foggy napisał/a: Tematyka wpadła "w moje ręce" tak na jesieni 2015 roku, choć już wcześniej nieświadomie żyliśmy zgodnie z tymi zasadami.
Od 2008 roku nie mamy telewizora ani fizycznej możliwości oglądania tv, gdy moje dzieci powiedziały o tym w 2010 roku w szkole to reakcja rówieśników była w postaci pytania - "a czy prąd i wode w domu macie?" Nikt nie rozumiał idei "samoograniczania się".
Mój rozwój nastąpił głównie przez blogi / fora internetowe typu: 'mr money moustache', 'get rich slowly' czy 'early retirement extreeme' - warte pogooglowania.
Rok 2016 był u mnie rokiem dużych zmian, teraz mam "już z górki", choć mając rodzine 2+2 trudno jest wiele tematów wprowadzić.
Niestety dzieci nie są podatne na moje poglądy. Uważają to za powód do wstydu. "No waste" to dla nich znienawidzona reguła.
Ale jak dzieci juz niedługo wyprowadzą sie z domu to bedzie łatwiej.
Tak Panowie, teraz to już zostało ładnie nazwane i opakowane w definicję, która pozwala nam poczuć się wyjątkowym i wspaniałomyślnym a nie... nieambitnym i leniwym
Ja podobnie jak kilka osób tutaj, minimalistycznie żyłam jeszcze zanim przyszedł taki trend... choć oczywiście minimalizm to szerokie określenie i różnych pól życia może dotyczyć.
Foggy - telewizora też nie mam i o dziwo- praktycznie połowa ludzi których znam go nie ma
Faktycznie, 10 lat temu mogło to dziwić ale teraz to coraz powszechniejsze.
Dzięki za tytuły blogów- akurat tych nie znałam. Dla mnie fantastycznym wzorem jest moja siostra która w myśl idei minimalizmu postawiła sobie z mężem domek 35m2 bo to optymalna przestrzeń do życia która uniemożliwia gromadzenie rzeczy, jest to dla nich źródło kredytowej wolności i tak dalej.
Jak sobie pomyślę jak ten minimalizm i less waste wygląda u mnie to:
-higiena/pielęgnacja: kubeczek menstruacyjny zamiast tamponów/podpasek (to dawniej), jak już urodzi się dziecko to planuję pieluchy wielorazowe i tego typu rzeczy. Ja ogólnie od wieku nastoletniego myję się głównie w zimnej wodzie (cudownie naprężona i nie przesuszona skóra) wyjątkiem jest kąpiel raz w miesiącu w gorącej wodzie z takim domowym spa, ilość kosmetyków zneutralizowana do minimum i o dziwo to przyniosło mojej cerze najlepsze efekty.
-rzeczy: szafa kapsułowa ale we własnym wydaniu tzn. tyle par majtek ile dni tygodnia + 1 rezerwa, to samo ze skarpetkami, baza odzieżowa i stałe dodatki. Wymiana dopiero po zniszczeniu. To samo zresztą tyczy się wszystkich gadżetów. Nie uleganie sezonowej modzie tylko wykorzystywanie rzeczy dopóki działają, odkupowanie używanych sprzętów jeśli dalej poprawnie funkcjonują itd.
-wykorzystywanie żywności jak tylko się da, łącznie z obierkami od ziemniaków itd.
Długo mogłabym wymieniać.
Myślę, że minimalistycznie żyje wielu ludzi, ale faktycznie- z racji panującego konsumpcjonizmu jest to coś WOW, i nawet ten "zdrowy rozsądek" jak napisał Znerx można ładnie nazwać.
Nie widzimy rzeczy takimi, jakie są. Widzimy je takimi, jakimi my jesteśmy.