Jestem już na tyle zdesperowana, że muszę to wyrzucić z siebie. Z partnerem jesteśmy już dłuższy czas, lecz nie mieszkamy razem (i tak pracuje w delegacji w większości). Oboje jesteśmy po jakichś swoich przejsciach. Mam dwoje dzieci, On jedno. Historia właściwa: Zaproponowałam by na czas s jego pobytu w domu z synem - zamieszkać razem (opieka, korona etc). Początkowo się zgodził. Później stwierdził, że ze swoją byłą musi to skonsultować (what?!). Była nie wyraziła zgody. Kazała siedzieć mu w domu rodziców z synem. Na pytanie co to za różnica gdzie będzie odpowiedział, że dla niej jest, dla niego ponoć nie. Ja jednak nalegam na to, by miał swój rozum. Synem zajmuje się kiedy tylko może i poświęca mu maximum czasu. Zabiera na wakacje etc. W skrócie jest dbającym ojcem, pomimo, że z byłą nie są razem. Ojciec partnera pracuje, codziennie ma kontakt z dziesiątkami osób, ja maxymalnie izoluję siebie i dzieci od otoczenia. Więc chcąc - nie chcąc bezpieczeństwo większe jest tutaj. Co zrobić? Moje argumenty są na nic, bo on nie podejmie rozmowy kolejnej. Dla mnie w ogóle chore jest, by w tych kwestiach dyskutować ze swoją byłą partnerką.... Tym bardziej, że nie jest pozbawiony władzy, ograniczonej nie ma.... Czy ja przesadzam? Mam rację? Co robić? Błagam, bo już wariuje.....
Ale że co cię tak dziwi? To jest ich dziecko i oni decydują gdzie ono będzie przebywać a nie twoje widzimisię i zachcianki. Rozumiem, że ojciec twoich dzieci jak chce gdzieś je zabrać to tego z tobą nie konsultuje, tylko wywozi je a ty masz na to wywalone?
Matka ma takie sama prawa jak ojciej więc to chyab logiczne,że oboje mają po pół do powiedzenia gdzie i z kim będzie dziecko. Matka może nie zgadzać się ze wględu na ciebie i nic z tym nie zrobisz. Więc odpowiadając na twoje pytanie to tak troszkę przesadzasz. Masz dobre argumenty szczególnie jeśli chodzi o bezpieczeństwo ale matka dziecka woli aby jej dziecko siedziało z ojcem i dziadkami a nie ojcem, jego dziewczyną.
Ale że co cię tak dziwi? To jest ich dziecko i oni decydują gdzie ono będzie przebywać a nie twoje widzimisię i zachcianki. Rozumiem, że ojciec twoich dzieci jak chce gdzieś je zabrać to tego z tobą nie konsultuje, tylko wywozi je a ty masz na to wywalone?
Oczywiście, że nie. Aczkolwiek nasze relacje są na tyle dobre, że wiem, że dzieciom nie da zrobić krzywdy dbać o nie będzie należycie. Partnerkę jego znam, zażądałam poznania jej, zanim wyraziłam zgodę na pobyt dzieci z nią. Być może to moje widzimisię, może otoczka tego co się teraz dzieje działa na mnie do d.....
Jestem już na tyle zdesperowana, że muszę to wyrzucić z siebie. Z partnerem jesteśmy już dłuższy czas, lecz nie mieszkamy razem (i tak pracuje w delegacji w większości). Oboje jesteśmy po jakichś swoich przejsciach. Mam dwoje dzieci, On jedno. Historia właściwa: Zaproponowałam by na czas s jego pobytu w domu z synem - zamieszkać razem (opieka, korona etc). Początkowo się zgodził. Później stwierdził, że ze swoją byłą musi to skonsultować (what?!).
Co what?! - Czemu Cię to tak dziwi?
Przecież to jest matka tego dziecka. Matką jesteś również Ty. Postaw się w jej sytuacji, wyobraź sobie, że to Ty jesteś na jej miejscu. Twoje dzieci są z ich ojcem, a Ty w przekonaniu, że są z byłym partnerem u rodziców, nagle dowiadujesz się, że wcale tak nie jest.
Że są zupełnie gdzie indziej, co jest dla Ciebie zaskakujące, ponieważ nikt Cię nawet o to nie zapytał i nie miałaś o tym pojęcia.
Byłoby to dla Ciebie ok?
Była nie wyraziła zgody. Kazała siedzieć mu w domu rodziców z synem. Na pytanie co to za różnica gdzie będzie odpowiedział, że dla niej jest, dla niego ponoć nie. Ja jednak nalegam na to, by miał swój rozum.
Nie rozumiem Twoich zarzutów. Ale wygląda to na brzydką manipulację z Twojej strony. Pobyt z synem u Ciebie byłby mądrą decyzją, ale pozostanie z dzieckiem w domu swoich rodziców jest już durne, i gdzie się podział jego rozum? Dlaczego?
Synem zajmuje się kiedy tylko może i poświęca mu maximum czasu. Zabiera na wakacje etc. W skrócie jest dbającym ojcem, pomimo, że z byłą nie są razem. Ojciec partnera pracuje, codziennie ma kontakt z dziesiątkami osób, ja maxymalnie izoluję siebie i dzieci od otoczenia. Więc chcąc - nie chcąc bezpieczeństwo większe jest tutaj. Co zrobić? Moje argumenty są na nic, bo on nie podejmie rozmowy kolejnej.
Ale jakie tak naprawdę są Twoje prawdziwe intencje?
Chodzi Ci o dobro i bezpieczeństwo dziecka, i martwisz się, że jest bardziej narażone u dziadków?
Czy martwisz się raczej tym, że Twój partner ma normalny, zdrowy kontakt z matką swojego syna i liczy się z jej zdaniem?
Nic nie możesz zrobić. Twój partner, w porozumieniu ze swoją byłą podjął pewną decyzję. Dlaczego miałabyś go zmuszać do zmiany? Jeśli tylko po to, żeby postawić na swoim, to słabo.
Dla mnie w ogóle chore jest, by w tych kwestiach dyskutować ze swoją byłą partnerką.... Tym bardziej, że nie jest pozbawiony władzy, ograniczonej nie ma.... Czy ja przesadzam? Mam rację? Co robić? Błagam, bo już wariuje.....
Dla mnie to jest wspaniałe i szczerze zazdroszczę ludziom, którzy potrafią to robić i jednocześnie to podziwiam.
Chore, to jest Twoje podejście do tego.
Tak, zdecydowanie przesadzasz.
I nie, nie masz absolutnie racji.
Co robić? Proponuję dorosnąć i docenić, że masz takiego odpowiedzialnego i fajnego faceta.
imieslow napisał/a:Ale że co cię tak dziwi? To jest ich dziecko i oni decydują gdzie ono będzie przebywać a nie twoje widzimisię i zachcianki. Rozumiem, że ojciec twoich dzieci jak chce gdzieś je zabrać to tego z tobą nie konsultuje, tylko wywozi je a ty masz na to wywalone?
Oczywiście, że nie. Aczkolwiek nasze relacje są na tyle dobre, że wiem, że dzieciom nie da zrobić krzywdy dbać o nie będzie należycie. Partnerkę jego znam, zażądałam poznania jej, zanim wyraziłam zgodę na pobyt dzieci z nią. Być może to moje widzimisię, może otoczka tego co się teraz dzieje działa na mnie do d.....
No to jesteś hipokrytką. Skoro sama zażądałaś poznania partnerki zanim WYRAZIŁAŚ ZGODĘ na to, żeby Twoje dzieci z nią były. Czyli Twój ex też konsultował się w sprawie miejsca pobytu dzieci z Tobą.
Więc czemu dziwi Cię tak to, że Twój obecny partner skonsultował miejsce pobytu dzieci ze swoją ex i ona NIE WYRAZIŁA ZGODY?
7 2020-03-18 20:27:30 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-03-18 20:31:29)
orkiisz07 napisał/a:Jestem już na tyle zdesperowana, że muszę to wyrzucić z siebie. Z partnerem jesteśmy już dłuższy czas, lecz nie mieszkamy razem (i tak pracuje w delegacji w większości). Oboje jesteśmy po jakichś swoich przejsciach. Mam dwoje dzieci, On jedno. Historia właściwa: Zaproponowałam by na czas s jego pobytu w domu z synem - zamieszkać razem (opieka, korona etc). Początkowo się zgodził. Później stwierdził, że ze swoją byłą musi to skonsultować (what?!).
Co what?! - Czemu Cię to tak dziwi?
Przecież to jest matka tego dziecka. Matką jesteś również Ty. Postaw się w jej sytuacji, wyobraź sobie, że to Ty jesteś na jej miejscu. Twoje dzieci są z ich ojcem, a Ty w przekonaniu, że są z byłym partnerem u rodziców, nagle dowiadujesz się, że wcale tak nie jest.
Że są zupełnie gdzie indziej, co jest dla Ciebie zaskakujące, ponieważ nikt Cię nawet o to nie zapytał i nie miałaś o tym pojęcia.
Byłoby to dla Ciebie ok?Tutaj 100% racji masz.
orkiisz07 napisał/a:Była nie wyraziła zgody. Kazała siedzieć mu w domu rodziców z synem. Na pytanie co to za różnica gdzie będzie odpowiedział, że dla niej jest, dla niego ponoć nie. Ja jednak nalegam na to, by miał swój rozum.
Nie rozumiem Twoich zarzutów. Ale wygląda to na brzydką manipulację z Twojej strony. Pobyt z synem u Ciebie byłby mądrą decyzją, ale pozostanie z dzieckiem w domu swoich rodziców jest już durne, i gdzie się podział jego rozum? Dlaczego?
Chodzi o to, że Była twierdzi, że tam w ogóle nie jest narażony. Że dla Niej to jest różnica.
orkiisz07 napisał/a:Synem zajmuje się kiedy tylko może i poświęca mu maximum czasu. Zabiera na wakacje etc. W skrócie jest dbającym ojcem, pomimo, że z byłą nie są razem. Ojciec partnera pracuje, codziennie ma kontakt z dziesiątkami osób, ja maxymalnie izoluję siebie i dzieci od otoczenia. Więc chcąc - nie chcąc bezpieczeństwo większe jest tutaj. Co zrobić? Moje argumenty są na nic, bo on nie podejmie rozmowy kolejnej.
Ale jakie tak naprawdę są Twoje prawdziwe intencje?
Chodzi Ci o dobro i bezpieczeństwo dziecka, i martwisz się, że jest bardziej narażone u dziadków?
Czy martwisz się raczej tym, że Twój partner ma normalny, zdrowy kontakt z matką swojego syna i liczy się z jej zdaniem?Poniekąd również chodzi o to, oczywiście. Oboje pracują z ludźmi codziennie. Ja przeniosłam się na pracę zdalną ettc. Aczkolwiek (cholera, to słowo poraz X e jednym poście ma brzmienie bez szacunku) byłej argumenty są bez sensu mówiąc, że ma nie wychodzić, bo się zarazi, ale gdy dziadkowie wracają z pracy to nie jest narażone dziecko. Mam nadzieję, że dla drugiej osoby brzmi zrozumiale. Starałam się to skleić jak najbardziej logicznie.
Nic nie możesz zrobić. Twój partner, w porozumieniu ze swoją byłą podjął pewną decyzję. Dlaczego miałabyś go zmuszać do zmiany? Jeśli tylko po to, żeby postawić na swoim, to słabo.orkiisz07 napisał/a:Dla mnie w ogóle chore jest, by w tych kwestiach dyskutować ze swoją byłą partnerką.... Tym bardziej, że nie jest pozbawiony władzy, ograniczonej nie ma.... Czy ja przesadzam? Mam rację? Co robić? Błagam, bo już wariuje.....
Dla mnie to jest wspaniałe i szczerze zazdroszczę ludziom, którzy potrafią to robić i jednocześnie to podziwiam.
Chore, to jest Twoje podejście do tego.
Tak, zdecydowanie przesadzasz.
I nie, nie masz absolutnie racji.
Co robić? Proponuję dorosnąć i docenić, że masz takiego odpowiedzialnego i fajnego faceta.
Nie ukrywam, że to dla mnie nowa sytuacja, nigdy takiej nie miałam, więc być może to ja przesadzam. Wolałam zapytać jak to wygląda u innych Kobiet. Oczywiście szanuję ich relacje. Cieszę się, że nie drą kotów o Dziecko. Ale jednak chyba boli mnie fakt, że mimo wcześniejszych ustaleń naszych jak będzie wyglądało to wszystko teraz - nasze kompromisy poszły ekhm....
No to jesteś hipokrytką. Skoro sama zażądałaś poznania partnerki zanim WYRAZIŁAŚ ZGODĘ na to, żeby Twoje dzieci z nią były. Czyli Twój ex też konsultował się w sprawie miejsca pobytu dzieci z Tobą.
Więc czemu dziwi Cię tak to, że Twój obecny partner skonsultował miejsce pobytu dzieci ze swoją ex i ona NIE WYRAZIŁA ZGODY?
Oczywiście, że nie jestem. Mylisz się w tym momencie. Jakby była mojego partnera zażądała tego - bilabym jej brawa osobiście i chętnie nawet i kawę wypiła. Nie uważała bym tego, za coś nie normalnego. To było bardziej na zasadzie nie bo nie. Przedstawiając nie spójne argumenty przy tym.
Lady Loka napisał/a:No to jesteś hipokrytką. Skoro sama zażądałaś poznania partnerki zanim WYRAZIŁAŚ ZGODĘ na to, żeby Twoje dzieci z nią były. Czyli Twój ex też konsultował się w sprawie miejsca pobytu dzieci z Tobą.
Więc czemu dziwi Cię tak to, że Twój obecny partner skonsultował miejsce pobytu dzieci ze swoją ex i ona NIE WYRAZIŁA ZGODY?Oczywiście, że nie jestem. Mylisz się w tym momencie. Jakby była mojego partnera zażądała tego - bilabym jej brawa osobiście i chętnie nawet i kawę wypiła. Nie uważała bym tego, za coś nie normalnego. To było bardziej na zasadzie nie bo nie. Przedstawiając nie spójne argumenty przy tym.
Ale ona nie musi Ci się tłumaczyć. I tak, jesteś hipokrytką, bo Ty się ciskasz o to, że on uzgadniał coś z nią i że ona musi wyrazić zgodę na to, żeby ich dziecko było u Ciebie, a tymczasem Ty też musiałaś taką zgodę wyrazić odnośnie Twoich dzieci.
Różnica jest taka, że Ty chciałaś, a ona widocznie Cię poznać nie chce i się na pobyt dziecka u Ciebie nie zgadza. I ma do tego pełne prawo.
Nie masz prawa narzucac swojej wizji jak i gdzie oni jako rodzice tego dziecka chca malego ulokowac.
Za duzo sobie nawyobrazalas.
Odpusc, bo rozbijesz swoj zwiazek.
10 2020-03-18 20:57:57 Ostatnio edytowany przez marakujka (2020-03-18 20:58:37)
Jestem już na tyle zdesperowana, że muszę to wyrzucić z siebie. Z partnerem jesteśmy już dłuższy czas, lecz nie mieszkamy razem (i tak pracuje w delegacji w większości). Oboje jesteśmy po jakichś swoich przejsciach. Mam dwoje dzieci, On jedno. Historia właściwa: Zaproponowałam by na czas s jego pobytu w domu z synem - zamieszkać razem (opieka, korona etc). Początkowo się zgodził. Później stwierdził, że ze swoją byłą musi to skonsultować (what?!). Była nie wyraziła zgody. Kazała siedzieć mu w domu rodziców z synem. Na pytanie co to za różnica gdzie będzie odpowiedział, że dla niej jest, dla niego ponoć nie. Ja jednak nalegam na to, by miał swój rozum. Synem zajmuje się kiedy tylko może i poświęca mu maximum czasu. Zabiera na wakacje etc. W skrócie jest dbającym ojcem, pomimo, że z byłą nie są razem. Ojciec partnera pracuje, codziennie ma kontakt z dziesiątkami osób, ja maxymalnie izoluję siebie i dzieci od otoczenia. Więc chcąc - nie chcąc bezpieczeństwo większe jest tutaj. Co zrobić? Moje argumenty są na nic, bo on nie podejmie rozmowy kolejnej. Dla mnie w ogóle chore jest, by w tych kwestiach dyskutować ze swoją byłą partnerką.... Tym bardziej, że nie jest pozbawiony władzy, ograniczonej nie ma.... Czy ja przesadzam? Mam rację? Co robić? Błagam, bo już wariuje.....
Nie dziwię się tamtej matce. Mówią - jak najmniej kontaktów z obcymi - ty jesteś obcą osobą dla jego dziecka. Mówią gdzieś, że to dzieci najłatwiej roznoszą wirusa - jej dziecko, nie dość, że byłoby narażone na kontakt z tobą (a miejsca w których przebywasz też mogą być dla niej tajemnicą i raczej większą niż w przypadku jej ojca), to jeszcze z dwójką innych dzieci. Dziecko to nie mąż, własnego męża można zmienić, ale własnego dziecka już nie bardzo dlatego chyba przesadzasz. Ta decyzja nie musi być wymierzona przeciwko tobie.
Autorko, a w jakim wieku są twoje dzieci, a w jakim dziecko partnera?
Może była żona (?), nie chce, aby jej dziecko poznało/bawiło się z dziećmi kobiety, z którą jego tata obecnie tworzy "rodzinę".
Nie dziwię się tamtej matce. Mówią - jak najmniej kontaktów z obcymi - ty jesteś obcą osobą dla jego dziecka. Mówią gdzieś, że to dzieci najłatwiej roznoszą wirusa - jej dziecko, nie dość, że byłoby narażone na kontakt z tobą (a miejsca w których przebywasz też mogą być dla niej tajemnicą i raczej większą niż w przypadku jej ojca), to jeszcze z dwójką innych dzieci. Dziecko to nie mąż, własnego męża można zmienić, ale własnego dziecka już nie bardzo dlatego chyba przesadzasz. Ta decyzja nie musi być wymierzona przeciwko tobie.
Dokładnie, myślę identycznie.
Kiedy moje dziecko jechało na weekend do ojca, który mieszka ze swoją Partnerką i jej dziećmi, zasugerował by została dłużej, bo ma tam kilka koleżanek.
Zaprotestowałam odnośnie wizyt koleżeńskich, poprosiłam by zostali w domu, we własnym gronie ( czyli on, Partnerka i jej dzieci), gdyż sytuacja, w której się znajdujemy, nie sprzyja zabawom w większym gronie. Nie wiem z kim mają kontakt rodzice owej koleżanki, kim są, gdzie pracują, więc nie życzyłam sobie sptkań córki z koleżankami.
I chyba o to w tym chodzi. Unikanie niepotrzebnych spotkań towarzyskich.