Cześć wszystkim! Bardzo dawno mnie tu nie było. Ostatnio jednak wydarzyło się coś, co skłoniło mnie do napisania o tym – choćby po to, by komuś się „wygadać”.
Jestem ze swoją dziewczyną już kilka ładnych lat. Kochamy się, zawodowo też nam się układa, w sypialni też jest dobrze (oczywiście biorąc pod uwagę nasz staż). Dobrze nam ze soba i jesteśmy szczęśliwi. Nigdy nie mieliśmy jakichś kryzysów, czasami się posprzeczamy jak każda normalna para. Mieszkamy za granicą, w Polsce bywamy rzadko.
A teraz, przechodząc do meritum:
Niedawno byliśmy na imprezie, na której trochę popiliśmy. Ja byłem lekko „wypity” moja M. nigdy nie miała mocnej głowy i bardzo się „zwarzyła” – to istotne dla reszty historii). Ponieważ padł mi telefon, a musiałem pilnie gdzieś zadzwonić, poprosiłem M., żeby pożyczyła mi swój. Ogólnie mamy do siebie zaufanie, znamy swoje hasłą, PINy do komórek, i w ogóle nigdy nie było to żadnym tematem, samo tak wyszło.
Pożyczam więc od mej lubej telefon, i chcąc wykonać połączenie, rzucam okiem na wyświetlacz, a tam akurat przyszedł sms. Wyświetla się początek wiadomości, a w nim jakieś buziaki, emotki, serduszka. Wiadomość jest z niezapisanego w kontaktach numeru, co jest dziwne, bo M. wszystkich znajomych ma jakoś zapisanych. Odblokowuję wyświetlacz, i bezwiednie, nawet o tym nie myśląc, nie mając nawet takiego zamiaru otwieram wiadomość i wyświetlam łańcuszek smsów, a tam...
jakieś czułości: „bejbe”, jakiś niby niewinny flirt i teksty pisane do niego od mojej M., że „czasami za Tobą tęsknię”, flirt z podtekstami „nie licz na seks, sam tego chciałeś:P”. Jego odpowiedzi są bardzo powściągliwe, widać, że jest zaskoczony, chociaż w odpowiedzi też coś próbuje flirtować. Zaznaczam, że gdy to pisała była bardzo wstawiona. Byłem w szoku, bo nigdy mi nie mówiła, że ma z jakimkolwiek facetem bliższą relację, chociaż też niczego nie ukrywała. Nigdy nie było jaichś akcji z ukrywniem się, z wychodzeniem do łazienki gdy ktoś dzwoni, nigdy nie okazywała niezadowolenia, że mam w ręku jej telefon, nieraz grzebałem w jej telefonie lub ona w moim (jeśli na przykład jedno z nas zostawiło telefon w sypialni a byliśmy poza domem lub w innym pokoju, to żadne z nas nie robiło afery z tego powodu, że drugie coś sprawdziło w nie swoim telefonie,np w Internecie). Moje pierwsze odczucie było więc takie: gdyby to było coś konkretnego, to by się z tym ukrywała, a tu nic.
Wracając do tej sytaucji: jestem w szoku, ale wiem, że jesteśmy wstawieni, więc zostawiam to na następny dzień. W końcu nie wytrzymuję i po 2 dniach ją konfrontuję. Ona w płacz, że to nic nie znaczy, że to było po pijaku i że to tylko kolega z dawnych lat, że nigdy nic między nimi nie było – że kocha tylko mnie a z nim to po prostu głupi flirt po pijaku, że to tylko kolega z Polski, którego nie widziałą od kilku lat, że tylko czasami piszą ze sobą. Od razu proponuje mi, że zerwie z nim całkowicie kontakt, że ona nie chce, żebym sie zamartwiał i miał wątpliwości, i że jeśli tylko zechcę, to ona już nigdy do niego nie napisze. Na moją uwagę, że w takim razie dlaczego nie jest podpisany jak normalny kolega jakimś imieniem w kontaktach, tylko zwykłym numerem, odpowiada, że to dlatego, ze ona wiedziała, że nie bybym zadowolony, że ona pisze z kolegą.
Ja się oczywiście w tym momencie czuję jak między młotem a kowadłem. Dam jej ultimatum – to wyjdę na toksycznego zazdrośnika z kompleksami i tylko ją zachęcę do „romansów”; z drugiej strony – jeśli powiem, że nie mam nic przeciwko, to potencjalnie zostawiam jej furtkę.
W końcu po trwającej chyba pół dnia rozmowie mówię jej, że po prostu nie życze sobie żadnych flirtów i czułości z jej strony, i że jest nie w porządku, bo mi o nim nie powiedziała. Ona na to, że rozumie że nawaliła, że jest jej strasznie przykro i że to się wiecej nie powtórzy.
I na tym stanęło. Między nami nadal jest dobrze, jest czuła, oddana, w łóżku dynamit i namiętność jak wcześniej. Tylko że... mnie to nadal nie daje spokoju. Raz na tydzień-dwa to wszystko do mnie wraca, łapię się na tym, ze czasami, gdy M. dostaje wiadomość lub sms, to podświadomie się zastanawiam, czy to nie od niego. Miewam też od czasu do czasu pokusę, żeby – tym razem z premedytacją – przetrzepać jej telefon i sprawdzić czy i co do niego pisze. Byłoby to bardzo łatwe, bo M. Często zostawia swój telefon sam na sam ze mną, nigdy go nie chowa ani nie blokuje przede mną.
Na razie te pokusy zwalczam, ale nie wiem, czy kiedyś jej nie sprawdzę. A najgorsze jest to, że czuję, jakby coś pękło. Niby jest tak, jak wcześniej, ale czuję, że coś się zmieniło we mnie, chociaż tego nie chciałem. I to też jest coś, czego nie przepracowałem.
Dodam też, że nasz związek zaczął się także wirtualnie, może stąd mój niepokój.
Czy ze mną jest coś nie tak? Rozum podpowiada, żeby odpuścić, że każdy pepełnia błędy, że to tylko flirt po pijaku, że przecież któż nie popełnia błędów; serce mówi, że kocha tylko mnie; w gruncie rzeczy, nic wielkiego się nie stało, nie odsunęła się ode mnie emocjonalnie ani fizycznie, jest między nami dużo uczucia i namiętności. Może to rzeczywiście tylko głupota z jej strony i nie powinienem się przejmować?