Witam.
Interesuje mnie tematyka powyżej, poszukuje miejsca w którym mogłabym wymienić się doświadczeniami i wsparciem, z osobami których główne problemy w związku i nie tylko, biorą się ze wspólnego palenia zioła, albo najlepiej z takimi osobami, które kiedyś paliły jak smok i udało im się rzucić. Zwłaszcza razem z Partnerem - w związku.
Wszyscy wiedza, że trzeba bedzie kiedyś to rzucić, pytanie do tych którym się udało...
Jak to zrobiliście?
W moim związku partner pali regularnie, praktycznie codziennie, od jakiś podejrzewam 10-12 lat. Ja od momentu gdy go poznałam. Czyli od około 3.
Wcześniej się zdarzało w życiu sporadycznie dla zabawy, teraz to codzienna norma.
Totalnie wpadłam w jego krąg uzależnienia i szybko stałam się taka sama. On organizowal, on płacił, on skręcał, on podawal do ręki. Właściwie powinnam napisać to w czasie teraźniejszym. Bo nadal się nic nie zmieniło.
Nie zrzucam na niego odpowiedzialności, wybielając przy tym siebie, nie o to tu chodzi. Robiłam to z nim.nie zmuszał mnie.
Sęk w tym że od początku, miałam w sobie jakąś niezgodę na to żeby nasze życie tak wyglądało, instalowałem jakieś gadki motywacyjne, nawet go zostawiłam bo stwierdziłam że dłużej tak nie mogę. Ale jestem na to za słaba...żeby się sama wstrzymywać i jeszcze w dodatku non stop tłumaczyć mu że musimy z tym skończyć. On się nawet zgadza. Wie to. Ale jest jeszcze słabszy niż ja w walce ze swoimi demonami.
Ale kocham go. Chce z nim być. Poza tym całym paleniem to on jest totalnie moim człowiekiem, stworzonym i wyciosanym dla mnie idealnie.
Chce tylko żeby trawa przestała istnieć w naszym życiu raz na zawsze. Nie wiem co robi c i jak. Dla mnie z dnia na dzień mogłoby to zniknąć i ja bym nie miała z tym problemu, co więcej, to by było najlepsze co się może zdarzyć. Ale on nie wytrzyma dnia nawet...
Wewnętrznie chce, mówi mi, że codziennie ponosi porażkę. Codziennie mówi sobie że koniec i powtarza sie to samo...
Nie wiem co robić...i jak żeby to wszystko zmienić
Jak tak dalej pójdzie to moja frustracja będzie tylko narastać, i prędzej czy później i tak doprowadzi to do rozstania. Bo wybiorę ratowanie siebie
Czy jest tu ktoś kto był w podobnej sytuacji i mógłby mi coś... podpowiedzieć. Kto już to przeżył...?
Nie interesują mnie rady od teoretykow. Co znają kogoś kto palił itd, albo sami raz zajarali. Nie zrozumie ktoś kto nie trwa w tym systemie i tej rutynie od tak długiego czasu.
Marzy mi się zalozenie coś na kształt grupy wsparcia dla osob które właśnie przez to przechodzą jak i tych które przeszły i wiedzą co robić żeby to była przeszłość
Pomóżcie