A więc jestem z mężem od 18 lat dokładnie od końca liceum. Małżeństwem od 6 lat. Mamy córkę 3lata oraz jestem z drugą córką w ciąży. Początki były jak zawsze zauroczenie i zakochanie, po jakimś dłuższym czasie pojawiały się sygnały jego negatywnych zachowań w stosunku do mnie, też znajomi jego i jego rodzina mnie przestrzegała że to nie jest facet do życia. Nie wierzyłam im, a zamiast tego wierzyłam jemu i jego tłumaczeniem, być może byłam naiwna, młoda, może chciałam mu wierzyc, to był mój pierwszy i jedyny facet nie miałam porównania. Nasze kłótnie często dotyczyły tego, że nie mam pracy lub jak mam to nie taka jaka on by sobie życzył. Nie chciał nigdy mnie przytulać bo twierdził że to dziecinne, nie chwalił ani nie komplementowal bo mówił że po co ma mówić że coś jest ok, wystarczy jak powie mi jak będę np. wyglądać źle itp. Zaczęły pojawiać się też pierwsze porównania do innych lasek, że to czy tamto robią inaczej niż ja więc że może też powinnam coś zmienić. Po ślubie choć może i przed ślubem bywało że podczas kłótni zaczął mnie wyzywać po czym nie przepraszał tylko uznawał że to moja wina bo ja go zdenerwowałam, dodam że ja w pewnym momencie też przestałam być dluzna i też krzyczałam czy używałam wyzwisk, miałam poczucie że muszę się bronić i nie dac sie zgnoić oraz zdeptac i tak wątłego już poczucia własnej wartości, zdążylo mu się wreszcie mnie i uderzyć czy szarpać. Gdy byłam z pierwszym dzieckiem w ciazy zrobił awanturę z niewyrzuconych śmieci taka, że myślałam że dojdzie do wcześniejszego porodu bo tak okropnie się mała wiercila. Poza tym ciągle w kłótni mnie wyzywa i poniza również przy dziecku, do którego mówi "twoja matka jest glupia", gdy prosiłam to żeby nie kłócić się przy małej powiedział że on nie będzie czekał aż zaśnie bo on teraz ma ochotę powiedzieć co go denerwuje. Mówi mi też że ma nadzieję że jak dziecko dorosnie to pozna się na mnie i będzie jego wolało, a mnie oleje. Ostatnio w trakcie kłótni kopnął mnie i uderzył przy dziecku (jestem w 7 miesiacu ciąży). Mówi też że on coś w życiu osiągnął a ja nic. Boję się że córka nauczy się złych schematów zachowania i uzna że takie traktowanie kobiety jest normalne i sama wpadnie w podobny związek. Nie wiem co o tym myśleć gdyż ja też nie jestem bez winy też go przezywałam czy nie raz zloscilam się o bzdury albo wypominalam mu różne sprawy i denerwowalam nie potrzebnie zamiast złagodzić spór. Poza tym ma też dobre strony stara się zapewnić bezpieczeństwo finansowe (choć ja też pracowałam w zasadzie bez wielkich przerw) brał udział w rozbudowie domu i umie wiele rzeczy zrobić sam, dla dziecka też jest raczej dobry, choć mało wychowawczy. Pomimo to czuje że jak się coś nie zmieni to mnie to wykończy nie chce tak żyć z roku na rok będzie tylko gorzej. Ogólnie mam wrażenie że jestem dla niego jakimś tam dodatkiem do jego życia, który ma mu ułatwić spełnianie jego życiowych aspiracji, nie zależy mu na spędzaniu ze mną czasu, a sex to tylko tak jak on chce i kiedy on ma ochotę. Mam ochotę uciekać ale nie mam dokąd, nie chce też mieszać dziecku w życiu choć obawiam się że jak nic teraz nie zrobię to w sumie jej zaszkodzę. A może po prostu za mało się staram, a przez to że za dużo o tym wszystkim myślę to za bardzo się nakrecam?
A więc jestem z mężem od 18 lat dokładnie od końca liceum. Małżeństwem od 6 lat. Mamy córkę 3lata oraz jestem z drugą córką w ciąży. Początki były jak zawsze zauroczenie i zakochanie, po jakimś dłuższym czasie pojawiały się sygnały jego negatywnych zachowań w stosunku do mnie, też znajomi jego i jego rodzina mnie przestrzegała że to nie jest facet do życia. Nie wierzyłam im, a zamiast tego wierzyłam jemu i jego tłumaczeniem, być może byłam naiwna, młoda, może chciałam mu wierzyc, to był mój pierwszy i jedyny facet nie miałam porównania. Nasze kłótnie często dotyczyły tego, że nie mam pracy lub jak mam to nie taka jaka on by sobie życzył. Nie chciał nigdy mnie przytulać bo twierdził że to dziecinne, nie chwalił ani nie komplementowal bo mówił że po co ma mówić że coś jest ok, wystarczy jak powie mi jak będę np. wyglądać źle itp. Zaczęły pojawiać się też pierwsze porównania do innych lasek, że to czy tamto robią inaczej niż ja więc że może też powinnam coś zmienić. Po ślubie choć może i przed ślubem bywało że podczas kłótni zaczął mnie wyzywać po czym nie przepraszał tylko uznawał że to moja wina bo ja go zdenerwowałam, dodam że ja w pewnym momencie też przestałam być dluzna i też krzyczałam czy używałam wyzwisk, miałam poczucie że muszę się bronić i nie dac sie zgnoić oraz zdeptac i tak wątłego już poczucia własnej wartości, zdążylo mu się wreszcie mnie i uderzyć czy szarpać. Gdy byłam z pierwszym dzieckiem w ciazy zrobił awanturę z niewyrzuconych śmieci taka, że myślałam że dojdzie do wcześniejszego porodu bo tak okropnie się mała wiercila. Poza tym ciągle w kłótni mnie wyzywa i poniza również przy dziecku, do którego mówi "twoja matka jest glupia", gdy prosiłam to żeby nie kłócić się przy małej powiedział że on nie będzie czekał aż zaśnie bo on teraz ma ochotę powiedzieć co go denerwuje. Mówi mi też że ma nadzieję że jak dziecko dorosnie to pozna się na mnie i będzie jego wolało, a mnie oleje. Ostatnio w trakcie kłótni kopnął mnie i uderzył przy dziecku (jestem w 7 miesiacu ciąży). Mówi też że on coś w życiu osiągnął a ja nic. Boję się że córka nauczy się złych schematów zachowania i uzna że takie traktowanie kobiety jest normalne i sama wpadnie w podobny związek. Nie wiem co o tym myśleć gdyż ja też nie jestem bez winy też go przezywałam czy nie raz zloscilam się o bzdury albo wypominalam mu różne sprawy i denerwowalam nie potrzebnie zamiast złagodzić spór. Poza tym ma też dobre strony stara się zapewnić bezpieczeństwo finansowe (choć ja też pracowałam w zasadzie bez wielkich przerw) brał udział w rozbudowie domu i umie wiele rzeczy zrobić sam, dla dziecka też jest raczej dobry, choć mało wychowawczy. Pomimo to czuje że jak się coś nie zmieni to mnie to wykończy nie chce tak żyć z roku na rok będzie tylko gorzej. Ogólnie mam wrażenie że jestem dla niego jakimś tam dodatkiem do jego życia, który ma mu ułatwić spełnianie jego życiowych aspiracji, nie zależy mu na spędzaniu ze mną czasu, a sex to tylko tak jak on chce i kiedy on ma ochotę. Mam ochotę uciekać ale nie mam dokąd, nie chce też mieszać dziecku w życiu choć obawiam się że jak nic teraz nie zrobię to w sumie jej zaszkodzę. A może po prostu za mało się staram, a przez to że za dużo o tym wszystkim myślę to za bardzo się nakrecam?
Facet Cię kopnął i popchnął, jesteś w ciąży.
Uważasz, że to normalne?
Nie, nie nakręcasz się i jeśli teraz nie odejdziesz, to będzie coraz gorzej.
Jeśli bałabym się, że nie będę w stanie zapewnić bezpieczeństwa finansowego dzieciom, uciekłabym sama, zostawiając dzieci mężowi, a jedynie odwiedzając je. Jeśli czujesz się na siłach, weź dzieci i uciekaj do rodziny, a jemu zasądź alimenty dla dzieci.
Ja nigdy nie zostawilabym dzieci, mam pracę więc jestem wydolna finansowo, mam tylko poczucie że jeszcze można tą relację naprawić....
Jesteście razem od 18 lat, przez ten czas mąż stosuje wobec Ciebie przemoc. Ty zaś masz "poczucie", że waszą relację można naprawić. Na jakiej podstawie, oprócz marzeń, myślisz tak?
Jesteście razem od 18 lat, przez ten czas mąż stosuje wobec Ciebie przemoc. Ty zaś masz "poczucie", że waszą relację można naprawić. Na jakiej podstawie, oprócz marzeń, myślisz tak?
Ja po prostu myślę że to jego zachowanie to też moja wina, że powinnam coś w sobie zmienić to będzie ok. Z drugiej strony jego lekceważenie czy też obojętność do mnie była zauważalna już wcześniej tylko zawsze umiał mi to jakoś wytłumaczyć. Tak jak z tym przytuleniem. Teraz tak nie myślę bo uważam że jak się kogoś kocha to chęć bycia blisko jest zawsze. Tylko teraz to wiem trochę późno, gdybym była mądrzejsza 10 lat wstecz postapilabym inaczej ale po tylu latach i tylu wspólnych zależnościach ciężko cis zmienić, łatwiej uwierzyć że może będzie lepiej. Naprawdę nie wiem co robić czuje że jestem totalnie z tym sama, a poza tym mam spore wątpliwości czy moje przemyślenia są trafione..
Padnij przed nim na kolana i proś go o wybaczenie. To dobry pan, łaskawy, tylko:
Bo zupa była za słona.
Bo wyglądała zbyt atrakcyjnie.
Bo musiał odreagować.
Wpisz w wyszukiwarkę hasło "Niebieska Linia", znajdziesz na jej stronach informacje, także prawne, na temat przemocy w rodzinie.
Wielokropek napisał/a:Jesteście razem od 18 lat, przez ten czas mąż stosuje wobec Ciebie przemoc. Ty zaś masz "poczucie", że waszą relację można naprawić. Na jakiej podstawie, oprócz marzeń, myślisz tak?
Ja po prostu myślę że to jego zachowanie to też moja wina, że powinnam coś w sobie zmienić to będzie ok. Z drugiej strony jego lekceważenie czy też obojętność do mnie była zauważalna już wcześniej tylko zawsze umiał mi to jakoś wytłumaczyć. Tak jak z tym przytuleniem. Teraz tak nie myślę bo uważam że jak się kogoś kocha to chęć bycia blisko jest zawsze. Tylko teraz to wiem trochę późno, gdybym była mądrzejsza 10 lat wstecz postapilabym inaczej ale po tylu latach i tylu wspólnych zależnościach ciężko cis zmienić, łatwiej uwierzyć że może będzie lepiej. Naprawdę nie wiem co robić czuje że jestem totalnie z tym sama, a poza tym mam spore wątpliwości czy moje przemyślenia są trafione..
Współczuję w takim razie Waszym dzieciom, które będą rosły w tej patologii.
Otwórz oczy.
Padnij przed nim na kolana i proś go o wybaczenie. To dobry pan, łaskawy, tylko:
Bo zupa była za słona.
Bo wyglądała zbyt atrakcyjnie.
Bo musiał odreagować.Wpisz w wyszukiwarkę hasło "Niebieska Linia", znajdziesz na jej stronach informacje, także prawne, na temat przemocy w rodzinie.
Boję się wykonać jakikolwiek krok bo na zewnątrz wsrod znajomych on lansuje się na super gościa, pracowity i oddany rodzinie, dobry tatuś. Poza tym dom w którym mieszkamy jest nasz wspólny oboje łożylismy na niego i nie mam za bardzo innego lokum, nie chce zwalac się też nikomu na głowę. Wstydzę się komuś opowiedzieć o moich watpliwosciach szczególnie że każdy ma swoje własne problemy. Wiem że on też wszystko będzie mi utrudniało, zwłaszcza jakbym chciała spakować się z dzieckiem i wyjść
Na stronie Niebieskiej Linii znajdziesz dane kontaktowe instytucji, w której możesz otrzymać pomoc.
Zamiast myśleć o trudnościach, pomyśl, co masz zrobić, by wyjść z toksycznego związku. Pomyśl, czego zostając z przemocowcem, uczysz dzieci.
Wielokropek napisał/a:Padnij przed nim na kolana i proś go o wybaczenie. To dobry pan, łaskawy, tylko:
Bo zupa była za słona.
Bo wyglądała zbyt atrakcyjnie.
Bo musiał odreagować.Wpisz w wyszukiwarkę hasło "Niebieska Linia", znajdziesz na jej stronach informacje, także prawne, na temat przemocy w rodzinie.
Boję się wykonać jakikolwiek krok bo na zewnątrz wsrod znajomych on lansuje się na super gościa, pracowity i oddany rodzinie, dobry tatuś. Poza tym dom w którym mieszkamy jest nasz wspólny oboje łożylismy na niego i nie mam za bardzo innego lokum, nie chce zwalac się też nikomu na głowę. Wstydzę się komuś opowiedzieć o moich watpliwosciach szczególnie że każdy ma swoje własne problemy. Wiem że on też wszystko będzie mi utrudniało, zwłaszcza jakbym chciała spakować się z dzieckiem i wyjść
W takim razie nie zmieniaj nic i dalej bądż w tym małzeństwie, jaki problem? Znajomi będą zadowoleni. Ty się postarasz bardziej, zmienisz, może Twój mąż będzie Cię wtedy lepiej traktować i będzie super.
Żartuję oczywiscie, myślę, że masz jedno życie i jak ma tak wyglądać kolejne 18 lat, to ja bym się w to dalej nie pchała. Zycie zmarnujesz a na starość będzie żal.
12 2020-08-14 15:51:51 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-08-14 15:57:53)
Autorko, twój strach jest w twojej głowie, czyli tak naprawdę nie istnieje, bo jest tylko wytworem twojej wyobraźni, jednak jest tak silny, że widzisz tego faceta jako jakieś wszechpotężne monstrum, które może może zrobić wszystko i dlatego nawet sama myśl o ucieczce paraliżuje cię.
Widzisz, gdy my czytamy o tym człowieku nie czujemy żadnego strachu przed nim. Dla nas jest on tylko małym człowieczkiem, tchórzem, który znęca się nad kobietą, kimś kogo w ogóle się nie boimy, lecz tylko darzymy pogardą.
Jakby ci to wyjaśnić?
Gdy oglądasz film o jakimś zwyrolu i widzisz, jak zachowują się jego ofiary np kobiety, nad którymi on się znęca , to jako widz możesz nie czuć żadnego strachu przed czubem, lecz jedynie pogardę do niego i złość, że on może robić takie rzeczy i pozostawać bezkarnym.
Przemocowiec w przeciwieństwie do swojej ofiary nie boi się.
Gdybyś tylko mogła pozbyć się tego paraliżującego cię leku przed nim, to uwierz mi, zobaczyłabyś zwykła mende, pospolita szuję, słaba i bez charakteru. Nawet w zerowym stopniu człowiek ten nie pociągałby cię ani jako mężczyzna, ani jako Twój przyjaciel czy ojciec dzueci. Byłby nikim dla ciebie. Psychicznie i fizycznie brzydziłabyś się kogoś takiego.
On demonstruje przed tobą swoją siłę, a ty zamiast pokazać mu swoją moc kulisz się że strachu.
Gdybyś tego się pozbyła... nawet nie wyobrażasz sobie, jak wspaniałe byś sobie żyła. Budząc się rano nikogo byś się nie bała, wstawalabys z łóżka i zwyczajnie zaczynałabys swój dzień. Żaden świr nie zakłócałby twojego spokoju i dobrego humoru.
On czuje, czuje jak zwierzę, że bardzo się go boisz i właśnie to wzbudza w nim pogardę i agresję w stosunku do ciebie. Gdyby wiedział, że w twoich oczach stracił swoją moc, to zobaczyłabyś niepewnego siebie facecika, który zatruł Ci życie zupełnie bez powodu i sensu. Bo chciał, bo mógł to zrobić. Aż żal by Ci zadek ścisnął, gdybyś uświadomiła sobie, z jaką miernota żyjesz.
Gdybyś tylko potrafiła rozpracować w sobie ten strach, to nie szukałabys żadnych wymówek, tylko jedyne, co chciałabys zrobić, to uciec od tego ponurego i mrocznego człowieka. Na nic byś nie patrzyła, niczego byś nie żałowała, poszłabyś swoją drogą choćby z dzieckiem na ręku i w samej koszuli. Nie istniałaby żadna siła, która mogłaby zmusić cię do pozostania w takim małżeństwie, choćby jeszcze jeden dzień dłużej.
Ty jednak ciągle masz nadzieję i dlatego kiedyś, na stare lata obudzisz się z ręką w nocniku, bo zrozumiesz, jak bardzo spaprałas sobie życie.
Odejdź teraz, a potem na odległość odbierz z tego małżeństwa wszystko, co należy do ciebie. Pokaz temu facetowi, że już się go nie boisz, że masz go w doopie, że stracił nad tobą władze, że stracił ciebie. Odbierz mu każda swoją złotówkę, bo tylko to będziesz mogła mu odebrać. Straconych lat, zdrowia i nerwów nie zwróci ci niestety nikt, nawet on.
Fatalnie wybrałaś sobie męża i dlatego dzisiaj ponosisz tego konsekwencje.
Uciekaj od czuba.
Jeśli bałabym się, że nie będę w stanie zapewnić bezpieczeństwa finansowego dzieciom, uciekłabym sama, zostawiając dzieci mężowi, a jedynie odwiedzając je. Jeśli czujesz się na siłach, weź dzieci i uciekaj do rodziny, a jemu zasądź alimenty dla dzieci.
W ogóle bym się nie bała o bezpieczeństwo finansowe dzieci. Jeśli sama sobie nie poradzę, są instytucje udzielające pomocy. Z takim łajdakiem dzieci bym nie zostawiła.
Autorko, twój strach jest w twojej głowie, czyli tak naprawdę nie istnieje, bo jest tylko wytworem twojej wyobraźni, jednak jest tak silny, że widzisz tego faceta jako jakieś wszechpotężne monstrum, które może może zrobić wszystko i dlatego nawet sama myśl o ucieczce paraliżuje cię.
Widzisz, gdy my czytamy o tym człowieku nie czujemy żadnego strachu przed nim. Dla nas jest on tylko małym człowieczkiem, tchórzem, który znęca się nad kobietą, kimś kogo w ogóle się nie boimy, lecz tylko darzymy pogardą.
Jakby ci to wyjaśnić?
Gdy oglądasz film o jakimś zwyrolu i widzisz, jak zachowują się jego ofiary np kobiety, nad którymi on się znęca , to jako widz możesz nie czuć żadnego strachu przed czubem, lecz jedynie pogardę do niego i złość, że on może robić takie rzeczy i pozostawać bezkarnym.
Przemocowiec w przeciwieństwie do swojej ofiary nie boi się.
Gdybyś tylko mogła pozbyć się tego paraliżującego cię leku przed nim, to uwierz mi, zobaczyłabyś zwykła mende, pospolita szuję, słaba i bez charakteru. Nawet w zerowym stopniu człowiek ten nie pociągałby cię ani jako mężczyzna, ani jako Twój przyjaciel czy ojciec dzueci. Byłby nikim dla ciebie. Psychicznie i fizycznie brzydziłabyś się kogoś takiego.
On demonstruje przed tobą swoją siłę, a ty zamiast pokazać mu swoją moc kulisz się że strachu.
Gdybyś tego się pozbyła... nawet nie wyobrażasz sobie, jak wspaniałe byś sobie żyła. Budząc się rano nikogo byś się nie bała, wstawalabys z łóżka i zwyczajnie zaczynałabys swój dzień. Żaden świr nie zakłócałby twojego spokoju i dobrego humoru.
On czuje, czuje jak zwierzę, że bardzo się go boisz i właśnie to wzbudza w nim pogardę i agresję w stosunku do ciebie. Gdyby wiedział, że w twoich oczach stracił swoją moc, to zobaczyłabyś niepewnego siebie facecika, który zatruł Ci życie zupełnie bez powodu i sensu. Bo chciał, bo mógł to zrobić. Aż żal by Ci zadek ścisnął, gdybyś uświadomiła sobie, z jaką miernota żyjesz.
Gdybyś tylko potrafiła rozpracować w sobie ten strach, to nie szukałabys żadnych wymówek, tylko jedyne, co chciałabys zrobić, to uciec od tego ponurego i mrocznego człowieka. Na nic byś nie patrzyła, niczego byś nie żałowała, poszłabyś swoją drogą choćby z dzieckiem na ręku i w samej koszuli. Nie istniałaby żadna siła, która mogłaby zmusić cię do pozostania w takim małżeństwie, choćby jeszcze jeden dzień dłużej.
Ty jednak ciągle masz nadzieję i dlatego kiedyś, na stare lata obudzisz się z ręką w nocniku, bo zrozumiesz, jak bardzo spaprałas sobie życie.
Odejdź teraz, a potem na odległość odbierz z tego małżeństwa wszystko, co należy do ciebie. Pokaz temu facetowi, że już się go nie boisz, że masz go w doopie, że stracił nad tobą władze, że stracił ciebie. Odbierz mu każda swoją złotówkę, bo tylko to będziesz mogła mu odebrać. Straconych lat, zdrowia i nerwów nie zwróci ci niestety nikt, nawet on.
Fatalnie wybrałaś sobie męża i dlatego dzisiaj ponosisz tego konsekwencje.
Uciekaj od czuba.
Dzięki za wypowiedź. Generalnie nie boję się o siebie tylko o dziecko. Podejrzewam że mógłby robić wszystko żeby zabrać mi dziecko. Poza tym tak jak pisałam ludzie wkoło mysla o nim na pewno pozytywnie, ja nikomu nie mówiłam o swoich problemach głównie że wstydu oraz z wątpliwości co do słuszności mojego zdania na jego temat. Zastanawiam się czy dobrze bym zrobiła gdybym powiedziała o tym mojej rodzinie lub jego siostrze, która była mi kiedyś przychylna?A wiem że jego rodzina dba o wizerunek to może jakoś by zareagowali?
Przeniesione z kolejnego wątku autorki:
Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy to normalne zachowanie czy coś jest nie tak czy ja zwyczajnie przesadzam?
Otóż mąż najczęściej gdy się kłócimy zwłaszcza o auto mówi że on potrzebuje samochód, a ja się mogę obejść bo np. moje siostry nie mają w ogóle auta i żyją (dodam że mamy 2 auta on kupił sobie swoje, a ja za swoje pieniądze z premii kupiłam swoje, prawda jest że jak się coś popsuło to on zajmował się naprawą ale nie chciał żebym zabrała do mechanika bo szkoda kasy poza tym ciągle też z niego korzystał i nim jeździł gdzie chcial, a jego auto nie ma zimówek plus dach który trochę podcieka bo jest szmaciany-sam taki chciał chodź mu mocno odradzalam). Ponadto uwaza ze powinniśmy bardziej oszczędzać np. na wodzie i sam jak bierze kąpiel to w bardzo małej ilości wody i do mnie mówi, że powinnam kąpać się w wodzie po dziecku i w podobnej ilości. Dodaje, że u mnie w domu myliśmy się w miednicy (brak łazienki) i dlatego powinnam się cieszyć że w ogóle mam łazienkę i jak w domu rodzinnym tak się mylam to tu też mogę.
Też tak robicie?? Bo ja się o to wykłócam ale już nie wiem może on ma rację?
kobieto, zgloś siě do centrum praw kobiet, bo jesteś ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej. Jesli będziesz takie zachowania tolerować, on bedzie sobie pozwalal na coraz więcej. To kosmos, na co się godzisz....
Przeniesione z kolejnego wątku autorki:
EmKaa napisał/a:mamy 2 auta on kupił sobie swoje, a ja za swoje pieniądze z premii kupiłam swoje,
ciągle też z niego korzystał i nim jeździł gdzie chcial,
uwaza ze powinniśmy bardziej oszczędzać np. na wodzie i sam jak bierze kąpiel to w bardzo małej ilości wody i do mnie mówi, że powinnam kąpać się w wodzie po dziecku i w podobnej ilości. ?
To jest tak głupie, że aż się włos na głowie jeży. Dwa auta w domu, ale na wodzie trzeba oszczędzać...
Z jakiej okazji on jeździ Twoim autem? Dlaczego na to pozwalasz? Masz samochód ale musisz się obejść bez i jeździć autobusami?
Dlaczego on sam się nie kąpie w brudnej wodzie?
Rozumiem oszczędzanie, bo po co marnować, ale to już jest przesada.
Cała ta sytuacja to jakiś ponury absurd.
18 2020-09-03 08:57:27 Ostatnio edytowany przez Xxiwonkax3 (2020-09-03 09:00:50)
Moja mama była podobnie traktowana jak Ty. Została pobita ze mną w ciąży. Ojciec zawsze uważał ją za głupią i mówił, że jest dziadówną. Sama zaczęłam ją tak postrzegać. (Oboje mieli takie samo wykształcenie i teraz widzę, że mama wcale nie była gorsza od niego.) Powtarzał, że powinna być wdzięczna, bo wcześniej mieszkała w chlewach, a dzięki niemu ma dom. (Tak naprawdę większość domu było postawione za jej pieniądze, bo on swoją wypłatę przepijał). Wiele razy prosiłyśmy ją z siostrą, żeby go rzuciła. Zawsze powtarzała, że nie ma gdzie iść. Kąpała się w wodzie po mnie. On nalewał sobie czystą. Do dziś mam żal do niej, że go nie zostawiła. Moja siostra jeszcze większy. Życie w takiej rodzinie odbiło się negatywnie na mojej psychice. Dostałam nawet padaczki na tle nerwowym. Mimo, że dziś jestem już dorosła nadal odczuwam skutki. Za każdym razem jak widzę u mojego partnera nawet najmniejsze podobieństwo do ojca to płaczę. Zastanów się dobrze czy chcesz spędzić resztę życia z takim facetem. Odbije się to negatywnie nie tylko na Tobie, ale i na Twoich dzieciach. Życie z takim tyranem nie jest dobre ani dla Ciebie ani dla Twoich dzieci.
IsaBella77 napisał/a:Przeniesione z kolejnego wątku autorki:
EmKaa napisał/a:mamy 2 auta on kupił sobie swoje, a ja za swoje pieniądze z premii kupiłam swoje,
ciągle też z niego korzystał i nim jeździł gdzie chcial,
uwaza ze powinniśmy bardziej oszczędzać np. na wodzie i sam jak bierze kąpiel to w bardzo małej ilości wody i do mnie mówi, że powinnam kąpać się w wodzie po dziecku i w podobnej ilości. ?
To jest tak głupie, że aż się włos na głowie jeży. Dwa auta w domu, ale na wodzie trzeba oszczędzać...
Z jakiej okazji on jeździ Twoim autem? Dlaczego na to pozwalasz? Masz samochód ale musisz się obejść bez i jeździć autobusami?
Dlaczego on sam się nie kąpie w brudnej wodzie?
Rozumiem oszczędzanie, bo po co marnować, ale to już jest przesada.
Cała ta sytuacja to jakiś ponury absurd.
No właśnie nie godze się, myje sie w świeżej wodzie w takiej ilosci jakiej potrzebuje, auto też już przytrzymuje pod domem żeby móc korzystać jak potrzebuje, problem w tym że non-stop się o to kłócimy i już jestem przekonana że jak przyjdzie zima to będzie chciał zabrać moje auto bo w jego aucie są letnie opony i będzie próbował wmówić mi że nie mamy kasy żeby kupić teraz opon do obu aut itp. A dodam że mieszkamy na tzw. zadupiu i zostanę z 2 dzieci bez auta w zimie bo on będzie musiał jechać do klienta
20 2020-09-03 09:56:31 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-09-03 10:06:32)
Moja mama była podobnie traktowana jak Ty. Została pobita ze mną w ciąży. Ojciec zawsze uważał ją za głupią i mówił, że jest dziadówną. Sama zaczęłam ją tak postrzegać. (Oboje mieli takie samo wykształcenie i teraz widzę, że mama wcale nie była gorsza od niego.) Powtarzał, że powinna być wdzięczna, bo wcześniej mieszkała w chlewach, a dzięki niemu ma dom. (Tak naprawdę większość domu było postawione za jej pieniądze, bo on swoją wypłatę przepijał). Wiele razy prosiłyśmy ją z siostrą, żeby go rzuciła. Zawsze powtarzała, że nie ma gdzie iść. Kąpała się w wodzie po mnie. On nalewał sobie czystą. Do dziś mam żal do niej, że go nie zostawiła. Moja siostra jeszcze większy. Życie w takiej rodzinie odbiło się negatywnie na mojej psychice. Dostałam nawet padaczki na tle nerwowym. Mimo, że dziś jestem już dorosła nadal odczuwam skutki. Za każdym razem jak widzę u mojego partnera nawet najmniejsze podobieństwo do ojca to płaczę. Zastanów się dobrze czy chcesz spędzić resztę życia z takim facetem. Odbije się to negatywnie nie tylko na Tobie, ale i na Twoich dzieciach. Życie z takim tyranem nie jest dobre ani dla Ciebie ani dla Twoich dzieci.
To jest wpis o przyszłości twojej i twoich dzieci. Celowo go pominęłaś? Bo tak naprawdę wcale nie zależy ci ani na sobie, a tym bardziej na dzieciach. Potrzebujesz tylko się pożalić,ale nie zamierzasz nic zmienić? Z premii kupiłaś sobie samochód, oznacza to, że zarabiasz na tyle dobrze, że jesteś w stanie poradzić sobie sama z dziećmi. Twoje życie i niestety na razie póki co twoich dzieci, którym serwujesz takie atrakcje. Ty to robisz bo jesteś dorosła i możesz to zmienić, ale nie zamierzasz, pewnie w głębi swojego umysłu dalej uważasz, że to dobry chłopak tylko czasem złe rzeczy robi.
Nie mogę powiedzieć Ci odejdź od niego, bo jesteś dorosła i zrobisz jak chcesz. Przedstawiłam Ci tylko moją sytuację. Możesz zaprzeczać, że Twój mąż jest inny niż mój ojciec. Możesz mówić, że dla dzieci jest dobry. Jako matka wiem, że dla szczescia swojego dziecka zrobiłabym wiele. Mój ojciec nigdy nie uderzył, ani mnie ani mojej siostry. Powtarzał, że nas kocha, ale cała atmosfera w domu i to jak odnosił się do mamy wpłynęło na moją psychikę. Przemyśl to sobie. Nie wiem w jakim wieku są teraz Twoje dzieci, ale jeżeli już mają ponad 6 lat to zapytaj jak się czują w tej sytuacji.
Nie mogę powiedzieć Ci odejdź od niego, bo jesteś dorosła i zrobisz jak chcesz. Przedstawiłam Ci tylko moją sytuację. Możesz zaprzeczać, że Twój mąż jest inny niż mój ojciec. Możesz mówić, że dla dzieci jest dobry. Jako matka wiem, że dla szczescia swojego dziecka zrobiłabym wiele. Mój ojciec nigdy nie uderzył, ani mnie ani mojej siostry. Powtarzał, że nas kocha, ale cała atmosfera w domu i to jak odnosił się do mamy wpłynęło na moją psychikę. Przemyśl to sobie. Nie wiem w jakim wieku są teraz Twoje dzieci, ale jeżeli już mają ponad 6 lat to zapytaj jak się czują w tej sytuacji.
Dochodzę do wniosku że wzorce które mąż wyniósł z rodzinnego domu ma tak mocno zakorzenione że mimo iż wie o tym że są negatywne i mimo że mówił że nie chce podobnego życia to i tak robi i działa podobnie do nich. Czuje sie oszukana przez niego że mówił mi jak to pięknie chce żyć i inaczej niż rodzice, a teraz tak jakby położył na to lage i robi odwrotnie. Chyba nie da się tego zmienić na dłuższą metę zwłaszcza że on raczej się o to nie postara. Zmiany są krótkotrwałe. Nie chce wszystkiego przekreślac bo rzeczywiście wierzę w to że mimo wszystko jest dobrym człowiekiem który czasem źle postępuje. Nie umiem przewidzieć przyszłości ale w tym co pisałaś po prostu nie odnajduje swojej sytuacji. Trudno oczekiwać pełnego obiektywizmu na forum gdzie ludzie nie znają pełnej sytuacji ani obu osób. Chciałam skonfrontować swoje odczucia i myślenie z innymi ludźmi bo czuje się pogubiona już w tym wszystkim a nie chce podejmować drastycznych kroków jak nie będę pewna słuszności takiej decyzji. Myślę że po prostu muszę przedstawić swoje wątpliwości w rodzinie oni bardziej znają i mnie i jego i cała nasza sytuację. Za każde spostrzeżenia i rady dziekuje i proszę o nie gdyż jest to tez jakiś odnośnik dla mnie i motywator żeby nie zostawić tego i kolejny raz nie zamieść pod dywan tylko rozstrzygnąć ta sytuacje.
Xxiwonkax3 napisał/a:Nie mogę powiedzieć Ci odejdź od niego, bo jesteś dorosła i zrobisz jak chcesz. Przedstawiłam Ci tylko moją sytuację. Możesz zaprzeczać, że Twój mąż jest inny niż mój ojciec. Możesz mówić, że dla dzieci jest dobry. Jako matka wiem, że dla szczescia swojego dziecka zrobiłabym wiele. Mój ojciec nigdy nie uderzył, ani mnie ani mojej siostry. Powtarzał, że nas kocha, ale cała atmosfera w domu i to jak odnosił się do mamy wpłynęło na moją psychikę. Przemyśl to sobie. Nie wiem w jakim wieku są teraz Twoje dzieci, ale jeżeli już mają ponad 6 lat to zapytaj jak się czują w tej sytuacji.
Dochodzę do wniosku że wzorce które mąż wyniósł z rodzinnego domu ma tak mocno zakorzenione że mimo iż wie o tym że są negatywne i mimo że mówił że nie chce podobnego życia to i tak robi i działa podobnie do nich. Czuje sie oszukana przez niego że mówił mi jak to pięknie chce żyć i inaczej niż rodzice, a teraz tak jakby położył na to lage i robi odwrotnie. Chyba nie da się tego zmienić na dłuższą metę zwłaszcza że on raczej się o to nie postara. Zmiany są krótkotrwałe. Nie chce wszystkiego przekreślac bo rzeczywiście wierzę w to że mimo wszystko jest dobrym człowiekiem który czasem źle postępuje. Nie umiem przewidzieć przyszłości ale w tym co pisałaś po prostu nie odnajduje swojej sytuacji. Trudno oczekiwać pełnego obiektywizmu na forum gdzie ludzie nie znają pełnej sytuacji ani obu osób. Chciałam skonfrontować swoje odczucia i myślenie z innymi ludźmi bo czuje się pogubiona już w tym wszystkim a nie chce podejmować drastycznych kroków jak nie będę pewna słuszności takiej decyzji. Myślę że po prostu muszę przedstawić swoje wątpliwości w rodzinie oni bardziej znają i mnie i jego i cała nasza sytuację. Za każde spostrzeżenia i rady dziekuje i proszę o nie gdyż jest to tez jakiś odnośnik dla mnie i motywator żeby nie zostawić tego i kolejny raz nie zamieść pod dywan tylko rozstrzygnąć ta sytuacje.
Masz rację nie znamy do końca Twojej sytuacji, ale to co piszesz jest niepokojące. Nie rozumiem jak można uderzyć kobietę w ciąży. Opisałam swoją historię, bo widzę duże podobieństwo, ale jeśli się w tym nie odnajdujesz to nie będę się kłócić. Mówisz, że rodzina już wcześniej Cię przed nim ostrzegała, więc coś musi być na rzeczy. Trzymam kciuki, żeby wszystko się ułożyło. Rozstanie zawsze powinno być ostatecznością, szczególnie jak są dzieci, ale w niektórych sytuacjach jest koniecznością.
24 2020-09-03 13:27:35 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-09-03 13:46:36)
Masz rację nie znamy do końca Twojej sytuacji, ale to co piszesz jest niepokojące. Nie rozumiem jak można uderzyć kobietę w ciąży. Opisałam swoją historię, bo widzę duże podobieństwo, ale jeśli się w tym nie odnajdujesz to nie będę się kłócić. Mówisz, że rodzina już wcześniej Cię przed nim ostrzegała, więc coś musi być na rzeczy. Trzymam kciuki, żeby wszystko się ułożyło. Rozstanie zawsze powinno być ostatecznością, szczególnie jak są dzieci, ale w niektórych sytuacjach jest koniecznością.
Owszem też myślę że jest coś na rzeczy. Ponadto za długo i za często już mam wątpliwości żebym zupełnie nie miała racji, jednak zmieniło się we mnie chociaż to że czuje już że nadszedł czas na zmianę w konkretnych działaniach bo nie chce tracić już więcej czasu na ciągłe przemyślenia, płacz i żale oraz nie chce za parę lat obudzić się wreszcie stwierdzając że miałam rację.
Facet, który uderzył zrobi to ponownie. Bez względu na to co powie i jak będzie przepraszać. Do tego potrzeba doznań przemocy będzie narastać. Po pierwszym uderzeniu powinnaś odejść. Przemoc może się skupić również na dziecku. Co innego gdybyś potrafiła się obronić i mu włoić ale skoro jest inaczej radzę dać dyla.
Facet, który uderzył zrobi to ponownie. Bez względu na to co powie i jak będzie przepraszać. Do tego potrzeba doznań przemocy będzie narastać. Po pierwszym uderzeniu powinnaś odejść. Przemoc może się skupić również na dziecku. Co innego gdybyś potrafiła się obronić i mu włoić ale skoro jest inaczej radzę dać dyla.
Pewnie gdybym sama czytała swój post jako dotyczący kogoś innego też bym tak powiedziała ale od słów do czynów czasem daleko, trudno skalkulowac co lepsze tak na zimno i bez wątpliwości żyjąc w centrum danej sytuacji, nawet czytając Wasze posty mam wrażenie, że ja piszę trochę o kimś innym, a Wy o kimś innym, nie każdą sytuację i człowieka można ocenić tak samo, generalnie mam mętlik w głowie i tylko nie wiem czy dlatego, że mąż tak mnie zmanipulował czy dlatego, że się mylę w ocenie. Czasu niestety nie cofne bo jedyne co wiem to miejsca gdzie popełniłam błąd i na co bym nie pozwoliła.