Hej, nie wiem co mam sądzić. Sprawa nie jest jakoś super ważna, ale chyba wychodzą tutaj moje braki w asertywności, w mówieniu NIE, w stawianiu GRANIC przyjaciołom.
Powiem o co chodzi w skrócie.
W chwilach słabości, śmierci rodziny, lub kiedy się NUDZI pisze do mnie moja dawna dobra znajoma, ( przyjaciółka nadal?- sama nie wiem.) Nie wiem co mam o tym sądzić.
Kiedy jest dobrze i jej się układa z facetem, nie interesuje się mną bo ma na około inne znajome, które tworza grupkę PAREK ( ja jestem singlem) i sami spędzają sobie czas. Znam ją tyle i tak długo, że wiem, ze to osoba nielubiąca zmian w życiu, ktora 'boi się' wyjsc zmianom na przeciw. Jednak nie umie ode mnie się odczepić. Tak, odczepić.
W ostatnich 2 latach miałam kilka sytuacji kiedy zauważyłam, że ona czuje się lepsza ode mnie, że wie że jest 'wyzej w hierarchii" przyjazni. Dramat i kłotnie jej i jej chlopaka na moich urodzinach, organizowanie życia innym znajomym, zapraszanie mnie jako 5 koła u wozu na wesele JEJ przyjaciół w tym samym dniu bo ktoś zrezygnował.
Kiedy jej nie idzie, zawsze pisze do mnie. Mowi wtedy, ze znamy się tak dlugo i że tyle przeszłysmy złych chwil na uczelni ( nie wiem o jakie chwile chodzi, to ja mam mgr a ona ni emoże do tej pory skonczyc mrg z 2 kierunków a z 1 st inż musiała zaczynać 3 razy) . Ja idę swoja drogą, odsunelam się od niej i od jej towarzystwa z 1.5 roku temu kiedy widzialam, ze 'na sile' chce cos na mnie wymusic.
To osoba nie znająca granic, u ktorej musi byc tak jak ona chce. Nie znająca sprzeciwu, tak wychowana. Jednak czuje się lepsza bo ma ojca polityka w moim miescie.
Kazdemu 'pomaga' ale zwykle są to osoby ktore sa 'slabsze' od niej i ode mnie. Ci ktorzy wymagaja pomocy , wsparcia, z innego srodowiska. Co jest naprawde super, tylko, ze to nie jest bezinteresowne. Uwija sobie gniazdko jako lider i przewodzi pozniej tym , ktorym pomogla. Tamci uwazają ją za gwiazdę. Ja nie. Zawsze uwazałam, ze jestesmy równe. NAwet jesli moj ojciec to nie osoba publiczna.
Kiedy jest zle, zawsze wraca do mnie. A rozmawiamy zwykle z jej inicjatywy raz na 5-7 miesięcy... Nie wiem czy naprawdę ludzie nie rozumieją tego slowa NIE? Albo nie mogą sie domyslec ze czasem ktos moze juz NIE CHCIEC ich w zyciu?
Jak reagowac na takie osoby? Czy ja powinnam byla postawic kiedys w przeszlosci granice , byc bardziej asertywna w stosunku do niej? Zawsze kiedy cos jest nie tak to do mnie, a kiedy wszystko jej sie układa, ma znajomych to ja sie nie licze.
Nie mam żalu ani nie chce NIC WYJASNIAC. Ona nie rozumie, ze np mogla mnie kiedys zle potraktowac.
Nie chce do niej przychodzic po latach i mowic jej , ze 2 latatemu w tej sytuacji zle sie czulam bo np zrobila dramat na moich urodzinach i całą atencję sprowadzila na siebie i zamiast cieszyc się z moich urodzin kazdy mial ją w centrum. Zawsze tak jest.
A ona i tak wraca nawet jak ja odejdę.
Jak to traktowac?
Co zrobic jesli napisze do mnie znowu ? Ja nawet sama juz od ponad roku do niej nie piszę pierwsza.
Pozdrawiam