Witam
Jestem w 4letnim związku na odleglość dzieli nas roznica 100km(niby mało dzis okazuje sie dużo).Jestem w 8 miesiacu ciazy i problem tkwi w tym ze nie wiem co robic bo ustalenia były inne a wychodzi inaczej. Ustaliliśmy jeszcze kilka miesiecy przed ciążą ze ja sie przenosze do niego z moim dzieckiem z pierwszego zwiazku gdyz jego 3 letnie wczesniejsze zapewnienia ze to on sie przeniesie poprostu byly klamstwami, strachem przed nowym nie wiem jak to nazwać poprostu zwodzeniem.
Planowalismy u partnera wspolny biznes u niego w miejscowosci co było takim moim warunkiem do tego aby sie przenieść jeszcze przed ciążą.
I tu zaczoł się problem od kilku miesiecy partner coś robi zalatwia aby zdażyć przed sezonem ale rzeczywistość jest taka ze nie zrobił nic i obowiam sie ze juz nie zdarzymy poprostu. Boi sie nowych rzeczy nie slucha tego co ja mowię i zapewniam tylko chodzi zali sie doradza przed innymi co w rezultacie nic nie daje. Wyszlo też
wiele klamstw z zwiazku ze zrobił to tamto tylko zeby zagluszyć moje pytania.
Ja rozumiem w jakiś sposob jego strach przed nowym ale nie mozna tylko mysleć o sobie a o dzieciach i o tym ze nie utrzymamy sie z jednej pensji tym bardziej ze on tez ma dziecko z pierwszego zwiazku, ktore chowa. A doswiadczenia z innych zwiazków pokazaly nam ze warto zostac z dzieckiem chociaz do 1,5 roku zycia a nie szybko zlobek i pogon za praca tym bardziej ze tam nie mamy zadnej pomocy ze strony dziadkow itp.
Zastanawiam się co robić
Czy poprostu przenieść sie bo tak wypada bo samej ciezko z 2 dzieci i poprostu zaczekać przełozyć plany na za rok i na spokojnie go do tego popchnąć, albo zmienić plany i isć do pracy jakieś po to aby on był zadowolony ze w jego zyciu nic sie nie zmieniło .
Czy tak jak było mówione i planowane ze bez jego inicjatywy zostane tu sama , bo wiadomo jako matka mam obawy co do zmiany srodwiska ,szkoly dla starszego dziecka ,otracenie od dziadków z ktorymi widzi sie codziennie.: i przeniesienie sie dopiero jak partner coś ogarnie dodam ze ma spokojna prace i gdyby chciał juz dawno znalazlby czas na zalatwienie spraw z działalnościa.
Ja zgodziłam sie byc teraz sama caly okres ciaży po to aby on działał a nie po to zeby siedział na kanapie i uzalał sie nad swoim losem i miesiac przed porodem nie wiedzial co robic albo wymagal ze tak wypada mam sie przenieść i nie wiem byc jego tłem.
Miałam duzo zapalu duzo chęci do działania i tez duzo załatwiałam odnośnie działaności ale po tym ociąganiu przeciaganiu jęczeniu poprostu straciłam zapał bo nie chce kogos ciągnąc siła tylko bardziej szanowałabym powiedzienie nie chce tego boje sie jestem malomiasteczkowy i dobrze mi jak jest nie chce nic wiecej mimo ze dostałem od losu duża pomoc to z tego nie korzystam...... a takie klamanie zeby kogos uciszyć sprawiło ze czuje sie jak idiotka i nie mam ochoty setny raz pobłazać i głaskać po głowie bo nic mu sie nie dzieje i teraz to ja potrzebuje wsparcia a nie on w moim mniemaniu. Praktycznie sie nie widujemy nawet nie dzwoni za czesto caly czas usprawiedliwia sie praca i kilomentrami jak juz to jest to pod byle jakim pretekstem ucieka co pozniej ten pretekst po czasie okazuje sie kłamstwem dlatego tracę cierpliwość.
Co o tym myslicie??proszę o poradę.