sosenek napisał/a:Nie jestem może forumowym wyjadaczem, aczkolwiek od kilku lat przyglądam się temu forum i mam wrażenie, że ono się bardziej nadaje do tematów "doradźcie, chłopak mnie rzucił" niż do dyskusji światopoglądowych. Zwłaszcza tematy dotyczące moralności- w tym zdrad są tu szczególnie newralgiczne prawdopodobnie z powodu wielu obecnych tu kobiet (panów również), które tego doświadczyły i stąd ich bojowy nastrój. Osoby te tracą obiektywizm i emocjonalnie podchodzą do tego tematu. Osobną grupę stanowią hipokryci, którzy pewnie mają swoje za uszami ale teraz są mistrzami moralizatorstwa. Pewna część stanowią ludzie, których doświadczenie życiowe jest niewielkie, mają wąskie horyzonty i małą wyobraźnię co do tego jakie sytuacje w życiu się zdarzają. Ja jestem wielką fanką cytatu "wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono" ale z tego co widzę, grono fanów jest niewielkie;)
Tracą obiektywizm, czyli co?
A może właśnie na własnej skórze poczuli, czym to myślenie "jak zdradzany nie wie, że zdradzany, to w sumie niezdradzany" pachnie? Może właśnie nie teoretyzują, a zwyczajnie wiedzą, jak jest, gdy sprawa jednak się rypnie?
Myślę, że równie dobrze można by było dzisiejszym weteranom ostatniej wojny powiedzieć, że brakuje im obiektywizmu... że dramatyzują... i wojna wcale nie jest taka zła.
Więc jeśli ludzie, którzy przeżyli zdradę, o której się dowiedzieli, mówią, że jest jak tajfun, który zmiata absolutnie wszystko, który niszczy do ostatniego kawałeczka całe zbudowane wspólnie życie, że niemal nie sposób odbudować, a na pewno nie sposób na nowo zaufać... to może jako doświadczonym w tym względzie można jednak zaufać. Bo oni to przeżyli...
Jeśli dwoje ludzi umawia się, że dają sobie wolną rękę, ja nie wnikam. Zdrada jest sprzeniewierzeniem, złamaniem wspólnie ustalonych reguł, a tu reguły są inne.
Jeśli jednak umawiają się na wierność, zdrada jest świństwem, jest absolutnym zaprzeczeniem miłości i narażaniem partnera na niewyobrażalne cierpienie (nawet jeśli chwilowo odroczone, wszak nigdy zdradzacz nie wie, kiedy sprawa się rypnie).
Wątpię, by kobieta, która czuje się "zaopiekowana", która czuje się adorowana przez swojego partnera, nie chciała z nim współżyć. Nie chcą te, które są olewane.
Zawsze zresztą można coś naprawić, pracować nad związkiem.
Jeśli zdradzasz i Twój związek wygląda na szczęśliwy, to tak naprawdę wiedz, że to tylko iluzja, matrix... bańka mydlana, która w każdej chwili może pęknąć. A odwrotu później już nie ma. Tylko samo zniszczenie. I niewyobrażalny ból osoby, którą ponoć kochasz.