Moralność vs zdrada - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Moralność vs zdrada

Strony 1 2 3 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 902 ]

1

Temat: Moralność vs zdrada
martamartamarta napisał/a:

tymczasem zdrada niekoniecznie wynika z kochania/niekochania, a z szacunku do czlowieka i wartosci morlanych. Mysle, ze dla niego zdrada nie jest niczym "zlym". Bedzie kochac i zdradzac. Takie hobby

Na przykład: "Nie będę żony podrywał na seks, skoro ona wcale tego nie chce i nie potrzebuje, więc pójdę na seks z kimś innym. Żona nie będzie musiała zaspokoić mojej potrzeby, nie będę upierdliwy, ani rozgoryczony, ani roszczeniowy. Poczuję się szczęśliwy. Moja żona będzie miała szczęśliwego męża. Dziewczyna do której pójdę zarobi pieniądze, a jeśli to będzie czyjaś żona, której brakuje seksu, to spełnię jej oczekiwania. W ten sposób robię same dobre uczynki. Trzy osoby będą szczęśliwe, ja, moja żona i ta trzecia dziewczyna. "

Na pewno niektórzy się z tym nie zgodzą. Ale czy zgodzą się wtedy z twierdzeniem że jeśli żona kocha to nie powinna mężowi seksu odmawiać?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Moralność vs zdrada

podstawą wszelakich związków międzyludzkich jest szczerość i transparentność.
więc jeśli żona powie, że dla niej takie rozwiązanie jest OK, to niech tak będzie.
ale jeśli przysięgało się wierność, a bzyka się na boku, to jest to zwykłe chamstwo.

3 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-08-10 15:49:07)

Odp: Moralność vs zdrada

A dlaczego kościół daje rozwody, jak nie ma seksu? Przecież nie przysięga się, że będzie seks, prawda?

Przysięga się "miłość, wierność i uczciwość małżeńską". Nie ma tutaj nic o seksie, więc jak nie ma seksu, to przysięga nie jest złamana, więc dlaczego rozwód akceptują?

4

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

A dlaczego kościół daje rozwody, jak nie ma seksu? Przecież nie przysięga się, że będzie seks, prawda?

Przysięga się "miłość, wierność i uczciwość małżeńską". Nie ma tutaj nic o seksie, więc jak nie ma seksu, to przysięga nie jest złamana, więc dlaczego rozwód akceptują?

daje rozwody, bo celem małżenstwa, wg Koscioła, jest spłodzenie potomka - po to się ludzie żenią.

a myslisz, ze ta wierność nie obejmuje wiernosci seksualnej? smile przecież nie ma tam "oprócz seksu"
no i UCZCIWOŚĆ małżenska wyklucza okłamywanie żony np. gdy się idzie do kochanki, a żonie się mówi, ze pracuje się dłużej smile

Gary, jesteś zdradzaczem i chyba bardzo próbujesz sobie zracjonalizować swoje zdradzanie żony - że niby wszyscy będą szczęśliwsi, jak będziesz miał seks gdzie indziej
przez pewien czas moze tak bedzie, ale nie wiecznie smile

5

Odp: Moralność vs zdrada

A nie można się najpierw rozwieść?
A potem można legalnie już mieć ten seks pozamalzenski, bo już nie ma małżeństwa.
smile

6

Odp: Moralność vs zdrada

Nie wyobrażam sobie, że kiedyś wyjdę za mąż za faceta, któremu będę regularnie odmawiać seksu. W końcu m.in. po to są związki, żeby spełnić się w tej dziedzinie? Jak dla mnie brzmi jak zaprzeczenie idei małżeństwa. Poza tym to też budowanie bliskości. Inaczej to jest bliskość, ale tak jak między bratem a siostrą albo bliską przyjaciółką.
Po co miałabym odmawiać seksu mężczyźnie, którego kocham i który mnie pociąga? Nawet jakbym nawet nie miała ochoty (w co wątpię:P), to zawsze to forma bliskości, więc po co sobie i jemu odmawiać tego.
Chociaż rozumiem, że mogą ludzie mogą wchodzić w takie układy, jak opisałeś, że żona przyzwala mężowi na seks z prostytutką, aby mieć święty spokój. Ale to chyba znaczy, że jest aseksualna albo go nie kocha i jest z nim dla wygody materialnej. Inaczej nie umiem sobie tego wyobrazić.

7 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-08-10 16:13:53)

Odp: Moralność vs zdrada

W dawnej Japonii był taki zwyczaj, że jak żonie się nie chciało seksu, albo na przyklad nie mogla z jakichs wzgledow to ubierala w swoje szaty sluzaca i posylala ja mezowi smile

Wedlug mnie, jezeli ktos nie chce seksu i z powodu wlasnego braku potrzeb odcina od seksu partnera to tak samo trudno mowic o milosci i uczciwosci malzenskie,j i jest to dosc okrutne traktowanie drugiej, ponoc kochanej, osoby.

W tym przypadku tez mozna by powiedziec - dlaczego ludzie, ktorzy nie chca seksu z meżem/zona nie wystepuja o rozwod? Przeciez go NIE CHCE. Moze dlatego, ze zapewnia lepszy poziom zycia? W koncu dorzuca sie do rachunkow...

Dlaczego to na osobę, ktora "zostaje na lodzie" zrzuca sie cala odpowiedzialnosc za podejmowanie decyzji?

8

Odp: Moralność vs zdrada

związek nie jest po to,zeby miec darmowy seks kiedy sie chce

9 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-08-10 16:22:09)

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:

daje rozwody, bo celem małżenstwa, wg Koscioła, jest spłodzenie potomka - po to się ludzie żenią.

Czyli rozwód Kościół daje tylko w przypadku, gdy nie mają dzieci i nie mają seksu?
A jeśli mają dzieci, ale nie mają seksu -- czy wtedy też Kościół daje rozwód?


a myslisz, ze ta wierność nie obejmuje wiernosci seksualnej? smile przecież nie ma tam "oprócz seksu"

Oczywiście, że wierność dotyczy seksu. Oczywiście.

Ale moje pytanie jest inne... W przysiędze nie ma nic na temat tego, że w małżeństwie musi być seks. Zatem jeśli brak seksu nie przekreśla przysięgi, czyli Kościół nie powinien dawać wtedy rozwodu. Czy daje?


no i UCZCIWOŚĆ małżenska wyklucza okłamywanie żony np. gdy się idzie do kochanki, a żonie się mówi, ze pracuje się dłużej smile

Tak, tak. To wiem.



Gary, jesteś zdradzaczem i chyba bardzo próbujesz sobie zracjonalizować swoje

Często mi się to zarzuca, że coś próbuję sobie zracjonalizować.



zdradzanie żony - że niby wszyscy będą szczęśliwsi, jak będziesz miał seks gdzie indziej przez pewien czas moze tak bedzie, ale nie wiecznie smile

Cóż... taki zaczepny przykład... w kontekście tych dobrych żon, które wymagają wierności, a jednocześnie mąż nie ma z nimi seksu (disclaimer -- proszę nie domniemywać, że to mój przypadek).


@cb... problem jest wtedy kiedy nie masz ochoty, a on chce... smile smile

@Iceni -- no właśnie o tym się nie mówi, że odcięła męża od seksu i wymaga wierności... czy ona kocha? może bardziej siebie? zero poświęcenia (jeśli już musi się poświęcać, aby był seks) dla ukochanej osoby?

10

Odp: Moralność vs zdrada

Gary,serio chcesz sie bić o poszczególne slowa,tylko po to,zeby usprawiedliwić swoje zdrady?
to nie ze mna wink

11

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:

związek nie jest po to,zeby miec darmowy seks kiedy sie chce

Ha, ha darmowy...

12

Odp: Moralność vs zdrada

Kościół NIE DAJE rozwodów.

Co do tytułu wątku... jedno wyklucza drugie.

13

Odp: Moralność vs zdrada
Snake napisał/a:
_v_ napisał/a:

związek nie jest po to,zeby miec darmowy seks kiedy sie chce

Ha, ha darmowy...

big_smile

14 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-10 17:00:40)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
martamartamarta napisał/a:

tymczasem zdrada niekoniecznie wynika z kochania/niekochania, a z szacunku do czlowieka i wartosci morlanych. Mysle, ze dla niego zdrada nie jest niczym "zlym". Bedzie kochac i zdradzac. Takie hobby

Na przykład: "Nie będę żony podrywał na seks, skoro ona wcale tego nie chce i nie potrzebuje, więc pójdę na seks z kimś innym. Żona nie będzie musiała zaspokoić mojej potrzeby, nie będę upierdliwy, ani rozgoryczony, ani roszczeniowy. Poczuję się szczęśliwy. Moja żona będzie miała szczęśliwego męża. Dziewczyna do której pójdę zarobi pieniądze, a jeśli to będzie czyjaś żona, której brakuje seksu, to spełnię jej oczekiwania. W ten sposób robię same dobre uczynki. Trzy osoby będą szczęśliwe, ja, moja żona i ta trzecia dziewczyna. "

Na pewno niektórzy się z tym nie zgodzą. Ale czy zgodzą się wtedy z twierdzeniem że jeśli żona kocha to nie powinna mężowi seksu odmawiać?

Wiesz Gary, wg mnie związek bez seksu to związek, który chyli się ku upadkowi i w którym nie ma energii między partnerami.
Ja bym się zastanowiła na twoim miejscu nie jak zracjonalizować świństwa robione drugiemu, ale dlaczego jest brak namiętności.
Jeśli nigdy tego seksu nie było lub było go jak na lekarstwo, to dlaczego wybrałeś sobie kobietę, którą wiecznie boli głowa. Jeśli partnerka "kupczy" seksem w związku to też bym poszukała źródeł tej postawy, co ona chce sobie "kupić". A jeśli dopadła was nuda i rutyna, to lepiej zastanowić się jak wprowadzić trochę emocji do waszego związku zamiast cichaczem robić sobie dobrze a drugiemu pozwalając tkwić w emocjonalnej zgniliźnie.

15

Odp: Moralność vs zdrada
T-28 napisał/a:
Snake napisał/a:
_v_ napisał/a:

związek nie jest po to,zeby miec darmowy seks kiedy sie chce

Ha, ha darmowy...

big_smile

to tylko potwierdza, ze niektórzy mezczyzni uwazaja ze seks zawsze musi byc za cos, czyli w sumie uważają swoje żony i inne kobiety za dziwki smile

wiadomo z kim nie przestawac smile

16

Odp: Moralność vs zdrada

Po pierwsze Kosciol NIGDY nie udziela rozwodow. Mozna dokonac uniewaznienia malzenstwa z powodu braku konsumpcji takowegoz.

Po drugie, jezeli ktos bzyka na boku pannice/ kolege, a jego zona/ maz jest gleboko nieswiadom problemow i pretensji w malzenstwie, to jest fraglesem, ktory w doopie ma uczucia drugiej polowy i co wiecej, jej nie szanuje. Dlatego jest to niemoralne.

17

Odp: Moralność vs zdrada

Protestancki kosciol udziela. To tylko my mielismy takiego pecha, ze urodzilismy sie w kraju zdominowanym przez katolicyzm...

18

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:
T-28 napisał/a:
Snake napisał/a:

Ha, ha darmowy...

big_smile

to tylko potwierdza, ze niektórzy mezczyzni uwazaja ze seks zawsze musi byc za cos, czyli w sumie uważają swoje żony i inne kobiety za dziwki smile

wiadomo z kim nie przestawac smile

Różnica jest w formie płatności. Prostytutce płaci się bezpośrednio za usługę seksualną. W związku nie płaci się bezpośrednio, ale inwestuje się w związek swoje zasoby - czas, energię, wreszcie pieniądze. Tak czy siak za darmo nie jest smile

19

Odp: Moralność vs zdrada
T-28 napisał/a:

Różnica jest w formie płatności. Prostytutce płaci się bezpośrednio za usługę seksualną. W związku nie płaci się bezpośrednio, ale inwestuje się w związek swoje zasoby - czas, energię, wreszcie pieniądze. Tak czy siak za darmo nie jest smile

Nic na siłę.  Chcesz,  jesteś w związku.  Nie chcesz, to nie jesteś i nie musisz inwestować czasu, energii i wreszcie pieniędzy.
Przeciez nie można zmusić dorosłego człowieka do bycia w związku.

20 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-08-10 18:04:18)

Odp: Moralność vs zdrada
rossanka napisał/a:
T-28 napisał/a:

Różnica jest w formie płatności. Prostytutce płaci się bezpośrednio za usługę seksualną. W związku nie płaci się bezpośrednio, ale inwestuje się w związek swoje zasoby - czas, energię, wreszcie pieniądze. Tak czy siak za darmo nie jest smile

Nic na siłę.  Chcesz,  jesteś w związku.  Nie chcesz, to nie jesteś i nie musisz inwestować czasu, energii i wreszcie pieniędzy.
Przeciez nie można zmusić dorosłego człowieka do bycia w związku.


Teoretycznie nie mozna, ale mozna mu skutecznie zatruc zycie.
Znam przynajmniej dwa przypadki, kiedy kobiety odgrywaly sie na swoich bylych mezach za rozwod utrudniajac kontakt z dziecmi jak tylko mozna bylo.


I ponawiam moje pytanie - dlaczego to osoba, ktora nie chce seksu sama nie postanowi oddac wolnosci osobie, ktora tego seksu nadal potrzebuje.

Seks nie jest jak kawa, ktora mozna pic dla przyjemnosci, ale jak jej nie ma to tragedia sie nie stanie. Seks dla wielu (moze nawet dla wiekszosci) jest integtalna czescia zwiazku i kto wie czy ciągłe odtracanie nie jest dla osoby odtracanej bardziej upokarzajace niz w konsekwencji zdrada dla osoby, ktora tego seksu nie chce?

Dlaczego obwinia sie tylko osobe zdradzana?

Jezeli bedziesz glodzic psa i on w koncu cie ugryzie, to bedzie jego wina, czy twoja?

Ja bym stanowczo rozdzielila zdrade wynikajaca z hulaszczego, nieodpowiedzialnego i playboyowatego trybu zycia, gdzie zdrada jest wpisana w "fun", od zdrady wynikajacez z odepchniecia partnera i zrezygnowania z bliskosci cielesnej jednej ze stron.

21

Odp: Moralność vs zdrada

Zastanawiam się czasem, co się dzieje wtedy, kiedy małżonkowie/partnerzy się starzeją i cierpią na rozmaite dolegliwości, ich libido maleje lub całkowicie zanika?
Gdzieś przeczytałam, i pisał o tym starszy mężczyzna, że dostrzegł w kobiecie człowieka dopiero w momencie, kiedy przestał interesować go seks. Hm.. ciekawe.. Czy na prawdę tylko chuć mężczyznami rządzi?

22 Ostatnio edytowany przez serdeczna (2017-08-10 18:15:29)

Odp: Moralność vs zdrada

Gary, rusz mózgownicą, dla Kościoła seks jest utożsamiany z miłością, seks - miłość, dlatego nie ma mowy o seksie w przysiędze bo dla kościoła to oczywiste, ale dla Ciebie nie, dlatego tego nie potrafisz pojąć. Kościół nie akceptuje seksu pozamałżeńskiego, małżeństwo zawierają ludzie, którzy się kochają, a jak się kochają to maja seks. Jesli nie maja seksu to nie ma miedzy nimi miłości i to jest podstawa do rozwodu kościelnego. Taka jest ideologia kościoła. Ty rozróżniasz seks bez uczuć, i seks z uczuciem. Dla kościoła nie ma czegoś takiego jak seks bez miłości. Oficjalnie takie cos jest grzechem...

23

Odp: Moralność vs zdrada
T-28 napisał/a:

Różnica jest w formie płatności. Prostytutce płaci się bezpośrednio za usługę seksualną. W związku nie płaci się bezpośrednio, ale inwestuje się w związek swoje zasoby - czas, energię, wreszcie pieniądze. Tak czy siak za darmo nie jest smile

Jeszcze ten plus, że jak prostytutka będzie gadatliwa, to proste "zamknij się, nie płacę ci za gadanie" załatwia sprawę. W związku zaś kobiety osobliwie uważają, że związek oznacza bezterminowe zezwolenie na pieprzenie o wszystkim i niczym, a jak facet nie chce w tym uczestniczyć, to udają się na fora z pytaniami "dlaczego faceci nie chcą gadać"... Potem pewnie mu nie dają w ramach zemsty, bo to pieprzenie jest zapewne formą gry wstępnej, która je czyni gotowymi do dawania. Oj i to jest ta darmocha lol

24 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-10 18:15:33)

Odp: Moralność vs zdrada
Iceni napisał/a:

Ja bym stanowczo rozdzielila zdrade wynikajaca z hulaszczego, nieodpowiedzialnego i playboyowatego trybu zycia, gdzie zdrada jest wpisana w "fun", od zdrady wynikajacez z odepchniecia partnera i zrezygnowania z bliskosci cielesnej jednej ze stron.

A to czemu niby?
W obu przypadkach między dwojgiem partnerów, zdradzanym i zdradzającym, na poziomie emocjonalnym niezbyt dobrze się dzieje.
Chyba, że chodzi tobie o "potępienie" zdradzacza. Też jakoś lżej patrzę, gdy ktoś zdradza, bo mu się seksu odmawia w związku, ale i tak wszelkie wyjaśnienia przed rozstaniem typu, że dzieci, rodzina, finanse itp to tylko racjonalizacje.
Zamiast leczyć objawy lepiej poszukać przyczyny.

25

Odp: Moralność vs zdrada

Dlaczego "tylko mezczyznami"?

Moze gdy bede miala 60 to seks stanie sie sprawą drugo- czy trzeciorzedna, ale poki co to nie wyobrazam sobie TERAZ byc z kims, kto by byl zdrowy i nie chcial ze mna seksu przynajmniej hm.. dwa-trzy razy w miesiacu.

Latwiej jest byc samemu i zyc w celibacie niz miec obok siebie osobe, ktora cie pociaga seksualnie, ktora wzbudza w tobie potrzebe seksu ale nie chce tej potrzeby zaspokoic ani dac furtki na inny sposob zaspokojenia.

26

Odp: Moralność vs zdrada
summerka88 napisał/a:
Iceni napisał/a:

Ja bym stanowczo rozdzielila zdrade wynikajaca z hulaszczego, nieodpowiedzialnego i playboyowatego trybu zycia, gdzie zdrada jest wpisana w "fun", od zdrady wynikajacez z odepchniecia partnera i zrezygnowania z bliskosci cielesnej jednej ze stron.

A to czemu niby?
W obu przypadkach między dwojgiem partnerów, zdradzanym i zdradzającym, na poziomie emocjonalnym niezbyt dobrze się dzieje.
Chyba, że chodzi tobie o "potępienie" zdradzacza. Też jakoś lżej patrzę, gdy ktoś zdradza, bo mu się seksu odmawia w związku, ale i tak wszelkie wyjaśnienia typu że dzieci, rodzina, finanse itp to tylko racjonalizacje.
Zamiast leczyć objawy lepiej poszukać przyczyny.

Tak, o to potepienie mi chodzi.

Czasem mozna by sprawe rozwiazac gdyby ta druga strona chciala. Ale czesto jest tak, ze osoba odrzucajaca partnera nie chce o tym rozmawiac, a  nie da sie ukryc, ze ktos, kto zostawia partnera z powodu braku seksu jest czesto pietnowany. (Bo przeciez malzenstwo to nie seks, nie ma obowiazku seksu, nie mozna kogos zmusic itp itd)

Jezeli ktos nie chce sie dogadac to wlasciwie ta druga strona zostaje w kropce - jak odejdzie "tylko" z powodu seksu to dla otoczenia bedzie swinia. Jak zdradzi - tez. Zdrada jednak obarczona jest mniejszym ryzykiem wink

27 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-10 18:21:22)

Odp: Moralność vs zdrada
ósemka napisał/a:

Zastanawiam się czasem, co się dzieje wtedy, kiedy małżonkowie/partnerzy się starzeją i cierpią na rozmaite dolegliwości, ich libido maleje lub całkowicie zanika?

Racja smile Seksualność człowieka może mieć wiele twarzy. Czasami pewnie wystarcza bliskość, czułość, flirt, a czasami regularne, rutynowe współżycie 4 razy w tygodniu to i tak za mało. Kto rozsądzi jaki seks jest lepszy.

28 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-10 18:27:26)

Odp: Moralność vs zdrada
Iceni napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Iceni napisał/a:

Ja bym stanowczo rozdzielila zdrade wynikajaca z hulaszczego, nieodpowiedzialnego i playboyowatego trybu zycia, gdzie zdrada jest wpisana w "fun", od zdrady wynikajacez z odepchniecia partnera i zrezygnowania z bliskosci cielesnej jednej ze stron.

A to czemu niby?
W obu przypadkach między dwojgiem partnerów, zdradzanym i zdradzającym, na poziomie emocjonalnym niezbyt dobrze się dzieje.
Chyba, że chodzi tobie o "potępienie" zdradzacza. Też jakoś lżej patrzę, gdy ktoś zdradza, bo mu się seksu odmawia w związku, ale i tak wszelkie wyjaśnienia typu że dzieci, rodzina, finanse itp to tylko racjonalizacje.
Zamiast leczyć objawy lepiej poszukać przyczyny.

Tak, o to potepienie mi chodzi.

Czasem mozna by sprawe rozwiazac gdyby ta druga strona chciala. Ale czesto jest tak, ze osoba odrzucajaca partnera nie chce o tym rozmawiac, a  nie da sie ukryc, ze ktos, kto zostawia partnera z powodu braku seksu jest czesto pietnowany. (Bo przeciez malzenstwo to nie seks, nie ma obowiazku seksu, nie mozna kogos zmusic itp itd)

Jezeli ktos nie chce sie dogadac to wlasciwie ta druga strona zostaje w kropce - jak odejdzie "tylko" z powodu seksu to dla otoczenia bedzie swinia. Jak zdradzi - tez. Zdrada jednak obarczona jest mniejszym ryzykiem wink

Zdrada jest wówczas chyba mniejszym ryzykiem, ale dla ... zdradzacza.
Chyba bym to jednak podpięła pod zwykle tchórzostwo. Jeśli brakuje komuś odwagi i determinacji, aby zawalczyć o siebie, bo co ludzie powiedzą, to jest to zwykle usprawiedliwianie własnego świństwa. Nawet jeśli ten, którego się zdradza trochę się do tego przyczynił.

29

Odp: Moralność vs zdrada
summerka88 napisał/a:
Iceni napisał/a:
summerka88 napisał/a:

A to czemu niby?
W obu przypadkach między dwojgiem partnerów, zdradzanym i zdradzającym, na poziomie emocjonalnym niezbyt dobrze się dzieje.
Chyba, że chodzi tobie o "potępienie" zdradzacza. Też jakoś lżej patrzę, gdy ktoś zdradza, bo mu się seksu odmawia w związku, ale i tak wszelkie wyjaśnienia typu że dzieci, rodzina, finanse itp to tylko racjonalizacje.
Zamiast leczyć objawy lepiej poszukać przyczyny.

Tak, o to potepienie mi chodzi.

Czasem mozna by sprawe rozwiazac gdyby ta druga strona chciala. Ale czesto jest tak, ze osoba odrzucajaca partnera nie chce o tym rozmawiac, a  nie da sie ukryc, ze ktos, kto zostawia partnera z powodu braku seksu jest czesto pietnowany. (Bo przeciez malzenstwo to nie seks, nie ma obowiazku seksu, nie mozna kogos zmusic itp itd)

Jezeli ktos nie chce sie dogadac to wlasciwie ta druga strona zostaje w kropce - jak odejdzie "tylko" z powodu seksu to dla otoczenia bedzie swinia. Jak zdradzi - tez. Zdrada jednak obarczona jest mniejszym ryzykiem wink

Zdrada jest wówczas chyba mniejszym ryzykiem, ale dla ... zdradzacza.
Chyba bym to jednak podpięła pod zwykle tchórzostwo. Jeśli brakuje komuś odwagi i determinacji, aby zawalczyć o siebie, bo co ludzie powiedzą, to jest to zwykle usprawiedliwianie własnego świństwa. Nawet jeśli ten, którego się zdradza trochę się do tego przyczynił.


Pod warunkiem, ze w gre nie wchodza dzieci. Jak wspomnialam wyzej - mam zywe przypadki kiedy kobiety sie w ten sposob odgrywaja. Nie za zdrade, ale za rozwod wlasnie.  Przynajmniej jedna z nich zdrade tolerowala poki bylo jej to na reke.

30 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-10 18:35:37)

Odp: Moralność vs zdrada
Iceni napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Iceni napisał/a:

Tak, o to potepienie mi chodzi.

Czasem mozna by sprawe rozwiazac gdyby ta druga strona chciala. Ale czesto jest tak, ze osoba odrzucajaca partnera nie chce o tym rozmawiac, a  nie da sie ukryc, ze ktos, kto zostawia partnera z powodu braku seksu jest czesto pietnowany. (Bo przeciez malzenstwo to nie seks, nie ma obowiazku seksu, nie mozna kogos zmusic itp itd)

Jezeli ktos nie chce sie dogadac to wlasciwie ta druga strona zostaje w kropce - jak odejdzie "tylko" z powodu seksu to dla otoczenia bedzie swinia. Jak zdradzi - tez. Zdrada jednak obarczona jest mniejszym ryzykiem wink

Zdrada jest wówczas chyba mniejszym ryzykiem, ale dla ... zdradzacza.
Chyba bym to jednak podpięła pod zwykle tchórzostwo. Jeśli brakuje komuś odwagi i determinacji, aby zawalczyć o siebie, bo co ludzie powiedzą, to jest to zwykle usprawiedliwianie własnego świństwa. Nawet jeśli ten, którego się zdradza trochę się do tego przyczynił.


Pod warunkiem, ze w gre nie wchodza dzieci. Jak wspomnialam wyzej - mam zywe przypadki kiedy kobiety sie w ten sposob odgrywaja. Nie za zdrade, ale za rozwod wlasnie.  Przynajmniej jedna z nich zdrade tolerowala poki bylo jej to na reke.

No tak, Iceni. Wierzę, że są takie przypadki, ale nie sądzę, że jest to norma, raczej skrajność (Swoją drogą, ca za beznadziejna matka sad ) Tymbardziej, gdy wyraźnie wyartykułowana jest przyczyna rozpadu związku w postaci braku w nim seksu, czyli niemożność zaspokojenia jednej z podstawowych potrzeb człowieka.

31

Odp: Moralność vs zdrada

Mialam takie sytuacje ,ze poznawalam jakies naprawde fajne pary, malzenstwa, zazdroscilam milosci,ktora bila od nich. Pozniej dowiadywalam sie, ze on ja zdradza. Moja mysl byla zawsze taka sama "jakim glupkiem on jest skoro burzy te ich twierdze ,sprawiajac ,ze przestaje byc magiczna, niedostepna i Z KLASA ,bo tylko ich ..dostep do tego moze miec kazda,ktora sie postara..".ta para od razu przestawala wydawac mi sie fajna i super dobrana, bo w jakis sposob dostepna dla kazdego... ja ,osoba z boku,tak to widze i czuje a co dopiero glowni "bohaterzy"?

32 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-08-10 20:53:51)

Odp: Moralność vs zdrada

Nienawidzę tezy, że w małżeństwie płaci się za seks. To kompletnie bzdurne, bo małżeństwo to dwoje ludzi którzy idą razem przez życie. Uważam, że jedna osoba, ta z mniejszym libido powinna zrobić krok w stronę drugiej osoby z większym libido, aby równoważyć ową różnicę. W szczególności żona powinna "dawać" mężowi czasem tylko dlatego, że on chce. Fajnie jest się poderwać na namiętny seks, ale czasem przydałoby się po prostu rozładować -- tak jak fajnie jest wyjść na romantyczną kolację, ale czasem trzeba po prostu coś zjeść.

Ja bym stanowczo rozdzielila zdrade wynikajaca z hulaszczego, nieodpowiedzialnego i playboyowatego trybu zycia, gdzie zdrada jest wpisana w "fun", od zdrady wynikajacez z odepchniecia partnera i zrezygnowania z bliskosci cielesnej jednej ze stron.

A mi się wydaje, że to kwestia tego jakim kto jest człowiekiem. Może ktoś jest dobrym mężem i ojcem, a zdradza. Inny zaś jest draniem, z którym rodzina nie jest szczęśliwa, ale "przynajmniej" (!!!) nie zdradza.

ósemka napisał/a:

Zastanawiam się czasem, co się dzieje wtedy, kiedy małżonkowie/partnerzy się starzeją i cierpią na rozmaite dolegliwości, ich libido maleje lub całkowicie zanika?
Gdzieś przeczytałam, i pisał o tym starszy mężczyzna, że dostrzegł w kobiecie człowieka dopiero w momencie, kiedy przestał interesować go seks. Hm.. ciekawe.. Czy na prawdę tylko chuć mężczyznami rządzi?

Nieprawda, że "tylko chuć". "Tylko chuć" jest wtedy gdy brakuje seksu -- wtedy w mózgu się nieco miesza. Byle kobieta, byle znajoma, młoda laska, sekretarka, koleżanka może pomieszać 40+ latkowi w głowie. "Kryzys wieku średniego", "głowa siwieje d** szaleje".


serdeczna napisał/a:

Gary, ... małżeństwo zawierają ludzie, którzy się kochają, a jak się kochają to maja seks.

Coś w stylu "Gary -- jak ludzie się kochają to chodzą na romantyczne kolacje". Ano chodzą... a jak ktoś po prostu chce zjeść szybko jajecznicę z kawą? To ma po prostu zjeść coś szybko, czy chodzić głodny i czekać na romantyczną kolację? Może jak mąż głodny, to żona zrobiłaby jajecznicę a nie krewetki w wyszukanym sosie przy świecach?


Jesli nie maja seksu to nie ma miedzy nimi miłości i to jest podstawa do rozwodu kościelnego. Taka jest ideologia kościoła. Ty rozróżniasz seks bez uczuć, i seks z uczuciem. Dla kościoła nie ma czegoś takiego jak seks bez miłości. Oficjalnie takie cos jest grzechem...

A jeśli nie ma seksu to też nie ma miłości wg Kościoła?

33

Odp: Moralność vs zdrada

to moze niech maz zrobi krok w stronę zony i zmniejszy sobie libido smile
takie to trudne?
polecam brom

zona nie musi i nie powinna niczego "dawac" , a tym bardziej dupy,jesli tego nie chce

zmien żonę,to nie bedziesz musial szukac usprawiedliwienia dla swoich zdrad

czy tylko mi sie wydaje, ze ten temat robi sie coraz bardziej obrzydliwy i oslizgly?

34

Odp: Moralność vs zdrada

Dopóki się nie atakuje personalnie to temat jest okej... Reagujesz emocjonalnie, jakbym naruszył twoją religię.

35

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:

to moze niech maz zrobi krok w stronę zony i zmniejszy sobie libido smile
takie to trudne?

Zapewne robi ten krok, bo jeśli żonie wystarcza raz na kwartał, a on potrzebuje codziennie ale zgadza się na raz na 2 tygodnie, to nadal jest chutliwym okrutnikiem?

_v_ napisał/a:

zona nie musi i nie powinna niczego "dawac" , a tym bardziej dupy,jesli tego nie chce

Przy takim podejściu mąż też nic nie musi, szczególnie ograniczać się realizowanie swoich chuci do ich czterech ścian. Jak żona czy też mąż nie interesuje się miesiącami, ba latami jak małżonek radzi sobie z brakiem seksu, to moim zdaniem nawet nie ma tematu do rozmowy. Jeśli komuś taki związek mimo wszystko pasuje poza seksem, to powinien sobie ten seks brać poza związkiem. Nawet nie informując małżonka, bo skoro jej/jego temat seksu nie interesuje, to przecież fakt, że partner potrzeby ma i realizuje je poza domem powinny być dla niej obojętne. Nieprawdaż?

_v_ napisał/a:

polecam brom

A ja trochę zimnej wody na rozgrzaną główkę.

36

Odp: Moralność vs zdrada

Degrengolada. Nie warto dyskutować.

_v_ im więcej postów piszesz, tym mam większą ochotę Cię poznać smile

37

Odp: Moralność vs zdrada
rinho91 napisał/a:

Degrengolada. Nie warto dyskutować.

_v_ im więcej postów piszesz, tym mam większą ochotę Cię poznać smile

heh, wszystko mozliwe smile

pan bzyka wszystko co sie rusza pewnie, przed zona to ukrywa, zeby nie burzyc cudownego, wspolnego szczęścia i jeszcze szuka poklasku dla swoich czynow na forum smile

38

Odp: Moralność vs zdrada

Nie jestem może forumowym wyjadaczem, aczkolwiek od kilku lat przyglądam się temu forum i mam wrażenie, że ono się bardziej nadaje do tematów "doradźcie, chłopak mnie rzucił" niż do dyskusji światopoglądowych. Zwłaszcza tematy dotyczące moralności- w tym zdrad są tu szczególnie newralgiczne prawdopodobnie z powodu wielu obecnych tu kobiet (panów również), które tego doświadczyły i stąd ich bojowy nastrój. Osoby te tracą obiektywizm i emocjonalnie podchodzą do tego tematu. Osobną grupę stanowią hipokryci, którzy pewnie mają swoje za uszami ale teraz są mistrzami moralizatorstwa. Pewna część stanowią ludzie, których doświadczenie życiowe jest niewielkie, mają wąskie horyzonty i małą wyobraźnię co do tego jakie sytuacje w życiu się zdarzają. Ja jestem wielką fanką cytatu "wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono" ale z tego co widzę, grono fanów jest niewielkie;)

39

Odp: Moralność vs zdrada
martamartamarta napisał/a:

Mialam takie sytuacje ,ze poznawalam jakies naprawde fajne pary, malzenstwa, zazdroscilam milosci,ktora bila od nich. Pozniej dowiadywalam sie, ze on ja zdradza. Moja mysl byla zawsze taka sama "jakim glupkiem on jest skoro burzy te ich twierdze ,sprawiajac ,ze przestaje byc magiczna, niedostepna i Z KLASA ,bo tylko ich ..dostep do tego moze miec kazda,ktora sie postara..".ta para od razu przestawala wydawac mi sie fajna i super dobrana, bo w jakis sposob dostepna dla kazdego... ja ,osoba z boku,tak to widze i czuje a co dopiero glowni "bohaterzy"?

No to przeanalizujmy...

(1) jest para... fajna para... poznajesz ich. Co myślisz?      Że są szczęśliwi.

(2) Nastepnie dowiadujesz się że on zdradza? Co czujesz? Pogardę dla niego "co za drań", oraz wielki żal dla niej, zdradzanej, nieświadomej, biednej, oszukanej, bo ona wierna, a on nie...

(3) Następnie dowiadujesz się że ona też zdradza...   Co czujesz?

(4) Następnie poznajesz ich bliżej i ona Ci mówi, że nie kontrolują siebie, że nie odejdą od siebie jak zdrada wyjdzie na jaw, że o tym rozmawiali, nei chcą wiedzieć o wyskokach "na bok", ale ogólnie są szczęśliwi -- ani mniej ani więcej niż większość małżeństw w Polsce.    Co czujesz?


martamartamarta napisał/a:

Mialam takie sytuacje ,ze poznawalam jakies naprawde fajne pary, malzenstwa, zazdroscilam milosci,ktora bila od nich.

No to jest ta miłość czy nie? Oddałby jej nerkę? Skoczył w ogień? Szanuje ją? Chce, aby ona była szczęśliwa?


Pozniej dowiadywalam sie, ze on ja zdradza. Moja mysl byla zawsze taka sama "jakim glupkiem on jest skoro burzy te ich twierdze ,sprawiajac ,ze przestaje byc magiczna, niedostepna i Z KLASA ,bo tylko ich

Tylko ich? Co niby? Pewnie seks... no tak... a gdyby tak postanowili, że zerwą wszystkie znajomości z osobami płci przeciwnej? Czy by im tej magii przybyło? Pewnie nie. To chyba jakiś mit na temat tej wyłączności, jakoby ona miała do związku cokolwiek wnosić. To pomyłka polegająca na  tym, że chcemy mieć kogoś na pewno, kto przy nas jest na dobre i na złe i chcemy to zagwarantować wyłączonością. Coś w stylu przykucia psa łańcuchem do budy -- mamy go na pewno, nie ucieknie, jak macha ogonem na nasz widok, to nawet myślimy, że jest z nami bo tak wybrał, bo ciągle z nami jest, nigdzie nie biega. Ale czyż nie lepiej aby mieć psa, który może iść gdzie chce, a jednak jest z nami? My jesteśmy szczególni dla tego psa, a on jest szczególny dla nas?


..dostep do tego moze miec kazda,ktora sie postara..".

Jaki dostęp? Do małżeństwa? Jakimże to cudem osoba trzecia ma mieć cokolwiek wspólnego w relaci dwóch innych osób? Bo jest zagrożenie, że on bardziej zaangażuje się emocjonalnie gdzie indziej? Taka to silna miłość, że pęka jak tylko pojawi się coś nowego?

40 Ostatnio edytowany przez KajkaKa (2017-08-11 08:39:00)

Odp: Moralność vs zdrada
sosenek napisał/a:

Nie jestem może forumowym wyjadaczem, aczkolwiek od kilku lat przyglądam się temu forum i mam wrażenie, że ono się bardziej nadaje do tematów "doradźcie, chłopak mnie rzucił" niż do dyskusji światopoglądowych. Zwłaszcza tematy dotyczące moralności- w tym zdrad są tu szczególnie newralgiczne prawdopodobnie z powodu wielu obecnych tu kobiet (panów również), które tego doświadczyły i stąd ich bojowy nastrój. Osoby te tracą obiektywizm i emocjonalnie podchodzą do tego tematu. Osobną grupę stanowią hipokryci, którzy pewnie mają swoje za uszami ale teraz są mistrzami moralizatorstwa. Pewna część stanowią ludzie, których doświadczenie życiowe jest niewielkie, mają wąskie horyzonty i małą wyobraźnię co do tego jakie sytuacje w życiu się zdarzają. Ja jestem wielką fanką cytatu "wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono" ale z tego co widzę, grono fanów jest niewielkie;)

Tracą obiektywizm, czyli co?
A może właśnie na własnej skórze poczuli, czym to myślenie "jak zdradzany nie wie, że zdradzany, to w sumie niezdradzany" pachnie? Może właśnie nie teoretyzują, a zwyczajnie wiedzą, jak jest, gdy sprawa jednak się rypnie?

Myślę, że równie dobrze można by było dzisiejszym weteranom ostatniej wojny powiedzieć, że brakuje im obiektywizmu... że dramatyzują... i wojna wcale nie jest taka zła.

Więc jeśli ludzie, którzy przeżyli zdradę, o której się dowiedzieli, mówią, że jest jak tajfun, który zmiata absolutnie wszystko, który niszczy do ostatniego kawałeczka całe zbudowane wspólnie życie, że niemal nie sposób odbudować, a na pewno nie sposób na nowo zaufać... to może jako doświadczonym w tym względzie można jednak zaufać. Bo oni to przeżyli...

Jeśli dwoje ludzi umawia się, że dają sobie wolną rękę, ja nie wnikam. Zdrada jest sprzeniewierzeniem, złamaniem wspólnie ustalonych reguł, a tu reguły są inne.
Jeśli jednak umawiają się na wierność, zdrada jest świństwem, jest absolutnym zaprzeczeniem miłości i narażaniem partnera na niewyobrażalne cierpienie (nawet jeśli chwilowo odroczone, wszak nigdy zdradzacz nie wie, kiedy sprawa się rypnie).

Wątpię, by kobieta, która czuje się "zaopiekowana", która czuje się adorowana przez swojego partnera, nie chciała z nim współżyć. Nie chcą te, które są olewane.
Zawsze zresztą można coś naprawić, pracować nad związkiem.
Jeśli zdradzasz i Twój związek wygląda na szczęśliwy, to tak naprawdę wiedz, że to tylko iluzja, matrix... bańka mydlana, która w każdej chwili może pęknąć. A odwrotu później już nie ma. Tylko samo zniszczenie. I niewyobrażalny ból osoby, którą ponoć kochasz.

41

Odp: Moralność vs zdrada
KajkaKa napisał/a:

Tracą obiektywizm, czyli co?
A może właśnie na własnej skórze poczuli, czym to myślenie "jak zdradzany nie wie, że zdradzany, to w sumie niezdradzany" pachnie? Może właśnie nie teoretyzują, a zwyczajnie wiedzą, jak jest, gdy sprawa jednak się rypnie?

Czyli emocjonalnie podchodzą do tematu.
Ludzie błądzą, ja też zostałam zdradzona ale nie zamierzam histeryzować z tej okazji, po prostu jestem świadoma tego, że to się dzieje, może przydarzyć się każdemu, może i mnie kolejny raz. Są w życiu większe tragedie niż to, że mnie facet zdradził, jak woli inną niech spada, popłacze kilka dni i mi przejdzie. Ale nie zaklinam rzeczywistości i nie będę żyła mrzonkami, że nowopoznany facet też mnie w wała nie zrobi i w ogóle jacy to ch*je ci mężczyźni.

KajkaKa napisał/a:

Myślę, że równie dobrze można by było dzisiejszym weteranom ostatniej wojny powiedzieć, że brakuje im obiektywizmu... że dramatyzują... i wojna wcale nie jest taka zła.

Nie skomentuję nawet tego porównania...Napiszę tylko, że jeśli stawiasz na równi ludzi którzy przeszli wojnę z ludzmi których facet zdradził i to złamało im serduszko to ewidentnie masz problem z hierarchią wartości.

KajkaKa napisał/a:

Więc jeśli ludzie, którzy przeżyli zdradę, o której się dowiedzieli, mówią, że jest jak tajfun, który zmiata absolutnie wszystko, który niszczy do ostatniego kawałeczka całe zbudowane wspólnie życie, że niemal nie sposób odbudować, a na pewno nie sposób na nowo zaufać... to może jako doświadczonym w tym względzie można jednak zaufać. Bo oni to przeżyli...

Uznam, że zdrada męża który postanawia zostawić dom, rodzinę i odejść do kochanki, nie płacąc alimentów i nie dbając o dzieci jest tragedią.
Ale każda inna zdrada w związku, która powoduje ten "tajfun zmiatający wszystko i niszczy życie"?? Dla MNIE to świadczy o tym, że ma się kiepskie to życie, jeśli rozpieprzenie związku potrafi je tak obrócić do góry nogami. Uważam, że związek to tylko jeden z elementów życia i nawet jak się posypie to nie jest to koniec świata.

KajkaKa napisał/a:

Jeśli dwoje ludzi umawia się, że dają sobie wolną rękę, ja nie wnikam. Zdrada jest sprzeniewierzeniem, złamaniem wspólnie ustalonych reguł, a tu reguły są inne.
Jeśli jednak umawiają się na wierność, zdrada jest świństwem, jest absolutnym zaprzeczeniem miłości i narażaniem partnera na niewyobrażalne cierpienie (nawet jeśli chwilowo odroczone, wszak nigdy zdradzacz nie wie, kiedy sprawa się rypnie).

Jasne, ale to tylko obietnica w kościele, znowu, spójrzmy prawdzie w oczy- mało kto traktuje to poważnie. Nie byłabym taka naiwna, przysięga małżenska to nie zaklęcie które gwarantuje szczęscie po wieki.

42 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-08-11 10:08:41)

Odp: Moralność vs zdrada

Gary, to sa wszystko piekne wywody, ktore... zwykle padaja z ust notorycznych zdradzaczy.

Ja nie wnikam w to jak sobie ludzie zycie ukladaja. Jezeli dwie osoby chca i zgadzaja sie byc w otwartym zwiazku, to ich prywatna sprawa. Ale to sie ma nijak do sytuacji kiedy przysiegalo sie sobie wiernosc, a jeden z malzonkow w sposob perfidny te przysiege lamie. Dla mnie to jest proste: jezeli zone kochasz, to ja szanujesz, a jak szanujesz, to nie oszukujesz.

Lekiem na problemy w malzenstwie nigdy nie jest zdrada (a tym bardziej usprawiedliwieniem!). Masz problemy z zona, to powinienes je rozwiazywac, albo jezeli dojdziesz do wniosku, ze sie nie da, uczciwie sie rozstac.

Sosenek, Ty chyba naprawde w zyciu malo widzialas, ze piszesz takie wierutne glupoty. Wyobraz sobie, ze z kims jestes od kilku lat, mieszkacie razem, planujecie slub, jeszcze bez dzieci, ale macie plany. I nagle, ni z gruchy ni z pietruchy, dowiadujesz sie, ze pan narzeczony ma kochanke/ wielokrotne wyskoki w bok/ chodzi na panienki itp. Przeciez czlowiekowi w takim momencie wali sie caly swiat! Nie tyle nagle sie okazalo, ze Twoja wieloletnia milosc byla nieodwzajemniona, to jeszcze, na dodatek, pan narzeczony zrobil Ci niesamowite swinstwo, z premedytacja i objawil sie jako ktos kompletnie niewart zaufania. Juz widze jak po takiej akcji otrzepiesz sie w dwa dni i bedziesz gotowa na nowy zwiazek hmm

43

Odp: Moralność vs zdrada
sosenek napisał/a:
KajkaKa napisał/a:

Tracą obiektywizm, czyli co?
A może właśnie na własnej skórze poczuli, czym to myślenie "jak zdradzany nie wie, że zdradzany, to w sumie niezdradzany" pachnie? Może właśnie nie teoretyzują, a zwyczajnie wiedzą, jak jest, gdy sprawa jednak się rypnie?

Czyli emocjonalnie podchodzą do tematu.
Ludzie błądzą, ja też zostałam zdradzona ale nie zamierzam histeryzować z tej okazji, po prostu jestem świadoma tego, że to się dzieje, może przydarzyć się każdemu, może i mnie kolejny raz. Są w życiu większe tragedie niż to, że mnie facet zdradził, jak woli inną niech spada, popłacze kilka dni i mi przejdzie. Ale nie zaklinam rzeczywistości i nie będę żyła mrzonkami, że nowopoznany facet też mnie w wała nie zrobi i w ogóle jacy to ch*je ci mężczyźni.

KajkaKa napisał/a:

Myślę, że równie dobrze można by było dzisiejszym weteranom ostatniej wojny powiedzieć, że brakuje im obiektywizmu... że dramatyzują... i wojna wcale nie jest taka zła.

Nie skomentuję nawet tego porównania...Napiszę tylko, że jeśli stawiasz na równi ludzi którzy przeszli wojnę z ludzmi których facet zdradził i to złamało im serduszko to ewidentnie masz problem z hierarchią wartości.

KajkaKa napisał/a:

Więc jeśli ludzie, którzy przeżyli zdradę, o której się dowiedzieli, mówią, że jest jak tajfun, który zmiata absolutnie wszystko, który niszczy do ostatniego kawałeczka całe zbudowane wspólnie życie, że niemal nie sposób odbudować, a na pewno nie sposób na nowo zaufać... to może jako doświadczonym w tym względzie można jednak zaufać. Bo oni to przeżyli...

Uznam, że zdrada męża który postanawia zostawić dom, rodzinę i odejść do kochanki, nie płacąc alimentów i nie dbając o dzieci jest tragedią.
Ale każda inna zdrada w związku, która powoduje ten "tajfun zmiatający wszystko i niszczy życie"?? Dla MNIE to świadczy o tym, że ma się kiepskie to życie, jeśli rozpieprzenie związku potrafi je tak obrócić do góry nogami. Uważam, że związek to tylko jeden z elementów życia i nawet jak się posypie to nie jest to koniec świata.

KajkaKa napisał/a:

Jeśli dwoje ludzi umawia się, że dają sobie wolną rękę, ja nie wnikam. Zdrada jest sprzeniewierzeniem, złamaniem wspólnie ustalonych reguł, a tu reguły są inne.
Jeśli jednak umawiają się na wierność, zdrada jest świństwem, jest absolutnym zaprzeczeniem miłości i narażaniem partnera na niewyobrażalne cierpienie (nawet jeśli chwilowo odroczone, wszak nigdy zdradzacz nie wie, kiedy sprawa się rypnie).

Jasne, ale to tylko obietnica w kościele, znowu, spójrzmy prawdzie w oczy- mało kto traktuje to poważnie. Nie byłabym taka naiwna, przysięga małżenska to nie zaklęcie które gwarantuje szczęscie po wieki.


sosenek, nikt tu nie histeryzuje
po prostu zdrada partnera i to jeszcze w taki perfidny sposób, jak to opisuje Gary (czyli dla szczęścia drugiej strony), to jest jedna z paskudniejszych rzeczy, jaką może Ci zrobić osoba, której ufasz.

uważałam tak dwadzieścia lat temu, kiedy nie byłam w żadnym związku (więc nie miałam doświadczenia), uważam tak teraz, kiedy jestem po dwóch poważnych związkach i będę tak uważała za 20 lat.

44 Ostatnio edytowany przez KajkaKa (2017-08-11 10:25:31)

Odp: Moralność vs zdrada
sosenek napisał/a:
KajkaKa napisał/a:

Tracą obiektywizm, czyli co?
A może właśnie na własnej skórze poczuli, czym to myślenie "jak zdradzany nie wie, że zdradzany, to w sumie niezdradzany" pachnie? Może właśnie nie teoretyzują, a zwyczajnie wiedzą, jak jest, gdy sprawa jednak się rypnie?

Czyli emocjonalnie podchodzą do tematu.
Ludzie błądzą, ja też zostałam zdradzona ale nie zamierzam histeryzować z tej okazji, po prostu jestem świadoma tego, że to się dzieje, może przydarzyć się każdemu, może i mnie kolejny raz. Są w życiu większe tragedie niż to, że mnie facet zdradził, jak woli inną niech spada, popłacze kilka dni i mi przejdzie. Ale nie zaklinam rzeczywistości i nie będę żyła mrzonkami, że nowopoznany facet też mnie w wała nie zrobi i w ogóle jacy to ch*je ci mężczyźni.

KajkaKa napisał/a:

Myślę, że równie dobrze można by było dzisiejszym weteranom ostatniej wojny powiedzieć, że brakuje im obiektywizmu... że dramatyzują... i wojna wcale nie jest taka zła.

Nie skomentuję nawet tego porównania...Napiszę tylko, że jeśli stawiasz na równi ludzi którzy przeszli wojnę z ludzmi których facet zdradził i to złamało im serduszko to ewidentnie masz problem z hierarchią wartości.

KajkaKa napisał/a:

Więc jeśli ludzie, którzy przeżyli zdradę, o której się dowiedzieli, mówią, że jest jak tajfun, który zmiata absolutnie wszystko, który niszczy do ostatniego kawałeczka całe zbudowane wspólnie życie, że niemal nie sposób odbudować, a na pewno nie sposób na nowo zaufać... to może jako doświadczonym w tym względzie można jednak zaufać. Bo oni to przeżyli...

Uznam, że zdrada męża który postanawia zostawić dom, rodzinę i odejść do kochanki, nie płacąc alimentów i nie dbając o dzieci jest tragedią.
Ale każda inna zdrada w związku, która powoduje ten "tajfun zmiatający wszystko i niszczy życie"?? Dla MNIE to świadczy o tym, że ma się kiepskie to życie, jeśli rozpieprzenie związku potrafi je tak obrócić do góry nogami. Uważam, że związek to tylko jeden z elementów życia i nawet jak się posypie to nie jest to koniec świata.

KajkaKa napisał/a:

Jeśli dwoje ludzi umawia się, że dają sobie wolną rękę, ja nie wnikam. Zdrada jest sprzeniewierzeniem, złamaniem wspólnie ustalonych reguł, a tu reguły są inne.
Jeśli jednak umawiają się na wierność, zdrada jest świństwem, jest absolutnym zaprzeczeniem miłości i narażaniem partnera na niewyobrażalne cierpienie (nawet jeśli chwilowo odroczone, wszak nigdy zdradzacz nie wie, kiedy sprawa się rypnie).

Jasne, ale to tylko obietnica w kościele, znowu, spójrzmy prawdzie w oczy- mało kto traktuje to poważnie. Nie byłabym taka naiwna, przysięga małżenska to nie zaklęcie które gwarantuje szczęscie po wieki.


Moja droga Sosenek, z weteranami użyłam ANALOGII, byś mogła lepiej pojąć absurd myślenia, że ktoś doświadczony w jakiejś dziedzinie jest wg Twojego myślenia mało wiarygodny, niekompetentny, zbyt emocjonalnie nastawiony by się wypowiadać. Tak jak weteran jest dla mnie osobą, która ma pierwszeństwo, by się w temacie wojny wypowiadać, tak osoba, która osobiście doznała skutków zdrady może być dla mnie kimś wiarygodnym, kto wie, jak to wygląda z tej drugiej strony, ze strony osoby zdradzonej. Użyłam analogii (nie zrównania), byś lepiej to zrozumiała. Tak jak matka wychowująca niepełnosprawne dziecko (znów ANALOGIA) będzie dla mnie kimś wiarygodnym w tym temacie, a nie pani, która nawet dziecka nie ma... itd... ROZUMIESZ? Jaśniej nie umiem.

Nieemocjnalnie podchodzi kto? Zdradzacze, którzy sobie próbują zracjonalizować swoje zdrady?

Wiesz, jak mam chłopaka z którym jestem kilka lat i on mnie zdradzi, to ja to też chrzanie. Przeżyję.
Ale jak już jesteś z kimś wiele lat, masz dziecko/dzieci to taka zdrada boli znacznie gorzej. Bo odejście kosztuje więcej, bo musisz oglądać nie tylko na siebie, ale widzisz jeszcze dramat własnych dzieci. Masz dzieci?
Ale co Ci będę mówić. Nie jestem dość obiektywna. Wszak to przeżyłam.

45

Odp: Moralność vs zdrada

W pełni zgadzam się z Kajką. Co mogę dodać od siebie, to że często tak jest, że ludzie robiący bliskim mniejsze i większe świństwa stosują argumentację: jesteś przewrażliwiony/przewrażliwiona, reagujesz zbyt emocjonalnie, masz paranoje (w przypadku intuicyjnego wyczuwania zdrady). Nie chodzi tutaj tylko o zdradę, ale także drobniejsze przewinienia czy innego typu relacje, niekoniecznie damsko-męskie. Przerzucenie winy na drugą stronę.

46

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Na przykład: "Nie będę żony podrywał na seks, skoro ona wcale tego nie chce i nie potrzebuje, więc pójdę na seks z kimś innym. Żona nie będzie musiała zaspokoić mojej potrzeby, nie będę upierdliwy, ani rozgoryczony, ani roszczeniowy. Poczuję się szczęśliwy. Moja żona będzie miała szczęśliwego męża. Dziewczyna do której pójdę zarobi pieniądze, a jeśli to będzie czyjaś żona, której brakuje seksu, to spełnię jej oczekiwania. W ten sposób robię same dobre uczynki. Trzy osoby będą szczęśliwe, ja, moja żona i ta trzecia dziewczyna. "

Wszystkie osoby są poinformowane o tym układzie czy tylko żonka (i ewentualny mężuś dziewczyny) nie?
Bo jeśli nie każdy wie na czym stoi (i akceptuje taki układ) to można mówić o twoim szczęściu jedynie.



Gary napisał/a:

W ten sposób robię same dobre uczynki

Uważaj, bo cię żywcem do nieba za to wezmą big_smile

47

Odp: Moralność vs zdrada
sosenek napisał/a:
KajkaKa napisał/a:

Tracą obiektywizm, czyli co?
A może właśnie na własnej skórze poczuli, czym to myślenie "jak zdradzany nie wie, że zdradzany, to w sumie niezdradzany" pachnie? Może właśnie nie teoretyzują, a zwyczajnie wiedzą, jak jest, gdy sprawa jednak się rypnie?

Czyli emocjonalnie podchodzą do tematu.
Ludzie błądzą, ja też zostałam zdradzona ale nie zamierzam histeryzować z tej okazji, po prostu jestem świadoma tego, że to się dzieje, może przydarzyć się każdemu, może i mnie kolejny raz. Są w życiu większe tragedie niż to, że mnie facet zdradził, jak woli inną niech spada, popłacze kilka dni i mi przejdzie. Ale nie zaklinam rzeczywistości i nie będę żyła mrzonkami, że nowopoznany facet też mnie w wała nie zrobi i w ogóle jacy to ch*je ci mężczyźni.

KajkaKa napisał/a:

Myślę, że równie dobrze można by było dzisiejszym weteranom ostatniej wojny powiedzieć, że brakuje im obiektywizmu... że dramatyzują... i wojna wcale nie jest taka zła.

Nie skomentuję nawet tego porównania...Napiszę tylko, że jeśli stawiasz na równi ludzi którzy przeszli wojnę z ludzmi których facet zdradził i to złamało im serduszko to ewidentnie masz problem z hierarchią wartości.

KajkaKa napisał/a:

Więc jeśli ludzie, którzy przeżyli zdradę, o której się dowiedzieli, mówią, że jest jak tajfun, który zmiata absolutnie wszystko, który niszczy do ostatniego kawałeczka całe zbudowane wspólnie życie, że niemal nie sposób odbudować, a na pewno nie sposób na nowo zaufać... to może jako doświadczonym w tym względzie można jednak zaufać. Bo oni to przeżyli...

Uznam, że zdrada męża który postanawia zostawić dom, rodzinę i odejść do kochanki, nie płacąc alimentów i nie dbając o dzieci jest tragedią.
Ale każda inna zdrada w związku, która powoduje ten "tajfun zmiatający wszystko i niszczy życie"?? Dla MNIE to świadczy o tym, że ma się kiepskie to życie, jeśli rozpieprzenie związku potrafi je tak obrócić do góry nogami. Uważam, że związek to tylko jeden z elementów życia i nawet jak się posypie to nie jest to koniec świata.

KajkaKa napisał/a:

Jeśli dwoje ludzi umawia się, że dają sobie wolną rękę, ja nie wnikam. Zdrada jest sprzeniewierzeniem, złamaniem wspólnie ustalonych reguł, a tu reguły są inne.
Jeśli jednak umawiają się na wierność, zdrada jest świństwem, jest absolutnym zaprzeczeniem miłości i narażaniem partnera na niewyobrażalne cierpienie (nawet jeśli chwilowo odroczone, wszak nigdy zdradzacz nie wie, kiedy sprawa się rypnie).

Jasne, ale to tylko obietnica w kościele, znowu, spójrzmy prawdzie w oczy- mało kto traktuje to poważnie. Nie byłabym taka naiwna, przysięga małżenska to nie zaklęcie które gwarantuje szczęscie po wieki.


A ja ci przybijam piątkę - szczęśliwi ci, którzy po najgorszym upadku potrafia wstac z kolan, wysmarkać nos i podniesc czolo smile

48 Ostatnio edytowany przez sosenek (2017-08-11 11:19:06)

Odp: Moralność vs zdrada
Beyondblackie napisał/a:

Sosenek, Ty chyba naprawde w zyciu malo widzialas, ze piszesz takie wierutne glupoty. Wyobraz sobie, ze z kims jestes od kilku lat, mieszkacie razem, planujecie slub, jeszcze bez dzieci, ale macie plany. I nagle, ni z gruchy ni z pietruchy, dowiadujesz sie, ze pan narzeczony ma kochanke/ wielokrotne wyskoki w bok/ chodzi na panienki itp. Przeciez czlowiekowi w takim momencie wali sie caly swiat! Nie tyle nagle sie okazalo, ze Twoja wieloletnia milosc byla nieodwzajemniona, to jeszcze, na dodatek, pan narzeczony zrobil Ci niesamowite swinstwo, z premedytacja i objawil sie jako ktos kompletnie niewart zaufania. Juz widze jak po takiej akcji otrzepiesz sie w dwa dni i bedziesz gotowa na nowy zwiazek hmm

Nie wiesz co widziałam, za to ja wiem smile Nie wiesz również czego doświadczyłam. Ale w dużym skrócie parafrazując Twoje słowa streszczę:
Byłam w związku, 2 lata, mieszkaliśmy razem i owszem, pierścionek na palcu, miał być z tego ślub, choć nie kościelny i nagle ni z gruchy... nie była to wielokrotna zdrada (chyba nie będziemy wartościować zdrad co gorsze co lepsze) ALE po pierwsze świat mi się nie zawalił, bo on nie był całym moim światem (niektórym się to w głowie nie mieści), miłość była odwzajemniona, ta zdrada nie kasuje nagle tych 2 wspólnych dobrych lat i nie uważam, że były to lata stracone. Po prostu w pewnym momencie nasze drogi się rozeszły, on o tym zadecydował, on potrzebował czegoś innego (w tym wypadku kogoś innego- kogoś kto miał powiedzmy inny temperament i może dłuższe nogi) i owszem było mi ciężko kilka tyg bo musiałam się przeprowadzić, zmienić pracę, opuścić wspólnych znajomych, kota, psa, cudowną garderobę i ogródek. Brakowało mi go również, ale to tylko dzieje się w głowie. Poużalałam się trochę nad sobą dlaczego mnie się to przytrafiło, ale szybko to sobie zracjonalizowałam. Wybaczyłam mu, do dziś mamy kontakt, zresztą jak z każdym moim ex.
Sporo mnie to doświadczenie nauczyło, ale wyniosłam z tej lekcji inne wnioski niż Wy, więc wybaczcie mi Panie, że nie rozumiem waszego podejścia do tematu, a wy mojego.

49 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-08-11 11:38:02)

Odp: Moralność vs zdrada

sosenek

licytowanie się, kto się szybciej otrząsnął, a przy tym deprecjonowanie tych załamanych zdradą, jakoby ich życie było beznadziejne, to chyba nie jest dobry kierunek tej dyskusji.

50 Ostatnio edytowany przez KajkaKa (2017-08-11 11:45:47)

Odp: Moralność vs zdrada

Sosenek, fanko cytatu naszej noblistki.
"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"?
No jakoś nie widzę tego po Twoich wypowiedziach. Raczej przeczysz potępiając przeżycia innych kobiet, które np. zostały same z dziećmi... choć sama tego nie przeżyłaś. smile
Owszem, wiesz już jak to jest planować z kimś życie i zostać oszukanym. A jednak trochę cierpiałaś? A gdyby Ci się wtedy nie udało odkryć tej zdrady, gdybyś wyszła za niego za mąż i urodziła mu dzieci... i gdybyś się dowiedziała dziś... to... A on, Twój mąż powiedziałby Ci: "kochanie od lat mi nie wystarczasz jako kobieta, seks z tobą jest słaby, od lat cię na prawo i lewo cię zdradzam dla twojego dobra, inaczej musiałbym odejść albo cię zmuszać do seksu" to co? Podziękowałabyś mu za troskę? Odeszłabyś? Ale dlaczego?

Ja tak nie do końca rozumiem, w czym się różni Twoje podejście od naszego. Rozumiem, że uważasz, że brak nam obiektywizmu, ale też jednak odeszłaś od zdradzającego Cię faceta... No to chyba jednak TEŻ uważasz, że zdrada jest zła?

I tak na marginesie. Nigdzie nie pisałam że zdrada ma nas zniszczyć, zabić, że mamy do końca życia się czołgać.
Mówię tylko że to traumatyczne przeżycie. Pewnie każdy jest inny. Jedna kobieta szybciej sobie z tym poradzi, inna potrzebuje więcej czasu.

Jeśli Iceni pisze o wstawaniu z kolan, to jednak gdzieś był ten upadek. Co? A jeśli upadłam przez kogoś to twierdzę, że ten ktoś jednak nie może mnie kochać i że ja z nim już dłużej być nie chcę.

Ja też sobie poradziłam. Też wstałam. Nigdy się w żaden sposób nie poniżyłam. I nawet umiałam na nowo zaufać. Dziś szykuję się do ślubu.

Ale to nie znaczy, że daję przyzwolenie na draństwo zdrady. Rozumiem, że ktoś może się odkochać, nie trzymałabym nikogo na siłę i naprawdę życzyłabym szczęścia, ale na oszukiwanie mnie się nie zgadzam.

I we mnie również burzy się, jeśli ktoś świństwa zdrady nazywa troską wobec braku potrzeb partnera.

51

Odp: Moralność vs zdrada
mallwusia napisał/a:

sosenek

licytowanie się, kto się szybciej otrząsnął, a przy tym deprecjonowanie tych załamanych zdradą, jakoby ich życie było beznadziejne, to chyba nie jest dobry kierunek tej dyskusji.

popieram
tym bardziej patrząc na wypowiedzi sosenka w innych wątkach

52

Odp: Moralność vs zdrada

KajkaKa, nie będę się już odnosić do całości bo już w pierwszym akapicie zarzucasz mi, że "potępiam przeżycia innych kobiet, które zostały z dziećmi",
podczas gdy kilka minut temu w odpowiedzi na Twój post napisałam:
"Uznam, że zdrada męża który postanawia zostawić dom, rodzinę i odejść do kochanki, nie płacąc alimentów i nie dbając o dzieci jest tragedią."
Tak więc wycofuję się z tej dyskusji bo to nie ma najmniejszego sensu. W każdym razie cieszę się, że Twoja historia również dobrze się skończyła.

Mallwusia, no nie wiem, wyraziłam swoje zdanie, ma ono inny kierunek niż twój, oznacza to, że jest gorszy? Wcale się nie licytuję, gdyby nie odpowiedź dla zarzutów  Beyondblackie, pewnie nawet nie opisałabym tej sytuacji, ale taka była. Dlaczego można tu się użalać, że "2 lata minęły a ja go wciąż kocham", a ja nie mogę przedstawić swojej historii w której dojście do siebie trwało to NIEPRZYZWOICIE krótko ?

53

Odp: Moralność vs zdrada

Moralność vs zdrada, taki temat. Zdrada jest niemoralne sama w sobie, zatem odpowiedź jest prosta. Nie rozumiem natomiast kwestii emocji. Dlaczego tak bardzo tępi się ludzi, którzy mają emocje i podchodzą do życia emocjonalnie? Co w tym złego? Czy w dzisiejszych czasach wszyscy mają być jak roboty, które zamiast serca mają twardy dysk, który zbiera, analizuje i przechowuje dane? Miłość to emocje. Prawdziwa miłość nie zdarza się często, ale gdy już się zdarzy, tam nie ma miejsca na zdradę. Znam kilka małżeńst, w których jest prawdziwa miłość, ci ludzie zachowują się po 20 a nawet 30 latach wspólnego życia, jakby poznali i zakochał się w sobie wczoraj. Tam, gdzie miłość jest nie do końca prawdziwa, tam są zdrady, kłamstwa,  oszustwa. To nawet nie jest związek ale układ, z którego każdy czerpie korzyści. Każdy  marzy o prawdziwej miłości i wierności, niestety nie każdy tego doświadcza, nie każdy potrafi kochać naprawdę, to temat rzeka, ale temat dotyczy moralności i zdrady, wg mnie jedno wyklucza drugie. Jest moralność, nie ma zdrady, chociaż uczucie może być płytkie.

54

Odp: Moralność vs zdrada

Ale to te kobiety z dziećmi mogłyby się wypowiadać w temacie? Mogłyby być partnerem do rozmowy z Garym? Bo nie rozumiem...
No przecież te kobiety chyba głównie miałaś na myśli, pisząc, że brak tu na forum obiektywizmu. ??

To uważasz, że zdradzający żonę Gary racjonalizujący sobie tę zdradę swoimi potrzebami i wyrozumiałością wobec swojej partnerki słusznie postępuje czy nie? Rozumiesz go czy nie? Chciałabyś być na miejscu jego partnerki czy nie?

Ja bym nie chciała być na miejscu tej kobiety. Ja nie chciałabym, by ktoś mnie tak kochał i tak troszczył się o mnie.

Myślę, że ludzie tu na forum zbyt często działają na zasadzie "ot wsadzę kij w mrowisko". Zbyt często chcą pokazać się "wyzwoleni".
A czasem wystarczy odrobina empatii.

Nadal nie dowiedziałam się, jaki inny masz ten punkt widzenia.
Kij w mrowisko, ot co.

55

Odp: Moralność vs zdrada

Ja mam trochę problem w drugą stronę, bo to ja bardziej potrzebuję sexu niż partner.
W związku z tym po prostu korzystam z czegoś tak pięknego jak masturbacja tongue
Oczywiście, jeśli byłabym w sytuacji, że tego seksu na prawdę by mi brakowało, to zmieniłabym partnera.
Raczej układ jesteśmy razem, ale sypiam z kims innym nie wchodziłby w grę. Jak kto lubi ale skoro jest się małżeństwem, to zatajanie czegoś takiego jest dla mnie niemoralne.
Zdradę potępiam, znam małżeństwo ze zdradą, druga osoba niczego się nie domyśla, zawsze po spotkaniu z tymi ludźmi mam straszny mętlik i odczucia.

56 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-08-11 12:38:44)

Odp: Moralność vs zdrada

Nikt jeszcze nie wspomniał też o tym, że zdrada to narażanie partnera na choroby - potworne świństwo.



Znam ex małżeństwa (po zdradzie) oraz dwa małżeństwa, gdzie ona wybaczyła i nadal są razem, ale one od tamtego czasu (wiele lat) leczą się psychiatrycznie (depresja, nerwica) oraz jedno (siostry), która także wybaczyła i układa im się raczej dobrze, ale jak tam jest naprawdę, wiedzą tylko oni sami.

57

Odp: Moralność vs zdrada

@sosenek, ale Twój facet po prostu chciał zakończyć związek z Tobą i rozpocząć z nową partnerką z tego co zrozumiałam? Zdradził Cię z nią. Kolejność nie jest ok, ale to zupełnie coś innego niż opisywany przez Gary'ego przypadek. Tutaj facet próbuje znaleźć paragraf KK, który by usprawiedliwiał jego obłudę.
Ktoś to wyżej ładnie napisał, żeby podmiot wątku (bo to niby że nie jest Gary tylko jego dobry kumpel? wink) uważał, żeby go do nieba żywcem nie wzięli.

Zresztą to jak długo przychodzimy do siebie po zdradzie zależy nie tylko od naszej konstrukcji emocjonalnej, ale także od zaangażowania, stażu, ewentualnych wspólnych dzieci, tego jak ten zdradzacz zachowa się na koniec.

58

Odp: Moralność vs zdrada

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)

59

Odp: Moralność vs zdrada
On-WuWuA-83 napisał/a:

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)

Zapomniałeś o trzecim wariancie i jedynym aprobowanym przez gros tutejszych kobiet: będzie dzielnie znosił swój los, czytaj walił konia w pocie czoła...

60 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-08-11 12:53:13)

Odp: Moralność vs zdrada
KajkaKa napisał/a:

Ale to te kobiety z dziećmi mogłyby się wypowiadać w temacie? Mogłyby być partnerem do rozmowy z Garym? Bo nie rozumiem...
No przecież te kobiety chyba głównie miałaś na myśli, pisząc, że brak tu na forum obiektywizmu. ??

To uważasz, że zdradzający żonę Gary racjonalizujący sobie tę zdradę swoimi potrzebami i wyrozumiałością wobec swojej partnerki słusznie postępuje czy nie? Rozumiesz go czy nie? Chciałabyś być na miejscu jego partnerki czy nie?

Ja bym nie chciała być na miejscu tej kobiety. Ja nie chciałabym, by ktoś mnie tak kochał i tak troszczył się o mnie.

Myślę, że ludzie tu na forum zbyt często działają na zasadzie "ot wsadzę kij w mrowisko". Zbyt często chcą pokazać się "wyzwoleni".
A czasem wystarczy odrobina empatii.

Nadal nie dowiedziałam się, jaki inny masz ten punkt widzenia.
Kij w mrowisko, ot co.


Coz, rowniez bardzo chetnie poznalabym stanowisko takich kobiet jak zona Gary'ego (jak zakladam). Kobiet, ktorym seks nie jest do szczescia malzenskiego potrzebny, a jakiekolwiek sugestie w tym kierunku traktuja jako przymuszanie i "brak szacunku", jednoczesnie wymagajacych by maz byl im wierny w dziedzinie zycia, ktora ich zupelnie nie interesuje.

Dlaczego kobiecie wolno odciac meza od  kontaktow seksualnych bo "ona nie czuje potrzeby" i wystarczy jej malzenstwo bardziej przypominajace ulkad brat-siostra?
Dlaczego to osoba potrzebujaca seksu ma brac na siebie CAŁĄ odpowiedzialnosc, podejmowac decyzje i ponosic konsekwencje, a osobie z zerowym libido wolno powiedziec "nie" i miec wywalone na reszte?

To sa dwie dorosle osoby wiec chyba obie powinny zdawac sobie sprawe z konsekwencji swoich decyzji, wiec brutalnie powiem, ze jezeli kobieta SWIADOMIE utrzymuje zwiazek z osoba, ktora ma zdecydowanie wieksze potrzeby seksualne i SWIADOMIE odrzuca wszelkie sugestie drugiej strony na zwiekszenie aktywnosci seksualnej to jest po prostu głupia i egoistyczna WYMAGAJAC by to ta druga osoba sie jej podporzadkowala w imie  "wiernosci". 

SKORO osoba o znikomym libido tkwi w takim zwiazku to albo powinna wziac rozwod i nie blokowac miejsca w zyciu partnera , albo akceptowac jego skoki w bok.

Nie moze byc tak, że osoba, ktorej sie nie chce ma dyktowac warunki i miec w d*** potrzeby drugiej strony tylko z powodu wlasnego widzimisie...


To nie jest fair, że to osoba, ktora ma wieksze potrzeby ma NAJPIERW wziac rozwod, a potem szukac kogos innego - rownie dobrze mozna by wymagac, by to osoba rezygnujaca z seksu NAJPIERW wziela rozwod, a potem sobie z tego seksu zrezygnowala.


Nieee... takiej osobie wolno udupic partnera bo przeciez istnieje cos takiego jak "wiernosc" wiec trzeba go/ją przetrzymac tak dlugo, by w koncu pękla, zrobila blad i doswiadczyc blogostanu swiadomosci, ze to ta druga strona zawinila a nie ja okazalam sie zimna ryba w lozku.

Metoda nadwyraz skuteczna dla niedo *** ego.

61

Odp: Moralność vs zdrada
On-WuWuA-83 napisał/a:

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)


Możesz to rozwinąć?? jakie powody masz konkretnie na myśli?

62

Odp: Moralność vs zdrada
On-WuWuA-83 napisał/a:

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)

Od razu widać, że piszesz o czymś, czego nigdy nie doświadczyłeś.
Gdyby taki był scenariusz, jak mówisz, związek stopniowo przestawałby być taki piękny i wspaniały. Frustracja męża wychodziłaby coraz bardziej, pojawiałyby się problemy, pretensje, małżonkowie odsunęliby się też od siebie emocjonalnie. Tylko gdyby to był dobry związek, związek ludzi, którym na sobie zależy, to raczej oboje szukaliby ratunku. Jak kocham swojego mężczyznę, to bolałaby mnie bardzo jego frustracja, że nie mam ochoty na seks z nim.

Jak kobieta mówi "nie bo nie i spadaj" to gdzie tu ten cudowny związek się pytam?


No i mamy merytoryczne wypowiedzi osób obiektywnych wink smile

63

Odp: Moralność vs zdrada
Snake napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)

Zapomniałeś o trzecim wariancie i jedynym aprobowanym przez gros tutejszych kobiet: będzie dzielnie znosił swój los, czytaj walił konia w pocie czoła...

Odwróćmy sytuację - wyjeżdżasz np. do pracy za granicę (atrakcyjny kontrakt na kilka miesięcy) albo np. jesteś poważnie jakiś czas chory. Jak ona ma zaspokajać potrzeby w tym czasie?

64 Ostatnio edytowany przez Rising_Sun (2017-08-11 12:58:35)

Odp: Moralność vs zdrada
On-WuWuA-83 napisał/a:

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)

Zakładając, że rzeczywiście facet byłby szczęśliwy z tym i nie przerzucał innych frustracji na żonę etc etc etc - zawsze jest szansa, że to się wyda.

Oczywiście, że osoba która odmawia nagminnie seksu w związku NIE jest w porządku. Ale to nie znaczy, że osoba z większym libido ma również zachować się nie w porządku.
Ja jestem za jasnymi sytuacjami. Usiąść z partnerem i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać.

65

Odp: Moralność vs zdrada
mallwusia napisał/a:
Snake napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)

Zapomniałeś o trzecim wariancie i jedynym aprobowanym przez gros tutejszych kobiet: będzie dzielnie znosił swój los, czytaj walił konia w pocie czoła...

Odwróćmy sytuację - wyjeżdżasz np. do pracy za granicę (atrakcyjny kontrakt na kilka miesięcy) albo np. jesteś poważnie jakiś czas chory. Jak ona ma zaspokajać potrzeby w tym czasie?

Dlaczego mieszasz sytuacje tymczasowa ze stanem trwałym i nie rokujacym poprawy?

Posty [ 1 do 65 z 902 ]

Strony 1 2 3 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Moralność vs zdrada

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024