Cześć!
W końcu postanowiłam podzielić się moimi, dotąd nikomu nie ujawnianymi problemami w związku. Potrzebuję świeżego spojrzenia na sprawę z innej perspektywy niż moja. Otóż jestem zaręczona od ponad roku, a w związku prawie 4 lata z facetem starszym ode mnie o 7 lat. Ale nikt w życiu nawet nie powiedział, że on ma tyle ile ma (nawet ja). Zawsze dawali mu mniej więcej tyle ile ja mam na prawdę, nie tylko ze względu na wygląd ale także na zachowanie. Może nie zawsze ale jednak. No w każdym razie kiedyś zawsze mi się wydawało, że faceci w jego wieku już są ustatkowani, ale jednak się myliłam. Mimo tego zadużona po uszy, na początku nie zwracałam zbytnio uwagi na jego dość trudny charakter, bo uważałam, że wszystko się poukłada, za sprawą mojego wpływu na niego oczywiście. Może i po części tak się stało, bo to co jest teraz to i tak niebo a ziemia, ale została jedna sprawa z którą nie potrafię się pogodzić i która jest ciągłą przyczyną mojej niepewności, huśtawki nastrojów i ogólnie ostatnio nie czuję się zbyt dobrze w moim związku oraz boję się że później lepiej już raczej nie będzie. Po pierwsze dobija mnie to, że on uwielbia mi dokuczać. Ok, wiem niby normalne, ludzie w związkach sobie dokuczają, jednak myślę że raczej w inny sposób. Najbardziej denerwujące jest dla mnie właśnie to, że jak on zobaczy że coś mnie drażni to celowo to robi. Jest po prostu wredny, powtarza wtedy w kółko te słowa które mnie tak irytują, przestaje dopiero jak zobaczy, że ja już jestem naprawdę wyprowadzona z równowagi. Ja też nie mam jakiegoś dystansu do siebie, w dodatku podejrzewam że ze mną też coś jest nie tak bo bardzo szybko się denerwuję, ale on zamiast mnie uspokoić jako mój partner to jest jedyną osobą która naprawdę mnie wkurza do tego stopnia, że mam ochotę trzasnąć drzwiami i nigdy nie wrócić. Nabija się ze mnie bardzo często, mówi że jest szczery, ale dla mnie szczerość to nie jest ciągle nabijanie się z czegoś, zwłaszcza jeżeli nie mamy na to wpływu. Zwracałam mu na to uwagę nie raz, mówiłam spokojnie, a później już mniej, że mnie to boli i nie chcę by mnie tak traktował, ale według niego to tylko żarty i jak zwykle przesadzam. Masakra też jest jak mamy iść gdzieś gdzie będziemy pić alkohol, albo po prostu on będzie pił. Nie ważne czy to jest u znajomych czy gdzieś na mieście, nie przypominam sobie, żeby takie wyjście skończyło się normalnym powrotem do domu, bez kłótni. On ogólnie nie pije alkoholu w domu, ale jak idziemy gdzieś na imprezę i już się tak napije, że jest bardzo uciążliwy, to nie słucha mnie w ogóle, potrafi mnie zostawić samą na ulicy, albo wyzywać. Ja oczywiście nie jestem mu dłużna, bo nie trudno mnie zdenerwować w takich sytuacjach, więc można powiedzieć, że jesteśmy siebie warci, ale ja wiem, że gdyby on tego nie zaczynał to ja też bym się tak nie zachowywała. Wcześniej on był w związku z kobietą która go zdradzała, była dla niego wręcz okropna (przynajmniej z tego co on mówi) i później po takim czymś często się tłumaczy, że to przez to. Najbardziej mnie boli jak czasami "żartuje" że się puszczam. Dosłownie! Mówi tak jak się napije, niby śmiechem żartem, ale to jest dla mnie okropne, tymbardziej, że on jest moim pierwszym i jedynym partnerem jakiego miałam.... Potrafi tak nawet powiedzieć w towarzystwie, ale wtedy inni go próbują postawić do pionu, a mi jest wstyd. Wstyd, że on tak mówi do mnie, gdzie niby jestem miłością jego życia i wstyd, że daję tak się poniżać, bo co z tego że ja zwrócę mu na to uwagę, albo że on mnie przeprosi, gdy wiem, że następnym razem pewnie będzie to samo. I tak już niby się zmienił, nie jest złym człowiekiem i tak samo pomaga mi w domu itp, ale w takich momentach jak te dokuczanie, nabijanie czy jak się nachleje i wali swoje fochy, wyzywa mnie (czego nie pamięta) i mówi różne przykre rzeczy to mi się wszystkiego odechciewa. Boję się czasami iść z nim gdziekolwiek, bo i tak nie czuję się komfortowo, muszę chodzić za nim jak za dzieciakiem czy zaraz ktoś go nie zaczepi albo coś w tym stylu. Ręce opadają. Nie wiem jak do niego podjeść żeby się ogarnął, ja z nim staram się o tym porozmawiać to jednym uchem wpuszcza a drugim wypuszcza, albo nawet mówi że cicho cicho nie teraz... No i tak to właśnie wygląda.
Cześć!
W końcu postanowiłam podzielić się moimi, dotąd nikomu nie ujawnianymi problemami w związku. Potrzebuję świeżego spojrzenia na sprawę z innej perspektywy niż moja. Otóż jestem zaręczona od ponad roku, a w związku prawie 4 lata z facetem starszym ode mnie o 7 lat. Ale nikt w życiu nawet nie powiedział, że on ma tyle ile ma (nawet ja). Zawsze dawali mu mniej więcej tyle ile ja mam na prawdę, nie tylko ze względu na wygląd ale także na zachowanie. Może nie zawsze ale jednak. No w każdym razie kiedyś zawsze mi się wydawało, że faceci w jego wieku już są ustatkowani, ale jednak się myliłam. Mimo tego zadużona po uszy, na początku nie zwracałam zbytnio uwagi na jego dość trudny charakter, bo uważałam, że wszystko się poukłada, za sprawą mojego wpływu na niego oczywiście. Może i po części tak się stało, bo to co jest teraz to i tak niebo a ziemia, ale została jedna sprawa z którą nie potrafię się pogodzić i która jest ciągłą przyczyną mojej niepewności, huśtawki nastrojów i ogólnie ostatnio nie czuję się zbyt dobrze w moim związku oraz boję się że później lepiej już raczej nie będzie. Po pierwsze dobija mnie to, że on uwielbia mi dokuczać. Ok, wiem niby normalne, ludzie w związkach sobie dokuczają, jednak myślę że raczej w inny sposób. Najbardziej denerwujące jest dla mnie właśnie to, że jak on zobaczy że coś mnie drażni to celowo to robi. Jest po prostu wredny, powtarza wtedy w kółko te słowa które mnie tak irytują, przestaje dopiero jak zobaczy, że ja już jestem naprawdę wyprowadzona z równowagi. Ja też nie mam jakiegoś dystansu do siebie, w dodatku podejrzewam że ze mną też coś jest nie tak bo bardzo szybko się denerwuję, ale on zamiast mnie uspokoić jako mój partner to jest jedyną osobą która naprawdę mnie wkurza do tego stopnia, że mam ochotę trzasnąć drzwiami i nigdy nie wrócić. Nabija się ze mnie bardzo często, mówi że jest szczery, ale dla mnie szczerość to nie jest ciągle nabijanie się z czegoś, zwłaszcza jeżeli nie mamy na to wpływu. Zwracałam mu na to uwagę nie raz, mówiłam spokojnie, a później już mniej, że mnie to boli i nie chcę by mnie tak traktował, ale według niego to tylko żarty i jak zwykle przesadzam. Masakra też jest jak mamy iść gdzieś gdzie będziemy pić alkohol, albo po prostu on będzie pił. Nie ważne czy to jest u znajomych czy gdzieś na mieście, nie przypominam sobie, żeby takie wyjście skończyło się normalnym powrotem do domu, bez kłótni. On ogólnie nie pije alkoholu w domu, ale jak idziemy gdzieś na imprezę i już się tak napije, że jest bardzo uciążliwy, to nie słucha mnie w ogóle, potrafi mnie zostawić samą na ulicy, albo wyzywać. Ja oczywiście nie jestem mu dłużna, bo nie trudno mnie zdenerwować w takich sytuacjach, więc można powiedzieć, że jesteśmy siebie warci, ale ja wiem, że gdyby on tego nie zaczynał to ja też bym się tak nie zachowywała. Wcześniej on był w związku z kobietą która go zdradzała, była dla niego wręcz okropna (przynajmniej z tego co on mówi) i później po takim czymś często się tłumaczy, że to przez to. Najbardziej mnie boli jak czasami "żartuje" że się puszczam. Dosłownie! Mówi tak jak się napije, niby śmiechem żartem, ale to jest dla mnie okropne, tymbardziej, że on jest moim pierwszym i jedynym partnerem jakiego miałam.... Potrafi tak nawet powiedzieć w towarzystwie, ale wtedy inni go próbują postawić do pionu, a mi jest wstyd. Wstyd, że on tak mówi do mnie, gdzie niby jestem miłością jego życia i wstyd, że daję tak się poniżać, bo co z tego że ja zwrócę mu na to uwagę, albo że on mnie przeprosi, gdy wiem, że następnym razem pewnie będzie to samo. I tak już niby się zmienił, nie jest złym człowiekiem i tak samo pomaga mi w domu itp, ale w takich momentach jak te dokuczanie, nabijanie czy jak się nachleje i wali swoje fochy, wyzywa mnie (czego nie pamięta) i mówi różne przykre rzeczy to mi się wszystkiego odechciewa. Boję się czasami iść z nim gdziekolwiek, bo i tak nie czuję się komfortowo, muszę chodzić za nim jak za dzieciakiem czy zaraz ktoś go nie zaczepi albo coś w tym stylu. Ręce opadają. Nie wiem jak do niego podjeść żeby się ogarnął, ja z nim staram się o tym porozmawiać to jednym uchem wpuszcza a drugim wypuszcza, albo nawet mówi że cicho cicho nie teraz... No i tak to właśnie wygląda.
Naprawdę powiedz mi, gdzie ty widzisz w nim wspaniałego czlowieka? Że mieszkanie ogarnie od czasu do czasu? Ja widzę przemocowca, który ma zadatki na tyrana, do tego niezbyt zdrowego na umyśle pijaka, który mimo iż po alkoholu robi wstyd sobie i tobie nie umie z niego zrezygnować. Sorry, ale ja bym wiala od niego gdzie pieprz rośnie, a ty jak chcesz się bawić w Matkę Teresę i wychowywać dorosłego gościa, to przygotuj się na zmarnowanie życia i nie miej później do nikogo pretensji, nawet do niego, tylko do siebie.
Naprawdę powiedz mi, gdzie ty widzisz w nim wspaniałego czlowieka? Że mieszkanie ogarnie od czasu do czasu? Ja widzę przemocowca, który ma zadatki na tyrana, do tego niezbyt zdrowego na umyśle pijaka, który mimo iż po alkoholu robi wstyd sobie i tobie nie umie z niego zrezygnować. Sorry, ale ja bym wiala od niego gdzie pieprz rośnie, a ty jak chcesz się bawić w Matkę Teresę i wychowywać dorosłego gościa, to przygotuj się na zmarnowanie życia i nie miej później do nikogo pretensji, nawet do niego, tylko do siebie.
Mieszkanie podałam jako jeden z przykładów, chodziło mi o to, że po za tym zachowuje się normalnie, albo przynajmniej tak mi się wydaje. Dlatego też tutaj napisałam, nie wiem może ktoś miał podobny problem i potrafi go rozwiązać, tak jak pisałam to mój pierwszy i jedyny związek, nie mam innych doświadczeń po za tym.
4 2020-04-28 14:48:28 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-04-28 14:55:00)
Salomonka napisał/a:Naprawdę powiedz mi, gdzie ty widzisz w nim wspaniałego czlowieka? Że mieszkanie ogarnie od czasu do czasu? Ja widzę przemocowca, który ma zadatki na tyrana, do tego niezbyt zdrowego na umyśle pijaka, który mimo iż po alkoholu robi wstyd sobie i tobie nie umie z niego zrezygnować. Sorry, ale ja bym wiala od niego gdzie pieprz rośnie, a ty jak chcesz się bawić w Matkę Teresę i wychowywać dorosłego gościa, to przygotuj się na zmarnowanie życia i nie miej później do nikogo pretensji, nawet do niego, tylko do siebie.
Mieszkanie podałam jako jeden z przykładów, chodziło mi o to, że po za tym zachowuje się normalnie, albo przynajmniej tak mi się wydaje. Dlatego też tutaj napisałam, nie wiem może ktoś miał podobny problem i potrafi go rozwiązać, tak jak pisałam to mój pierwszy i jedyny związek, nie mam innych doświadczeń po za tym.
Twój związek nie jest zdrowy ani normalny. Nikt nie powinien w związku tak traktować drugiej osoby; doprowadzać ją z premedytacją do "wyprowadzania z równowagi" jak to nazwałaś. I do tego czerpać z tego jakies chore zadowolenie. Poza tym ten alkohol.. Naprawdę nie widzisz, choćby po innych parach, że to wygląda inaczej? Że nikt się nie upija tak, ze niczego potem nie pamięta? Że ludzie sobie nie ubliżają, nie krzywdzą się, werbalnie również?
Rozumiem, ze może jesteś młoda i nie masz doświadczenia z mężczyznami, ale przecież obserwujesz innych?
Ps.
Z jakiego domu pochodzisz? Była w nim przemoc i alkohol?
Kryptoalkoholik stosujący wobec Ciebie przemoc emocjonalną i na razie - słowną, który Ciebie Autorko nie ceni i nie szanuje, a wręcz Tobą pogardza.
Taki obraz Twojego partnera wyłania mi się, po przeczytaniu Twojego postu.
6 2020-04-28 15:36:06 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-04-28 15:42:12)
Twój związek nie jest zdrowy ani normalny. Nikt nie powinien w związku tak traktować drugiej osoby; doprowadzać ją z premedytacją do "wyprowadzania z równowagi" jak to nazwałaś. I do tego czerpać z tego jakies chore zadowolenie. Poza tym ten alkohol.. Naprawdę nie widzisz, choćby po innych parach, że to wygląda inaczej? Że nikt się nie upija tak, ze niczego potem nie pamięta? Że ludzie sobie nie ubliżają, nie krzywdzą się, werbalnie również?
Rozumiem, ze może jesteś młoda i nie masz doświadczenia z mężczyznami, ale przecież obserwujesz innych?
Ps.
Z jakiego domu pochodzisz? Była w nim przemoc i alkohol?
Niestety tak. Jeden z rodziców jest alkoholikiem, już od najmłodszych lat miałam bardzo ciężko w domu, ciągłe awantury i wyzwiska w moją stronę, kary za to, że dostałam w szkole 4 zamiast 5, co było chyba spowodowane jakimś wysokim ego rodzica. Nigdy nie brakowało mi jedzenia czy ubrań, jakbyście spotkały nas na ulicy to nawet nic byście nie podejrzewały, ale niestety w domu działo się nie za ciekawie. Wiem, że pewnie przez to mam skrzywione postrzeganie świata, dlatego szukam pomocy u ludzi z normalnych rodzin, bo wiem, że ja z przyzwyczajenia mogę uważać za normalne coś co takie nie jest.
Kryptoalkoholik stosujący wobec Ciebie przemoc emocjonalną i na razie - słowną, który Ciebie Autorko nie ceni i nie szanuje, a wręcz Tobą pogardza.
Taki obraz Twojego partnera wyłania mi się, po przeczytaniu Twojego postu.
Właśnie ja ciągle myślałam, że takie upicie faceta w weekend to nic strasznego, skoro nie pije w tygodniu czy nawet w weekendy które spędzamy w domu, alkohol może stać miesiąc i go nie ruszy, zawsze tylko jak pójdziemy gdzieś. I myślałam tak na podstawie nie tylko tego co działo się w domu ale też większości znajomych i ludzi z okolicy, bo takie upijanie na imprezie nie było uważane za coś nadzwyczajnego tj mówię o upijaniu przez faceta, bo jak dziewczyna to wiadomo, że od razu najgorsza. Nie upija się on też tak kiedyś za każdym razem, ale ostatnio coraz częściej tak jest. Jednak bardziej niż o te picie chodzi mi o samo zachowanie właśnie nawet na trzeźwo tj to nabijanie się, które według niego jest niewinnym żartem itp. Czasami sam mówi, jak już widzi że jestem bardzo zła, że powinnam do niego powiedzieć żeby "spier...." ale ja wiem ze jakbym tak powiedziała to on wcale by nie myślał że dobrze zrobiłam, tylko byłoby jeszcze gorzej
Miracle, człowiek, który upija się w trupa, nawet jak dzieje się to tylko w weekendy, MA PROBLEM z alkoholem. To nie jest normalne picie. A jak tym chlaniem usprawiedliwia swoje wredne i agresywne zachowanie, to już w ogóle jest równia pochyła, bo to znaczy, że za siebie nie chce brać odpowiedzialności.
Poza tym, jest normalnie przemocowy. O ile nie fizycznie, to znęca się nad Tobą psychicznie. Ja bym wiała od takiego typa.
Uciekaj, zostaw pijaka i wredotę. Na co ci wchodzić w relacje z niezrównowazoną osobą.
Nigdy się nie poprawi, nie myśl, że go zmienisz. Będzie jeszcze gorzej
ale została jedna sprawa z którą nie potrafię się pogodzić i która jest ciągłą przyczyną mojej niepewności, huśtawki nastrojów i ogólnie ostatnio nie czuję się zbyt dobrze w moim związku oraz boję się że później lepiej już raczej nie będzie. Po pierwsze dobija mnie to, że on uwielbia mi dokuczać.
W zdrowym, stabilnym zwiazku znajdujemy poczucie bezpieczenstwa i oparcie.
Zwiazek, w ktorym jestes, jest toksyczny, a partner to pijak i przemocowiec i zneca sie nad toba psychicznie.
Zweryfikuj swoje poglady na temat tego ''co jest norma w zwiazku'' i jak powinni sie ludzie traktowac.
Boję się czasami iść z nim gdziekolwiek, bo i tak nie czuję się komfortowo, muszę chodzić za nim jak za dzieciakiem czy zaraz ktoś go nie zaczepi albo coś w tym stylu.
Tak sie zaczyna przemoc.... Po slubie Ci przylozy.
Coś mi przypomina to zachowanie. Mój ex miał podobnie, szczególnie z tym dokuczaniem i te klutnie i fochy po pijaku. Nie wiem jak zniosłam te ponad 5 lat, a oczy otworzył mi mój mąż - jego totalne przeciwieństwo. Nawet nie wiem kiedy uczucie do tamtego faceta się wypaliło ale mi dzięki temu łatwiej było go zostawić.
Kochasz go? Bo jeśli tak to masz problem. Nie polecam Ci wiązać się na stałe z takim typem. Szkoda życia i zdrowia psychicznego, a jak do tego dojdą dzieci będzie tylko gorzej. To taki typ wiecznego dziecka, na dodatek toksycznego człowieka który zniszczy Cię psychicznie.
Czy jest sens walczyć o ten związek? Jeszcze takiego nie poznałam, co by się zmienił, dla takich typów najlepsze rozwiązanie to starokawalerstwo, bo po co ma komuś zycie rujnować, skoro istnieja inni faceci, przy których można być szczęśliwa żoną
Droga Autorko! Po przeczytaniu opisanej przez Ciebie sytuacji po prostu zdenerwowałem się. A wiesz dlaczego i na kogo? Otóż na Ciebie, ponieważ w Twoim rodzinnym domu był alkohol, pewne sytuacje i zachowania z tym związane traktujesz jako normalne. Dlatego trudno Ci jest obiektywnie ocenić zachowanie Twojego partnera. Świetnie napisały Salomonka i Pronome, cóż można dodać więcej? Moje zdegustowanie tą sytuacją wynika również z tego, że Ty nic z tym nie zrobisz, bo powielasz pewien schemat, a zrobić powinnaś. Mężczyzna który nie ważne jak często upija się do utraty świadomości i postępuje podle mówiąc później, że nic nie pamięta jest nic nie wart. Jeśli mężczyzna z premedytacją dokucza i znieważa kobietę, jest zwykłą mendą nie godną najmniejszej uwagi. Jeśli dalej będziesz go usprawiedliwiać tym, że w niektóre dni jest właściwie znośny, to kopiesz sobie grób na dalsze życie. Tu się nic nie zmieni, a będzie jeszcze gorzej. Chętnie takiego gościa bym poinstruował osobiście jak ma postępować i jak żyć i wierz mi, że długo by to szkolenie pamiętał... . Uciekaj stąd jak najdalej...
Mówiąc szczerze, to mnie już przeraża liczba tych "związków", w które wchodzą kobiety z totalnymi psycholami i przemocowcami. Wiadomo, że zwykle na samym początku ktoś taki nakłada maskę spokojnego i miłego gościa, ale później jak już pokazuje swoją prawdziwą twarz to upór w trwaniu przy nim już zwyczajny kosmos. Jedno się w takich wypadkach zawsze powtarza: mechanizm wypierania. Patrząc na całokształt jego zachowania, tych wszystkich gróźb, wyzwisk, awantur i do tego picia na umór, zastanawiam się co jest takiego, co w nim widzisz pozytywnego?Raczej próbujesz siebie samą przekonać, że wszystko, co się dzieje, przebiega wręcz idealnie i sielankowo. Przestań się biczować, bo na taką męczarnię nikt nie zasługuje. Bez fachowej pomocy się nie obejdzie.
14 2020-04-28 19:47:27 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-28 21:56:57)
. Najbardziej denerwujące jest dla mnie właśnie to, że jak on zobaczy że coś mnie drażni to celowo to robi. Jest po prostu wredny, powtarza wtedy w kółko te słowa które mnie tak irytują, przestaje dopiero jak zobaczy, że ja już jestem naprawdę wyprowadzona z równowagi. Ja też nie mam jakiegoś dystansu do siebie, w dodatku podejrzewam że ze mną też coś jest nie tak bo bardzo szybko się denerwuję, ale on zamiast mnie uspokoić jako mój partner to jest jedyną osobą która naprawdę mnie wkurza do tego stopnia, że mam ochotę trzasnąć drzwiami i nigdy nie wrócić. Nabija się ze mnie bardzo często, mówi że jest szczery, ale dla mnie szczerość to nie jest ciągle nabijanie się z czegoś, zwłaszcza jeżeli nie mamy na to wpływu. Zwracałam mu na to uwagę nie raz, mówiłam spokojnie, a później już mniej, że mnie to boli i nie chcę by mnie tak traktował, ale według niego to tylko żarty i jak zwykle przesadzam. Masakra też jest jak mamy iść gdzieś gdzie będziemy pić alkohol, albo po prostu on będzie pił. Nie ważne czy to jest u znajomych czy gdzieś na mieście, nie przypominam sobie, żeby takie wyjście skończyło się normalnym powrotem do domu, bez kłótni. On ogólnie nie pije alkoholu w domu, ale jak idziemy gdzieś na imprezę i już się tak napije, że jest bardzo uciążliwy, to nie słucha mnie w ogóle, potrafi mnie zostawić samą na ulicy, albo wyzywać. Ja oczywiście nie jestem mu dłużna, bo nie trudno mnie zdenerwować w takich sytuacjach, więc można powiedzieć, że jesteśmy siebie warci, ale ja wiem, że gdyby on tego nie zaczynał to ja też bym się tak nie zachowywała. Wcześniej on był w związku z kobietą która go zdradzała, była dla niego wręcz okropna (przynajmniej z tego co on mówi) i później po takim czymś często się tłumaczy, że to przez to. Najbardziej mnie boli jak czasami "żartuje" że się puszczam. Dosłownie! Mówi tak jak się napije, niby śmiechem żartem, ale to jest dla mnie okropne, tymbardziej, że on jest moim pierwszym i jedynym partnerem jakiego miałam.....
Witaj Miracle.
Z tego co napisałaś o sobie i jak się czujesz z tym facetem, wynika że jesteś na etapie "czarnej skrzynki",anielicy stróża, "worka" do wyżywania się na Tobie i na różne sposoby ,brania przez niego na Tobie odwetu za zdradę byłej partnerki ( o ile tego sobie nie zmyślił i nie uroił bo to też się zdarza).
Masz bóle głowy lub brzucha, sraczki - takie nie wiadomo niby z czego ?
Wpadasz w dygot i masz lęki nie wiadomo skąd ?
Jeżeli nie masz to siedź tam z nim dalej i zajmuj się wachlowaniem go gazetą,
a na pewno pojawią się somatyczne objawy - coś w rodzaju nerwicy, prędzej czy później, zależy jak odporna jesteś,to nie wszystko co najgorsze może nadejść i się pojawić.
Staniesz się mimowolnie i nieświadomie do końca taką jak on,po to żeby przetrwać z lęku przed byciem samą i zmianami w życiu.
Przejmiesz jego zachowania pod jego wpływem,ujawni się Twoja "(nie)prawdziwa twarz", będziesz jak on prowokować, bo brakować Ci będzie emocji , awantur po których następuje niby zgoda i ulga pozorny spokój, wypełniony podskórnym napięciem, czekaniem na jego ruch, a jak nie to Ty wybuchniesz, nie wytrzymasz.
To że powielasz coś co miałaś w domu to oczywiście. Nie Twoja wina bo tego nie uczą w szkole ,jak poradzić sobie z podświadomością i wzorcami chorych zachowań.
Jest co prawda wiele materiałów i możliwości zdobycia wiedzy,świadomości na temat DDA,uzależnień i współuzależnienia,ale jak w życiu idzie w miarę pomyślnie i nie ma punktów odniesienia, jest się przyzwyczajonym do skrajnych emocji to raczej mało kto ma ochotę poznawać tego typu zjawiska,
a są to zjawiska dość powszechne niestety,wiele mitów i stereotypów jest związane z nimi, które przesłaniają i zaciemniają rzeczywisty obraz no i są wygodne do wypierania i minimalizowania chorych,toksycznych,dysfunkcyjnych,patologicznych zachowań w związkach.
Mnóstwo też jest przyzwolenia na takie cyrki ,ze wstydu i z lęków irracjonalnych obaw.
Uzależnienie i współuzależnienie w związku to komplet toksyczna symbioza po jakimś czasie tkwienia w nim.
Taki związek swoje fazy, im dłużej tym gorzej, a im gorzej tym "lepiej", to znaczy niby normalniej, przyzwyczajenie do takiego życia z przemocą i w przemocy, uzależnienie od emocji jest bardzo progresywne , często dynamiczne jest też kilka odmian tego.
Opisałaś faceta i jego zachowania ,w odpowiedzi od forumowiczów dostałaś określenia ,pijak,przemocowiec,menda,kryptoalkoholik itp.
To pierwsze co przychodzi na myśl, nie dziw się,skutkiem uzależnienia jest właśnie bardzo często degeneracja, demoralizacja,przemoc a przyczyną jest coś innego, tyle że skutki pogłębiają problemy z emocjami,destrukcyjnymi zachowaniami,i poczuciem wartości samooceną u osób uzależnionych to niemal zawsze towarzyszy takim chorobom jak kto woli uzależnieniom .( choć oczywiście można sobie dyskutować czy to choroba czy nie to tak naprawdę nie jest zbyt istotne na pewnym etapie)
Teraz co Ty masz zamiar zrobić ?
Nie sądzę. żebyś dostała gotowce co zrobić i jak wpłynąć na faceta żeby się zmienił, bo takich gotowców nie ma.
Rozumiem że byłaś zakochana,przywiązałaś się i on facet jest taki ładny, czasem taki milutki, tylko wobec jego uzależnienia,choroby jesteś bezsilna i bezradna.
Wszystkie sposoby typu rozmowy perswazja, namawianie, nakłanianie, przekonywanie,prośby groźby, mogą być kompletnie nieskuteczne,
jeżeli w facecie nie pojawi się dobrowolna chęć zaprzestania, najczęściej odbywa się to przez sięgnięcie dna przez takiego osobnika.
Tylko że Ty tkwiąc w tym chorym układzie w sposób niezawiniony i nieświadomy problemu pomagasz facetowi niechcący w piciu nie dajesz mu szansy na wybór, ponieważ podejmujesz jego grę,bierzesz udział w wywoływaniu i gaszeniu emocji, jesteś fragmentem i jednym ze stymulatorów dla faceta, w jego sterowaniu obsesją picia i nałogowym regulowaniem uczuć przez niego.
Nie pomagasz i a jeszcze szkodzisz sobie i to nawet nie zdajesz sobie pewnie sprawy jak bardzo.
Zapoznaj się ze zjawiskiem DDA współuzależnienia z problemami dotyczącymi uzależnień od osób, substancji, emocji.
Z wysokim prawdopodobieństwem zidentyfikujesz się ,terapia bardzo pomaga w tym żeby dojść do równowagi i poznać czym jest zdrowe trzeźwe życie.
Tak trzeźwe bo żyjąc z alkoholikiem tracisz przytomne,trzeźwe rozumne świadome spojrzenie na szacunek ,samoocenę, poczucie wartości ,uczciwość godność i tym podobne istotne kwestie.
Są mityngi terapie dla osób w podobnej sytuacji,stanie psychicznym jak u Ciebie.
Sama ucieczka o ile zdecydujesz się na nią to może być o wiele za mało - prawdopodobieństwo że znowu zakochasz się w osobie uzależnionej lub z problemami z przemocą, agresją, jest bardzo duże, ponieważ są różne typy takich osób i ich mutacje, dopiero po czasie widać schemat jak z pod sztampy, to jest najbardziej wredne i niebezpieczne.
Doświadczenie podpowiada że nawet po odejściu od osoby z problemem, bardzo mało kto dochodzi do zdrowia sam ,są to raczej pojedyncze przypadki oczywiście jeżeli wystąpiły symptomy współuzależnienia, a u Ciebie raczej już występują, możesz je zlekceważyć, pominąć ,unieważnić ,wyprzeć i zakłamać wtedy już stajesz się jak alkoholik i ćpun będziesz stale na głodzie emocji tak to wygląda w życiu i w praktyce samo nic nie mija a wszelkie urazy, chore emocje, deficyty eskalują ,utrwalają się i zakorzeniają im jesteś młodsza i jeszcze nie bardzo pokiereszowana tym szybciej możesz zyskać zdrowie z czasem tej szansy masz coraz mniej a dochodzenie do równowagi i spokoju jest coraz cięższe i trudniejsze.
15 2020-04-28 21:17:27 Ostatnio edytowany przez oryx (2020-04-28 21:18:50)
Droga Autorko! To o czym napisał paslawek jest straszne i przerażające, ale niestety prawdziwe /paslawku piszesz pewnie dyktując do telefonu- sprawdzaj dokładnie później tekst bo czyta się ciężko... /. Jeśli uda Ci się przeczytać ten tekst ze zrozumieniem nie powinnaś mieć żadnych wątpliwości.
16 2020-04-28 21:42:28 Ostatnio edytowany przez balin (2020-04-28 21:43:46)
To się nazywa dychotomia myślenia. Mówisz: traktuje mnie okropnie, ale to dobry człowiek. Stosujesz zapewne podświadomie taki zabieg, żeby nie stanąć z całą sytuacją w prawdzie. A prawda jest oczywista. Ten związek ci nie służy. Trzeba go dla własnego zdrowia szybko zakończyć.
Facet z premedytacja doprowadza Cię do szewskiej pasji, dokucza Ci, poniża i wyzywa od puszczalskich. Faktycznie, ideał. A tak poważnie, wiej dziewczyno. Jesteś młoda, masz szanse na normalna relacje, skup się na sobie i skąd w Tobie skłonności do tolerancji takich zachowań.
Nikt nie widzi, że byłaś i jesteś z nim 4 lata i jesteście zaręczyni. Tu ci nikt nie pomoże, po prostu pogadaj z nim w cztery oczy. Jakie ma oczekiwania co do Ciebie i że nie podobają Ci się jego zachowania i podejście. Łatwo się wszystkim mówi odejść jak się przeżyło tyle chwil i jest się zakochanym. Jak dalej będzie robił to co robi to kończ. On jest 7 lat starszy, a więc ma przewagę psychologiczną i siłową. Spytaj się po co jest z Tobą 4 lata i do czego wasza miłość prowadzi ?
Nikt nie widzi, że byłaś i jesteś z nim 4 lata i jesteście zaręczyni. Tu ci nikt nie pomoże, po prostu pogadaj z nim w cztery oczy. Jakie ma oczekiwania co do Ciebie i że nie podobają Ci się jego zachowania i podejście. Łatwo się wszystkim mówi odejść jak się przeżyło tyle chwil i jest się zakochanym. Jak dalej będzie robił to co robi to kończ. On jest 7 lat starszy, a więc ma przewagę psychologiczną i siłową. Spytaj się po co jest z Tobą 4 lata i do czego wasza miłość prowadzi ?
Traktowanie uzależnienia jak fanaberii i czegoś co pyk jest a jak się chce to pyk niema, wynika chyba z braku zrozumienia czym jest uzależnienie.To ciężka sprawa - choć na początku przeważnie nie wygląda nawet groźnie rozwija się jednak przeważnie w taki sposób jak u faceta Autorki, owszem nie zawsze, tylko że dość często .
Naiwne jest przekonanie co do skuteczności samej rozmowy nawet takiej najszczerszej.
Obsesja i chore, nałogowe regulowanie uczuciami w uzależnieniu niszczy miłość,więź,relację .
Nikt nie widzi, że byłaś i jesteś z nim 4 lata i jesteście zaręczyni. Tu ci nikt nie pomoże, po prostu pogadaj z nim w cztery oczy. Jakie ma oczekiwania co do Ciebie i że nie podobają Ci się jego zachowania i podejście. Łatwo się wszystkim mówi odejść jak się przeżyło tyle chwil i jest się zakochanym. Jak dalej będzie robił to co robi to kończ. On jest 7 lat starszy, a więc ma przewagę psychologiczną i siłową. Spytaj się po co jest z Tobą 4 lata i do czego wasza miłość prowadzi ?
Ależ widzimy i naprawdę wiemy dobrze, czym będa dalsze próby ratowania tego związku przez autorkę; STRATĄ JEJ CZASU, dalszym pogłębianiem się zaburzeń, bo niczym innym nie jest to, że pozwala się lżyć, ubliżać sobie i męczy się z pijakiem i awanturnikiem. Grozić paluszkiem to można dziecku, ale nie dorosłemu facetowi, który sobie nic z tego nie robi. Pasławek bardzo dobrze to ujął, nic wiecej dodać nie trzeba. Ma autorka za sobą cztery zmarnowane lata życia, których uzasadnienia naprawdę trudno sie doszukać i czas już, by to przerwala. Jest jeszcze młoda i ma szanse na normalne życie, bez kamienia u nogi w postaci przemocowca, pijaka i awanturnika, który jej nie sznuje i za którego musi wstydzić.
Dlatego jest droga do modlitwy Boga. Bóg jest miłością lekarzem uczuć. Wiele ludzi piło alkohol i wróciło do swoich rodzin. Autorka mogła też tak napisać bo chciała uchwycić największe wady partnera. Myślę, że pozytywnie się ich miłość zakończy i będą razem. Najważniejsze aby facet zrozumiał swój błąd. Więcej optymizmu mniej krytyki i oceny.
Dlatego jest droga do modlitwy Boga. Bóg jest miłością lekarzem uczuć. Wiele ludzi piło alkohol i wróciło do swoich rodzin. Autorka mogła też tak napisać bo chciała uchwycić największe wady partnera. Myślę, że pozytywnie się ich miłość zakończy i będą razem. Najważniejsze aby facet zrozumiał swój błąd. Więcej optymizmu mniej krytyki i oceny.
Optymistą to można być za murami klasztoru, zza których nie widać ludzkich dramatów.
23 2020-04-28 22:46:29 Ostatnio edytowany przez Pimpuś (2020-04-28 22:47:18)
Salomonka ale Bóg Cię będzie oceniał a priori, po tym jaka byłaś całe życie. Pokaże Ci twoje uczynki i grzechy. Ludzie w to nie wierzą. To jest temat nie do ogarnięcia przez zwykłego człowieka. My nie jesteśmy od ocen i sądów. Musimy sobie pomagać dlatego nam dano przykazanie jak ważne jak istotne. Szanuj bliźniego Swego jak siebie Samego.
Bóg nie ma nic wspólnego z marnowaniem sobie życia na własne życzenie.
A'propos Bożej pomocy, przypominał mi się taki dowcip.
Zbliżala się wielka powódź, wszyscy z całej okolicy się ewakuowali a jeden kaznodzieja z kościoła oświadczył, że on wierzy w boską opatrzność i ta na pewno go ocali.
Po pierwszej fali powodzi woda wdarła się do kościoła i zalała ołtarz. Kaznodzieja wdrapal się na chór a tymczasem podpłynęli ratownicy na pontonie i proszą aby uparciuch wsiadł i pozwolił się odwieźć w bezpieczne miejsce, ale ten nie chce. Druga fala powodzi i woda sięga już dachu. Znów przypłynęła łodź i parafianie proszą aby opuscił kościól i popłynąl z nimi, ale kaznodzieja z nowu nie, bo Bóg na pewno go ocali. W końcu woda sięga już wieży kościelnej, a kaznodzieja trzyma się resztkami sił na szczycie dzwonnicy i znów podpływa łodka z ocalonymi i namawiają go, aby z nimi udał się w bezpeiczne miejsce. Kaznodzieja znowu NIE, no i w koncu się utopił.
Kiedy stanął już przed obliczem boskim, mówi z wyrzutem; Boże, dlaczego mnie nie ocaliłeś, ja tak w to wierzyłem!
A Bóg na to;
Głupcze! Trzy razy wysyłałem po ciebie łodź ratunkową, a ty jak pijany trzymałeś się tej wieży!
26 2020-04-28 23:40:19 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-28 23:44:50)
Salomonka ale Bóg Cię będzie oceniał a priori, po tym jaka byłaś całe życie. Pokaże Ci twoje uczynki i grzechy. Ludzie w to nie wierzą. To jest temat nie do ogarnięcia przez zwykłego człowieka. My nie jesteśmy od ocen i sądów. Musimy sobie pomagać dlatego nam dano przykazanie jak ważne jak istotne. Szanuj bliźniego Swego jak siebie Samego.
Pimpuś forum to nie jest mityng AA czy Al Anon gdzie nie ocenia i nie osądza się ludzi .
Z resztą jest różnica w tym jak się ocenia i po co.Większość użytkowników zwróciło mam nadzieję Autorce uwagę swoimi ocenami na to że jest krzywdzona ,daje się krzywdzić przez osobą która ma ogromny problem ze sobą i nic absolutnie nie wskazuje na to że ma chęć rozwiązać go.
Nawet pod wpływem i staraniem Autorki .
Jest coś takiego jak "twarda miłość "ona czasem pomaga takiemu ancymonowi sięgnąć własnego dna.Dobrze by było żeby Autorka poszukała pomocy dla siebie znalazła siłę i miejsce w sobie dla takiej Twardej miłości pozwoliła facetowi dokonać wyboru,ale żeby dziewczyna zrobiła coś dla siebie powinna odejść ,zająć się sobą ,bo zostanie wciągnięta w piekło jak zostanie z tym facetem .
Kogo on kocha najbardziej siebie, Autorkę, więź czy alkohol ?
Siebie nie kocha, to bzdura że alkoholik kocha siebie, nie widzi że krzywdzi siebie, krzywdzi dziewczynę, widzi w pijany sposób świat niemal wszystko stoi na przeszkodzie w doznaniu ulgi, w piciu, bliscy przeszkadzają, a świat, życie kurczy się w zastraszającym tempie do picia, łagodzenia jego skutków ,unikania konsekwencji inne osoby są instrumentami i marionetkami w tym świecie ,są klasyfikowane jako wygodne,przydatne lub nie ,są karane, nagradzane, tresowane na wiele sposobów, mają służyć w osiągnięciu ukojenia, przyjemności, ulgi.
Tego nie widać od razu, łatwo się pomylić, ponieważ uzależniona osoba jest wolnym człowiekiem może wybierać,okazywać,udawać stwarzać pozory czasem bywa dobra jak ma interes w tym, niestety wybiera chorą wizję siebie i otoczenia, obsesja picia jest wiodącym wyborem nietrzeźwym i nie do końca świadomym, jakość tej świadomości jest bardzo nikła zakłamana, wypierana, opancerzona w podłość,złośliwość,cynizm,urojenia,poczucie winy urazy, żale ,przygnębienie, złość,gniew,lęki, napięcia, niepokoje .
Wszystko to na przemian wywoływane i tłumione - stymulowane alkoholem.Do tego stopnia te działania wewnątrz na emocjach są utrwalone, że niemal odruchowe, wyćwiczone, konsekwencją bywa całkowity brak kontaktu z uczuciami ,te procesy są jakby automatyczne, mimowolne,silniejsze od człowieka i bywa że kompletnie niezrozumiałe nawet dla samej osoby uzależnionej to paradoks i sprzeczność, bo wiele działań jest uzasadnianych niby bardzo racjonalnie i z jakąś pokrętna logiką uzależnionego umysłu jak obłąkanie,obłęd.To właśnie jest utrata zdolności do kierowania swoim życiem a ściśle wiąże się z utratą panowania i kontroli nad wydawałoby się niegroźnym głupim alkoholem .Od początku choroby wcale tak nie jest, ale to zmierza w takim kierunku przez różne fazy.
Cały tydzień facet jest nabuzowany nakręca się zbiera, wywołuje uczucia tłumi je, po to żeby doznać ukojenia w weekend a kto stoi i przeszkadza w tym jest wrogiem, oraz jednocześnie dodatkowo "dostarcza" wielu urojonych pretekstów do picia i tak abarot to tak w skrócie.
27 2020-04-29 08:53:28 Ostatnio edytowany przez balin (2020-04-29 08:56:20)
Salomonka ale Bóg Cię będzie oceniał a priori, po tym jaka byłaś całe życie. Pokaże Ci twoje uczynki i grzechy. Ludzie w to nie wierzą. To jest temat nie do ogarnięcia przez zwykłego człowieka. My nie jesteśmy od ocen i sądów. Musimy sobie pomagać dlatego nam dano przykazanie jak ważne jak istotne. Szanuj bliźniego Swego jak siebie Samego.
To prawda, że niektóre osoby w tym wątku poszły za daleko. Ale prawda jest taka, że to co nam tu mówisz jest bardzo naiwne. Rozmowa w takich przypadkach jest stratą czasu, bo nie może być mowy o szczerości i możliwości wypełnienia złożonych obietnic.
Czy powinniśmy sobie pomagać? Tak powinniśmy. Ale nie możemy niszczyć sobie zdrowia i poświęcać życia dla kogoś, kto sam nie chce sobie pomóc i lekce sobie waży co sam czyni. W Biblii sam Bóg takich rzeczy nie czynił. Nikomu na siłę nie pomaga. Do Jezusa trzeba było wykazać dobrą wolę, przyjść i poprosić. Naród żydowski hardy i niewierny, Bóg latami wodził po pustyni. Przykładów można mnożyć.
Bóg poniżył się do tego stopnia, aby nam pomóc. Życzę dziewczynie siły i wytrwałości, miłości. Nie jest mi wskazane kogoś oceniać...
Miracle13 napisał/a:. Najbardziej denerwujące jest dla mnie właśnie to, że jak on zobaczy że coś mnie drażni to celowo to robi. Jest po prostu wredny, powtarza wtedy w kółko te słowa które mnie tak irytują, przestaje dopiero jak zobaczy, że ja już jestem naprawdę wyprowadzona z równowagi. Ja też nie mam jakiegoś dystansu do siebie, w dodatku podejrzewam że ze mną też coś jest nie tak bo bardzo szybko się denerwuję, ale on zamiast mnie uspokoić jako mój partner to jest jedyną osobą która naprawdę mnie wkurza do tego stopnia, że mam ochotę trzasnąć drzwiami i nigdy nie wrócić. Nabija się ze mnie bardzo często, mówi że jest szczery, ale dla mnie szczerość to nie jest ciągle nabijanie się z czegoś, zwłaszcza jeżeli nie mamy na to wpływu. Zwracałam mu na to uwagę nie raz, mówiłam spokojnie, a później już mniej, że mnie to boli i nie chcę by mnie tak traktował, ale według niego to tylko żarty i jak zwykle przesadzam. Masakra też jest jak mamy iść gdzieś gdzie będziemy pić alkohol, albo po prostu on będzie pił. Nie ważne czy to jest u znajomych czy gdzieś na mieście, nie przypominam sobie, żeby takie wyjście skończyło się normalnym powrotem do domu, bez kłótni. On ogólnie nie pije alkoholu w domu, ale jak idziemy gdzieś na imprezę i już się tak napije, że jest bardzo uciążliwy, to nie słucha mnie w ogóle, potrafi mnie zostawić samą na ulicy, albo wyzywać. Ja oczywiście nie jestem mu dłużna, bo nie trudno mnie zdenerwować w takich sytuacjach, więc można powiedzieć, że jesteśmy siebie warci, ale ja wiem, że gdyby on tego nie zaczynał to ja też bym się tak nie zachowywała. Wcześniej on był w związku z kobietą która go zdradzała, była dla niego wręcz okropna (przynajmniej z tego co on mówi) i później po takim czymś często się tłumaczy, że to przez to. Najbardziej mnie boli jak czasami "żartuje" że się puszczam. Dosłownie! Mówi tak jak się napije, niby śmiechem żartem, ale to jest dla mnie okropne, tymbardziej, że on jest moim pierwszym i jedynym partnerem jakiego miałam.....
Witaj Miracle.
Z tego co napisałaś o sobie i jak się czujesz z tym facetem, wynika że jesteś na etapie "czarnej skrzynki",anielicy stróża, "worka" do wyżywania się na Tobie i na różne sposoby ,brania przez niego na Tobie odwetu za zdradę byłej partnerki ( o ile tego sobie nie zmyślił i nie uroił bo to też się zdarza).
Masz bóle głowy lub brzucha, sraczki - takie nie wiadomo niby z czego ?
Wpadasz w dygot i masz lęki nie wiadomo skąd ?
Jeżeli nie masz to siedź tam z nim dalej i zajmuj się wachlowaniem go gazetą,
a na pewno pojawią się somatyczne objawy - coś w rodzaju nerwicy, prędzej czy później, zależy jak odporna jesteś,to nie wszystko co najgorsze może nadejść i się pojawić.
Staniesz się mimowolnie i nieświadomie do końca taką jak on,po to żeby przetrwać z lęku przed byciem samą i zmianami w życiu.
Przejmiesz jego zachowania pod jego wpływem,ujawni się Twoja "(nie)prawdziwa twarz", będziesz jak on prowokować, bo brakować Ci będzie emocji , awantur po których następuje niby zgoda i ulga pozorny spokój, wypełniony podskórnym napięciem, czekaniem na jego ruch, a jak nie to Ty wybuchniesz, nie wytrzymasz.
To że powielasz coś co miałaś w domu to oczywiście. Nie Twoja wina bo tego nie uczą w szkole ,jak poradzić sobie z podświadomością i wzorcami chorych zachowań.
Jest co prawda wiele materiałów i możliwości zdobycia wiedzy,świadomości na temat DDA,uzależnień i współuzależnienia,ale jak w życiu idzie w miarę pomyślnie i nie ma punktów odniesienia, jest się przyzwyczajonym do skrajnych emocji to raczej mało kto ma ochotę poznawać tego typu zjawiska,
a są to zjawiska dość powszechne niestety,wiele mitów i stereotypów jest związane z nimi, które przesłaniają i zaciemniają rzeczywisty obraz no i są wygodne do wypierania i minimalizowania chorych,toksycznych,dysfunkcyjnych,patologicznych zachowań w związkach.
Mnóstwo też jest przyzwolenia na takie cyrki ,ze wstydu i z lęków irracjonalnych obaw.
Uzależnienie i współuzależnienie w związku to komplet toksyczna symbioza po jakimś czasie tkwienia w nim.
Taki związek swoje fazy, im dłużej tym gorzej, a im gorzej tym "lepiej", to znaczy niby normalniej, przyzwyczajenie do takiego życia z przemocą i w przemocy, uzależnienie od emocji jest bardzo progresywne , często dynamiczne jest też kilka odmian tego.
Opisałaś faceta i jego zachowania ,w odpowiedzi od forumowiczów dostałaś określenia ,pijak,przemocowiec,menda,kryptoalkoholik itp.
To pierwsze co przychodzi na myśl, nie dziw się,skutkiem uzależnienia jest właśnie bardzo często degeneracja, demoralizacja,przemoc a przyczyną jest coś innego, tyle że skutki pogłębiają problemy z emocjami,destrukcyjnymi zachowaniami,i poczuciem wartości samooceną u osób uzależnionych to niemal zawsze towarzyszy takim chorobom jak kto woli uzależnieniom .( choć oczywiście można sobie dyskutować czy to choroba czy nie to tak naprawdę nie jest zbyt istotne na pewnym etapie)
Teraz co Ty masz zamiar zrobić ?
Nie sądzę. żebyś dostała gotowce co zrobić i jak wpłynąć na faceta żeby się zmienił, bo takich gotowców nie ma.
Rozumiem że byłaś zakochana,przywiązałaś się i on facet jest taki ładny, czasem taki milutki, tylko wobec jego uzależnienia,choroby jesteś bezsilna i bezradna.
Wszystkie sposoby typu rozmowy perswazja, namawianie, nakłanianie, przekonywanie,prośby groźby, mogą być kompletnie nieskuteczne,
jeżeli w facecie nie pojawi się dobrowolna chęć zaprzestania, najczęściej odbywa się to przez sięgnięcie dna przez takiego osobnika.
Tylko że Ty tkwiąc w tym chorym układzie w sposób niezawiniony i nieświadomy problemu pomagasz facetowi niechcący w piciu nie dajesz mu szansy na wybór, ponieważ podejmujesz jego grę,bierzesz udział w wywoływaniu i gaszeniu emocji, jesteś fragmentem i jednym ze stymulatorów dla faceta, w jego sterowaniu obsesją picia i nałogowym regulowaniem uczuć przez niego.
Nie pomagasz i a jeszcze szkodzisz sobie i to nawet nie zdajesz sobie pewnie sprawy jak bardzo.
Zapoznaj się ze zjawiskiem DDA współuzależnienia z problemami dotyczącymi uzależnień od osób, substancji, emocji.
Z wysokim prawdopodobieństwem zidentyfikujesz się ,terapia bardzo pomaga w tym żeby dojść do równowagi i poznać czym jest zdrowe trzeźwe życie.
Tak trzeźwe bo żyjąc z alkoholikiem tracisz przytomne,trzeźwe rozumne świadome spojrzenie na szacunek ,samoocenę, poczucie wartości ,uczciwość godność i tym podobne istotne kwestie.
Są mityngi terapie dla osób w podobnej sytuacji,stanie psychicznym jak u Ciebie.
Sama ucieczka o ile zdecydujesz się na nią to może być o wiele za mało - prawdopodobieństwo że znowu zakochasz się w osobie uzależnionej lub z problemami z przemocą, agresją, jest bardzo duże, ponieważ są różne typy takich osób i ich mutacje, dopiero po czasie widać schemat jak z pod sztampy, to jest najbardziej wredne i niebezpieczne.
Doświadczenie podpowiada że nawet po odejściu od osoby z problemem, bardzo mało kto dochodzi do zdrowia sam ,są to raczej pojedyncze przypadki oczywiście jeżeli wystąpiły symptomy współuzależnienia, a u Ciebie raczej już występują, możesz je zlekceważyć, pominąć ,unieważnić ,wyprzeć i zakłamać wtedy już stajesz się jak alkoholik i ćpun będziesz stale na głodzie emocji tak to wygląda w życiu i w praktyce samo nic nie mija a wszelkie urazy, chore emocje, deficyty eskalują ,utrwalają się i zakorzeniają im jesteś młodsza i jeszcze nie bardzo pokiereszowana tym szybciej możesz zyskać zdrowie z czasem tej szansy masz coraz mniej a dochodzenie do równowagi i spokoju jest coraz cięższe i trudniejsze.
Bardzo mądre słowa Pasławku. Przeczytałam tą odpowiedź i uświadomiła mi dużo rzeczy.
Autorko, napiszę Ci, jak konkretnie możesz bronić się przed złośliwością tego człowieka i za jakiś czas doczekasz się tego, że on zacznie szanować Twoje granice.
Bo to, że on przekracza twoje granice to fakt. Mam nadzieję, że i Ty tak myślisz. On robi to, by nauczyć cię, kto rządzi w waszym związku, a gdy już całkowicie cię pozbadnie, wtedy straci do ciebie resztki szacunku i na koniec znajdzie inna, która wymusi na nim szacunek do siebie.
Tak więc do rzeczy.
Jeśli on powie w najmniej spodziewanym momencie coś przykrego albo złośliwego na Twój temat, ty pozostań niewrusxona, zero emocji i powiedz mu tak "rozumiem, że taki jest twój punkt widzenia, ja mam inne zdanie" i koniec twojej wypowiedzi na ten temat. Jeśli on dalej będzie ciebie podpuszczał, to mów mu "przykro mi, że tak to widzisz, wychodź z pomieszczenia, w którym z nim przebywasz. Nie płacz, nie kloc się, nie tłumacz się z niczego, mów tylko tak, jak Ci napisałam. On szybko załapie, że metoda poniżania cię w taki prostatcji sposób nie działa już na ciebie, najpierw będzie gapił się na ciebie, jak cielę na malowane wrota, a potem odpuści te zaczepki, bo nie będzie miał z nich żadnej korzyści.
Tylko ostrzegam cię, że jeśli przeprowadzisz to dobrze, a uczenie przestrzegania własnych granic przez innych łatwym zadaniem nie jest i wymaga czasu, ale jeśli uda Ci się to, to on może stracić zainteresowanie tobą, ponieważ straci ciebie jako idealna pożywkę dla karmienia swoich kompleksów. Nie wiadomo czy będzie dobrze się czuł przy kobiecie, która nie da się zapędzić w kozi róg.
31 2020-04-30 22:43:43 Ostatnio edytowany przez Karina 36 (2020-04-30 22:47:18)
Bóg poniżył się do tego stopnia, aby nam pomóc. Życzę dziewczynie siły i wytrwałości, miłości. Nie jest mi wskazane kogoś oceniać...
Dokładnie. Tylko to nie jest żadna miłość i w tym nie należy pomagać. Chyba, że mamy pomagać chłopakowi dalej gnoić Autorkę? Nie tędy droga. Poza tym to chyba nie jest małżeństwo? A według kościoła katolickiego każdy związek bez ślubu jest grzechem. Aha też życzę Autorce, żeby znalazła w życiu prawdziwą miłość.
Cześć,
trudno powiedzieć czego oczekujesz - że ktoś podejmie decyzję (zostać czy odejść) za Ciebie? I tak nikt tutaj na forum nie oceni tego lepiej niż ty sama. Nie ważne co jest normalne albo co inni uznają za normalne w związku. Ważne co Ciebie uszczęśliwia i sprawiłoby, że czułabyś się spełniona w miłości. Sama musisz sobie odpowiedzieć.
A odnośnie twojej wypowiedzi:
Z mojej perspektywy te kilka lat to żadna różnica wieku (mam znacznie starszego męża), więc nie widzę żeby w tym tkwił problem.
"Nie zwracałam zbytnio uwagi na jego dość trudny charakter, bo uważałam, że wszystko się poukłada, za sprawą mojego wpływu na niego oczywiście."
Chciałaś go zmieniać, "ulepszać" ? Takie nastawienie jest z góry skazane na porażkę. Gdyby mnie, wchodzącą w związek, ktoś chciał "poprawiać" po swojemu, posłałabym takiego delikwenta do wszystkich diabłów. Wiadomo, przebywając ze sobą ludzie się, chcąc nie chcąc, zmieniają, wpływają na siebie (w zupełnie niezamierzony sposób). Ale .... wiązanie się z kimś o trudnym charakterze z jednoczesnym założeniem, że ty go "naprawisz" i będzie łatwiej, to ułuda, nieuprawniona nadzieja. To nie jest puste mieszkanie, które możesz urządzić po swojemu.
Wymieniasz: " ciągłą przyczyną mojej niepewności są jego huśtawki nastrojów", plus to, że Cię wyśmiewa, poniża, czasem wyzywa. Piszesz, że boisz się, że będzie gorzej, wstydzisz się przed ludźmi etc. Generalnie źle się czujesz w sytuacjach, które on prowokuje. Sęk w tym, że "nie jesteście siebie warci" - on to uwielbia a ty nie. Alkohol tylko uwydatnia ten problem tzn. pokazuje co w tym człowieku siedzi.
Może cię to zdziwi, ale nie wszyscy ludzie marzą o spokojnej, romantycznej miłości. Niektórzy uzależnieni są od mocnych doznań, mają wpisane w osobowość zachowania destrukcyjne i przemocowe ....Piszesz: "Czasami sam mówi, jak już widzi że jestem bardzo zła, że powinnam do niego powiedzieć żeby "spier....". Dla ciebie to nie jest dobre wyjście, bo dążysz do wygaszenia kłótni / konfliktu, a on aż się prosi o konfrontacje. Są ludzie, którzy bez takiego "show" nie mogą funkcjonować we dwoje, chcą zadawać przemoc i jej doświadczać. Inaczej jest im zbyt nudno.
To czy jest dobrym człowiekiem czy złym nie ma nic do rzeczy....podobnie to jak gotuje i sprząta itd. Chodzi o twoje i jego potrzeby emocjonalne i oczekiwania. Z tego co piszesz, wygląda na to, że są diametralnie różne. Więc albo dasz sobie spokój albo będziesz cierpiała przez długi czas (i też w końcu dasz sobie spokój) Wszystko się kiedyś kończy
Tak to widzę....jeśli mogę cokolwiek poradzić - dużo zdrowego egoizmu, myślenie swoimi potrzebami, wyjście z uzależnienia emocjonalnego od partnera.[ Ale czy i kiedy to zrobisz, to już twoja decyzja.]
pozdrawiam