To chyba juz koniec - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » To chyba juz koniec

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 8 ]

Temat: To chyba juz koniec

Witajcie. Przeczytałem chyba cale forum. Ale w głowie mętlik. Moja historia: wielka miłość 15 lat temu. Chemia, wspolne wakacje. Pierwszy sex, czułości itp. Zona z domu z zimnym wychowaniem. Ja dość biedny, ona raczej średnio zamożna. Miłość po grob. Ja dawałem jej radość i ogromny optymizm. Zachęcałem do rozwoju. Pierwsze poważne prace. Pieniądze. Ale śmierć mojego ojca spowodowała ze piekny czas się skończył. Problemy finansowe. Odpowiedzialność za moja rodzine ponieważ zostały dlugi. Jako młody chlopak dość szybko musiałem zawalczyć o resztki majątku. Uporządkować sprawy po ojcu. Było ciężko. Związek 2letni wpadła mielizne. Ale ogarnalem sprawy. Był slub. Pojawiło się dziecko. Znowu problemy finansowe. Zamieszkaliśmy z dziadkiem zony ponieważ przepisał na nią mieszkanie. Nie było łatwo Ale staraliśmy się normalnie żyć. Alejuz wtedy zabrakło czasu tylko dla nas. Pojawiło się drugie dziecko. Finanse średnio. Nie mogłem zająć się tylko zarabianiem. Zona miała problemy wychowawcze. Baby blus.Nie chciała tez zostać z dziecmi w domu. Wiec pomagałem. Aż zabardzo. Okazało się że jest podobna do swojej mamy. Zimy chow jak wspomniałem. Ja tracę firmę i prace bo nie moge pogodzić tego z zajmowaniem się dziecmi. Zona nie czuje z nimi jakiejś wielkiej więzi. Woli pracować. Znowu kryzys. Utrata jej pracy,mojej. Zeby ratować mieszkanie przed licytacja komornicza popełniam przestępstwo finansowe. Naiwnie myślę że za chwile to odkrece. Bo mam lepsza prace.Zona dostaje propozycje pracy na drugim końcu polski. I tak od lat nikt nam z dziecmi nie pomaga. Teściowie żyją swoim życiem. Wszystko na naszych barkach. Przeprowadzamy się Wpadamy w pułapkę. Zona pracuje Ja zajmuje się dziecmi. Co z tego ze mieszkanie uratowane. Tracę możliwość normalnej pracy przez problemy prawne. Siedzę z dziecmi w domu. Frustruje mnie to i chce zmian. Ale sa niemożliwe bo jej praca jest dla niej ważna. Wyjazdy. Spotkania. Życie towarzyskie. A poza tym pieniądze. Mieszkanie sprzedajemy i budujemy dom. Ma być w końcu normalnie i szczęśliwie. Ale nie jest. Mam poczucie ze ona jest kimś obcym. Niema czułości wsparcia itp. Dla Dzieci tez. Obiecuje  mi nad sobą popracowac i  jest  dla dzieci w końcu matka. Przychodzi pandemia. Moja praca na tym nie cierpi. Rozwijamsie. Awansuje. Zona popada w depresję siedząc w domu i traci prace. Życie malzenskie zamiera. Czulosc i sex odchodzą do lamusa. Sytuacja się pogarsza. Skłaniam jako rozmow. Widzimy ze się rozjeżdżamy. Ja nie potrafię ciągnąć małżeństwa bez miłości. Jednocześnie pogarszające się finanse niszczą atmosferę. Po naciskach itp. zona proponuje zyciew układzie aż polepsza się finanse i rozwod. Chce żebym był taki jak dawniej bo wtedy mnie kochała. Aleja dorosłem. Niejestem wesołym naiwnym chłopcem. Chce żyć normalnie. Czuć miłość i wsparcie żony. Ja ja wspieram i jestemzawsze gdy trzeba rozwiązać problemy. Ale juz tak nie moge.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Pronome (2021-06-04 08:49:48)

Odp: To chyba juz koniec
39janosik napisał/a:

Ale w głowie mętlik.

Chyba caly czas. Nie kupuje historii, kiedy ktos przychodzi na forum i jedynym ''zlym'' jest opisywany partner. Podejrzewam, ze zona nie tylko wychowywala dzieci, ale tez uwijala sie jak mogla w pracy, aby zarobic na rodzinne zycie. Skoro jezdzila po Polsce, zapewne pracowala w handlu, co moim zdaniem totalnie drenuje kobiety. Po prostu ma juz dosc i nie dziwilabym sie, bo sposob w jaki opisujesz wasza wspolna historie, to jakis rollercoaster - brak bezpieczeństwa i poczucia stabilizacji. Twoje marzenia o spokoju i wielkiej milosci nie wiem jak sie maja do tego, kiedy rodzina jest w rozsycpce z powodu klopotow finansowych. Moze poszukaj kochanki, bedzie lekko i przyjemnie. ALe tez na powaznie: pandemia dala w kosc wielu ludziom. Idz do psychologa, poukladaj sie. Na chwile obecna widze pogubionego czlowieka, ktory sam z soba jest nieszczesliwy i jedyne o czym marzy, to aby ktos go wsparl. Zona zapewne jest w takim samym stanie. Jesli nie ma pomiedzy wami juz uczucia, lepiej zaczac od nowa.

3 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-06-04 09:14:19)

Odp: To chyba juz koniec
39janosik napisał/a:

. Zona popada w depresję siedząc w domu i traci prace. Życie malzenskie zamiera. Czulosc i sex odchodzą do lamusa. Sytuacja się pogarsza. Skłaniam jako rozmow. Widzimy ze się rozjeżdżamy. Ja nie potrafię ciągnąć małżeństwa bez miłości. Jednocześnie pogarszające się finanse niszczą atmosferę. Po naciskach itp. zona proponuje zyciew układzie aż polepsza się finanse i rozwod. Chce żebym był taki jak dawniej bo wtedy mnie kochała. Aleja dorosłem. Niejestem wesołym naiwnym chłopcem. Chce żyć normalnie. Czuć miłość i wsparcie żony. Ja ja wspieram i jestemzawsze gdy trzeba rozwiązać problemy. Ale juz tak nie moge.

Sam napisałeś, że żona popada w depresję po stracie pracy. W sytuacji, gdy to ona ciągnęła cały czas ten wózek waszych finansów i w ogóle egzystencji, to jest dla niej szokiem, że z dnia na dzień straciła właściwie wszystko w kwestii zawodowej i zarobkowej, Wierzę, że można się po prostu załamać. Napisałeś, że ją wspierasz ale ja tutaj tego nie widzę. Widzę tylko faceta, któremu się polepszyło i pomyślal, że można by pójść za ciosem i coś w życiu zmienić  by sobie poprawić. Nie ma w tym niczego złego jeśli nie idzie za tym zwykły egoizm i patrzenie tylko na swoj czubek nosa. Jakoś ci nie przeszkadzały wady żony, mówię o chłodzie emocjonalnym wobec ciebie i dzieci, gdy byłeś w tarapatach i sam potrzebowałeś wsparcia. Teraz, gdy żona po prostu opadła już z sił, a tobie zaczyna się lepiej dziać w kwestii zarobków, zaczynasz kombinować.

Czego ty tak naprawdę chcesz?
Jeśli chcesz się utwierdzić w przekonaniu, że zrobisz dobrze występujac o rozwód, to przecież nie ty pierwszy i nie ostatni. Jeśli twoja żona jest świadoma co się dzieje i nie widzicie dalej szansy by wasze malżeństwo trwało, to rozejście się jest na pewno dobrym wyjściem.
Jednak teraz, gdy tak naprawdę wreszcie lepiej wam się powodzi, ty zażegnałeś swoje problemy min. z prawem, to chwilowe potknięcie żony na gruncie zawodowym chyba nie jest dla was katastrofą której nie można pokonać? Nawet jeśli przekłada się to na jej depresję i co za tym idzie zaniżone libido.

4

Odp: To chyba juz koniec

Nie chce kochanki. Poświęciłem życie zawodowe by uratować mieszkanie. Chciala bym zajmował się dziecmi gdy tego nie chciala to przejąłem te rolę. Nie można jednocześnie byc super ojcem i świetnie zarabiać. Każdy z tych obowiązków absorbuje. Teraz względnie dobrze to godze. To nie chodzi o to ze chce odejść. Poprostu po latach mega problemów przyszedł spokój. Obecne problemy finansowe sa względnie małe i panuje nad nimi. Zona czuje się zdradzona przez firmę. Poswiecila jej parę lat kosztem małżeństwa idzieci. Teraz wie ze po drodze cos się zgubilo. Finanse naprawiliśmy razem. Logistycznie i funkcjonalnie podzial obowiązków jest taki ze wszystko w miare ok działa. Ale przez lata zajmujac się przyziemnymi sprawami przeżycia cos innego uleciało. Rodziny czy przyjaciol wspierających nie mamy. Tymbolesniej odczuwamy nasz rozjazd bo byliśmy dla siebie zawsze jedynymi filarami. Raz jedno raz drugie. Teraz tez wspieram. Pomagam. Zachęciłem do wizyty u lekarza psychologa. Jej terapia w toku. Zawsze tak działam. Ale w tym wszystkim co się z naszym życiem działo, widzę tylko faceta który dał z siebie wszystko by pozwolić przetrwać rodzinie ciężkie czasy. Nadal to robie. Ale mysl ze nie mam celu -była nim chęć uporządkowania tego dla wspólnej przyszłości -jest przygnebiajaca. Slowanie kochamcie takiego jak teraz jest straszna. Czyli zarabiajacy uporządkowany i ogarniajacy wszystko maz jest zły. A ten szalony i zarazajacy optymizmam sprzed lat dobry dlatego ze choć było ciężko to chociaż wesoło, milo, czule?

5

Odp: To chyba juz koniec
39janosik napisał/a:

Ale mysl ze nie mam celu

To moze najwyzszy czas stawic czola kryzysowi wieku sredniego i wyznaczyc sobie indywidualne i rodzinne cele, zamiast wplatac w swoje bagienko zone, ktora sama na pewno musi sobie odpowiedziec na wiele pytan teraz.

6 Ostatnio edytowany przez polis (2021-06-04 10:33:07)

Odp: To chyba juz koniec
39janosik napisał/a:

Nie chce kochanki. Poświęciłem życie zawodowe by uratować mieszkanie. Chciala bym zajmował się dziecmi gdy tego nie chciala to przejąłem te rolę. Nie można jednocześnie byc super ojcem i świetnie zarabiać. Każdy z tych obowiązków absorbuje. Teraz względnie dobrze to godze. To nie chodzi o to ze chce odejść. Poprostu po latach mega problemów przyszedł spokój. Obecne problemy finansowe sa względnie małe i panuje nad nimi. Zona czuje się zdradzona przez firmę. Poswiecila jej parę lat kosztem małżeństwa idzieci. Teraz wie ze po drodze cos się zgubilo. Finanse naprawiliśmy razem. Logistycznie i funkcjonalnie podzial obowiązków jest taki ze wszystko w miare ok działa. Ale przez lata zajmujac się przyziemnymi sprawami przeżycia cos innego uleciało. Rodziny czy przyjaciol wspierających nie mamy. Tymbolesniej odczuwamy nasz rozjazd bo byliśmy dla siebie zawsze jedynymi filarami. Raz jedno raz drugie. Teraz tez wspieram. Pomagam. Zachęciłem do wizyty u lekarza psychologa. Jej terapia w toku. Zawsze tak działam. Ale w tym wszystkim co się z naszym życiem działo, widzę tylko faceta który dał z siebie wszystko by pozwolić przetrwać rodzinie ciężkie czasy. Nadal to robie. Ale mysl ze nie mam celu -była nim chęć uporządkowania tego dla wspólnej przyszłości -jest przygnebiajaca. Slowanie kochamcie takiego jak teraz jest straszna. Czyli zarabiajacy uporządkowany i ogarniajacy wszystko maz jest zły. A ten szalony i zarazajacy optymizmam sprzed lat dobry dlatego ze choć było ciężko to chociaż wesoło, milo, czule?

Skoro podobno tak ubolewacie oboje rozjazd, to byliście na terapii par?

Plus to co Pronome napisała o kryzysie wieku średniego. Przecież to nie wina żony, że Ty nie masz celów.

7 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-06-04 15:35:04)

Odp: To chyba juz koniec

wszystko zrobiles dobrze. teraz nie macie problemow finansowych, z tego co napisales wyzej, wiec jaki problem zadbac i o was? mi sie wydaje, ze jej brakuje poczucia czulosci. jak jej ja okazujesz?  na poczatek nie trzeba nic wielkiego. jakis komplement, kwiatki, przytulenie. w jakim wieku sa dzieci? randka raz na miesiac -czas dla was. kolacja nawet w domu przy swiecach z winkiem tylko we dwojke, jesli dzieci male jak pojda spac.
wydjae mi sie, ze warto zawalczyc jeszcze raz. wsplonota trudnych malzenstw sychar nieregulaminowy link

8 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-06-15 12:51:00)

Odp: To chyba juz koniec
Pronome napisał/a:
39janosik napisał/a:

Ale w głowie mętlik.

Chyba caly czas. Nie kupuje historii, kiedy ktos przychodzi na forum i jedynym ''zlym'' jest opisywany partner. Podejrzewam, ze zona nie tylko wychowywala dzieci, ale tez uwijala sie jak mogla w pracy, aby zarobic na rodzinne zycie. Skoro jezdzila po Polsce, zapewne pracowala w handlu, co moim zdaniem totalnie drenuje kobiety. Po prostu ma juz dosc i nie dziwilabym sie, bo sposob w jaki opisujesz wasza wspolna historie, to jakis rollercoaster - brak bezpieczeństwa i poczucia stabilizacji. Twoje marzenia o spokoju i wielkiej milosci nie wiem jak sie maja do tego, kiedy rodzina jest w rozsycpce z powodu klopotow finansowych. Moze poszukaj kochanki, bedzie lekko i przyjemnie. ALe tez na powaznie: pandemia dala w kosc wielu ludziom. Idz do psychologa, poukladaj sie. Na chwile obecna widze pogubionego czlowieka, ktory sam z soba jest nieszczesliwy i jedyne o czym marzy, to aby ktos go wsparl. Zona zapewne jest w takim samym stanie. Jesli nie ma pomiedzy wami juz uczucia, lepiej zaczac od nowa.

Praca była jej kochankiem. Najważniejsza. Nie tylko ze względów finansowych. Ale dawała jej poczucie wartości które odebrali rodzice zrywając kontakty. Kłopoty finansowe zaś wynikają nie tylko z mojej winy i widzimisie. Często wystarczy odebrać telefon czy ustalić przesuniecie raty. Niestety zona ma wyjątkową awersję do odbierania telefonów. I ustalenia takich kwestii. Nie wszystkie kwestie finansowe ja mogę załatwić. Czasem musi to zrobić osoba która jest na umowie.
Dotyczy to także telewizji, drobnych umów itp. Są też poważne kwestie związane z odbiorem domu, które ponoć są załatwione, a okazuje się że nie są. Kłamstwo wychodzi na jaw, a wtedy jest krzyk że powinienem to załatwić gdybym był dobrym mężem. To tak niestety nie działa. Co do braku bezpieczeństwa-co ma powiedzieć facet który cały majątek przepisał na żonę by chronić rodzinę przed ruiną? Zona jako właścicielka domu raczej powinna miec poczucie bezpieczeństwa, a to ja powinienem sie martwic czy bede mial gdzie się podziac w przypadku rozwodu.

Problemy finansowe zazwyczaj jakieś są zawsze. Co do bliskości i czułości ona jej nie chce i nie potrzebuje. Delikatnie sprawdzam jej stan. Pytam co słychac itp. Ale to ostatnie tygodnie w starej pracy, więc przybicie i przygnębienie dobijają ją. Ja odpuszczam i pozwalam się wyciszyć. Ale ona wtedy zatapia się w czrnej dziurze smutku i braku celów na przyszłość. W takiej sytuacji trudno narzucać się ze swoimi potrzebami. Inna kwestia ze wieczne rozdrażnienie, zły humor, czarnowidztwo i brak jakiegokolowiek kontaktu fizycznego zamienia nas we współlokatorów.

Małżeństwo to chyba wspólne rozwiązywanie problemów. Skora ja pomagam jej i na tyle na ile pozwala mi prawo ingeruję w jej problemy, załatwiając urzędowo, bankowo itp. co się da, to chyba zasada synergii powinna działać i w moich rozterkach powinienem liczyć także na drugą stronę i móc podzielić się swoimi obawami co do pewnych kwestii które mnie nurtują. Nie bardzo rozumiem gdzie w poczuciu braku kontaktu z najbliższym człowiekiem widać kryzys wieku średniego? Wedłiug ciebie mąż powinien ogarniać trudne tematy w domu, także dzieci obiady itp. a potem potulnie wyjść na piwo z kolegami by zejść żonie z drogi i nie daj boże chcieć porozmawiać o jakimś swoim problemie? kiedy dzieci grają w swoje gry , żona bierze po dniu pracy kąpiel, nie mogę po prostu z tą drugą osobą pobyć i nie tylko posłuchać jak jej minął masakryczny dzień w pracy, ale także może opowiedzieć coś o swoim? Bo u mnie to mnie nikt nie wysłuchuje. Dawca załatwił, ogarnął. Dzieci i żona wrócili do domu i są zmęczeni. Ja też. Ale jakoś mam jeszcze chęć z nimi pogadać, zastanowić się co zrobić w jakiejś tam sprawie i próbowac to ustalić. Nawet ogród podlewam smile Ale słyszę że to był zły dzień, dziś nie gadajmy o ... "wstaw odpowiedni problem który akurat jest na tapecie do pilnego rozwiazania"..I tak mija dzień za dniem, miesiąc za miesiącem. Decyzje same się nie podejmują, więc z braku chęci zony podejmuję je ja. A potem pretensje jeśli coś jest inaczej niż sobie pomyślała. Wystarczyło znależć chwile i nie zostawiać wolnej ręki w decyzjach mężowi, jesli chciało się coś załatwić tak i tak. Tym bardziej że wychodzę z inicjatywą. No ale wtedy skutki decyzji trzeba by podzielić na dwa. A tak to można mieć złudny spokój i udawać żejak nie moje decyzje to i nie moje błedy.

Posty [ 8 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » To chyba juz koniec

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024