Hej wszystkim, postaram się w dużym skrócie opisać moja sytuacje, która jest raczej bez wyjścia, ale może ktoś z boku zauważy jeszcze jakaś nadzieje..mianowicie mojego już byłego partnera poznałam przypadkiem, nawet nie przeszło mi przez myśl, ze kiedykolwiek będziemy razem, bo raczej działał mi bardziej na nerwy niż interesował, wszystko zmieniło się w momencie, gdy zaczęliśmy rozmawiać, po pewnym czasie znajomosci wyznał mi, ze zaczyna cos do mnie czuć...ja oczywiście podeszłam do tego wszystkiego z dystansem i starałam się odeprzeć z głowy myśli, ze ja tez cos czuje. Okres naszego związku był przepełniony uczuciem, szczęściem i byłam pewna, ze to właśnie ten, a wierząc jego słowom, on sam tak uważał. Nigdy nie czułam się szczęśliwsza, wspólne mieszkanie, pies i nagle zdrada. Dowiedziałam się od niego. Przyszedł i powiedział, ze zdradził, ze kocha i żebym nie zostawiała go. Byłam w szoku, nie spaliśmy cała noc tylko rozmawialiśmy o wszystkim, postanowiłam dać mu szanse, spróbować naprawić to, widziałam, ze żałuje a ja go kochałam całym sercem. Tydzień później kolejna informacja, ta dziewczyna jest w ciąży, szok, płacz, rozpacz. Jak to będzie wyglądało? On mówi, ze kocha mnie i jednocześnie zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności. Ze względu na to, ze dziewczyna nie należała do tych unikających używek, dziecko niestety odeszło w 4 tygodniu. Zaczęliśmy układać nasz zwiazek na nowo, ja popadlam w paranoje, ale dalej czułam jego miłość i to jak stara się naprawić wszystko. Nic nie mówiłam, ze w międzyczasie i ja otrzymałam wynik pozytywny testu ciążowego, ale z kolejnym negatywnym testem i nadejściem miesiączki stwierdziłam, ze musiała to być pomyłka. Żyliśmy dalej, starając się skleić szczątki naszego związku, do momentu gdy poczułam ze oddalamy się, on zaczął mówić, ze kocha mnie, jednak nie może być ze mną bo się nie dogadujemy, staraliśmy się, ale na próżno. Po kilku rozstaniach i powrotach nadszedł moment ostatecznego rozstania. Wszystko byłoby proste gdyby nie fakt, ze ja przez cały okres, kiedy kłóciliśmy się, wracaliśmy do siebie i rozstawaliśmy, byłam w ciąży i niestety serduszko nie biło już...dowiedziałam się na rutynowym badaniu i zadzwoniłam do niego, kazał mi przyjechać do naszego starego mieszkania i poczekać aż wróci z pracy, wrócił i powiedział, ze mam zabrać resztę rzeczy, ze jest mu przykro z tego powodu i boli go ta wiadomość, ale mam wyjść i wracać do siebie, bo nie sądziłam chyba, ze wrócimy do siebie po tym co powiedziałam. Byłam w szoku, w jednym dniu dostałam informacje o ciąży, o stracie dziecka i zostałam wyrzucona jak śmieć w momencie kiedy nogi miałam jak z waty. Na następny dzień napisał wiadomość, ze sam nie wie co ma zrobić, ze jest mu okropnie źle i nie wyobrażam sobie co ma w głowie, nie odpisałam nic, bo to ja nosiłam naszego aniołka przy serduszku. Potrzebuje teraz jego wsparcia, jego obecności i w przypływie emocji napisałam, czy naprawdę nie ma już żadnej szansy. Odpisał słowami ‚jak na razie nie, na razie odpoczywam’. Co to oznacza ? Zostałam sama w tym wszystkim, a jedyna osoba, która kocham i która powinna być teraz przy mnie twierdzi ze ‚na razie nie ma szans’. Co mam ze sobą zrobić ? Nie potrafię się pozbierać..
Postaraj się zorganizować sobie wizytę u psychologa, zaś gościa chwilowo sobie odpuść.
Z tego co napisałaś wynika, że 'on' jest ostatnia osoba, której wsparcie byłoby dla Ciebie wskazane. Swoim zachowaniem pokazał prawdziwą twarz i uczucia do Ciebie. Zabiegać o jakikolwiek kontakt z nim, czy teraz, czy kiedykolwiek indziej, sensu nie ma.
Tak jak napisał assassin, znajdź wsparcie profesjonalisty. Sądząc z nick'u mieszkasz w Warszawie, więc poszukiwania będą prostsze. Wpisz w wyszukiwarkę hasło "interwencja kryzysowa' i/lub 'telefon zaufania', znajdziesz sporo kontaktów.
Panu podziekuj bo i tak nie ma w jego zyciu miejsca na ciebie. Wychodz do ludzi, znajdz psychologa i powoli postawisz sie na nogi.
Na bylego nie licz, bo on wymiksowal sie juz na dobre z twojego zycia.
5 2020-12-08 04:00:33 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-12-08 04:13:48)
Witaj Varsovia,
Bardzo mi przykro, że straciłaś dziecko. Wiem dokładnie co to oznacza...
Jednakże w tym wszystkim co opisałaś - oprócz tragedii, jaką była utrata dziecka, spotkało Cię też wielkie szczęście. Miałaś okazję uniknąć największego błędu swojego życia. Związku z nieodpowiedzialnym “chłoptasiem”. Bo facetem to on na pewno nie był i nie jest. Noszenie spodni nie jest równoznaczne z byciem mężczyzną.
Co to za jegomość co zdradza swoją partnerkę?
A po drugie - jest takie stare powiedzenie, że „prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie” i fakt, że ten „wspaniały i kochający partner” ulotnił się, kiedy Ty straciłaś dziecko - świadczy tylko o jego osobie.
Już tylko po jego słowach „na razie sobie odpoczywam” powinien dostać od Ciebie kopa w d..ę! Żenada to mało powiedziane. Nawet jak chciał się wymiksować z tego związku - to powinien chociaż zachować się, jak dorosły facet a nie jak gówniarz.
Dziś moje słowa mogą do Ciebie nie docierać - ale wierz mi na słowo - im szybciej zapomnisz o tym kawalerze tym lepiej dla Ciebie.