ale w przyszłym roku. Teraz nie. Czyli z jednej strony nie chce, ale z drugiej mówi o czymś tam w przyszłości. Nadzieja utkana z takiej ułudy rozpala serce.Nie potrafię uwierzyć w to co się dzieje. Myślę o przyszłym roku, znów snuje plany z nim związane. Mam głęboką nadzieję, że sie obudzi, że to podniesiemy. Warto ją mieć? Co o tym myślicie?

Zobacz podobne tematy :
Odp: Dylematy porzucenia

Nie.
To koniec. Im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla Ciebie.
Jak wspomniałaś na początku oboje jesteście po przejściach z dziećmi. Sama już taka sytuacja jest problemowa do budowania czegoś wspolnego jednak na pierwszym etapie znajomości pod wpływem zakochania wydaje się, że problemy nie istnieją, a nawet jeśli to miłość wszystko przezwycięży.
Zaczęliście się spotykać i początkowo rzeczywiście było miło. Problemy zaczęły się w momencie kiedy zaczęłaś się angażować i chyba oczekiwałaś tego samego. Chciałaś, żeby wasza znajomość weszła na wyższe poziomy czyli zapewne wspólne mieszkanie, może ślub. Twój partner miał zdaje się całkowicie inną wizję waszego związku. On żyje sobie swobodnie, nie lubi zobowiązań, nie lubi ograniczeń i nie ma zamiaru się wiązać na serio.
To jest taki typ mężczyzny dzisiejszych czasów. To dlatego nie chciał z Tobą mieszkać. Chciał tylko czerpać profity tej znajomości tj. mieć seks, spotykać się od czasu do czasu, ale na swoich zasadach.
Jak zaczęłaś pytać co dalej to najpierw się zdystansował, a potem uciekł. Niestety ten typ tak ma. Nie łudź się, nic z tego nie będzie. Ty szukasz związku, poczucia bezpieczeństwa, miłości, a on szuka luźnej relacji, która nie koliduje z jego obecnym, wygodnym życiem.
Te tłumaczenia, że potrzebuje czasu to bajeczka dla naiwnej. Chciał się Ciebie pozbyć w miarę delikatnie licząc na to, że sama się domyślisz

3

Odp: Dylematy porzucenia

Można się tak pomylić? Patrzeć w oczy, przezywać chwile takie jakich podobno nie przeżyło się nigdy? Być oddanym i zapomnieć ? Zrezygnować z tego co wznosiło nas na wyżyny? Teraz myśleć tylko o tym co było złe? Co z tamtym czasem? Odszedł w zapomnienie? Dlaczego w takim razie ja nie mogę o tym zapomnieć? W mojej głowie setki myśli na temat jak go przekonać, jak to uratować… dlaczego daje nadzieję? Dlaczego odbiera telefony? Dlaczego rozmawia po kilka godzin i wysłuchuje, dlaczego mówi, że tęskni, że mu brakuje, ale, że sam nie wie czego chce. Dlaczego to racjonalizuje i odkłada na później? Czy to nie może być kwestia jego wewnętrznych dylematów, a nie kwestia tego uczucia, które przecież zdarza się tylko raz…

4

Odp: Dylematy porzucenia

Nie mogę ruszyć z miejsca. Wszystko straciło sens i tylko ta nadzieja trzyma mnie przy życiu. Nic nie jest już  ważne… rzeczy, które powinny być na piedestale (dzieci, dom, praca) to wszystko leży.

Posty [ 4 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Dylematy porzucenia

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024