Cześć
Mam 25 lat, od roku pracuje w jednej firmie na umowę zlecenie (co 3 miesiące podpisuję nową na kolejne 3 miesiące). Niby wszystko ok... Pieniądze dużo lepsze niż na umowie o pracę, jestem jakiś tysiąc do przodu, ale ciągle towarzyszy mi lęk przed tym, że stracę pracę i zostanę na lodzie.. Od 6 lat jestem w związku, ale narzeczony nie ma praktycznie żadnych oszczędności. Wszystko wydaje na bieżąco. Ja odłożyłam, na pewno wystarczyłoby na kilka miesięcy życia albo na "przeżycie" ok. roku. Ale ciągle boję się co się stanie jeżeli zostanę sama. O ślubie nie ma mowy (zaręczyny ponad 2 lata temu) NIC nie jest ustalone. Kasy też nie ma, a nie uśmiecha mi się płacić za wszystko, chciałam podzielić się kosztami na pół, ale on może nigdy tej połowy (ok. 6-7 tys.) nie uzbierać. Chyba źle radzę sobie z niepewnością
Cześć
Mam 25 lat, od roku pracuje w jednej firmie na umowę zlecenie (co 3 miesiące podpisuję nową na kolejne 3 miesiące). Niby wszystko ok... Pieniądze dużo lepsze niż na umowie o pracę, jestem jakiś tysiąc do przodu, ale ciągle towarzyszy mi lęk przed tym, że stracę pracę i zostanę na lodzie.. Od 6 lat jestem w związku, ale narzeczony nie ma praktycznie żadnych oszczędności. Wszystko wydaje na bieżąco. Ja odłożyłam, na pewno wystarczyłoby na kilka miesięcy życia albo na "przeżycie" ok. roku. Ale ciągle boję się co się stanie jeżeli zostanę sama. O ślubie nie ma mowy (zaręczyny ponad 2 lata temu) NIC nie jest ustalone. Kasy też nie ma, a nie uśmiecha mi się płacić za wszystko, chciałam podzielić się kosztami na pół, ale on może nigdy tej połowy (ok. 6-7 tys.) nie uzbierać. Chyba źle radzę sobie z niepewnością
Pora przereformować życie
Czemu masz umowę zlecenie, a nie umowę o pracę? Może po prostu powinnaś zmienić pracę na taką, gdzie dostaniesz umowę o pracę i będzie stabilnie, zacznie Ci się liczyć stać pracy, wszystkie konieczne stawki, emerytura itd?
Może pora pogadać z narzeczonym o jego braku oszczędności? Mieszkacie razem? Czy Ty chcesz ślubu?
Jesteś młoda i zaradna, dodatkowo myslisz o przyszlosci, widac ze Twoj partner dziala inaczej, dodatkowo 6 lat razem i zero myslenia o formalizacji zwiazku, jezeli takie jest Twoje oczekiwanie i mu o tym mowilas (rozmawialiscie) jest lekko niepojące i tlumaczy Twój lęk. Pytanie co Twój partner robi ze swoimi srodkami? nie chodzi o liczenie mu kasy tylko czasem warto zadac takie pytanie, podsunąc artykul o oszczedzaniu, otworzyc rachunek oszczednosciowy i umowic sie ze np co miesiac bedziecie wspolnie odkladac po 200 zl plus wszystkie dodatki typu nadgodziny albo nieoczekiwane srodki, jak uzbieracie okresloną kwote to podejmiecie kroki o formalizacji zwiazku. Mysle ze warto sprobowac.
Jesteś młoda i zaradna, dodatkowo myslisz o przyszlosci, widac ze Twoj partner dziala inaczej, dodatkowo 6 lat razem i zero myslenia o formalizacji zwiazku, jezeli takie jest Twoje oczekiwanie i mu o tym mowilas (rozmawialiscie) jest lekko niepojące i tlumaczy Twój lęk. Pytanie co Twój partner robi ze swoimi srodkami? nie chodzi o liczenie mu kasy tylko czasem warto zadac takie pytanie, podsunąc artykul o oszczedzaniu, otworzyc rachunek oszczednosciowy i umowic sie ze np co miesiac bedziecie wspolnie odkladac po 200 zl plus wszystkie dodatki typu nadgodziny albo nieoczekiwane srodki, jak uzbieracie okresloną kwote to podejmiecie kroki o formalizacji zwiazku. Mysle ze warto sprobowac.
Były już takie rozmowy, niejednokrotnie... Zawsze kończy się kłótnią i żebym zajęła się swoją kasą a nie jego. Miał otworzyć nowy rachunek, ale stwierdził że po co... sam odłoży. Miał odkładać po 200 zł. W szafce leży 100 Euro które dostał od mamy na urodziny więc leży tylko dlatego że to obca waluta i nie chce mu się iść wymienić. Gdyby to były w PLN to dawno zostałoby wydane. Kasa idzie naprawdę na rzeczy moim zdaniem zbędne.. Jakieś gry, STS, podręczniki do gier po 200 zł, jedzenie na dowóz, dużo też idzie na paliwo gdzie nie chce żebym się dokładała i kategorycznie się nie zgadza. DO mnie jeździmy raz max dwa razy w miesiącu (120 km w dwie strony) więc głupio mi że nie chce wziąć za to pieniędzy, ale z drugiej strony jak mu dam to od razu wyda, tak jakby go parzyły w ręce...
No to myślę, że już dużo na jego temat wiesz i musisz sobie odpowiedzieć czy z takim mężczyzną chcesz budować przyszłość.
Poczucie wspólnoty- rozumiecie to inaczej. Dla Ciebie to są wasze sprawy a dla niego to jego sprawy (kwestie finansowe i konto)
Priorytety- macie inne (formalizacja związku, przeznaczanie pieniędzy na różne rzeczy, kwestie oszczędzania).
Więc albo bawisz się w jego drugą mamę i czekasz aż dorośnie albo idziesz przed siebie i szukasz kogoś ze zbieżnymi Tobie potrzebami.
Ty już mu oznajmiłaś co i jak widzisz, zaproponowałaś rozwiązania i wiesz, że nie ma chęci dialogu i współpracy.
Usiądźcie i podejmijcie rzeczową rozmowę jak on to dalej widzi? Co z wami, co z WASZYMI wspólnymi sprawami?
Nie spychaj swoich potrzeb i oczekiwań na dalszy plan (a wydaje mi się, że masz taką tendencję? Mogę się mylić).
Jeśli teraz pewnych spraw nie ustalisz, to przed Tobą lata oczekiwań i pretensji i czekania... na nic.
Cześć
Mam 25 lat, od roku pracuje w jednej firmie na umowę zlecenie (co 3 miesiące podpisuję nową na kolejne 3 miesiące). Niby wszystko ok... Pieniądze dużo lepsze niż na umowie o pracę, jestem jakiś tysiąc do przodu, ale ciągle towarzyszy mi lęk przed tym, że stracę pracę i zostanę na lodzie..
Fajnie że zarabiasz. Słusznie że się boisz o przyszłość. Odkładają pieniądze.
Od 6 lat jestem w związku, ale narzeczony nie ma praktycznie żadnych oszczędności.
On będzie chodził w ciąży i rodził dziecko? Jak nie on, to skąd będziecie mieli wtedy pieniaðze? Bo mężczyzna powinien utrzymać żonę, dziecko, siebie...
Wszystko wydaje na bieżąco.
Na co? Playstejszyn? Jakieś gadżety? Ubrania z dobrymi napisami?
Ja odłożyłam, na pewno wystarczyłoby na kilka miesięcy życia albo na "przeżycie" ok. roku. Ale ciągle boję się co się stanie jeżeli zostanę sama.
Pewnie będzie Ci lżej finansowo?
O ślubie nie ma mowy (zaręczyny ponad 2 lata temu) NIC nie jest ustalone. Kasy też nie ma, a nie uśmiecha mi się płacić za wszystko, chciałam podzielić się kosztami na pół, ale on może nigdy tej połowy (ok. 6-7 tys.) nie uzbierać. Chyba źle radzę sobie z niepewnością
A po co ślub? Aby mieć wspólnotę majątkową, aby wszystko co zarobisz było w połowie jego? Czy może marzysz o wielkim balu a Ty w białej sukni?
wysokabrunetka25 napisał/a:Cześć
Mam 25 lat, od roku pracuje w jednej firmie na umowę zlecenie (co 3 miesiące podpisuję nową na kolejne 3 miesiące). Niby wszystko ok... Pieniądze dużo lepsze niż na umowie o pracę, jestem jakiś tysiąc do przodu, ale ciągle towarzyszy mi lęk przed tym, że stracę pracę i zostanę na lodzie..Fajnie że zarabiasz. Słusznie że się boisz o przyszłość. Odkładają pieniądze.
Od 6 lat jestem w związku, ale narzeczony nie ma praktycznie żadnych oszczędności.
On będzie chodził w ciąży i rodził dziecko? Jak nie on, to skąd będziecie mieli wtedy pieniaðze? Bo mężczyzna powinien utrzymać żonę, dziecko, siebie...
Wszystko wydaje na bieżąco.
Na co? Playstejszyn? Jakieś gadżety? Ubrania z dobrymi napisami?
Ja odłożyłam, na pewno wystarczyłoby na kilka miesięcy życia albo na "przeżycie" ok. roku. Ale ciągle boję się co się stanie jeżeli zostanę sama.
Pewnie będzie Ci lżej finansowo?
O ślubie nie ma mowy (zaręczyny ponad 2 lata temu) NIC nie jest ustalone. Kasy też nie ma, a nie uśmiecha mi się płacić za wszystko, chciałam podzielić się kosztami na pół, ale on może nigdy tej połowy (ok. 6-7 tys.) nie uzbierać. Chyba źle radzę sobie z niepewnością
A po co ślub? Aby mieć wspólnotę majątkową, aby wszystko co zarobisz było w połowie jego? Czy może marzysz o wielkim balu a Ty w białej sukni?
Nie, ślub cywilny, tylko najbliższa rodzina (łącznie do 20/25 osób). Faktycznie rozdzielność majątkowa to dla mnie jedyne wyjście, ale głupio to proponować... Nie wiem, póki co ślub miał być za rok, a już teraz plany są przeniesione na bliżej nieokreśloną przyszłość