Cześć kobitki.
Potrzebuje sie wygadac, bo w życiu nie mam komu. Jestem z tym zupełnie sama.
Jestem z partnerem, obecnym narzeczonym, który z poprzedniego związku ma dwójkę dzieci i byłą żonę.
Nic takiego, wszystko zaakceptowałam chociaz powiedział mi dopiero po 4 miesiacach związku. Za bardzo go kochalam i kocham, zeby przez kłamstwo rozstawać sie z nim.
Na początku wszystko było ok. Zamieszkaliśmy razem, żyło nam sie ok. Raz w miesiącu odwiedzał dzieci. Fakt, nie znosiłam tego, bo wiedziałam, ze będzie widział sie z exzona.
Po 2 miesiącach zaczęły sie telefony od bylej, non stop. W ciągu godziny ponad 100 połączeń. Dzień i noc, dzień i noc i tak w kolo. O głupie pierdoły. Ze kredka się złamała, ze kręgosłup ją boli itp. Następnie były sms. Ze za kazdym razem jak mój partner przyjeżdża ich bliskość, sex są wspaniałe. I ciagle chce wiecej. Tu zwatpilam. Ale zacisnęłam zęby i zylam dalej. Od sms przeszlo do mms, wysylanie swoich zdjęć, dzieci oczywiście ale to ona sama pozowała i mu wysyłała.
W końcu zmienił numer. Niestety, koledzy z pracy podali kolejny raz. I tak kilka razy zmieniał.
Postanowił dla mojego dobra psychicznego (byłam w fatalnym stanie psychicznym, lęki, obawy, prawie akty depresyjne) ponieważ nie moge zajść w ciążę , ze przez 3 miesiące az do swiat BN nie pojedzie. Byl spokój, oprócz tego ze jego byla wydzwaniała do wszystkich z rodziny, męczyła byłych teściów, groziła im, non stop do nich przyjeżdżała. Cos powiedzieli i był spokój.
Nadeszły święta, partner pojechał, oczywiście nie obyło się bez interwencji policji, ze on ją bije, od udawanego omdlenia, od mowienia dzieciom, ze tata znalazł druga mame. Dzieci oczywiście nastawione przeciwko ojcu. Nawet podejść nie chciały. Partner dał sobie spokój. Nie jeździ tam. Płaci alimenty, spłaca mieszkanie w którym ona i dzieci mieszkają, ale odwiedzin nie ma.
Ja za to odżyłam na nowo. Więcej wspólnego czasu, jak w błogim niebie. Z myślą aby tylko zajść w ciążę. Boli mnie to, ze on ma tą dwójkę a ja juz dwa lata i nie mogę doczekać sie dzidziusia.
Bylo tak pol roku, ostatnio parter powiedział mi, że tęskni za dziećmi.
Ja nie mam nic przeciwko, ale wiem, ze znowu sie zacznie cyrk z jego byłą i z dzieciakami tez. Tym bardziej, gdy dowie się, ze pobieramy sie w tym roku.
Czy możecie mi doradzić, jak sobie z tym poradzić? Czuje się z tym sama, partner nie do końca rozumie co czuje. Może któraś z was była w takiej sytuacji?