Cześć Wszystkim. Czy uważacie, że to jest normalne, że przez 10 lat kolegowania się z kimś nigdy nie poznaliście jego drugiej połówki? Wspólne wypady na kajaki, grille, domówki dosłownie wszystko i mój kolega zawsze był solo bez dziewczyny. Jakieś półtora roku temu wzięli ślub i po ślubie jest to samo - on dalej na wszystkie imprezy wychodzi sam. To jest jedyny przypadek kiedy się z czymś takim spotkałem - każdy zawsze pojawia się w towarzystwie swojego partnera a tutaj ta jego dziewczyna ciągle w domu. 10 lat to jednak spory kawałek czasu i dosyć bliska znajomość i to aż nie realne, żeby aż tak się odizolować. Tym bardziej, że kolega o którym mowa do spokojnych osób raczej nie należy i domówki u niego były czasem co weekend (oczywiście bez swojej dziewczyny). Ok - raz spotkałem jego dziewczynę - przyjechała na jego urodziny na godzinę lub półtorej i zaraz wzięła taksówkę z powrotem do domu. No ale wiadomo, że nie uznaję tego jako "poznanie kogoś" tym bardziej, że sprawiała wrażenie osoby, która wcale nie chce tu być i ciągle tylko mówiła o powrocie i o tym, że musi już uciekać. Oczywiście poruszałem ten temat wśród znajomych ale nikt za bardzo nie wie o co tam chodzi.
Jeżeli tej dwójce to pasuje, to tak naprawdę co innym do tego?
Może jest introwertyczna, może bardzo ceni własną przestrzeń i nie potrzebują współuczestniczenia w swoich życiach i tworzenie małego małżeńskiego świata ich satysfakcjonuje, może ma fobie społeczną i nie radzi sobie z przebywaniem w większym towarzystwie a on akceptuje jej problemy? Powodów można mnożyć.
3 2021-02-05 10:48:57 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-02-05 11:11:16)
Cześć Wszystkim. Czy uważacie, że to jest normalne, że przez 10 lat kolegowania się z kimś nigdy nie poznaliście jego drugiej połówki? Wspólne wypady na kajaki, grille, domówki dosłownie wszystko i mój kolega zawsze był solo bez dziewczyny. Jakieś półtora roku temu wzięli ślub i po ślubie jest to samo - on dalej na wszystkie imprezy wychodzi sam. To jest jedyny przypadek kiedy się z czymś takim spotkałem - każdy zawsze pojawia się w towarzystwie swojego partnera a tutaj ta jego dziewczyna ciągle w domu. 10 lat to jednak spory kawałek czasu i dosyć bliska znajomość i to aż nie realne, żeby aż tak się odizolować. Tym bardziej, że kolega o którym mowa do spokojnych osób raczej nie należy i domówki u niego były czasem co weekend (oczywiście bez swojej dziewczyny). Ok - raz spotkałem jego dziewczynę - przyjechała na jego urodziny na godzinę lub półtorej i zaraz wzięła taksówkę z powrotem do domu. No ale wiadomo, że nie uznaję tego jako "poznanie kogoś" tym bardziej, że sprawiała wrażenie osoby, która wcale nie chce tu być i ciągle tylko mówiła o powrocie i o tym, że musi już uciekać. Oczywiście poruszałem ten temat wśród znajomych ale nikt za bardzo nie wie o co tam chodzi.
Tak mają, tak im dobrze, nie chcą niczego zmieniać w tym temacie, a ty dlaczego masz z tym problem?
Do tego jeśli będziesz się tym niezdrowo interesował, wypytywał, robił "dochodzenie" to jeszcze narobisz jakiegoś "kwasu". Odpuść sobie i zaakceptuj to jak jest, bo przecież nic złego się nie dzieje.
W ogóle takie analizowanie i roztrząsanie dlaczego u kogoś jest "tak i tak", dlaczego "on i ona ze sobą są"... słabe są. Na podstawie momentów ktoś pozwala sobie na ocenę całokształtu.
Wiem jak mnie drażni roztrząsanie przez postronne osoby, czy jestem z partnerem: z wygody, pieniędzy, rozsądku, strachu ;d a czemu on ze mną... hoho.
Luka- żyj i daj żyć innym.
No nie wiem jak ja zniknąłem z towarzystwa na 2 lata (praca, wyprowadzka) to nagle ten kolega stwierdził prześmiewczo, że cytuję: "żyję za murem". Jego dziewczyna nigdzie nie wychodzi ale jeśli ktoś również zacznie dbać o swoją prywatność i zacznie żyć własnym życiem to nagle "izoluje się", "świruje", "jest chamem". Nie widzicie tu podwójnych standardów?
No nie wiem jak ja zniknąłem z towarzystwa na 2 lata (praca, wyprowadzka) to nagle ten kolega stwierdził prześmiewczo, że cytuję: "żyję za murem". Jego dziewczyna nigdzie nie wychodzi ale jeśli ktoś również zacznie dbać o swoją prywatność i zacznie żyć własnym życiem to nagle "izoluje się", "świruje", "jest chamem". Nie widzicie tu podwójnych standardów?
A Ty jestes jego sekretnym kochankiem, ze tak bardzo interesuje Cie jego zwiazek?
Daj im zyc. Kolega sie nie izoluje, natomiast widocznie nie ma potrzeby wprowadzania do Waszego grona swojej zony. Ani troche mu sie nie dziwie.
Jak już tak Cię ten problem absorbuje to może zamiast rozkminiania tego i snucia domysłów z osobami trzecimi zapytaj głównego zainteresowanego, dlaczego tak się dzieje i nie wprowadził w wasze towarzystwo żony? ; )
Jak już tak Cię ten problem absorbuje to może zamiast rozkminiania tego i snucia domysłów z osobami trzecimi zapytaj głównego zainteresowanego, dlaczego tak się dzieje i nie wprowadził w wasze towarzystwo żony? ; )
Oczywiście, że z nim rozmawiałem na ten temat. Nigdy nie odpowiedział, odwracał kota ogonem. Zachowywał się tak jakby moje pytanie jednym uchem wleciało a drugim wyleciało. Nie chce poruszać tego tematu.
Luka0525 napisał/a:No nie wiem jak ja zniknąłem z towarzystwa na 2 lata (praca, wyprowadzka) to nagle ten kolega stwierdził prześmiewczo, że cytuję: "żyję za murem". Jego dziewczyna nigdzie nie wychodzi ale jeśli ktoś również zacznie dbać o swoją prywatność i zacznie żyć własnym życiem to nagle "izoluje się", "świruje", "jest chamem". Nie widzicie tu podwójnych standardów?
A Ty jestes jego sekretnym kochankiem, ze tak bardzo interesuje Cie jego zwiazek?
Daj im zyc. Kolega sie nie izoluje, natomiast widocznie nie ma potrzeby wprowadzania do Waszego grona swojej zony. Ani troche mu sie nie dziwie.
Napisałaś to tak jakbyś znała moje towarzystwo.
R_ita napisał/a:Jak już tak Cię ten problem absorbuje to może zamiast rozkminiania tego i snucia domysłów z osobami trzecimi zapytaj głównego zainteresowanego, dlaczego tak się dzieje i nie wprowadził w wasze towarzystwo żony? ; )
Oczywiście, że z nim rozmawiałem na ten temat. Nigdy nie odpowiedział, odwracał kota ogonem. Zachowywał się tak jakby moje pytanie jednym uchem wleciało a drugim wyleciało. Nie chce poruszać tego tematu.
No to ja bym to zostawiła tak jak jest. To ich wewnętrzne ustalenia i ich relacja, jego niechęć do poruszania tematu to nie jako szacunek do własnej żony skoro nie wyciąga na wierzch powodów takiego a nie innego stanu rzeczy i ewentualnych problemów małżeńskich (bo to może np. fobia społeczna). Powinniście to uszanować moim zdaniem.
Nie znam Twojego towarzystwa, ale jezeli z nim spotykasz sie normalnie i on sam sie nie izoluje, natomiast nie przyprowadza swojej zony, to nie widze powodu, dla ktorego mialbys wchodzic z butami w ich zycie prywatne i dopytywac, czemu nie chce. To jest niegrzeczne i nie na miejscu po prostu.
Nie chce to nie chce i tyle. Co Ci tak strasznie zalezy na tym, zeby spedzac czas z jego zona?
Ja jestem z moim partnerem ponad 3 lata i tez mam znajomych, ktorzy go jeszcze nie poznali, a mam takich, ktorzy pewnie i tak go nie poznaja, bo ja nie mam potrzeby chwalic sie wszedzie, ze kogos mam. Ludzie z choru, z ktorymi spotykam sie regularnie co tydzien, dowiedzieli sie, ze kogos mam dopiero w momencie, kiedy poprosilam ich o spiewanie na slubie.
Nie widze w tym zadnego problemu. Dzieciami w przyszlosci tez nie mam zamiaru sie chwalic (w sensie co chwile mowic, ze sa). Takie rzeczy wychodza naturalnie.
I ja tez nie wciskam sie na sile na spotkania mojego partnera z jego znajomymi, bo i po co? On ma swoich znajomych, ja mam swoich. Zdarzaja sie spotkania w wiekszych grupach, a zdarzaja sie spotkania w mniejszych. Zycie. Uwazam to za zdrowe.
12 2021-02-06 18:26:50 Ostatnio edytowany przez Maga1984 (2021-02-06 18:35:24)
troche zabrzmie jakbym tworzyla teorie spiskowe, ale wez pod uwage, ze byc moze z jednej strony moga to byc jakies ustalenia miedzy nimi, moze maja inne temperamenty i potrzeby, ale tez z drugiej strony moze to byc cos glebszego ... moze jego dziewczyna cierpi na np. fobie spoleczna, moze na depresje itd. Takich chorob czy schorzen jest wiele, ale trudno jest nam o tym mowic glosno i czesto to ukrywamy w strachu przed ocena innych.
Jak napisales, ze na urodziny (wazny dzien dla jej chlopaka) przyjechala tylko na chwile to w mojej opinii moze czuc duzy dyskomfort bedac w towarzystwie czy w tlumie osob co moze (ale nie musi oczywiscie) swiadczyc tym bardziej o jakis lękach. Dlatego tez na pewno nie ocenialabym ich zwiazku tak pochopnie nazywajac go dziwnym
13 2021-02-06 19:18:34 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-06 19:28:08)
Myślę, że to dość nietypowa sytuacja.
Zwłaszcza, jeśli żona kolegi Autora w ogóle nie zna nikogo ze znajomych swojego męża. Przyczyna takiego stanu rzeczy jest ciekawa, bo o ile to nie jest spowodowane jej charakterem czy jakimś problemem z relacjami międzyludzkimi, to szczerze mówiąc, rzadko mam okazję coś takiego widzieć. Nie mówię, że za każdym razem jak się z kimś widuję, to również przychodzi z tym kimś jej/jego partner, ale raczej znam te drugie połówki. Szczególnie, jeśli dotyczy to długotrwałych i serdecznych znajomości.
Różne tematy do rozmowy czy odmienne podejście do pewnych spraw nie przesądzają moim zdaniem o tym, że nie można się widywać niejako w grupie, gdzie spotykają się znajomi obu "półówek".
Co nie oznacza, że masz na siłę Autorze dochodzić prawdy, bo to ich życie prywatne.
14 2021-02-06 20:19:16 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2021-02-06 20:19:55)
Dla mnie poznawanie nowych ludzi bywa trudne, zwłaszcza gdy to ja wchodzę w towarzystwo ludzi, którzy już się znają. Unikam takich sytuacji jak ognia. Jestem nieśmiała i jestem introwertyczką. Moja przyjaciółka, gdy do niej przyjeżdżam, uwielbia mnie zaskakiwać, mówiąc, że umówiła się dzisiaj z tymi a tymi ludźmi, chodźmy! Albo czy nie mam nic przeciwko, że w tym czasie ktoś inny wpadnie. Ja mam wtedy ból brzucha i stres... Dla niej to norma. Ostatnio coraz więcej ludziom mówię o tym, że nie, to nie jest dla mnie ulubiona forma spędzania czasu, i jeśli już musze, to na dwie godziny maksymalnie.
Więc odnajduję się w tym zachowaniu dziewczyny. Mój partner musiałby zaakceptować we mnie to, że nie będę z nim chodzić do jego znajomych i na ich imprezy. Nic dziwnego - po prostu mnie to nie bawi, a przysparza stresu. Ludzie uważają to za dziwne, no trudno.
Ty tymczasem mówisz jeszcze o innej rzeczy:
No nie wiem jak ja zniknąłem z towarzystwa na 2 lata (praca, wyprowadzka) to nagle ten kolega stwierdził prześmiewczo, że cytuję: "żyję za murem". Jego dziewczyna nigdzie nie wychodzi ale jeśli ktoś również zacznie dbać o swoją prywatność i zacznie żyć własnym życiem to nagle "izoluje się", "świruje", "jest chamem". Nie widzicie tu podwójnych standardów?
Czyli tak naprawdę chodzi Ci o to, że Twój kumpel dla Ciebie nie jest taki fajny, ocenił Cię i wyśmiał. I tak naprawdę to z tym masz problem, i o tym powinineś z nim pogadać, a nie o jego partnerce.
15 2021-02-06 20:47:03 Ostatnio edytowany przez justa_pl (2021-02-06 20:47:52)
Bardzo to dziwne, tym bardziej, że 10 lat to kawał czasu.
Ale może jego żona ma takie usposobienie jak Monoceros- to by było całkiem zrozumiałe i do przyjęcia wytłumaczenie.