Hej! To mój pierwszy post i mam taką rozkmine, problem...
Mianowicie pracuję w pewnej firmie w której kolega który od dłuższego czasu mi wpadł w oko w końcu zebrał się i wziął ode mnie nr telefonu(ja wniebowzieta wiadomo) i cisza. W tym samym tygodniu pyta się czy może gdzieś wyjdziemy na jakiegoś kebsa czy coś tak o no i Ja że ok można się zgadać w weekend to on ok to będziemy w kontakcie. Byliśmy umówieni na sobotę ale on po nockach wieczorem napisał że nie da rady bo ma jeszcze robotę w domu itp że może w przyszły weekend no to ja że ok żaden problem, cały tydzień razem w pracy śmiechy i różne w sobote się spotkaliśmy pod wieczór i fajnie się gadalo, tematów nie było końca zabrał mnie do jego siostry gdzie najpierw mówiłam że nie no gdzie ale jakoś dalam się namówić i nie było tak źle. Ok odwiozl mnie do domu no i cisza. W niedzielę straciłam jego numer i nawet nie miałam jak się odezwać do niego. Następny tydzień się nie widzieliśmy w pracy dopiero na koniec tygodnia wpadliśmy na siebie przypadkiem i on się pyta czemu ja się nie odzywam to w końcu mogłam powiedzieć że straciłam numer A jak powiedziałam że on też się nie odzywa to mówi że to ma działać w dwie strony. W sobotę się odezwałam wpadł na chwilkę przejazdem i mieliśmy się spotkać w niedzielę i tu Ja zawaliłam bo nie widziałam od niego smsa nie wiem jak to się stało no ale dałam ciała w ta niedzielę ale w poniedziałek rano do niego dzwonie i mówię co i jak ok gra. Cały następny tydzień widzieliśmy się w pracy w przelocie w weekend mamy się spotkać i on pod wieczór dzwoni że nie wyrobi się i że może w przyszły weekend Ja no dobra ok. Trzeba tu dodać że jak ja do niego nie napisałam Hejka co tam to on sam z siebie nie napisał. No i ok kolejny tydzień widzimy się w pracy śmiechy i różne w sobote się mamy spotkać i znowu on nie ma czasu , Ty przyjedź do mnie to wtedy się zobaczymy i coś wymyślimy A ja że jak to ja mam przyjechać, że nie znam go aż tak i że nawet nie wiem gdzie mieszka dokładnie i czy nie lepiej na neutralnym gruncie się spotkać i pogadać to on na to że na rozmowy przyjdzie jeszcze czas. No pewnie ja pojadę do niego gdzie znamy sie prywatnie miesiąc może i nie wiem co muw głowie siedzi. Po drodze jeszcze musiał zajechać w pewne miejsce i mi napisał że nie wie o której będzie u siebie i że da znać i jak będę chciała to przyjadę A jak nie to nie. Późno wieczorem mi pisze ,już po 22 że dojechał do siebie i mam wbijać to się nie zgodziłam i mieliśmy się spotkać na następny dzień to nie wypaliło ok widzimy się w pracy mamy ta sama zmiane. Cały tydzień wszytko jest w porządku i w piątek wpadliśmy na siebie przypadkiem i on mowi ze nie nie wie czy cos z tego bedzie, że jakby nie corona to byśmy gdzieś pojechali czy coś, że ja nie chce przyjechać do niego, to ja na to że ok i poszłam i on przychodzi do mnie i mnie obserwuje ja wściekła bo niestety nie umiem tego ukryć i on się pyta czy ja jestem na niego zła xD. Wrocilam po pracy do domu no i nie wytrzymałam i napisałam że czemu chciał się niby spotykać A z góry wiedział że nic z tego nie będzie i takie tam to mi napisał że on potrzebuje dziewczyny konkretnej i zdecydowanej która z nim jest albo nie i że spacery i tak zwane podchody go nie bawią, znajdziesz odpowiedniego faceta dla siebie fajna dziewczyna jesteś. Nosz ku... sam mnie wyciąga i sam ciągle nie ma czasu i taka odpowiedź od niego. Po tym w poniedziałek rano widzimy się w pracy on jak gdyby nigdy nic przychodzi hej co tam , ja zagotowana nie gadam z nim w tym dniu , później dopiero tylko tyle ile muszę. Teraz zaczął mnie całkiem unikac. Zależy mi na nim, nawet bardzo ale nie wiem teraz co zrobić.
Rozpisalam się ale mam nadzieję że ktoś mi odpowie bo od tego rozmyślania chyba wariuje