Cześć mam w głowie pewien dylemat, który dotyczy koleżanki z pracy mojego partnera. Wiem że ją lubi i widzę że dobrze się dogadują. Było kilka sytuacji które mnie zaniepokoiły, potem o nich zapomniałam ale od jakiegoś czasu wracają do mnie jak bumerang i zastanawiam się czy powinnam się martwić czy nie. Była sytuacja że na imprezie koleżanka za dużo wypiła i na prośbę drugiej koleżanki pomagał ją ogarnąć, trzymał jej włosy gdy wymiotowała. Na którejś imprezie chłopak tej koleżanki negatywnie się o niej wypowiadał w towarzystwie na temat spraw łóżkowych. Mój partner się tym zdenerwował i mówił mi że ona jest fajna i w porządku a jest z takim kolesiem który ją tak traktuje. Wiem że nie lubi jej chłopaka i zawsze się wkurza gdy przychodzi z nim na imprezy, wiele razy nazwał go obraźliwie. W pracy dużo jej pomaga, śmieją się żartują, niby nic wielkiego, ale my ostatnio mamy kryzys i ze mną tak dobrze nie rozmawia na luzie, nie żartuje. Jak musiała przewieźć jakiś sprzęt to powiedział mi że gdyby miał samochód to by ją zawiózł z tym sprzętem i nie brałby nawet za to kasy na paliwo( a ona mieszka dość daleko) bo jest takim chucherkiem to ledwo da radę. Wspomniał też któregoś razu że ona mieszkając na wsi musiała skubać kury po zabiciu ja wtedy powiedziałam że nie potrafiłabym tak, na co on powiedział no a widzisz a ona wychowała się na wsi i potrafi. W sumie jeszcze nie słyszałam żeby w jakiś negatywny sposób wypowiedział się na jej temat. Jak mi zdarzyło się powiedzieć coś o negatywnym wydźwięku na jej temat (nie obraźliwe) to zrobił się nerwowy i agresywny i zaczął jej bronić. Wiem że pyta czy udało jej się wykonać daną pracę ona też pyta. Nie wiem czy jestem przewrażliwiona czy coś serio się dzieje. Co o tym myślicie?
Cześć mam w głowie pewien dylemat, który dotyczy koleżanki z pracy mojego partnera. Wiem że ją lubi i widzę że dobrze się dogadują. Było kilka sytuacji które mnie zaniepokoiły, potem o nich zapomniałam ale od jakiegoś czasu wracają do mnie jak bumerang i zastanawiam się czy powinnam się martwić czy nie. Była sytuacja że na imprezie koleżanka za dużo wypiła i na prośbę drugiej koleżanki pomagał ją ogarnąć, trzymał jej włosy gdy wymiotowała. Na którejś imprezie chłopak tej koleżanki negatywnie się o niej wypowiadał w towarzystwie na temat spraw łóżkowych. Mój partner się tym zdenerwował i mówił mi że ona jest fajna i w porządku a jest z takim kolesiem który ją tak traktuje. Wiem że nie lubi jej chłopaka i zawsze się wkurza gdy przychodzi z nim na imprezy, wiele razy nazwał go obraźliwie. W pracy dużo jej pomaga, śmieją się żartują, niby nic wielkiego, ale my ostatnio mamy kryzys i ze mną tak dobrze nie rozmawia na luzie, nie żartuje. Jak musiała przewieźć jakiś sprzęt to powiedział mi że gdyby miał samochód to by ją zawiózł z tym sprzętem i nie brałby nawet za to kasy na paliwo( a ona mieszka dość daleko) bo jest takim chucherkiem to ledwo da radę. Wspomniał też któregoś razu że ona mieszkając na wsi musiała skubać kury po zabiciu ja wtedy powiedziałam że nie potrafiłabym tak, na co on powiedział no a widzisz a ona wychowała się na wsi i potrafi. W sumie jeszcze nie słyszałam żeby w jakiś negatywny sposób wypowiedział się na jej temat. Jak mi zdarzyło się powiedzieć coś o negatywnym wydźwięku na jej temat (nie obraźliwe) to zrobił się nerwowy i agresywny i zaczął jej bronić. Wiem że pyta czy udało jej się wykonać daną pracę ona też pyta. Nie wiem czy jestem przewrażliwiona czy coś serio się dzieje. Co o tym myślicie?
Tak często bywa, że gdy w głowie i sercu mężczyzny główne miejsce zajmuje nowa kobieta, to ta "stara" zaczyna irytować, stąd być może Wasz kryzys. Chyba, że znajdujesz inne przyczyny Waszego kryzysu.
Być może on faktycznie traktuje ją jak tylko koleżankę, a Ty jesteś zazdrosna, ale jeśli ciągle i z zachwytem o niej opowiada, to trochę nie dziwię się Twoim wątpliwościom. Chyba, że skomasowałaś te wszystkie historie i ona nie gości w jego opowieściach codziennie. Z Twojej relacji wynika, jakby był nią zauroczony i jeśli tak jest, to niestety nie masz dużego pola manewru.
jak dla mnie zbyt emocjonalnie do niej podchodzi...
Cos tam sie dzieje, pewnie leci na nia.
Cześć mam w głowie pewien dylemat,
Co o tym myślicie?
Nie wiem, na pewno lubi ją bardzo, ale czy coś więcej - mniejsza o to nawet, bo lepiej pakować manatki ze związku w którym lubemu rozmawia się lepiej z kimś z zewnątrz, niż z tobą.
To ja z męskiego punktu widzenia - nie ma czegoś takiego jak koleżeństwo między facetem a kobietą Reszta dopowiada się sama
Jedna uwaga - zastanów się co chcesz teraz osiągnąć, bo jak zaczniesz robić facetowi jazdy o tę "koleżankę" masz gwarancję, że jego proces "obrzydzania sobie Ciebie", o którym pisze josz gwałtownie przyspieszy. Nie licz w obecnej sytuacji na rozsądne myślenie ze strony swojego faceta. On teraz kieruje się emocjami, nie rozsądkiem.
Ktos tu napisal, ze nie ma kolezenstwa czy przyjazni miedzy facetem a kobieta.
Ja sie z tym nie zgodze.
czy gdyby kobieta byla bardzo, bardzo nieatrakcyjna, ale fajna kumpela i dobry czlowiek to co? tez by sie to dla ciebie skonczylo w lozku?
A moze nie zakolegowal bys sie z brzydula?
To ja z męskiego punktu widzenia - nie ma czegoś takiego jak koleżeństwo między facetem a kobietą
Reszta dopowiada się sama
![]()
.
Co za bzdura. Świat nie jest czarno biały. Zaskoczę cię, mam przyjaciół. Ja mam ich za przyjaciół, oni mnie. Nie wypowiadaj się za wszystkich mężczyzn, bo nie znasz ich myśli.
Jak dla mnie to zwykłe koleżeństwo.
Sama zareagowałabym ostro, gdyby partner mojego przyjaciela/przyjaciółki negatywnie mówił i to na tak intymne sprawy.
Co za bzdura.
He, he Wiedziałem że podniesie się raban. Co więcej - byłem pewien, że ten raban podniesie kobieta
Ja tam swoje zdanie na ten temat mam, poparte dziesiątkami przykładów, które rzekomo miały być kontrprzykładami
Przyjaźń( w odróżnieniu od koleżeństwa, bo dla mnie to jednak dwie różne sprawy) między dwojgiem ludzi odmiennej płci jest tym bardziej możliwa, im mniej atrakcyjnym fizycznie czujemy się dla siebie nawzajem...
Przynajmniej jest mniejsza szansa, że oprzemy się pokusie..
Przyjaźń( w odróżnieniu od koleżeństwa, bo dla mnie to jednak dwie różne sprawy) między dwojgiem ludzi odmiennej płci jest tym bardziej możliwa, im mniej atrakcyjnym fizycznie czujemy się dla siebie nawzajem...
Przynajmniej jest mniejsza szansa, że oprzemy się pokusie..
O jakiej pokusie mówisz w kontekście koleżeństwa?
Tak szczerze. Miałeś/masz jakąś koleżankę, ale taką tylko swoją, z którą kumplujesz się nie przez wzgląd np. na wspólnych znajomych i co do której umiesz szczerze sam przed sobą powiedzieć, że to tylko Twoja dobra kumpela i nigdy nie przeszło Ci przez myśl, że coś Was mogłoby kiedyś połączyć?
Prosiaczkowo napisał/a:Co za bzdura.
He, he
Wiedziałem że podniesie się raban. Co więcej - byłem pewien, że ten raban podniesie kobieta
Ja tam swoje zdanie na ten temat mam, poparte dziesiątkami przykładów, które rzekomo miały być kontrprzykładami
Więc podaj jakieś badania do tych dziesiątków przykładów.
Bo widzisz, ja też mogę podać dziesiątki. I nic z tego nie będzie wynikało.
Twoim zdaniem nie istnieje - tak jest poprawnie.
I podniesie kobieta... "net kobiety" no dziwne, że tutaj jest sporo bab, rzeczywiście...
13 2020-06-17 19:55:01 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-17 19:56:30)
Mr_Str4nger Zacznijmy od tego, że nie miałem chyba nigdy żadnego znajomego/przyjaciela płci obojga, który byłby TYLKO MOIM przyjacielem a nie miał poza mną innych, bo o to Ci chyba chodziło..?
Poza tym, naprawdę staram się przynajmniej nie widzieć w każdej napotkanej kobicie kandydatki na partnerkę czy towarzyszkę do łóżka Wiem, zaraz się zacznie o instynktach, popędach, potrzebach itd., wynikających z biologii. Spoko rozumiem, chociażby przez skończone studia na tym kierunku, gdzie jednak mówili również o tzw hamowaniu korowym
W każdy razie na pewno kilka takich osób by się znalazło, zresztą siłą rzeczy z tymi koleżankami nie widuje się na tyle często, żeby coś do nich poczuć a jeśli są zajęte do stają się z miejsca aseksualne,bo mówiąc o tym "czymś więcej" mamy na myśli oczywiście kobiety wolne Natomiast jeśli są tutaj osoby, które piszą, że mają serdecznych przyjaciół płci przeciwnej, do których nie czują poza tym nic, to dlaczego mam im nie wierzyć?
Zatem nie zawsze i nie do każdego osobnika płci przeciwnej należy podchodzić w wiadomych kategoriach, przynajmniej ja tak nie potrafię..
14 2020-06-17 21:54:06 Ostatnio edytowany przez Mr_Str4nger (2020-06-17 22:57:30)
Więc podaj jakieś badania do tych dziesiątków przykładów.
Bo widzisz, ja też mogę podać dziesiątki. I nic z tego nie będzie wynikało.
Badań Ci nie podam bo ich nie spisywałem Ale od dobrego ćwierć wieku przy każdej okazji jakiejś rozmowy na ten temat zawsze pytam o zdanie w tej materii swoich rozmówców. Wyniki moich wieloletnich badań dobitnie wskazują że zdecydowana większość kobiet twierdzi że coś takiego jak bezinteresowna przyjaźń między kobietą a mężczyzną może istnieć, podczas gdy wśród facetów tego typu przekonania to wyjątki. Bardzo, bardzo wiele razy dowiadywałem się o historiach w których on grał rolę tylko kumpla, bo było to warunkiem istnienia tej relacji, ale prawdziwe jej podstawy były inne. Oczywiście możemy pogadać o próbce statystycznej która w ten swój osobliwy sposób przebadałem, jej wiarygodności etc, ale swoje zdanie mam i pozwól że przy nim zostanę. Nie przekonasz mnie że jest inaczej. Choć oczywiście Ty masz prawo do swojego zdania i swoich doświadczeń w tym temacie.
Ale zachęcam do pewnego eksperymentu myślowego. Nie znam Cię, nie wiem czy masz jakiegoś partnera życiowego, ile masz na koncie życiowych doświadczeń. Ale zastanów się chwilę - czy gdyby Twój stały partner/mąż miał jakąś taką swoją kumpelę - akceptowałabyś tę znajomość bez zastrzeżeń?
Twoim zdaniem nie istnieje - tak jest poprawnie.
Zatem również "Twoim zdaniem bzdura"
I podniesie kobieta... "net kobiety" no dziwne, że tutaj jest sporo bab, rzeczywiście...
Miałem na myśli inny aspekt. Wspomniany wyżej.
Mr_Str4nger Zacznijmy od tego, że nie miałem chyba nigdy żadnego znajomego/przyjaciela płci obojga, który byłby TYLKO MOIM przyjacielem a nie miał poza mną innych, bo o to Ci chyba chodziło..?
Poza tym, naprawdę staram się przynajmniej nie widzieć w każdej napotkanej kobicie kandydatki na partnerkę czy towarzyszkę do łóżkaWiem, zaraz się zacznie o instynktach, popędach, potrzebach itd., wynikających z biologii. Spoko rozumiem, chociażby przez skończone studia na tym kierunku, gdzie jednak mówili również o tzw hamowaniu korowym
W każdy razie na pewno kilka takich osób by się znalazło, zresztą siłą rzeczy z tymi koleżankami nie widuje się na tyle często, żeby coś do nich poczuć a jeśli są zajęte do stają się z miejsca aseksualne,bo mówiąc o tym "czymś więcej" mamy na myśli oczywiście kobiety wolneNatomiast jeśli są tutaj osoby, które piszą, że mają serdecznych przyjaciół płci przeciwnej, do których nie czują poza tym nic, to dlaczego mam im nie wierzyć?
Zatem nie zawsze i nie do każdego osobnika płci przeciwnej należy podchodzić w wiadomych kategoriach, przynajmniej ja tak nie potrafię..
Mówiąc o "tylko Twojej" przyjaciółce miałem na myśli taką, z którą idziesz na kawę sam mimo iż pozostajesz z jakaś inną kobietą w związku. Dokładnie tak samo jak sam chodzisz na piwo z kumplem.
I zdecydowanie nie chodziło mi o to że każdy facet musi patrzeć na każdą napotkaną kobietę przez pryzmat jej atrakcyjności seksualnej. Chodziło mi wyłącznie o skłonność do budowania relacji wkraczającej poza ramy całkowicie bezinteresownej.