krolowachlodu87 napisał/a:Bo są miejsca na wysyłanie seksownych sygnałów gdzie można sobie pozwolić na taki makijaż/ubiór a są miejsca gdzie sobie na to nie możesz pozwolić albo w których jest to zupełnie niepotrzebne.
Jak to weźmiemy od drugiej strony to są miejsca albo zawody gdzie kobieta powinna mieć jakiś tam makijaż. Wyobraźcie sobie np kobietę w pięknej sukience, w szpliach na weselu zupełnie bez makijażu i to jeszcze najlepiej blondynkę o jasnych rzęsach i brwiach
Czegoś brakuje? No tak...
Zasada jest stara jak świat : Wlazłeś między wrony to kracz jak one. Tak więc jeżeli ktoś kocha mocny makijaż, czarne paznokcie, dziary i kolczyki w nosie to proponuję otworzyć klub, bar, zostać wizażystką itp a nie płakać że pracuję w banku i koleżanki na mnie dziwnie patrzą. Ewentualnie musi to dobrze ukrywać na co dzień.
Wyjątek stanowią osoby które są takimi kozakami w swojej specjalizacji że ich wizerunek nie jest w stanie im zaszkodzić.
Zgadzam się. Różne mogą być uwarunkowania, czyniące makijaż stosownym lub niestosowym.
To, co jest hitem i modowym must-have w Moskwie, może wywoływać spojrzenia politowania w Sztokholmie lub Kopenhadze. Nauczycielka w ostrym makijażu pewnie będzie miała wrogów wśród współpracowników, tatuażystka w papuzich kolorach będzie z kolei mile widziana.
Dlatego... tak, istnieje owo zjawisko opisane przez autorkę tematu, ale raczej jest to kwestia pierwszego wrażenia i stereotypów. Jeżeli osoba wybroni się np. charakterem czy innymi przymiotami, to ludzie dają jej żyć. Np. w moim gronie pojawiła się taka kobieta (nieco starsza już): makijaż, biżuteria, paznokcie, fryz, ubrania, wielki biust - no wszystko przesadzone, wszystkego za dużo
. Na początku było kręcenie na nią nosem, ale ta osoba była tak otwarta na innych i tak uczynna, że wkrótce zyskała dobrą renomę, niejako "pomimo" tego przerysowanego wyglądu. Mówiło się o niej, że to dobra dusza i że nie należy się sugerować jej wyglądem
, który w pewien sposób jednak odstraszał.
Ale taki chyba jest los ekscentryków. Każdy, kto dobiega od normy, płaci za to zazwyczaj mniejszym lub większym rodzajem odrzucenia. Z drugiej strony zostaje też jednak szybciej zauważony, wyróżnia się z tłumu i nie musi wiele robić, żeby być w centrum uwagi. Więc... coś za coś.