Witam. Piszę dlatego bo nie mam bardzo z kim o tym pogadać. Chciała bym się trochę wygadać i dostać od was jakiejś porady bo już sama się poplątałam.
Więc jestem już z moim facetem 15 lat mamy trójkę wspaniałych dzieci ale co bym nie zrobiła to zawsze jest źle on ciężko pracuje ma swoją firmę w praktycznie go nie ma w domu ja też jestem pracującą mamą. Ale w niczym mi nie pomaga wszystko robię sama jak jest w domu to też nic nie zrobi ani nie pomoże mi ani w domu ani przy dzieciach. Czasami już nie mam siły żeby się ruszyć a ty mnie czeka jeszcze Góra roboty a jak już czegoś nie zrobię np. Nie ogarnę rano po śniadaniu bo nie mialam czasu inaczej bym się spóźniła z dziećmi do szkoły i do żłobka a przez to do pracy to jest wielka awantura i mówi że nie jestem prawdziwą kobietą. Przez to czuję się okropnie i nie mam na nic sił winie zawsze siebie że to ja robię coś źle że jestem zła mamą i żoną a ja daje z siebie wszystko ale chyba dalej za mało. Co Wy o tym myślicie dajcie jakąś poradę. Buziaczki
Witam. Piszę dlatego bo nie mam bardzo z kim o tym pogadać. Chciała bym się trochę wygadać i dostać od was jakiejś porady bo już sama się poplątałam.
Więc jestem już z moim facetem 15 lat mamy trójkę wspaniałych dzieci ale co bym nie zrobiła to zawsze jest źle on ciężko pracuje ma swoją firmę w praktycznie go nie ma w domu ja też jestem pracującą mamą. Ale w niczym mi nie pomaga wszystko robię sama jak jest w domu to też nic nie zrobi ani nie pomoże mi ani w domu ani przy dzieciach. Czasami już nie mam siły żeby się ruszyć a ty mnie czeka jeszcze Góra roboty a jak już czegoś nie zrobię np. Nie ogarnę rano po śniadaniu bo nie mialam czasu inaczej bym się spóźniła z dziećmi do szkoły i do żłobka a przez to do pracy to jest wielka awantura i mówi że nie jestem prawdziwą kobietą. Przez to czuję się okropnie i nie mam na nic sił winie zawsze siebie że to ja robię coś źle że jestem zła mamą i żoną a ja daje z siebie wszystko ale chyba dalej za mało. Co Wy o tym myślicie dajcie jakąś poradę. Buziaczki
Nie jesteś od tego, żeby spełniać jego wygórowane oczekiwania.
Ja sporo odpuściłam i jestem szczęśliwsza
3 2021-09-08 09:37:19 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-09-08 09:37:40)
Trójka dzieci brzmi jak horror. I tak gratulacje że jako tako to ogarniasz i jeszcze chodzisz do pracy.
Może zatrudnijcie panią do sprzątania? Niech wpada chociaż 1-2 razy w tygodniu, to naprawdę nie są duże koszty.
4 2021-09-08 10:50:10 Ostatnio edytowany przez Zielony_Domek (2021-09-08 10:53:09)
Trójka dzieci brzmi jak horror. I tak gratulacje że jako tako to ogarniasz i jeszcze chodzisz do pracy.
Może zatrudnijcie panią do sprzątania? Niech wpada chociaż 1-2 razy w tygodniu, to naprawdę nie są duże koszty.
Co znaczy horror?
Również mam 3 dzieci i mimo, że czasem człowiek ma dość, daleko do horroru, również ogarniam dom i pracę na cały etat, wszystko się da. Krzywdzące uogólnienie. Autorka te dzieci ma i już, to jest fakt.
U autorki chodzi o elementarny brak pomocy, wsparcia i jeszcze awantury z byle powodu.
Wolałabym być po stokroć sama niż mieć takiego faceta obok siebie. Jaki to przykład dla tych dzieci? Mama służąca, przynieś - podaj - pozamiataj - automat, a tatuś ma wszystko w pompce.
Bądź prawdziwą kobietą i spróbuj zawalczyć o siebie, dasz sobie radę, w zasadzie dajesz cały czas, ale będzie spokój, a ten jest bezcenny.
Próbowałaś z nim rozmawiać?
Hasło "w niczym mi nie pomaga" jest co najmniej dziwne.
Dziwne, bo oboje pracujecie zawodowo, mieszkacie pod jednym dachem i macie dzieci. A skoro tak, to i obowiązki domowe są waszymi, nie tylko Twoimi. Z sobie wiadomych względów postanowiłaś być w związku jedyną, która poza pracą zawodową zajmuje się domem i dziećmi. Skoro przez lata to Ty byłaś odpowiedzialna za to wszystko, to zrozumiałym są oczekiwania (że to Ty sprzątasz, gotujesz, wychowujesz) i pretensje męża, gdy nie wywiązujesz się z podjętych zobowiązań i zaskoczenie, gdy uważasz, że ma on pomagać Tobie.
Moja rada?
Przede wszystkim zmień... swój sposób myślenia. Jesteś kobietą bez względu na to, co i jak robisz. (Hasło "prawdziwa kobieta" wzięte jest z sufitu i nic nie oznacza.) Zobacz, że jesteś... człowiekiem. (Tak. Wiem. Dla niektórych to szokujące stwierdzenie.) Człowiekiem, który ma swoje prawa (dopóki sam z nich nie zrezygnuje), w tym prawo do odpoczynku i szacunku.
Zrezygnuj z - jak to określiłaś - dawania wszystkiego z siebie. Nie na tym polega bycie człowiekiem, żoną, matką.
Porozmawiaj z mężem, ale bez wylewania żali, bez oskarżania go, bez pokazywania swej martyrologii. Ustalcie (wspólnie, nie w trybie nakazowym, kto czym w domu się zajmuje.
madoja napisał/a:Trójka dzieci brzmi jak horror. I tak gratulacje że jako tako to ogarniasz i jeszcze chodzisz do pracy.
Może zatrudnijcie panią do sprzątania? Niech wpada chociaż 1-2 razy w tygodniu, to naprawdę nie są duże koszty.Co znaczy horror?
Również mam 3 dzieci i mimo, że czasem człowiek ma dość, daleko do horroru, również ogarniam dom i pracę na cały etat, wszystko się da. Krzywdzące uogólnienie. Autorka te dzieci ma i już, to jest fakt.U autorki chodzi o elementarny brak pomocy, wsparcia i jeszcze awantury z byle powodu.
Wolałabym być po stokroć sama niż mieć takiego faceta obok siebie. Jaki to przykład dla tych dzieci? Mama służąca, przynieś - podaj - pozamiataj - automat, a tatuś ma wszystko w pompce.
Bądź prawdziwą kobietą i spróbuj zawalczyć o siebie, dasz sobie radę, w zasadzie dajesz cały czas, ale będzie spokój, a ten jest bezcenny.Próbowałaś z nim rozmawiać?
Tak kochana i to nie raz a on zawsze mówi że jakoś inne kobiety wszystko ogarniają same i nie marudzą tak jak ja i że kobiety są poprostu do tego sworzone i kończy się na tym że się pokłócimy u nie rozmawiamy że sobą pare dni a ja oczywiście obwiniam siebie bo mi daje takie myśli że może że mną jest coś nie tak a że faktycznie inne kobiety wszystko robią same a mąż im w niczym nie pomaga i dają radę
Tak kochana i to nie raz a on zawsze mówi że jakoś inne kobiety wszystko ogarniają same i nie marudzą tak jak ja i że kobiety są poprostu do tego sworzone i kończy się na tym że się pokłócimy u nie rozmawiamy że sobą pare dni a ja oczywiście obwiniam siebie bo mi daje takie myśli że może że mną jest coś nie tak a że faktycznie inne kobiety wszystko robią same a mąż im w niczym nie pomaga i dają radę
ale głupoty gada ten Twój mąż.
Postawiła byś przed nim słonia i kazała zabić, bo przecież mężczyźni są do tego stworzeni.
I jeszcze niech koleś co rano lata w skórach z dzidą po mieście i poluje na grubego zwierza, bo przecież jako facet jest do tego stworzony. Przez 10 tys lat mężczyźni tak robili, to co, on nie potrafi?
A w ogóle to on powinien zarabiac tyle, żebyś Ty mogła zatrudnić sobie pomoc domową, jesli ma takie wyobrażenie o rolach męskich i kobiecych. Jesli zarabia mniej to on jest doopa a nie facet.
Pozwalasz mu wejść sobie na głowę absurdalnymi manipulacjami.
Tak kochana i to nie raz a on zawsze mówi że jakoś inne kobiety wszystko ogarniają same i nie marudzą tak jak ja i że kobiety są poprostu do tego sworzone i kończy się na tym że się pokłócimy u nie rozmawiamy że sobą pare dni a ja oczywiście obwiniam siebie bo mi daje takie myśli że może że mną jest coś nie tak a że faktycznie inne kobiety wszystko robią same a mąż im w niczym nie pomaga i dają radę
A od kiedy tak jest?
Przecież zawsze tak nie było? Umiesz określić moment kiedy to się zaczęło? Tzn. od kiedy jesteś dla swojego męża nieogarniającą się kobietą?
10 2021-09-09 12:35:59 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2021-09-09 13:29:02)
Witam. Piszę dlatego bo nie mam bardzo z kim o tym pogadać. Chciała bym się trochę wygadać i dostać od was jakiejś porady bo już sama się poplątałam.
Więc jestem już z moim facetem 15 lat mamy trójkę wspaniałych dzieci ale co bym nie zrobiła to zawsze jest źle on ciężko pracuje ma swoją firmę w praktycznie go nie ma w domu ja też jestem pracującą mamą. Ale w niczym mi nie pomaga wszystko robię sama jak jest w domu to też nic nie zrobi ani nie pomoże mi ani w domu ani przy dzieciach. Czasami już nie mam siły żeby się ruszyć a ty mnie czeka jeszcze Góra roboty a jak już czegoś nie zrobię np. Nie ogarnę rano po śniadaniu bo nie mialam czasu inaczej bym się spóźniła z dziećmi do szkoły i do żłobka a przez to do pracy to jest wielka awantura i mówi że nie jestem prawdziwą kobietą. Przez to czuję się okropnie i nie mam na nic sił winie zawsze siebie że to ja robię coś źle że jestem zła mamą i żoną a ja daje z siebie wszystko ale chyba dalej za mało. Co Wy o tym myślicie dajcie jakąś poradę. Buziaczki
Moja rada jest jedna - podzielić obowiązki domowe by każdy w równym stopniu odpowiadał za rodzinę.
Prawdziwa kobieta nie rodzi się z miotłą w jednej ręce a szmatą w drugiej i talentem do obsługiwania wszystkich wokół. Prawdziwa kobieta nie pozwoli sobie wmówić że tylko ona jest odpowiedzialna za czystość w domu i wychowanie dzieci. Można by tak jeszcze długo. Rzecz w tym, że ulegasz jego ocenie i starasz się sprostać oczekiwaniom żeby w domu był spokój, a on bezwzględnie to wykorzystuje. W ten sposób zwalnia się z robienia rzeczy których nie ma ochoty wykonać, a które zrobić trzeba.
Okeeej. Ja rozumiem, że nie każdy poszedł z duchem czasu, ale w takim razie mam nadzieję, że szanowny pan mąż zarabia tyle, żeby:
- mógł zatrudnić komplet służby (kucharka, pani do sprzątania i guwernantka to absolutne minimum!);
- wybudować duży dom albo kupić potężne mieszkanie (hej, musisz mieć swój buduar!),
- Twoja praca nie była koniecznością, a jej podjęcie zależało wyłącznie od Twojego kaprysu;
- opłacać opłacać Tobie i dzieciom podróże (no przecież należą Ci się wyjazdy do wód, a bez spędzenia miesięcy w różnych krajach dzieci nie zdobędą należytego wykształcenia).
Spełnia pan mąż te warunki? Nie? To powiedz, że jak spełni, Ty zaczniesz zarządzać domem, jak to ta prawdziwa kobieta powinna. W końcu prawdziwej kobiecie potrzebny jest prawdziwy mężczyzna, a nie taki, co to ani w domu nic nie zrobi, ani sam rodzinie utrzymania na poziomie nie zapewni.