Nie liczę na wielki odzew, ale muszę się gdzieś wygadać, bo chyba pęknę.
Kilka lat temu przez internet poznałam mężczyznę, z którym przypadliśmy sobie do gustu. Pominę całe zamieszanie, które działo się od tamtej pory i przejdę od razu do chwili obecnej: nie jesteśmy razem i zerwałam z nim kontakt. Nie czułam się wystarczająco chciana i nie czułam, żeby angażował się w podobnym stopniu.
Parę dni temu dopadła mnie tak obezwładniająca tęsknota za nim, że ledwo sobie z tym radzę.
Rozum doskonale pamięta co było i jak było i nadal twardo trzyma się swojej wersji, że lepiej mi będzie samej. Za to serce wariuje, bo strasznie byłam na niego nastawiona, mimo wszystkich moich lęków, kompleksów, problemów i pierdoletów naprawdę byłam gotowa na ten związek. Próbowałam od tego czasu poznać kogoś innego i naprawdę podeszłam do tego, jak na mnie, z otwartą głową. Ale mimo to, czuję się okropnie zepsuta, jakby to był o ten jeden raz za dużo, kiedy się nie udało.
Bardzo chciałabym do niego napisać, zadzwonić, usłyszeć, że też tęskni i tak dalej. I bardzo potrzebuję, żebyście jakoś wybiły mi to z głowy.