justa_pl napisał/a:No trochę problem możesz mieć. Ale trudno Ci coś radzić, bo prawda jest taka, że jak się mialo coś fajnego, wyjątkowego, to trudno się potem zadowolić byle czym. Zawsze jest potem takie niezadowolenie, ze to nie to. To tak jak z samochodem ( wlaściwie ze wszystkim), jak się jeździło "super bryką", to trudno potem przesiąść się na jakiegoś gruchota.
Może to głupie porównanie do Twojej sytuacji, ale tak mi przyszło do głowy.
Skądże. Bardzo dobre porównanie. 
Ela210 napisał/a:Pracuj nad poczuciem własnej wartości to nie będziesz go musiał podbudowywać inną osobą.
Jak najbardziej. Problem w tym, że nie do końca wiem jak. Zacząłem rozwijać swoje pasje i siebie zawodowo jakiś czas po rozstaniu właśnie po to aby podnieść swoją samoocenę. Owszem rozwinąłem się od tamtego czasu, ale samoocena leży.
gracjana1992 napisał/a:Pierwsze związek, pierwsza miłość z reguły wspomina się bardzo długo. Nawet jeśli ta osoba jest z tej samej "ligi" niż kolejne osoby. Ja sentyment miałam chyba z 5 lat, było kilka prób reanimacji relacji. Oczywiście jak byłam w nowym związku to myślałam o obecnym partnerze, ale zawsze, z tyłu głowy byl ten sentyment do pierwszej miłości. Później to przeszło. Więc to co czujesz jest dość naturalne, ale nie warto pielęgnować w sobie tych wspomnień, uczuc, bo jesteś w takim wieku, że na pewno jest wiele innych wolnych, fajnych dziewczyn i lepiej dla Ciebie jeśli nie będziesz ich porównywał. Wygląd nie jest najważniejszy (o ile wyglądasz schludnie, zadbanie i nie masz jakiś rażących defektow) natomiast pewność siebie i owszem. Zawsze możesz spróbować podrywać dziewczyny, które naprawdę Ci się podobaja, czasami wytrwałość i cierpliwosc może zdziałać cuda
.
Właśnie boli mnie fakt, że tym wspomnieniom już zbudowałem dom, posadziłem ogródek itd itd. Dałem im mentalnie zamieszkać i się urządzić. Zapewne gdybym kiedyś wcześniej podjął kroki to bym nie idealizował wspomnień.
Wygląd nie jest najważniejszy owszem. Nie można też go zlekceważyć bo to fundamentalna kwestia przy doborze partnera. Nie raz spotkałem dziewczynę piękną, ale mało inteligentną i całkowicie mnie to odpychało od niej.
Defektów samych w sobie raczej nie mam. Chociaż w obecnych czasach w moim wieku (21) to łysienie i bycie niskim i szczupłym sprawia, że wyglądam jak uciekinier z onkologii. A to raczej nie jest pożądane u młodych dziewczyn. 
SzczęśćBożę napisał/a:Jeszcze ci dobrze wąsa nie wysypało a ten o ideałach i tej jedynej pisze. Ci po rozwodach też sie żenili z ideałami. Za bardzo ją wyidealizowałeś sobie....A co jak ci powiem, że rzuciła cie bo byłeś poprostu za brzydki???
Pisałeś, że nie czułą do ciebie tej mięty??? wygląd i atrakcyjność ma tu niebywałe znaczenie. Mądrość etapu na tamtą chwilę była taka, że możesz się przy niej pokazywać, z wyglądu byłeś maxymalnie "znośny". Ide o zakład, że jej koleżanki swoje też jej nagadały, że stać ją na więcej itd. (zawsze tak mówią xD). Do tego pojawił, się inny książe na horyzoncie, a ty poprostu poszedłeś w odstawkę....
Taki scenariusz już taki optymistyczny nie był.
Na przyszlość czytaj miedzy wierszami obserwuj i się nie napalaj na byle co.
Środek wąsa jeszcze nie jest tak zarośnięty, masz coś na to?
Wiem, że za bardzo ją wyidealizowałem. Ogólnie ideologie redpill, które tutaj wyczuwam (być może błędnie), staram się wpuszczać jednym i wypuszczać drugim. Z Twojej wypowiedzi mogę wywnioskować, że umawiałem się z wariatką, która zamiast znaleźć kogoś atrakcyjnego pośród uczniów mojej byłej szkoły zdecydowała się na jakiegoś przeciętniaka by dać mu szansę. Ba, jeszcze sama o mnie wypytywała. To w ogóle jakaś fanatyczka zadawania bólu przeciętniakom.
Pronome napisał/a:MaciejNazwiskajuzniepodam napisał/a:Cześć...
Bardzo szczery post. Zaskakujacy jak tak mlodego czlowieka.
Moj drogi, nie rob sobie zyciowego kuku przez zle ustawienia w mysleniu.
Masz 2 wyjscia: albo rozwiniesz rozne zasoby + podniesiesz samoocene i wtedy dziewczyny, z kategorii, ktora cie interesuje, same do ciebie beda sie dobijac (to wymaga duzej pracy wlasnej i zasobow - roznych!), albo bedziesz kolejnym masochista, ktory ugina sie pod postawa OCZEKIWANIA VS. RZECZYWISTOSC (czyli nic nie robisz, stoisz w miejscu, a marzysz o Porsche).
Twoj problem to bardzo niska samoocena, ktora mowi ci, ze twoje szczescie jest zalezne od zewnatrz.
A to guzik prawda! Chcesz miec fajna dziewczyne, to jest w twoim i TYLKO W TWOIM iNTERESIE. Tylko ty mozesz to osiagnac.
Jednak cos czeba zaczac robic, aby te dzieczyny czyms zainteresowac
.
Pracuj nad samoocena. Stan sie silnym i pewnym siebie mezczyzna.
Próbowałem i nadal próbuje się rozwijać. Czy to pasje czy zawodowo. Oczywiście nie robię tego dla uznania kobiet czy w ogóle kogokolwiek innego bo wtedy to traciłoby jakikolwiek sens. Niemniej nie do końca wiem jak mam ją podnieść bo to co cały czas robiłem w kierunku podniesienia samooceny dało mi jakąś satysfakcję i zadowolenie z siebie, ale samooceny nie ruszyło. Jak trafnie zauważyłaś, nadal pływa sobie w głębinach.
balin napisał/a:To jest właśnie przedstawianie przez dzisiejszy świat odwrotności sytuacji. Wmawia się nam, będziesz mial piekną kobietę, piękny samochód, czy piękne ubranie itd., a będziesz szczęśliwy. Tak jakby to co nam daje szczęście, było poza nami. A to niestety kłamstwo. To daje nam, tak jak tobie - tylko nieszczęście i zgryzotę. Zamyka na postrzeganie szczęścia. Bo niestety piękna kobieta, może odejść. Zabierając za sobą poczucie mojego szczęścia.
A prawda jest taka, że tylko ja mogę dać sobie szczęście, tak samo tylko ja mogę sprawić, że jestem nieszczęśliwy.
Zatem trzeba nad sobą pracować. Zacząć cieszyć się rzeczami, których wcześniej się nie dostrzegało. Powiedzieć sobie przecież jestem młody, zdrowy, ptaki pięknie śpiewają za oknem. A to wszystko jest przecież ulotne. Czas szybko leci. A ta dziewczyna nie była mnie warta. Może sam Bóg sprawił, że ominęło mnie coś złego, związanego z nią. Zatem warto też trochę zwrócić się ku duchowości, własnemu rozwojowi, nie żałować tego co było, bo tak musiało być.
Tak odnośnie pięknej dziewczyny. Kiedyś w mojej szkole, też taka była. Wielu się za nią uganiało. Potem szkoła się skończyła. I gruchnęła wiadomość, że ta dziewczyna wychodzi za mąż za jakiegoś lovelasa, który zaliczał panienki na lewo i prawo. Spotkałem ją po kilku latach na ulicy. Wrak człowieka, brzydka, zniszczona. Znajomy mówił, że sporo pije.
Ogólnie jestem przeciwny zadowalaniu się tym, że świeci słońce, ptaki śpiewają, a ja jestem zdrowy i żyje. Według mnie to sposób na wytłumaczenie wszystkiego. Złamałem nogę, ale świeci słońce. Zostałem bankrutem, ale chociaż wiatr wieje. Oczywiście odczuwanie tego to niepodważalnie bezcenny dar, ale to zbyt optymistyczne podejście. Takie bez potrzeby starań o lepsze.
Poza tym mówisz prawdę o potrzebie pracy nad sobą. Przepraszam, że nie rozwinę się na ten temat, ale poruszyłem go już wyżej.
Pronome napisał/a:balin napisał/a:To jest właśnie przedstawianie przez dzisiejszy świat odwrotności sytuacji...
Twoje porady sa dla doroslych.
To jest mlody chlopak, mysle ze ma ok. 20 lat i dopiero wchodzi w zycie.
Marzy o fajnej dziewczynie, a tutaj samoocena lezy i ma nierealne oczekiwania.
I nad tym powinien popracowac. Cala reszta przychodz wraz z doswiadczeniem.
Marzyć to nie marzę, ale byłoby bardzo miło. 
Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi. Zawsze to fajnie posłuchać kogoś kto ma neutralne podejście. 