Cześć,
Zdecydowałem się założyć ten temat właściwie po tym jak na pewnym innym forum kobiecym trafiłem przypadkowo na temat co kobiety zwłaszcza te doświadczone seksualnie i związkowo myślą na temat facetów, którzy w wieku około 30 ciągle są prawiczkami. Mianowicie sam jestem w podobnej sytuacji - mam 29 lat i nigdy nie byłem w żadnym związku, ani tym bardziej nie uprawiałem jeszcze seksu z kobietą i czytając wyżej wspomniany wątek na tamtym forum część wypowiedzi mnie przeraziła bo część kobiet wypowiadała się tam o takich ludziach jak o jakichś podludziach, kalekach, z bardzo dużą wręcz pogardą czy nawet obrzydzeniem. Niektórych wpisów nie dało się po prosu czytać.
No i sam przyznam, że po przeczytaniu tego zacząłem się zastanawiać czy może ze mną rzeczywiście jest coś nie tak i nie jestem do końca normalnym i zdrowym facetem...
Szczerze mówiąc generalnie nieposiadanie partnerki czy tym bardziej nie uprawianie seksu z kobietą nigdy nie sprawiało mi jakiegoś wielkiego problemu i nigdy nie widziałem w tym nic dziwnego, ani nie czułem się z tym źle. Nie mówię, że nie mam pociągu seksualnego, ani że kobiety mi się nie podobają co to to nie. Nie mówię też, że nigdy nie próbowałem znaleźć sobie dziewczyny. Po prostu nigdy nie czułem jakiejś potrzeby szukania dziewczyny na siłę żeby tylko ją mieć, jestem też osobą która nie uważa seksu za najważniejszy i ostateczny cel w związku.
Pewnie niektórzy pomyślą, że być może mam jakieś problemy, fobie społeczne, kompleksy, itd. Zapewne i coś takiego w jakiejś części było przyczyną ponieważ począwszy od gimnazjum byłem osobą bardzo mocno jąkającą się i zacinającą podczas mówienia. Dla rówieśników był to oczywiście ogromny powód do naśmiewania się, wyszydzania, itp. Kiedy poszedłem do liceum sytuacja uległa zmianie bo i ludzie byli tam (z małymi wyjątkami) już bardziej poważni i nie postępowali jak dzieciaki z gimnazjum. Jednak przez opisany stan rzeczy pogłębiona nieśmiałość, niechęć do rozmowy z obcymi ludźmi spowodowana wstydem związanym z jąkaniem została. Muszę też dodać, że do tego jestem osobą introwertyczną po prostu nie lubiącą chodzić na głośne pełne ludzi imprezy i na dyskoteki.
Dopiero pójście na studia i związany z tym wyjazd do większego miasta siłą rzeczy dużo bardziej zmienił stan. Poznałem zupełnie nowych ludzi, wzrosła moja pewność siebie, a problemy z mową niemal całkowicie ustąpiły po kilku pierwszych latach studiów.
I właśnie w tym okresie studiów podjąłem pierwsze próby znalezienia sobie jakiejś pary, a było takich prób kilka. Niestety przyznać muszę, że miałem w tym względzie trochę pecha bo kiedy poznałem jedną dziewczynę z którą najprawdopodobniej by się udało byłem akurat w okresie oczekiwania na powtórzenie jednego semestru i przez pół roku nie przebywałem w mieście w którym studiowałem przez co nasz kontakt ograniczał się jedynie do pisania ze sobą. Niestety pół roku czasu to był zbyt długi okres i dziewczyna poznała w międzyczasie innego, który był wtedy "na miejscu" więc nic z tego nie wyszło i ostatecznie skończyło się na przyjaźni.
Drugą fajną dziewczynę poznałem potem na kolejnym już kierunku studiów (niestety pierwszego nie było mi dane z pewnych przyczyn ukończyć), ale pech chciał że była ona już od dawna zajęta i skończyło się na tym, że zostaliśmy tylko dobrymi przyjaciółmi.
Jak już pisałem wcześniej studia mocno poprawiły mój stan związany z problemami z mową, które opisałem powyżej, ale dopiero po ukończeniu studiów inżynierskich udało mi się uporać z nim w zasadzie całkowicie. Mianowicie trzy lata temu (miałem już wtedy 26 lat) rozpocząłem zaoczne studia magisterskie w weekendy i w tym samym czasie pracę usługach i handlu w tygodniu. I to ta właśnie praca była strzałem w 10 biorąc pod uwagę moje wcześniejsze problemy z mową czy nieśmiałością. Siłą rzeczy codziennie pracując z ludźmi, wykonując dziesiątki telefonów w zasadzie całkowicie przestałem się jąkać i zacinać, a także wyzbyłem się niechęci do normalnego kontaktu z ludźmi. Oczywiście w parze z tym wszystkim podskoczyła pewność siebie.
Niestety pracują po 10 godzin dziennie prawie codziennie w tygodniu i spędzając całą sobotę i niedzielę na uczelni siłą rzeczy nie miałem już czasu na nic innego, w tym na poszukiwanie partnerki.
No i tak minęły te 3 lata, a ja mam 29 lat i nadal nie byłem w żadnym związku i jestem prawiczkiem. W tym momencie jestem na etapie kończenia studiów magisterskich i w przeciągu roku planuję zmienić też pracę na lepszą. Samotność jednak szczerze coraz bardziej mi dokucza więc postanowiłem ostatnio spróbować kogoś poznać poprzez portal randkowy i założyłem na nim konto. Najprawdopodobniej niedługo się z kimś spotkam.
PS: Ogólnie nie ma żadnego problemu w kontaktach z kobietami, z koleżankami w pracy dogaduję się świetnie (niestety zajęte wszystkie więc nie ma mowy o próbowaniu czegoś więcej), mam też jak już wyżej napisałem żeńskie przyjaciółki. Osoby, które mnie dobrze znają uważają mnie za fajnego gościa. Chociaż kilku dobrych znajomych powiedziało mi już, że dla osoby która mnie nie zna mogę się na pierwszy rzut oka wydać pozornie trochę dziwakiem.
W zasadzie największym moim problemem jest chyba to, że nawet jak już zacznę próbować z kimś kręcić to w końcu wpadam we friendzone. Miałem rok temu taką przygodę z dziewczyną z którą poznała mnie koleżanka i tak to się niestety skończyło.
Oto moja historia, ale do rzeczy - moim pytaniem było przede wszystkim - czy ze mną jest coś nie tak czego mógłbym nie być świadom? Czy z tego powodu, że jestem prawiczkiem jestem kimś gorszym, kaleką?